Cześć 1, pierwotnie opublikowane w innym miejscu.
Praca w biurze potrafi być wystarczająco nudna, aby do cna wyssać soki życiowe w ciągu zaledwie roku, nawet z najbardziej optymistycznych jednostek tam pracujących. Praca w korporacji natomiast potrafi zrobić to samo słabszej jednostce już w ciągu tygodnia. W korporacji roi się od szczurów, takich z rozbieganymi, przekrwionymi oczkami, gotowymi do wzięcia udziału w wyścigu. Wyścigu, który tak naprawdę nie tylko nie ma końca, ale i nagrody. To po prostu wyścig szarych pracowników chętnych do wykonania różnorodnych sztuczek w zamian za pochwalny e-mail bądź statuetkę z pleksiglasu. Cieszy się taki wyróżniony jakby obdarowano go czymś nad wyraz wartościowym, jakby życie wygrał. Inne szczury gratulują, uśmiechają się nieszczerze, a w głowach ich kipi od zazdrości i nienawiści do tego radosnego dziś gryzonia, który jutro bez wyrazu na twarzy gapić będzie się pozbawionym życia wzrokiem w ekran komputerowy, wykonując kolejne zadania i czekając na wykonanie kolejnej sztuczki w zamian za orzeszka. Wśród tych szarych, smutnych wewnątrz, lecz radosnych na zewnątrz pracowników, przebywają jednostki całkowicie do tej masy niepasujące. Te odporne na brudne szpony korporacji indywidua pracują tutaj z tylko sobie znanych pobudek, wśród których satysfakcja i poczucie spełnienia nie występują. Niemniej jednak są tutaj i choć wmieszani w tłum, to jednak trochę z boku. Nie wykonują sztuczek, nie robią fikołków na zawołanie, nie klaszczą na spotkaniach i nie śmieją się z każdego dowcipu szefa. W zamian spoglądają często przez okno, pozwalają myślom wędrować daleko, bardzo daleko, poza mury biura.
Poznajcie Joannę i Michała. Mąż i żona, ale nie dla siebie. Dla siebie są kolegą i koleżanką z pracy. Długie chwile spędzają na spoglądaniu przez okno i rozmyślaniu o niebieskich migdałach. Na ich biurkach nie ma statuetki z plastiku, a w skrzynce pocztowej pochwalnego e-maila. Prześladuje ich uczucie, że nie do końca tutaj pasują. Pracują w tym samym biurze, kilka metrów od siebie. Początkowo mijając się gdzieś na piętrze, zdawali się wzajemnie nie zauważać, aż do minionej środy. We środę kończył się miesiąc, a to oznaczało wykonywanie nikomu niepotrzebnych zadań, jak choćby raporty, zestawienia, podsumowania. Nuda, nuda, nuuuuudaaaa! Czas upływał nieubłaganie dla obojga. Nisko wędrujące Słońce po nieboskłonie o tej porze roku, dawno temu zanurkowało już pod horyzont. Kolejne szczury zaczęły opuszczać pokład z cichym chichotem wymykając się przez wyjściowy kołowrotek. Kolejne liczby i wykresy zabijały upływające minuty. Michał oderwał wzrok w momencie, gdy na zegarze wskazówki utworzyły pionową linię. Osiemnasta, westchnął trzydziestolatek i rozejrzał się zmęczonym wzrokiem po biurze. W oddali, skąpane w blasku monitora siedziały ostatnie korpo-gryzonie. Spojrzał w lewą stronę, jego wzrok zatrzymał się na Asi, która w tym momencie odwrócona do niego plecami spoglądała przez okno na spowite w nocnych światłach miasto. Miała na sobie jasne jeansy, obcisły sweterek oraz ciężkie, wysoko wiązane obuwie. Krótko ścięte, czarne włosy odsłaniały smukłą szyję. W tym niezbyt kobiecym na pierwszy rzut oka wizerunku było jednak coś delikatnego, coś czego wcześniej nie dostrzegał. Asia zdawała się nie iść z trendem biurowego dress-code, w którym dominują spódniczki, buty na obcasie, bluzki z nisko wyciętym dekoltem i długie włosy. Michał wędrował wzrokiem w górę i w dół zatrzymując się na różnych detalach. Długie kolczyki swobodnie kołysały się w rytm ruchów jej głowy. Podwinięte rękawy odsłaniały delikatnie opaloną skórę. Zegarek na szczupłym nadgarstku gonił upływający czas, sekunda po sekundzie. Na palcu prawej dłoni błyszczała złota obrączka, całkowicie inna wzorem niż ta oplatająca palec serdeczny kolegi. W pewnym momencie Michał spojrzał na szybę i zobaczył w odbiciu twarz, i zaciekawiony wzrok dziewczyny. Jej głowa przekrzywiona w bok niczym u ciekawskiego szczeniaka, wzrok ewidentnie spoglądający na niego. Poczuł ukłucie zaskoczenia i delikatne zażenowanie. Natomiast jej usta drgnęły i ułożyły się w subtelny uśmiech.
