Ciąg dalszy tego wątku:
Kilka dni temu zamieściłem ankietę, kto ma być bohaterką kolejnej opowieści. Ankieta ciągle jeszcze jest ważna, ta historia wydarzyła się w międzyczasie, żal nie opisać :-) Jakieś 80% wydarzyło się naprawdę, resztę "doprawiłem" tak, aby stałą się częścią fabuły.
Po ostatniej przygodzie z Izą przestałem o niej fantazjować. No a na pewno nie tak jak wcześniej. Owszem, myślałem czasem o jej zaproszeniu do mocnego wygrzmocenia, ale nie żebym fantazjował. Nie, żeby mnie nie kręciła - seks w samochodzie był całkiem spoko, tylko czegoś mi zabrakło, rozminęło się to z moim jej wyobrażeniem.
Za to o Iwonie myślałem często. I fantazjowałem, stukot jej obcasów nie pozwalał o niej zapomnieć, choć rozlegał się wyraźnie rzadziej. I jak na złość nie mogłem na nią trafić na schodach. Z podziemnego parkingu zniknął jej Focus, na szczęście Bentley pozostał.
Ostatnio prawie codziennie przypominał mi się jej ostatni e-mail zwięźle i krótko komplementujący mojego członka. Maila oczywiście natychmiast skasowałem, wolałbym uniknąć sytuacji gdy troll zatrudniony w mojej firmie jako informatyk przy jakiejś okazji dorwał się do mojej służbowej poczty. Po cichu marzyłem aby poczuć smak jej ust, poczuć słodki zapach jej szyi i delektować się gładkością włosów. I przyłapałem się, że o tym myślę na pierwszym miejscu, dopiero na końcu było pragnienie aby znów się z nią kochać.
Kolejnego środowego poranka zawitałem w firmie, minąłem puste biurko Małgosi. Brak laptopa i fotel przysunięty nienagannie do biurka sugerował, że jeszcze jej nie ma w pracy. Ogólnie Gosia w swojej obsesyjnej pedantyczności zostawiała na fajrant swoje stanowisko pracy w takim stanie, jakby tam nikt nie pracował. Wszystko co zbędne lądowało w szufladach biurka.
Rzuciłem okiem na zegarek, come on - już powinna być od co najmniej godziny. Ledwo zdążyłem tak pomyśleć usłyszałem dźwięk otwieranych gwałtownie drzwi i szybki stukot obcasów. No jest łachudra.
Odwróciłem się i tym razem zobaczyłem ją w wydaniu "glamour". Sandały na wysokim obcasie, które już miałem okazję rozpinać, długa obcisła czarna spódnica, błękitna koszula i beżowy płaszczyk. W zgięciu łokcia dyndała jej się w takt kroków wielka torebka.
- Przepraszam szefie, awaria w domu - wysapała.
- Spokojnie, nie pracujesz "od-do", odrobisz to - zażartowałem.
- Odrobię odrobię - już uspokoiła oddech.
- Ale jakby co na przyszłość to taki jeden koleś dawno temu wynalazł telefon, wiesz?
- Sorki, nie miałam głowy, zalałam sąsiadów - przepraszająco zrobiła sarnie oczy rzucając torebkę na biurko.
- Niedobrze, mocno? Daj, pomogę - sięgnąłem po płaszcz, który zaczęła zdejmować. Starałem się zatuszować fakt, że w dupie mam niedolę jej sąsiadów.
- Nie, ale jednak, dzięki - odwróciła się tyłem i wygięła ręce do tyłu aby ułatwić mi zdjęcie płaszcza.
Poczułem, że przeniosła ciężar ciała na jedną nogę, drugą zgięła w kolanie i ocierała się o moją łydkę. W rewanżu niby od niechcenia zanim zdjąłem płaszcz przesunąłem powoli dłońmi od jej obojczyków w dół. Oczywiście krągłość jej piersi stanowiła wystarczający powód aby zatrzymać na nich dłonie. Przez cienki materiał koszuli poczułem sztywny materiał stanika. Ależ miałem w tej chwili ochotę rozszarpać tę jej koszulę i wziąć ją w strzępach materiału. Gosia lekko naparła na mnie swoim ciałem, dłoń uciekła jej w stronę mojego krocza, w którym już coś zaczęło się dziać.
