NIESPODZIANKA NA MAZURACH
(c.d. opowiadania „Akcja Ratunkowa”)
Beata poszła spakować swoje rzeczy. Kuba, przygotowując Maka do wypłynięcia, rozmyślał o tym, co zaszło między nim a dziewczyną. Nie chodziło mu tylko o seks, bo ten był wspaniały, ale o to, co poczuł spędzając z nią całe popołudnie i noc. I rano, kiedy zaproponował wspólny pobyt na Mazurach do końca lipca. To, że podobała mu się jako kobieta było oczywiste, ale również znakomicie się rozumieli, dobrze im było razem. Po prostu zafascynowała go, mimo że praktycznie nic o niej nie wiedział, poza tym, co mu o sobie powiedziała. Takie nagłe zakochanie, które spadło jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Może to tylko zauroczenie, a może coś więcej, pomyślał...
Wcześniej z Marzeną nie doświadczał takich odczuć. Też im było dobrze, ale czegoś brakowało, teraz wiedział, że to raczej przyzwyczajenie do siebie po kilku latach bycia ze sobą, ale bez tej właśnie „iskry”. Gdy zamieszkali razem po prawie trzech latach znajomości, początkowo wszystko zdawało się być w porządku. Kuba zaczął pierwszą pracę w banku, Marzena dwa lata młodsza, kończyła studia na anglistyce i dorabiała sobie, dając lekcje angielskiego. Za pierwsze zarobione pieniądze i trochę zgromadzonych oszczędności kupił jacht, o którym marzył od dawna. Kilkuletnie Tango 720, dobrze wyposażone w moduł sanitarny, oświetlenie i zamykaną kabinę dziobową. Jako swoje ukochane „dziecko” nazwał łódź „Osesek”. Już wcześniej żeglowali razem na wynajętych łodziach, ale zawsze chciał mieć własną. Dzięki dobrej pracy mógł sobie na to pozwolić.
Tuż przed obroną pracy magisterskiej Marzena napisała pracę konkursową w ambasadzie USA i wygrała półroczne stypendium na uniwersytecie nowojorskim. Miała doskonalić znajomość języka i poznać nowe metody nauczania. Termin wyjazdu zależał od daty otrzymania dyplomu uniwersyteckiego. Kuba martwił się na myśl o tak długim rozstaniu, ale też starał się zrozumieć dziewczynę. Dla niej pojawiła się szansa na poznanie nowej uczelni, odmiennego środowiska i innego kraju, a także rozwój zawodowy. Z końcem czerwca, po rozdaniu dyplomów, wyjechała.
Początkowo, prawie codziennie pisali e-maile, a nawet dzwonili do siebie kilka razy w miesiącu. Z czasem dziewczyna rzadziej się odzywała, tłumacząc to nawałem pracy. W październiku zawiadomiła go, że poznała fantastycznego chłopaka i nie zamierza wracać. Kuba prawie przez miesiąc wychodził z domu tylko do pracy. Zaszył się w czterech ścianach i nie chciał nikogo widzieć. Pomagała mu młodsza o cztery lata siostra, Iwona, studentka czwartego roku informatyki na Politechnice Warszawskiej. Co kilka dni wpadała do niego, czasem ugotowała jakiś lepszy obiad. W końcu otrząsnął się i doszedł do wniosku – Marzena nie jedyna na świecie. Jeszcze kogoś znajdzie. Ale musiało upłynąć sporo czasu, zanim powrócił do emocjonalnej równowagi. Właśnie samotny urlop na Mazurach miał doprowadzić do całkowitego uspokojenia.
