Nie wiem kto wpadł z moich kolegów na ten genialny pomysł, żaden z nich się nie przyznawał. Może ta decyzja zapadła na którejś z wywiadówek, może nasza wychowawczyni wpadła na ten cudowny pomysł, zauroczona ostatnim programem artystycznym poprzedniej klasy. Słowem zapadła decyzja by na koniec gimnazjum chłopcy wystawili „Jezioro Łabędzie”. Na początku dużo nam to nie mówiło lecz dopiero po oglądnięciu materiału video z poprzedniego roku okazało się na co żeśmy się porwali. Otóż, ni mniej, ni więcej mieliśmy sparodiować tę sztukę przebrani w damskie fatałaszki. Na co niektórych padł blady strach. Wybrano tylko ośmiu z 12 chłopaków i tych czterech szczęściarzy nie chciało w żaden sposób zamienić się rolami. Nie należałem do tych szczęśliwców. Próby mediacji z Robertem, który należał do grona „szczęśliwców” spełzły na niczym. Nie dał się przekonać za żadne skarby. Na wycofanie się było za późno, matka stwierdziła że będzie fajnie i nie mam się co tym przejmować. Ojciec machnął ręka na ten fakt. Wizja że mam publicznie z siedmioma innymi kretynami pajacować w tiulowej spódniczce i białych rajstopach przerażała mnie. Cóż jednak mogłem począć. Należało zrobić to , pożegnać gimnazjum i nie zawieść wychowawczyni, która nieco na wyrost dała mi piątkę z matematyki. Głupio tak by było teraz wystawić ją do wiatru. Jakoś z tym się oswoiłem po jakimś czasie . Pozostawała kwestia uszycia strojów i prób przed występem. Tym pierwszym zajęła się moja mama. Po prostu miała znajomą krawcową, która to podjęła się uszycia odpowiedniej tiulowej , śnieżnobiałej , króciutkiej spódniczki i dobrania pozostałych części garderoby. Propozycja rzucona na wywiadówce dla reszty chłopaków , przypadła do gustu i tak krawcowa miała hurtowe zamówienie, a my nie obawialiśmy się że wystąpimy w niedopasowanych, różnych kreacjach. Po pierwszej wizycie u pani Dorotki, bo tak na imię miała ta podbiegająca pod 50-tkę krawcowa, nastał czas drugiej wizyty połączonej z mierzeniem przygotowanych fatałaszków. Podczas pierwszej wizyty pani Dorotka pobrała tylko wymiary. Czasu do przedstawienia nie było za dużo. Mogliśmy maksymalnie zrobić dwie, może trzy próby. O umówionej godzinie zjawiłem się w domu pani Doroty.
- O, jesteś już, punktualny jak przedwojenny pociąg – stwierdziła spoglądając na zegarek po przysłowiowym „Dzień dobry” .
Wszedłem do środka domu. Kobieta śmiały ruchem zaprosiła do pomieszczenia w którym mieściła się jej pracownia krawiecka.
- Fajnie to wymyśliliście, takie oryginalne, fajne – rozpoczęła rozmowę.
Prócz tych ”babskich fatałaszków” miałem zamówiony garnitur na zakończenie gimnazjum. Na to jej stwierdzenie nie odparłem nic. Wzruszyłem tylko ramionami. Dla niej może to było i fajne, dla mnie nie za bardzo. Występowanie w damskich ciuszkach , publicznie przed rada pedagogiczną i koleżankami z klasy mimo faktu że miał być to dobry żart i nic więcej nie było niczym przyjemnym.
- No, dobrze, zaczniemy od marynarki i spodni, a potem przymierzysz swój rewelacyjny strój – usłyszałem z jej ust.
Była średniego wzrostu szatynką, może nieco zbyt tęgą jak na swój wzrost, lecz nie kwalifikowała się jeszcze do kategorii ”plump”. Ubrana w beżową bluzkę , podobnie kolorystycznie dobraną spódnicą w wersji maxi i cieliste rajstopy skierowała swe kroki ku szafie w której wisiał mój garnitur i spodnie.