Odgoniłem kosmate myśli z żalem, odsunąłem się lekko od niej i zdjąłem płaszcz. Odwróciła się z wyrzutem w oczach.
- Tak, wiem, ktoś może nadejść, bla bla bla - udała focha, ale wiedziałem, że rozumie i lubi takie gierki.
- A nawet jeśli, mógłby popatrzeć na fajny seks. A jakby przyszła Monika to mogłaby dołączyć - zaryzykowałem żarcik.
- Kto? Podoba ci się ona? - odsunęła fotel, z torebki wydłubała laptopa, wcisnęła go w stację dokującą i usiadła.
- Jakbyś ją ubrała to byłaby z niej niezła sztuka - odrzekłem zgodnie z prawdą.
- No, szmaty ma słabe - nie było w tych słowach pogardy, bardziej zdziwienie - ale miła to jest. I co, marzy ci się trójkącik?
- A w życiu, ty mi wystarczasz w zupełności - kłam, kolego, kłam - i nie rozsiadaj się tak, tylko kawę poproszę.
Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do siebie. Niestety - e-maila od Iwony jak nie było tak nie było.
Dziesięć minut później dostałem swoją kawę. Gosia postawiła filiżankę na biurku koło mnie ale nie wyszła od razu tylko stała wyczekująco.
- Co tam? - oderwałem oczy od ekranu laptopa i spojrzałem w górę w jej oczy. Stała wyprostowana przede mną patrząc z góry. Aż prosiło się, aby podciągnąć jej spódnicę, zedrzeć majtki o ile ma je na sobie, podnieść nogę i postawić na biurku a potem zatopić język w jej cipce.
- Masz dla mnie dzisiaj jakieś wyjątkowe zadania? - spytała niewinnie.
Wsunąłem dłoń między jej nogi, pogładziłem wnętrze jej łydki. Nawet jakbym chciał to wyżej nie dałoby rady, jej obcisła spódnica wykluczała jakiekolwiek manewry.
- Na razie nie, zajmij się swoją robotą i wyglądaj tak ładnie jak teraz. Ślicznie wyglądasz. Chcesz to potrafisz.
- Dupek. No to pa - przeciągnęła palcem po mojej brodzie próbując ukryć zadowolenie z komplementu - jakby co to wołaj.
I kokieteryjnie, kręcąc biodrami bardziej niż zwykle, małymi kroczkami oddaliła się do siebie. W drzwiach obróciła się jeszcze i posłała mi całusa. Odwzajemniłem. Trochę nie wiedziałem jak ona do tego podchodzi, wiedziała przecież, że mam partnerkę i w razie co nie ma szans na coś więcej a przecież była singielką. Ale skoro jej taki układ pasuje to je nie będę protestował.
Przez cały dzień nie miałem czasu nawet o niej pomyśleć, ale za to kilkukrotnie pomyślałem o Iwonie. Punkt piętnasta odwróciłem fotel do okna, zamknąłem oczy i odprężyłem się. Chwilę tasowałem w głowie wszystkie znane mi obrazki z Iwoną. Mokry tyłeczek w wannie, wpatrzone we mnie oczy w trakcie orala, wąski paseczek włosków na cipce, tatuaż na udzie, moje palce wplecione w jej włosy. Przewijające się obrazy poskutkowały erekcją. Położyłem rękę na kroczu i zacząłem się masować powoli. Przed oczami zatrzymała się wizja mojej kochanki leżącej nago na łóżku w jej sypialni, z rozrzuconymi wokół głowy włosami, otoczona jej aktami wiszącymi na ścianach. Z błogostanu wyrwał mnie szczęk naciskanej klamki, odwróciłem lekko fotel w stronę drzwi.
- Coś potrzeba? - melodyjny głos sekretarki dobiegł moich uszu. Nie odwracałem się dalej żeby moja erekcja nie wyszła na jaw.
- Nie, dzięki. Relaksuję się, straszny dzień za mną - relaks był prawdą, straszny dzień niekoniecznie.
- To może pomogę? - zrobiła krok, ale moja podniesiona ręka ją zatrzymała.
- Nie, już muszę spadać. Ty też idź - starałem się aby zabrzmiało to naturalnie.