Beata z Marcinem tworzyli parę od roku, te wakacje miały być ich pierwszymi wspólnymi. Tyle, że Marcin nie pływał, raczej wolał góry. Nie potrafił zrozumieć pasji dziewczyny, żeglowanie na desce zupełnie go nie pociągało. Nie rozumiał, dlaczego Beata koniecznie chce jechać na Mazury. W tym samym czasie zaplanował wędrówkę po Tatrach. Dziewczyna chciała jechać z nim w góry, bo też lubiła ciszę i majestat wysokich szczytów, ale dopiero po obozie. O to pokłócili się w końcu maja. On się uparł i nie chciał słyszeć o zmianie terminu, choć nic jeszcze nie było zaplanowane, oprócz obozu windsurfingowego, którego termin był już od dawna ustalony. Nie chciał przyjąć do wiadomości zainteresowań drugiej osoby, pokłócili się ostro i Beata powiedziała sobie: „jak nie chce ustąpić, to nie, widocznie za mało mu na mnie zależy.” Marcin próbował ją przekonywać, ale musiałaby całkowicie zrezygnować z obozu. Z kolei ona chciała jechać z nim w Tatry, bo też miała ochotę na wycieczki po górskich szlakach, ale trochę później, na co on się nie godził. Zabrakło tolerancji z jego strony.
Dwie zranione i samotne dusze trafiły na siebie pamiętnego dnia na jeziorze. Beacie na widok Kuby serce podskakiwało w piersi i czuła przy nim bardzo dobrze. Gdy zaproponował pozostanie na Mazurach na ostatnie dwanaście dni lipca, nie zawahała się ani na moment. Spontanicznie odpowiedziała twierdząco. Przecież zawsze może po drodze zejść z łódki i pojechać do domu.
- Już jestem! – Beata zrzuciła plecak z ramion na pomost przy Maku. – Co zrobimy z deską?
- Zabierzemy, oczywiście – odpowiedział.
- Zaraz chłopcy przyniosą.
- Zapraszam na pokład. – Kuba zabrał plecak dziewczyny pod pokład.
Beata lekko wskoczyła do kokpitu. Po kilku minutach koledzy przynieśli deskę wraz z osprzętem, a Kuba sprawnie i starannie umocował ją wraz z połamanymi drzewcami do pokładu na dziobie. Worek z resztą osprzętu schował do wolnej bakisty w kokpicie. Cicho mrucząc silnikiem, Mak opuścił Rydzewo i skierował się na jezioro Boczne w kierunku Jagodnego. Nowa załogantka od razu zgłosiła swoją gotowość do pomocy.
- Co mam robić? – zapytała.
- Zaraz przejmiesz ster – odrzekł chłopak – mamy pół godziny do Kuli. Trzeba położyć maszt.
Dziewczyna gładko weszła w rolę członka załogi jachtu. Przejęła rumpel, a Kuba sprawnie położył maszt, opierając go w specjalnym uchwycie na koszu rufowym. Ponownie siadł przy sterze, przytulając swoją nową przyjaciółkę. Wiatru nie było i postanowili płynąć dalej na silniku, aż do kanałów łączących Jagodne z jeziorem Tałty. Słońce przyjemnie grzało ciała żeglarzy. Bez przygód dopłynęli późnym popołudniem do przystani w Piaskach. Przenieśli swoje rzeczy na „Oseska” Kuby, a Maka przekazali bosmanowi portu. Beata telefonicznie zawiadomiła rodziców, że zostaje jeszcze na Mazurach do końca lipca.
Ze względu na późną porę postanowili pozostać w porcie na noc. Jeszcze zdążyli pojechać samochodem do Rucianego po zakupy. Planowali dziesięciodniowy rejs po jeziorach, więc trzeba było uzupełnić zapasy. Trochę świeżej żywności, kilka puszek i różne dania gotowe z przedłużonym terminem ważności znalazło miejsce w szafkach i małej lodówce, zasilanej z akumulatora. Także woda mineralna i półwytrawne białe wino, z Chile. Kilka puszek piwa wylądowało w specjalnym schowku po podłogą. Każda rzecz miała swoje miejsce.
