KAMILA NIEWOLNICA VI. PUCHAR DLA MISTRZÓW.
Czwartek, godzina 17.00.
Młodzi byli już po treningu. Teraz po boisku hasała pierwsza drużyna. Czterem chłopakom nie spieszyło się z powrotem do domu i postanowili spędzić jeszcze trochę czasu na prowizorycznych trybunach regenerując w ten sposób siły po przebytym wysiłku. W sobotę czekał ich najważniejszy dzień życia. Grali o mistrzostwo województwa w kategorii do lat osiemnastu. Nigdy wcześniej klub, nie odniósł takiego sukcesu. Ich rozmowę zdominował jednak inny temat.
- Kuźwa, gdzie on znalazł taką księżniczkę? – Adrian rzucił po raz kolejny okiem na siedzącą kilkanaście metrów dalej ciemnowłosą piękność.
- Nie znalazł. Ona znalazła jego – lakonicznie wyjaśnił Tomek.
- To trzeba mieć szczęście. A jeśli ma charakter choć w połowie taki jak wygląda, to ja na jego miejscu już nie chciałbym od życia niczego więcej.
- Charakter też ma fajny, przynajmniej ja nie mam jej nic do zarzucenia – odezwał się Mateusz.
- Czemu nie przyprowadził jej na trening wcześniej, w sierpniu choćby? Ubrałaby się w krótkie spodenki i wtedy by było na co popatrzeć. A teraz? Chłodno, zaraz zacznie lać…
Mateusz uważniej spojrzał na Adriana. Rok od niego starszy, wysoki chłopak, blisko 190 cm wzrostu, bardzo szczupły, niemal skóra i kości. Ale na tej skórze kilka imponujących, przykuwających wzrok tatuaży, szczególnie na rękach i klatce piersiowej. Dzięki temu wygolony prawie na zero Adrian fizycznie sprawiał wrażenie złego chłopca, ale tak naprawdę koledzy z juniorskiej drużyny szanowali go za rozwagę i przede wszystkim koleżeńskość. Nigdy nie odmówił nikomu pomocy i choć z pozoru był odludkiem, to trzymał ich grupę w ryzach.
- A ja ją widziałem bez tych spodni i bez spódniczki – wypalił siedzący za nimi debiutant w zespole, który szczerzył zęby w swoim charakterystycznym kpiarskim uśmieszku.
- Młody nie ściemniaj tu, lepiej sprawdź, czy nie będziesz musiał wracać pieszo do tej swojej dziury – skwitował Adrian - Kurde, nie wiem jak bym się czuł, gdybym codziennie bzykał taką laskę. A wy?
- A co, jeśli już ją przeleciałem? – wyrwało się Mateuszowi
Adrian spojrzał z politowaniem i miał zamiar wysłać jakąś ripostę, ale poważny ton chłopaka powstrzymał go od niej. Tomek spojrzał z uwagą, podejrzliwością i budzącą się zazdrością. Spojrzenie Bartka nie wyrażało nic, ale młodzian postawił uszy w szpic.
- Nie mylą ci się fantazje z rzeczywistością? Jak już coś mówisz, to powiedz coś więcej. Mów albo spadaj na kolację – odezwali się wszyscy trzej naraz.
Piątek, godzina 13.00
- Cóż cię blondynko zaprowadziło w progi tego potężnego gmachu? – zwrócił się stojący przed schodami chłopak do wysokiej dziewczyny w mundurze policyjnym wychodzącej z budynku sądu.
- Na swój sposób uratowałam twoją królewnę przed olbrzymim zagrożeniem – odpowiedziała policjantka.
- Tak? A w jakiż to sposób?
- A w taki, że właśnie dostarczyliśmy przed oblicze temidy Szczurka, tego co popełnił trzy gwałty w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Czwartego nie będzie, przynajmniej przez kolejne trzy miechy.