- W porządku, do jutra.
- I nie spóźnij się, bo cię skarcę.
- Uuuuuu, to przyjdę jeszcze później - i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Ryzyk fizyk. Wyprostowałem się w fotelu, obróciłem do biurka i trąciłem myszkę, wybudzając laptopa z uśpienia. Pojawiło się kilka nowych wiadomości, ale nie było wśród nich tej na którą czekałem. Sięgnąłem do szuflady i spomiędzy szpargałów wyłuskałem kartkę z adresem e-mail. Zaczynał się od "iwona.perra".
Obracałem kartkę w palcach rozważając za i przeciw. Wstukałem adres w pole "Odbiorca". I co dalej? Co jej napisać? Że tęsknię? Ojej, może jeszcze zdjęcie śmiesznego kotka wysłać?
Kilka minut później wiadomość była gotowa.
"Odezwij się, wszystko w porządku?"
Ależ się Michał wspiął na wyżyny elokwencji... No trudno. Palec nad myszką chwilę jeszcze się wahał i pyk. Poszło, złamałem swoją zasadę "nie pisać do kochanek".
Zakładka "Wysłane", prawy klawisz na wiadomości, usuń. Tan mały c***ek z IT nic nie wydłubie.
Jadąc do domu zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem. Pokazałem, że mi zależy, a tak być nie miało. To miał być taki układ jak zawsze - dajemy sobie przyjemność a potem wracam do Beaty i życie jedzie dalej. I życie ciągle jechało, ale co i rusz podskakiwało na wyboju o imieniu Iwona.
W domu pierwsze co to szybko i dyskretnie sprawdziłem pocztę, korzystając z tego, że Beata właśnie brała prysznic. W telefonie maila nie używam, próbowałem, ale ciągłe plumkanie, gdy przychodziły wiadomości nawet o późnej porze było irytujące do bólu. Wyszedłem z założenia, że jak ktoś ma sprawę ważną to zadzwoni. Jak sprawa jest godna jedynie e-maila to poczeka do rana dnia następnego.
Z łazienki wyszła Beata, w krótkim satynowym szlafroczku i ręczniku na głowie. Ma coś pod spodem czy nie ma?
- Hej. A ty co? - Beata była zdziwiona, zazwyczaj jeśli odpalam laptopa to wieczorem przy szklaneczce czegoś mocniejszego.
- Czekam na ważnego e-maila. Od dostawcy - i kłamstwo i prawda w jednym - ale nie napisał.
Beata podeszła i stanęła za mną. Modliłem się aby w tym momencie nie przyszła żadna lubieżna wiadomość od Iwony, to byłaby wpadka stulecia. Pozwoliłem Beacie zauważyć, że faktycznie mam włączonego Outlooka, wcisnąłem guzik zasilania i zagarnąłem partnerkę tak aby stanęła obok. Odwróciłem się w jej stronę i przytuliłem do miękkiego materiału szlafroka. Pachniała świeżo i słodko. Nie to co pewnie ja. Dłoń automatycznie powędrowała pod szlafrok na pośladek. Jednak miała majtki. Lekkim pociągnięciem rozsupłałem kokardę satynowego paska i materiał okrycia się rozsunął odsłaniając jeszcze rozgrzane prysznicem brzuch i piersi. Przytuliłem się do ciepłego ciała, wsunąłem obie dłonie pod majteczki, pocałowałem miękką skórę jej brzucha pokrytą mikroskopijnym meszkiem. Poczułem chęć zatopienia języka w jej świeżo umytej cipce i natychmiast mi stanął.
Złapałem materiał majtek w palce i chciałem zsunąć je w dół, ale zaprotestowała.
- Nie-e. Mam okres.
- No i co to przeszkadza? - w odpowiednich warunkach nigdy mi to nie przeszkadzało, to fakt.
- Przeszkadza - odsunęła się ode mnie i schyliła się dotykając mojego krocza - uuuu, ktoś tu się podjarał. Weź zimny prysznic to ci przejdzie. Zrobię kawę.
I tak po prostu oddaliła się do kuchni.
Poszedłem pod prysznic, ciepłą woda nie podziałała kojąco. Napięcie seksualne skumulowane przez cały dzień prosiło się o ujście.
