I jak zwykle raz na miesiąc musi mnie tak w****ić, że albo mam myśli mordercze albo samobójcze. Przez pięć lat związku raz na jakiś czas musi być taka awantura, że myślę o odejściu. Jeszcze nigdy nie odeszłam, ale przynajmniej wyjdę. Trzaskam drzwiami, nie mam ochoty ani kłócić się, ani dyskutować, a na pewno dochodzić do porozumienia.
- ****a!- tylko to w mojej głowie. Jedna wielka ****a wściekłości. Szybki telefon do Andzi gdzie jest co robi… tylko na nią mogę liczyć, mimo, że tyle razy jej odmawiałam wielu spotkań i pomocy.
- Jest nowy klubopab w podwórku na Głównej, fajny klimat…. nie wiesz bo nie wychodzisz z domu od pięciu lat matko Tereso. Ok jadę. Rzeczywiście zapomniałam jak fajnie jest poza domem, , na ulicy wieczorem i tętni imprezowe życie.
W klubie jeszcze Andzi nie ma, czekam. Drink- byle słodki… nie wiem co teraz się pije. Siadam przy małym stoliku. Naprzeciwko mnie siedzi starszy ode mnie o ok. 10 lat facet spogląda na mnie odkąd odchodziłam od barku. Widzę, czuje jego wzrok ja siadam, świdruje mnie całą. „Czego się patrzysz” – myślę, ale gdy usiadłam, spojrzałam i zdecydowanie stwierdziłam, że nawet przystojny ten mój obserwator. Jejku niech już Andzia przychodzi…. robię głupie rzeczy byle na niego nie patrzeć, nie spotkać się wzrokiem, sprawdzam telefon…dzwonie do Andzi , nie odbiera. Z tego skrepowania od obcego przystojnego wzroku nawet nie wiem kiedy kończy mi się drink…na moje szczęście facet wstaje chyba wychodzi…ufff…
gdy wstał widzę jak za****ście jest zbudowany, idealny pod każdym względem chyba tylko wygląda na sporo starszego. ale w rzeczywistości nie dzieli nas tak wiele.
Najprawdopodobniej czytał mi w myślach, nawet nie zauważyłam, że podszedł do mnie z dwoma drinkami.
-Mogę się przysiąść?
-yyyyyy czekam na koleżankę, zaraz będzie.
-To dotrzymam pani towarzystwa do jej przyjścia, jeśli to nie problem?-zanim zdążyłam odpowiedzieć już siedział obok mnie.
Podziękowałam za drinka …mocny, cholernie mocny. Dobry.
Rozmowa o niczym, „wszyscy pożerają panią wzrokiem” takie tam ściemy…myśli ze mnie wyrwie na oklepane gadki. Kolejny drink… Andzi nie ma, nie odbiera… coraz luźniejsza ta nasza rozmowa o niczym, rozmowa z obcym człowiekiem… komplementy, neutralne tematy. Boże jak ja dawno z nikim nie flirtowałam. Zaczęło mi się podobać. Drinki szumią coraz bardziej. Kolejne chyba coraz mocniejsze trunki, aż zapominam, że czekałam na kogoś. Szmerek w głowie, coraz ciekawsze tematy. Odważniejsze. Czuje wibracje w telefonie dyskretni sprawdzam to nie Andzia, wystawiła mnie, to mój mąż. Nie odbieram niech się martwi. Po północy ma prawo się martwić. Jego kura domowa wyszła z domu i tak się składa, że się komuś podoba, i chyba nawet kogoś ostro kreci. Tak ostro, że jego ręka wędruje najpierw na udo… za chwile na biodra druga na udo… pod sukienkę.
A zawsze wydawało mi się, że taka grzeczna, cnotliwa dziewczynka ze mnie. Jeden facet całe życie .I co tak na mnie zadziałało, że nawet się nie sprzeciwiłam, na zaloty obcego faceta? czy ta wściekłość, alkohol czy może ten człowiek który tak mi się podoba i ja podobałam się jemu?… tak jeszcze komuś się podobam.
Delikatny nieśmiały pocałunek w szyje. Nie sprzeciwiam się dalej. Drugi w ucho, dreszcze… „co Ty robisz”… kolejne.
Gdy spotkały się nasze usta nie mogły się oderwać od siebie, z wyjątkiem przerw na uśmiech. Namiętnie nachalnie jakby razem za tym tęskniły. Ręce wędrowały po naszych ciałach. Zapomnienie. Alkohol.
-Chodźmy do mnie.
I nagle otrzeźwienie. Jestem w klubie z obcym facetem całujemy się dotykamy. ****a!
-Nie! musze już iść!!. Szybko wstaje, aż wylałam pozostałości drinka.
Wybiegłam z klubu,. oszołomiona, pijana. „Gdzie ja ****a jestem” przez chwile nie wiedziałam jak wydostać się z tego podwórka, nikogo nie było. Pijane oczy znalazły wyjście. Biegnę w jego stronę i nagle przed samą bramą ktoś wciąga mnie mocnym szarpnięciem za rękę w jakaś wnękę. Przyciska mnie do ściany, mocno ściska ręce...