Pod wieczór usiedli w kokpicie, delektując się świeżą, pachnącą herbatą. Panowała całkowita cisza, tylko z nielicznych, stojących w porcie jachtów dobiegały ich fragmenty prowadzonych półgłosem rozmów. Słońce powoli chowało się za horyzontem, pierwsze gwiazdy zamigotały na ciemniejącym niebie, a księżyc w pełni oświetlał port srebrnym światłem. Kuba patrzył na siedzącą naprzeciwko Beatę. Jeszcze wczoraj myślał, że te kilkanaście dni spędzi samotnie na jeziorach, a teraz siedzi na swojej łodzi z dziewczyną, którą wczoraj uratował od niechybnego utonięcia w czasie niespodziewanego, silnego szkwału na Niegocinie. Dziś opadło już całe napięcie związane z wypadkiem, a spokój wieczoru pozwalał na refleksję nad zdarzeniami ostatnich godzin i dni. Dziewczyna popijała aromatyczny, gorący płyn, aż w końcu spojrzała w oczy swojemu wybawcy.
- Kuba, słuchaj, to wszystko potoczyło się niewiarygodnie szybko, jeszcze do końca nie ochłonęłam – zaczęła mówić – nie mogę uwierzyć w to wszystko. O tej porze miałam już być w domu i pewnie siedziałabym samotnie w swoim pokoju, rozpamiętując rozstanie z chłopakiem i rycząc w poduszkę, a jestem tu z tobą, zadowolona, mając w perspektywie jeszcze kilkanaście dni żeglowania. Marcin i cała kłótnia z nim stanowią odległy i trochę zamazany obraz. Nie wiem, co będzie dalej. Poddałam się impulsowi, skoczyłam na głowę, nie bacząc na nic.
- Ja też nie wiem, co dalej. Wiem jedno, w tej chwili jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie – Kuba mówił patrząc na towarzyszkę swoimi piwnymi oczami – przez te kilka miesięcy przebolałem porzucenie przez Marzenę, widać nie było nam pisane wspólne życie. Niech jej losy biegną swoim torem, życzę jej powodzenia i wszystkiego najlepszego. Los splótł nasze ścieżki w idealnym momencie. Dwoje psychicznych rozbitków na pojezierzu życia. To chyba nie jest przypadek. Twoje pojawienie się wczoraj zadziałało na mnie jak impuls popychający mnie do nowego, lepszego życia.
- Rozbawiło mnie wczoraj pytanie, czy jestem sama, bo nie chcesz dostać od zazdrosnego chłopaka w zęby. To świadczy tylko dobrze o tobie, nie idziesz „po trupach” po swoje. Ja zapytałam cię o to samo, a wyraz twojej twarzy powiedział mi wszystko. Cień smutku zagościł ci w oczach, zauważyłam samotność. Natychmiast wiedziałam, że powinniśmy zostać razem.
W wieczornej ciszy usłyszeli odgłos kroków na pomoście i ciche pytanie:
- Kuba?
Chłopak odwrócił się w kierunku głosu i zamarł. W stronę „Oseska” szła Iwona, jego siostra ze swoim ukochanym, Maćkiem.
- Co tu robisz? – zapytał.
- Właśnie odebraliśmy Maka, na którym płyniemy na „Łabędzi szlak”, na Kisajno. Maciek zarezerwował go jeszcze w maju. Przecież mówiłam ci, braciszku, że będę na Mazurach w drugiej połowie lipca. Zauważyłam światło na Tangu, chciałam sprawdzić, kto jest na nim.
- Iwona?! – Beata zdumiona, patrzyła to na dziewczynę to na Kubę.
- Beata?! – równie zaskoczona Iwona podniosła oczy na nową znajomą Kuby.