- Ach, gwałty – sapnął chłopak – Jak to miasto ma być zdrowe, skoro o gwałceniu niewinnych istot myślą nawet strażniczki prawa, które przed gwałtem powinny bronić…
- Czy pan kapitan, wprawdzie tylko miernej drużyny piłkarskiej, ale jednak kapitan, nie zwrócił uwagi, że zamiar wciąż pozostaje tylko zamiarem, jak do tej pory nie wprowadzonym w życie? Siły wyższe, które ochoczo przymykają oko na gwałty w wykonaniu niepełnoletnich napaleńców, nie pozwalają tego zrobić jedynej uczciwej policjantce w tym mieście.
- Czyżbym wyczuł żal i smutek?
- Tylko rozczarowanie i nic więcej.
- Rozumiem. Co zatem, jeśli siły wyższe zreflektowały się, pozwolą naprawić swój błąd i sprowadzą jedyną uczciwą policjantkę, na drogę przestępstwa lubieżności i namiętności już jutrzejszego wieczoru? – Chłopak spojrzał na blondynkę z szerokim i jednocześnie szelmowskim uśmiechem.
Sobota, godzina 20.00
Kamila w dość dobrym nastroju siedziała przed telewizorem. Przed chwilą wyszła z łazienki i włączyła jakiś film. Była sama, Daniel jeszcze nie wrócił z ważnego meczu juniorów. Widocznie wszystko poszło jak trzeba i młodzi zdobyli tytuł a świętowanie się przedłuża. Przed wyjściem wspomniał coś mimochodem, że może wróci wieczorem z jakimś gościem, albo dwoma, dlatego Kamila ubrała się nieco poważniej, czyli w obcisłe niebieskie jeansy i równie obcisłą, cienką ,czarną bluzeczkę. Niespecjalnie zastanawiała się nad tymi gośćmi, choć przemknęło jej przez głowę, że będą to młodzicy, może nawet ci, których poznała bliżej. Nie byłaby z tego powodu zadowolona, ale trudno, nie pierwszy raz. Chociaż wspomnienie ostatniej hucznej imprezy, czyli urodzin Daniela we wrześniu, przyprawiało ją o zmieszanie i ból głowy. Oszołomiona atmosferą, dała się zbałamucić i ostatecznie przelecieć młodszemu od niej o pięć lat, niemalże dzieciakowi. Zupełnie nie w jej stylu, jeszcze pół roku temu na myśl o takiej możliwości, wzruszyłaby ramionami i nie uwierzyła, że coś takiego może się stać. A jednak się stało. Na wspomnienie o tym wydarzeniu czuła zmieszanie, zawstydzenie, poniżenie. Ale co czuła wtedy? Na pewno niesamowitą błogość, chęć do bycia posłuszną dość przystojnemu, sympatycznemu chłopakowi. Brrr… Czy aż w taki sposób powinna mu okazywać dowody swojej sympatii? Nawet jeżeli okoliczności były tak podejrzanie sprzyjające? Nawet jeżeli jej własny chłopak…
Dzwonek do drzwi przerwał jej rozmyślania. Ruszyła w kierunku drzwi. Po ich otwarciu serce lekko jej zamarło. Na zewnątrz stało czterech młodych chłopaków, w większości dobrze jej znanych.
- Cześć – rzucił niepewnie uśmiechnięty Mateusz – Wpadliśmy na imprezę.
- Jaką imprezę? Przecież tu nikogo nie ma. Daniela też.
- Daniel został jeszcze w klubie. Tam oblewa sukces z dziadkami. Wygraliśmy! – pochwalił się dumnie chłopak, starajac się patrzeć śmiało w oczy dziewczyny.
- To co chcecie tu robić, skoro on jest tam?
- Kazał nam przyjechać tutaj i poczekać na siebie. Powiedział, że wpuścisz nas a jak nie, to masz do niego zadzwonić.
