To jest ciąg dalszy tego wątku:
Z biegiem czasu okazało się, że wybór Małgośki na sekretarkę to był strzał w dziesiątkę. Pisząc "sekretarka" w sumie ją obrażam, jest bardziej asystentką. Po pierwszym spotkaniu i zgodzie na podwójną stawkę naszły mnie wątpliwości czy nie będzie po prostu seksowną dziunią z zerową wiedzą. Nie była. Obowiązki służbowe wypełniała sumiennie, często uprzedzając to, czego było akurat potrzeba.
Dodatkowym bonusem póki co była jej prezencja. Moja firma składa się w dziewięćdziesięciu procentach z mężczyzn, taki profil działalności. Pozostałe dziesięć procent nie licząc Moniki z księgowości i "mojej" Małgosi to szare myszki, bez jakiejkolwiek siły przebicia, a właśnie taka zaleta mnie w kobietach kręci. Gośka emanowała takim właśnie blaskiem, co podkreślała świetnym ubiorem. "Wiem po co tu jestem, czego chcę i nie jest pytaniem czy to dostanę tylko kiedy". Zresztą - dała mi to dobitnie odczuć (i mojemu portfelowi na moje nieszczęście) przy rekrutacji.
Męska część załogi patrzyła na nią śliniąc się, żeńska najchętniej by ją zakatrupiła na miejscu. Tylko wyżej wspomniana Monika miała ją totalnie w dupie, ot kolejna pusta lala, kręcąca dupą i świecąca cyckami, takie miała o niej zdanie. Monika w ogóle jest niezbadanym umysłem jak dla mnie - ładna i zgrabna, niegłupia, ale nosząca się z zerowym sex appealem - jakieś jeansy za duże, dziwne swetry, tragiczne buty, zero makijażu. Ale łeb do cyferek musiał mi to rekompensować.
Co do kręcenia dupą i świecenia cyckami przez Gośkę to się zgodzę, często przesadzała ku uciesze załogi i mojemu utrapieniu, ale absolutnie nie mogę zgodzić się z poglądem, że jest pustą lalą. Jak pisałem - służbowo właściwa osoba na właściwym miejscu.
Jak już zahaczyłem o świecenie cyckami czy innymi częściami ciała... Gosia miała chyba własną fabrykę ubrań, albo jakieś układy u jakiegoś projektanta. Codziennie ubrana zupełnie inaczej, czasem mnie to doprowadzało do szewskiej pasji, bo umówione spotkanie z kontrahentem w firmie a ta ubrana jak jakieś żeńskie wydanie hipstera. Innym razem kreacja a'la Julia Roberts w pierwszych scenach w Pretty Woman. Na szczęście zazwyczaj hołdowała ubiorowi "na sekretarkę" ciągle innym ale jednak w akceptowalnych dress codem granicach.
Przyłapałem się pewnego dnia, że zależnie od tego jak jest ubrana wymyślam jej pracę. Dzisiaj niefajny ubiór - siedź w sekretariacie i się nie wychylaj. Masz fajne i seksowne ciuchy - ależ zapraszam do siebie, trzeba zrobić porządek w dokumentach, leżą u mnie na stole konferencyjnym, do boju laseczko.
Tego dnia obudziłem się i poczułem, że Beata się do mnie przytula. Spojrzałem na nią i okazało się, że nie śpi.
- A ty co? Dlaczego nie śpisz?
- Jakoś nie mogę - zorientowałem się, że mój członek jest w jej doni - nie tylko ja nie śpię.
No tak, mój członek jak co rano budził się do życia a jej dotyk spowodował przyśpieszony wzwód. Spojrzałem na zegarek. Miałem w planie szybciej wyjść do pracy ale nawet biorąc pod uwagę ten plan czasu na baraszkowanie było aż nadto.
Sięgnąłem dłonią do jej wygolonej cipki, posłusznie rozchyliła uda i poczułem, że jest wilgotna.
