KAMILA NIEWOLNICA VIII. NAGO NAD JEZIOREM.
Dochodziła siedemnasta. Upał w autokarze dawał się we znaki, ale Kamila pocieszała się, że to tylko jeszcze kilka minut i zobaczy końcowy przystanek. Niestety była to dzisiaj jedyna rzecz, która dawała jej jakąkolwiek ulgę. Właśnie zaczął się lipiec. Przed chwilą ukończyła pierwszy rok pedagogiki a więc kontynuowała krok ku samodzielnemu życiu. Normalnie cieszyłaby się z w pełni zasłużonych wakacji, ale była jedna rzecz, która sprawiała, że wierciła się na siedzeniu z najwyższym niepokojem. W zasadzie jedna rzecz wynikająca z drugiej, mającej swe korzenie w niezbyt odległej przeszłości. Chodziło oczywiście o ostatnią wspólną imprezę, w październiku ubiegłego roku, kiedy to pozwoliła by czterech niepełnoletnich chłopaków urządziło sobie gang bang z nią w roli głównej. Złączyła nerwowo gołe nogi na wspomnienie tamtego wydarzenia i oblała się rumieńcem. Jak zwykle po fakcie, była na siebie zła za swoją uległość, chociaż podczas samej imprezy było jej przyjemnie a nawet w pewien sposób rozkosznie, szczególnie gdy Mateusz kochał się z nią jak ze swoją panią a z kolei Adrian rżnął bezceremonialnie jak dziwkę. Nie, dość tych wspomnień. Ale co będzie dziś? Przecież wtedy, później, gdy wyszli już wszyscy włącznie z Wiktorią, Daniel zapewnił ją o tym, że nie będzie już więcej tego typu imprez. Ale jednoznacznie przyznał, że być może chciałby oddać ją na własność każdemu z tych chłopaków jednego wybranego przez nich dnia podczas przyszłych wakacji. Powiedział to w formie przypuszczającej, wahał się, ale kto tam przeniknie jego umysł? Zaskakiwał ją często swoimi pomysłami i niczego nie była pewna. W każdym razie kolejne miesiące mineły spokojnie, to znaczy bez obecności małolatów w ich życiu. Byli tylko sami dla siebie i Kamili bardzo to odpowiadało.
No i teraz nadeszły te wakacje a ona jechała do swojej ciotki na wieś, bo znów prosiła ją o to matka. Wszystko mogło wyglądać fajnie, gdyby nie to, że o planowanym przyjeździe Kamili dowiedział się jej kuzyn Bartek. I dziś rano po śniadaniu odebrała od niego telefon.
- Cześć kuzynka – usłyszała jego śmiały i roześmiany głos – Slyszałem, że wpadniesz dziś do nas.
- Tak, mam przyjechać do ciotki – Kamili od początku zapaliła się ostrzegawcza lampka.
- Fajnie, porozrabiamy trochę – zachichotał w swoim stylu.
- Nie wiem jak długo będę – ostrożnie próbowała go zniechęcić Kamila – Pewnie załatwię to co trzeba i wrócę.
- Oj, nie gadaj, dawno się nie widzieliśmy, przecież nie przyjedziesz na dziesięć minut.
- Może być, że właśnie na tyle przyjadę – starała się nadać swojemu głosowi szorstki ton i nie bardzo wiedząc w jaki inny sposób może się wymigać.
- Nie wypuszczę cię tak szybko. Może pogramy sobie w piłkę, może obejrzymy jakiś filmik?
- Nie umiem grać a filmy mnie nudzą – odparła niechętnie.
- Znajdzie się jakiś ciekawy film do obejrzenia, zobaczysz – wyczuła lekko kpiący ton – Poza tym, zawsze możemy iść nad jezioro.
- Nigdzie nie idę, nie będę brała stroju – ucięła krótko Kamila. Nie doceniła jednak kuzyna.
- Kamila, wiesz, bo jednak chciałbym żebyś spełniła moją prośbę.
- Jaką prośbę?