Kamila wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi szerzej. Chłopaki na pewno sobie tego nie wymyślili. Zaprosiła ich do pokoju. Cóż, nieładnie byłoby ich zostawić samym sobie, musiała zatem dotrzymać im towarzystwa. Skład grupy nie podobał się jej. Mateusz i Tomek, którzy widzieli ją nago, którzy pieścili jej ciało a jeden z nich spenetrował swoim penisem jej usta a ostatecznie także ją całą, plus Bartek, jej kuzyn, który nie powinien wiedzieć o takich sprawach i nieznany jej wysoki chłopak z prawdziwie oszałamiajacym spojrzeniem, od którego ciarki przechodziły jej po ciele. Nie no, to nie miało prawa poprawić jej samopoczucia.
Chłopacy początkowo jakby jej nie zauważali, zajmując się sobą i przeżywając, pewnie, któryś raz z rzędu mecz. To dobrze, bo mogła bardziej skupić się na obrazie z TV. Niemniej od czasu do czasu, czuła na sobie badawcze spojrzenia całej czwórki, spojrzenia, które z upływem kolejnych minut przybierały na sile. Krępowało ją to. Coraz mocniej nabierała przekonania, że wszyscy więdzą o wszystkim. Sprawiający wrażenie bardziej gadatliwego chłopaka Tomek na bank poopowiadał kolegom, że widział ją nagą, lizał jej piersi i klepał po tyłku. Nie ufała w tej kwestii nawet Mateuszowi, z którym czuła, że łączy ich jakąś bliższą wieź sympatii, nawet porozumienia, czy zaufania. Który młody chłopak nie poopowiadałby o tym, że przeleciał taką piękność, jak ją określano? I czuła się bardzo skrępowana i poniżona, kiedy docierało do niej, że o tym wszystkim wie jej młody kuzyn, ten urwis, z którym lubiła się wygłupiać. A jeszcze większe zawstydzenie ogarniało ją, gdy czuła na sobie przeszywajacy wzrok tego sprawiajacego wrażenie sympatycznego bad boya. Nie tak chciała być odbierana przez tego typu chłopaków. Czuła jak krew napływa jej do twarzy i bezustannie się czerwieni.
Poczuła, że musi się napić. Chłopacy nie oszczędzali swoich gardeł, na stole stały browary, pojawiła się nawet wódka, zresztą zanim przekroczyli próg mieszkania dało się wyczuć, że są już po spożyciu pewnej ilości trunków. Już chciała wstać z fotela i ruszyć do kuchni, gdy odezwał się Mateusz:
- Kamila, nie siedź tak, napij się z nami.
- Nie wypijesz z nami za tytuł? – rzucił Tomek.
- Nie bądź taka, kuzynka, porobimy jakieś kawały – wyszczerzył zęby Bartek. Ich propozycje, zbiegły się z jej oczekiwaniami, więc nie protestowała.
- Może nalejemy ci od razu drinka? Piwo jest dla lamerów – podpuścil ją lekko czwarty chłopak o imieniu Adrian, jak już zdążyła się dowiedzieć. Znów nie protestowała. Uznała, że w tym towarzystwie, najlepiej będzie postawić na wyższe procenty.
- Ten jeden lamer dzisiaj wybronił karniaka – odparował Mateusz.
- Taki strzał w środek bramki, to by i ślepy obronił – zripostował Adrian.
- A sytuacja sam na sam, gdy puściłes tą dziewiątkę od nich na czystą?
- Turek miał go kryć, nie ma w tym mojej winy.
- Turek poszedł do dychy, powinieneś był to przewidzieć.
- Nie, bo wyszli z kontrą, druga linia dała dupy i nie wróciła – Adrian spojrzał wymownie na Tomka.
- Druga linia strzeliła dzisiaj pierwszą bramkę – dumnie preżąc klatę zripostował Tomek, ale bardziej do Kamili, niż do Adriana.
- Czyli jaki był wynik? – zapytała dziewczyna, choć niespecjalnie ją to wszystko interesowało.
- 2:0. Zasłużone – odparł Adrian.