- A tu co się wydarzyło?
- Jak sobie go trzymałam to sobie pofantazjowałam no i tak to się skończyło.
- Nic się jeszcze nie skończyło, a o czym fantazjowałaś?
- A o Grześku z pracy - wiedziałem, że nie ma u niej w pracy żadnego Grześka, mogła sobie pozwolić na taki żart.
- O tym leszczu? Ale masz fantazje... - udałem wzgardę. Ścisnęła mi członka tak jak lubię.
- O nim w moich ustach i cipce fantazjowałam głupolu.
- A po co fantazjować - pocałowałem ją i podniosłem się w łóżku tak, że teraz klęczałem przy jej głowie. Mój członek momentalnie znalazł się w jej ustach.
- Mmmmmm - mruczała pochłaniając raz za razem moje przyrodzenie. Jedną ręką objąłem jej głowę, aby jej ułatwić zadanie a drugą pieściłem mocno piersi. Ona tak lubi, delikatne pieszczoty owszem też, ale mocne ściskanie to jest to co ją podkręca. Po chwili moja dłoń wzdłuż ciała podążyła do jej cipki, rozchyliłem palcami płatki warg sromowych i wskazującym lekko muskałem łechtaczkę. Beata ma problem z synchronizacją robienia mi laski i przyjmowania pieszczot, więc po chwili wyszeptała "chodź", przyjęła pozycję na czworaka i wypięła dupkę. Pochyliłem się nisko i przywarłem ustami do jej mokrej cipki, nawilżając ją jeszcze bardziej. Na zmianę lizałem jej cipkę, trącałem koniuszkiem języka łechtaczkę i zatapiałem go jak najgłębiej dałem radę. Po chwili zbliżyłem swoje biodra do jej tyłeczka, wycelowałem członka w cipkę i wolnym ruchem wszedłem w wilgotną i śliską grotę. Z ust Beaty wydobył się cichy jęk a ja zacząłem ją systematycznie, bez pośpiechu posuwać. Taki powolny poranny seks, bez szaleństwa, dla relaksu. Trzymałem ją za pośladki, widziałem swojego prostego twardego kutasa pokrytego jej śluzem znikającego w jej gorącej cipce raz za razem.
Beata oparła się jedną ręką o zagłówek łóżka, głowę oparła na prześcieradle a wolną ręką zaczęła pieścić łechtaczkę. Wiedziałem, że to u niej oznaka zbliżającego się orgazmu więc nie zmieniając tempa skupiłem się na sobie. Przywołałem w głowie obraz kasjerki Izy. Ostatnio fantazjuję o niej, choć nie pamiętam jak dokładnie wygląda, ale kręci mnie jej niewinny wygląd i to, że potrafiła przemóc swoje zażenowanie. Tuż przed finałem moje ruchy wgłąb stały się mocniejsze i Bea doszła jęcząc w prześcieradło i zaciskając dłoń w pięść. Poczułem napływ wilgoci na fole i chwilę później błyskawicznym ruchem wyszedłem z niej tylko po to aby skończyć jej na plecy białą długą strużką. Beata od razu opadła dysząc na brzuch.
- O jaka ciepła - wysapała.
- No, ciepła - mocny klaps wylądował na jej pośladku natychmiast załagodzony pocałunkiem w bolące miejsce.
- Ała, a to za co?
- A za to, że cię kocham. Muszę spadać. - odgarnąłem jej włosy i pocałowałem w policzek.
- I co, tak zostawisz - odgięła rękę i palec wskazujący wycelowała w swoje mokre plecy.
- Poradzisz sobie - udałem brutala i poszedłem pod prysznic, po chwili dołączyła do mnie Beata.
