Nie pamiętam dokładnie kiedy myśl o mojej żonie kochającej się z innym mężczyzną na moich oczach stała się dla mnie obsesyjnym pragnieniem. Nie pamiętam od kiedy każda wzmianka na ten temat, każde wyobrażenie takiej sytuacji powoduje u mnie nagłe, obezwładniające podniecenie... Pamiętam za to, kiedy przeraziłem się swoją reakcją na myśl o tym, że ona właśnie... ze swoim najlepszym przyjacielem... sami... w naszym domu... Poczułem straszny ból i gniew. Ogromna zazdrość falami kopała moje serce zmuszając je do niebotycznego wysiłku... Na nic zdawały się próby odsunięcia tego obrazu z głowy. Nawet nie wiedziałem skąd w ogóle taki chory pomysł się w moim mózgu skrystalizował...
To był pierwszy raz, kiedy pomyślałem, że Monika może mnie zdradzić. Bolesny pierwszy raz. Swego rodzaju ziarno... Ziarno, które wykiełkowało... Od tamtej pory natrętne myśli tego typu pojawiały się coraz częściej. Stopniowo ból zaczął przeradzać się w dziwny rodzaj przyjemności... Mentalny masochizm. Zastanawiałem się czy jestem normalny... Zacząłem szukać w sieci. Znalazłem opowiadania o tematyce cuckold, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak się to nazywa. Okazało się, że strasznie mnie te opowieści podniecały. Z czasem zacząłem wyobrażać sobie, że to ona jest bohaterką czytanych historii. Zarejestrowałem się na forum erotycznym skupiającym ludzi o takich jak moje upodobaniach. Okazało się, że nie jestem sam. Wręcz przeciwnie. Mnóstwo ludzi miało lub ma podobne rozterki. Mnóstwo fantazjuje, mnóstwo praktykuje.
Poddałem się tej fali. Seks z Moniką stał się jeszcze bardziej cudowny. Kochając się z nią wyobrażałem sobie, że to nie ja w nią teraz wchodzę, tylko inny facet. Z czasem bezosobowe postacie zamieniły się w jej, a potem moich znajomych.. Postanowiłem jej powiedzieć. Wtedy nie wiedziałem, czy tylko fantazjowanie o tym mnie podnieca, czy gdyby faktycznie sytuacja taka by zaistniała... Jakbym to przyjął? Jak ona to przyjmie?
Niestety tak jak się spodziewałem dość chłodny front tego wieczoru szybko dotarł do naszego łóżka... Oczywiście uznała, że mam ją za dziwkę chyba, skoro takie chore pomysły mi się marzą do realizacji. Że powinienem się leczyć. Na głowę. Na duszę. Może i na *****. Że chyba nie oczekuję, że ona się będzie cieszyć z tego. Że co ja sobie w ogóle myślę. Może tak mówię, bo sam bym chciał zerżnąć jakąś inną i w taki durny sposób szukam zawczasu usprawiedliwienia? Potem troszeczkę złagodniał ten front i po jakimś czasie uwierzyła moim zapewnieniom, że to tylko fantazje, że absolutnie nie mam zamiaru ich realizować, i że po prostu chcę, żeby wiedziała, bo ją kocham i nie chcę mieć tajemnic żadnych przed nią...
Stopniowo, powoli, podstępnie... zmieniałem jej podejście. Zaczęła mówić do mnie jak do kogoś innego. Nazywała mnie imionami tych, których sobie akurat z nią wyobrażałem. Cały czas utrzymywała, że robi to tylko dla mnie i raczej niechętnie. Ale ja wtedy już wiedziałem, ze fantazje mi nie wystarczą na długo... Że chcę tego naprawdę.
Wiedziałem, że sam nic nie wskóram. Że nigdy jej nie przekonam. Jedyna nadzieja w tym, że w odpowiednich warunkach, znając moje ogromne poparcie dla każdego z jej strony przejawu „zdrady”, podda się chwili i da się uwieść. Nie musiałem się długo zastanawiać komu... Jedyny problem był taki (oprócz oczywiście wszystkich wyżej opisanych), że on jej się nie podobał.
Z Krzyśkiem przyjaźniłem się od zawsze. Już jakiś czas temu napisałem mu mejla o swoich fantazjach z Moniką. Nie bardzo chciał uwierzyć na początku, ale w końcu nie miał wyjścia. Dużo rozmawialiśmy na ten temat i zgadzaliśmy się co do jednego- że tym trzecim nigdy nie będzie mógł być on. Był dla mnie jak brat więc jakoś trudno było mi wyobrazić sobie go w roli faceta co rżnie właśnie moją kochaną kobietę.