- A ty Bartek, czemu się niczym nie chwalisz? – zwróciła się do kuzyna.
- A czym, skoro wszedł trzy minuty przed końcem? Zmiana taktyczna, na wytchnięcie – fachowo wyjaśnił Tomek.
- Ma się czym chwalić, narobił trochę wiatru i trzy razy leżał – zaśmiał się lekko Mati.
- No i my prowadziliśmy, ja leżałem a czas płynał – skomentował z filozoficznym spokojem Bartek.
- Prawda, też jesteś mistrzem – rzucił polubownie Adrian.
- No to pijmy jak mistrzowie, polejcie jeszcze, ale ostrożniej, bo to wczesna godzina jeszcze – wykorzystał okazję Tomek – Kamila, daj swoją szklankę, trzeba dolać – wszyscy przysunęli swoje, dziewczyna również.
Dzięki wkręceniu Kamili w rozmowę, temperatura w pokoju podniosła się o kilka stopni. Dziewczyna, której już pierwszy solidny drink trochę zaszumiał w głowie, jakby tego nie spostrzegła. Poczuła lekkie rozluźnienie i pomyślała, że ewentualne tematy damsko-męskie, których się spodziewała, nie wytrącą jej z równowagi.
- Co to za film? – Mateusz jakby pierwszy raz rzucił okiem w telewizor – Nie ma nic lepszego?
- A co jest dla ciebie lepsze? – zapytała dziewczyna.
- Coś do postrzelania, albo do pomyślenia – wtrącił Tomek.
- Ale dzisiaj wyłączamy myślenie, więc jakaś dobra komedia – stwierdził Adrian.
- Te wszystkie komedie sa głupie – podsumował Mateusz – Wrzućcie jakąś dobrą muzę, pobujamy się, poskaczemy sobie.
- Odpal youtube – zwrócił się Tomek do Bartka – Znajdź coś fajnego, może Cube’a „Friday”, albo coś innego z LA.
- Przy tym, to chyba rozwalimy to łóżko – ostrzegł Adrian.
- No to może coś do tańca? – chytrze zmienił preferencje Tomek – Najlepiej wolnego.
- Chcesz potańczyć z młodym?
- E, Kamila chętnie potańczy – zwrócił się do dziewczyny – Prawda, że nie odmówisz jednego tańca z każdym z nas?
- Mistrzom się nie odmawia – poparł go żarliwie Mateusz.
Kamili zapaliła się lampka ostrzegawcza. Wiedziała doskonale, jak kończyły się jej bliższe taneczne kontakty z tymi chłopakami na ostatnich imprezach. Wprawdzie ona sama była pewna, że nie da się już nikomu przelecieć, ale co jeżeli tamci się rozochocą i napalą zbyt mocno? Chociaż to koledzy Daniela i siłą rzeczy za daleko się nie posuną, ale jakieś macanki, lekkie rozbieranie… Tego nie chciała.
- Będziemy grzeczni – uzupełnił Mateusz, widząc na twarzy Kamili wahanie. Jak zwykle z pomocą przyszedł im przypadek. Rozległ się dźwięk informujacy o nadejściu smsa i dziewczyna chwyciła w dłonie swoją komórkę. To co wyczytała, nie sprawiło jej wielkiej radości.
- Kto? I co? – zapytał Tomek
- Daniel. Napisał, że przyjedzie nie wcześniej, niż za godzinę – westchnęła lekko. To i lekko szumiąca głowa przesądzały sprawę. Zamiast ślęczenia na fotelu, mogła się troche pokręcić, co bardzo lubiła, Daniel niestety dużo mniej.
- Nie przejmuj się, on jest zbyt ważnym facetem, żeby mogli go puścić za szybko – niby pocieszył ją Adrian.
- I nie pijącym. A ktoś musi odwieźć do domu prezesa, wicka, kierownika – wyliczał przytomnie Bartek.
- Nie mogą sobie taksówki zamówić? – zirytowała się chwilowo Kamila.
