W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Weronika: Przygoda w górach (fragment)

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Rakso Hardik
    Świętoszek
    • Apr 2013
    • 9

    Weronika: Przygoda w górach (fragment)

    Mróz przenikał wywołując nieprzyjemny ból. Wbijał się lodowatymi igłami głęboko w ciało, aż do szpiku. Wnikał pod powieki… Z każdym krokiem zapadaliśmy się w głęboki śnieg. Każdy krok wydawał się nieludzkim wysiłkiem. Weronika szła tuż obok mnie. Już nic nie mówiła. Nie miała chyba siły. Dodatkowo, zimowe słońce zaczęło kryć się za szczytami. Przyszłość nie napawała optymizmem. Mogła być dla nas bardzo krótka. Ludzie miasta zagubieni w dzikich górach – trzeba było liczyć na cud, bardziej niż na umiejętności. W ciężkich plecakach mieliśmy sporo rzeczy, ale nic, co by mogło się przydać, aby przetrwać zimową noc na odludziu. Perspektywa zamarznięcia napawała lękiem. Miałem tylko nadzieje, że w pewnym momencie ból mija, że człowiek po prostu zasypia. Weronikę poznałem kilka dni temu. Została zatrudniona na stanowisku młodszego asystenta. Raczej milcząca. Typ odludka, mówiliśmy w pracy. Zdziwiłem się, kiedy okazało się, że jedzie na coroczną wyprawę w góry. Wyprawa w góry… tak naprawdę chlanie w ośrodku i leczenie kaca w miasteczkowych knajpach. Weronika była rozczarowana, gdy uzmysłowiła sobie naturę wycieczki. Dokładnie nie pamiętam, jak to się stało, że zaproponowałem wyprawę. Taką prawdziwą, eksperymentalną. Byłem chyba wtedy pijany. Wycofać się jednak nie wypadało. Zwłaszcza, że Weronika była ładną dziewczyną. Dla takich… chociażby w zaśnieżone, dzikie góry. Bez mapy, bez znajomości terenu… odważnie. Niekoniecznie odpowiedzialnie.