Jednak nie tak dawno zmieniłem zdanie. Jakoś tak wyszło, że kochaliśmy się z Moniką i sama z siebie zaczęła do mnie mówić „Krzysiu”. Z miejsca go sobie wyobraziłem i wiedziałem, ze to jest to. Miałem aktorów. Miałem scenariusz z kilkoma opcjami rozwoju. Czas było zabrać się za realizację... Wziąłem telefon i wybrałem numer...
-Cześć palancie- rzuciłem ze śmiechem- co robisz w weekend?
-Kochanie...- zaczepiłem ją gdy akurat robiła sobie pazurki u stóp; zawsze zastanawiało mnie to jak można tak brutalnie traktować takie śliczne, zgrabne malutkie stópki, w dodatku swoje własne.
-Mhm...?
-Krzysiek ma trochę wolnego i pyta, czy może nas odwiedzić?
-Niech odwiedza- wzruszyła ramionami nie podniósłszy wzroku znad precyzyjnie poruszającego się pędzelka.
-Będzie w piątek wieczorem, ok?
Kolejne wzruszenie ramionami musiało mi wystarczyć za odpowiedź. Tak oto prolog mojej sztuki został odegrany dokładnie tak jak sobie tego w duszy zażyczyłem. Bez zbędnych emocji, podejrzeń. Nawet rzekłbym bez żadnego przejawu zainteresowania z jej strony...
„Super Kochanie, że się zgadzasz. A wiesz, bo tak sobie pomyślałem, że jak już tu będzie to może byś mu dała trochę, co? Dasz? Świetnie Złota Moja! Jesteś wspaniała.” Tak myśląc patrzyłem na moją żonę, która jeśli mój plan wypali już niedługo będzie się namiętnie pieprzyć z moim najlepszym przyjacielem. I to na moich oczach. Uśmiechnąłem się w duchu, bo nagle zrobiło mi się bardzo ciasno w spodniach. Normalnie rzuciłbym się na nią, ale wolałem nie ryzykować, że czegokolwiek się domyśli więc neutralnie wyszedłem sobie pozmywać naczynia...
Dni które pozostały do jego przyjazdu pełzły sobie swoim zwyczajnym torem... Praca, wieczór, noc... Aż do czwartku. Wieczorem leżeliśmy już w łóżku, kiedy zapytałem:
-Nie boisz się?
-Czego?- zapytała naprawdę zdziwiona- Nie rozumiem...
-No chodzi mi o Krzycha jutro... Wiesz, że on wie o moich pragnieniach i w ogóle...
-No ale czego mam się bać według ciebie?- słyszałem w jej głosie ten rodzaj napięcia, który niezauważalnie wibrował z głębi jej ciała, by w kulminacyjnym momencie wbić się ofierze jej gniewu w świadomość zimnym soplem bolesnego komentarza- Że co? Że mnie zerżnie? I co jeszcze? Znowu zaczynasz? Najpierw musiałabym bardzo, co jest mocno wątpliwe, bardzo, bardzo chcieć...
-Oj Kotku -przerwałem jej- Ani słowa na ten temat nie powiedziałem, a ty się sama karmisz takimi wizjami... - udałem zirytowanego- Pytam po prostu, czy nie będziesz się nieswojo czuła.
Odetchnęła długo wypuszczając powietrze z płuc. To znaczyło, że się zastanawia co powiedzieć. To znaczyło również, że faktycznie się trochę obawia jutrzejszego wieczoru. I tą odpowiedź najbardziej chciałem usłyszeć. Nawet w ten sposób niewypowiedzianą... Spojrzała na mnie i pocałowała mnie w usta.
-Tylko bez numerów, dobra?- spojrzała mi w oczy przez ciemność- Nic nie kombinuj w tym swoim chorym móżdżku i będzie ok. Dobra? - odepchnęła mnie kiedy też chciałem ją pocałować i spytała jeszcze raz z naciskiem- Dobra?
-Obiecuję- sam się zdziwiłem jak gładko przeszło mi kłamstwo przez gardło. Tak gładko, że uspokoiła się momentalnie.
Uśmiech na moich ustach musiał być wyjątkowo diabelski tej nocy...