- No masz, zakładaj na siebie – powiedziała dając mi marynarkę.
Założyłem ją na siebie. Nie znałem się na tej profesji lecz według mnie leżała super.
- Na , marynarka jak ulał, ściągaj spodnie i przymierzaj te – powiedziała dając mi spodnie od kompletu.
Bez słowa sprzeciwu począłem rozpinać rozporek. Wcześniej jednak usiadłszy , musiałem zdjąć buty. Nim to uczyniłem minęło parę minut.
- No wiesz, Twoi koledzy już byli i jak przymierzali stroje to po prostu rewelacja, mam nadzieję że z Twoimi będzie podobnie, a co żeśmy się pośmiali….. – mówiła patrząc jak ściągam spodnie i odkładam je na bok.
Pozostałem przez chwilę w samych slipkach. Nie trwało to długo. Sprawnie i szybko wciągnąłem na siebie garniturowe spodnie . Wydawały się idealnie uszyte. Pani Dorota podeszło i klęknęła przede mną. Patrząc w dół widziałem zarys białego koronkowego biustonosza okrywającego jej dość pokaźnych rozmiarów piersi.
- Nie za bardzo ciasne w udach? – zapytała dotykając mnie w te okolice.
- Nie, są dobre, wszystko w porządku – wreszcie powiedziałem coś od siebie.
- Na długość też są w porządku stwierdziła patrząc na dół.
Cały czas klęczała przed mą osobą. Coś tam na dole jeszcze przychwyciła.
- A, tutaj nie piją zbytnio? – padło pytanie z jej strony i w tej chwili poczułem jak jej dłoń obejmuje moje krocze.
Nie spodziewałem się takiego działania. Nim w jakiś sposób zareagowałem minęło parę sekund. Czułem jak dość sprawnie obmacuje te okolicę.
- Nie , wszystko dobrze – odparłem i swoja dłonią ująłem jej dłoń odprowadzając ją od swego krocza.
Przez chwilę nasze spojrzenia skrzyżowały się. Patrzyłem na nią z góry i dostrzegłem szyderczy nieco uśmieszek i jakiś dziwny błysk w jej oczach.
- No , nie bądź taki niedotykały, to ważne by tam Cię nie piło, jesteś młody, całe życie przed Tobą – powiedziała i powstała z kolan.
Poczułem się trochę nieswojo. Czy aby ta kobieta nie pozwalała sobie na zbyt wiele? Przez te parę sekund dość mocno swa dłonią ujęła me krocze. Zrobiła to celowo? Kołowrót myśli przeleciał przez moja głowę. Nim się spostrzegłem pani Dorota niosła już w mym kierunku śnieżnobiałą spódniczkę . Prócz niej miała jakieś dwa pakunki. Z daleka nie dostrzegłem co to jest.
- No dobrze, ściągaj spodnie i skarpetki, czas przymierzyć Twój strój na występ – powiedziała zbliżając się do mnie.
Miała na stać dla mnie najmniej przyjemna część programu. Patrząc na ta tiulową spódniczkę czułem jakąś dziwną rzecz. Sam nie potrafiłem tego opisać. Bez słowa , rozpinałem spodnie. Gdy je ściągnąłem , podałem je pani Dorocie. W momencie gdy ona wieszała je na wieszaku pozbyłem się skarpetek, choć sam nie wiedziałem po co. Zostałem w samym podkoszulku i slipkach. Pani Dorota podeszłą bliżej. Zauważyłem że chyłkiem spogląda na moje slipki.
- No , to mierzymy spódniczkę, powiem Ci że Twoi koledzy wyglądali oszałamiająco, a cośmy się tu pośmiali to nasze, tylko Ty dzisiaj taki jesteś spięty i dziwny – powiedziała dzierżąc w dłoniach tiulową spódniczkę.
Nic nie odparłem. Nie za bardzo wiedziałem co powiedzieć i co robić. Pierwszy raz w życiu miałem na siebie nałożyć babskie fatałaszki , a ona tu wyjeżdżała z takim tekstem. Ciekawe , którzy to moi koledzy mieli taki ubaw i z czego. Mnie do śmiechu nie było. Może nie brałem tego tak na luzaka jak inni.
