Witam! Moja historia będzie dość długa i pewnie nie każdy ją przeczyta, ale bardzo zależy mi na waszej opinii i radach bo jestem na skraju wyczerpania. Jestem niespełna w dwuletnim związku z dziewczyna którą bardzo kocham i w ostatnim czasie ostro się zaczyna wszystko walić i nie wiem co już robić. Zacznę od poczatku.. postaram ująć to możliwie jak najkrócej. Jakoś 2 lata temu się poznaliśmy na studiach, mamy po 25 lat. Wiadomo, jak w każdym związku na początku było wielkie BUM! rozumieliśmy się idealnie, z czasem zacząłem wierzyć, że to ta jedyna.. po prostu wszystko mi w niej pasowało i vice versa. Seks z nikim innym nie był lepszy niż z nią.. przechodzę do konkretów, a więc przez jakieś ostatnie pół roku konkretnie się wszystko wali, seks z miesiąca na miesiąc zanika, kiedyś miała ochotę codziennie a teraz jęśli dojdzie do seksu to może raz na 2-3 tyg. ( masakra ) wiadomo, jaką ważna role pełni to w związku a ja mam wielkie potrzeby jak każdy facet. Następna sprawa to ciagłe problemy, kłótnie, wyrzuty i marudzenie, potrafi mnie ochrzanić za byle drobnostki, zawsze byłem pozytywnie nastawionym człowiekiem, otoczonym mnóstwem przyjaciół a teraz stałem się swoją odwrotnością, kumpli straciłem tylko przez to, że np. gdy wychodziłem z nimi na męski wieczór to automatycznie słyszałem wyrzuty typu " chodzisz wyrywać, jesteś męską dz** itd. itd. " a jedynie chciałem wyjść ze znajomymi. Teraz mam tylko ją i czuję sie okrutnie a ona mnie traktuje co raz gorzej i boję się, że zostanę całkowicie sam. Oczywiście przyznaję się, że też nie zawsze zachowywałem się jak trzeba, bywałem również zazdrosny i miałem gorszy dzień ale nigdy nie dążyłem do konfliktu i starałem się zawsze naprawiać i przepraszać nawet wtedy kiedy nie byłem winny. Ostatnio ciągle słyszę, że to ja marudzę, że to przeze mnie są problemy i jest zmęczona mną.. spoko, ale jak ona przestała dawać z siebie cokolwiek w tym związku to jakie ja mam mieć nastawienie? staram się ale ona tego nie rozumie, np. teraz zadzwoniłem aby się zapytać jak się czuje po pracy a ona mnie opier***ła bo jej przeszkodziłem w wypoczywaniu. Podsumowując: Praktycznie 0 seksu i prawie całkowicie ma mnie głęboko gdzieś. To niecałe 2 lata a czuję się jak w starym małżeństwie. Proszę o jakieś rady, pomoc. Z góry dziękuję i przepraszam za ew. błędy.
PS. Powoli zaczynam rozumieć ludzi zdradzających mimo, że to jest nie moralne i się tego nie powinno wybaczać.. ale ile można tłumić w sobie to wszystko, po dłuższym czasie bez seksu nawet najbardziej wierna osoba może ulec pokusie. A jestem bardzo przystojnym mężczyzną i na brak zainteresowania nigdy nie narzekałem..
PS. Powoli zaczynam rozumieć ludzi zdradzających mimo, że to jest nie moralne i się tego nie powinno wybaczać.. ale ile można tłumić w sobie to wszystko, po dłuższym czasie bez seksu nawet najbardziej wierna osoba może ulec pokusie. A jestem bardzo przystojnym mężczyzną i na brak zainteresowania nigdy nie narzekałem..
Skomentuj