- Otóż Daniel mi kiedyś coś powiedział, to znaczy na coś pozwolił – kluczył, osaczając ją ostrożnie a Kamila poczuła gęsią skórkę na plecach – No i chciałem teraz wykorzystać to pozwolenie – czekał aż Kamila się odezwie i zastanawiał się, czy rozumie aluzję.
- Na co pozwolenie? – zapytała z bijącym sercem dziewczyna
- Jest gorąco. Skoro ostatnio wracałaś od nas bez majtek, to chciałbym, żebyś dzisiaj przyjechała do nas bez nich. I bez stanika też – wypalił szybko, po chwilowym kluczeniu i naprowadzeniu na temat.
- Jesteś normalny? – zdenerwowała się kuzynka – Mam chodzić publicznie bez bielizny?
- A czy wtedy ci to przeszkadzało?
- Wtedy było inaczej, nie miałam wyjścia – tłumaczyła się zdenerwowana, sama nie wiedząc czemu to robi.
- Podoba mi się, jak się tłumaczysz – zakpił lekko, rozchichotany urwis – Więc uznajmy, że teraz też nie masz wyjścia.
- Teraz mam wyjście. Za to nie mam ochoty, by paradować po mieście i twojej wiosce bez majtek na sobie.
- Oj, bo jeszcze Daniel się obrazi na ciebie – prowokował ją lekko
- A co ma Daniel do tego? – nie zrozumiała a raczej nie chciała zrozumieć tego co zasugerował Bartek.
- Przecież nie musisz zakładać jakiejś mini. Wystarczy, że będziesz mieć na sobie krótkie spodenki i już będzie fajnie – usłyszała, jak jego głos mu lekko zadrżał. Nie spodobało się to jej, ale czuła się dość bezradnie.
- Nie mam żadnych spodenek teraz – oponowała nieprzekonującym tonem.
- Nie ściemniaj, jakieś na pewno masz. Więc ustalmy, że przyjeżdżasz do mnie w krótkich spodenkach i koszulce. Bez majtek i stanika. A teraz kończę, bo mi karta padnie – rozłączył się, zanim Kamila zdołała cokolwiek powiedzieć.
Do czego to doszło, by jej małoletni kuzyn wydawał polecenia i to jeszcze takiego charakteru? Imię Daniela wymienione w rozmowie, zdecydowało o tym, że ze złością, ale jednak zastosowała się do tej prośby. No i teraz siedziała w autobusie ubrana w sportowym stylu, czyli w dość obcisłe, białe jak śnieg, bardzo krótkie spodenki i równie białą koszulkę z jakimś odpowiednim napisem, umieszczonym na takiej wysokości, że tuszował brak stanika. Całości dopełniały czarno-białe buty sportowe. Wiedziała jak wygląda. Wiedziała jakie robi wrażenie na chłopakach, którzy mijali ją w mieście na ulicy. Przeszywali ją wzrokiem. Ona jednak nie czuła się jak jakaś adorowana piękność, tylko jak wyuzdana dziwka. „Jak dziwka. Powtórz jeszcze raz, jak dziwka wypełniająca życzenia swojego klienta, którym był w tym przypadku zaledwie szesnastoletni, jej własny kuzyn”, myślała gorączkowo. Boże, ten Daniel kompletnie zwariował. Od razu przyszło jej do głowy, że pozostali uczestnicy tego pamiętnego wieczoru, również mają zielone światło od Daniela. Czuła jak zimny pot oblewa jej ciało a serce przyspiesza tempo.
Wiedziała, że Adriana nie ma w mieście. Jego talent rozwinął się gwałtownie i w tej chwili przebywał, w którymś z klubów na Wybrzeżu, przygotowując się do nowego sezonu, w nowych barwach, na dużo wyższym poziomie. I dobrze, nad morzem znajdzie sobie nowe dziwki do ruchania. Właśnie. Nowe dziwki. Jak to słowo często przychodzi jej do głowy. Czuła jak jej humor pogarsza się z każdą sekundą. W fatalnym stanie wysiadła z autobusu, gdy ten wjechał na właściwy przystanek.