- Skończyłeś? – zapytała cicho odbicie kolegi w szybie.
- Eeee słucham? – jej głos całkowicie wyrwał go z zamyślenia.
- Raport. Skończyłeś już? – doprecyzowała.
- Nie, potrzebuję jeszcze pół godziny – westchnąłem głęboko nadal patrząc na jej odbicie.
Asia poderwała się szybko i idąc w moim kierunku kiwnęła głową.
- Chodź do kuchni, zaschło mi w ustach.
Szła przodem do znajdującego się na końcu dużego open space kącika kuchennego. Michał posłusznie szedł dwa kroki za nią oceniając smukłą sylwetkę oraz kształtne pośladki opięte cienkim materiałem spodni. Szerokie biodra kołysały się w rytm stawianych kroków. Ładny widok na koniec dnia pracy.
- Ja w sumie już skończyłam na dzisiaj ale mam ochotę na coś gorącego. Kawę? – zapytała wchodząc do kuchni.
- Ojjj nie o tej porze, nie zasnąłbym do świtu. Woda gazowana będzie wystarczająca. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Skoro polecasz to i ja się napiję. – sięgnęła do szafki po dwie szklanki, napełniła je i zgrabnym ruchem podała jedną z nich, drugą wykonując ruch podobny do wznoszenia toastu.
- Za udany wieczór, Michał. – spoglądając mu głęboko w oczy znad okularów pociągnęła nieduży łyk, a na koniec demonstracyjnie acz subtelnie oblizała usta.
- Za udany wieczór, Asiu. – odwzajemniając uśmiech poczułem wewnętrzny niepokój oraz chłodne bąbelki na języku.
Dziewczyna nie spuszczała z niego oczu, ewidentnie walcząc z myślami i ważąc tylko sobie znane opcje.
- Właśnie sobie uświadomiłem, że pracujemy razem już drugi miesiąc, a w ogóle się nie znamy. – przerwałem krępującą ciszę. Odpowiedziało mi kobiece, delikatne, zalotne – Hmmm.
- Zmieńmy to zatem. – dokończyła po chwili namysłu. Mam na imię Asia. – wyraźnie uradowana podała delikatną dłoń.
- Michał, James Michał. – próbowałem być zabawny. Podziałało, w nagrodę zobaczyłem bardzo równe, białe zęby skryte wcześniej za pełnym kształtem ust podkreślonym delikatnym kolorem szminki. Nasz uścisk dłoni trwał ciut dłużej niż to się zwyczajowo utarło, rozluźniłem uścisk, ale Asia przez ułamek sekundy przytrzymała moją dłoń i kciukiem przesunęła po skórze. Ten mikroskopijny gest było łatwo zanotować, ale trudniej zinterpretować. Zignorowałem to zatem licząc, że mi się wydawało.
- Spieszy ci się? – zapytała kierując się do stolika. Nie lubię jeść ani pić przed komputerem, a tym bardziej robić tego sama.
- Dobry nawyk. I nie, nie spieszy mi się. –przysiadłem się tuż obok.
- Co ci tam jeszcze zostało z pracy na dzisiaj? – kolejny łyk wody, kolejne pytanie.
- Dwa raporty i kilka e-maili. - westchnąłem znudzony samą myślą o czekającym zadaniu. - A ty już masz wolne, szczęściaro.
- Właściwie to skończyłam już ponad godzinę temu.
- To dlaczego nie idziesz do domu? Nie powiesz mi chyba, że wolisz siedzieć w biurze.
- Być może wolę… - ciągnęła tajemniczo.
- A co na to mąż? – zapytałem, spoglądając na jej palec serdeczny.
Asia, jakby spłoszona, szybkim ruchem schowała prawą rękę pod stołem.
- Pewnie nawet nie zauważył, że jeszcze nie wróciłam. – odparła z nutką smutku w głosie.
- Jak to? – pytanie wyrwało mi się z ust, po czym natychmiast się zreflektowałem. – Wybacz, że tak dopytuję, nie moja sprawa. Nie odpowiadaj, jeśli nie chcesz.
- W porządku, to nie tajemnica i też nic wielkiego. Dam Ci znać jeśli przekroczysz granice. Po prostu trochę straciliśmy ze sobą kontakt. Po pracy Łukasz siedzi przed komputerem i ciągle gra.
- Od jak dawna jesteście małżeństwem? – drążyłem temat.
- Za kilka tygodni miną cztery lata. A ty? – odwdzięczyła się pytaniem.
- Dwa lata upłynęły w zeszłym tygodniu.
- To gratuluję, ale nie o to pytałam. – świdrowała mnie wzrokiem.
- A o co? – byłem teraz nieco spłoszony.
- Czy jesteś szczęśliwy? – pytanie wyrwane z kontekstu zaatakowało znienacka.
- Tak, bardzo. – odpowiedź baz wahania, zgodna z prawdą.
- Hmmm. – tajemnicze, przeciągłe, na granicy szeptu.
