W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito).

Poczatek

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • jontr
    Świętoszek
    • Apr 2006
    • 24

    Poczatek

    Oto historyjka.
    Wszelkie podobienstwo do osob zywych niezamierzone.
    Zapraszam do wyzycia sie i jak najostrzejszej krytyki.

    Obracalem ten papierek w palcach od kilkunastu minut. Po glowie chodzilo mi: "wziac czy nie?" - nie bylem pewien. Ostatni raz jadlem kwasa jakies pol roku temu i nie bylem

    pewien jak tym razem moj organizm na niego zareaguje. Dorzucajac do tego impreze na ktorej beda ludzie, ktorych nie znam... moglo to oznaczac dwie rzeczy: albo bedzie ubaw po pachy, albo bede spieprzac stamtad jak najszybciej sie da - zapewne do Vegasa, bo mieszkal najblizej tego typa, do ktorego mielismy isc, a jego starzy wjechali gdzies nad morze czy diabli wiedza gdzie.
    - Nad czym tak sie zastanawiasz? Idziesz czy nie? - Vegas wyrwal mnie z zadumy.
    - No ide, ide - obrazek z babka na rowerze powedrowal do kondomowki w spodniach. - Co dzisiaj pijemy?
    - No my Smirnoffa i bierzemy jeszcze jakies wino. A ty?
    - Pewnie tradycyjnie Zywca. Zastanawiam sie jeszcze. - tak naprawde to zastanawialem sie nad tym kwasniakiem, ale przeciez Vegasowi, ktory do narkotykow mial stosunek dosc krytyczny tego nie powiem. - Moge jeszcze umyc zeby?
    - Siur. Tylko biegiem! Juz mielismy u niego byc. Rasiak! Gotowy? - Rasiak to byl znajomy z liceum, od paru lat mieszkal w Kanadzie, a przyjechal do Polski na wakacje. I w zasadzie od tej pory mieszkalismy u Vegasa. Juz mialem dosc alkoholu, zielska i tych imprez. Stad ten pomysl z kwasem. Zawsze cos innego po dwutygodniowym maratonie chlania.
    - Zaraz ****a! Kto za****l mojego Kleina? Nogi z dupy powyrywam!
    Zdecydowalem sie. W lazience wyszorowalem kly po czym wsadzilem do pyska niepozornie wygladajacy papierek. Od razu przypomnialem sobie ten cierpki smak. "Bedzie przynajmniej jakies podsumowanie wakacji z przytupem" pomyslalem. Jezykiem przesunalem kwasniaka miedzy polik i dziaslo i wyszedlem z lazienki. Wszelkie obawy na szczescie zniknely. Mialem ochote isc na ta impreze i pood********c jakies szopki. Zadzwonil domofon.
    - Zaklad pogrzebowy "Radosc", w czym mozemy pomoc? - Vegas kiedys sie doigra za te odzywki - Skubi! Zjawiles sie jednak ****eczko! Plincuj na dole, zaraz schodzimy.
    - Gdzie jest moj *******ony Klein?!? - Rasiak nie grzeszyl subtelnoscia.
    - W lazience go zostawiles mendo - poinformowalem go grzecznie, uchylilem sie przed kuksancem w bark i podstawilem mu noge gdy probowal mnie ominac.
    - Dlugo jeszcze? Jak baby ****a, jak baby... - Vegas juz czul smak wodki i nie mogl sie doczekac az usiadzie do stolu u Chudego. - A smieci kto wezmie? Jasnie pan nie raczy? - wcisnal mi worek pelen puszek i pudelek po pizzach, frytkach i co tam jeszcze bylo zeszlego wieczoru pichcone.
    Zszedlem na dol, podalem worek zaskoczonemu Skubiemu, gdy zaczal prostestowac powiedzialem, ze musze wejsc na gore po nastepny i gdy ruszyl dupsko w kierunku smietnika klapnalem na lawce przed klatka. Sloneczko juz powoli zachodzilo, ale nadal prazylo niemilosiernie. Po chwili zeszli Vegas z Rasiakiem i moglismy ruszyc do sklepu.
    W sklepie jak zwykle zrobilismy obore - szczegolnie, ze znowu byla tam ta fajna mloda dziunka, ktora Rasiak odkad przyjechal probowal - jak na razie bezskutecznie - poderwac.
