a kto mówi że dziewczyny się poznaje w szkole? przecież jakoś do szkoły musisz dotrzec, poza tym chyba wychodzicie czasami gdzies z kumplami prawda? kobiety są wszędzie wokół.
Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.
Ja cię kręcę ludzie.... ja pierwszy raz miałem w wieku 13 lat i było naprawdę cool a tu widzę nawet 20+ :-/ Ludzie np dziewczyna co z tego że będzie mieć "zasady" skoro potem obudzi się z ręką w nocniku w wieku 70 lat i pomyśli "Co ja tu robię z tym starym grubym c***em... albo sama..." i to samo dotyczy facetów. Nie bójcie się kobiet NIE GRYZĄ!!! najwyżej dostaniecie pare razy w pyszczydło i po kłopocie...
P.S (Niezwiązane z tematem ) w****iają mnie niektórzy znajomi którzy zaliczają strasznie dużo a jak np moja była zaliczyła kilku to nazwali ją ****ą.... i przepraszam bardzo załączył mi się agresor... wogóle w****iają mnie stereotypy płci i brak full równości (niby w prawie jest ale co z tego skoro po świecie kręci się kupa szowinistów jednej i drugiej strony...)
Wiek, prawie magister, to sobie juz sami policzycie ile wiosen mi stuknelo .
Powod?
Najpierw upatrywalem przyczyn swojego niepowodzenia u plci przeciwnej w wygladzie zewnetrznym. Popracowalem nieco nad soba z pozytywnym skutkiem - ale stosunki damsko-meskie nie ulegly zmianie. Pozniej mijaly miesiace, lata... az do dzisiaj. Wciaz jestem solidnie osadzonym prawiczkiem ( ), moje najwieksze osiagniecie w "dziedzinie kobiet" to zaserwowany masaz plecow/karku.
Oczywiscie miewalem przelotne fascynacje kilkoma dziewczynami (dokladnie 4-ma), ale jakos nigdy nie potrafilem przekuc ich w czyny (dopiszcie do powodow niesmialosc). Nie chcialbym, zeby zabrzmialo to tak, jakbym byl jakims stroniacym od ludzi tchorzem - w towarzystkie czuje sie dobrze, powiem wiecej, potrafie rozruszac ludzi, rozbawic etc. Prawie dusza towarzystwa. Oczywiscie z jednym ale, nigdy nie udalo mi sie przelozyc opisanych powyzej, nazwijmy je, umiejetnosci spolecznych na efekty na gruncie damsko-meskim.
Na dzien dzisiejszy wlasciwie zakonczylem moje "poszukiwanie" i oczekiwanie. Ograniczylem obszar mojej towarzyskiej aktywnosci, troche zgorzknialem (o zgrozo!). Najlepiej moja sytuacje mozna opisac patetycznym slowem "pogodzony". Nie licze na cud, szczesliwy zbieg okolicznosci itp. Z duza doza prawdopodobienstwa przewiduje moja przyszlosc w roli singla, po czesci z przymusu, po czesci z wyboru. Jak tak sobie rozmyslam czasami, to dochodze do wniosku, ze nie mialbym serca krzywdzic hipotetycznej partnerki soba - narzekaniem, nuda w obcowaniu ze mna...
W powyzszym wywodzie zwiazalem bycie prawiczkiem z brakiem partnerki, ale nie moge wykluczyc, ze ktorego dnia, w akcie desperacji odwiedze jakis przytulny lokalik aby poczuc co w tych klockach jest takiego fascynujacego .
Podsumowujac, probowalem, nic z tego nie wyszlo, teraz juz mi sie po prostu nie chce. Oczywiscie brak partnerki jest pewnym obciazeniem, samotnisc doskwiera od czasu do czasu, nie ma do kogo pyska otworzyc, ale nie mam zamiaru na sile sie wiazac.
BTW - i prosze mi nie pisac, zebym uwierzyl w siebie, otworzyl sie na ludzi, ze w koncu "ona" sama sie znajdzie. Juz to wszystko walkowalem z opisanym wyzej skutkiem. Nawet najwiekszemu optymiscie seria niepowodzen podcina skrzydla. I taki jest wlasnie moj przypadek.
Pozdrawiam!