- No najpierw jedna ,a potem druga noga do góry, zakładamy spódniczkę – wyrwał mnie z przemyśleń głos pani Doroty.
Ponownie klęczała czekając na to aż podniosę kolejno nogi do góry by wciągnąć na mnie tę tiulową spódniczkę.
- Tak, już – bąknąłem i zrobiłem to co mi kazała.
- Jakiś rozkojarzony jesteś – usłyszałem i patrząc w dół widziałem jak wciąga ku górze ten delikatny materiał.
- Nie, zamyśliłem się - odparłem.
Nim to tylko skończyłem poczułem jak jej dłonie zatrzymały się na moich biodrach. Spódniczka leżała tam gdzie być powinna lecz jej dwa palce , jakby przypadkiem, jakby niechcący otarły się o materiał slipek. Zignorowałem to, wziąłem pod uwagę że być może było to przypadkiem. Jednakże czy ten przypadek nie powtórzył się po raz kolejny? Najpierw niby to takie, niewinne uchwycenie mojego krocza i ten komentarz po tym wszystkim, teraz znów te muśnięcia mojego krocza. Machnąłem na to ręką. Moim celem było teraz jak najszybciej zakończyć te przymiarki i udać się do domu. W głębi duszy pragnąłem by to stało się jak najszybciej.
Powstała, stojąc teraz tak blisko mnie że mogłem poczuć jej oddech. Zrobiła krok w tył.
- No, super, dobrze dobrałam, teraz tylko to i ewentualnie zobaczymy co dalej bo mam pewną koncepcję – pochwaliła swe dzieło i ruszyła ku pozostały pakunkom pozostawianym na wersalce.
Spojrzałem w dół. Wyglądałem komicznie. Biały tiul spódniczki zakrywał mnie do wysokości ud. Była to dość ekstrawagancka wersja miniówki. Miniówki, dość wyuzdanej na normalne wyjście. Może dla jakiejś lolitki. Miało być jednak śmiesznie i wesoło, a obraz mej osoby w tymże stroju gwarantował to na 100 procent.
- Siadaj teraz tu na wersalce, sprawdzimy jaki rozmiar rajstop będzie na Ciebie , bo miałam dylemat – znów z przemyśleń wyrwał mnie głos pani Doroty.
- Ale , czy to konieczne, będą dobre te - odparłem nie mając zamiaru przymierzać przy niej tej części garderoby.
- Sebastian, nie denerwuj mnie, nawet sobie nie zdajesz jak ciężko jest dostać białe rajstopy, jak są to w wersji komunijnej bo panny młode to preferują pończochy , nie na darmo tyle się oszukałam byś teraz mi tu fochy stroił – usłyszałem w odpowiedzi, a jej ton był taki że wyraźnie nie znosił sprzeciwu.
Nie pozostało nic innego jak przystać na tą propozycję. Miałem plan by jak najszybciej stąd się wynieść, a dywagacje z panią Dorotą tylko wydłużyły by czas.
- No, zaczniemy od tych, jak będą za małe, to ja je będę miała bo to mój rozmiar, choć do czego ja je założę? – stwierdziła rozrywając opakowanie rajstop.
Kątem oka zauważyłem drugie opakowanie, dodatkowo pod nim leżało coś jeszcze.
- No , dobrze to ja je sam założę – stwierdzałem widząc że to ona ma zamiar zrobić to za mnie.
Popatrzyła na mnie z lekkim niedowierzaniem. Po chwili roześmiała się.
- No kolejny co to wie jak zakładać rajstopy, już widziałam wczoraj Twoich kolegów, nie mam zamiaru by zaciągnęli je znowu. Zakładałeś rajstopy już kiedyś? – zapytała na sam koniec swego wywodu.
- No, nie - odparłem krótko.