Wyszła i przez chwilę zamarzyło się jej, by wsiąść z powrotem i mieć wszystko gdzieś. Potrzebowała dobrej minuty, może dwóch, by się ogarnąć i ruszyć w dół drogi. Na szczęście pustej, zresztą stało tu niewiele domostw, poprzecinanych łąkami, polami. Podczas nieco ponad kilometrowego marszu napotkała tylko dwie osoby. Starą, krzywo patrząca babę i młodego, niezbyt ładnie wyglądającego chłopaka, pewnie w wieku Bartka, którego z kolei spojrzenie mówiło coś innego. Ominęła go obojętnie, zebrała się w sobie, uniosła głowę do góry i nieco przyspieszyła kroku. Szła dumnie wyprostowana a jej oczy wyrażały pewność siebie. Dobra, nie będzie tak źle. Przecież nietypowa prośba Bartka nie musi oznaczać niczego skrajnego. A jakby chciał jej zajrzeć pod koszulkę, czy pomyśleć o czymś więcej, to znajdzie jakiś sposób, by go zniechęcić.
Tylko, że jeszcze nie wiedziała jaki.
- No jesteś – powitała ją ciotka Teresa – Myślałam, że przyjedziesz trochę wcześniej.
- Miałam coś do załatwienia – skłamała gładko, nie mogąc przecież zdradzić jakiego rodzaju obawy opóźniły jej przybycie.
- Trochę szkoda, będziesz wracać pod wieczór – Teresa spojrzała dość dwuznacznie na ubiór siostrzenicy.
- No właśnie nie wiem, chciałam załatwić to co trzeba i wrócić do domu – zaczęła ostrożnie, ale nie miała szans na wysłuchanie.
- Chyba żartujesz. Przyjedziesz raz na rok… - spojrzała z zawodem ciotka i Kamila wiedziała, że nie odmówi temu co powie za chwilę – Zostań trochę, zjemy coś, pogadamy, przeglądniemy te książki dla Alicji, zresztą część jest jeszcze u Malinowskich, skoczycie do nich z Bartkiem.
Kamila z niechęcią usłyszała, że zostanie sam na sam z kuzynem, ale nie miała wyjścia. Nie mogła odmówić ciotce. Zrezygnowana udała się do mieszkania Teresy.
Najpierw przez niemal godzinę plotkowały o różnych sprawach a potem kolejne kilkadziesiąt minut zajęło im przeglądanie książek potrzebnych Alicji. Szczęśliwie Kamila przez cały czas przebywała w towarzystwie ciotki. Bartek oczywiście przywitał się z kuzynką i kręcił się wokół, ale nie mógł wymyślić niczego ciekawego. Zresztą poza pierwszym spojrzeniem, którym obrzucił Kamilę w chwili gdy się spotkali w domu, spojrzeniem, wyglądajacym tak, jakby cieszył się z żartu jaki zrobił kuzynce, zachowywał się normalnie. W miarę upływu czasu obawy Kamili zaczęły zanikać.
Wreszcie w okolicach 18.30, Teresa wysłała ich do sąsiadów. Mieszkali oni w domu położonym najbliżej jeziora. Przez całą drogę Bartek zachowywał się swobodnie, dość luźno. Swoimi mniej, lub bardziej głupimi odzywkami uśpił czujność dziewczyny.
Wizyta u sąsiadów trwała nieco ponad minutę. Bartek załadował kilka ksiażek do dużej torby, którą niósł ze sobą i Kamila z ulgą pomyślała, że niedługo wróci do domu. Nie wzięła pod uwagę, że Bartek miał inne plany.
- Chodź pójdziemy tą drogą – wskazał na niknącą między drzewami ścieżkę.
- Dlaczego tą a nie normalnie?
- Przejdziemy koło jeziora. Odległość niewiele większa a muszę przejść po plaży, bo coś muszę znaleźć.
- Co takiego?
- Piłkę – objaśnił. Graliśmy dzisiaj trochę tu z chłopakami i później zapomnieliśmy wziąć. Może razem pogramy? – zwrócił się z uśmiechem do kuzynki.
