Ciąg dalszy tego wątku:
Nie widziałem Iwony od jakiegoś czasu, tylko praktycznie codziennie stuk stuk stuk na korytarzu, potem cichy trzask drzwi i znów stuk stuk stuk tym razem już u niej w apartamencie.
Ten jej Radek to szczęściarz, palant i pechowiec za jednym zamachem.
Szczęściarz - bo ma takiego lachona w domu. O walorach fizycznych już pisałem, choć z każdym wspomnieniem o niej zyskiwała jeszcze bardziej. Umysł - też wydawała się całkiem w porządku, wychowana i wyuzdana jednocześnie, wyedukowana, w końcu prawnikiem nie zostaje się za pięknie oczy. Chociaż diabli ją wiedzą za co zdała egzaminy... Niemniej - głupia nie jest.
Palant - bo z tego co mówiła, ona jest tylko ozdobą dla niego i okazjonalnie nałożnicą.
A pechowiec - no cóż, jak można nazwać kolesia któremu dupeczka pruje się na potęgę?
Przyszła mi do głowy myśl, czy ona tak tylko ze mną? Niby mówiła, że nie, bo miasto małe, ale kto ją tam wie? Ale jeśli nawet to trudno, nie zakochałem się póki co, nie miałbym z tym problemu.
W końcu udało mi się spotkać ją na schodach, ja właśnie wychodziłem, oni wracali do domu. Niestety była z nim, jak zwykle - on pan i władca przodem a ona z tyłu, posłusznie. Dla samego widoku puszczałbym ją przodem, że już o dobrym wychowaniu nie wspomnę. Mijając się wymieniliśmy zwyczajowe "dzień dobry" i spotkałem się z nią wzrokiem. Zero uśmiechu, wystawionego języka nic. Spojrzała i poszła dalej. Coś nie tak?
Przez kolejne kilkadziesiąt minut ten jej brak jakiegokolwiek znaku w moją stronę nie dawał mi spokoju. Odebrałem Beatę z pracy, pojechaliśmy na obiad.
- Coś ty taki zamyślony dzisiaj? - zauważyła jednak. Kurczę, nie spodziewałem się, że tak to będzie po mnie widać.
- Nic, zmęczony jestem, ciężki dzień w firmie - wymówka jak wymówka, ogólnikowa i powinna wystarczyć.
- A co się stało? - jednak nie wystarczyła, moje kochanie drążyło jednak temat.
- Sekretarka się zwolniła, poszła do konkurencji. Miała dużo w ręku, teraz im sprzeda nasze tajemnice - akurat to, że się zwolniła to była prawda, ale zupełnie się tym nie przejąłem bo babsztyl był obleśny i głupi jak but i nawet na rękę było mi jej odejście.
- No to grubo. Tak jak i ona. Macie kogoś na jej miejsce? - złośliwa bestyjka czasem wychodzi z mojej partnerki. Fakt faktem, że sekretarka wyglądała jakby kogoś zjadła.
- Nie, szukamy - nie wspomniałem o tym, że to ja tym razem będę wybierał, tę co się zwolniła zatrudnił mój poprzednik, idiota nomen omen.
- Hmmm, ja bym się nadała? - w sumie niegłupie, Bea by się nadała, ale z własną kobietą w jednej firmie? Nieeeee, absolutnie nie.
- Nie stać mnie na ciebie - zażartowałem.
- Wiem. No i ani myślę zmieniać pracy - uff, odetchnąłem z ulgą, problem sam się rozwiązał.
- W domu pomogę ci się odprężyć - i poczułem pod stołem jej stopę na mojej łydce delikatnie przesuwającą się w górę i w dół.
Bea przekrzywiła głowę, widelec w jej ręku dyndał wahadło zegara, cyk, cyk, cyk. Włosy opadły na prawe ramię, w jej oczach pojawiły się iskierki a na ustach zatańczył lekki uśmiech.