Nie miałem bladego pojęcia jak to się robi. W domu nigdy nie widziałem jak matka zakłada rajstopy. Tę część garderoby znałem tylko z lat dziecinnych, ale wtedy zakładała mi je mama i były to grube rajtki. Pani Dorota miała racje. Nie za bardzo wiedziałem jak to zrobić. Nim zdołałem podjąć jakiekolwiek działanie pani Dorota kucnęła przy wersalce i sprawnie zrolowała białe rajstopy.
- No dawaj nogę i patrz, chyba że chcesz abym była jak będziesz występował, tak to się robi – usłyszałem.
Podniosłem jedną z nóg i poczułem jak na nią wsuwa ten delikatny nylon w kolorze bieli. Patrzyłem w dół i widziałem jak fachowo nakłada na mnie ten element damskiej bielizny. Mówiła coś , lecz nie za bardzo słuchałem. Jej dłonie sprawnie i fachowo naciągały na moje nogi rajstopki. Poczułem w tym coś przyjemnego i ku swemu przerażeniu zdałem sobie sprawę że mój będący do tego czasu w stanie spoczynku penis powoli rośnie i nabiera kształtów.
- No, wstań, naciągniemy je jak trzeba i zobaczymy czy dobry rozmiar – usłyszałem.
Wstałem z wersalki. Przerażony, postępującą erekcją ptaszka, czujący jej dłonie na swych udach i odczuwający jakąś dziwną przyjemność gdy ta warstwa nylonu więziła moje nogi. Naciągając rajstopy ku górze dotarła w okolice mojego krocza. Czułem się zażenowany, mój penis urósł. Nie miałem na to żadnego wpływu. Po prostu tak się działo i koniec. Stałem teraz tak z uniesioną do góry białą tiulową spódniczką poddając się działaniom pani krawcowej. Popatrzyłem w dół i przez chwilę nasze spojrzenia się skrzyżowały , widziałem ten błysk w jej oczach. Nie dało się ukryć mojej erekcji i ona mając teraz to przed oczami w jakiś sposób tryumfowała. Ile bym dał, by jej nie mieć. Poczułem jak materiał rajstop zatrzymuje się na kroczu i nie chce już iść dalej.
-No spróbujemy, jakoś to podciągnąć ale na moje oko są za małe – usłyszałem.
Podtrzymywałem ku górze krańce spódniczki wystawiając okryte slipkami krocze pani Dorocie. Nie mogła nie widzieć jak mój stojący penis ułożył się tak by dać jej do zrozumienia że mam erekcję. Czułem się bardzo zdegustowany, nie wiedziałem jak ona.
- No spróbujemy - powiedziała i poczęła jakby to niechcący naciągać rajstopy ku górze.
Nie wiem czy robiła to celowo, nie wiem jaki miała zamiar lecz czułem jak próbuje naciągnąć je przy okazji macając moje uda, pośladki , mosznę i niby to tak przypadkiem wzwiedzionego fallusa.
- Chyba za małe – rzuciłem pragnąc by przestała mnie tam obmacywać.
- No tak, te za małe, będę miała je dla siebie – usłyszałem.
- To te drugie będą dobre, te ściągamy – kontynuowała.
- To może ja sam je zdejmę? - zapytałem.
- A umiesz?, znowu znalazł się specjalista, Romek i Artek musieli dopłacić bo jeden to sam zaczął zakładać, a drugi zdejmować, pozaciągali i tyle zarobili – usłyszałem w odpowiedzi.
- O, jesteś już, punktualny jak przedwojenny pociąg – stwierdziła spoglądając na zegarek po przysłowiowym „Dzień dobry” .
Wszedłem do środka domu. Kobieta śmiały ruchem zaprosiła do pomieszczenia w którym mieściła się jej pracownia krawiecka.
- Fajnie to wymyśliliście, takie oryginalne, fajne – rozpoczęła rozmowę.
Prócz tych ”babskich fatałaszków” miałem zamówiony garnitur na zakończenie gimnazjum. Na to jej stwierdzenie nie odparłem nic. Wzruszyłem tylko ramionami. Dla niej może to było i fajne, dla mnie nie za bardzo. Występowanie w damskich ciuszkach , publicznie przed rada pedagogiczną i koleżankami z klasy mimo faktu że miał być to dobry żart i nic więcej nie było niczym przyjemnym.