- A ty nie?
- Coraz częściej zadaję sobie to pytanie i coraz rzadziej jestem w stanie odpowiedzieć na nie twierdząco. – kolejna nutka smutku wpleciona w bolesną prawdę. W obawie o ubicie atmosfery i zabawę w doktora złamanych serc próbowałem wyprowadzić rozmowę na nieco weselszy tor.
- Daj znać jeśli będę mógł jakoś pomóc. Może wyskoczymy we czwórkę na kolację i pogadamy. – zmieniłem temat. – Twój mąż przy okazji oderwie się od komputera. Zrobicie coś innego. Będzie okazja lepiej się poznać. Znam fajną włoską restaurację na ulicy…
- Lubisz seks? – wypaliła niczym armata prosto w moją twarz, przerywając mi w połowie zdania i wprawiając w kompletne osłupienie. Siedząc naprzeciwko Asi walczyłem z myślami i intensywnie poszukiwałem odpowiedzi. Na policzki wystąpił mi rumieniec, choć miałem wrażenie, że z twarzy całkowicie odpłynęła mi krew. Już dawno w biurze nie było tak cicho. W tle słychać było jedynie delikatny szum wentylacji, a gdzieś bardzo daleko trzasnęły drzwi, to jeden z ostatnich korpo-szczurów wymknął się do swojej nory.
- To bardzo osobiste pytanie, tym bardziej biorąc pod uwagę, że dopiero się poznajemy. – odpowiedziałem żartobliwym tonem już nieco rozluźniony.
- Przeszkadza ci to? – nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Nie, nie mam tematów tabu, lubię rozmowę prowadzoną otwartym kanałem. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Cieszę się. Mamy już jedną wspólną cechę. – puściła oczko. - Więc? Lubisz seks, Michał? – w jej głosie było słychać coś więcej niż tylko zaciekawienie.
- Tak, bardzo. Jestem zdrowym, młodym facetem. Inaczej się nie da.
- Da się, sądząc po moim mężu. – krótko, szczerze, prosto z mostu.
- Domyślam się zatem, że tty seks lubisz.
- Nie tylko lubię, ale uwielbiam. Mam bardzo duży temperament i na początku mojej znajomości z Łukaszem mój apetyt był całkowicie zaspokajany. Rok temu coś jednak zaczęło się psuć. W łóżku zaczęła się pojawiać kosmata rutyna. Próbowałam zatem nowych rzeczy, różnych eksperymentów. Trochę pomogło,ale tylko na chwilę. Od prawie roku to już tylko równia pochyła. Nie pieprzę się już ani nie rżnę jak dawniej, tylko grzecznie kochałam z mężem. Jak jakaś udomowiona kura. – potok słów i lawina wyznań zdawała się nie mieć końca. Michał siedział skupiony sącząc chłodny napój.
- Coraz rzadziej, coraz mniej namiętnie. Przestałam także dostawać orgazmy. Zbliżenia stały się krótkie, na odwal, byle jakie. Więc i ja zaczęłam tracić zainteresowanie, a zastępować seks masturbacją. – Asia ciągnęła to osobiste wyznanie dalej. Ktoś w głębi biura zgasił światło, a po chwili ponownie trzasnęły drzwi wyjściowe. Otuliła nas kompletna cisza i odosobnienie, a intymność rozmowy i spokojny głos Asi potęgował to wrażenie. W gardle mi zaschło, pomimo, że co chwilę popijałem wodę. Słuchałem koleżanki z przejęciem i skupieniem.
- Czuję, że teraz robimy to tylko z powinności małżeńskiej i resztek przyzwoitości. Nie chce mi się już niczego inicjować, a Łukasz zatopiony w tych swoich grach komputerowych też nie wykazuje inicjatywy. Obecnie seks jest z doskoku, bez emocji, bez dreszczyku… ****a, ale mi brakuje porządnego rżnięcia. – skwitowała dobitnie.
- Powszechnie mówi się, że gdyby para wkładała grosik do słoika za każdym razem, gdy uprawia seks przed ślubem, a wyjmowałaby monetę z tego słoika po ślubie, to ten słoik nigdy się nie opróżni. – próbowałem nieco rozluźnić atmosferę.
- No to nam tych monet wystarczy do końca życia, a resztę ci dam. – oboje parsknęliśmy śmiechem.
Spojrzałem dyskretnie na zegarek. Nawet nie wiem kiedy prysnęło pół godziny.
- Z pewnością była to najciekawsza rozmowa jaka miała miejsce w murach tego biura. – podsumowałem wyraźnie rozbawiony. – Koniecznie to powtórzmy, ale muszę teraz dokończyć ten cholerny raport.
- Zróbmy to razem, Michał – w jej głosie nie było już rozbawienia. Jej czarne oczy podkreślone subtelnym makijażem śledziły każdy mój ruch, palcem wskazującym gładziła spoconą szklankę.