- O tak, piwo to będzie to - lubię się z nią droczyć, jest inteligentna i wie w którym kościele dzwonią.
- Oczywiście - podjęła grę - i golonka.
- O matko, podnieciłem się - zażartowałem, nie jadam golonki i nie pijam piwa, gustuję ze względu na kondycję w innych trunkach, mniej objętościowo ale lepiej jakościowo.
Beata przestała dręczyć moją łydkę, poprawiła się na krześle.
- Dobra, dojadaj i spadamy.
Kończąc posiłek, już w milczeniu, przyglądałem się jej. Próbowałem porównać ją z Iwoną. Obie zgrabne i ładne, lecz jednocześnie jakże inne.
Bea jest starsza od Iwony, figura ciut gorsza, choć ciągle też atrakcyjna. Ale Iwona nie musiała nic tuszować, za to moja kobieta czasem narzeka "a w tej bluzce mam fałdkę, a w tych spodniach mam dużą dupę". No ma, może nie dużą, ale większą niż modelki z wybiegu Victorias Secret. Ale póki co wszystko w granicy określanej jako "zgrabna". Twarz - moja partnerka ma taką klasyczną, słowiańską urodę. Ładna, ale żeby powiedzieć, że piękna? No nie. Iwona podobnie, tylko typ urody inny, taki może lekko śródziemnomorski. Ciemne brwi, bardziej wydatne usta, wąski nos. No i kolczyki - Iwona zauważyłem, że lubi duże, Bea nie przepada jak coś jej z ucha dynda. Włosy - tu bezapelacyjnie wygrywa Iwona, długie, zawsze elegancko upięte, prościutkie. Beata ma krótsze, tuż za ramiona, ciemniejsze i lekko falujące. Zawsze puszczone luzem, nie lubi upinać. Za to jeśli chodzi o twarz - Bea wygrywa z większością kobiet na tym globie w jednej kwestii - ma przepiękne wielkie oczy, urzekające swoim ogromem i kształtem nawet bez makijażu.
Jak powiedziała tak zrobiliśmy, uregulowałem rachunek i do domu.
Wchodząc po schodach spojrzałem trochę innym okiem na nią. Znów próbowałem porównać ją z Iwoną, ten ponętny diabełek ciągle siedział mi w głowie, za mocno chyba. Nie mogę narzekać, moja kobieta jest zgrabna, nawet nie idąc na szpilkach. Ale styl chodzenia nawet nie ma startu do kołyszących się bioder Iwony, do jej stawiania stóp jedna za drugą w jednej linii. Okazuje się, że mając dobre auto, któremu niczego nie brakuje zawsze można mieć lepsze.
Dochodząc do naszych drzwi usłyszałem z dołu trzaśnięcie drzwi garażowca i stuk stuk stuk. Znowu Iwona, musiała skądś wracać. Z jednej strony zatęskniłem za jej widokiem, choć widziałem ją ledwie 3 godziny temu. I tak pragnąłem poznać powód tej "oziębłości" wcześniej. Z drugiej strony jakoś nie paliłem się do spotkania "ja-Iwona-Beata-Radek", nawet na schodach.
Może lepiej, że się nie spotkaliśmy? Zamknąłem za sobą drzwi mieszkania, celowo przedłużałem pobyt w przedpokoju, żeby za drzwiami usłyszeć stuk-stuk.
- Chcesz kawę? - usłyszałem
- Nie dzięki, nie mam miejsca po obiedzie.
- Ja sobie zrobię.
Beata poszła do sypialni i po chwili wróciła przebrana w koszulkę i spodenki.
- Idę pod prysznic, nie zdążyłem wcześniej.
- Ok, baw się dobrze - zaśmiała się.
- Skoro nalegasz - pociągnąłem po niej wzrokiem - tylko daj się przyjrzeć, żebym miał do czego się bawić.
- Burak - skonstatowała.