- No, dobrze, zaczniemy od marynarki i spodni, a potem przymierzysz swój rewelacyjny strój – usłyszałem z jej ust.
Była średniego wzrostu szatynką, może nieco zbyt tęgą jak na swój wzrost, lecz nie kwalifikowała się jeszcze do kategorii ”plump”. Ubrana w beżową bluzkę , podobnie kolorystycznie dobraną spódnicą w wersji maxi i cieliste rajstopy skierowała swe kroki ku szafie w której wisiał mój garnitur i spodnie.
- No masz, zakładaj na siebie – powiedziała dając mi marynarkę.
Założyłem ją na siebie. Nie znałem się na tej profesji lecz według mnie leżała super.
- Na , marynarka jak ulał, ściągaj spodnie i przymierzaj te – powiedziała dając mi spodnie od kompletu.
Bez słowa sprzeciwu począłem rozpinać rozporek. Wcześniej jednak usiadłszy , musiałem zdjąć buty. Nim to uczyniłem minęło parę minut.
- No wiesz, Twoi koledzy już byli i jak przymierzali stroje to po prostu rewelacja, mam nadzieję że z Twoimi będzie podobnie, a co żeśmy się pośmiali….. – mówiła patrząc jak ściągam spodnie i odkładam je na bok.
Pozostałem przez chwilę w samych slipkach. Nie trwało to długo. Sprawnie i szybko wciągnąłem na siebie garniturowe spodnie . Wydawały się idealnie uszyte. Pani Dorota podeszło i klęknęła przede mną. Patrząc w dół widziałem zarys białego koronkowego biustonosza okrywającego jej dość pokaźnych rozmiarów piersi.
- Nie za bardzo ciasne w udach? – zapytała dotykając mnie w te okolice.
- Nie, są dobre, wszystko w porządku – wreszcie powiedziałem coś od siebie.
- Na długość też są w porządku stwierdziła patrząc na dół.
Cały czas klęczała przed mą osobą. Coś tam na dole jeszcze przychwyciła.
- A, tutaj nie piją zbytnio? – padło pytanie z jej strony i w tej chwili poczułem jak jej dłoń obejmuje moje krocze.
Nie spodziewałem się takiego działania. Nim w jakiś sposób zareagowałem minęło parę sekund. Czułem jak dość sprawnie obmacuje te okolicę.
- Nie , wszystko dobrze – odparłem i swoja dłonią ująłem jej dłoń odprowadzając ją od swego krocza.
Przez chwilę nasze spojrzenia skrzyżowały się. Patrzyłem na nią z góry i dostrzegłem szyderczy nieco uśmieszek i jakiś dziwny błysk w jej oczach.
- No , nie bądź taki niedotykały, to ważne by tam Cię nie piło, jesteś młody, całe życie przed Tobą – powiedziała i powstała z kolan.
Poczułem się trochę nieswojo. Czy aby ta kobieta nie pozwalała sobie na zbyt wiele? Przez te parę sekund dość mocno swa dłonią ujęła me krocze. Zrobiła to celowo? Kołowrót myśli przeleciał przez moja głowę. Nim się spostrzegłem pani Dorota niosła już w mym kierunku śnieżnobiałą spódniczkę . Prócz niej miała jakieś dwa pakunki. Z daleka nie dostrzegłem co to jest.
- No dobrze, ściągaj spodnie i skarpetki, czas przymierzyć Twój strój na występ – powiedziała zbliżając się do mnie.
Miała na stać dla mnie najmniej przyjemna część programu. Patrząc na ta tiulową spódniczkę czułem jakąś dziwną rzecz. Sam nie potrafiłem tego opisać. Bez słowa , rozpinałem spodnie. Gdy je ściągnąłem , podałem je pani Dorocie. W momencie gdy ona wieszała je na wieszaku pozbyłem się skarpetek, choć sam nie wiedziałem po co. Zostałem w samym podkoszulku i slipkach. Pani Dorota podeszłą bliżej. Zauważyłem że chyłkiem spogląda na moje slipki.