- Hmmm? – moje dobitne zaskoczenie i zakłopotanie nie uszło uwadze siedzącej naprzeciwko mnie rozmówczyni, która nie ukrywała zadowolenia z całej tej sytuacji.
- Raport, pomogę ci z tym. Pokaż mi tylko co potrzebujesz. Zrobię tak, żebyś był zadowolony. – droczyła się dalej.
- Daj spokój, nie chcę Cię wykorzystywać do takich bzdur. – odpowiedziałem wkładając szklankę do zmywarki.
- A do czego chcesz mnie wykorzystać? – w jej głosie ponownie pojawiło się coś tajemniczego, to samo coś, co przez moment wychwyciłem na początku naszej rozmowy.
- Miałem na myśli, że sam sobie poradzę. – próbowałem odzyskać kontrolę nad rozmową.
- Wiem, ale chcę ci pomóc. Wysłuchałeś mnie cierpliwie, za co ci dziękuję, teraz chcę się odwdzięczyć. Nalegam. – wstawiła swoją szklankę do zmywarki i skierowała się w stronę mojego biurka. – Chodź – kiwnęła głową w stronę naszych biurek.
- W porządku. – westchnąłem i tym razem przyspieszyłem kroku idąc ramię w ramię z koleżanką. Niższa ode mnie o głowę dziewczyna kroczyła dzielnie przez labirynt biurek. Przepastne pomieszczenie skąpane było w mroku, większość lamp była już wyłączona. Za oknem miasto spowiła noc, słychać było tylko niespiesznie przemykające samochody. Biurka opustoszały, spowite teraz w ciszy i spokoju, wyczekując na kolejny dzień pełen szczurów, głosów, pośpiechu. Usiadłem przed klawiaturą, odblokowałem ekran i w kilku zdaniach wyjaśniłem pozostałą pracę wymagającą wykonania kalkulacji i przeklejenia danych do raportu. Absolutnie nic ani interesującego, ani przydatnego. Co było natomiast interesujące to fakt, że Asia pochyliła się obok mnie tak blisko, że czułem subtelny zapach jej perfum i świeży zapach czystej skóry, jakby właśnie wyszła spod prysznica, a nie miała za sobą całego dnia pracy. Z wielkim trudem ignorowałem te silne bodźce. Kolejne kliknięcie myszką, kolejne słowa wyjaśniające zadanie. Nie wiem jednak czy moje słowa miały jakikolwiek sens. Nie byłem już w stanie się skupić. Na swojej szyi poczułem ciepły oddech, a chwilę później odsłoniętą skórę musnął kolczyk. Dzieliły nas milimetry. Bałem się odwrócić w stronę Asi, skupiając się tylko na ekranie monitora. Kawałek złota owiniętego wokół palca serdecznego zdawał się nad wyraz ciężki w tym momencie.
- Ja w tym czasie wyślę dwa e-maile i sprawa załatwiona. W porządku? – zakończyłem instruktarz nadal sztywno gapiąc się w monitor.
- Bardzo. – jedno słowo wpuszczone szeptem wprost do mojego prawego ucha. Słowo otulone wilgotnym, niespiesznym oddechem, okraszone zapachem młodej kobiety. Przez moje ciało przebiegł dreszcz emocji, takie charakterystyczne uczucie kończące się jeszcze bardziej charakterystycznym, przyjemnym impulsem w lędźwiach.
- Dziękuję. – ostrożnie odwróciłem się w prawą stronę. Mój wzrok napotkał jej. Nasze nosy niemal się dotykały, a usta dzielił centymetr, może dwa.
- Hmmm. – to już trzecie takie słowo, które słowem nie jest, a niesie ze sobą tak wiele niejasnej informacji dla faceta. To kobiece westchnięcie, trochę zaciekawione, trochę zalotne, za to bardzo wypakowane emocjami. Asia puściła oczko, wstała i skierowała się do swojego biurka, po drodze upewniła się szybko czy na nią patrzę. Oczywiście, że odprowadzałem ją wzrokiem. Sam nie wiem jednak dlaczego. Chyba po prostu cała sytuacja mnie w tamtym momencie ciekawiła i trochę bawiła, a na pewno bardzo mocno napompowała moje męskie ego. Nawet jeśli facet nie chce się do tego otwarcie przyznać, to bardzo lubi, gdy jakaś kobieta od czasu do czasu z nim flirtuje. Tym bardziej jeśli ten jest w stałym i szczęśliwym związku. Asia w kilkanaście minut uporała się ze swoją częścią i przesłała mi gotowe pliki, ja w tym czasie wysłałem elektroniczną korespondencję.
- Dzięki! – krzyknąłem w kierunku koleżanki, gdy komputer powiadomił mnie o nowych plikach.
Spojrzałem na telefon, wyświetlacz pokazywał godzinę 18:49 oraz ikonę nowej wiadomości. „Kiedy będziesz? Czekam. Kocham Cię.” Iwona powoli się niecierpliwiła. Bardzo rzadko zdarza mi się kończyć pracę o tak późnej godzinie. „Zaraz wychodzę. Będę o 7:30. Kocham Cię”.
