W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Na zajączka

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • selenograf
    Ocieracz
    • Mar 2010
    • 182

    Na zajączka

    To było naprawdę ciężkie pięć miesięcy. Harowaliśmy za trzech, żeby utrzymać się na rynku. Wszedł do Polski Unibraxton, nasz największy globalny konkurent. Prawdę mówiąc, pewnie bym nie dał rady, gdyby nie Jasiu Kuczeba. Moja decyzja, aby zarekomendować go do zarządu, była strzałem w dziesiątkę. Na następny dzień po pamiętnym “opłatku firmowym” wydawał się trochę przygaszony. Na pytanie o wrażenia z Borysa Godunowa coś tylko odburknął niewyraźnie. Jednak decyzja o awansie dodała mu skrzydeł. Wziął do galopu sprzedawców, pozyskał dwa poważne kontrakty, wsparł mnie w negocjacjach z niemieckimi dostawcami. Błyszczał. Jeszcze bardziej zaczął starać się w marcu. Podobno z żoną zaszli wreszcie w upragnioną ciążę. Sam o tym nie wspomniał, ale Staszek Gorczuk napomknął przy partyjce brydżyka, że chyba najjaśniejsza gwiazda jego kancelarii będzie na parę miesięcy wyłączona z obiegu.

    Sama mecenas Kuczebowa nie odezwała się natomiast już ani razu. Pikantny MMS z operowej łazienki był ostatnim sygnałem po gorącym wieczorze w moim gabinecie. Wysłałem następnego dnia wiadomość z propozycją spotkania na lanczyku, ale wróciła z komunikatem, że SMS nie został odczytany. No trudno, pies ją trącał. Tego kwiatu jest pół światu. Zresztą - jako się rzekło za dużo czasu i nastroju na amory nie miałem. Bzyknąłem tylko tę rudą praktykantkę z eksportu podczas weekendu na targach w Paryżu, ale miała w sobie więcej zapału, niż umiejętności.

    No, a teraz czekało nas poważne wyzwanie. Zerknąłem na gruby stos zadrukowanych gęsto kartek z zielonymi i różowymi zakreśleniami. Umowa stulecia. Jeśli nie damy się dmuchnąć Francuzom. Jak to mówią prawnicy - mógł to być klasyczny kontrakt seksualny. Wystarczył jakiś niewinnie wyglądający paragraf, żebyśmy dali dupy kontrahentowi. Sam przygotowałem cztery kukułcze jaja w zapisach umowy. Na szczęście prawnicy z kancelarii Leśniak, Gorczuk i Partnerzy pracowali na najwyższych obrotach, świątek, piątek i niedzielę. Byliśmy na ostatniej prostej. Został ostatni szlif. Zerknąłem na kalendarz. Jutro niedziela palmowa. Jeśli dobrze pójdzie, na zajączka sprawię sobie piękny prezent.
    Na interkomie zapaliła się niebieska dioda. Musnąłem klawisz.
    - Panie prezesie, jest już pani mecenas - usłyszałem ciepły głos Bożenki.
    Uniosłem zaskoczony brwi. Temat koordynował Staszek Gorczuk, a w ważnych sprawach nie zwykł oddawać pałeczki w niczyje ręce. Czyżby olał temat?
    - Niech wejdzie - warknąłem.
    W drzwiach pojawiła się wysoka blondynka. Zofia Kuczebowa wyglądała równie, a może jeszcze bardziej kusząco, niż podczas grudniowego “christmas party”.

    Patrzyłem kątem oka na pochyloną nad projektem umowy prawniczkę. Staliśmy pochyleni nad wielkim blatem solidnego, dębowego stołu konferencyjnego. Mecenas Kuczeba tłumaczyła mi, jakie uwagi musimy nanieść, żeby nie zostać wydymanymi. Wskazywała ołówkiem trzymanym w smukłej dłoni kolejne dopiski i skreślenia. Jednak zawiłości prawniczo-biznesowe mniej mnie angażowały w tej chwili, niż wspomnienia z opłatka firmowego. No i podziwianie urody mojej “wigilijnej” kochanki.