- No , to mierzymy spódniczkę, powiem Ci że Twoi koledzy wyglądali oszałamiająco, a cośmy się tu pośmiali to nasze, tylko Ty dzisiaj taki jesteś spięty i dziwny – powiedziała dzierżąc w dłoniach tiulową spódniczkę.
Nic nie odparłem. Nie za bardzo wiedziałem co powiedzieć i co robić. Pierwszy raz w życiu miałem na siebie nałożyć babskie fatałaszki , a ona tu wyjeżdżała z takim tekstem. Ciekawe , którzy to moi koledzy mieli taki ubaw i z czego. Mnie do śmiechu nie było. Może nie brałem tego tak na luzaka jak inni.
- No najpierw jedna ,a potem druga noga do góry, zakładamy spódniczkę – wyrwał mnie z przemyśleń głos pani Doroty.
Ponownie klęczała czekając na to aż podniosę kolejno nogi do góry by wciągnąć na mnie tę tiulową spódniczkę.
- Tak, już – bąknąłem i zrobiłem to co mi kazała.
- Jakiś rozkojarzony jesteś – usłyszałem i patrząc w dół widziałem jak wciąga ku górze ten delikatny materiał.
- Nie, zamyśliłem się - odparłem.
Nim to tylko skończyłem poczułem jak jej dłonie zatrzymały się na moich biodrach. Spódniczka leżała tam gdzie być powinna lecz jej dwa palce , jakby przypadkiem, jakby niechcący otarły się o materiał slipek. Zignorowałem to, wziąłem pod uwagę że być może było to przypadkiem. Jednakże czy ten przypadek nie powtórzył się po raz kolejny? Najpierw niby to takie, niewinne uchwycenie mojego krocza i ten komentarz po tym wszystkim, teraz znów te muśnięcia mojego krocza. Machnąłem na to ręką. Moim celem było teraz jak najszybciej zakończyć te przymiarki i udać się do domu. W głębi duszy pragnąłem by to stało się jak najszybciej.
Powstała, stojąc teraz tak blisko mnie że mogłem poczuć jej oddech. Zrobiła krok w tył.
- No, super, dobrze dobrałam, teraz tylko to i ewentualnie zobaczymy co dalej bo mam pewną koncepcję – pochwaliła swe dzieło i ruszyła ku pozostały pakunkom pozostawianym na wersalce.
Spojrzałem w dół. Wyglądałem komicznie. Biały tiul spódniczki zakrywał mnie do wysokości ud. Była to dość ekstrawagancka wersja miniówki. Miniówki, dość wyuzdanej na normalne wyjście. Może dla jakiejś lolitki. Miało być jednak śmiesznie i wesoło, a obraz mej osoby w tymże stroju gwarantował to na 100 procent.
- Siadaj teraz tu na wersalce, sprawdzimy jaki rozmiar rajstop będzie na Ciebie , bo miałam dylemat – znów z przemyśleń wyrwał mnie głos pani Doroty.
- Ale , czy to konieczne, będą dobre te - odparłem nie mając zamiaru przymierzać przy niej tej części garderoby.
- Sebastian, nie denerwuj mnie, nawet sobie nie zdajesz jak ciężko jest dostać białe rajstopy, jak są to w wersji komunijnej bo panny młode to preferują pończochy , nie na darmo tyle się oszukałam byś teraz mi tu fochy stroił – usłyszałem w odpowiedzi, a jej ton był taki że wyraźnie nie znosił sprzeciwu.
Nie pozostało nic innego jak przystać na tą propozycję. Miałem plan by jak najszybciej stąd się wynieść, a dywagacje z panią Dorotą tylko wydłużyły by czas.
- No, zaczniemy od tych, jak będą za małe, to ja je będę miała bo to mój rozmiar, choć do czego ja je założę? – stwierdziła rozrywając opakowanie rajstop.
Kątem oka zauważyłem drugie opakowanie, dodatkowo pod nim leżało coś jeszcze.