Zdążyłem pomyśleć o zrobieniu sobie dobrze, gdy drzwi od łazienki się uchyliły i weszła Beata. Ciągle w rozwiązanym szlafroku i majteczkach wyglądała obłędnie. Z jednej strony zwyczajnie, z drugiej bardzo kusząco. Dodatkowego uroku dodawały mokre nierozczesane włosy, ręcznik gdzieś zniknął.
Otworzyła drzwi kabiny, spojrzała w dół i zobaczyła sporego członka. Taki w trzech czwartych drogi między "zwisam" a "stoję", ale "jestem już gruby".
- No no no, ładne cacko - oblizała się i członek rozpoczął powolną wędrówkę w górę.
- E tam, widziałem ładniejsze - palnąłem trochę bez namysłu.
- O, a gdzież to?
- W pornosach - wybrnąłem z opresji.
- I co tam robili w tych pornosach? - członek znalazł się w jej dłoni i wzrost ostro przyśpieszył. Po chwili był w pełnej gotowości.
- O jakie cuda tam robili. Na przykład jedna panna zrobiła gościowi laskę pod prysznicem.
- O tak? - spytała opadając w kucki i bez jakiegokolwiek wstępu wpakowała sobie moje przyrodzenie do ust do samego końca.
Oparłem się rękoma o ścianę i kabinę, bo świat zawirował.
- O właśnie tak, chyba też to oglądałaś - wyszeptałem przebijając się przez szum wody. Krople odbijały się od mojego karku i pojedynczymi kleksami lądowały na jej głowie i szlafroku.
Beata wypuściła członka z ust, wciągnęła głośno powietrze. Przez chwilę dłonią masowała mnie obserwując jak cienka skóra zsuwa się całkowicie z wielkiej błyszczącej żołędzi i nasuwa z powrotem. Żyły wzdłuż kutasa były nabrzmiałe, wyglądały okazale.
Wystawiła koniuszek języka i muskała nim spód kutasa patrząc mi w oczy. Uwielbiam to jak laski nie mają oporów patrzeć w oczy w trakcie robienia loda.
Kilka dni temu zamieściłem ankietę, kto ma być bohaterką kolejnej opowieści. Ankieta ciągle jeszcze jest ważna, ta historia wydarzyła się w międzyczasie, żal nie opisać :-) Jakieś 80% wydarzyło się naprawdę, resztę "doprawiłem" tak, aby stałą się częścią fabuły.
Po ostatniej przygodzie z Izą przestałem o niej fantazjować. No a na pewno nie tak jak wcześniej. Owszem, myślałem czasem o jej zaproszeniu do mocnego wygrzmocenia, ale nie żebym fantazjował. Nie, żeby mnie nie kręciła - seks w samochodzie był całkiem spoko, tylko czegoś mi zabrakło, rozminęło się to z moim jej wyobrażeniem.
Za to o Iwonie myślałem często. I fantazjowałem, stukot jej obcasów nie pozwalał o niej zapomnieć, choć rozlegał się wyraźnie rzadziej. I jak na złość nie mogłem na nią trafić na schodach. Z podziemnego parkingu zniknął jej Focus, na szczęście Bentley pozostał.
Ostatnio prawie codziennie przypominał mi się jej ostatni e-mail zwięźle i krótko komplementujący mojego członka. Maila oczywiście natychmiast skasowałem, wolałbym uniknąć sytuacji gdy troll zatrudniony w mojej firmie jako informatyk przy jakiejś okazji dorwał się do mojej służbowej poczty. Po cichu marzyłem aby poczuć smak jej ust, poczuć słodki zapach jej szyi i delektować się gładkością włosów. I przyłapałem się, że o tym myślę na pierwszym miejscu, dopiero na końcu było pragnienie aby znów się z nią kochać.
Kolejnego środowego poranka zawitałem w firmie, minąłem puste biurko Małgosi. Brak laptopa i fotel przysunięty nienagannie do biurka sugerował, że jeszcze jej nie ma w pracy. Ogólnie Gosia w swojej obsesyjnej pedantyczności zostawiała na fajrant swoje stanowisko pracy w takim stanie, jakby tam nikt nie pracował. Wszystko co zbędne lądowało w szufladach biurka.