    Potknęła się. Pomogłem jej wstać. Czułem, że koniec się zbliżał. Po horyzont ciągnęła się lodowata, biała pustynia. Mordercza biel. Zbyt wielkie wyzwanie. Resztki nadziei, jak i resztki sił, dogasały. Widziałem, że Weronika powoli osuwa się w ostatni sen, wieczny sen. Nie wydawał się zresztą tak straszny. W porównaniu z męką, jaką przeżywaliśmy zaczynał jawić się niczym wybawienie. Wybawienie od zimna. Od bólu.
    Osuwając się w zbawczą czerń, w kojące nieistnienie, na skraju życia i śmierci, jak przez mgłę dostrzegłem miodową poświatę osądzającą się na śniegu. Źródło światła biło zza pobliskiego wzniesienia. Przypływ nadziei wykrzesał ostatnie pokłady siły. Najszybciej jak tylko potrafiliśmy, ruszyliśmy w jego stronę. Wkrótce naszym oczom ukazała się gospoda rodem z dziewiętnastowiecznych opowieści. Drewniana, dwupiętrowa budowa o stromym dachu. Czuliśmy zapach gorącego kapuśniaku i pieczonego mięsa.
    Na progu uderzyła nas fala ciepła. O mało nie straciłem przytomności. Gospodyni, pulchna kobieta w średnim wieku, ubrana w różowy fartuch, podbiegła z okrzykiem jak tylko nas dostrzegła. Pomogła usiąść przy drewnianym stole, krzycząc do córki by podała grzańca i zupę. Drobna, młoda blondynka o bladych policzkach postawiała przed nami parujące kufle i głębokie miski.
    Gorący płyn roztapiał zamrożone wnętrzności. Czułem jak zimno ulatnia się, jak stajają zmarznięte usta, policzki… Powoli odzyskiwałem władze nad ciałem. Podobnie Weronika. Policzki nabierały rumieńców a w zielonych oczach pojawił się specyficzny błysk.
    Jadłem wolno, rozglądając się po izbie. Nie była duża. Kilka stołów ustawionych przy ścianie. Okna zdobiły zielone zasłonki i firanki. Naprzeciw stołów kontuar, za którym, na półkach stały kufle i butelki z alkoholem. Po prawej stronie, gdzie zaczynały się schody, tkwił w ścianie kamienny kominek, w którym płonęły z trzaskiem pale drewna. Stary mężczyzna, z okrytymi kocem nogami, siedział obok bujając się na fotelu.
    Poza obsługą i starcem nikogo więcej nie było.
    -Biedaki – powiedziała gospodyni siadając naprzeciwko nas – pewniakiem się zagubiliście.
    Przytaknąłem.
    -Już mrok zapada. To iść dalej nie dobrze. Zwłaszcza jak się gór nie zna. Lepiej jak przenocujecie u nas, nocleg niedrogi, tylko, że pozostała ostatnia sypialnia. Na poddaszu, ale przytulna. Będzie wam dobrze.
    Nie protestowaliśmy. Mogłaby i nas na stołach przenocować. Na podłodze. Na wszystko byśmy się zgodzili. Za każdą cenę. Nawet za tą, którą przyszło mi ostatecznie zapłacić.
    - Pogadam z bratem, może jutro wam pomoże, bo jak wy nietutejsi, to znowu zbłądzicie. Nasze góry zdradliwe, niebezpieczne. Niejeden turysta znalazł tutaj swój grób – mówiła gospodyni prowadząc nas po krętych schodach. –Ale to jutro. Teraz się wyśpijcie, wygrzejcie, bo po takiej tułaczce o chorobę nietrudno. Przyczepi się do człowieka i go dręczyć będzie. A to pokój, nieduży – powiedziała otwierając drewniane drzwi - ale na noc wystarczy. Łóżko trochę małe, acz wygodne. No i cieplej wam będzie jak się w wtulicie – zachichotała niczym dziewczynka, która podsłuchała sprośny dowcip.
    Nie wiedziałem, co na wspólne łóżko powie Weronika. Ponieważ jednak się nie odzywała, to i ja milczałem. Zresztą to nie był jedyny problem. Na prawo od drzwi, przy ścianie, znajdowała się wanna.
    -A to, a to – zaczęła gospodyni widząc moje zdziwienie – to się tutaj, o, zasłona jest, jeśli ktoś się krępuje. - Zademonstrowała przeciągając po umiejscowionych przy suficie szynach białą, lekko prześwitującą zasłonę. – Widzicie. Wszystko cacy. Rozpalę wam w piecu, to się cieplej zrobi. Wody w baniaku nastawię, bo w kranie zimna tylko. Zresztą nie wiem, jak z ciśnieniem o tej porze. Ubogo trochę, ale i cena niska. Luksusu nie zaznacie. Taka okolica.
    -Wszystko w porządku – odparłem. – Bardzo dziękuję.
    -Świec wam doniosę za chwilę.
    Dopiero teraz dostrzegłem, że w pokoju nie było elektrycznego światła. Stara lampa naftowa rzucała miodowy, drżący blask mieszający się z czerwonawą poświatą bijącą od buzującego, metalowego pieca. Na małej szafce przy łóżku paliły się dwie, grube świece. To wystarczało, aby w pokoju było jasno. I trochę nierealistycznie. Przez taniec płomieni, przez zapach płonącego drzewa – przez ciepło przenikające ciało. Możliwe też, że przez sama miejsce. W jakimś sensie magiczne.
