Ciąg dalszy tego wątku:
Dwa dni później minąłem ich znowu na schodach.
No jakże by inaczej - ona z tyłu.
"Dzień dobry, dzień dobry" - tym razem zaszczyciła mnie spojrzeniem, krótko potrząsnęła karcąco głową wprawiając w ruch nisko upiętego kucyka i zmarszczyła brwi jakby udzielając mi nagany. Ha - jednak słyszała! Humor mi się poprawił.
Zrządzeniem losu mijaliśmy się na schodach prawie codziennie, oni ciągle razem. To musi byś przerąbane razem mieszkać i razem pracować. Praktycznie 24 godziny razem, nie jest to zbyt zdrowe, nawet najbardziej do siebie dopasowane pary muszą od siebie odsapnąć.
Pewnego dnia wchodząc na górę usłyszałem stuk stuk i oczywiście po dźwięku poznałem, że to Iwona. Nie słyszałem innych kroków więc szła sama! W końcu. Celowo poczekałem na półpiętrze w razie jednak czego udając, że szukam czegoś w telefonie.
Wychynęła zza zakrętu. Oszałamiająca jeszcze bardziej niż zwykle. Pozwólcie, że opiszę po kolei.
Zacznijmy od stóp odzianych w błękitne wysokie szpilki. Z tej perspektywy wyraźnie widać było czerwone podeszwy, prawie bez śladu zużycia. Zatrzymała się na drugim od góry schodku na mój widok. Oparłem się o ścianę, założyłem ręce jakby w oczekiwaniu co dalej i napawałem oczy jej widokiem.
Zaraz za szpilkami szły obcisłe czarne spodnie, coś jak legginsy, ale w wydaniu glamour. Opinały jej zgrabne wysportowane nogi, ciągnąc się w nieskończoność, przecięte na biodrach złotem zamków błyskawicznych. Kieszenie? w takich spodniach? Chyba na paragon z parkingu, bo nic więcej nie wlezie. Nie znam się na kobiecej modzie, więc pewnie te zamki to tylko ozdoba i żadnych kieszeni tam nie ma. Spodnie pięknie opinały biodra, w jej figurze podoba mi się mały odstęp między udami. Większość kobiet jak złączy nogi to nie ma między nimi żadnego odstępu. Iwona jak złączy to ma pomiędzy nimi pod cipką rozkoszny odstęp, aż chce się wsunąć rękę. Niemniej spodnie skończyły się w talii, dokładnie na tej samej wysokości na jakiej zaczynał się sweterek, dokładnie w tym samym kolorze co szpilki. Jakbyśmy stali na tym samym poziomie to nie widziałbym jej brzucha pod odstającym materiałem, ale nie staliśmy. Sweterek elegancki, rękawy kończące się tuż nad łokciami odsłaniały smukłe przedramiona. W jednym ręku trzymała małą zgrabną torebkę, wizualnie zdolną pomieścić może portmonetkę i telefon, ale jak znam kobiety to upchnęła tam milion starych paragonów, worek kosmetyków, klucze od wszystkich zamków świata i lewarek do auta. Sweterek u góry miał wielkie wycięcie, odsłaniające zgrabne ramiona przechodzące w długą piękną szyję podkreśloną wielkimi kołami kolczyków. Przemknęło mi przez głowę, że poza kolczykami nigdy nie zauważyłem u niej jakiejkolwiek innej biżuterii, zegarka, pierścionków czy bransoletki. Prawie brak makijażu, zauważyłem. I włosy upięte w spory kok, tylko jeden kosmyk niesfornie opadał jej na skroń. Zastanowiłem się czy ma pod sweterkiem stanik. Ogólnie - szyk i klasa.
Staliśmy tak kilka sekund, po czym zeszła do mnie wolnym krokiem, jakby wiedząc, że strasznie mnie jej widok podnieca. Bez ostrzeżenia położyła mi rękę na ramieniu i pocałowała. Delikatnie, bez drapieżności, pachniała miętą.
- Stęskniłam się.
- To dlaczego się nie odzywasz? Nawet na mnie nie patrzysz jak się mijamy.
- Radek coś podejrzewa, sprawdza mnie.
- Uuuu, niedobrze.
- No niedobrze. Ale chyba sobie poradzę. Lecę, mam umówione spa.
- Daj znać co i jak, będę czekał - nie dałem po sobie poznać, że też za nią tęsknię.