    Włosy Zosieńka miała równie błyszczące. Tym nie miałaby ich jednak jak upiąć w kok. Fryzurę miała świeżo podciętą na pazia. Zamiast granatowej sukni wieczorowej jej ponętne kształty opinała szara, elastyczna tkanina grzecznej sukni casualowej, sięgającej nieco przed kolano. Na nią Zofia narzuciła jasnoszary, niemal biały żakiet. Jednak pewnie trudno byłoby go dopiąć na wystającym brzuszku. No tak, pewnie idzie szósty miesiąc. Przynajmniej jeśli to ja byłem autorem owego brzuszka. Biodra i pupa jeszcze mocniej się zaokrągliły, biust powiększył się chyba ze dwa rozmiary.

    Już dwie sekundy po pojawieniu się w moim gabinecie Kuczebowa wywołała w moich spodniach znaczące stwardnienie. Wystarczyło, że podeszła i jak gdyby nigdy nic podała mi dłoń na powitanie. Nie puszczając mojej ręki spokojnym głosem wyjaśniała, że współwłaściciel kancelarii został w trybie pilnym wezwany na konsultacje do Ministerstwa Gospodarki. Trzymałem tę długą chwilę podczas powitania jej dłoń i moja pamięć pogalopowała. Natychmiast pojawiła się seria flashbacków z grudniowych doznań. Długie palce obejmujące kutasa u nasady i suwające się wzdłuż trzonu. Ręka w majtkach na zdjęciu wysłanym z Opery. Krawędź kobiecej dłoni ocierająca krople mojego nasienia z policzków, brody i włosów. Tak, byłem twardy w gatkach, jak PRLowskie wielkanocne cukrowe jajeczka.

    A Kuczebowa ani jednym gestem, ani jednym słowem nie nawiązała do pamiętnego spotkania. Zachowywała się jak zimna profesjonalistka. “Zapomniała”, że przeszliśmy “na Ty” w dość szczególnej sytuacji. “Panie prezesie to, panie prezesie tamto”. Neutralna intonacja, zero dwuznaczności. Mocno schłodziła atmosferę. Pewnie erekcja by ustąpiła po paru chwilach, tylko ten zapach… Czułem go za każdym razem, kiedy pochylaliśmy się razem do umowy. Klasyczna “piątka” Diora. Taki ciężki zapach do pracy? Kto jak kto, ale Zofia Kuczebowa miała styl, klasę i wyczucie sytuacji. Czyżby użyła z premedytacją tych samych perfumów, co podczas opłatka firmowego?

    Zofia nagle wyprostowała się. Zacisnęła usta. Położyła dłoń u dołu swoich pleców.
    - Coś się dzieje? Mogę jakoś pomóc? - zaniepokoiłem się.
    - Nie, lekarz mówi, że to normalne u wysokich kobiet. Zmiana środka ciężkości, kiedy rośnie brzuch, piersi i tyłek. Tak to jest z wielorybami - prawniczka uśmiechnęła się chyba po raz pierwszy od wejścia do gabinetu.
    - Och to urocze stworzenia. Uwielbiam walenie - zaryzykowałem sztubacki żart.
    - Domyślam się - Zofia zacisnęła zęby. - Przepraszam, ale muszę na chwilę usiąść. Dwie-trzy minuty i będę gotowa..
    Skinąłem zapraszająco dłonią w kierunku skórzanej sofy. Skrzywiła usta i pokręciła głową. No tak. Kiedy ostatnio na niej gościła czuła w swojej cipce mój język i palce, a ustach mojego kutasa. I jeszcze parę innych skojarzeń też ta sofa z pewnością wywoływała.
    Odsunąłem krzesło przy stole konferencyjnym. Blondynka usiadła ostrożnie, wspierając się o blat dłońmi.
    Podszedłem do barku. Nalałem wody źródlanej, dorzuciłem dwie kostki lodu, plasterek cytryny. Zamieszałem i wróciłem do mojej prawniczki.
    Skłoniła głowę w podziękowaniu i wzięła dwa małe łyczki. Potem jeszcze dwa.
    - Ciąża to jest dość szczególne uczucie. Czasami czuję, że mogłabym góry przenosić, a za moment nie mogę ustać na nogach. To deprymujące - Zofia mówiła cicho, jakby zwierzała się księdzu w konfesjonale.
    - Zwłaszcza kiedy ktoś lubi mieć takie poczucie kontroli nad sytuacją, jak Ty - bezwiednie przeszedłem na bezpośrednią stopę.
    - No, ostatnio w tym pomieszczeniu raczej niczego nie kontrolowałam - po raz pierwszy od wejścia Kuczebowa nawiązała do spotkania wigilijnego.
    - Przeciwnie, dość mocno trzymałaś mnie w garści - och, nie potrafię czasami powstrzymać się od lubieżnych żartów.
    - Przestań, przecież prawie mnie zgwałciłeś.
    - Prawie czyni różnicę. Wiesz, tak sobie analizowałem potem całą sytuację. Chyba to nasze spotkanie nie było przypadkowe.
    Kuczebowa popatrzyła na mnie z lekkim zaskoczeniem.
    - Tak się zastanawiałem. Mam dość niejasne przeświadczenie, że przyszłaś z mężem na spotkanie firmowe w ściśle określonym celu. I krok po kroczku, konsekwentnie do niego dążyłaś.
    Zofia milczała, ale mowa ciała wskazywała, że spięła się w sobie.
    - Co najważniejsze, ewidentnie swój cel osiągnęłaś - wskazałem dłonią zaokrąglony brzuch.
    Prawniczka wstała gwałtownie z krzesła. Stała o krok ode mnie. Jej oczy rzucały pioruny w moim kierunku.
    - Chyba mnie po prostu wykorzystałaś - roześmiałem się.
    Kuczebowa zamachnęła się prawą dłonią. Tym razem byłem przygotowany. Inaczej, niż w grudniu. Nie dałem sobie wymierzyć policzka. Udało mi się chwycić w nadgarstku kobiecą rękę. Przyciągnąłem kobietę do siebie. Szarpnęła dłoń, ale nie odepchnęła mnie. Drugą dłonią chwyciłem Zosieńkę z tyłu głowy i przysunąłem jej usta do swoich. Pocałowałem ją namiętnie. A właściwie mój pocałunek spotkał się z jej. Moje usta z jej ustami. Kiedy wsuwałem język, natrafiłem na jej atakujący język. Tak, to było właśnie to. Czekałem na ten pocałunek pięć miesięcy. I było warto.
    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
    Alexander Woollcott
  • selenograf
    Ocieracz
    • Mar 2010
    • 182