    Zakupy byly standardowe: 3 litrowy Smirnoff z pompka, do tego dwie zero siedem zeby uzupelnic gdyby braklo, piec jakichs winek po parenascie zlotych i gdy wychodzilismy przypomnialo nam sie, ze w koncu idziemy na urodziny. Wrocilismy sie zatem i poprosilismy o cos najbrzydszego co pani ma w sklepie. Mimo ze zaproponowala siebie (oczywiscie zaprzeczylismy choralnie), wyszlismy w koncu z jakas plastikowa trabka na ktorej bylo napisane Telletubbies. Dobre i to.
    Potem ostro z kopyta w kierunku domu Chudego, a gdzies tak w polowie drogi poczulem pierwszy dreszczyk. Delikatny, co nie wrozylo nic dobrego, bo moglo oznaczac tylko jedno: poplyne maksymalnie. Puls mi przyspieszyl, adrenalina skoczyla, morda sie rozjarzyla - az przyspieszylem kroku.
    Schody. Tu przyszla pierwsza fala goraca. Geometria schodow lekko sie zachwiala, porecz gdzies mi umknela i po chwili, ktora dla mnie trwala cale lata, wszystko wrocilo do normy. Poza mym cialem. Czulem sie jakbym byl z gumy. Jakis taki miekki. I jednoczesnie skora byla na mnie za ciasna. W dzwonek trafilem idealnie, po chwili otworzyl Chudy, rzucilismy mu sie oczywiscie na ramiona, prawie przez niego przelecialem, trabka grala cudowne hejnaly i moge powiedziec, ze impreza sie oficjalnie rozpoczela.
    Chata byla juz pelna ludzi - wiekszosc znalem z uczelni, byl Wujek ze swoja kobieta (fajniutka rudowlosa - skojarzyla mi sie z kotka), jego brat, Maciek, jakas kuzynka Chudego, Rysio, ktory zawsze dzialal mi na nerwy i jakies dwie malolatki - Chudy zawsze skads takie panienki wytrzaskiwal na imprezy. Plus oczywiscie stala ekipa z imprez u Vegasa - paczka z liceum: Dzejdzej, Maniek i Siwy.
    Jako ze bylem juz na skraju kontaktowania, postanowilem przejac na jakis czas paleczke didzeja. Klapnalem na krzesle kolo kompa - glosniki byly juz wystawione na korytarz, ktory mial sluzyc za tancbude - wrzucilem plytke do odtwarzacza CD, skopiowalem pliki na dysk, w miedzyczasie szykujac bletki i zielsko, wrzucilem wszystko do WinAmpa, odpalilem Chemicalsow i poplynalem z pierwszymi dzwiekami. Uwielbiam krecic blanty po kwasie. Zanurzam sie w tej czynnosci, caly swiat zamiera na ta chwile, moje ruchy sa idealnie plynne i zgrane, palce same sie ukladaja, osiagam perfekcje w kreacji stozkow wypelnionych zielskiem. Wybil mnie z tego stanu Chudy:
    - Kuuuuuuurwaaaaaa... Chcesz zeby impreza sie skonczyla za piec minut?!? - faktycznie moze lekko przesadzilem: siedem idealnie ukreconych bacikow lezalo na biureczku, a ja konczylem osmego. Caly czar i skupienie prysly i oczywiscie spieprzylem go. Wsypalem wiec resztki do puzderka, bibulke pogniotlem i wyrzucilem do kosza obok biurka po czym odpowiedzialem:
    - Wrecz przeciwnie. Czas rozpoczac show.
    - Ale blagam ****a: na balkonie. Palcie na balkonie!
    - Mnie dwa razy powtarzac nie musisz - wyszedlem z pokoju i na korytarzu uderzyly mnie dzwieki ze zdwojona moca. Caly korytarz sie rozplynal, sciany zaczely pulsowac, kula szpiegula zawieszona u sufitu pulsowala wszystkimi barwami teczy, rytm mnie porwal do tanca, zaczalem plywac, nurzac sie w dzwiekach, widzialem dzwieki oplywajace mnie wokol, tulace mnie, smagajace ostrymi tonami, nagle ogromny dzwon uderzyl mnie prosto w twarz - gdzies na dnie resztek swiadomosci dotarlo do mnie, ze to domofon. Dostrzeglem sluchawke pulsujaca czerownym swiatlem, dotarlem do niej przez to morze dzwiekow, moj palec automatycznie powedrowal do przycisku, po czym przypomnialem sobie po co ja wlasciwie wyszedlem z pokoju. Czas znalezc balkon.