W pracy nie mogłem następnego dnia wysiedzieć. Krzychu napisał mi rano, że jest w pociągu. Kolo południa zadzwoniłem do niego, żeby upewnić się, że jest zdecydowany. Moja zona jest piękną kobietą więc gdyby nie była moja nie sądzę, aby miał jakiekolwiek obiekcje. Dlatego wiem, że jedyne wątpliwości z jego strony wiązały się z nami. Najlepszymi kumplami. Czy warto ryzykować dla seksu przyjaźń? Przyznam, że i mnie to zastanawiało ale byłem pewny, że jeśli wszystko się ułoży po mojej myśli... A jeśli się nie ułoży? Jak zwykle odrzuciłem ten lekki cień niepewności, to tchnienie podszeptów rozsądku jedną wizją Moniki w jego ramionach...
Zwolniłem się wcześniej i poleciałem na dworzec. Zdążyłem akurat wpaść na peron kiedy ostatnie osoby właśnie z niego schodziły. Wpadłem w panikę. Latałem tam i z powrotem jakbym co najmniej stracił szansę na kumulację w totka.
-Ty naprawdę jesteś chory- poczułem rękę na ramieniu.- Przecież wystarczyło zdzwonić głąbie gdzie jestem...
-Hi hi...- odparłem głupkowato klepiąc go po plecach- No tak. Cześć Palancie. Lecimy na browara. Muszę się uspokoić.
-Ano. Musisz.- roześmieliśmy się i poszliśmy na to piwo.
Monika wyglądała olśniewająco. Wysoka. Szczupła, ale zdecydowanie nie za chuda. Śliczna buzia o na przemian łagodnych i ostrych w zależności od niej samej rysach. Malutka dziewczynka, co się właśnie przymila do wujka, bo chce naciągnąć go na nową zabawkę i piękna, posągowa wręcz kobieta, która aż za dobrze wie czego chce, a ty jej to dasz choćbyś nie chciał. To moja żona. Dlatego ją pokochałem. Dla tej jej niesamowitej zmienności. I wyglądu i charakteru...
Ponętne usta apetyczne zarówno przy uśmiechu, jak i złości. A pod nimi drobniutkie, równiutkie ząbki, które wbrew swej urodzie potrafią kąsać do krwi. Wyraźnie zarysowane, lekko skośne, idealnie błękitne oczy. Zimne i gorące. Może nimi zmrozić kompletnie jednym spojrzeniem a za chwilę roztopić cały ten lód razem z ciałem. Że nie można się ruszyć... Człowiek stoi wtedy jak piesek, dyszy i ślini się czekając na choćby ochłap zainteresowania... Nad nimi ładnie wymodelowane brwi, które podkreślają idealny kształt oczu. Malutki noseczek, co się marszczy z byle powodu jak u króliczka... Od tego marszczenia zrobiła jej się pozioma kreseczka widoczna wyraźnie, kiedy jest jej zimno. Śliczne uszka. Czerwienią się lekko, kiedy są muskane językiem, ale i podgryzane troszkę również się cieszą...
Ubrała się skromnie, co w jej wypadku oznacza, że bardzo seksownie podkreśla walory swego ciała. Nawet nie jest chyba tego świadoma, ze zwykły codzienny strój tak ładnie eksponuje jej jędrny, gładziutki, okrągły tyłeczek...
-Cześć.- przywitała nas z uśmiechem i patelnią w odzianej w rękawicę kuchenną ręce.
-Cześć Monika- powiedział mój przyjaciel. Podszedł do niej i lekko uściskał, całując w policzek. Niby nic. Niby normalne, przyjacielskie przywitanie... Ale ja już byłem ugotowany w środku. Moja zona jest ode mnie wyższa. Krzysiek za to jest zdecydowanie wyższy od niej. Widok jej zgrabnego ciała, nieznacznie tylko zbliżonego do jego męskiej, dużej sylwetki sprawił poruszenie w dolnych partiach mnie...
Szybko polazłem do pokoju, żeby nic nie zauważyła. Krzych przyszedł za mną i spojrzał mi w oczy.
-Stary- powiedział ściszonym głosem- Przecież ona jest doskonała. Jesteś pewny?- skinąłem głową, na co on dodał- Naprawdę cię nie rozumiem ale szczerze się cieszę, że jesteś taki nienormalny.
Uśmiechnąłem się. Gdyby on wiedział jakie to wspaniałe uczucie. Jak wielkie jest podniecenie człowieka jeśli całą zazdrość świata i emocje z nią związane zamienić w przyjemność. Ileż to związków chemicznych, zupełnie własnych, zupełnie legalnych, choć podstępnie skradzionych swemu ciału krąży w krwiobiegu i podsyca ten płomień zgodnie z biciem oszalałego serca...