Jak planowałem, przyjechałem do pracy wcześniej, miałem po południu spotkanie z klientem i musiałem jednak trochę tematów ogarnąć, nie dopuszczałem myśli, że mogę się spotkać biznesowo nie przygotowanym w stu procentach. Zatopiłem się w pierwszej kolejności w zapoznaniu się z treścią nowych e-maili. Odhaczałem jako przeczytane jeden po drugim. Od jakiegoś czasu nie było wśród nich nic od Iwony. Po ostatnim e-mailu, który niemal doprowadził do katastrofy ustawiłem sobie maile od niej jako spam. Niestety - zakładka "spam" również była pusta. Sam nie chciałem do niej pisać, czułem, że ma jakąś tajemnicę, której nie chce mi ujawniać więc dałem jej szansę pociągnięcia tematu. Ale nie ukrywam, że tęskniłem. Również stukanie obcasów rzadziej było słyszalne w domu... Na swój dziwny, pokrętny, może zły sposób, ale tęskniłem.
Zostało mi kilka wiadomości do przeczytania, gdy dało się słyszeć pojedyncze stuknięcie w drzwi, które następnie lekko się uchyliły i ukazała się głowa Gośki.
- Cześć szefie, kawa na dzień dobry? - uśmiechnęła się szeroko, jedyne co dostrzegłem to włosy zaplecione w długi czarny warkocz i białą koszulę.
- Cześć, poproszę - rzuciłem zdając sobie sprawę, jak bardzo mam ochotę na kawę.
Dwie minuty później drzwi się otworzyły, tym razem bez pukania i weszła Gośka niosąc kawę. Teraz mogłem zobaczyć ją w całej krasie - koszula była śnieżnobiała, obszerna, wręcz sprawiała wrażenie męskiej. Nie wiem jak Wam ale mi podoba się widok kobiety w męskiej koszuli, zwłaszcza jeśli akcja dzieje się rano i jest to moja koszula...
Niemniej całości ubioru dopełniała czarna wąska spódnica za kolana, oraz szpilki na wysokim obcasie. Przemknęło mi przez myśl, że to musi być katorga dla kobiet chodzić tak osiem godzin w pracy. Koszula kontrastowała ostro z czernią jej włosów. Lekka opalenizna dopełniała całości elegancji, której nie złamały nawet odpięte trzy górne guziki koszuli odsłaniające piękny dekolt podkreślony złotym łańcuszkiem z wisiorkiem w kształcie, jak mi się w pierwszej chwili wydawało, głowy słonia.
- Zrób sobie też, mamy sporo pracy, zapraszam tutaj.
- Już zrobiłam, przyniosę. Coś jeszcze wziąć, dokumenty klienta mam przygotowane.
No jak mówiłem - zawsze przygotowana.
- Też przynieś - rzuciłem krótko i Gośka odwróciła się na pięcie i skierowała do drzwi. Miałem moment na lubieżne przyjrzenie się jej od tyłu, piękne nogi znikały w spódnicy z długaśnym rozcięciem z tyłu, wąska talia podkreślona szeroką koszulą wyglądała na jeszcze węższą. Gośka odwróciła się, wiedząc, że się gapię.
- I co? - spytała
- Co co? - zapytałem głupio, ale wiedziałem, że nie wybrnę.
- Napatrzyłeś się?
- Nie. - odpowiedziałem bezczelnie - majtki chociaż masz?
To było ciut chamskie, ale ona nawet okiem nie mrugnęła, uśmiechnęła się lekko.
- A co to za różnica? - po czym wyszła zostawiając mnie z rozkminką - ma te majtki czy nie ma?
Kilka minut później wróciła z powrotem. W jednym ręku kubek z kawą, pod pachą segregator z dokumentami. To były dokładnie te same dokumenty, które miałem w tej chwili przed sobą na ekranie laptopa.
- Rzuć to na stół, mam małe wątpliwości co do treści warunków - wskazałem palcem w ekran.
Sekretarka posłusznie położyła segregator na stole konferencyjnym i okrążyła moje biurko ciągle z kawą w ręku i popatrzyła w ekran.
- Jakie?
- Trochę się podkładamy z gwarancją, nie uważasz?