    Zaczalem bladzic po mieszkaniu, mijalem jakichs dziwnych ludzi, mowili cos do mnie ale nie rozumialem co, w koncu poczulem chlod - podazylem za nim, dostrzegajac swietlna poswiate bijaca z jednej ze scian. Dobrze trafilem.
    - Co ty juz paliles? - Rasiak bajerowal jakas panienke na balkonie - jedna z malolatek od Chudego. Nagle z powrotem bylem w prawdziwym swiecie. Slonce powoli zachodzilo, widacy bylo tylko czerwone, gorejace niebo za blokowiskiem. Kolory byly ostre i przesycone.
    - Ile masz lat, droga dziewczynko? - zapytalem mlodociana ******lke.
    - Dziewietnascie - klamala jak na moj gust - i nie jestem juz dziewczynka od bardzo dawna - odpowiedziala zalotnie.
    Odciagnalem Rasiaka na bok - Sluchaj, zezarlem kwasa i juz mnie niezle wkrecilo, a cos czuje, ze najlepsze jest jeszcze przede mna, wiec jakby co to mnie pilnuj, ok? - spojrzal na mnie nie jarzac poczatkowo, po czym jego geba sie rozjarzyla.
    - Ja jebe, ale dowaliles! Spoko, nikomu nie powiem.
    Wyciagnalem blanta z papierosnicy, troche go pomerdalem w palcach, zawolalem w kierunku mieszkania "Ktos ma ochote na odrobine nielegala?!?", odpalilem zapalniczke, zaciagnalem sie i w tym momencie na balkon wyszla ona. Jak sie pozniej okazalo, to ona dzwonila domofonem i ja ja wpuscilem, ale o tym jeszcze wtedy nie wiedzialem. Myslalem, ze ten pierwszy dymek w polaczeniu z kwasniakiem, ktory mi juz tego dnia sprawil kilka psikusow wytworzyl w mej glowie halucynacje z nia wlasnie. Byla to blondynka, ubrana w biala bluzeczke, ktora - jak pozniej sie przekonalem - z tylu nie miala plecow tylko same
    sznureczki, obcisle jeansy biodrowki o intensywnie blekitnym kolorze, oraz sandalki z rodzaju "japonek". Miala pewnie ze 175, moze troche wiecej wzrostu, dosc krotkie wloski lekko wywiniete na zewnatrz, lekko zadarty nosek i sliczne, pelne usta, ktora blyszczaly jak diamenty. Oczka byly schowane za ciemnymi, ale nie czarnymi okularkami przeciwslonecznymi. Wchodzac na balkon prawie wpadla na mnie, w zwiazku z czym zatrzymala sie na chwile i w tym wlasnie momencie zapewne odbity od jakiegos samochodu na parkingu lub okna padl na jej twarz promien swiatla, rozswietlajac ja na moment. Moment, ktory trwal dla mnie niemal nieskonczonosc.
    - Czesc, jestem Kaska - podala mi reke. Byla ciepla, delikatna, miekka, gladka... Czulem jej skore pod swymi palcami, kazdy nerw mego ciala byl nastawiony na odbior doznan plynacych z tego kontaktu. Owianal mnie jej zapach. Wymieszane wiosenne kwiaty z zapachem bzu, odrobina lawendy, zapach porzadania i obetnicy rozkoszy.
    Wypuscilem dym.
    - X jestem. Czesc. - zaraz po tym, gdy te slowa wypowiedzialem, chcialem je cofnac, chcialem powiedziec cos innego, cos co by ja zauroczylo i sprawilo, ze popatrzylaby na mnie dluzej... I popatrzyla! Puscila moja dlon, zdjela okularki - miala sliczne, zielone oczy, ktorych kolor kojarzyl mi sie z barwa morza nad ranem, gdy slonce dopiero wstaje, a niebo ponad nim jest nadal zachmurzone i ten blysk w oku - byl tam! Dostrzeglem go! Czy moze mi sie wydawalo? Za nia tloczyli sie juz inni, chetni, zeby sprobowac owocu zakazanego, ktorego zapach musial byc wyczuwalny w mieszkaniu i nagle czas przyspieszyl. Przyspieszyl tak bardzo, ze zanim sie