Czwartek, godzina 17.00.
Młodzi byli już po treningu. Teraz po boisku hasała pierwsza drużyna. Czterem chłopakom nie spieszyło się z powrotem do domu i postanowili spędzić jeszcze trochę czasu na prowizorycznych trybunach regenerując w ten sposób siły po przebytym wysiłku. W sobotę czekał ich najważniejszy dzień życia. Grali o mistrzostwo województwa w kategorii do lat osiemnastu. Nigdy wcześniej klub, nie odniósł takiego sukcesu. Ich rozmowę zdominował jednak inny temat.
- Kuźwa, gdzie on znalazł taką księżniczkę? – Adrian rzucił po raz kolejny okiem na siedzącą kilkanaście metrów dalej ciemnowłosą piękność.
- Nie znalazł. Ona znalazła jego – lakonicznie wyjaśnił Tomek.
- To trzeba mieć szczęście. A jeśli ma charakter choć w połowie taki jak wygląda, to ja na jego miejscu już nie chciałbym od życia niczego więcej.
- Charakter też ma fajny, przynajmniej ja nie mam jej nic do zarzucenia – odezwał się Mateusz.
- Czemu nie przyprowadził jej na trening wcześniej, w sierpniu choćby? Ubrałaby się w krótkie spodenki i wtedy by było na co popatrzeć. A teraz? Chłodno, zaraz zacznie lać…
Mateusz uważniej spojrzał na Adriana. Rok od niego starszy, wysoki chłopak, blisko 190 cm wzrostu, bardzo szczupły, niemal skóra i kości. Ale na tej skórze kilka imponujących, przykuwających wzrok tatuaży, szczególnie na rękach i klatce piersiowej. Dzięki temu wygolony prawie na zero Adrian fizycznie sprawiał wrażenie złego chłopca, ale tak naprawdę koledzy z juniorskiej drużyny szanowali go za rozwagę i przede wszystkim koleżeńskość. Nigdy nie odmówił nikomu pomocy i choć z pozoru był odludkiem, to trzymał ich grupę w ryzach.
- A ja ją widziałem bez tych spodni i bez spódniczki – wypalił siedzący za nimi debiutant w zespole, który szczerzył zęby w swoim charakterystycznym kpiarskim uśmieszku.
- Młody nie ściemniaj tu, lepiej sprawdź, czy nie będziesz musiał wracać pieszo do tej swojej dziury – skwitował Adrian - Kurde, nie wiem jak bym się czuł, gdybym codziennie bzykał taką laskę. A wy?
- A co, jeśli już ją przeleciałem? – wyrwało się Mateuszowi
Adrian spojrzał z politowaniem i miał zamiar wysłać jakąś ripostę, ale poważny ton chłopaka powstrzymał go od niej. Tomek spojrzał z uwagą, podejrzliwością i budzącą się zazdrością. Spojrzenie Bartka nie wyrażało nic, ale młodzian postawił uszy w szpic.
- Nie mylą ci się fantazje z rzeczywistością? Jak już coś mówisz, to powiedz coś więcej. Mów albo spadaj na kolację – odezwali się wszyscy trzej naraz.
Piątek, godzina 13.00
- Cóż cię blondynko zaprowadziło w progi tego potężnego gmachu? – zwrócił się stojący przed schodami chłopak do wysokiej dziewczyny w mundurze policyjnym wychodzącej z budynku sądu.
- Na swój sposób uratowałam twoją królewnę przed olbrzymim zagrożeniem – odpowiedziała policjantka.
- Tak? A w jakiż to sposób?
- A w taki, że właśnie dostarczyliśmy przed oblicze temidy Szczurka, tego co popełnił trzy gwałty w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Czwartego nie będzie, przynajmniej przez kolejne trzy miechy.