- Głupia **** - rzuciłem tonem brytyjskiego lorda, po czym zamaszyście odwróciłem się w kierunku łazienki udając focha i poczułem uderzenie poduszki z sofy w plecy.
- Mało, że głupia to i agresywna - mruknąłem na tyle głośno aby mieć pewność, że usłyszała. W samą porę, bo ledwie skończyłem mówić express do kawy zaczął swoje głośne harce.
Nie zaszczyciłem jej spojrzeniem, jeśli coś odpowiedziała to express skutecznie ją zagłuszył.
Zrzuciłem z ulgą ubranie i wszedłem pod prysznic. Szybko się umyłem a potem przełączyłem wodę na deszczownicę, ustawiłem temperaturę i stałem oparty o ścianę z zamkniętymi oczami wyobrażając sobie, że stoję w deszczu w gorący dzień w jakiejś małej wiosce nad morzem w Tajlandii. Słońce na horyzoncie zaczęło przebijać się przez chmury pięknie oświetlając pobliską wyspę, w całości pokrytą zielenią.
Zatopiłem się w tym widoku, nawet nie usłyszałem, ze ktoś wchodzi do łazienki, nie usłyszałem otwieranych drzwi kabiny.
Poczułem za to dłoń muskającą mojego członka. Drgnąłem i otworzyłem oczy. Stała przede mną zupełnie naga, z lekkim uśmiechem. Mój członek zniknął w jej dłoni, reakcja była zupełnie inna niż na dotyk Iwony. Rósł w dłoni pomału, coraz bardziej wypełniając ją twardością. Zaczęła go pieścić tak jak lubię, trzymając z góry, poruszając nim na przemian lekko i ściskając u nasady mocno.
- I co, bawisz się dobrze?
- Bawiłem się, dopóki nie przyszłaś - pocałowałem ją w usta a strugi wody z mojej głowy pociekły na jej piersi. Wzdrygnęła się.
- Brrr, co taka chłodna?
- W sam raz, jak deszczyk w Tajlandii.
- Weź nie przypominaj, do tej pory **** mnie boli.
- Fajnie było - skłamałem. Wówczas wprowadzałem ją dopiero w arkana seksu, była niedoświadczona, nie wiedziała ani tego czego chce, ani co gorsza tego czego ja chcę. Prawie nie wychodziliśmy z hotelowego łóżka, ale umówmy się - mogłem tam lepiej spędzić czas.
- No, fajnie - zgodziła się, ciekawe, czy też uważała, że mogło być lepiej.
Postanowiłem nie ciągnąć tematu Tajlandii i podniosłem trochę temperaturę wody. Jej ręka nie przestawała wodzić po moim kutasie a jej piersi lekko się uniosły a sutki stwardniały.
- Tak lepiej?
- Znacznie - mówiąc to wpakowała się do kabiny i zamknęła za sobą szklane drzwi.
Wpiła się w moje usta dzieląc się ze mną posmakiem kawy. Sięgnąłem jedną ręką do jej twarzy lekko dyktując styl pocałunku, druga ręka powędrowała na jej pośladek. No tu muszę dać jej jednak puchar zwycięzcy - tyłem ma lekko większy, ale za to jaki jędrny. W strugach ciepłej wody mogłem prześlizgiwać się po jej skórze, lekko ugniatać pośladek przyciągając jednocześnie ją do siebie.
- To jak, pomóc ci się odprężyć? - zadała retoryczne pytanie.
- Już pomagasz - odpowiedziałem. Mój kutas jakby na potwierdzenie osiągnął powiedzmy dziewięćdziesiąt procent swojej twardości. Szybko zrewidowałem skalę twardości, jaką jest w stanie osiągnąć moje przyrodzenie. No, ok, te "dziewięćdziesiąt" jest w porządku. Sto procent to jak jestem mocno pobudzony. A z Iwoną osiągnąłem bez problemu sto dziesięć. Wcześniej taki poziom udało się wykrzesać pewnej divie, ale to jak już kiedyś wspomniałem - temat na zupełnie inną opowieść. Ogólnie sto dziesięć to taka rzadkość, że uznaję to za ewenement, niewarty umieszczania na skali.