Oparła się o krawędź biurka i popatrzyła w okno. Kątem oka widziałem jej zgrabny profil i długie, wyprostowane teraz nogi. Ma te majtki czy nie?
- Może trochę, ale wystarczy, że dopiszemy klauzulę o wygaśnięciu gwarancji jeśli nie zamówi odpłatnego przeglądu i pozamiatane. Kto za pięć lat będzie pamiętał aby zrobić przegląd? Zresztą za pięć lat jego firma legnie w gruzach, słabo mu idzie.
"Dopiszemy". My. Śmiało sobie poczyna, szelma. Ale co do reszty miała rację. Nasze zlecenie miało uratować mu dupę, ale słabemu biznesmenowi nawet tona złota nie pomoże.
- No niegłupie - pochyliłem się nad klawiaturą a Gosia pochyliła się w moją stronę patrząc co piszę. Poczułem zapach perfum, nie znam się na nich, ale mam wrażenie, że używała codzienne innych.
W pół zdania poczułem, że mam jej rękę na udzie. A po chwili wyżej. I wyżej. I wyżej. Członek jak z automatu zareagował i zaczął rosnąć.
Złapałem ją za nadgarstek i zabrałem jej rękę. Obróciłem się w fotelu w jej stronę, co w sumie było manewrem pozwalającym ułożyć się wygodniej penisowi w bokserkach.
- Hola hola, tu się pracuje.
- No właśnie tak się zastanawiam kiedy będę miała okazję zapracować na swoją pensję - przybrała minę niewiniątka, brakowało tylko, żeby włożyła sobie palec do ust.
- Pracujesz uczciwie na swoją wypłatę - to była najszczersza prawda.
Nawet nie zauważyłem kiedy pozbyła się buta ze stopy, ale właśnie poczułem miękki ucisk na swoim kroczu. Siedziała teraz bokiem na biurku z jedną nogą na podłodze a drugą na moim kroczu. Wąska spódnica dzięki rozcięciu z tyłu pozwalała unieść tak nogę, jednocześnie dzięki swojemu wąskiemu krojowi broniła dostępu przed moim wzrokiem. Ma majtki czy nie ma, no do cholery!
- Umowa była inna a ja dotrzymuję umów - mruknęła a palce jej stopy zaczęły tańczyć na moim rozporku. Spojrzałem w nadziei na białe pazurki. Niestety, dzisiaj mogłem zapomnieć - jej paznokcie były tak czarne jak jej buty, spódnica, włosy i dusza.
Złapałem delikatnie jej stopę, skórę miała delikatną jak jedwab. Przycisnąłem do niej krocze, kutas pionowo sygnalizował, że jest w siódmym niebie.
- To się chwali, ale teraz nie pora na takie wybryki - rzuciłem niby oschle ale z wielkim żalem. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli teraz ktoś wszedłby do mojego gabinetu sytuacja byłaby jednoznaczna. A na to pozwolić sobie nie mogłem. Lekko ale stanowczo odepchnąłem jej stopę, która zniknęła w bucie. Gosia zrobiła nadąsaną minę, ale przytrzymałem jej łydkę i patrząc jej w oczy zacząłem sunąć dłonią w górę. Dotarłem do brzegu spódnicy, kolana i brnąłem dalej, ale po kolejnych kilkunastu centymetrach Gośka patrząc mi wyzywająco w oczy wyswobodziła się z mojej ręki. No i ciągle nie wiem co z tymi majtkami!
- No właśnie, nie czas. Pisz tę klauzulę, czas nagli.
Spojrzałem na zegarek - co prawda mieliśmy jeszcze sporo czasu, ale fakt - trzeba zejść na ziemię.
Poprawiłem co trzeba, rzuciłem zmienione strony na drukarkę i kazałem je Gośce wymienić w dokumentacji.
- Przejrzyj to jeszcze swoim okiem, wydrukuj dwie kopie i przejrzymy budżet projektu.