Pocałowała mnie ponownie, znów miękko i czule, kładąc mi otwartą ciepłą dłoń na policzku. Zupełnie inna reakcja jak wówczas gdy wpakowała mi rękę w majtki w garażu. Poczułem sławetne motylki, ooo, niedobrze.
Oblizała wargi i poszła na dół. Dopóki nie zniknęła za zakrętem patrzyłem za nią, legginsy musiały być jakieś specjalne, bo tyłeczek miała pięknie podkreślony.
Idąc do góry pozazdrościłem osobie, która będzie ją w spa masować.
Tygodnie zacząłem odliczać wg schematu "Beata ma pierwszą zmianę i nie ma tematu. Beata ma drugą zmianę i mam nadzieję na spotkanie z Iwoną". Niestety, moja cierpliwość została wystawiona na okrutną próbę i spotkaliśmy się dopiero po miesiącu.
Znów znalazłem kartkę w skrzynce. "W czwartek albo piątek u mnie. 16-ta.". Krótko i na temat. No ale zaraz, jest dopiero poniedziałek, tyle czekać? Szczęście mi jednak sprzyjało, bo Beata w tym tygodniu druga zmiana, yeah! No i oczywiście optowałem za czwartkiem, bo dzięki temu założyłem sobie, że piątek to też opcja. Co prawda, żeby zdążyć na szesnastą będę musiał się uwinąć, ale nie będę marudził przecież.
Czwartek minął mi pod znakiem ekscytacji, już rano obudziłem się i za zamkniętymi oczami stanęła mi wizja nagiej Iwony. Pod kołdrą też coś stanęło. Sięgnąłem na dół, satysfakcjonująca twardość wpadła mi w rękę. Poruszyłem nim lekko ale od razu przestałem bo Beata się zaczęła kręcić. Przez półsen odwróciła się do mnie i przytuliła. Ciepło jej nagiego gładkiego ciała sprawiało przyjemność. Jej ręka trąciła stojącego członka, co nie umknęło uwadze zaspanej kobiety.
- Mmmmm - mruknęła i objęła dłonią członka - a co to?
Nie otworzyła oczu i zgadywałem, że jak już się całkiem obudzi to nie będzie pamiętać tego co się dzieje.
- Nic takiego, śpij - szepnąłem.
Na szczęście w zasadzie staje mi codziennie po przebudzeniu się, taki męski mechanizm, więc nie musiałem się tłumaczyć. Stoi jak zwykle, nie ma tematu. Beata chwilę delikatnie, w półśnie uciskała członka, po czym jej dotyk zelżał a oddech stał się miarowy i wydłużony. Usnęła.
Spojrzałem na zegarek, czas do roboty. Delikatnie wyswobodziłem się z jej objęcia, z ciągle sterczącym drągiem poszedłem pod prysznic, aż prosiło się aby zrobić sobie dobrze, bo nie chciał opaść, ale powstrzymałem się, magazynując podniecenie na popołudnie. Zjadłem lekkie śniadanie i wyszedłem do pracy. Dzień dłużył się niemiłosiernie.
Wracałem do domu walcząc z prawą stopą, aby za bardzo nie wciskała pedału gazu. "masz czas, nie jaraj się tak" myślałem.
W domu szybki prysznic, kosmetyka, ciuchy. Wybrałem koszulę, która się jej podobała. I nie włożyłem bokserek, zbędna garderoba tym razem. Spojrzenie w lustro, wszystko gra, mogę iść.
Zapukałem dokładnie o 16:00, usłyszałem dalekie "otwarte!" i wszedłem. Wybiegła mi na spotkanie z łazienki zupełnie niepodobna do siebie, krótkie luźne szorty, koszulka na ramiączkach przez którą przebijały sterczące lekko sutki i upięte mocno wysoko włosy. Podbiegła i znienacka wskoczyła na mnie oplatając moją szyję ramionami a biodra nogami. Była leciutka, lżejsza niż się spodziewałem, albo to adrenalina mnie wzmocniła. Trzymałem ją za tyłeczek tylko dla własnej przyjemności, podtrzymania nie potrzebowała, wisiała na mnie siłą własnych mięśni. Wpiła się w moje usta, język powędrował w głąb mnie, zrewanżowałem się równie głęboką penetracją jej ust, smakujących tym razem ananasem. Hmmm, opiłem się ananasowego soku dzień wcześniej, celowo, podobno to wpływa na smak spermy.