Bea odsunęła się trochę i sięgnęła po żel pod prysznic. Teatralnie podniosła go wysoko, na wysokość oczu i wycisnęła z tej wysokości prosto na stojącego penisa. Zimny żel spowodował odruchowe drgnięcie, ale to było bardzo przyjemne. Teraz jej ruchy na członku odczuwałem zupełnie inaczej, ślisko prawie jak w cipce. Chciała odstawić butelkę z żelem, ale ją jej zabrałem. Wycisnąłem sobie sporo żelu na dłoń i odstawiłem pojemnik. Roztarłem lepką substancję na obu dłoniach i zająłem się jej piersiami. Lubię je. Spore, ale jeszcze nie wiszące. Piękne sutki natychmiast zareagowały stając i twardniejąc jeszcze bardziej. Lubię jak Beata zakłada bluzkę z dekoltem a pod nią stanik lekko ściskający piersi. Nie ma faceta, który by nie spojrzał, a mi to schlebia. Wiem, że często jest obiektem pożądania innych facetów, to naprawdę seksowna kobieta. Jedyny mankament w jej piersiach to spore obwódki sutków. Wolę takie malutkie, Iwona ma właśnie takie, ale piersi ogólnie też ma mniejsze.
Ręka na moim członku zaczęła poruszać się szybciej i zaciskać mocniej. W rewanżu jedną ręką dalej pieściłem jej piersi a drugą opłukałem z piany i wpakowałem bezceremonialnie między jej uda. Od razu poczułem wilgoć cipki i delikatność skóry. Ona nie toleruje zbędnego owłosienia, może być tylko na głowie. A na punkcie golenia cipki to ma dosłownie fioła. A mi się to podoba, nie znoszę zarośniętych, aż dziw bierze że kilkadziesiąt lat temu to była norma.
Wodziłem palcami po jej wargach sromowych i nabrzmiałej łechtaczce, spływające strugi wody potęgowały jej przyjemność. Zamknęła oczy, oparła się na mnie i rozstawiła nogi ułatwiając mi dostęp. Zatopiłem palce w jej kwiatku, westchnęła z rozkoszy i uwiesiła się na mnie jeszcze bardziej lekko mi utrudniając dostęp, ale dałem radę i moje palce nie opuściły aksamitnego wnętrza. Dopasowałem ruchy ręki do tempa z jakim masowała mi członka. Zwiększała tempo, powoli ale wyraźnie przestawała nad tym panować.
- Ej, kochanie, kto tu kogo miał odprężać - odsunąłem się lekko i zabrałem rękę.
- No tak - pocałowała mnie z językiem, posmak kawy już zniknął - a na co mój ogier ma ochotę?
- Miałaś tak nie mówić, to głupie.
- No dobrze, mój pan, może być?
- Niech będzie. A co zaproponujesz?
Kochanka bez słowa kucnęła a ja przygotowałem się na orala, skierowałem wylot deszczownicy lekko na bok, aby się nie utopiła, ale ona plan miała inny. Ponownie polała żelem opłukanego już członka, rozsmarowała dokładnie wszystko i wpakowała go sobie między piersi. Ugiąłem lekko kolana, bo w tej pozycji byłem jednak za wysoko a ona objęła dłońmi swoje piersi i splotła palce, tak aby uwięzić między nimi błyszczące przyrodzenie.
- O tak, maleńka - wyszeptałem, mój szept był ledwo słyszalny w szumie wody.
- Yhym, lubisz to?