- Nie umiem, mówiłam przecież.
- Jak można nie umieć – wyśmiał ją kpiąco, wchodząc na ścieżkę – Cóż w tym takiego skomplikowanego?
- A wiesz kolego co to onomatopeja? Albo parafraza? – Kamila odpłaciła pięknym za nadobne.
- Ale to nie to samo. Tu kopniesz piłkę i leci. Albo podbijesz raz i tak podbijasz do stu. A nie wkuwanie jakichś durnych regułek i innych definicji.
- To jest to samo. Jeden umie to a drugi coś innego.
- Dobra – machnał ręką, przebijając się przez gałęzie – Jak dzisiaj nie podbijesz piłki przynajmniej dziesięć razy bez upadku na ziemię, nie wracasz do domu – zagroził.
Kamila zaśmiała się po raz pierwszy tego dnia. Bartek uznał to za dobry omen. Nikt nie wiedział jak dużo kosztowało go zachowanie spokoju przez cały dzień. Czekał tyle godzin na przyjazd kuzynki i jej widok doprowadził go niemal zawału, na szczęście potrafił skrzętnie ukryć emocje. Kamila w swoim bardzo skąpym białym ubraniu i czyściutkich sportowych butach wyglądała bosko. Jej, wprawdzie niezbyt opalone, wręcz jasne, szczupłe, zgrabne łydki i nieco bardziej rozbudowane uda, które szczególnie przy wyprostowaniu nogi uwypuklały delikatnie mięśnie, działały na niego jak płachta na byka. Wprawdzie osobiście preferował bardziej opalone dziewczyny o ciemnej karnacji, ale te nogi odznaczały się taką gładkością, że mogły być reklamą fotoszopa w wersji na żywo. Nie był w stanie przekonać się, czy Kamila spełniła jego ni to polecenie, ni prośbę i przyjechała faktycznie bez bielizny, ale ta myśl doprowadzała go do gorączki.
Wiedział, że musi to sprawdzić. Zdawał sobie sprawę, że wydawanie poleceń i powoływanie się na Daniela może tu nie zadziałać. A nawet jakby, to zepsułoby to całą sytuację, cały ten smaczek. Nie, zrobi to inaczej. Zrobi to tak, by wiedziała kto tu rządzi a kto jest uległą niewolnicą. Na samą myśl o tym, że może zniewolić taką boginię poczuł silny wzwód. To, że była jego kuzynkją przestało mieć znaczenie. Dobrze, że idzie przodem, bo Kamila mogłaby coś dostrzec. Do jeziora jest jeszcze trzysta metrów, trzeba się uspokoić.
Piłka leżała pod krzaczkami. Bartek pomyślał, że to powinno uspokoić Kamilę. Choć w sumie to, czy była uspokojona, czy nie, nie miało już większego znaczenia. Ale zawsze lepsza milsza atmosfera, niż mniej miła.
- Bierz piłkę i idziemy – powiedziała Kamila.
- Gdzie ci się spieszy? Pokopmy sobie trochę, usiądziemy i dopiero wtedy… - to mówiąc kopnał futbolówkę w kierunku kuzynki.
- Oj, no spieszy mi się trochę. Późno się robi, wolę wrócić do domu w dzień a nie w ciemnościach – starała się odkopnąć piłkę, co wyszło jej dość niezgrabnie.
- E, cienka jesteś. Popatrz jak to się robi – to mówiąc, nie biorąc piłki w rękę, zaczał podbijać ją prawą nogą. Kiedy doszedł do trzydziestu, pozwolił jej upaść – Teraz ty, spróbuj – znów kopnął w jej stronę.
- Nie umiem, przecież mówię – wyjaśniała cierpliwie. Posłusznie jednak wzięła piłkę w rękę i opuściła ją w dół, starajac się wykonać kilka podbić, co oczywiście jej się nie udało. Bartek patrzył jak zahipnotyzowany. Wyglądała w tym momencie niezwykle słodko, uroczo, bajecznie i chłopak nagle zawstydził się, że za chwilę będzie musiał dopuścić się niecnych czynów wobec niej.