C.D.N
- ****a!- tylko to w mojej głowie. Jedna wielka ****a wściekłości. Szybki telefon do Andzi gdzie jest co robi… tylko na nią mogę liczyć, mimo, że tyle razy jej odmawiałam wielu spotkań i pomocy.
- Jest nowy klubopab w podwórku na Głównej, fajny klimat…. nie wiesz bo nie wychodzisz z domu od pięciu lat matko Tereso. Ok jadę. Rzeczywiście zapomniałam jak fajnie jest poza domem, , na ulicy wieczorem i tętni imprezowe życie.
W klubie jeszcze Andzi nie ma, czekam. Drink- byle słodki… nie wiem co teraz się pije. Siadam przy małym stoliku. Naprzeciwko mnie siedzi starszy ode mnie o ok. 10 lat facet spogląda na mnie odkąd odchodziłam od barku. Widzę, czuje jego wzrok ja siadam, świdruje mnie całą. „Czego się patrzysz” – myślę, ale gdy usiadłam, spojrzałam i zdecydowanie stwierdziłam, że nawet przystojny ten mój obserwator. Jejku niech już Andzia przychodzi…. robię głupie rzeczy byle na niego nie patrzeć, nie spotkać się wzrokiem, sprawdzam telefon…dzwonie do Andzi , nie odbiera. Z tego skrepowania od obcego przystojnego wzroku nawet nie wiem kiedy kończy mi się drink…na moje szczęście facet wstaje chyba wychodzi…ufff…
gdy wstał widzę jak za****ście jest zbudowany, idealny pod każdym względem chyba tylko wygląda na sporo starszego. ale w rzeczywistości nie dzieli nas tak wiele.
Najprawdopodobniej czytał mi w myślach, nawet nie zauważyłam, że podszedł do mnie z dwoma drinkami.
-Mogę się przysiąść?
-yyyyyy czekam na koleżankę, zaraz będzie.
-To dotrzymam pani towarzystwa do jej przyjścia, jeśli to nie problem?-zanim zdążyłam odpowiedzieć już siedział obok mnie.
Podziękowałam za drinka …mocny, cholernie mocny. Dobry.
Rozmowa o niczym, „wszyscy pożerają panią wzrokiem” takie tam ściemy…myśli ze mnie wyrwie na oklepane gadki. Kolejny drink… Andzi nie ma, nie odbiera… coraz luźniejsza ta nasza rozmowa o niczym, rozmowa z obcym człowiekiem… komplementy, neutralne tematy. Boże jak ja dawno z nikim nie flirtowałam. Zaczęło mi się podobać. Drinki szumią coraz bardziej. Kolejne chyba coraz mocniejsze trunki, aż zapominam, że czekałam na kogoś. Szmerek w głowie, coraz ciekawsze tematy. Odważniejsze. Czuje wibracje w telefonie dyskretni sprawdzam to nie Andzia, wystawiła mnie, to mój mąż. Nie odbieram niech się martwi. Po północy ma prawo się martwić. Jego kura domowa wyszła z domu i tak się składa, że się komuś podoba, i chyba nawet kogoś ostro kreci. Tak ostro, że jego ręka wędruje najpierw na udo… za chwile na biodra druga na udo… pod sukienkę.
A zawsze wydawało mi się, że taka grzeczna, cnotliwa dziewczynka ze mnie. Jeden facet całe życie .I co tak na mnie zadziałało, że nawet się nie sprzeciwiłam, na zaloty obcego faceta? czy ta wściekłość, alkohol czy może ten człowiek który tak mi się podoba i ja podobałam się jemu?… tak jeszcze komuś się podobam.
Delikatny nieśmiały pocałunek w szyje. Nie sprzeciwiam się dalej. Drugi w ucho, dreszcze… „co Ty robisz”… kolejne.
Gdy spotkały się nasze usta nie mogły się oderwać od siebie, z wyjątkiem przerw na uśmiech. Namiętnie nachalnie jakby razem za tym tęskniły. Ręce wędrowały po naszych ciałach. Zapomnienie. Alkohol.
-Chodźmy do mnie.
I nagle otrzeźwienie. Jestem w klubie z obcym facetem całujemy się dotykamy. ****a!
-Nie! musze już iść!!. Szybko wstaje, aż wylałam pozostałości drinka.
Wybiegłam z klubu,. oszołomiona, pijana. „Gdzie ja ****a jestem” przez chwile nie wiedziałam jak wydostać się z tego podwórka, nikogo nie było. Pijane oczy znalazły wyjście. Biegnę w jego stronę i nagle przed samą bramą ktoś wciąga mnie mocnym szarpnięciem za rękę w jakaś wnękę. Przyciska mnie do ściany, mocno ściska ręce...
C.D.N
Skomentuj