- Ach, gwałty – sapnął chłopak – Jak to miasto ma być zdrowe, skoro o gwałceniu niewinnych istot myślą nawet strażniczki prawa, które przed gwałtem powinny bronić…
- Czy pan kapitan, wprawdzie tylko miernej drużyny piłkarskiej, ale jednak kapitan, nie zwrócił uwagi, że zamiar wciąż pozostaje tylko zamiarem, jak do tej pory nie wprowadzonym w życie? Siły wyższe, które ochoczo przymykają oko na gwałty w wykonaniu niepełnoletnich napaleńców, nie pozwalają tego zrobić jedynej uczciwej policjantce w tym mieście.
- Czyżbym wyczuł żal i smutek?
- Tylko rozczarowanie i nic więcej.
- Rozumiem. Co zatem, jeśli siły wyższe zreflektowały się, pozwolą naprawić swój błąd i sprowadzą jedyną uczciwą policjantkę, na drogę przestępstwa lubieżności i namiętności już jutrzejszego wieczoru? – Chłopak spojrzał na blondynkę z szerokim i jednocześnie szelmowskim uśmiechem.
Sobota, godzina 20.00
Kamila w dość dobrym nastroju siedziała przed telewizorem. Przed chwilą wyszła z łazienki i włączyła jakiś film. Była sama, Daniel jeszcze nie wrócił z ważnego meczu juniorów. Widocznie wszystko poszło jak trzeba i młodzi zdobyli tytuł a świętowanie się przedłuża. Przed wyjściem wspomniał coś mimochodem, że może wróci wieczorem z jakimś gościem, albo dwoma, dlatego Kamila ubrała się nieco poważniej, czyli w obcisłe niebieskie jeansy i równie obcisłą, cienką ,czarną bluzeczkę. Niespecjalnie zastanawiała się nad tymi gośćmi, choć przemknęło jej przez głowę, że będą to młodzicy, może nawet ci, których poznała bliżej. Nie byłaby z tego powodu zadowolona, ale trudno, nie pierwszy raz. Chociaż wspomnienie ostatniej hucznej imprezy, czyli urodzin Daniela we wrześniu, przyprawiało ją o zmieszanie i ból głowy. Oszołomiona atmosferą, dała się zbałamucić i ostatecznie przelecieć młodszemu od niej o pięć lat, niemalże dzieciakowi. Zupełnie nie w jej stylu, jeszcze pół roku temu na myśl o takiej możliwości, wzruszyłaby ramionami i nie uwierzyła, że coś takiego może się stać. A jednak się stało. Na wspomnienie o tym wydarzeniu czuła zmieszanie, zawstydzenie, poniżenie. Ale co czuła wtedy? Na pewno niesamowitą błogość, chęć do bycia posłuszną dość przystojnemu, sympatycznemu chłopakowi. Brrr… Czy aż w taki sposób powinna mu okazywać dowody swojej sympatii? Nawet jeżeli okoliczności były tak podejrzanie sprzyjające? Nawet jeżeli jej własny chłopak…
Dzwonek do drzwi przerwał jej rozmyślania. Ruszyła w kierunku drzwi. Po ich otwarciu serce lekko jej zamarło. Na zewnątrz stało czterech młodych chłopaków, w większości dobrze jej znanych.
- Cześć – rzucił niepewnie uśmiechnięty Mateusz – Wpadliśmy na imprezę.
- Jaką imprezę? Przecież tu nikogo nie ma. Daniela też.
- Daniel został jeszcze w klubie. Tam oblewa sukces z dziadkami. Wygraliśmy! – pochwalił się dumnie chłopak, starajac się patrzeć śmiało w oczy dziewczyny.
- To co chcecie tu robić, skoro on jest tam?
- Kazał nam przyjechać tutaj i poczekać na siebie. Powiedział, że wpuścisz nas a jak nie, to masz do niego zadzwonić.