Zaczęliśmy gadać o pierdołach. Dawno się nie widzieliśmy więc było o czym. Nawet się nie spostrzegłem jak przyszła pora kolacji. Monika zawołała z kuchni, żebym przygotował stół i trochę jej pomógł. Krzysiek stwierdził, że w takim razie on skorzysta i weźmie prysznic. Kiedy wszystko było już gotowe podszedłem do Moniki i mocno ją przytuliłem.
-Kocham cię.- powiedziałem patrząc jej w oczy- Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką w życiu widziałem. Zarumieniła się lekko szczerze zawstydzona- zawsze mnie to zadziwiało. Jak łatwo sprawić, żeby zamieniła się w malutkiego, ślicznego podlotka, którym trzeba się natychmiast zaopiekować. I robiła to zupełnie nieświadomie. Po prostu taka była.
-Dziękuję kochanie- pocałowała mnie w usta- pójdę się przebrać.
-Idź. Bo zgłodniałem już.
To był miły wieczór. Przy pysznym jedzeniu, dobrym winie, spokojnej muzyce zaczęliśmy się wszyscy rozluźniać w odpowiedni sposób... Przyznam, ze przez chwilę nawet zapomniałem do czego ma zmierzać cała ta sytuacja. Żartowaliśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego. W pewnej chwili tak, żeby się nie zorientowała zamieniłem się z Krzyśkiem na miejsca. Ja siadłem w fotelu naprzeciw kanapy a on obok Moniki... Powoli zacząłem wyłączać się z rozmowy i tylko obserwowałem.
Krzysiek roztoczył swój czar. Monika siedziała coraz bliżej niego. Rzadko miała okazję poczuć się przy kimś malutka. A on, choć jeszcze bez kontaktu fizycznego, już otaczał ją ramieniem zachęcając tym do przytulenia się... Była coraz bliżej. Wino zawsze szybko na nią działało. Widziałem, że jest już w stanie głębokiego relaksu... Gdybyśmy byli sami właśnie trzymałaby głowę na moich udach i pocierała dłonią przez spodnie pęczniejącego fiuta...
Wyobraziłem sobie, że to mnie tu nie ma. Siedzą sami na tej kanapie i ona kładzie głowę jemu na udach. On gładzi ją po głowie, a ona troszkę zaczerwieniona z podniecenia zaczyna głaskać go nodze... Monika ciężko oddycha, przymyka oczy... Rozchylone wargi coraz to częściej próbują chwycić jego palce, które z włosów co jakiś czas zmierzają po jej policzkach w kierunku ust... Każdy jej oddech brzmi jak krzyk tęsknoty... Jej dłonie coraz szybciej i pewniej gładzą przez spodnie jego kutasa. Dużo większego niż te, które do tej pory miała okazję dotykać. Krzysiek przesuwa się na kanapie przyjmując wygodniejszą pozycję, żeby ułatwić jej dojście do rozporka... Dotyka ją coraz łapczywiej, coraz śmielej... Już nie tylko głowa, ale i plecy, uda, brzuch- jego ręce są już wszędzie... Wsuwają się pod bluzkę znacząc jej ciało rozkosznym dreszczem przez trasę swojej wędrówki... Monika jęcząc odkrywa jego fiuta... Przyciska go do twarzy jak maskotkę... Zaczyna smakować to potężne narzędzie swoim ciepłym, mokrym językiem... Obejmuje go ustami zachłannie, jakby za chwilę miał zniknąć. Jakby to był ostatni raz kiedy będzie mogła dotykać takie cudo...
Otrząsnąłem się z tej wspaniałej wizji. Przez zamglone oczy zobaczyłem, że rozmawiają jak przedtem. Tylko trochę bardziej ściszonymi głosami. Krzysiek już otacza ją ramieniem tak, że Monika opiera głowę na jego barku. Patrzę na nią jaka jest piękna. Zawsze mnie wzrusza jej widok szczególnie, kiedy wygląda na taką bezbronną... W tym momencie zdałem sobie sprawę jak kruchy jest mój plan. Wystarczy jeden fałszywy ruch z mojej czy jego strony, żeby cały czar tej chwili stał się wspomnieniem niewykorzystanej ogromnej szansy... Uzmysłowiłem sobie, że w przypadku niepowodzenia każda kolejna próba spełnienia moich pragnień będzie coraz to bardziej niewykonalna.
Wstałem z fotela i usiadłem obok żony... Ucieszyła się z tego i zamruczała z zadowolenia przesuwając ciało w moim kierunku. Przytuliła się do mnie mocno, z miłością i ufnością. Spojrzała mi w oczy jakby dziękując, że jednak naprawdę nie mam zamiaru nic kombinować wbrew jej wyraźnej prośbie... Spojrzałem ponad nią na Krzyśka. Był zdecydowanie zaskoczony i wybity z rytmu nieoczekiwaną zmianą planów. Patrzył na mnie pytająco i uspokoił się dopiero na moje mrugnięcie okiem. Tak. Kawał ze mnie gnojka... Znam swoją kobietę nawet lepiej niż ona sama. Postanowiłem to wykorzystać. Przez chwilę nawet pomyślałem o sobie, że moja perfidia nie zna chyba granic...