Praca w biurze potrafi być wystarczająco nudna, aby do cna wyssać soki życiowe w ciągu zaledwie roku, nawet z najbardziej optymistycznych jednostek tam pracujących. Praca w korporacji natomiast potrafi zrobić to samo słabszej jednostce już w ciągu tygodnia. W korporacji roi się od szczurów, takich z rozbieganymi, przekrwionymi oczkami, gotowymi do wzięcia udziału w wyścigu. Wyścigu, który tak naprawdę nie tylko nie ma końca, ale i nagrody. To po prostu wyścig szarych pracowników chętnych do wykonania różnorodnych sztuczek w zamian za pochwalny e-mail bądź statuetkę z pleksiglasu. Cieszy się taki wyróżniony jakby obdarowano go czymś nad wyraz wartościowym, jakby życie wygrał. Inne szczury gratulują, uśmiechają się nieszczerze, a w głowach ich kipi od zazdrości i nienawiści do tego radosnego dziś gryzonia, który jutro bez wyrazu na twarzy gapić będzie się pozbawionym życia wzrokiem w ekran komputerowy, wykonując kolejne zadania i czekając na wykonanie kolejnej sztuczki w zamian za orzeszka. Wśród tych szarych, smutnych wewnątrz, lecz radosnych na zewnątrz pracowników, przebywają jednostki całkowicie do tej masy niepasujące. Te odporne na brudne szpony korporacji indywidua pracują tutaj z tylko sobie znanych pobudek, wśród których satysfakcja i poczucie spełnienia nie występują. Niemniej jednak są tutaj i choć wmieszani w tłum, to jednak trochę z boku. Nie wykonują sztuczek, nie robią fikołków na zawołanie, nie klaszczą na spotkaniach i nie śmieją się z każdego dowcipu szefa. W zamian spoglądają często przez okno, pozwalają myślom wędrować daleko, bardzo daleko, poza mury biura.
Poznajcie Joannę i Michała. Mąż i żona, ale nie dla siebie. Dla siebie są kolegą i koleżanką z pracy. Długie chwile spędzają na spoglądaniu przez okno i rozmyślaniu o niebieskich migdałach. Na ich biurkach nie ma statuetki z plastiku, a w skrzynce pocztowej pochwalnego e-maila. Prześladuje ich uczucie, że nie do końca tutaj pasują. Pracują w tym samym biurze, kilka metrów od siebie. Początkowo mijając się gdzieś na piętrze, zdawali się wzajemnie nie zauważać, aż do minionej środy. We środę kończył się miesiąc, a to oznaczało wykonywanie nikomu niepotrzebnych zadań, jak choćby raporty, zestawienia, podsumowania. Nuda, nuda, nuuuuudaaaa! Czas upływał nieubłaganie dla obojga. Nisko wędrujące Słońce po nieboskłonie o tej porze roku, dawno temu zanurkowało już pod horyzont. Kolejne szczury zaczęły opuszczać pokład z cichym chichotem wymykając się przez wyjściowy kołowrotek. Kolejne liczby i wykresy zabijały upływające minuty. Michał oderwał wzrok w momencie, gdy na zegarze wskazówki utworzyły pionową linię. Osiemnasta, westchnął trzydziestolatek i rozejrzał się zmęczonym wzrokiem po biurze. W oddali, skąpane w blasku monitora siedziały ostatnie korpo-gryzonie. Spojrzał w lewą stronę, jego wzrok zatrzymał się na Asi, która w tym momencie odwrócona do niego plecami spoglądała przez okno na spowite w nocnych światłach miasto. Miała na sobie jasne jeansy, obcisły sweterek oraz ciężkie, wysoko wiązane obuwie. Krótko ścięte, czarne włosy odsłaniały smukłą szyję. W tym niezbyt kobiecym na pierwszy rzut oka wizerunku było jednak coś delikatnego, coś czego wcześniej nie dostrzegał. Asia zdawała się nie iść z trendem biurowego dress-code, w którym dominują spódniczki, buty na obcasie, bluzki z nisko wyciętym dekoltem i długie włosy. Michał wędrował wzrokiem w górę i w dół zatrzymując się na różnych detalach. Długie kolczyki swobodnie kołysały się w rytm ruchów jej głowy. Podwinięte rękawy odsłaniały delikatnie opaloną skórę. Zegarek na szczupłym nadgarstku gonił upływający czas, sekunda po sekundzie. Na palcu prawej dłoni błyszczała złota obrączka, całkowicie inna wzorem niż ta oplatająca palec serdeczny kolegi. W pewnym momencie Michał spojrzał na szybę i zobaczył w odbiciu twarz, i zaciekawiony wzrok dziewczyny. Jej głowa przekrzywiona w bok niczym u ciekawskiego szczeniaka, wzrok ewidentnie spoglądający na niego. Poczuł ukłucie zaskoczenia i delikatne zażenowanie. Natomiast jej usta drgnęły i ułożyły się w subtelny uśmiech.