    #2
    Zosieńka odwróciła się w moich ramionach. Stała bliziutko napierając pupą na moje krocze. Zapach Dior poczułem intensywnie już w chwili pocałunku. Jednak teraz mnie wprost oszołomił. Miałem przed oczami gładką skórę kobiecego karku. Na bank musiała być skropiona pachnącą mgiełką na krótko przed wejściem do gabinetu. Pocałowałem nasadę jasnych włosów i oznaczałem pocałunkami linię kręgosłupa, aż do krawędzi sukienki. Kuczebowa przechyliła głowę w prawo, więc poszedłem za sugestią. Wysunąłem koniuszek języka i sunąłem w górę, na lewe ramię i bok szyi, a potem jeszcze wyżej. Zofia odchyliła głowę do tyłu. Idealnie odczytała moją intencję. Ująłem delikatnie zębami płatek ucha. Westchnęła głęboko. Zacząłem go ssać. Mruczała. Dałbym sobie jaja uciąć, że musiała zamknąć oczy.

    Objąłem kochankę i położyłem trzy środkowe palce każdej dłoni na jej obojczykach, tuż nad zaokrągloną linią na górze sukienki. Nie musiała mieć głębokiego dekoltu. I tak jestem pewien, że pięty elastyczną materią biust przyciągał oczy wszystkich samców. Masowałem opuszkami dołeczki nad obojczykami, nie przerywając ssania ucha. Kuczebowa nadal mruczała, ale zaczęła też zataczać biodrami lekkie kółeczka. Omal nie eksplodowałem czując pupę masującą krocze. Palcami wskazującymi obu dłoni sunąłem równolegle w dół sukienki. Powolutku, od obojczyków po wznoszących się stromiznach piersi. Nareszcie poczułem pod opuszkami twarde antenki. Obrysowałem je w tej odległości, gdzie domyślałem się powiększonych ciążą obwódek aureoli. A potem bez ostrzeżenia każdy z sutków chwyciłem między palce. Kuczebowa oderwała się ode mnie i opadła w przód. Na szczęście miała o co się wesprzeć. Położyła dłonie na dębowym blacie. Była wypięta w moim kierunku. Czarne pantofelki na wysokich obcasach podkreślały linie nóg opiętych grafitową lycrą. Kobieta miała łono kilka centymetrów ponad moje podbrzusze. Nic nie szkodzi. Jeszcze nie pora.