Z biegiem czasu okazało się, że wybór Małgośki na sekretarkę to był strzał w dziesiątkę. Pisząc "sekretarka" w sumie ją obrażam, jest bardziej asystentką. Po pierwszym spotkaniu i zgodzie na podwójną stawkę naszły mnie wątpliwości czy nie będzie po prostu seksowną dziunią z zerową wiedzą. Nie była. Obowiązki służbowe wypełniała sumiennie, często uprzedzając to, czego było akurat potrzeba.
Dodatkowym bonusem póki co była jej prezencja. Moja firma składa się w dziewięćdziesięciu procentach z mężczyzn, taki profil działalności. Pozostałe dziesięć procent nie licząc Moniki z księgowości i "mojej" Małgosi to szare myszki, bez jakiejkolwiek siły przebicia, a właśnie taka zaleta mnie w kobietach kręci. Gośka emanowała takim właśnie blaskiem, co podkreślała świetnym ubiorem. "Wiem po co tu jestem, czego chcę i nie jest pytaniem czy to dostanę tylko kiedy". Zresztą - dała mi to dobitnie odczuć (i mojemu portfelowi na moje nieszczęście) przy rekrutacji.
Męska część załogi patrzyła na nią śliniąc się, żeńska najchętniej by ją zakatrupiła na miejscu. Tylko wyżej wspomniana Monika miała ją totalnie w dupie, ot kolejna pusta lala, kręcąca dupą i świecąca cyckami, takie miała o niej zdanie. Monika w ogóle jest niezbadanym umysłem jak dla mnie - ładna i zgrabna, niegłupia, ale nosząca się z zerowym sex appealem - jakieś jeansy za duże, dziwne swetry, tragiczne buty, zero makijażu. Ale łeb do cyferek musiał mi to rekompensować.
Co do kręcenia dupą i świecenia cyckami przez Gośkę to się zgodzę, często przesadzała ku uciesze załogi i mojemu utrapieniu, ale absolutnie nie mogę zgodzić się z poglądem, że jest pustą lalą. Jak pisałem - służbowo właściwa osoba na właściwym miejscu.
Jak już zahaczyłem o świecenie cyckami czy innymi częściami ciała... Gosia miała chyba własną fabrykę ubrań, albo jakieś układy u jakiegoś projektanta. Codziennie ubrana zupełnie inaczej, czasem mnie to doprowadzało do szewskiej pasji, bo umówione spotkanie z kontrahentem w firmie a ta ubrana jak jakieś żeńskie wydanie hipstera. Innym razem kreacja a'la Julia Roberts w pierwszych scenach w Pretty Woman. Na szczęście zazwyczaj hołdowała ubiorowi "na sekretarkę" ciągle innym ale jednak w akceptowalnych dress codem granicach.
Przyłapałem się pewnego dnia, że zależnie od tego jak jest ubrana wymyślam jej pracę. Dzisiaj niefajny ubiór - siedź w sekretariacie i się nie wychylaj. Masz fajne i seksowne ciuchy - ależ zapraszam do siebie, trzeba zrobić porządek w dokumentach, leżą u mnie na stole konferencyjnym, do boju laseczko.
Tego dnia obudziłem się i poczułem, że Beata się do mnie przytula. Spojrzałem na nią i okazało się, że nie śpi.
- A ty co? Dlaczego nie śpisz?
- Jakoś nie mogę - zorientowałem się, że mój członek jest w jej doni - nie tylko ja nie śpię.
No tak, mój członek jak co rano budził się do życia a jej dotyk spowodował przyśpieszony wzwód. Spojrzałem na zegarek. Miałem w planie szybciej wyjść do pracy ale nawet biorąc pod uwagę ten plan czasu na baraszkowanie było aż nadto.
Sięgnąłem dłonią do jej wygolonej cipki, posłusznie rozchyliła uda i poczułem, że jest wilgotna.
- A tu co się wydarzyło?