- Skończyłeś? – zapytała cicho odbicie kolegi w szybie.
- Eeee słucham? – jej głos całkowicie wyrwał go z zamyślenia.
- Raport. Skończyłeś już? – doprecyzowała.
- Nie, potrzebuję jeszcze pół godziny – westchnąłem głęboko nadal patrząc na jej odbicie.
Asia poderwała się szybko i idąc w moim kierunku kiwnęła głową.
- Chodź do kuchni, zaschło mi w ustach.
Szła przodem do znajdującego się na końcu dużego open space kącika kuchennego. Michał posłusznie szedł dwa kroki za nią oceniając smukłą sylwetkę oraz kształtne pośladki opięte cienkim materiałem spodni. Szerokie biodra kołysały się w rytm stawianych kroków. Ładny widok na koniec dnia pracy.
- Ja w sumie już skończyłam na dzisiaj ale mam ochotę na coś gorącego. Kawę? – zapytała wchodząc do kuchni.
- Ojjj nie o tej porze, nie zasnąłbym do świtu. Woda gazowana będzie wystarczająca. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Skoro polecasz to i ja się napiję. – sięgnęła do szafki po dwie szklanki, napełniła je i zgrabnym ruchem podała jedną z nich, drugą wykonując ruch podobny do wznoszenia toastu.
- Za udany wieczór, Michał. – spoglądając mu głęboko w oczy znad okularów pociągnęła nieduży łyk, a na koniec demonstracyjnie acz subtelnie oblizała usta.
- Za udany wieczór, Asiu. – odwzajemniając uśmiech poczułem wewnętrzny niepokój oraz chłodne bąbelki na języku.
Dziewczyna nie spuszczała z niego oczu, ewidentnie walcząc z myślami i ważąc tylko sobie znane opcje.
- Właśnie sobie uświadomiłem, że pracujemy razem już drugi miesiąc, a w ogóle się nie znamy. – przerwałem krępującą ciszę. Odpowiedziało mi kobiece, delikatne, zalotne – Hmmm.
- Zmieńmy to zatem. – dokończyła po chwili namysłu. Mam na imię Asia. – wyraźnie uradowana podała delikatną dłoń.
- Michał, James Michał. – próbowałem być zabawny. Podziałało, w nagrodę zobaczyłem bardzo równe, białe zęby skryte wcześniej za pełnym kształtem ust podkreślonym delikatnym kolorem szminki. Nasz uścisk dłoni trwał ciut dłużej niż to się zwyczajowo utarło, rozluźniłem uścisk, ale Asia przez ułamek sekundy przytrzymała moją dłoń i kciukiem przesunęła po skórze. Ten mikroskopijny gest było łatwo zanotować, ale trudniej zinterpretować. Zignorowałem to zatem licząc, że mi się wydawało.
- Spieszy ci się? – zapytała kierując się do stolika. Nie lubię jeść ani pić przed komputerem, a tym bardziej robić tego sama.
- Dobry nawyk. I nie, nie spieszy mi się. –przysiadłem się tuż obok.
- Co ci tam jeszcze zostało z pracy na dzisiaj? – kolejny łyk wody, kolejne pytanie.
- Dwa raporty i kilka e-maili. - westchnąłem znudzony samą myślą o czekającym zadaniu. - A ty już masz wolne, szczęściaro.
- Właściwie to skończyłam już ponad godzinę temu.
- To dlaczego nie idziesz do domu? Nie powiesz mi chyba, że wolisz siedzieć w biurze.
- Być może wolę… - ciągnęła tajemniczo.
- A co na to mąż? – zapytałem, spoglądając na jej palec serdeczny.
Asia, jakby spłoszona, szybkim ruchem schowała prawą rękę pod stołem.
- Pewnie nawet nie zauważył, że jeszcze nie wróciłam. – odparła z nutką smutku w głosie.
- Jak to? – pytanie wyrwało mi się z ust, po czym natychmiast się zreflektowałem. – Wybacz, że tak dopytuję, nie moja sprawa. Nie odpowiadaj, jeśli nie chcesz.
- W porządku, to nie tajemnica i też nic wielkiego. Dam Ci znać jeśli przekroczysz granice. Po prostu trochę straciliśmy ze sobą kontakt. Po pracy Łukasz siedzi przed komputerem i ciągle gra.
- Od jak dawna jesteście małżeństwem? – drążyłem temat.
- Za kilka tygodni miną cztery lata. A ty? – odwdzięczyła się pytaniem.
- Dwa lata upłynęły w zeszłym tygodniu.
- To gratuluję, ale nie o to pytałam. – świdrowała mnie wzrokiem.
- A o co? – byłem teraz nieco spłoszony.
- Czy jesteś szczęśliwy? – pytanie wyrwane z kontekstu zaatakowało znienacka.
- Tak, bardzo. – odpowiedź baz wahania, zgodna z prawdą.
- Hmmm. – tajemnicze, przeciągłe, na granicy szeptu.
- A ty nie?