Rzuciłem okiem na zegarek, come on - już powinna być od co najmniej godziny. Ledwo zdążyłem tak pomyśleć usłyszałem dźwięk otwieranych gwałtownie drzwi i szybki stukot obcasów. No jest łachudra.
Odwróciłem się i tym razem zobaczyłem ją w wydaniu "glamour". Sandały na wysokim obcasie, które już miałem okazję rozpinać, długa obcisła czarna spódnica, błękitna koszula i beżowy płaszczyk. W zgięciu łokcia dyndała jej się w takt kroków wielka torebka.
- Przepraszam szefie, awaria w domu - wysapała.
- Spokojnie, nie pracujesz "od-do", odrobisz to - zażartowałem.
- Odrobię odrobię - już uspokoiła oddech.
- Ale jakby co na przyszłość to taki jeden koleś dawno temu wynalazł telefon, wiesz?
- Sorki, nie miałam głowy, zalałam sąsiadów - przepraszająco zrobiła sarnie oczy rzucając torebkę na biurko.
- Niedobrze, mocno? Daj, pomogę - sięgnąłem po płaszcz, który zaczęła zdejmować. Starałem się zatuszować fakt, że w dupie mam niedolę jej sąsiadów.
- Nie, ale jednak, dzięki - odwróciła się tyłem i wygięła ręce do tyłu aby ułatwić mi zdjęcie płaszcza.
Poczułem, że przeniosła ciężar ciała na jedną nogę, drugą zgięła w kolanie i ocierała się o moją łydkę. W rewanżu niby od niechcenia zanim zdjąłem płaszcz przesunąłem powoli dłońmi od jej obojczyków w dół. Oczywiście krągłość jej piersi stanowiła wystarczający powód aby zatrzymać na nich dłonie. Przez cienki materiał koszuli poczułem sztywny materiał stanika. Ależ miałem w tej chwili ochotę rozszarpać tę jej koszulę i wziąć ją w strzępach materiału. Gosia lekko naparła na mnie swoim ciałem, dłoń uciekła jej w stronę mojego krocza, w którym już coś zaczęło się dziać.
Odgoniłem kosmate myśli z żalem, odsunąłem się lekko od niej i zdjąłem płaszcz. Odwróciła się z wyrzutem w oczach.
- Tak, wiem, ktoś może nadejść, bla bla bla - udała focha, ale wiedziałem, że rozumie i lubi takie gierki.
- A nawet jeśli, mógłby popatrzeć na fajny seks. A jakby przyszła Monika to mogłaby dołączyć - zaryzykowałem żarcik.
- Kto? Podoba ci się ona? - odsunęła fotel, z torebki wydłubała laptopa, wcisnęła go w stację dokującą i usiadła.
- Jakbyś ją ubrała to byłaby z niej niezła sztuka - odrzekłem zgodnie z prawdą.
- No, szmaty ma słabe - nie było w tych słowach pogardy, bardziej zdziwienie - ale miła to jest. I co, marzy ci się trójkącik?
- A w życiu, ty mi wystarczasz w zupełności - kłam, kolego, kłam - i nie rozsiadaj się tak, tylko kawę poproszę.
Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do siebie. Niestety - e-maila od Iwony jak nie było tak nie było.
Dziesięć minut później dostałem swoją kawę. Gosia postawiła filiżankę na biurku koło mnie ale nie wyszła od razu tylko stała wyczekująco.
- Co tam? - oderwałem oczy od ekranu laptopa i spojrzałem w górę w jej oczy. Stała wyprostowana przede mną patrząc z góry. Aż prosiło się, aby podciągnąć jej spódnicę, zedrzeć majtki o ile ma je na sobie, podnieść nogę i postawić na biurku a potem zatopić język w jej cipce.
- Masz dla mnie dzisiaj jakieś wyjątkowe zadania? - spytała niewinnie.
Wsunąłem dłoń między jej nogi, pogładziłem wnętrze jej łydki. Nawet jakbym chciał to wyżej nie dałoby rady, jej obcisła spódnica wykluczała jakiekolwiek manewry.
- Na razie nie, zajmij się swoją robotą i wyglądaj tak ładnie jak teraz. Ślicznie wyglądasz. Chcesz to potrafisz.