Dochodziła siedemnasta. Upał w autokarze dawał się we znaki, ale Kamila pocieszała się, że to tylko jeszcze kilka minut i zobaczy końcowy przystanek. Niestety była to dzisiaj jedyna rzecz, która dawała jej jakąkolwiek ulgę. Właśnie zaczął się lipiec. Przed chwilą ukończyła pierwszy rok pedagogiki a więc kontynuowała krok ku samodzielnemu życiu. Normalnie cieszyłaby się z w pełni zasłużonych wakacji, ale była jedna rzecz, która sprawiała, że wierciła się na siedzeniu z najwyższym niepokojem. W zasadzie jedna rzecz wynikająca z drugiej, mającej swe korzenie w niezbyt odległej przeszłości. Chodziło oczywiście o ostatnią wspólną imprezę, w październiku ubiegłego roku, kiedy to pozwoliła by czterech niepełnoletnich chłopaków urządziło sobie gang bang z nią w roli głównej. Złączyła nerwowo gołe nogi na wspomnienie tamtego wydarzenia i oblała się rumieńcem. Jak zwykle po fakcie, była na siebie zła za swoją uległość, chociaż podczas samej imprezy było jej przyjemnie a nawet w pewien sposób rozkosznie, szczególnie gdy Mateusz kochał się z nią jak ze swoją panią a z kolei Adrian rżnął bezceremonialnie jak dziwkę. Nie, dość tych wspomnień. Ale co będzie dziś? Przecież wtedy, później, gdy wyszli już wszyscy włącznie z Wiktorią, Daniel zapewnił ją o tym, że nie będzie już więcej tego typu imprez. Ale jednoznacznie przyznał, że być może chciałby oddać ją na własność każdemu z tych chłopaków jednego wybranego przez nich dnia podczas przyszłych wakacji. Powiedział to w formie przypuszczającej, wahał się, ale kto tam przeniknie jego umysł? Zaskakiwał ją często swoimi pomysłami i niczego nie była pewna. W każdym razie kolejne miesiące mineły spokojnie, to znaczy bez obecności małolatów w ich życiu. Byli tylko sami dla siebie i Kamili bardzo to odpowiadało.
No i teraz nadeszły te wakacje a ona jechała do swojej ciotki na wieś, bo znów prosiła ją o to matka. Wszystko mogło wyglądać fajnie, gdyby nie to, że o planowanym przyjeździe Kamili dowiedział się jej kuzyn Bartek. I dziś rano po śniadaniu odebrała od niego telefon.
- Cześć kuzynka – usłyszała jego śmiały i roześmiany głos – Slyszałem, że wpadniesz dziś do nas.
- Tak, mam przyjechać do ciotki – Kamili od początku zapaliła się ostrzegawcza lampka.
- Fajnie, porozrabiamy trochę – zachichotał w swoim stylu.
- Nie wiem jak długo będę – ostrożnie próbowała go zniechęcić Kamila – Pewnie załatwię to co trzeba i wrócę.
- Oj, nie gadaj, dawno się nie widzieliśmy, przecież nie przyjedziesz na dziesięć minut.
- Może być, że właśnie na tyle przyjadę – starała się nadać swojemu głosowi szorstki ton i nie bardzo wiedząc w jaki inny sposób może się wymigać.
- Nie wypuszczę cię tak szybko. Może pogramy sobie w piłkę, może obejrzymy jakiś filmik?
- Nie umiem grać a filmy mnie nudzą – odparła niechętnie.
- Znajdzie się jakiś ciekawy film do obejrzenia, zobaczysz – wyczuła lekko kpiący ton – Poza tym, zawsze możemy iść nad jezioro.
- Nigdzie nie idę, nie będę brała stroju – ucięła krótko Kamila. Nie doceniła jednak kuzyna.
- Kamila, wiesz, bo jednak chciałbym żebyś spełniła moją prośbę.
- Jaką prośbę?