- Coraz częściej zadaję sobie to pytanie i coraz rzadziej jestem w stanie odpowiedzieć na nie twierdząco. – kolejna nutka smutku wpleciona w bolesną prawdę. W obawie o ubicie atmosfery i zabawę w doktora złamanych serc próbowałem wyprowadzić rozmowę na nieco weselszy tor.
- Daj znać jeśli będę mógł jakoś pomóc. Może wyskoczymy we czwórkę na kolację i pogadamy. – zmieniłem temat. – Twój mąż przy okazji oderwie się od komputera. Zrobicie coś innego. Będzie okazja lepiej się poznać. Znam fajną włoską restaurację na ulicy…
- Lubisz seks? – wypaliła niczym armata prosto w moją twarz, przerywając mi w połowie zdania i wprawiając w kompletne osłupienie. Siedząc naprzeciwko Asi walczyłem z myślami i intensywnie poszukiwałem odpowiedzi. Na policzki wystąpił mi rumieniec, choć miałem wrażenie, że z twarzy całkowicie odpłynęła mi krew. Już dawno w biurze nie było tak cicho. W tle słychać było jedynie delikatny szum wentylacji, a gdzieś bardzo daleko trzasnęły drzwi, to jeden z ostatnich korpo-szczurów wymknął się do swojej nory.
- To bardzo osobiste pytanie, tym bardziej biorąc pod uwagę, że dopiero się poznajemy. – odpowiedziałem żartobliwym tonem już nieco rozluźniony.
- Przeszkadza ci to? – nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Nie, nie mam tematów tabu, lubię rozmowę prowadzoną otwartym kanałem. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Cieszę się. Mamy już jedną wspólną cechę. – puściła oczko. - Więc? Lubisz seks, Michał? – w jej głosie było słychać coś więcej niż tylko zaciekawienie.
- Tak, bardzo. Jestem zdrowym, młodym facetem. Inaczej się nie da.
- Da się, sądząc po moim mężu. – krótko, szczerze, prosto z mostu.
- Domyślam się zatem, że tty seks lubisz.
- Nie tylko lubię, ale uwielbiam. Mam bardzo duży temperament i na początku mojej znajomości z Łukaszem mój apetyt był całkowicie zaspokajany. Rok temu coś jednak zaczęło się psuć. W łóżku zaczęła się pojawiać kosmata rutyna. Próbowałam zatem nowych rzeczy, różnych eksperymentów. Trochę pomogło,ale tylko na chwilę. Od prawie roku to już tylko równia pochyła. Nie pieprzę się już ani nie rżnę jak dawniej, tylko grzecznie kochałam z mężem. Jak jakaś udomowiona kura. – potok słów i lawina wyznań zdawała się nie mieć końca. Michał siedział skupiony sącząc chłodny napój.
- Coraz rzadziej, coraz mniej namiętnie. Przestałam także dostawać orgazmy. Zbliżenia stały się krótkie, na odwal, byle jakie. Więc i ja zaczęłam tracić zainteresowanie, a zastępować seks masturbacją. – Asia ciągnęła to osobiste wyznanie dalej. Ktoś w głębi biura zgasił światło, a po chwili ponownie trzasnęły drzwi wyjściowe. Otuliła nas kompletna cisza i odosobnienie, a intymność rozmowy i spokojny głos Asi potęgował to wrażenie. W gardle mi zaschło, pomimo, że co chwilę popijałem wodę. Słuchałem koleżanki z przejęciem i skupieniem.
- Czuję, że teraz robimy to tylko z powinności małżeńskiej i resztek przyzwoitości. Nie chce mi się już niczego inicjować, a Łukasz zatopiony w tych swoich grach komputerowych też nie wykazuje inicjatywy. Obecnie seks jest z doskoku, bez emocji, bez dreszczyku… ****a, ale mi brakuje porządnego rżnięcia. – skwitowała dobitnie.
- Powszechnie mówi się, że gdyby para wkładała grosik do słoika za każdym razem, gdy uprawia seks przed ślubem, a wyjmowałaby monetę z tego słoika po ślubie, to ten słoik nigdy się nie opróżni. – próbowałem nieco rozluźnić atmosferę.
- No to nam tych monet wystarczy do końca życia, a resztę ci dam. – oboje parsknęliśmy śmiechem.
Spojrzałem dyskretnie na zegarek. Nawet nie wiem kiedy prysnęło pół godziny.
- Z pewnością była to najciekawsza rozmowa jaka miała miejsce w murach tego biura. – podsumowałem wyraźnie rozbawiony. – Koniecznie to powtórzmy, ale muszę teraz dokończyć ten cholerny raport.
- Zróbmy to razem, Michał – w jej głosie nie było już rozbawienia. Jej czarne oczy podkreślone subtelnym makijażem śledziły każdy mój ruch, palcem wskazującym gładziła spoconą szklankę.
- Hmmm? – moje dobitne zaskoczenie i zakłopotanie nie uszło uwadze siedzącej naprzeciwko mnie rozmówczyni, która nie ukrywała zadowolenia z całej tej sytuacji.