zorientowalem, trzymalem ja w ramionach moje dlonie piescily jej plecy, me usta bladzily po jej szyi... Stop! Rasiak mnie kuksnal w bok. Palisz czy spisz? Stalem oparty o barierke, na balkonie tloczylo sie juz z 8, moze 9 osob, ona byla daleko ode mnie oddzielona pozostalymi ludzmi. Rzeczywistosc powrocila. Jedyna roznica byl fakt, ze wszystko dzialo sie wolno. Bardzo wolno. Ona zaczela mi blaknac i w koncu rozplynela sie w powietrzu, wzialem jeszcze jednego macha z nadzieja, ze ta halucynacja powroci, ale na daremnie. Bylem u****ny jak zwierzak. W tym samym momencie, w ktorym zdalem sobie z tego sprawe i gdy zorientowalem sie w calym absurdzie sytuacji, zachcialo mi sie smiac tak bardzo, ze ciezko bylo mi sie powstrzymac. A im bardziej probowalem sie powstrzymywac, tym bardziej mi sie chcialo smiac. Nie mialem szans. Z oczu polecialy mi lzy, moj smiech okazal sie zarazliwy - impreza sie rozpoczela.
    Wyjasnie moze, dlaczego mimo wziecia kwasa pale ziolo. Otoz fazy kwasowej jako takiej nie potrafie kontrolowac - nie sadze, zeby byl ktokolwiek, kto to potrafi. Zielsko wzmacnia ta faze, ale jednoczesnie daje mi oparcie w czyms, co znam. Palac na kwasie wiem, ze wszystko, co sie dzieje, jest snem, mam inne podejscie do rzeczy jakie widze, do tego co robie. Mam do siebie bardzo ograniczone zaufanie. Juz nie probuje lapac slow, ktore leca w moja strone, nie dotykam rzeczy, ktore wydaja mi sie niezwykle - zmieniam sie w obserwatora. Napawam sie obrazami i dzwiekami, jednoczesnie bedac jakby poza nimi. I nawet smoki i egorcysci mi wtedy niestraszni - a co najwazniejsze: nie opowiadam o wszystkim co widze kazdemu kto sie akurat nawinie. Pamietam, ze jestem uwalony. Na czystym kwasie zdarzalo mi sie zapomniec, ze nie jestem sam i odwalalem rzeczy, o ktorych nie wypada opowiadac nawet w barze wsrod kumpli po pieciu piwach. Po prostu potrafilem zapomniec, ze jestem pod wplywem kwasa. To tyle gwoli wyjasnienia.
    Jeden blant na tyle osob to troche malo, wiec jak tylko udalo mi sie nieco dojsc do siebie i spazmy smiechu ustaly, wyciagnalem drugiego - odpalilem go, puscilem w obieg, po czym postanowilem wrocic do mieszkania. Przejscie z balkonu, na ktorym panowal juz polmrok, ale nadal bylo dosc jasno, do przyciemnionego mieszkania byl jak zanurzenie sie w wannie z ciepla woda. Czulem na ciele roznice temperatur, wzorki na dywanie zmienialy barwy, sciany oddychaly w rytm muzyki. Skierowalem sie w strone kuchni. W przedpokoju wpadla na mnie... blond bogini z mych marzen na jawie. Wpadla doslownie: spieszyla sie chyba na balkon, bo ktos jej powiedzial, ze rozgrywa sie tam jakies wazne rozdanie. Odbilismy sie od siebie, stracila na chwile rownowage, na szczescie zdazylem ja chwycic za ramiona i... ujrzalem ta cudowna zielen jej oczu. I ten blysk.
    - Mam nadzieje, ze nie spoznilam sie na nic? - zapytala glosem niewinnej dziewczynki, ktora ma sporo grzeszkow do ukrycia.
    - Jestes w sama pore. Jak ci na imie slodkosci? - zapytalem glosem playboya i zaraz sie za to zbesztalem w myslach. "Duren, na kim ty chcesz zrobic wrazenie takim cwaniakowaniem?" - pomyslalem.
    - Kasia, chlopczyku. Moge przejsc?
    - Alez oczywiscie - puscilem ja - spiesz sie, bo zaraz bedzie po wszystkim.
    Zerknela na mnie zaskoczona, po czym poszla na balkon. Miala na sobie biala bluzeczke ktora z tylu miala same sznureczki, odslaniajace brazowe plecki. Byla dopiero 21.