- Dupek. No to pa - przeciągnęła palcem po mojej brodzie próbując ukryć zadowolenie z komplementu - jakby co to wołaj.
I kokieteryjnie, kręcąc biodrami bardziej niż zwykle, małymi kroczkami oddaliła się do siebie. W drzwiach obróciła się jeszcze i posłała mi całusa. Odwzajemniłem. Trochę nie wiedziałem jak ona do tego podchodzi, wiedziała przecież, że mam partnerkę i w razie co nie ma szans na coś więcej a przecież była singielką. Ale skoro jej taki układ pasuje to je nie będę protestował.
Przez cały dzień nie miałem czasu nawet o niej pomyśleć, ale za to kilkukrotnie pomyślałem o Iwonie. Punkt piętnasta odwróciłem fotel do okna, zamknąłem oczy i odprężyłem się. Chwilę tasowałem w głowie wszystkie znane mi obrazki z Iwoną. Mokry tyłeczek w wannie, wpatrzone we mnie oczy w trakcie orala, wąski paseczek włosków na cipce, tatuaż na udzie, moje palce wplecione w jej włosy. Przewijające się obrazy poskutkowały erekcją. Położyłem rękę na kroczu i zacząłem się masować powoli. Przed oczami zatrzymała się wizja mojej kochanki leżącej nago na łóżku w jej sypialni, z rozrzuconymi wokół głowy włosami, otoczona jej aktami wiszącymi na ścianach. Z błogostanu wyrwał mnie szczęk naciskanej klamki, odwróciłem lekko fotel w stronę drzwi.
- Coś potrzeba? - melodyjny głos sekretarki dobiegł moich uszu. Nie odwracałem się dalej żeby moja erekcja nie wyszła na jaw.
- Nie, dzięki. Relaksuję się, straszny dzień za mną - relaks był prawdą, straszny dzień niekoniecznie.
- To może pomogę? - zrobiła krok, ale moja podniesiona ręka ją zatrzymała.
- Nie, już muszę spadać. Ty też idź - starałem się aby zabrzmiało to naturalnie.
- W porządku, do jutra.
- I nie spóźnij się, bo cię skarcę.
- Uuuuuu, to przyjdę jeszcze później - i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Ryzyk fizyk. Wyprostowałem się w fotelu, obróciłem do biurka i trąciłem myszkę, wybudzając laptopa z uśpienia. Pojawiło się kilka nowych wiadomości, ale nie było wśród nich tej na którą czekałem. Sięgnąłem do szuflady i spomiędzy szpargałów wyłuskałem kartkę z adresem e-mail. Zaczynał się od "iwona.perra".
Obracałem kartkę w palcach rozważając za i przeciw. Wstukałem adres w pole "Odbiorca". I co dalej? Co jej napisać? Że tęsknię? Ojej, może jeszcze zdjęcie śmiesznego kotka wysłać?
Kilka minut później wiadomość była gotowa.
"Odezwij się, wszystko w porządku?"
Ależ się Michał wspiął na wyżyny elokwencji... No trudno. Palec nad myszką chwilę jeszcze się wahał i pyk. Poszło, złamałem swoją zasadę "nie pisać do kochanek".
Zakładka "Wysłane", prawy klawisz na wiadomości, usuń. Tan mały c***ek z IT nic nie wydłubie.
Jadąc do domu zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem. Pokazałem, że mi zależy, a tak być nie miało. To miał być taki układ jak zawsze - dajemy sobie przyjemność a potem wracam do Beaty i życie jedzie dalej. I życie ciągle jechało, ale co i rusz podskakiwało na wyboju o imieniu Iwona.
W domu pierwsze co to szybko i dyskretnie sprawdziłem pocztę, korzystając z tego, że Beata właśnie brała prysznic. W telefonie maila nie używam, próbowałem, ale ciągłe plumkanie, gdy przychodziły wiadomości nawet o późnej porze było irytujące do bólu. Wyszedłem z założenia, że jak ktoś ma sprawę ważną to zadzwoni. Jak sprawa jest godna jedynie e-maila to poczeka do rana dnia następnego.