To był pierwszy raz, kiedy pomyślałem, że Monika może mnie zdradzić. Bolesny pierwszy raz. Swego rodzaju ziarno... Ziarno, które wykiełkowało... Od tamtej pory natrętne myśli tego typu pojawiały się coraz częściej. Stopniowo ból zaczął przeradzać się w dziwny rodzaj przyjemności... Mentalny masochizm. Zastanawiałem się czy jestem normalny... Zacząłem szukać w sieci. Znalazłem opowiadania o tematyce cuckold, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak się to nazywa. Okazało się, że strasznie mnie te opowieści podniecały. Z czasem zacząłem wyobrażać sobie, że to ona jest bohaterką czytanych historii. Zarejestrowałem się na forum erotycznym skupiającym ludzi o takich jak moje upodobaniach. Okazało się, że nie jestem sam. Wręcz przeciwnie. Mnóstwo ludzi miało lub ma podobne rozterki. Mnóstwo fantazjuje, mnóstwo praktykuje.
Poddałem się tej fali. Seks z Moniką stał się jeszcze bardziej cudowny. Kochając się z nią wyobrażałem sobie, że to nie ja w nią teraz wchodzę, tylko inny facet. Z czasem bezosobowe postacie zamieniły się w jej, a potem moich znajomych.. Postanowiłem jej powiedzieć. Wtedy nie wiedziałem, czy tylko fantazjowanie o tym mnie podnieca, czy gdyby faktycznie sytuacja taka by zaistniała... Jakbym to przyjął? Jak ona to przyjmie?
Niestety tak jak się spodziewałem dość chłodny front tego wieczoru szybko dotarł do naszego łóżka... Oczywiście uznała, że mam ją za dziwkę chyba, skoro takie chore pomysły mi się marzą do realizacji. Że powinienem się leczyć. Na głowę. Na duszę. Może i na *****. Że chyba nie oczekuję, że ona się będzie cieszyć z tego. Że co ja sobie w ogóle myślę. Może tak mówię, bo sam bym chciał zerżnąć jakąś inną i w taki durny sposób szukam zawczasu usprawiedliwienia? Potem troszeczkę złagodniał ten front i po jakimś czasie uwierzyła moim zapewnieniom, że to tylko fantazje, że absolutnie nie mam zamiaru ich realizować, i że po prostu chcę, żeby wiedziała, bo ją kocham i nie chcę mieć tajemnic żadnych przed nią...
Stopniowo, powoli, podstępnie... zmieniałem jej podejście. Zaczęła mówić do mnie jak do kogoś innego. Nazywała mnie imionami tych, których sobie akurat z nią wyobrażałem. Cały czas utrzymywała, że robi to tylko dla mnie i raczej niechętnie. Ale ja wtedy już wiedziałem, ze fantazje mi nie wystarczą na długo... Że chcę tego naprawdę.
Wiedziałem, że sam nic nie wskóram. Że nigdy jej nie przekonam. Jedyna nadzieja w tym, że w odpowiednich warunkach, znając moje ogromne poparcie dla każdego z jej strony przejawu „zdrady”, podda się chwili i da się uwieść. Nie musiałem się długo zastanawiać komu... Jedyny problem był taki (oprócz oczywiście wszystkich wyżej opisanych), że on jej się nie podobał.
Z Krzyśkiem przyjaźniłem się od zawsze. Już jakiś czas temu napisałem mu mejla o swoich fantazjach z Moniką. Nie bardzo chciał uwierzyć na początku, ale w końcu nie miał wyjścia. Dużo rozmawialiśmy na ten temat i zgadzaliśmy się co do jednego- że tym trzecim nigdy nie będzie mógł być on. Był dla mnie jak brat więc jakoś trudno było mi wyobrazić sobie go w roli faceta co rżnie właśnie moją kochaną kobietę.
Jednak nie tak dawno zmieniłem zdanie. Jakoś tak wyszło, że kochaliśmy się z Moniką i sama z siebie zaczęła do mnie mówić „Krzysiu”. Z miejsca go sobie wyobraziłem i wiedziałem, ze to jest to. Miałem aktorów. Miałem scenariusz z kilkoma opcjami rozwoju. Czas było zabrać się za realizację... Wziąłem telefon i wybrałem numer...