Kamila wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi szerzej. Chłopaki na pewno sobie tego nie wymyślili. Zaprosiła ich do pokoju. Cóż, nieładnie byłoby ich zostawić samym sobie, musiała zatem dotrzymać im towarzystwa. Skład grupy nie podobał się jej. Mateusz i Tomek, którzy widzieli ją nago, którzy pieścili jej ciało a jeden z nich spenetrował swoim penisem jej usta a ostatecznie także ją całą, plus Bartek, jej kuzyn, który nie powinien wiedzieć o takich sprawach i nieznany jej wysoki chłopak z prawdziwie oszałamiajacym spojrzeniem, od którego ciarki przechodziły jej po ciele. Nie no, to nie miało prawa poprawić jej samopoczucia.
Chłopacy początkowo jakby jej nie zauważali, zajmując się sobą i przeżywając, pewnie, któryś raz z rzędu mecz. To dobrze, bo mogła bardziej skupić się na obrazie z TV. Niemniej od czasu do czasu, czuła na sobie badawcze spojrzenia całej czwórki, spojrzenia, które z upływem kolejnych minut przybierały na sile. Krępowało ją to. Coraz mocniej nabierała przekonania, że wszyscy więdzą o wszystkim. Sprawiający wrażenie bardziej gadatliwego chłopaka Tomek na bank poopowiadał kolegom, że widział ją nagą, lizał jej piersi i klepał po tyłku. Nie ufała w tej kwestii nawet Mateuszowi, z którym czuła, że łączy ich jakąś bliższą wieź sympatii, nawet porozumienia, czy zaufania. Który młody chłopak nie poopowiadałby o tym, że przeleciał taką piękność, jak ją określano? I czuła się bardzo skrępowana i poniżona, kiedy docierało do niej, że o tym wszystkim wie jej młody kuzyn, ten urwis, z którym lubiła się wygłupiać. A jeszcze większe zawstydzenie ogarniało ją, gdy czuła na sobie przeszywajacy wzrok tego sprawiajacego wrażenie sympatycznego bad boya. Nie tak chciała być odbierana przez tego typu chłopaków. Czuła jak krew napływa jej do twarzy i bezustannie się czerwieni.
Poczuła, że musi się napić. Chłopacy nie oszczędzali swoich gardeł, na stole stały browary, pojawiła się nawet wódka, zresztą zanim przekroczyli próg mieszkania dało się wyczuć, że są już po spożyciu pewnej ilości trunków. Już chciała wstać z fotela i ruszyć do kuchni, gdy odezwał się Mateusz:
- Kamila, nie siedź tak, napij się z nami.
- Nie wypijesz z nami za tytuł? – rzucił Tomek.
- Nie bądź taka, kuzynka, porobimy jakieś kawały – wyszczerzył zęby Bartek. Ich propozycje, zbiegły się z jej oczekiwaniami, więc nie protestowała.
- Może nalejemy ci od razu drinka? Piwo jest dla lamerów – podpuścil ją lekko czwarty chłopak o imieniu Adrian, jak już zdążyła się dowiedzieć. Znów nie protestowała. Uznała, że w tym towarzystwie, najlepiej będzie postawić na wyższe procenty.
- Ten jeden lamer dzisiaj wybronił karniaka – odparował Mateusz.
- Taki strzał w środek bramki, to by i ślepy obronił – zripostował Adrian.
- A sytuacja sam na sam, gdy puściłes tą dziewiątkę od nich na czystą?
- Turek miał go kryć, nie ma w tym mojej winy.
- Turek poszedł do dychy, powinieneś był to przewidzieć.
- Nie, bo wyszli z kontrą, druga linia dała dupy i nie wróciła – Adrian spojrzał wymownie na Tomka.
- Druga linia strzeliła dzisiaj pierwszą bramkę – dumnie preżąc klatę zripostował Tomek, ale bardziej do Kamili, niż do Adriana.
- Czyli jaki był wynik? – zapytała dziewczyna, choć niespecjalnie ją to wszystko interesowało.
- 2:0. Zasłużone – odparł Adrian.
- A ty Bartek, czemu się niczym nie chwalisz? – zwróciła się do kuzyna.