    Chwyciłem krawędź kiecy i podciągnąłem w górę. Elastyczny materiał bez problemu rolował się na udach. Jeszcze wyżej, na biodra. Odsłoniłem koronkowe manszety. Pończochy. Pięknie. Jeszcze wyżej. Chciałem zobaczyć bieliznę. Spodziewałem się czarnych, jedwabnych fig - jak podczas grudniowych zabaw. A tutaj niespodzianka. Pod krawędzią szarej tkaniny ukazał się dół pięknie ukształtowanej pupy i niczym nie osłoniętej szparki. Zatem pani Zosieńka przyszła na spotkanie służbowe bez majtasków? No proszę. A to gorąca kobyłka. Cipka zdążyła już nabrać formy charakterystycznej dla kobiety w ciąży. Wargi wydawały się zapraszać swoim kształtem i wielkością. Były lekko rozchylone i widziałem połyskujące w różowości lepkie soki. Zaiste grubiaństwem byłoby odmówić tak elegancko sformułowanemu telegramowi. Wymierzyłem prawą dłoń i wsunąłem gwałtownie kciuk do samego końca. Tak, aby móc od dołu ucapić kuciapkę pozostałymi palcami. Kobieta wygięła do tyłu głowę i zadrżała. Mościłem się kciukiem w gorącej szparce, a resztą dłoni badałem teren tuż powyżej. Nie poczułem futerka. Zosieńka gładko wygoliła sobie łono i to dość niedawno, bo było zupełnie gładziutkie. Namacałem guziczek. Och, jaki wyprężony. Skoordynowałem poruszenia kciuka-penetratora i opuszków-masowaczków. Tak pacynko. Twój lalkarz świetnie wie, jak poruszać dłonią, abyś powędrowała w najprzyjemniejsze miejsca. Nie przerywając pieszczot, drugą dłonią pociągnąłem kiecę jeszcze wyżej, aż na talię. Teraz widziałem zad Kuczebowej w całej, przecudnej okazałości. Lekko rozchylone w tej pozycji pośladki odsłaniały znajomą, ciemnoróżową gwiazdkę dupki. Nie mogłem się opanować. Pochyliłem się i dotknąłem jej czubkiem wysuniętego języka, jednocześnie mocno, do końca zagłębiając kciuk w piździe.
    - Oughhhhhh!!! - Zofia jęknęła na cały głos.
    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
    Alexander Woollcott