- Jak sobie go trzymałam to sobie pofantazjowałam no i tak to się skończyło.
- Nic się jeszcze nie skończyło, a o czym fantazjowałaś?
- A o Grześku z pracy - wiedziałem, że nie ma u niej w pracy żadnego Grześka, mogła sobie pozwolić na taki żart.
- O tym leszczu? Ale masz fantazje... - udałem wzgardę. Ścisnęła mi członka tak jak lubię.
- O nim w moich ustach i cipce fantazjowałam głupolu.
- A po co fantazjować - pocałowałem ją i podniosłem się w łóżku tak, że teraz klęczałem przy jej głowie. Mój członek momentalnie znalazł się w jej ustach.
- Mmmmmm - mruczała pochłaniając raz za razem moje przyrodzenie. Jedną ręką objąłem jej głowę, aby jej ułatwić zadanie a drugą pieściłem mocno piersi. Ona tak lubi, delikatne pieszczoty owszem też, ale mocne ściskanie to jest to co ją podkręca. Po chwili moja dłoń wzdłuż ciała podążyła do jej cipki, rozchyliłem palcami płatki warg sromowych i wskazującym lekko muskałem łechtaczkę. Beata ma problem z synchronizacją robienia mi laski i przyjmowania pieszczot, więc po chwili wyszeptała "chodź", przyjęła pozycję na czworaka i wypięła dupkę. Pochyliłem się nisko i przywarłem ustami do jej mokrej cipki, nawilżając ją jeszcze bardziej. Na zmianę lizałem jej cipkę, trącałem koniuszkiem języka łechtaczkę i zatapiałem go jak najgłębiej dałem radę. Po chwili zbliżyłem swoje biodra do jej tyłeczka, wycelowałem członka w cipkę i wolnym ruchem wszedłem w wilgotną i śliską grotę. Z ust Beaty wydobył się cichy jęk a ja zacząłem ją systematycznie, bez pośpiechu posuwać. Taki powolny poranny seks, bez szaleństwa, dla relaksu. Trzymałem ją za pośladki, widziałem swojego prostego twardego kutasa pokrytego jej śluzem znikającego w jej gorącej cipce raz za razem.
Beata oparła się jedną ręką o zagłówek łóżka, głowę oparła na prześcieradle a wolną ręką zaczęła pieścić łechtaczkę. Wiedziałem, że to u niej oznaka zbliżającego się orgazmu więc nie zmieniając tempa skupiłem się na sobie. Przywołałem w głowie obraz kasjerki Izy. Ostatnio fantazjuję o niej, choć nie pamiętam jak dokładnie wygląda, ale kręci mnie jej niewinny wygląd i to, że potrafiła przemóc swoje zażenowanie. Tuż przed finałem moje ruchy wgłąb stały się mocniejsze i Bea doszła jęcząc w prześcieradło i zaciskając dłoń w pięść. Poczułem napływ wilgoci na fole i chwilę później błyskawicznym ruchem wyszedłem z niej tylko po to aby skończyć jej na plecy białą długą strużką. Beata od razu opadła dysząc na brzuch.
- O jaka ciepła - wysapała.
- No, ciepła - mocny klaps wylądował na jej pośladku natychmiast załagodzony pocałunkiem w bolące miejsce.
- Ała, a to za co?
- A za to, że cię kocham. Muszę spadać. - odgarnąłem jej włosy i pocałowałem w policzek.
- I co, tak zostawisz - odgięła rękę i palec wskazujący wycelowała w swoje mokre plecy.
- Poradzisz sobie - udałem brutala i poszedłem pod prysznic, po chwili dołączyła do mnie Beata.