Nasze języki szalały w obłędnym tańcu przez mógłbym przysiąc co najmniej minutę. Smakowała i pachniała wybornie, słodki zapach dobrych perfum kłócił się z jej casualowym wyglądem. Nie poczułem smaku szminki, jak później pozwoliła mi się oderwać od jej ust stwierdziłem, że nie ma w ogóle makijażu. Fajnie, dawało jej to dziewczęcy urok. W służbowym wdzianku i makijażu - dama, w takim wydaniu jak obecnie - dziewczyna.
- Powinnaś się tak malować na co dzień.
- Przecież nie mam makijażu, zmyłam właśnie. Tylko paznokcie zostawiłam - i tu zawachlowała mi przed oczami wyprostowanymi palcami optycznie wydłużonymi pazurkami pokrytymi bordowym lakierem.
- No i o to chodzi. Jesteś ładna bez tapety.
- Ale pewniej się czuję umalowana. No i lepiej robię ci laskę - poczułem nagły wzrost ciśnienia w spodniach.
- Tak też możesz - cmoknąłem ją w nos.
Iwona poczuła chyba co dzieje się w moich spodniach. Zaczęła poruszać biodrami, ocierając się o mnie mrucząc przy tym i patrząc mi prosto w oczy. Jakoś dopiero teraz zauważyłem, że trudno mi określić kolor jej oczu. Nieważne, krew zaczęła mi szybciej krążyć a coraz większa jej część trafiała do mojego krocza. Nie dało się inaczej, sięgnąłem do spodni, wcisnąłem rękę między nas i poprawiłem kutasa, żeby stał w pionie, zamiast upychać się w nogawkę. Iwona zaskoczyła ze mnie.
- Hola hola, co tam się dzieje - zaśmiała się i poszła w głąb mieszkania.
- Głodny?
- W sumie nie, ale jakąś kanapkę może bym zjadł. I koniecznie kawa.
- OK, włącz jakąś muzę, a ja coś ci zrobię, coś mocniejszego?
- O tej godzinie? Kobieto, daj żyć.
Włączyłem jakąś stację muzyczną w TV. Ogarnęła się błyskawicznie, przyniosła kanapkę, kawę i wodę dla siebie.
Wskoczyła na sofę na której się rozgościłem i przytuliła, jej zapach znów mnie otoczył.
- A Radosław? - nie lubiłem mówić o nim "Radek", wolałem bardziej oficjalnie.
- Wyjechał, ogólnie to dłuższa historia. Ja za to znam już harmonogram twojej laski, wiem kiedy ma drugą zmianę.
- Więc wiesz, że mam czas powiedzmy do dziewiątej dla bezpieczeństwa, więc opowiadaj.
- Pojechał na trzy dni służbowo, nasz klient potrzebuje dużej konsultacji prawnej przy zawieraniu kontraktu z ruskami.
- A ty nie jesteś mu potrzebna?
- Praktycznie nigdy mnie nie zabiera, zresztą mówiłam ci już, on chyba nie tylko biznesy tam załatwia.
- Podejrzewasz się o rogi?
- Jestem prawie pewna, ale mam to gdzieś. Kiedyś się przejmowałam, teraz już nie, zwłaszcza odkąd mam ciebie.
Objęła mnie ramieniem i zaczęła wodzić palcem po mojej klatce piersiowej.
- Skoro już poruszyłaś ten temat, chciałbym abyśmy sobie coś wyjaśnili.
- Co takiego - spojrzała na mnie robiąc cielęce oczy.
- Układ między nami. Nie wiem jak ty, ale ja od partnerki odchodzić nie zamierzam - rzuciłem brutalnie starając się jednak aby nie brzmiało to chamsko.
- I dobrze, ja póki co też nie planuję rozstania. Mówiłam ci, to układ biznesowy. Kocham cię na swój sposób, ale nie będę kłamać. Finansowo dobrze mi tak jak jest. A i życiowo podoba mi się tak jak jest. On mi daje dobrą pracę i status, ty mnie ruchasz jak nikt inny dotąd.
Zrobiło mi się ciepło, lata praktyki widać nie poszły na marne. Ręka Iwony zjechała na moje krocze.
- Co znaczy "nikt inny"?
- Nie to miałam na myśli, nie miałam za wielu kochanków. Nie powiem ilu, ale nie mam wprawy.