    Skomentuj

    • selenograf
      Ocieracz
      • Mar 2010
      • 182

      #3
      Oderwałem się od mojej kochanki. Chwyciłem za krawędź sukienki w talii. Zofia znowu podążyła za moimi intencjami. Oderwała dłonie od stołu i uniosła w górę. W dwie sekundy zdjąłem przez głowę jej sukienkę. Blondynka odwróciła się do mnie, opierając pupą o krawędź stołu. Zrobiłem dwa kroki wstecz, żeby móc objąć jej sylwetkę jednym spojrzeniem. Patrzyła bezwstydnie błękitnym spojrzeniem, ubrana jedynie w czarne pantofelki, grafitowe pończochy z szerokimi manszetami i miękki stanik z szarej siateczki na koronkowych ramiączkach. Krótsza niż wcześniej fryzura podkreślała jej łabędzią szyję, odsłaniając regularny zarys podbródka. Powiększone ciążą, ciężkie piersi zdawały się rozpychać półprzezroczyste miseczki, pod których siateczką pyszniły się zaiste cesarskie sutki. Pod piersiami Kuczebowa położyła obie dłonie na mocno już wystającym brzuszku. Pewnie ten gest byłby niewinny w innej sytuacji. Jednak brak majtek i wyrafinowane pończochy sprawiały, że wydawała się dzięki temu jeszcze bardziej lubieżna i perwersyjna. Zofia świetnie zdawała sobie z tego sprawę. Stanęła na szerzej rozstawionych stopach, żebym nie przegapił wygolonego łona i nabrzmiałej szparki.
      - Zastanawiałam się, czy mnie pamiętasz - uśmiechnęła się przyjaźnie.
      - Myślisz, że mógłbym zapomnieć? - zaśmiałem się cicho. - To Ty mnie spuściłaś na drzewo. Zablokowałaś numer.
      - Jakoś nie dobijałeś się zbyt gorliwie.
      - Ale podpisałem umowę z Twoją kancelarią. I awansowałem Jasia.
      - Fajka pokoju? - Kuczebowa zmrużyła oczy.
      - Raczej przygotowanie artyleryjskie. Wiedziałem, że nasze szlaki kiedyś się przetną.
      - Miałam inne zajęcia - kobieta znacząco pomasowała swój brzuch.
      - Mąż wie, że będzie miał bękarta? - celowo użyłem prowokacji, mając nadzieję na kolejne poskromienie złośnicy. Trafiłem kulą w płot.
      - To jego dziecko. Tak było od samego początku, tak jest i tak będzie - prawniczka skomentowała spokojnie, ale stanowczo. Identycznym tonem głosu, jakim wyjaśniała poprawki w projekcie umowy z Unibraxton.
      - To co tutaj robisz?
      - Och, wiesz jakie kobiety w ciąży są kapryśne. Raz chcą ogórka z miodem…
      - A raz ogórka ze śmietaną? - przerwałem ze śmiechem.
      - Raczej mam na myśli inny specyfik… - blondynka przygryzła dolną wargę. Jej twarz przypominała teraz buzię grzecznej dziewczynki, która ukradkiem wykrada słoik konfitur ze spiżarni.
      No tak. Łzy Smoka. Pewnie zużyła już cały zapas podczas samotnych zabaw pod prysznicem. Kto wie? Może nawet zużyła chińską magię z Jasiem i to smocze łzy doprowadziły do upragnionego macierzyństwa?
      Moja erekcja się zmniejszała. Byłem lekko poirytowany. Wszystko wskazywało na to, że zostałem potraktowany dość obcesowo, jak dostawca niezwykle skutecznego afrodyzjaku. Postanowiłem załatwić to od razu. Kilka kroków, czytnik linii papilarnych w szufladzie biurka i po chwili miałem w dłoni okrągłe pudełko z czarnej i czerwonej laki z wyrzeźbionym na pokrywce zwiniętym w kółko gadem.
      - Łap i zabieramy się do roboty - rzuciłem Kuczebowej upragniony specyfik. Byłem pewien, że schowa go, ubierze się i wróci do prawniczych sztuczek. Albo po prostu wyjdzie. I znowu moje przypuszczenia były błędne.
      Kuczebowa złapała puzderko, ale nadal stała półnaga przy stole konferencyjnym. Otworzyła je i nabrała palcami solidną porcję perłowej masy. Patrząc mi prosto w oczy sięgnęła dłonią do łona. Rozprowadzała Łzy Smoka wzdłuż warg. Znowu wróciła twardość w moich spodniach. Wpychała maść w szparkę. Wmasowywała w łechtaczkę. Sięgnęła nawet jeszcze niżej. Jak się domyślałem specyfik trafił także między pośladki i w głąb anusa. Kobieta zaczęła gwałtownie oddychać. Zapewne poczuła już imbirowy dotyk w najwrażliwszych miejscach. Nie poprzestała na tym. Kolejna porcja łez smoka znalazła się na jej palcach, Tym razem większa. Rozsmarowała ją na wnętrzach obu dłoni, jakby przygotowywała się do aplikacji jakiegoś serum na zmarszczki. Zofia sięgnęła w miejsce, które zdecydowanie nie miało ani jednej skazy - pod miseczki stanika. Masowała swoje cycki pełnymi dłońmi, wykorzystując smocze łzy. Wydawało się, że wprost obrzmiewają jeszcze bardziej, a brodawki chcą przebić siateczkę. Czułem, że jądra zaczynają mi wrzeć. Zofia zsunęła ramiączka biustonosza i odsłoniła swoje drażnięta. Tak jej było łatwiej masować. Przysiadła głębiej na blacie. Zsunęła pantofle, jeden o drugi. Obróciła się na pupie, unosząc stopy i kładąc je na stole. Teraz leżała z rozchylonymi udami w kierunku biurka. Nie widziałem jej twarzy. Tylko obleczone w grafitową lycrę nogi, połyskującą między nimi różową szparkę i kształtny pagórek ciążowego brzucha. Sekundę potem zobaczyłem dłoń Kuczebowej sięgająca do szparki. Zaczęła się rytmicznie masturbować bez żenady, jęcząc cicho.
      “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
      Alexander Woollcott