-Cześć palancie- rzuciłem ze śmiechem- co robisz w weekend?
-Kochanie...- zaczepiłem ją gdy akurat robiła sobie pazurki u stóp; zawsze zastanawiało mnie to jak można tak brutalnie traktować takie śliczne, zgrabne malutkie stópki, w dodatku swoje własne.
-Mhm...?
-Krzysiek ma trochę wolnego i pyta, czy może nas odwiedzić?
-Niech odwiedza- wzruszyła ramionami nie podniósłszy wzroku znad precyzyjnie poruszającego się pędzelka.
-Będzie w piątek wieczorem, ok?
Kolejne wzruszenie ramionami musiało mi wystarczyć za odpowiedź. Tak oto prolog mojej sztuki został odegrany dokładnie tak jak sobie tego w duszy zażyczyłem. Bez zbędnych emocji, podejrzeń. Nawet rzekłbym bez żadnego przejawu zainteresowania z jej strony...
„Super Kochanie, że się zgadzasz. A wiesz, bo tak sobie pomyślałem, że jak już tu będzie to może byś mu dała trochę, co? Dasz? Świetnie Złota Moja! Jesteś wspaniała.” Tak myśląc patrzyłem na moją żonę, która jeśli mój plan wypali już niedługo będzie się namiętnie pieprzyć z moim najlepszym przyjacielem. I to na moich oczach. Uśmiechnąłem się w duchu, bo nagle zrobiło mi się bardzo ciasno w spodniach. Normalnie rzuciłbym się na nią, ale wolałem nie ryzykować, że czegokolwiek się domyśli więc neutralnie wyszedłem sobie pozmywać naczynia...
Dni które pozostały do jego przyjazdu pełzły sobie swoim zwyczajnym torem... Praca, wieczór, noc... Aż do czwartku. Wieczorem leżeliśmy już w łóżku, kiedy zapytałem:
-Nie boisz się?
-Czego?- zapytała naprawdę zdziwiona- Nie rozumiem...
-No chodzi mi o Krzycha jutro... Wiesz, że on wie o moich pragnieniach i w ogóle...
-No ale czego mam się bać według ciebie?- słyszałem w jej głosie ten rodzaj napięcia, który niezauważalnie wibrował z głębi jej ciała, by w kulminacyjnym momencie wbić się ofierze jej gniewu w świadomość zimnym soplem bolesnego komentarza- Że co? Że mnie zerżnie? I co jeszcze? Znowu zaczynasz? Najpierw musiałabym bardzo, co jest mocno wątpliwe, bardzo, bardzo chcieć...
-Oj Kotku -przerwałem jej- Ani słowa na ten temat nie powiedziałem, a ty się sama karmisz takimi wizjami... - udałem zirytowanego- Pytam po prostu, czy nie będziesz się nieswojo czuła.
Odetchnęła długo wypuszczając powietrze z płuc. To znaczyło, że się zastanawia co powiedzieć. To znaczyło również, że faktycznie się trochę obawia jutrzejszego wieczoru. I tą odpowiedź najbardziej chciałem usłyszeć. Nawet w ten sposób niewypowiedzianą... Spojrzała na mnie i pocałowała mnie w usta.
-Tylko bez numerów, dobra?- spojrzała mi w oczy przez ciemność- Nic nie kombinuj w tym swoim chorym móżdżku i będzie ok. Dobra? - odepchnęła mnie kiedy też chciałem ją pocałować i spytała jeszcze raz z naciskiem- Dobra?
-Obiecuję- sam się zdziwiłem jak gładko przeszło mi kłamstwo przez gardło. Tak gładko, że uspokoiła się momentalnie.
Uśmiech na moich ustach musiał być wyjątkowo diabelski tej nocy...
W pracy nie mogłem następnego dnia wysiedzieć. Krzychu napisał mi rano, że jest w pociągu. Kolo południa zadzwoniłem do niego, żeby upewnić się, że jest zdecydowany. Moja zona jest piękną kobietą więc gdyby nie była moja nie sądzę, aby miał jakiekolwiek obiekcje. Dlatego wiem, że jedyne wątpliwości z jego strony wiązały się z nami. Najlepszymi kumplami. Czy warto ryzykować dla seksu przyjaźń? Przyznam, że i mnie to zastanawiało ale byłem pewny, że jeśli wszystko się ułoży po mojej myśli... A jeśli się nie ułoży? Jak zwykle odrzuciłem ten lekki cień niepewności, to tchnienie podszeptów rozsądku jedną wizją Moniki w jego ramionach...