- Nie narzekam na twoją technikę w seksie bynajmniej, więc skoro nie miałaś wielu partnerów muszę orzec z pełną odpowiedzialnością, że masz kobieto talent - powiedziałem uroczystym tonem.
Ręka Iwony zaczęła poruszać się ugniatając mi lekko krocze.
- Dużo oglądam i czytam - uśmiechnęła się lekko się różowiąc.
- Oglądasz? - zaciekawiła mnie.
- No zdarza się, chcę się trochę wkręcić to sobie obejrzę to i owo.
Jej dłoń ciągle masowała mi twardego już kutasa przez spodnie, robiła to dość machinalnie, ale z wyczuciem.
- To musimy coś kiedyś razem obejrzeć - nie powiedziałem jej jednak, że rzadko który pornos mnie kręci, sztuczne jęki i tym podobne historie mnie odrzucają. Ale są takie, na które miło się patrzy. - Albo nakręcić własny - zaryzykowałem.
- O co to to nie - poważnie zanegowała mój pomysł - ufam ci, ale nigdy nic nie wiadomo.
Ufa mi, o naiwna kobieto...
- Dobra, mówi się trudno. Czyli wracając do tematu - podejrzewasz swojego Radosława o zdradę?
- No w sumie nie wiem. Nie mam żadnego dowodu, tylko przeczucie. On za to jest podejrzliwy, chyba się skapnął, że poszłam do łóżka z innym. W sumie muszę Cię przeprosić.
- Ależ nie krępuj się - nie wiedziałem za co ale skoro chce to proszę bardzo.
- Za te mijanki na schodach. Po naszym pierwszym spotkaniu zaczął coś podejrzewać, po prostu nie byłam sobą. Zaczął mnie sprawdzać. Raz powiedział, że wyjeżdża. Powiedziałam mu, że przyjdzie do mnie Ewa na ploty, to moja najlepsza przyjaciółka, jesteśmy jak siostry. Wszystko o sobie wiemy, znamy się od zawsze. Ona mieszka w Gdańsku i przyjechała do rodziców. On myślał, że to ściema i wieczorem nagle wpadł do domu, niby, że wyjazd nie wypalił i musiał wracać. Ale wiem, że nigdzie nie pojechał tylko chciał mnie nakryć z kochankiem. Ale się przeliczył na szczęście. Spałyśmy nie raz ze sobą, co prawda...
Zachłysnąłem się kawą, którą akurat łyknąłem.
- Spałyście ze sobą??
- No nie w tym sensie, nocowała tylko u mnie kilka razy - ale widziałem, że to nie do końca prawda - przecież mówię, że ona jest jak siostra, musiałbyś ją zobaczyć, nawet fizycznie jesteśmy prawie identyczne.
No skoro są identyczne to bardzo chciałbym ją zobaczyć.
- O, a co to ci chodzi po głowie - chyba wyczuła, że członek lekko powiększył objętość.
- No co, skoro jest taka jak ty to mi się podoba - nie zamierzałem kłamać.
- No, no, no, nie zapędzaj się - rzuciła krótko, ale miałem wrażenie, że kąciki jej ust drgnęły w lekkim uśmiechu, a może to wyobraźnia.
- No dobra, i co dalej z tą kontrolą?
- Co? A, no to my sobie siedzimy w kuchni popijając wino a tu nagle Radek wpada jak burza. Jak nas zobaczył to lekko zbaraniał, nie wiedział co powiedzieć, coś tam wymyślił, że odwołano i jest zmęczony i się ulotnił do sypialni. Odetchnęłam z ulgą, Ewka się zmyła. A on dalej mnie sprawdza, krok za krokiem, nie odpuszcza. Koniec historii.
Zdębiałem lekko.
- A skąd wiesz, że teraz nie wpadnie?
- Nie wpadnie - zostawiła mojego kutasa w spokoju, sięgnęła po telefon, coś tam poklikała swoimi długimi palcami i pokazała mi ekran. Mapa. Czerwona kropka. Lotnisko.
- Co to?
- GPS. Kupiłam i schowałam mu nadajnik w samochodzie. Pokazuje mi gdzie jest. Od rana jego Mini stoi na parkingu lotniskowym, o dziesiątej miał lot do Moskwy. Raczej nie wróci. A jak tylko samochód się ruszy, dostanę smsa.
- A jak ci zajrzy do telefonu?
- Po pierwsze nigdy tego nie robił, po drugie jest na odcisk palca.
- Zaczynam się ciebie bać.