      Skomentuj

      • selenograf
        Ocieracz
        • Mar 2010
        • 182

        #4
        Tego już było mi za wiele. Zdjąłem marynarkę, ściągnąłem krawat. Rzuciłem je na oparcie fotela przy biurku. Rozpiąłem dwa górne guziki koszuli. Podszedłem od dłuższej krawędzi stołu konferencyjnego. Teraz widziałem leżącą, brandzlującą się Kuczebową od boku, w widoku horyzontalnym. Lekko poruszała się w rytm ruchów swojej ręki. Czubki jej kołyszących się piersi wskazywały sufit, a brodawki zdawały się rysować w powietrzu znak nieskończoności. Podszedłem jeszcze bliżej. Odwróciła głowę w moją stronę, Miała szertoko otwarte czy. Przez rozchylone usta jęczała raz za razem. Na szczęście nie położyła się zbyt daleko od krawędzi. Mogłem bez problemu sięgnąć ustami do lewej piersi. Zacząłem ssać brodawkę. Sutek zdawał się prężyć i pulsować. Podobnie zresztą jak kutas w moich spodniach. Ująłem pierś obiema dłońmi. Zebrałem ją i uniosłem. Ugniatałem lekko. Masowałem. Kuczebowa położyła dłoń na mojej głowie. Dociskała ją i puszczała w rytm swoich pragnień. Poczułem, jakby ktoś polał mi podbrzusze pikantnym sosem. No tak. Ssąc sutek pokryty Łzami Smoka, sam także posmakowałem chińskiej magii erotycznej.

        Nagle na języku poczułem mokrą słodkość. Nie pomyślałem, to już ta pora. Piersi powiększały się przecież nie przez przypadek. Fabryka mleka zaczęła produkcję. Chciałem oderwać usta, ale Kuczebowa przytrzymała mi głowę przy piersi. Zacząłem zatem ssać, i smotkać, i przygryzać sutek, smakując sączącego się nektaru. To chyba Zosieńkę podnieciło jeszcze bardziej, bo poruszenia jej ciała stały się nieco mocniejsze i gwałtowniejsze. No nie… Tak tego nie skończymy.

        Mimo wyrażonych gestem protestów uniosłem się. Ująłem kobietę za ramiona i sprawnie obróciłem jej ciało na blacie, niczym wskazówkę wielkiego zegara. Teraz jej głowa wystawała lekko za krawędź stołu konferencyjnego. Kuczebowa nie czuła się raczej w tej pozycji zbyt pewnie* Rozpiąłem pasek i rozporek. Spodnie opadły w dół do kostek. Jeden gest dłoni i w ślad za nimi zsunąłem bokserki. Stałem z wyprężonym kutasem tuż przy twarzy kochanki. Lekko wychylony w lewą stronę obnażył nieco purpurowej główki spod skórki napletka.
        - Ciągnij… - powiedziałem cicho.
        Kuczebowa przechyliła nieco głowę w moją stronę Sięgnęła do nasady trzonu. Rozchyliła usta i pociągnęła mnie za kutasa ku sobie. Naciągnęła skórkę trzonu, odsłaniając całą główkę. Poczułem, jak przesuwa po niej językiem, a potem zasysa i zaczyna obrabiać mi gałę z pasją. Kątem oka zobaczyłem, że drugą dłoń położyła między nogami i powróciła do autoerotycznych pieszczot.
        “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
        Alexander Woollcott

        Skomentuj

        • selenograf
          Ocieracz
          • Mar 2010
          • 182

          #5
          “Och, pani Zosieńko… Chyba od grudnia ćwiczyła pani oralne sztuczki z mężem. Albo z kimś innym” - pomyślałem. Wtedy Kuczebowa jako prawie-dziewica oralna zaimponowała mi pasją i naturalnym talentem. Jednak jej wyjątkowa umiejętność podczas seksu francuskiego wydawała się mieć w sobie coś z niepewności. Tak, jakby nie do końca była pewna, że obserwacje zaczerpnięte prawdopodobnie z filmów erotycznych rzeczywiście dają dobre efekty. A teraz jej uchwyt był pewniejszy, liźnięcia i ssanie bardziej zdecydowane, penetracja bardziej głęboka. No i przyswoiła grudniową lekcję – seks oralny ma być przyjemny dla obojga. Od razu zaczęła robić sobie dobrze, kiedy tylko zagościłem w jej ustach.