- Jasne, masz świetne cycki i delikatną skórę - zacząłem odruchowo posuwać jej piersi. Spoglądała w górę swoimi wielkimi oczami, z tej perspektywy wydawały się jeszcze większe, dodatkowo podkreślone makijażem, którego jeszcze nie zmyła. Oczy wpatrywały się we mnie z oddaniem i pożądaniem jednocześnie.
- Lubię dotyk twojego twardziela na mojej skórze, jest twardy i gładki jednocześnie - spojrzała w dół i wystawiła język. W ten sposób posuwając jej cycki co pchnięcie żołądź ocierała się o chropowaty język - ale jest twardy - rzuciła na chwilę chowając język.
"Nawet nie wiesz jaki był twardy parę dni temu" przemknęło mi przez myśl.
- Możesz mocniej - przerwała lizanie mojego kutasa, zacisnęła mocniej ręce i znów patrzyła mi w oczy.
Posłuchałem i zacząłem dosłownie rżnąć jej cycki krótkimi mocnymi pchnięciami aż jej głowa zaczęła lekko podskakiwać. Widok jej przeobłędnych oczu oraz kutasa pojawiającego i znikającego w pokrytych już pianą piersiach działał na moje podniecenie bardzo, za bardzo. Wiedziałem, że jak nie przestanę to poza pianą będzie miała na cyckach spermę.
- Kocham cię wiesz - powiedziała nagle i trochę mnie tym z tropu zbiła, upuszczając parę ze zbiornika mojego podniecenia.
Wyswobodziłem kutasa z jej uścisku, wydostał się z głośnym mlaśnięciem. Podniosłem ją do góry.
- Ja ciebie też - pocałowałem ją mocno aby utwierdzić ją w tym co mówię jednocześnie trochę się brzydząc sobą za to, że jej robię takie rzeczy z inną kobietą. Z drugiej strony nic sobie nie przysięgaliśmy i faktycznie ją kocham. Ale za ścianą jest obiekt mojego pożądania.
Czy tylko pożądania? Taki nie do końca jeszcze odkryty ląd bardzo kręcił i nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym uczucia przenieść do mieszkania obok. Było mi dobrze jak jest, jednocześnie nie mogłem wyrugować Iwony z głowy.
Żeby Bea nie zauważyła galopady myśli na mojej twarzy stanowczym ruchem odwróciłem ją twarzą do ściany. Jedną ręką docisnąłem jej ramiona do ściany, drugą przyciągnąłem biodra do siebie. Tak lekko pochylona wyglądała jeszcze seksowniej, jej biodra optycznie się poszerzyły, piękny widok. Drgnęła i stęknęła gdy jej piersi zetknęły się z chłodną ścianą. Przeżyjesz, pomyślałem. Ale żeby nie być tak do końca draniem skierowałem deszczownicę centralnie na jej łopatki, w ten sposób woda spływała po jej plecach, pośladkach i nogach dając uczucie ciepłej błogości. Nabrałem na ręce sporą ilość żelu i zacząłem masować jej pośladki.
Westchnęła głośno, jej skóra fantastycznie błyszczała w świetle halogenów, światło załamywało się na krągłościach jej ciała, dodatkowej pikanterii dodawały dwa małe zagłębienia nad pośladkami, jakie to mają niektóre z kobiet. Wodziłem rękoma po jej skórze, skupiając się głównie na krągłości tyłeczka, ma boski w tej pozycji i tak namydlony.
Opłukałem prawą rękę i dotknąłem jej cipki. Natychmiast stanęła w rozkroku. Odwróciła głowę nie odrywając jednak ramion od ściany. W jej oczach było widać przyzwolenie a nawet nakaz "możesz mnie przelecieć a w zasadzie powinieneś". Dwa razy nie trzeba mnie prosić, przylgnąłem ciałem do jej tyłeczka, stojący kutas wpasował się między jej błyszczące pośladki wystawiając spomiędzy nich główkę. Sięgnąłem do jej cipki od przodu, była bardzo gotowa. Pieściłem palcem jej łechtaczkę, poruszałem członkiem między śliskimi pośladkami obserwując z przyjemnością grymas przyjemności na jej twarzy. Próbowała się tak wykręcić aby na mnie patrzeć, ale niezbyt jej się udawało.