    C.D. byc moze N.

    Przepraszam wszystkich zawiedzionych brakiem "momentow". "Momenty" beda. W odpowiednim czasie i miejscu.

    Przepraszam za brak polskich czcionek i rozbity tekst. Cos zle mi sie wkleilo chyba. Tekst pisany na chybcika, wiec mogly sie wkrasc jakies bledy rzeczowe, tudziez moze nawet ortograficzne, gdyz z jezykiem polskim pisanym nie mialem od paru lat zbytniego kontaktu.

    Kazda krytyke zniose meznie - szczegolnie zachecam tych, po ktorych ja pojechalem.
    0statnio edytowany przez Hagath; 26-07-09, 11:46.
  • OMFG
    Erotoman
    • Mar 2006
    • 613

    #2
    2 razy sie poznawaliscie, to tak mialo byc? a ogolnie to b.dobre - przyjemnie sie czyta.

    Skomentuj

    • jontr
      Świętoszek
      • Apr 2006
      • 24

      #3
      Napisał OMFG
      2 razy sie poznawaliscie, to tak mialo byc?
      To dopiero poczatek... Poczekaj...

      Skomentuj

      • kiciunia
        Seksualnie Niewyżyty
        • May 2005
        • 197

        #4
        wiecej poprosze ) tylko fajnie gdyby bardziej przejrzyste to jakos bylo... ogolnie mi sie bardzo podoba
        Gdyby Mi Się Tak Chciało Jak Mi Się Nie Chce...