Jak planowałem, przyjechałem do pracy wcześniej, miałem po południu spotkanie z klientem i musiałem jednak trochę tematów ogarnąć, nie dopuszczałem myśli, że mogę się spotkać biznesowo nie przygotowanym w stu procentach. Zatopiłem się w pierwszej kolejności w zapoznaniu się z treścią nowych e-maili. Odhaczałem jako przeczytane jeden po drugim. Od jakiegoś czasu nie było wśród nich nic od Iwony. Po ostatnim e-mailu, który niemal doprowadził do katastrofy ustawiłem sobie maile od niej jako spam. Niestety - zakładka "spam" również była pusta. Sam nie chciałem do niej pisać, czułem, że ma jakąś tajemnicę, której nie chce mi ujawniać więc dałem jej szansę pociągnięcia tematu. Ale nie ukrywam, że tęskniłem. Również stukanie obcasów rzadziej było słyszalne w domu... Na swój dziwny, pokrętny, może zły sposób, ale tęskniłem.
Zostało mi kilka wiadomości do przeczytania, gdy dało się słyszeć pojedyncze stuknięcie w drzwi, które następnie lekko się uchyliły i ukazała się głowa Gośki.
- Cześć szefie, kawa na dzień dobry? - uśmiechnęła się szeroko, jedyne co dostrzegłem to włosy zaplecione w długi czarny warkocz i białą koszulę.
- Cześć, poproszę - rzuciłem zdając sobie sprawę, jak bardzo mam ochotę na kawę.
Dwie minuty później drzwi się otworzyły, tym razem bez pukania i weszła Gośka niosąc kawę. Teraz mogłem zobaczyć ją w całej krasie - koszula była śnieżnobiała, obszerna, wręcz sprawiała wrażenie męskiej. Nie wiem jak Wam ale mi podoba się widok kobiety w męskiej koszuli, zwłaszcza jeśli akcja dzieje się rano i jest to moja koszula...
Niemniej całości ubioru dopełniała czarna wąska spódnica za kolana, oraz szpilki na wysokim obcasie. Przemknęło mi przez myśl, że to musi być katorga dla kobiet chodzić tak osiem godzin w pracy. Koszula kontrastowała ostro z czernią jej włosów. Lekka opalenizna dopełniała całości elegancji, której nie złamały nawet odpięte trzy górne guziki koszuli odsłaniające piękny dekolt podkreślony złotym łańcuszkiem z wisiorkiem w kształcie, jak mi się w pierwszej chwili wydawało, głowy słonia.
- Zrób sobie też, mamy sporo pracy, zapraszam tutaj.
- Już zrobiłam, przyniosę. Coś jeszcze wziąć, dokumenty klienta mam przygotowane.
No jak mówiłem - zawsze przygotowana.
- Też przynieś - rzuciłem krótko i Gośka odwróciła się na pięcie i skierowała do drzwi. Miałem moment na lubieżne przyjrzenie się jej od tyłu, piękne nogi znikały w spódnicy z długaśnym rozcięciem z tyłu, wąska talia podkreślona szeroką koszulą wyglądała na jeszcze węższą. Gośka odwróciła się, wiedząc, że się gapię.
- I co? - spytała
- Co co? - zapytałem głupio, ale wiedziałem, że nie wybrnę.
- Napatrzyłeś się?
- Nie. - odpowiedziałem bezczelnie - majtki chociaż masz?
To było ciut chamskie, ale ona nawet okiem nie mrugnęła, uśmiechnęła się lekko.
- A co to za różnica? - po czym wyszła zostawiając mnie z rozkminką - ma te majtki czy nie ma?
Kilka minut później wróciła z powrotem. W jednym ręku kubek z kawą, pod pachą segregator z dokumentami. To były dokładnie te same dokumenty, które miałem w tej chwili przed sobą na ekranie laptopa.
- Rzuć to na stół, mam małe wątpliwości co do treści warunków - wskazałem palcem w ekran.
Sekretarka posłusznie położyła segregator na stole konferencyjnym i okrążyła moje biurko ciągle z kawą w ręku i popatrzyła w ekran.
- Jakie?
- Trochę się podkładamy z gwarancją, nie uważasz?