- No , dobrze to ja je sam założę – stwierdzałem widząc że to ona ma zamiar zrobić to za mnie.
Popatrzyła na mnie z lekkim niedowierzaniem. Po chwili roześmiała się.
- No kolejny co to wie jak zakładać rajstopy, już widziałam wczoraj Twoich kolegów, nie mam zamiaru by zaciągnęli je znowu. Zakładałeś rajstopy już kiedyś? – zapytała na sam koniec swego wywodu.
- No, nie - odparłem krótko.
Nie miałem bladego pojęcia jak to się robi. W domu nigdy nie widziałem jak matka zakłada rajstopy. Tę część garderoby znałem tylko z lat dziecinnych, ale wtedy zakładała mi je mama i były to grube rajtki. Pani Dorota miała racje. Nie za bardzo wiedziałem jak to zrobić. Nim zdołałem podjąć jakiekolwiek działanie pani Dorota kucnęła przy wersalce i sprawnie zrolowała białe rajstopy.
- No dawaj nogę i patrz, chyba że chcesz abym była jak będziesz występował, tak to się robi – usłyszałem.
Podniosłem jedną z nóg i poczułem jak na nią wsuwa ten delikatny nylon w kolorze bieli. Patrzyłem w dół i widziałem jak fachowo nakłada na mnie ten element damskiej bielizny. Mówiła coś , lecz nie za bardzo słuchałem. Jej dłonie sprawnie i fachowo naciągały na moje nogi rajstopki. Poczułem w tym coś przyjemnego i ku swemu przerażeniu zdałem sobie sprawę że mój będący do tego czasu w stanie spoczynku penis powoli rośnie i nabiera kształtów.
- No, wstań, naciągniemy je jak trzeba i zobaczymy czy dobry rozmiar – usłyszałem.
Wstałem z wersalki. Przerażony, postępującą erekcją ptaszka, czujący jej dłonie na swych udach i odczuwający jakąś dziwną przyjemność gdy ta warstwa nylonu więziła moje nogi. Naciągając rajstopy ku górze dotarła w okolice mojego krocza. Czułem się zażenowany, mój penis urósł. Nie miałem na to żadnego wpływu. Po prostu tak się działo i koniec. Stałem teraz tak z uniesioną do góry białą tiulową spódniczką poddając się działaniom pani krawcowej. Popatrzyłem w dół i przez chwilę nasze spojrzenia się skrzyżowały , widziałem ten błysk w jej oczach. Nie dało się ukryć mojej erekcji i ona mając teraz to przed oczami w jakiś sposób tryumfowała. Ile bym dał, by jej nie mieć. Poczułem jak materiał rajstop zatrzymuje się na kroczu i nie chce już iść dalej.
-No spróbujemy, jakoś to podciągnąć ale na moje oko są za małe – usłyszałem.
Podtrzymywałem ku górze krańce spódniczki wystawiając okryte slipkami krocze pani Dorocie. Nie mogła nie widzieć jak mój stojący penis ułożył się tak by dać jej do zrozumienia że mam erekcję. Czułem się bardzo zdegustowany, nie wiedziałem jak ona.
- No spróbujemy - powiedziała i poczęła jakby to niechcący naciągać rajstopy ku górze.
Nie wiem czy robiła to celowo, nie wiem jaki miała zamiar lecz czułem jak próbuje naciągnąć je przy okazji macając moje uda, pośladki , mosznę i niby to tak przypadkiem wzwiedzionego fallusa.
- Chyba za małe – rzuciłem pragnąc by przestała mnie tam obmacywać.
- No tak, te za małe, będę miała je dla siebie – usłyszałem.
- To te drugie będą dobre, te ściągamy – kontynuowała.
- To może ja sam je zdejmę? - zapytałem.
- A umiesz?, znowu znalazł się specjalista, Romek i Artek musieli dopłacić bo jeden to sam zaczął zakładać, a drugi zdejmować, pozaciągali i tyle zarobili – usłyszałem w odpowiedzi.
Skomentuj