        Skomentuj

        • jontr
          Świętoszek
          • Apr 2006
          • 24

          #5
          Rozwiniecie

          Wszedlem do kuchni. Halucynacje coraz bardziej sie nasilaly. Obserwowalem je tak, jak dziecko widzace swiat po raz pierwszy. Przy stole siedzialo kilka osob - czesc z trudem poznawalem, ich twarze byly troche zdeformowane wplywem narkotyku, najbardziej zdumiewajaco wygladal Chudy - jego okragla zwykle sylwetka nabrala smuklosci, pyrczany normalnie nos byl tym razem nieco haczykowaty - przylapalem sie na tym, ze gapie sie na niego jakby byl przybyszem z Marsa. Zajrzalem do lodowki - po jej otwarciu owional mnie przyjemny chlod, stalem trzymajac jej drzwi uchylone i zastanawiajac sie, czego ja w niej wlasciwie szukam. Moj wzrok bladzil po butelkach od piwa, zarzacych sie delikana poswiata, parujacych jak suchy lod wyjety na slonce, zanotowalem z obrzydzeniem polmiski pelne jakiegos jedzenia - salatki zapewne, ale nic nie bylem w stanie przelknac wtedy a na sama mysl o jedzeniu robilo mi sie slabo - w koncu przypomnialem sobie o Zywcu. Wyciagnalem dlon po butelke, czulem jak sie wbija w zimne powietrze z lodowki, wokol zapanowala cisza, moje palce przedzieraly sie przez ten chlod jak przez jakis budyn, chcialem to przyspieszyc, bo zaczelo mi sie robic zimno, ale nie potrafilem - wszystko zniknelo, bylem ja, lodowka i ten chlod - zawieszeni w absolutnej prozni. Brakowalo mi powietrza, aby oddychac, palce juz niemal siegaly szyjki butelki... I nastapil ten moment zrozumienia wszystkiego, poczucia absolutnej wiedzy na kazdy temat, niemal mistyczne uczucie bycia na wyzszym poziomie psychiczno-intelektualnym, chwila absolutnego spokoju zdarzajaca sie wylacznie po kwasie. I jak zawsze trwal za krotko, zeby uchwycic ta czastke wiedzy w sobie, zeby ja zapamietac. Jedyne co mi po niej pozostalo wtedy to "Kasia" w myslach i butelka w dloni. I halas. Ze zdwojona sila dotarly do mnie dzwieki otoczenia, kakofonia glosow, muzyka - wszystko to uderzylo we mnie z taka moca, ze momentalnie otrzezwialem. Koniec halucynacji, koniec mistycyzmu, zaczal dzialac speed w kwasie - wyrazne, ostre doznania, przyspieszone bicie serca, rytmiczna muzyka wzmacniajaca doznania, pulsujace swiatlo pozostawiajace smugi na siatkowce... Lyk zimnego piwa byl jak orzezwienie, smakowal jak pierwszy lyk wody po tygodniu na putyni, nawet kobiece soki nie dalyby mi wiekszej ekstazy zmyslow w tamtym momencie.
          - A pamietacie jak X przyszedl ze Zdrowkiem na uczelnie po grzybkach? Kuuuurwa, jak oni wtedy wygladali! Mowie wam: siedzimy sobie na stolowce, za godzine ma byc egzamin z mechaniki u Suchara, stres jak **** bo tylko piec osob do tej pory zaliczylo i wchodzi tych dwoch fuksiarzy - wyluzowani, bo juz po zaliczeniu, c***kom sie udalo w pierwszym terminie pchnac to wszystko - wiec wszyscy ich oblegli. Siedzimy, sluchamy jak oni cos tam tlumacza jedno zadanie i nagle X zaczyna brechotac. Ale to smial sie jakby go cos opetalo. Chwile potem Zdrowko to samo. Minuta, druga, a ci ciagle brechcza. Pytam: co jest ****a? A ci nic. Nie moga przestac. Co sie na moment uspokoili, to po chwili wybuchali jeszcze wiekszym brechtem. No normalnie masakra. My tu zesrani w gacie, bo termin zero sie zbliza, sciagi niby sa, ale co z tego jak pojecie o zadaniach zadne, a ci sobie ****a jaja robia. W pewnym momencie babka z jadalni kazala im s********c, wiec ide za nimi zapytac o co im ****ac chodzi...
          Wyszedlem z kuchni, bo domyslalem sie, co zaraz nastapi - dalszy ciag opowiesci o tym, jak Chudy polazl za nami, my ciagle nie moglismy sie uspokoic, na dole bylo otwarcie oddzialu banku na naszym wydziale, ja odwalilem piekna szopke w obecnosci rektora, za ktora potem zreszta zostalem zawieszony w prawach studenta na tydzien (czyli i tak skonczylo sie najlepiej jak moglo w naszej sytuacji i to chyba tylko dzieki obecnosci TV Lodzi) a Chudy w koncu zorientowal sie po naszych oczach, ze "chyba chlopaki cos cpaliscie", na co radosnie mu przyznalismy racje slowami "te grzybki jednak napraaaawde dzialaja!". Typowe gadki imprezowe na rozgrzanie atmosfery. Po chwili dobiegl mnie choralny smiech z kuchni i Chudowe "tak bylo, tak bylo!".
          Na korytarzu bylo pusto, grala sama muzyka, wiec postanowilem cos zmienic w tejze, zeby ludzie ruszyli dupska i zaczeli sie troche kiwac. Usiadlem przy komputerze, zapuscilem jakis lekki pop i ruszylem dupsko z powrotem na balkon. Balkonik tymczasowo byl pusty, wiec oparlem sie wygodnie o porecz i odpalilem kolejnego blanta. W glowie mialem przyjemny Meksyk, rece mi sie troche trzesly od nadcisnienia, ale dymek nieco unormowal sytuacje. Krzyknalem w kierunku mieszkania: chetni na jakies narkotyki? Doslyszalem tylko "Poczekaj, wypije!", wiec cofnalem sie z powrotem na balkon i spokojnie kontynuowalem palenie. Ku memu zaskoczeniu pierwszy pojawil sie nie Wujek, ale... Kasia.
          - A co to za nielegalne akcje sie tu dzieja? - zapytala z usmiechem wchodzac na balkonik - Moge odrobinke pociagnac?
          - Jak bedziesz uzywac slow typu "pociagnac" to nie recze za swe zachowanie i zachowanie dobrych manier - odparlem z rozbrajajaca szczeroscia i podalem jej skreta. - Skad jestes?
          - Chodzi ci o uczelnie czy o miasto?
          - Na poczatek miasto moze byc.
          - To, w ktorym sie obecnie znajdujemy?
          - Powaznie? Jak to mozliwe, ze cie nie kojarze? A uczelnia?
          - Teraz to albo ty zartujesz, albo nie zwracasz uwagi na taka szara myszke jak ja - odparla naprawde chyba zaskoczona.
          - Zadziw mnie ponownie.
          - Polibuda. Na dodatek ten sam wydzial co ty.
          - Nie wierze. Naprawde nie wierze. Musialbym cie kojarzyc.
          - Bo ja jestem taka szara myszka i przemykam sie bokiem moze - miala te blyski w oczkach, jakie uwielbiam. I nie wygladalo na to, zeby palila po raz pierwszy, bo zaciagala sie tak, jak powinna.
          - No wybacz, ale na szara myszke na pewno nie wygladasz, a z tym kolorem wlosow i takim wygladem nie mozesz nie rzucac sie w oczy.
          - Wlosy ufarbowalam jakis tydzien temu - wczesniej bylam tez blondynka ale nie taka platino - a jesli chodzi o reszte komplementow, to dziekuje ale chyba sa nieco na wyrost.
          - Wprost przeciwnie, dopiero sie rozkrecam i nabieram pewnosci siebie - podala mi blanta - dzieki - zaciagnalem sie mocno. Mialem cos dodac, ale wlasnie wszedl na balkon oddzial alkoholowy z jubilatem na czele. - No to Twoje zdrowie, Chudy - blant powedrowal w jego pulchne lapki. Zerknalem na Kasie - uchwycilem jej spojrzenie gdy uciekla wzrokiem. Ten blysk w jej oczkach coraz bardziej mnie intrygowal.