- Otóż Daniel mi kiedyś coś powiedział, to znaczy na coś pozwolił – kluczył, osaczając ją ostrożnie a Kamila poczuła gęsią skórkę na plecach – No i chciałem teraz wykorzystać to pozwolenie – czekał aż Kamila się odezwie i zastanawiał się, czy rozumie aluzję.
- Na co pozwolenie? – zapytała z bijącym sercem dziewczyna
- Jest gorąco. Skoro ostatnio wracałaś od nas bez majtek, to chciałbym, żebyś dzisiaj przyjechała do nas bez nich. I bez stanika też – wypalił szybko, po chwilowym kluczeniu i naprowadzeniu na temat.
- Jesteś normalny? – zdenerwowała się kuzynka – Mam chodzić publicznie bez bielizny?
- A czy wtedy ci to przeszkadzało?
- Wtedy było inaczej, nie miałam wyjścia – tłumaczyła się zdenerwowana, sama nie wiedząc czemu to robi.
- Podoba mi się, jak się tłumaczysz – zakpił lekko, rozchichotany urwis – Więc uznajmy, że teraz też nie masz wyjścia.
- Teraz mam wyjście. Za to nie mam ochoty, by paradować po mieście i twojej wiosce bez majtek na sobie.
- Oj, bo jeszcze Daniel się obrazi na ciebie – prowokował ją lekko
- A co ma Daniel do tego? – nie zrozumiała a raczej nie chciała zrozumieć tego co zasugerował Bartek.
- Przecież nie musisz zakładać jakiejś mini. Wystarczy, że będziesz mieć na sobie krótkie spodenki i już będzie fajnie – usłyszała, jak jego głos mu lekko zadrżał. Nie spodobało się to jej, ale czuła się dość bezradnie.
- Nie mam żadnych spodenek teraz – oponowała nieprzekonującym tonem.
- Nie ściemniaj, jakieś na pewno masz. Więc ustalmy, że przyjeżdżasz do mnie w krótkich spodenkach i koszulce. Bez majtek i stanika. A teraz kończę, bo mi karta padnie – rozłączył się, zanim Kamila zdołała cokolwiek powiedzieć.
Do czego to doszło, by jej małoletni kuzyn wydawał polecenia i to jeszcze takiego charakteru? Imię Daniela wymienione w rozmowie, zdecydowało o tym, że ze złością, ale jednak zastosowała się do tej prośby. No i teraz siedziała w autobusie ubrana w sportowym stylu, czyli w dość obcisłe, białe jak śnieg, bardzo krótkie spodenki i równie białą koszulkę z jakimś odpowiednim napisem, umieszczonym na takiej wysokości, że tuszował brak stanika. Całości dopełniały czarno-białe buty sportowe. Wiedziała jak wygląda. Wiedziała jakie robi wrażenie na chłopakach, którzy mijali ją w mieście na ulicy. Przeszywali ją wzrokiem. Ona jednak nie czuła się jak jakaś adorowana piękność, tylko jak wyuzdana dziwka. „Jak dziwka. Powtórz jeszcze raz, jak dziwka wypełniająca życzenia swojego klienta, którym był w tym przypadku zaledwie szesnastoletni, jej własny kuzyn”, myślała gorączkowo. Boże, ten Daniel kompletnie zwariował. Od razu przyszło jej do głowy, że pozostali uczestnicy tego pamiętnego wieczoru, również mają zielone światło od Daniela. Czuła jak zimny pot oblewa jej ciało a serce przyspiesza tempo.
Wiedziała, że Adriana nie ma w mieście. Jego talent rozwinął się gwałtownie i w tej chwili przebywał, w którymś z klubów na Wybrzeżu, przygotowując się do nowego sezonu, w nowych barwach, na dużo wyższym poziomie. I dobrze, nad morzem znajdzie sobie nowe dziwki do ruchania. Właśnie. Nowe dziwki. Jak to słowo często przychodzi jej do głowy. Czuła jak jej humor pogarsza się z każdą sekundą. W fatalnym stanie wysiadła z autobusu, gdy ten wjechał na właściwy przystanek.