          Postanowiłem jeszcze jej pomóc w doznawaniu przyjemności. Dłońmi pomogłem jej odchylić bardziej głowę poza krawędź. Dzięki temu mogłem przesunąć się tak, aby wsuwać się nie z boku, ale centralnie. Zyskałem przestrzeń do uchwycenia kołyszących się piersi. Zosia skorzystała z możliwości i zaczęła przyjmować mnie w usta głębiej. Wolną dłonią masowała od dołu moje jądra i nasadę kutasa. Ja pieczołowicie masowałem mleczne piersi. Delikatnym, ale zdecydowanym uchwytem. Raz za razem. Raz za razem. Na czubek każdej brodawki wypłynęła matowa kropelka. Piersi pod moimi dłońmi kołysały się. Ciężkie, gorące, obrzmiałe. Sięgnąłem prawa dłonią jeszcze dalej. Położyłem ją na brzuchu kochanki. Nie wiedziałem, czy to ja zbrzuchaciłem Zosieńkę, czy jej mąż. I prawdę mówiąc, niewiele mnie to obchodziło. Miałem w głowie grudniowe spotkanie, kiedy lałem w nią spermę. Siałem ziarno w jej płodne łono. A ona przyjmowała z rozkoszą w swoją ciasną ****ę nasienie zupełnie obcego faceta. Co ważniejsze, teraz wróciła w samym środku ciąży, aby nadstawić mi się jeszcze raz. Jak lubieżna, amoralna samica, która chce sobie dogodzić niezależnie od etyki, zasad, moralności i błogosławionego stanu. Och, jak mnie to podniecało. Czułem, że gorąca sperma buzuje, że zaraz trysnę. Wchodziłem już na całego w usta Zosieńki, a ona - stateczna przyszła matka, na co dzień wierna żona, głęboko praktykująca i wierząca katoliczka - robiła mi klasyczne głębokie gardło, przyjmując mnie w usta aż po nasadę i mosznę.

          Wyskoczyłem z ust Zosieńki, ale nadal miała mnie w garści. Coraz mocniej pracowała drogą dłonią między swoimi nogami. Mój pręt wyprężył się w jej palcach i trysnął pierwszą strugą. Doleciała aż na wystający brzuch pięciomiesięcznej ciąży. Zofia zacisnęła palce. Uniosła pupę nad blatem, opierając się na stopach i górnej części pleców. Ewidentnie sama też dochodziła. Druga strużka spermy była słabsza i trafiła pomiędzy kołyszące się piersi. Kuczebowa nadal doiła mnie, jak doświadczona chłopka pobierająca nasienie od buhaja. Teraz już brandzlowała się bez opamiętania. Raz-raz-raz-raz. Piersi kołysały się coraz szybciej, przyozdobione lepkim prezentem. Trzecie tryśnięcie miało najmniejsze ciśnienie, ale okazało się nad wyraz obfite. No tak - w końcu Łzy Smoka dalej działały. Perłowe krople wylądowały na szyi, ustach i policzku. Zofia ponownie chwyciła końcówkę mojego kutasa ustami, doiła ściskając, suwają. I ssała, ssała, ssała. Jakby chciała ze mnie wyciągnąć całe nasienie, jakie jeszcze tam zostało. A ja - pod wpływem chińskiego medykamentu - nie flaczałem. Odchyliłem głowę do tyłu i oddawałem się odczuwaniu każdej sekundy doznania na moim penisie.
          - Arghuraaaaahhhhhhh… - Zofia wypchnęła mnie dłonią ze swoich ust, uniosła się jeszcze wyżej nad stołem wyprężyła się w ostatnim spazmie i opadła bezwładnie blat. A ja? Nie wiem jak to możliwe, ale trysnąłem po raz czwarty. Gęsta, biała kropla wylądowała na rozchylonych ustach kochanki. A Kuczebowa z odprężeniem malującym się na jej twarzy zebrała moją spermę z ust na palce i oblizała patrząc mi w oczy. A potem sięgnęła po inne perłowe krople. Na policzki, szyję, między piersi, na porcję spływająca z brzucha.
          - Proteiny są wskazane w moim stanie. A Ty mi strasznie zasmakowałeś jeszcze w grudniu - powiedziała cicho z wyrazem twarzy małej złodziejki konfitur.
          “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
          Alexander Woollcott

          Skomentuj

          • daj_mi
            Emerytowany PornoGraf
            • Feb 2009
            • 4452

