A więc tak:
Dokładnie o to mi chodziło Co do blogu, to czytałem go trochę pośpiesznie i przyznam się, że nie chce mi się rozwodzić nad każdym jego zdaniem. Może rzeczywiście ma trochę błędów logicznych, ale w przytoczeniu chodziło mi bardziej o to, że zgodnie z prawdą odsetek zgonów u dzieci ludzi spokrewnionych jest stosunkowo niewielki. Nie dywagując na szczegóły, ale patrząc na ogół wniosków autora jestem w stanie sie z nim zgodzić. Masz rację, występują tu błędy, na które nie zwróciłem uwagi, ale naprawdę nie chcę się nad nimi rozwodzić ani analizować. Tym bardziej cieszy mnie artykuł przytoczony przez YoungStallion'a, gdzie bardzo podobny czytałem jakiś czas temu, ale którego nie mogłem znaleść. W każdym razie może rzeczywiście zbyt pochopnie dodałem linka do owego bloga, ale nie sposób nie zgodzić się ze zdaniem, że opinia, o rzekomo drastycznym zwiększeniu się prawdopodobieństwa choroby genetycznej u dziecka zrodzonego ze stosunku kazirodczego jest głupia i błędna.
Nie, nie polegam, a miałem jedynie na myśli, że spotkałem się z czyms podobnym jakieś dwa latka temu w książce także zagadującej o genetyce i stąd moje poparcie dla tezy z owego bloga.
Ale zawsze znajdzie się osoba, która wierząc w to, co przeczyta na jakiejś stronce będzie twierdziła odwrotnie i za nic nie da sobie wytłumaczyć. Przykładowo są różne bzdury (i znowu najadę na kościół ) propagowane przez katoli nieposiadających wykształcenia a i tak pieprzących za przeproszenie bzdury.
Tak, fantazjujemy za matkami, siostrami, kuzynkami, ciotkami i babkami. Jeśliś nie zauważyła rozmawiamy tu o obiektywnym spojrzeniu na kazirodztwo w świetle genetyki. Cóz, może profesorowie tejże nauki przekłamują i fabrykują dowody chcąc móc "na legalu" fantazjować o rodzinie...
Dokładnie o to mi chodziło Co do blogu, to czytałem go trochę pośpiesznie i przyznam się, że nie chce mi się rozwodzić nad każdym jego zdaniem. Może rzeczywiście ma trochę błędów logicznych, ale w przytoczeniu chodziło mi bardziej o to, że zgodnie z prawdą odsetek zgonów u dzieci ludzi spokrewnionych jest stosunkowo niewielki. Nie dywagując na szczegóły, ale patrząc na ogół wniosków autora jestem w stanie sie z nim zgodzić. Masz rację, występują tu błędy, na które nie zwróciłem uwagi, ale naprawdę nie chcę się nad nimi rozwodzić ani analizować. Tym bardziej cieszy mnie artykuł przytoczony przez YoungStallion'a, gdzie bardzo podobny czytałem jakiś czas temu, ale którego nie mogłem znaleść. W każdym razie może rzeczywiście zbyt pochopnie dodałem linka do owego bloga, ale nie sposób nie zgodzić się ze zdaniem, że opinia, o rzekomo drastycznym zwiększeniu się prawdopodobieństwa choroby genetycznej u dziecka zrodzonego ze stosunku kazirodczego jest głupia i błędna.
Nie, nie polegam, a miałem jedynie na myśli, że spotkałem się z czyms podobnym jakieś dwa latka temu w książce także zagadującej o genetyce i stąd moje poparcie dla tezy z owego bloga.
Ale zawsze znajdzie się osoba, która wierząc w to, co przeczyta na jakiejś stronce będzie twierdziła odwrotnie i za nic nie da sobie wytłumaczyć. Przykładowo są różne bzdury (i znowu najadę na kościół ) propagowane przez katoli nieposiadających wykształcenia a i tak pieprzących za przeproszenie bzdury.
Tak, fantazjujemy za matkami, siostrami, kuzynkami, ciotkami i babkami. Jeśliś nie zauważyła rozmawiamy tu o obiektywnym spojrzeniu na kazirodztwo w świetle genetyki. Cóz, może profesorowie tejże nauki przekłamują i fabrykują dowody chcąc móc "na legalu" fantazjować o rodzinie...
Skomentuj