Dwa dni później minąłem ich znowu na schodach.
No jakże by inaczej - ona z tyłu.
"Dzień dobry, dzień dobry" - tym razem zaszczyciła mnie spojrzeniem, krótko potrząsnęła karcąco głową wprawiając w ruch nisko upiętego kucyka i zmarszczyła brwi jakby udzielając mi nagany. Ha - jednak słyszała! Humor mi się poprawił.
Zrządzeniem losu mijaliśmy się na schodach prawie codziennie, oni ciągle razem. To musi byś przerąbane razem mieszkać i razem pracować. Praktycznie 24 godziny razem, nie jest to zbyt zdrowe, nawet najbardziej do siebie dopasowane pary muszą od siebie odsapnąć.
Pewnego dnia wchodząc na górę usłyszałem stuk stuk i oczywiście po dźwięku poznałem, że to Iwona. Nie słyszałem innych kroków więc szła sama! W końcu. Celowo poczekałem na półpiętrze w razie jednak czego udając, że szukam czegoś w telefonie.
Wychynęła zza zakrętu. Oszałamiająca jeszcze bardziej niż zwykle. Pozwólcie, że opiszę po kolei.
Zacznijmy od stóp odzianych w błękitne wysokie szpilki. Z tej perspektywy wyraźnie widać było czerwone podeszwy, prawie bez śladu zużycia. Zatrzymała się na drugim od góry schodku na mój widok. Oparłem się o ścianę, założyłem ręce jakby w oczekiwaniu co dalej i napawałem oczy jej widokiem.
Zaraz za szpilkami szły obcisłe czarne spodnie, coś jak legginsy, ale w wydaniu glamour. Opinały jej zgrabne wysportowane nogi, ciągnąc się w nieskończoność, przecięte na biodrach złotem zamków błyskawicznych. Kieszenie? w takich spodniach? Chyba na paragon z parkingu, bo nic więcej nie wlezie. Nie znam się na kobiecej modzie, więc pewnie te zamki to tylko ozdoba i żadnych kieszeni tam nie ma. Spodnie pięknie opinały biodra, w jej figurze podoba mi się mały odstęp między udami. Większość kobiet jak złączy nogi to nie ma między nimi żadnego odstępu. Iwona jak złączy to ma pomiędzy nimi pod cipką rozkoszny odstęp, aż chce się wsunąć rękę. Niemniej spodnie skończyły się w talii, dokładnie na tej samej wysokości na jakiej zaczynał się sweterek, dokładnie w tym samym kolorze co szpilki. Jakbyśmy stali na tym samym poziomie to nie widziałbym jej brzucha pod odstającym materiałem, ale nie staliśmy. Sweterek elegancki, rękawy kończące się tuż nad łokciami odsłaniały smukłe przedramiona. W jednym ręku trzymała małą zgrabną torebkę, wizualnie zdolną pomieścić może portmonetkę i telefon, ale jak znam kobiety to upchnęła tam milion starych paragonów, worek kosmetyków, klucze od wszystkich zamków świata i lewarek do auta. Sweterek u góry miał wielkie wycięcie, odsłaniające zgrabne ramiona przechodzące w długą piękną szyję podkreśloną wielkimi kołami kolczyków. Przemknęło mi przez głowę, że poza kolczykami nigdy nie zauważyłem u niej jakiejkolwiek innej biżuterii, zegarka, pierścionków czy bransoletki. Prawie brak makijażu, zauważyłem. I włosy upięte w spory kok, tylko jeden kosmyk niesfornie opadał jej na skroń. Zastanowiłem się czy ma pod sweterkiem stanik. Ogólnie - szyk i klasa.
Staliśmy tak kilka sekund, po czym zeszła do mnie wolnym krokiem, jakby wiedząc, że strasznie mnie jej widok podnieca. Bez ostrzeżenia położyła mi rękę na ramieniu i pocałowała. Delikatnie, bez drapieżności, pachniała miętą.
- Stęskniłam się.
- To dlaczego się nie odzywasz? Nawet na mnie nie patrzysz jak się mijamy.
- Radek coś podejrzewa, sprawdza mnie.
- Uuuu, niedobrze.
- No niedobrze. Ale chyba sobie poradzę. Lecę, mam umówione spa.
- Daj znać co i jak, będę czekał - nie dałem po sobie poznać, że też za nią tęsknię.