Wyszła i przez chwilę zamarzyło się jej, by wsiąść z powrotem i mieć wszystko gdzieś. Potrzebowała dobrej minuty, może dwóch, by się ogarnąć i ruszyć w dół drogi. Na szczęście pustej, zresztą stało tu niewiele domostw, poprzecinanych łąkami, polami. Podczas nieco ponad kilometrowego marszu napotkała tylko dwie osoby. Starą, krzywo patrząca babę i młodego, niezbyt ładnie wyglądającego chłopaka, pewnie w wieku Bartka, którego z kolei spojrzenie mówiło coś innego. Ominęła go obojętnie, zebrała się w sobie, uniosła głowę do góry i nieco przyspieszyła kroku. Szła dumnie wyprostowana a jej oczy wyrażały pewność siebie. Dobra, nie będzie tak źle. Przecież nietypowa prośba Bartka nie musi oznaczać niczego skrajnego. A jakby chciał jej zajrzeć pod koszulkę, czy pomyśleć o czymś więcej, to znajdzie jakiś sposób, by go zniechęcić.
Tylko, że jeszcze nie wiedziała jaki.
- No jesteś – powitała ją ciotka Teresa – Myślałam, że przyjedziesz trochę wcześniej.
- Miałam coś do załatwienia – skłamała gładko, nie mogąc przecież zdradzić jakiego rodzaju obawy opóźniły jej przybycie.
- Trochę szkoda, będziesz wracać pod wieczór – Teresa spojrzała dość dwuznacznie na ubiór siostrzenicy.
- No właśnie nie wiem, chciałam załatwić to co trzeba i wrócić do domu – zaczęła ostrożnie, ale nie miała szans na wysłuchanie.
- Chyba żartujesz. Przyjedziesz raz na rok… - spojrzała z zawodem ciotka i Kamila wiedziała, że nie odmówi temu co powie za chwilę – Zostań trochę, zjemy coś, pogadamy, przeglądniemy te książki dla Alicji, zresztą część jest jeszcze u Malinowskich, skoczycie do nich z Bartkiem.
Kamila z niechęcią usłyszała, że zostanie sam na sam z kuzynem, ale nie miała wyjścia. Nie mogła odmówić ciotce. Zrezygnowana udała się do mieszkania Teresy.
Najpierw przez niemal godzinę plotkowały o różnych sprawach a potem kolejne kilkadziesiąt minut zajęło im przeglądanie książek potrzebnych Alicji. Szczęśliwie Kamila przez cały czas przebywała w towarzystwie ciotki. Bartek oczywiście przywitał się z kuzynką i kręcił się wokół, ale nie mógł wymyślić niczego ciekawego. Zresztą poza pierwszym spojrzeniem, którym obrzucił Kamilę w chwili gdy się spotkali w domu, spojrzeniem, wyglądajacym tak, jakby cieszył się z żartu jaki zrobił kuzynce, zachowywał się normalnie. W miarę upływu czasu obawy Kamili zaczęły zanikać.
Wreszcie w okolicach 18.30, Teresa wysłała ich do sąsiadów. Mieszkali oni w domu położonym najbliżej jeziora. Przez całą drogę Bartek zachowywał się swobodnie, dość luźno. Swoimi mniej, lub bardziej głupimi odzywkami uśpił czujność dziewczyny.
Wizyta u sąsiadów trwała nieco ponad minutę. Bartek załadował kilka ksiażek do dużej torby, którą niósł ze sobą i Kamila z ulgą pomyślała, że niedługo wróci do domu. Nie wzięła pod uwagę, że Bartek miał inne plany.
- Chodź pójdziemy tą drogą – wskazał na niknącą między drzewami ścieżkę.
- Dlaczego tą a nie normalnie?
- Przejdziemy koło jeziora. Odległość niewiele większa a muszę przejść po plaży, bo coś muszę znaleźć.
- Co takiego?
- Piłkę – objaśnił. Graliśmy dzisiaj trochę tu z chłopakami i później zapomnieliśmy wziąć. Może razem pogramy? – zwrócił się z uśmiechem do kuzynki.
- Nie umiem, mówiłam przecież.