PS - fajna sprawa, ze mogelem to gdzies napisac, a ktos to moze nawet przeczyta
Enzo przynajmniej piszesz, że się z tym pogodziłeś...
Ciężko mi się to czytało bo boję się że mnie spotka to samo...ehhh..bardzo się tego boję
Znalazłem trochę nieścisłości jest w twoim poście:
w towarzystkie czuje sie dobrze, powiem wiecej, potrafie rozruszac ludzi, rozbawic etc. Prawie dusza towarzystwa
a potem:
Jak tak sobie rozmyslam czasami, to dochodze do wniosku, ze nie mialbym serca krzywdzic hipotetycznej partnerki soba - narzekaniem, nuda w obcowaniu ze mna...
Wiesz kobieta to też człowiek więc tu się trochę nie zgadza, skąd takie myśli skoro uważasz że potrafisz być towarzyski?? ja mógłbym tak myśleć bo nie umiem być towarzyski...ale ktoś kto uważa się prawie za duszę towarzystwa(?)
w akcie desperacji odwiedze jakis przytulny lokalik aby poczuc co w tych klockach jest takiego fascynujacego .
Skoro pogodziłeś się ze swoja sytuacją i nie szukasz dziewczyny na siłę, nie widzę w tym nic złego, sam pewnie tak kiedyś będę musiał zrobić...w końcu ile można swoje ręcę męczyć. Tyle się mówi o seksie więc warto byłoby w życiu go zaznać zanim przyjdzie impotencja
Oczywiscie brak partnerki jest pewnym obciazeniem, samotnisc doskwiera od czasu do czasu, nie ma do kogo pyska otworzyc
Od czasu do czasu?? - to nie jest tak z tobą źle, wnioskuje że potrafisz dojrzeć inne walory życia - mi to doskwiera cały czas, depresje mnie męczy...szkoda gadać...
No to witam w klubie
PS. to chyba jest jedyny klub z którego każdy by chciał jak najszybciej odejść tylko, że nie każdy może....
0statnio edytowany przez Lubartowiak; 31-10-06, 18:27.
"Są ludzie, którzy nigdy nie byliby zakochani, gdyby nie słyszeli o miłości" La Rochefoucauld
Nie ma niescislosci w tym, co napisalem.
To nie jest tak, ze w gronie ludzi jest wszystko w porzadku, a kiedy przychodzi pogadac z kobieta sam na sam poca sie rece, zasycha w gardle i w ogole nie wiem co powiedziec.
Zachowuje sie dalej swobodnie i nie mam problemow z przyjemna dla obojga osob rozmowa.
Problem polega na tym, ze to jest wszystko na gruncie towarzyskim, i ani milimetr dalej.
Jako teoretyk zwiazkow damsko-meskich przypuszczam, ze hipotetyczna partnerka oczekuje nie tylko przyjemnych rozmow o, za przeproszeniem, dupie marynie. Dochodza tematy prywatne, emocjonalne, sfera, ktora w moim przypadku przybrala postac nieco pustynna. Nie mialbym ochoty zameczac druga osobe zadaniami... irygacji, nawozenia, pielegnacji, ..., aby nieco ozywic ten krajobraz.
Co do depresji, sztuka polega na wyszukiwaniu substytutow . Poki co przewaznie sie udaje. A jak nie, no coz, pozostaja brutalniejsze sposoby redukcji swiadomosci.
jestem prawiczkiem, lat mam 18. co do powodu to sam do końca nie wiem, ale chyba przede wszystkim chodzi o to że nie mam dziewczyny (nigdy nie miałem). zaraz pewnie sobie pomyslicie że jakiś nudziarz i brzydal jestem i zadna mnie zwyczajnie nie chce, ale naprawde tak nie jest. warto dodać ze z jednym wyjatkiem nigdy nawet jakoś nie starałem sie o dziewczynę, mimo iż nie jedna mi sie podobała. wynika to chyba z tego że jestem nieśmiały (ale tylko w kwestiach damsko-meskich) i jakoś nie potrafie - poprostu, mimo iż w normalnym towarzystwie z kolegami i koleżankami uchodzę za duszę towarzystwa.... no tak wygląda mniej wiecej moja sytuacja.
Skomentuj