Z łazienki wyszła Beata, w krótkim satynowym szlafroczku i ręczniku na głowie. Ma coś pod spodem czy nie ma?
- Hej. A ty co? - Beata była zdziwiona, zazwyczaj jeśli odpalam laptopa to wieczorem przy szklaneczce czegoś mocniejszego.
- Czekam na ważnego e-maila. Od dostawcy - i kłamstwo i prawda w jednym - ale nie napisał.
Beata podeszła i stanęła za mną. Modliłem się aby w tym momencie nie przyszła żadna lubieżna wiadomość od Iwony, to byłaby wpadka stulecia. Pozwoliłem Beacie zauważyć, że faktycznie mam włączonego Outlooka, wcisnąłem guzik zasilania i zagarnąłem partnerkę tak aby stanęła obok. Odwróciłem się w jej stronę i przytuliłem do miękkiego materiału szlafroka. Pachniała świeżo i słodko. Nie to co pewnie ja. Dłoń automatycznie powędrowała pod szlafrok na pośladek. Jednak miała majtki. Lekkim pociągnięciem rozsupłałem kokardę satynowego paska i materiał okrycia się rozsunął odsłaniając jeszcze rozgrzane prysznicem brzuch i piersi. Przytuliłem się do ciepłego ciała, wsunąłem obie dłonie pod majteczki, pocałowałem miękką skórę jej brzucha pokrytą mikroskopijnym meszkiem. Poczułem chęć zatopienia języka w jej świeżo umytej cipce i natychmiast mi stanął.
Złapałem materiał majtek w palce i chciałem zsunąć je w dół, ale zaprotestowała.
- Nie-e. Mam okres.
- No i co to przeszkadza? - w odpowiednich warunkach nigdy mi to nie przeszkadzało, to fakt.
- Przeszkadza - odsunęła się ode mnie i schyliła się dotykając mojego krocza - uuuu, ktoś tu się podjarał. Weź zimny prysznic to ci przejdzie. Zrobię kawę.
I tak po prostu oddaliła się do kuchni.
Poszedłem pod prysznic, ciepłą woda nie podziałała kojąco. Napięcie seksualne skumulowane przez cały dzień prosiło się o ujście.
Zdążyłem pomyśleć o zrobieniu sobie dobrze, gdy drzwi od łazienki się uchyliły i weszła Beata. Ciągle w rozwiązanym szlafroku i majteczkach wyglądała obłędnie. Z jednej strony zwyczajnie, z drugiej bardzo kusząco. Dodatkowego uroku dodawały mokre nierozczesane włosy, ręcznik gdzieś zniknął.
Otworzyła drzwi kabiny, spojrzała w dół i zobaczyła sporego członka. Taki w trzech czwartych drogi między "zwisam" a "stoję", ale "jestem już gruby".
- No no no, ładne cacko - oblizała się i członek rozpoczął powolną wędrówkę w górę.
- E tam, widziałem ładniejsze - palnąłem trochę bez namysłu.
- O, a gdzież to?
- W pornosach - wybrnąłem z opresji.
- I co tam robili w tych pornosach? - członek znalazł się w jej dłoni i wzrost ostro przyśpieszył. Po chwili był w pełnej gotowości.
- O jakie cuda tam robili. Na przykład jedna panna zrobiła gościowi laskę pod prysznicem.
- O tak? - spytała opadając w kucki i bez jakiegokolwiek wstępu wpakowała sobie moje przyrodzenie do ust do samego końca.
Oparłem się rękoma o ścianę i kabinę, bo świat zawirował.
- O właśnie tak, chyba też to oglądałaś - wyszeptałem przebijając się przez szum wody. Krople odbijały się od mojego karku i pojedynczymi kleksami lądowały na jej głowie i szlafroku.
Beata wypuściła członka z ust, wciągnęła głośno powietrze. Przez chwilę dłonią masowała mnie obserwując jak cienka skóra zsuwa się całkowicie z wielkiej błyszczącej żołędzi i nasuwa z powrotem. Żyły wzdłuż kutasa były nabrzmiałe, wyglądały okazale.
Wystawiła koniuszek języka i muskała nim spód kutasa patrząc mi w oczy. Uwielbiam to jak laski nie mają oporów patrzeć w oczy w trakcie robienia loda.
Skomentuj