- Jak można nie umieć – wyśmiał ją kpiąco, wchodząc na ścieżkę – Cóż w tym takiego skomplikowanego?
- A wiesz kolego co to onomatopeja? Albo parafraza? – Kamila odpłaciła pięknym za nadobne.
- Ale to nie to samo. Tu kopniesz piłkę i leci. Albo podbijesz raz i tak podbijasz do stu. A nie wkuwanie jakichś durnych regułek i innych definicji.
- To jest to samo. Jeden umie to a drugi coś innego.
- Dobra – machnał ręką, przebijając się przez gałęzie – Jak dzisiaj nie podbijesz piłki przynajmniej dziesięć razy bez upadku na ziemię, nie wracasz do domu – zagroził.
Kamila zaśmiała się po raz pierwszy tego dnia. Bartek uznał to za dobry omen. Nikt nie wiedział jak dużo kosztowało go zachowanie spokoju przez cały dzień. Czekał tyle godzin na przyjazd kuzynki i jej widok doprowadził go niemal zawału, na szczęście potrafił skrzętnie ukryć emocje. Kamila w swoim bardzo skąpym białym ubraniu i czyściutkich sportowych butach wyglądała bosko. Jej, wprawdzie niezbyt opalone, wręcz jasne, szczupłe, zgrabne łydki i nieco bardziej rozbudowane uda, które szczególnie przy wyprostowaniu nogi uwypuklały delikatnie mięśnie, działały na niego jak płachta na byka. Wprawdzie osobiście preferował bardziej opalone dziewczyny o ciemnej karnacji, ale te nogi odznaczały się taką gładkością, że mogły być reklamą fotoszopa w wersji na żywo. Nie był w stanie przekonać się, czy Kamila spełniła jego ni to polecenie, ni prośbę i przyjechała faktycznie bez bielizny, ale ta myśl doprowadzała go do gorączki.
Wiedział, że musi to sprawdzić. Zdawał sobie sprawę, że wydawanie poleceń i powoływanie się na Daniela może tu nie zadziałać. A nawet jakby, to zepsułoby to całą sytuację, cały ten smaczek. Nie, zrobi to inaczej. Zrobi to tak, by wiedziała kto tu rządzi a kto jest uległą niewolnicą. Na samą myśl o tym, że może zniewolić taką boginię poczuł silny wzwód. To, że była jego kuzynkją przestało mieć znaczenie. Dobrze, że idzie przodem, bo Kamila mogłaby coś dostrzec. Do jeziora jest jeszcze trzysta metrów, trzeba się uspokoić.
Piłka leżała pod krzaczkami. Bartek pomyślał, że to powinno uspokoić Kamilę. Choć w sumie to, czy była uspokojona, czy nie, nie miało już większego znaczenia. Ale zawsze lepsza milsza atmosfera, niż mniej miła.
- Bierz piłkę i idziemy – powiedziała Kamila.
- Gdzie ci się spieszy? Pokopmy sobie trochę, usiądziemy i dopiero wtedy… - to mówiąc kopnał futbolówkę w kierunku kuzynki.
- Oj, no spieszy mi się trochę. Późno się robi, wolę wrócić do domu w dzień a nie w ciemnościach – starała się odkopnąć piłkę, co wyszło jej dość niezgrabnie.
- E, cienka jesteś. Popatrz jak to się robi – to mówiąc, nie biorąc piłki w rękę, zaczał podbijać ją prawą nogą. Kiedy doszedł do trzydziestu, pozwolił jej upaść – Teraz ty, spróbuj – znów kopnął w jej stronę.
- Nie umiem, przecież mówię – wyjaśniała cierpliwie. Posłusznie jednak wzięła piłkę w rękę i opuściła ją w dół, starajac się wykonać kilka podbić, co oczywiście jej się nie udało. Bartek patrzył jak zahipnotyzowany. Wyglądała w tym momencie niezwykle słodko, uroczo, bajecznie i chłopak nagle zawstydził się, że za chwilę będzie musiał dopuścić się niecnych czynów wobec niej.
Skomentuj