Oparła się o krawędź biurka i popatrzyła w okno. Kątem oka widziałem jej zgrabny profil i długie, wyprostowane teraz nogi. Ma te majtki czy nie?
- Może trochę, ale wystarczy, że dopiszemy klauzulę o wygaśnięciu gwarancji jeśli nie zamówi odpłatnego przeglądu i pozamiatane. Kto za pięć lat będzie pamiętał aby zrobić przegląd? Zresztą za pięć lat jego firma legnie w gruzach, słabo mu idzie.
"Dopiszemy". My. Śmiało sobie poczyna, szelma. Ale co do reszty miała rację. Nasze zlecenie miało uratować mu dupę, ale słabemu biznesmenowi nawet tona złota nie pomoże.
- No niegłupie - pochyliłem się nad klawiaturą a Gosia pochyliła się w moją stronę patrząc co piszę. Poczułem zapach perfum, nie znam się na nich, ale mam wrażenie, że używała codzienne innych.
W pół zdania poczułem, że mam jej rękę na udzie. A po chwili wyżej. I wyżej. I wyżej. Członek jak z automatu zareagował i zaczął rosnąć.
Złapałem ją za nadgarstek i zabrałem jej rękę. Obróciłem się w fotelu w jej stronę, co w sumie było manewrem pozwalającym ułożyć się wygodniej penisowi w bokserkach.
- Hola hola, tu się pracuje.
- No właśnie tak się zastanawiam kiedy będę miała okazję zapracować na swoją pensję - przybrała minę niewiniątka, brakowało tylko, żeby włożyła sobie palec do ust.
- Pracujesz uczciwie na swoją wypłatę - to była najszczersza prawda.
Nawet nie zauważyłem kiedy pozbyła się buta ze stopy, ale właśnie poczułem miękki ucisk na swoim kroczu. Siedziała teraz bokiem na biurku z jedną nogą na podłodze a drugą na moim kroczu. Wąska spódnica dzięki rozcięciu z tyłu pozwalała unieść tak nogę, jednocześnie dzięki swojemu wąskiemu krojowi broniła dostępu przed moim wzrokiem. Ma majtki czy nie ma, no do cholery!
- Umowa była inna a ja dotrzymuję umów - mruknęła a palce jej stopy zaczęły tańczyć na moim rozporku. Spojrzałem w nadziei na białe pazurki. Niestety, dzisiaj mogłem zapomnieć - jej paznokcie były tak czarne jak jej buty, spódnica, włosy i dusza.
Złapałem delikatnie jej stopę, skórę miała delikatną jak jedwab. Przycisnąłem do niej krocze, kutas pionowo sygnalizował, że jest w siódmym niebie.
- To się chwali, ale teraz nie pora na takie wybryki - rzuciłem niby oschle ale z wielkim żalem. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli teraz ktoś wszedłby do mojego gabinetu sytuacja byłaby jednoznaczna. A na to pozwolić sobie nie mogłem. Lekko ale stanowczo odepchnąłem jej stopę, która zniknęła w bucie. Gosia zrobiła nadąsaną minę, ale przytrzymałem jej łydkę i patrząc jej w oczy zacząłem sunąć dłonią w górę. Dotarłem do brzegu spódnicy, kolana i brnąłem dalej, ale po kolejnych kilkunastu centymetrach Gośka patrząc mi wyzywająco w oczy wyswobodziła się z mojej ręki. No i ciągle nie wiem co z tymi majtkami!
- No właśnie, nie czas. Pisz tę klauzulę, czas nagli.
Spojrzałem na zegarek - co prawda mieliśmy jeszcze sporo czasu, ale fakt - trzeba zejść na ziemię.
Poprawiłem co trzeba, rzuciłem zmienione strony na drukarkę i kazałem je Gośce wymienić w dokumentacji.
- Przejrzyj to jeszcze swoim okiem, wydrukuj dwie kopie i przejrzymy budżet projektu.
Skomentuj