Pocałowała mnie ponownie, znów miękko i czule, kładąc mi otwartą ciepłą dłoń na policzku. Zupełnie inna reakcja jak wówczas gdy wpakowała mi rękę w majtki w garażu. Poczułem sławetne motylki, ooo, niedobrze.
Oblizała wargi i poszła na dół. Dopóki nie zniknęła za zakrętem patrzyłem za nią, legginsy musiały być jakieś specjalne, bo tyłeczek miała pięknie podkreślony.
Idąc do góry pozazdrościłem osobie, która będzie ją w spa masować.
Tygodnie zacząłem odliczać wg schematu "Beata ma pierwszą zmianę i nie ma tematu. Beata ma drugą zmianę i mam nadzieję na spotkanie z Iwoną". Niestety, moja cierpliwość została wystawiona na okrutną próbę i spotkaliśmy się dopiero po miesiącu.
Znów znalazłem kartkę w skrzynce. "W czwartek albo piątek u mnie. 16-ta.". Krótko i na temat. No ale zaraz, jest dopiero poniedziałek, tyle czekać? Szczęście mi jednak sprzyjało, bo Beata w tym tygodniu druga zmiana, yeah! No i oczywiście optowałem za czwartkiem, bo dzięki temu założyłem sobie, że piątek to też opcja. Co prawda, żeby zdążyć na szesnastą będę musiał się uwinąć, ale nie będę marudził przecież.
Czwartek minął mi pod znakiem ekscytacji, już rano obudziłem się i za zamkniętymi oczami stanęła mi wizja nagiej Iwony. Pod kołdrą też coś stanęło. Sięgnąłem na dół, satysfakcjonująca twardość wpadła mi w rękę. Poruszyłem nim lekko ale od razu przestałem bo Beata się zaczęła kręcić. Przez półsen odwróciła się do mnie i przytuliła. Ciepło jej nagiego gładkiego ciała sprawiało przyjemność. Jej ręka trąciła stojącego członka, co nie umknęło uwadze zaspanej kobiety.
- Mmmmm - mruknęła i objęła dłonią członka - a co to?
Nie otworzyła oczu i zgadywałem, że jak już się całkiem obudzi to nie będzie pamiętać tego co się dzieje.
- Nic takiego, śpij - szepnąłem.
Na szczęście w zasadzie staje mi codziennie po przebudzeniu się, taki męski mechanizm, więc nie musiałem się tłumaczyć. Stoi jak zwykle, nie ma tematu. Beata chwilę delikatnie, w półśnie uciskała członka, po czym jej dotyk zelżał a oddech stał się miarowy i wydłużony. Usnęła.
Spojrzałem na zegarek, czas do roboty. Delikatnie wyswobodziłem się z jej objęcia, z ciągle sterczącym drągiem poszedłem pod prysznic, aż prosiło się aby zrobić sobie dobrze, bo nie chciał opaść, ale powstrzymałem się, magazynując podniecenie na popołudnie. Zjadłem lekkie śniadanie i wyszedłem do pracy. Dzień dłużył się niemiłosiernie.
Wracałem do domu walcząc z prawą stopą, aby za bardzo nie wciskała pedału gazu. "masz czas, nie jaraj się tak" myślałem.
W domu szybki prysznic, kosmetyka, ciuchy. Wybrałem koszulę, która się jej podobała. I nie włożyłem bokserek, zbędna garderoba tym razem. Spojrzenie w lustro, wszystko gra, mogę iść.
Zapukałem dokładnie o 16:00, usłyszałem dalekie "otwarte!" i wszedłem. Wybiegła mi na spotkanie z łazienki zupełnie niepodobna do siebie, krótkie luźne szorty, koszulka na ramiączkach przez którą przebijały sterczące lekko sutki i upięte mocno wysoko włosy. Podbiegła i znienacka wskoczyła na mnie oplatając moją szyję ramionami a biodra nogami. Była leciutka, lżejsza niż się spodziewałem, albo to adrenalina mnie wzmocniła. Trzymałem ją za tyłeczek tylko dla własnej przyjemności, podtrzymania nie potrzebowała, wisiała na mnie siłą własnych mięśni. Wpiła się w moje usta, język powędrował w głąb mnie, zrewanżowałem się równie głęboką penetracją jej ust, smakujących tym razem ananasem. Hmmm, opiłem się ananasowego soku dzień wcześniej, celowo, podobno to wpływa na smak spermy.