Zwolniłem się wcześniej i poleciałem na dworzec. Zdążyłem akurat wpaść na peron kiedy ostatnie osoby właśnie z niego schodziły. Wpadłem w panikę. Latałem tam i z powrotem jakbym co najmniej stracił szansę na kumulację w totka.
-Ty naprawdę jesteś chory- poczułem rękę na ramieniu.- Przecież wystarczyło zdzwonić głąbie gdzie jestem...
-Hi hi...- odparłem głupkowato klepiąc go po plecach- No tak. Cześć Palancie. Lecimy na browara. Muszę się uspokoić.
-Ano. Musisz.- roześmieliśmy się i poszliśmy na to piwo.
Monika wyglądała olśniewająco. Wysoka. Szczupła, ale zdecydowanie nie za chuda. Śliczna buzia o na przemian łagodnych i ostrych w zależności od niej samej rysach. Malutka dziewczynka, co się właśnie przymila do wujka, bo chce naciągnąć go na nową zabawkę i piękna, posągowa wręcz kobieta, która aż za dobrze wie czego chce, a ty jej to dasz choćbyś nie chciał. To moja żona. Dlatego ją pokochałem. Dla tej jej niesamowitej zmienności. I wyglądu i charakteru...
Ponętne usta apetyczne zarówno przy uśmiechu, jak i złości. A pod nimi drobniutkie, równiutkie ząbki, które wbrew swej urodzie potrafią kąsać do krwi. Wyraźnie zarysowane, lekko skośne, idealnie błękitne oczy. Zimne i gorące. Może nimi zmrozić kompletnie jednym spojrzeniem a za chwilę roztopić cały ten lód razem z ciałem. Że nie można się ruszyć... Człowiek stoi wtedy jak piesek, dyszy i ślini się czekając na choćby ochłap zainteresowania... Nad nimi ładnie wymodelowane brwi, które podkreślają idealny kształt oczu. Malutki noseczek, co się marszczy z byle powodu jak u króliczka... Od tego marszczenia zrobiła jej się pozioma kreseczka widoczna wyraźnie, kiedy jest jej zimno. Śliczne uszka. Czerwienią się lekko, kiedy są muskane językiem, ale i podgryzane troszkę również się cieszą...
Ubrała się skromnie, co w jej wypadku oznacza, że bardzo seksownie podkreśla walory swego ciała. Nawet nie jest chyba tego świadoma, ze zwykły codzienny strój tak ładnie eksponuje jej jędrny, gładziutki, okrągły tyłeczek...
-Cześć.- przywitała nas z uśmiechem i patelnią w odzianej w rękawicę kuchenną ręce.
-Cześć Monika- powiedział mój przyjaciel. Podszedł do niej i lekko uściskał, całując w policzek. Niby nic. Niby normalne, przyjacielskie przywitanie... Ale ja już byłem ugotowany w środku. Moja zona jest ode mnie wyższa. Krzysiek za to jest zdecydowanie wyższy od niej. Widok jej zgrabnego ciała, nieznacznie tylko zbliżonego do jego męskiej, dużej sylwetki sprawił poruszenie w dolnych partiach mnie...
Szybko polazłem do pokoju, żeby nic nie zauważyła. Krzych przyszedł za mną i spojrzał mi w oczy.
-Stary- powiedział ściszonym głosem- Przecież ona jest doskonała. Jesteś pewny?- skinąłem głową, na co on dodał- Naprawdę cię nie rozumiem ale szczerze się cieszę, że jesteś taki nienormalny.
Uśmiechnąłem się. Gdyby on wiedział jakie to wspaniałe uczucie. Jak wielkie jest podniecenie człowieka jeśli całą zazdrość świata i emocje z nią związane zamienić w przyjemność. Ileż to związków chemicznych, zupełnie własnych, zupełnie legalnych, choć podstępnie skradzionych swemu ciału krąży w krwiobiegu i podsyca ten płomień zgodnie z biciem oszalałego serca...
Zaczęliśmy gadać o pierdołach. Dawno się nie widzieliśmy więc było o czym. Nawet się nie spostrzegłem jak przyszła pora kolacji. Monika zawołała z kuchni, żebym przygotował stół i trochę jej pomógł. Krzysiek stwierdził, że w takim razie on skorzysta i weźmie prysznic. Kiedy wszystko było już gotowe podszedłem do Moniki i mocno ją przytuliłem.
-Kocham cię.- powiedziałem patrząc jej w oczy- Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką w życiu widziałem. Zarumieniła się lekko szczerze zawstydzona- zawsze mnie to zadziwiało. Jak łatwo sprawić, żeby zamieniła się w malutkiego, ślicznego podlotka, którym trzeba się natychmiast zaopiekować. I robiła to zupełnie nieświadomie. Po prostu taka była.