- Raport, pomogę ci z tym. Pokaż mi tylko co potrzebujesz. Zrobię tak, żebyś był zadowolony. – droczyła się dalej.
- Daj spokój, nie chcę Cię wykorzystywać do takich bzdur. – odpowiedziałem wkładając szklankę do zmywarki.
- A do czego chcesz mnie wykorzystać? – w jej głosie ponownie pojawiło się coś tajemniczego, to samo coś, co przez moment wychwyciłem na początku naszej rozmowy.
- Miałem na myśli, że sam sobie poradzę. – próbowałem odzyskać kontrolę nad rozmową.
- Wiem, ale chcę ci pomóc. Wysłuchałeś mnie cierpliwie, za co ci dziękuję, teraz chcę się odwdzięczyć. Nalegam. – wstawiła swoją szklankę do zmywarki i skierowała się w stronę mojego biurka. – Chodź – kiwnęła głową w stronę naszych biurek.
- W porządku. – westchnąłem i tym razem przyspieszyłem kroku idąc ramię w ramię z koleżanką. Niższa ode mnie o głowę dziewczyna kroczyła dzielnie przez labirynt biurek. Przepastne pomieszczenie skąpane było w mroku, większość lamp była już wyłączona. Za oknem miasto spowiła noc, słychać było tylko niespiesznie przemykające samochody. Biurka opustoszały, spowite teraz w ciszy i spokoju, wyczekując na kolejny dzień pełen szczurów, głosów, pośpiechu. Usiadłem przed klawiaturą, odblokowałem ekran i w kilku zdaniach wyjaśniłem pozostałą pracę wymagającą wykonania kalkulacji i przeklejenia danych do raportu. Absolutnie nic ani interesującego, ani przydatnego. Co było natomiast interesujące to fakt, że Asia pochyliła się obok mnie tak blisko, że czułem subtelny zapach jej perfum i świeży zapach czystej skóry, jakby właśnie wyszła spod prysznica, a nie miała za sobą całego dnia pracy. Z wielkim trudem ignorowałem te silne bodźce. Kolejne kliknięcie myszką, kolejne słowa wyjaśniające zadanie. Nie wiem jednak czy moje słowa miały jakikolwiek sens. Nie byłem już w stanie się skupić. Na swojej szyi poczułem ciepły oddech, a chwilę później odsłoniętą skórę musnął kolczyk. Dzieliły nas milimetry. Bałem się odwrócić w stronę Asi, skupiając się tylko na ekranie monitora. Kawałek złota owiniętego wokół palca serdecznego zdawał się nad wyraz ciężki w tym momencie.
- Ja w tym czasie wyślę dwa e-maile i sprawa załatwiona. W porządku? – zakończyłem instruktarz nadal sztywno gapiąc się w monitor.
- Bardzo. – jedno słowo wpuszczone szeptem wprost do mojego prawego ucha. Słowo otulone wilgotnym, niespiesznym oddechem, okraszone zapachem młodej kobiety. Przez moje ciało przebiegł dreszcz emocji, takie charakterystyczne uczucie kończące się jeszcze bardziej charakterystycznym, przyjemnym impulsem w lędźwiach.
- Dziękuję. – ostrożnie odwróciłem się w prawą stronę. Mój wzrok napotkał jej. Nasze nosy niemal się dotykały, a usta dzielił centymetr, może dwa.
- Hmmm. – to już trzecie takie słowo, które słowem nie jest, a niesie ze sobą tak wiele niejasnej informacji dla faceta. To kobiece westchnięcie, trochę zaciekawione, trochę zalotne, za to bardzo wypakowane emocjami. Asia puściła oczko, wstała i skierowała się do swojego biurka, po drodze upewniła się szybko czy na nią patrzę. Oczywiście, że odprowadzałem ją wzrokiem. Sam nie wiem jednak dlaczego. Chyba po prostu cała sytuacja mnie w tamtym momencie ciekawiła i trochę bawiła, a na pewno bardzo mocno napompowała moje męskie ego. Nawet jeśli facet nie chce się do tego otwarcie przyznać, to bardzo lubi, gdy jakaś kobieta od czasu do czasu z nim flirtuje. Tym bardziej jeśli ten jest w stałym i szczęśliwym związku. Asia w kilkanaście minut uporała się ze swoją częścią i przesłała mi gotowe pliki, ja w tym czasie wysłałem elektroniczną korespondencję.
- Dzięki! – krzyknąłem w kierunku koleżanki, gdy komputer powiadomił mnie o nowych plikach.
Spojrzałem na telefon, wyświetlacz pokazywał godzinę 18:49 oraz ikonę nowej wiadomości. „Kiedy będziesz? Czekam. Kocham Cię.” Iwona powoli się niecierpliwiła. Bardzo rzadko zdarza mi się kończyć pracę o tak późnej godzinie. „Zaraz wychodzę. Będę o 7:30. Kocham Cię”.
Skomentuj