            #6
            Och, tęskniłam za Tobą. I jeszcze kontynuacja Opłatka, do którego wracałam kilka razy wybornie, będę się tu dobrze bawić :>
            Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

            Regulamin forum

            Skomentuj

            • selenograf
              Ocieracz
              • Mar 2010
              • 182

              #7
              Siedziałem zupełnie nagi na fotelu przy swoim biurku popijając “złotego jasia” ze szklaneczki z grubo rżniętego kryształu. Patrzyłem na ciężarną kobietę leżącą bokiem na blacie mojego stołu konferencyjnego. Kuczebowa miała zamknięte oczy. Głowę podparła prawą ręką, jakby pozowała do klasycystycznej rzeźby przedstawiającej radość przyszłego macierzyństwa. Odpoczywała, a może i ucięła sobie lekką drzemkę. Moja kochanka nie była do końca obnażona, ale wyglądała bardziej perwersyjnie, niż gdyby pozbyła się całego odzienia. Grafitowe pończochy z koronkowymi manszetami w zestawieniu z krągłym brzuchem i mlecznymi piersiami zdawały się podkreślać niestosowność sytuacji. Gdyby ktoś miał wątpliwości, rozwiałby je szybko. Nie dało się nie zauważyć pereł mojej spermy zasychających na skórze Zosieńki.
              Wodziłem wzorkiem po krągłościach pohańbionej mężatki. Czułem, że moje jądra znowu zaczynają pulsować, a penis twardnieje z sekundy na sekundę. Ach, ta erotyczna magia z Krainy Środka. Obróciłem się w fotelu. Zofia uniosła powieki. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Patrzyła prowokująco. Nie zmieniając pozycji sięgnęła lewą ręką do prawej piersi, leżącej częściowo na blacie. Wsunęła palce między skórę, a drewno. Uniosła lekko krągły cycek. A zresztą - jaki tam cycek. Prawdziwy cyc, wypełniony mlekiem, z dużymi aureolami i wyprężoną niczym maleńki kciuk brodawką. Bawiła się nim od niechcenia. Uciskała lekko, unosiła ponad blat i pozwalała opadać. Pod wpływem pieszczot krągłości wyglądały ja jeszcze bardziej bujne i kuszące. Mimowolnie podczas tych zabiegów ocierała się przedramieniem o lewą pierś, która także zdawała się obrzmiewać zachęcająco.
              Wstałem za biurka i podszedłem ku Zofii. Bez słowa ująłem brzemienne ciało pod kolanami, drugą rękę przełożyłem pod pachą i objąłem za plecami. Uniosłem z pewnym wysiłkiem i zaniosłem na sofę. Położyłem na siedzisku.
              - Tu nam będzie wygodniej - mruknąłem
              Kuczebowa przyjęła identyczną pozycję, co na stole i wróciła do pieszczot swoich piersi. Jednak chwilę później obróciła się na plecy i teraz każdym z cycków zaopiekowała się osobną dłonią. Pewnie tak było wygodniej i dla komfortu brzucha i dla intensywności masażu biustu. Nogi lekko rozstawiła na skórze siedziska. Na szczęście sofa miała słuszne rozmiary i znalazło się dość miejsca, żebym usiadł tuż u stóp. Obróciłem głowę i zapuściłem wzrokiem żurawia między rozchylone uda. Powiększone wargi były rozchylone i całe lepkie. Wyglądały jak apetyczna ostryga z perłą łechtaczki pod gładziutkim wzgórkiem łonowym. Cóż, uwielbiam owoce morza. Przełknąłem ślinę. Mój kutas sterczał w górę między połami koszuli. Pupa poruszała się lekko w rytm pieszczot biustu. Nie mogłem się opanować. Wysunąłem złożone palce wskazujący i środkowy prawej ręki. Skierowałem opuszki palców ku szparce. Bezceremonialnie wsunąłem je w ostrygę do samego końca, jakbym wbijał się znienacka kutasem. Zofia uniosła pupę w górę pod wpływem niespodziewanej penetracji.
              - O matko bosssska - usłyszałem za krągłością brzemiennego brzucha.
              Wyjąłem palce. Były całe w kobiecym kisielu. Oblizałem je. Tak, nie ma cudowniejszego smaku od kobiecego pożądania
              “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
              Alexander Woollcott

              Skomentuj

              Working...