- Wy się znacie? – zapytał Kuba
- Czy się znamy? Też pytanie, od czterech lat. Jesteśmy w jednej grupie na uczelni. Razem studiujemy i mamy wspólnie pisać pracę magisterską. – Iwona zwróciła się do brata – A tak w ogóle, to jesteśmy przyjaciółkami od początku studiów. Kiedyś ci wspominałam, że mam dobrą koleżankę, która pływa na desce, ale byłeś tak zajęty Marzeną, że nie zwróciłeś uwagi.
- Masz super brata – Beata zaczęła mówić do Iwony – nawet nie masz pojęcia jakiego. Wczoraj uratował mnie na Niegocinie.
- Że Kuba jest super, to wiem, jestem w końcu jego siostrą, ale jakim cudem znaleźliście się razem na „Osesku”?
- Przecież powiedziałam ci, że uratował mi życie na Niegocinie po piekielnym szkwale, a dzisiaj rano zaproponował wspólny rejs do końca lipca. Później ci o tym opowiem.
- Wchodźcie, musimy uczcić to spotkanie – Kuba zaprosił nowoprzybyłych na pokład jachtu.
Para weszła na jacht, zajmując miejsca w kokpicie. Kuba wyciągnął butelkę wina z lodówki i nalał do małych szklaneczek. Wypili za niespodziewane spotkanie i szczęśliwe zakończenie przygody Beaty. Siedzieli tak, rozmawiając prawie do północy. Opowiadali o sobie, poznawali się lepiej. Iwona, jako jedyna znała każdego od dawna. Beata też już kiedyś poznała Maćka, bo razem z Iwoną i Marcinem czasem spotykali się na wspólnych imprezach.
W końcu Iwona z Maćkiem wstali i zaczęli się żegnać, wrócili na Maka. Na odchodnym zaproponowali wspólny rejs na Kisajno. Beata i Kuba zostali sami. Księżyc dalej rzucał srebrzystą poświatę na port. Zapanowała całkowita cisza, tylko gdzieś z oddali dochodziło szczekanie psów. Kuba przygotował w kabinie dziobowej pościel dla Beaty, sam zamierzając spać na koi przy kambuzie, bo to było jego ulubione miejsce. Widział z tej pozycji całe wnętrze jachtu a przez okienko zejściówki – również pomost przy rufie.
Dziewczyna usiadła na koi koło swojego nowego przyjaciela. Objęła ramieniem jego głowę i przytuliła policzek do lekko kłującej twarzy. W milczeniu chłonęli swoją bliskość.
- Kubusiu – miękkim głosem zaczęła – mogę tak mówić do ciebie?
- Jak tylko chcesz.
- Iwonka kiedyś opowiadała mi, że ma starszego brata, który żegluje i że zaraził ją pasją do pływania. Nawet wymieniła twoje imię. W natłoku zdarzeń zupełnie nie skojarzyłam tego z tobą, zresztą na pewno niejeden Kuba jest żeglarzem. Teraz wiem dobrze, kim jesteś. Twoja siostra jest świetną kumpelą. Moja intuicja tym razem mnie nie zawiodła, gdy podpowiadała, że jesteś dobrym facetem.
- Ja też coś słyszałem od Iwony o przyjaciółce żeglującej na desce, nawet kiedyś chyba widziałem cię u niej w domu, ale tylko przelotnie. Minęliśmy się w drzwiach, a ja nie zapamiętałem, przepraszam.
- Nie ma za co, przecież byłeś wtedy zajęty Marzeną, a widziałeś mnie ledwie przez parę sekund. Ale swoją drogą, popatrz, jaki świat mały. Uratował mnie brat mojej najlepszej przyjaciółki, który w dodatku jest chwilowym rozbitkiem życiowym, jak już dziś powiedzieliśmy, a ja też przechodzę ostry zakręt. Chyba udało ci się przeprowadzić mnie przez to zawirowanie i poczułam się bezpiecznie w twoich ramionach. Wiadomość, że jesteś bratem Iwony, tylko potwierdziła moje przekonanie co do ciebie.