Nasze języki szalały w obłędnym tańcu przez mógłbym przysiąc co najmniej minutę. Smakowała i pachniała wybornie, słodki zapach dobrych perfum kłócił się z jej casualowym wyglądem. Nie poczułem smaku szminki, jak później pozwoliła mi się oderwać od jej ust stwierdziłem, że nie ma w ogóle makijażu. Fajnie, dawało jej to dziewczęcy urok. W służbowym wdzianku i makijażu - dama, w takim wydaniu jak obecnie - dziewczyna.
- Powinnaś się tak malować na co dzień.
- Przecież nie mam makijażu, zmyłam właśnie. Tylko paznokcie zostawiłam - i tu zawachlowała mi przed oczami wyprostowanymi palcami optycznie wydłużonymi pazurkami pokrytymi bordowym lakierem.
- No i o to chodzi. Jesteś ładna bez tapety.
- Ale pewniej się czuję umalowana. No i lepiej robię ci laskę - poczułem nagły wzrost ciśnienia w spodniach.
- Tak też możesz - cmoknąłem ją w nos.
Iwona poczuła chyba co dzieje się w moich spodniach. Zaczęła poruszać biodrami, ocierając się o mnie mrucząc przy tym i patrząc mi prosto w oczy. Jakoś dopiero teraz zauważyłem, że trudno mi określić kolor jej oczu. Nieważne, krew zaczęła mi szybciej krążyć a coraz większa jej część trafiała do mojego krocza. Nie dało się inaczej, sięgnąłem do spodni, wcisnąłem rękę między nas i poprawiłem kutasa, żeby stał w pionie, zamiast upychać się w nogawkę. Iwona zaskoczyła ze mnie.
- Hola hola, co tam się dzieje - zaśmiała się i poszła w głąb mieszkania.
- Głodny?
- W sumie nie, ale jakąś kanapkę może bym zjadł. I koniecznie kawa.
- OK, włącz jakąś muzę, a ja coś ci zrobię, coś mocniejszego?
- O tej godzinie? Kobieto, daj żyć.
Włączyłem jakąś stację muzyczną w TV. Ogarnęła się błyskawicznie, przyniosła kanapkę, kawę i wodę dla siebie.
Wskoczyła na sofę na której się rozgościłem i przytuliła, jej zapach znów mnie otoczył.
- A Radosław? - nie lubiłem mówić o nim "Radek", wolałem bardziej oficjalnie.
- Wyjechał, ogólnie to dłuższa historia. Ja za to znam już harmonogram twojej laski, wiem kiedy ma drugą zmianę.
- Więc wiesz, że mam czas powiedzmy do dziewiątej dla bezpieczeństwa, więc opowiadaj.
- Pojechał na trzy dni służbowo, nasz klient potrzebuje dużej konsultacji prawnej przy zawieraniu kontraktu z ruskami.
- A ty nie jesteś mu potrzebna?
- Praktycznie nigdy mnie nie zabiera, zresztą mówiłam ci już, on chyba nie tylko biznesy tam załatwia.
- Podejrzewasz się o rogi?
- Jestem prawie pewna, ale mam to gdzieś. Kiedyś się przejmowałam, teraz już nie, zwłaszcza odkąd mam ciebie.
Objęła mnie ramieniem i zaczęła wodzić palcem po mojej klatce piersiowej.
- Skoro już poruszyłaś ten temat, chciałbym abyśmy sobie coś wyjaśnili.
- Co takiego - spojrzała na mnie robiąc cielęce oczy.
- Układ między nami. Nie wiem jak ty, ale ja od partnerki odchodzić nie zamierzam - rzuciłem brutalnie starając się jednak aby nie brzmiało to chamsko.
- I dobrze, ja póki co też nie planuję rozstania. Mówiłam ci, to układ biznesowy. Kocham cię na swój sposób, ale nie będę kłamać. Finansowo dobrze mi tak jak jest. A i życiowo podoba mi się tak jak jest. On mi daje dobrą pracę i status, ty mnie ruchasz jak nikt inny dotąd.
Zrobiło mi się ciepło, lata praktyki widać nie poszły na marne. Ręka Iwony zjechała na moje krocze.
- Co znaczy "nikt inny"?
- Nie to miałam na myśli, nie miałam za wielu kochanków. Nie powiem ilu, ale nie mam wprawy.