-Dziękuję kochanie- pocałowała mnie w usta- pójdę się przebrać.
-Idź. Bo zgłodniałem już.
To był miły wieczór. Przy pysznym jedzeniu, dobrym winie, spokojnej muzyce zaczęliśmy się wszyscy rozluźniać w odpowiedni sposób... Przyznam, ze przez chwilę nawet zapomniałem do czego ma zmierzać cała ta sytuacja. Żartowaliśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego. W pewnej chwili tak, żeby się nie zorientowała zamieniłem się z Krzyśkiem na miejsca. Ja siadłem w fotelu naprzeciw kanapy a on obok Moniki... Powoli zacząłem wyłączać się z rozmowy i tylko obserwowałem.
Krzysiek roztoczył swój czar. Monika siedziała coraz bliżej niego. Rzadko miała okazję poczuć się przy kimś malutka. A on, choć jeszcze bez kontaktu fizycznego, już otaczał ją ramieniem zachęcając tym do przytulenia się... Była coraz bliżej. Wino zawsze szybko na nią działało. Widziałem, że jest już w stanie głębokiego relaksu... Gdybyśmy byli sami właśnie trzymałaby głowę na moich udach i pocierała dłonią przez spodnie pęczniejącego fiuta...
Wyobraziłem sobie, że to mnie tu nie ma. Siedzą sami na tej kanapie i ona kładzie głowę jemu na udach. On gładzi ją po głowie, a ona troszkę zaczerwieniona z podniecenia zaczyna głaskać go nodze... Monika ciężko oddycha, przymyka oczy... Rozchylone wargi coraz to częściej próbują chwycić jego palce, które z włosów co jakiś czas zmierzają po jej policzkach w kierunku ust... Każdy jej oddech brzmi jak krzyk tęsknoty... Jej dłonie coraz szybciej i pewniej gładzą przez spodnie jego kutasa. Dużo większego niż te, które do tej pory miała okazję dotykać. Krzysiek przesuwa się na kanapie przyjmując wygodniejszą pozycję, żeby ułatwić jej dojście do rozporka... Dotyka ją coraz łapczywiej, coraz śmielej... Już nie tylko głowa, ale i plecy, uda, brzuch- jego ręce są już wszędzie... Wsuwają się pod bluzkę znacząc jej ciało rozkosznym dreszczem przez trasę swojej wędrówki... Monika jęcząc odkrywa jego fiuta... Przyciska go do twarzy jak maskotkę... Zaczyna smakować to potężne narzędzie swoim ciepłym, mokrym językiem... Obejmuje go ustami zachłannie, jakby za chwilę miał zniknąć. Jakby to był ostatni raz kiedy będzie mogła dotykać takie cudo...
Otrząsnąłem się z tej wspaniałej wizji. Przez zamglone oczy zobaczyłem, że rozmawiają jak przedtem. Tylko trochę bardziej ściszonymi głosami. Krzysiek już otacza ją ramieniem tak, że Monika opiera głowę na jego barku. Patrzę na nią jaka jest piękna. Zawsze mnie wzrusza jej widok szczególnie, kiedy wygląda na taką bezbronną... W tym momencie zdałem sobie sprawę jak kruchy jest mój plan. Wystarczy jeden fałszywy ruch z mojej czy jego strony, żeby cały czar tej chwili stał się wspomnieniem niewykorzystanej ogromnej szansy... Uzmysłowiłem sobie, że w przypadku niepowodzenia każda kolejna próba spełnienia moich pragnień będzie coraz to bardziej niewykonalna.
Wstałem z fotela i usiadłem obok żony... Ucieszyła się z tego i zamruczała z zadowolenia przesuwając ciało w moim kierunku. Przytuliła się do mnie mocno, z miłością i ufnością. Spojrzała mi w oczy jakby dziękując, że jednak naprawdę nie mam zamiaru nic kombinować wbrew jej wyraźnej prośbie... Spojrzałem ponad nią na Krzyśka. Był zdecydowanie zaskoczony i wybity z rytmu nieoczekiwaną zmianą planów. Patrzył na mnie pytająco i uspokoił się dopiero na moje mrugnięcie okiem. Tak. Kawał ze mnie gnojka... Znam swoją kobietę nawet lepiej niż ona sama. Postanowiłem to wykorzystać. Przez chwilę nawet pomyślałem o sobie, że moja perfidia nie zna chyba granic...
Skomentuj