- A czym, skoro wszedł trzy minuty przed końcem? Zmiana taktyczna, na wytchnięcie – fachowo wyjaśnił Tomek.
- Ma się czym chwalić, narobił trochę wiatru i trzy razy leżał – zaśmiał się lekko Mati.
- No i my prowadziliśmy, ja leżałem a czas płynał – skomentował z filozoficznym spokojem Bartek.
- Prawda, też jesteś mistrzem – rzucił polubownie Adrian.
- No to pijmy jak mistrzowie, polejcie jeszcze, ale ostrożniej, bo to wczesna godzina jeszcze – wykorzystał okazję Tomek – Kamila, daj swoją szklankę, trzeba dolać – wszyscy przysunęli swoje, dziewczyna również.
Dzięki wkręceniu Kamili w rozmowę, temperatura w pokoju podniosła się o kilka stopni. Dziewczyna, której już pierwszy solidny drink trochę zaszumiał w głowie, jakby tego nie spostrzegła. Poczuła lekkie rozluźnienie i pomyślała, że ewentualne tematy damsko-męskie, których się spodziewała, nie wytrącą jej z równowagi.
- Co to za film? – Mateusz jakby pierwszy raz rzucił okiem w telewizor – Nie ma nic lepszego?
- A co jest dla ciebie lepsze? – zapytała dziewczyna.
- Coś do postrzelania, albo do pomyślenia – wtrącił Tomek.
- Ale dzisiaj wyłączamy myślenie, więc jakaś dobra komedia – stwierdził Adrian.
- Te wszystkie komedie sa głupie – podsumował Mateusz – Wrzućcie jakąś dobrą muzę, pobujamy się, poskaczemy sobie.
- Odpal youtube – zwrócił się Tomek do Bartka – Znajdź coś fajnego, może Cube’a „Friday”, albo coś innego z LA.
- Przy tym, to chyba rozwalimy to łóżko – ostrzegł Adrian.
- No to może coś do tańca? – chytrze zmienił preferencje Tomek – Najlepiej wolnego.
- Chcesz potańczyć z młodym?
- E, Kamila chętnie potańczy – zwrócił się do dziewczyny – Prawda, że nie odmówisz jednego tańca z każdym z nas?
- Mistrzom się nie odmawia – poparł go żarliwie Mateusz.
Kamili zapaliła się lampka ostrzegawcza. Wiedziała doskonale, jak kończyły się jej bliższe taneczne kontakty z tymi chłopakami na ostatnich imprezach. Wprawdzie ona sama była pewna, że nie da się już nikomu przelecieć, ale co jeżeli tamci się rozochocą i napalą zbyt mocno? Chociaż to koledzy Daniela i siłą rzeczy za daleko się nie posuną, ale jakieś macanki, lekkie rozbieranie… Tego nie chciała.
- Będziemy grzeczni – uzupełnił Mateusz, widząc na twarzy Kamili wahanie. Jak zwykle z pomocą przyszedł im przypadek. Rozległ się dźwięk informujacy o nadejściu smsa i dziewczyna chwyciła w dłonie swoją komórkę. To co wyczytała, nie sprawiło jej wielkiej radości.
- Kto? I co? – zapytał Tomek
- Daniel. Napisał, że przyjedzie nie wcześniej, niż za godzinę – westchnęła lekko. To i lekko szumiąca głowa przesądzały sprawę. Zamiast ślęczenia na fotelu, mogła się troche pokręcić, co bardzo lubiła, Daniel niestety dużo mniej.
- Nie przejmuj się, on jest zbyt ważnym facetem, żeby mogli go puścić za szybko – niby pocieszył ją Adrian.
- I nie pijącym. A ktoś musi odwieźć do domu prezesa, wicka, kierownika – wyliczał przytomnie Bartek.
- Nie mogą sobie taksówki zamówić? – zirytowała się chwilowo Kamila.
Skomentuj