    Pomieszczenie było nieduże, tak około dwudziestu metrów kwadratowych. Drewniana podłoga, drewniane bele podtrzymujące opadający skośnie ku łóżku sufit. Stare, również wykonane z drzewa meble. No i okno. Duże, prawie na całą ścianę. Weronika spoglądała w zadumie przez nie. Zamyślona, z włosami opadającymi na drobne ramiona, wyglądała czarująco. Niczym senna zjawa z najintymniejszych, tęsknych marzeń, które się śni, mając świadomość, że nigdy się nie spełnią.
    -To chyba wody sobie przypilnujecie sami. Śniadanie jest od ósmej, ale jak się spóźnicie, to nic się nie stanie. To nie hotel. Warto jednak wyjść wcześniej, bo to droga nie krótka, a i brat będzie za dnia chciał obrócić.
    -Rozumiemy – odparła Weronika odchodząc od okna. – W razie problemów, czy czegokolwiek, poszukamy pani…
    -Oczywiście, albo mnie, albo córki. Któraś zawsze na jest dole. Nie wiadomo, kogo góry sprowadzą.
    Zaśmiała się krótko.
    Drzwi zamknęły się. Niepewnie spojrzałem na Weronikę.
    -No, co? Chcesz się kąpać pierwszy?
    -No wiesz, chciałem… - wskazałem na łóżko.
    Wzruszyła ramionami.
    -Nic się nie poradzi. Trochę małe, ale chyba się zmieścimy. Jesteśmy dorośli. Chyba, że to ci bardzo przeszkadza. Narusza twoje uczucia religijne czy coś…
    -Nie. Spoko. Nie ma problemu. Jestem ateistą – wysiliłem się na dowcip. Słabo wyszło - Chyba się zmieścimy – dodałem szybko.
    Czułem się trochę głupio. Ot, pryszczaty licealista, co to znalazł się sam na sam z równie niedoświadczoną dziewczyną i nie wiedzą, co mają robić. W sumie, to nie wiedziałem. Sytuacja była dość nietypowa, a piękno oraz moje niejasne uczucia onieśmielały tym bardziej.
    Tymczasem Weronika swobodnie zdjęła część ubrań. Powiesiła je obok drzwi na zardzewiałym gwoździu. Biały, obcisły podkoszulek podkreślał rozkoszne kształty. Stanęła przed lustrem rozczesując długie, czarne włosy.
    -Co tak się patrzysz? – spytała uśmiechając się lekko. – Idź się lepiej kąpać. Woda już gorąca. Tylko nową nastaw. Nie lubię zimna. Zwłaszcza po takiej wyprawie.
    Zaciągnąłem zasłonę. Szybko rozebrałem się i wskoczyłem do wanny. Miałem wrażenie, że nie dostrzeże cienia erekcji. To będzie ciężka noc, pomyślałem zanurzając się w gorącej wodzie. Kąpiel rozleniwiła. W pomieszczeniu zrobiło się parno. Miałem ochotę nagi położyć się w miękkiej pierzynie i zasnąć. Zamiast tego wcisnąłem się w jeansy i podkoszulek. Weronika tymczasem weszła do wanny.
    Przez cienką zasłonę prześwitywał zarys cudownej sylwetki. Rozkoszny taniec ponętnych cieni. Rozbudzały wyobraźnię. Poczułem jak penis sztywniej ponownie. Ostatkiem woli zmusiłem się, aby oderwać wzrok. Poszedłem od okna. Lekki chłód bijący od szyby działał orzeźwiająco. Oddychałem ciężko. Głęboko. Widok pokrytych śniegiem szczytów obudził niewysłowioną, głęboką tęsknotę. Od dawna niczego takiego nie czułem. Dziwne pragnienie czegoś, czegoś innego. Radykalnej egzystencjalnej zmiany.
    Wyszła opasana ręcznikiem. Mokre włosy opadały na nagie ramiona. Krople wody na aksamitnej skórze.
    -Zapomniałam wziąć ubrań – mruknęła.
    -Z domu? – wysiliłem się znowu na żart.
    Uśmiechnęła się.
    -Tyle szczęścia to ty nie masz.
    -Mówią, że jestem pechowiec.
    -Jednak przeżyliśmy. To chyba nie aż taki straszny.
    Odwróciła się i zniknęła ponownie za zasłoną. Tym razem nie mogłem odwrócić wzroku. Stałem, patrząc jak się wyciera. Nakłada majteczki. Zgrabne pośladki. Nocną koszulę. Chyba jednak trochę szczęścia mam, pomyślałem.
    Wyłoniła się… Długa, biała koszulka na cienkich ramiączkach sięgała do kolan. Szeroki dekolt odsłaniał perfekcyjne piersi. Przełknąłem nerwowo ślinę. Ucisk w żołądku nasilił się. Pierwotny głód, który szarpał wnętrzności. Tęsknota, świadoma niemożliwości zaspokojenia, wiecznej niepełności. Świadomość, którą zdobywamy, kiedy orientujemy się, że orgazm jest tylko tymczasowy, że kobiety są takimi samymi istotami jak my. W chwili, kiedy doświadczamy boleśnie, że nie istnieje coś takiego jak druga połowa… Patrząc na Weronikę, chciałem zapomnieć lekcję, chciałem znowu żyć naiwnym snem, poszukując ziemskiego spełnienia, pełni we dwoje.
    -No, czas spać – głos Weroniki wytrącił mnie z zadumy. - Niewiele nocy przed nami.
    -Tak. To był ciężki dzień – odezwałem się, aby powstrzymać konwersację – Zgasić może świeczki?
    -Lepiej lampę. Świeczki zostaw. Lubię ich blask.
    Przytaknąłem. Nieśmiało zdjąłem spodnie. Rozbierałem się, niczym klasowe popychadło w szkolnej szatni przed lekcją W-F’u. Sztywny członek rozpychał majtki. Miałem nadzieje, że tego nie zauważy.
    Nie tylko taką nadzieję żywiłem.