- Nie narzekam na twoją technikę w seksie bynajmniej, więc skoro nie miałaś wielu partnerów muszę orzec z pełną odpowiedzialnością, że masz kobieto talent - powiedziałem uroczystym tonem.
Ręka Iwony zaczęła poruszać się ugniatając mi lekko krocze.
- Dużo oglądam i czytam - uśmiechnęła się lekko się różowiąc.
- Oglądasz? - zaciekawiła mnie.
- No zdarza się, chcę się trochę wkręcić to sobie obejrzę to i owo.
Jej dłoń ciągle masowała mi twardego już kutasa przez spodnie, robiła to dość machinalnie, ale z wyczuciem.
- To musimy coś kiedyś razem obejrzeć - nie powiedziałem jej jednak, że rzadko który pornos mnie kręci, sztuczne jęki i tym podobne historie mnie odrzucają. Ale są takie, na które miło się patrzy. - Albo nakręcić własny - zaryzykowałem.
- O co to to nie - poważnie zanegowała mój pomysł - ufam ci, ale nigdy nic nie wiadomo.
Ufa mi, o naiwna kobieto...
- Dobra, mówi się trudno. Czyli wracając do tematu - podejrzewasz swojego Radosława o zdradę?
- No w sumie nie wiem. Nie mam żadnego dowodu, tylko przeczucie. On za to jest podejrzliwy, chyba się skapnął, że poszłam do łóżka z innym. W sumie muszę Cię przeprosić.
- Ależ nie krępuj się - nie wiedziałem za co ale skoro chce to proszę bardzo.
- Za te mijanki na schodach. Po naszym pierwszym spotkaniu zaczął coś podejrzewać, po prostu nie byłam sobą. Zaczął mnie sprawdzać. Raz powiedział, że wyjeżdża. Powiedziałam mu, że przyjdzie do mnie Ewa na ploty, to moja najlepsza przyjaciółka, jesteśmy jak siostry. Wszystko o sobie wiemy, znamy się od zawsze. Ona mieszka w Gdańsku i przyjechała do rodziców. On myślał, że to ściema i wieczorem nagle wpadł do domu, niby, że wyjazd nie wypalił i musiał wracać. Ale wiem, że nigdzie nie pojechał tylko chciał mnie nakryć z kochankiem. Ale się przeliczył na szczęście. Spałyśmy nie raz ze sobą, co prawda...
Zachłysnąłem się kawą, którą akurat łyknąłem.
- Spałyście ze sobą??
- No nie w tym sensie, nocowała tylko u mnie kilka razy - ale widziałem, że to nie do końca prawda - przecież mówię, że ona jest jak siostra, musiałbyś ją zobaczyć, nawet fizycznie jesteśmy prawie identyczne.
No skoro są identyczne to bardzo chciałbym ją zobaczyć.
- O, a co to ci chodzi po głowie - chyba wyczuła, że członek lekko powiększył objętość.
- No co, skoro jest taka jak ty to mi się podoba - nie zamierzałem kłamać.
- No, no, no, nie zapędzaj się - rzuciła krótko, ale miałem wrażenie, że kąciki jej ust drgnęły w lekkim uśmiechu, a może to wyobraźnia.
- No dobra, i co dalej z tą kontrolą?
- Co? A, no to my sobie siedzimy w kuchni popijając wino a tu nagle Radek wpada jak burza. Jak nas zobaczył to lekko zbaraniał, nie wiedział co powiedzieć, coś tam wymyślił, że odwołano i jest zmęczony i się ulotnił do sypialni. Odetchnęłam z ulgą, Ewka się zmyła. A on dalej mnie sprawdza, krok za krokiem, nie odpuszcza. Koniec historii.
Zdębiałem lekko.
- A skąd wiesz, że teraz nie wpadnie?
- Nie wpadnie - zostawiła mojego kutasa w spokoju, sięgnęła po telefon, coś tam poklikała swoimi długimi palcami i pokazała mi ekran. Mapa. Czerwona kropka. Lotnisko.
- Co to?
- GPS. Kupiłam i schowałam mu nadajnik w samochodzie. Pokazuje mi gdzie jest. Od rana jego Mini stoi na parkingu lotniskowym, o dziesiątej miał lot do Moskwy. Raczej nie wróci. A jak tylko samochód się ruszy, dostanę smsa.
- A jak ci zajrzy do telefonu?
- Po pierwsze nigdy tego nie robił, po drugie jest na odcisk palca.
- Zaczynam się ciebie bać.
Skomentuj