Beata nachyliła twarz do chłopaka i mocno pocałowała go w usta. Kuba odwzajemnił pocałunek, przyciskając dziewczynę do siebie. Porwała ich namiętność, niecierpliwie zrzucali ubrania i już nago wylądowali na koi dziobowej. Tu mieli znacznie więcej miejsca, niż na Maku. Młoda kobieta błyskawicznie dosiadła kochanka i oddała się całkowicie seksualnemu pożądaniu. W amoku miłości dążyli do osiągnięcia szczytu spełnienia, tracąc kontrolę nad sobą. Członek Kuby dobijał do dna pochwy powodując rozkoszny, lekki ból. Chłopak pierwszy dotarł do końca. Skurcze jego penisa spowodowały wzlot Beaty na wyżyny przyjemności. Nabiła się mocno na twardą męskość Kuby i znieruchomiała w niesamowitym orgazmie, który wstrząsał całym jej ciałem przez kilkanaście sekund. Opadła bezwładnie na tors mężczyzny dysząc, jak po długim biegu. Powoli wracali do rzeczywistości z bardzo dalekiej podróży w krainę rozkoszy. Leżała na nim obcałowując twarz chłopaka i szepcząc do ucha:
- Nikt jeszcze nie wysłał mnie tak daleko.
- Może razem kiedyś polecimy w gwiazdy i nie wrócimy na ziemię – wyszeptał Kuba prosto do ucha Beaty.
- A chciałbyś?
- Z tobą, gdzie tylko zechcesz.
Okno we włazie wpuściło promienie księżyca, które rozjaśniły swym blaskiem rozanieloną twarz kobiety. Leżeli tak kilka minut w ciszy, tuląc się do siebie. Beata pierwsza przerwała milczenie:
- Od osiemnastego roku życia uwielbiam seks. Wtedy pierwszy raz kochałam się z chłopakiem. Jesteś trzecim mężczyzną w moim życiu, ale jedynym, który zaprowadził mnie tak daleko, na takie szczyty.
- Ja też miałem kilka kobiet, ale żadna nie dała mi tyle radości, takiego uczucia jedności z drugą osobą.
Dziewczyna podniosła głowę, schyliła się i zaczęła oblizywać członka z resztek spermy i swojej wilgoci. Kuba gładził delikatnie ręką włosy kochanki, drugą sięgając między jej uda. Masował gorące i śliskie krocze, szukając mokrym od śluzu palcem nabrzmiałej łechtaczki. Dotyk ten spowodował drgnięcie całego ciała Beaty a z jej ust wydobył się jęk przyjemności. Penis zaczynał odzyskiwać sprawność i zdecydowanie podnosił żołądź do góry. Dało to dziewczynie impuls do intensywniejszych pieszczot. Po chwili położyła się na plecach i rozchyliła uda zapraszając go do swego intensywnie różowego, rozpalonego wnętrza. Kuba jednym pchnięciem wszedł do środka. Pochwa kobiety otuliła członka gorącą miękkością. Kilka wolnych, długich posunięć wywołało głośną rozkosz dziewczyny. Zamarli na chwilę w bezruchu, napawając się pełnym zjednoczeniem dwóch ciał i całując zapamiętale. Po chwili zaczął wiercić miednicą wbijając członka najdalej, jak mógł, co doprowadziło Beatę do jęków zadowolenia. Przyspieszył ruchy i po kilku minutach znowu zatracili się w ekstazie. Kobieta rzucała głową po poduszce. Tym razem wspólnie dotarli na szczyty rozkoszy. Razem drżeli jak rażeni prądem, nieprzytomni z radości spełnienia. Spleceni miłosnym uściskiem opadli na koję i zasnęli.
Obudził ich chłód wdzierający się do kabiny przez uchylony właz w pokładzie. Kuba zamknął klapę i sięgnął po kołdrę. Ponownie zasnęli przytuleni do siebie, bezpieczni swoją miłością.
Skomentuj