          C.D.N.

          Skomentuj

          • Bender
            Administrator
            • Feb 2005
            • 3026

            #6
            Ja nie czytam az nie bedzie calosci Daj znac jak skonczysz
            Kobiety potrzebują powodu by uprawiać seks. Mężczyźni jedynie miejsca.
            Billy Crystal

            Skomentuj

            • jontr
              Świętoszek
              • Apr 2006
              • 24

              #7
              Spoko. Moze dzis cos dorzuce, w zaleznosci od wolnego czasu (nie mam dlugiego weekendu niestety). Bo to, co mam, jest nieobrobione jeszcze i mocno pociete/poskrocane - raczej zarys calosci niz cos co mozna by publikowac. Jeszcze ze dwie-trzy czesci beda A potem - w zaleznosci od tego, czy sie spodoba czy nie, cos wiecej. Generalnie to widze, ze to bedzie jedna z wiekszych "kobylek" tutaj po skonczeniu

              Skomentuj

              • nasti
                Świętoszek
                • May 2006
                • 7

                #8
                za****ste czekam na ciąg dalszy

                Skomentuj

                • wiruswww2
                  Świętoszek
                  • Mar 2006
                  • 14

                  #9
                  Pisane całkiem sprytnie ale klimat mocno dresiarski i w sumie trąci wiejską dyskoteką gdzie prmitywy dorwały się do narkotyków a powinni skończyć na osuszeniu flaszeczki

                  Skomentuj

                  • nasti
                    Świętoszek
                    • May 2006
                    • 7

                    #10
                    Ja czekam ciągle na dalszy ciąg i się nie moge doczekać((

                    Skomentuj

                    • jontr
                      Świętoszek
                      • Apr 2006
                      • 24

                      #11
                      brak czasu, bo praca, praca, praca...
                      a wrzucac kilkanascie zdan, tylko po to, zeby bylo to bez sensu
                      przepraszam za ten poslizg...

                      Skomentuj

                      • truskawka
                        Ocieracz
                        • Mar 2006
                        • 126

                        #12
                        zapowiada się super ;P
                        czekam na następną część
                        +TruskawkA+

                        Skomentuj

                        • Bender
                          Administrator
                          • Feb 2005
                          • 3026

                          #13
                          dalej czekam, ale znalazlem juz na samym poczatku bardzo denerwujacy mnie blad.
                          Wziac a nie wziasc.
                          Kobiety potrzebują powodu by uprawiać seks. Mężczyźni jedynie miejsca.
                          Billy Crystal

                          Skomentuj

                          • OMFG
                            Erotoman
                            • Mar 2006
                            • 613

                            #14
                            Wziac sie pisze Bender..

                            Skomentuj

                            • jontr
                              Świętoszek
                              • Apr 2006
                              • 24

                              #15
                              Za PWN: wziąć wezmę, weĽˇmiesz, wezˇmą; weĽ, weĽˇcie; wziął, wzięła, wzięli; wziąwˇszy; wzięty - poprawione, mea culpa.
                              Jutro cos dorzuce, co zostalo w domu. Obiecuje.
                              Za brak polskich literech chcialbym przeprosic, ale mam angielskiego Windowsa i nie chce mi sie grzebac, zeby doinstalowac polskie znaczki - poza tym po ponad roku juz sie przyzwyczailem
                              0statnio edytowany przez jontr; 10-05-06, 12:55.

                              Skomentuj

                              Working...