    tekst ukazał się na blogu: http://raksohardik.blogspot.com
    Erato: Podziemna rozkosz
  • DSD
    Perwers
    • Jan 2010
    • 1275

    #2
    Drogi Autorze,
    Na pewno piszesz nieźle, oba Twoje opowiadania (a także inne z Twojej strony) wyróżniają się na tle innych. Być może jak na mój gust to oprócz nagiego ciała zbyt wiele uwagi poświęcasz też nagiej duszy, ale z drugiej strony jest to jedna z przyczyn dla których wyróżniasz się spośród 39173827 innych autorów takich tekstów. Jedyny zgrzyt to 'pay-per-view' jakie pojawia się kiedy ktoś chce dowiedzieć się co też takiego podmiot liryczny robił z Weroniką w górskiej chacie.
    'Jeszcze nigdy w historii tak wielu nie miało do powiedzenia tak niewiele' (o Internecie znalezione w Internecie)

    Skomentuj

    • Rakso Hardik
      Świętoszek
      • Apr 2013
      • 9

      #3
      dzięki za uznanie. Co do płacenia, to udostępniam sporo za darmo, ale też teksty za kasę, bo to przecież praca jest. I też, jeśli ktoś ceni, lubi, to co robię, to może w ten sposób wyrazić uznanie.

      możliwe że Weronika będzie przez chwilę za darmo, w ramach konkursu, przy Erato, ale muszę to obgadać z wydawnictwem.
      Erato: Podziemna rozkosz

      Skomentuj

      • przyjaciel40
        Perwers
        • Jul 2010
        • 1116

        #4
        Dobrze się czyta proszę o dalszy ciąg
        Nie dyskutuję z debilem! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.

        Skomentuj

        • Rakso Hardik
          Świętoszek
          • Apr 2013
          • 9

          #5
          ok jest na blogu i zaraz na forum druga część
          Erato: Podziemna rozkosz

          Skomentuj

          Working...