- Wsadź go, proszę - wyrzuciła z siebie napierając jednocześnie tyłkiem na mnie.
Nie widziałem Iwony od jakiegoś czasu, tylko praktycznie codziennie stuk stuk stuk na korytarzu, potem cichy trzask drzwi i znów stuk stuk stuk tym razem już u niej w apartamencie.
Ten jej Radek to szczęściarz, palant i pechowiec za jednym zamachem.
Szczęściarz - bo ma takiego lachona w domu. O walorach fizycznych już pisałem, choć z każdym wspomnieniem o niej zyskiwała jeszcze bardziej. Umysł - też wydawała się całkiem w porządku, wychowana i wyuzdana jednocześnie, wyedukowana, w końcu prawnikiem nie zostaje się za pięknie oczy. Chociaż diabli ją wiedzą za co zdała egzaminy... Niemniej - głupia nie jest.
Palant - bo z tego co mówiła, ona jest tylko ozdobą dla niego i okazjonalnie nałożnicą.
A pechowiec - no cóż, jak można nazwać kolesia któremu dupeczka pruje się na potęgę?
Przyszła mi do głowy myśl, czy ona tak tylko ze mną? Niby mówiła, że nie, bo miasto małe, ale kto ją tam wie? Ale jeśli nawet to trudno, nie zakochałem się póki co, nie miałbym z tym problemu.
W końcu udało mi się spotkać ją na schodach, ja właśnie wychodziłem, oni wracali do domu. Niestety była z nim, jak zwykle - on pan i władca przodem a ona z tyłu, posłusznie. Dla samego widoku puszczałbym ją przodem, że już o dobrym wychowaniu nie wspomnę. Mijając się wymieniliśmy zwyczajowe "dzień dobry" i spotkałem się z nią wzrokiem. Zero uśmiechu, wystawionego języka nic. Spojrzała i poszła dalej. Coś nie tak?
Przez kolejne kilkadziesiąt minut ten jej brak jakiegokolwiek znaku w moją stronę nie dawał mi spokoju. Odebrałem Beatę z pracy, pojechaliśmy na obiad.
- Coś ty taki zamyślony dzisiaj? - zauważyła jednak. Kurczę, nie spodziewałem się, że tak to będzie po mnie widać.
- Nic, zmęczony jestem, ciężki dzień w firmie - wymówka jak wymówka, ogólnikowa i powinna wystarczyć.
- A co się stało? - jednak nie wystarczyła, moje kochanie drążyło jednak temat.
- Sekretarka się zwolniła, poszła do konkurencji. Miała dużo w ręku, teraz im sprzeda nasze tajemnice - akurat to, że się zwolniła to była prawda, ale zupełnie się tym nie przejąłem bo babsztyl był obleśny i głupi jak but i nawet na rękę było mi jej odejście.
- No to grubo. Tak jak i ona. Macie kogoś na jej miejsce? - złośliwa bestyjka czasem wychodzi z mojej partnerki. Fakt faktem, że sekretarka wyglądała jakby kogoś zjadła.
- Nie, szukamy - nie wspomniałem o tym, że to ja tym razem będę wybierał, tę co się zwolniła zatrudnił mój poprzednik, idiota nomen omen.
- Hmmm, ja bym się nadała? - w sumie niegłupie, Bea by się nadała, ale z własną kobietą w jednej firmie? Nieeeee, absolutnie nie.
- Nie stać mnie na ciebie - zażartowałem.
- Wiem. No i ani myślę zmieniać pracy - uff, odetchnąłem z ulgą, problem sam się rozwiązał.
- W domu pomogę ci się odprężyć - i poczułem pod stołem jej stopę na mojej łydce delikatnie przesuwającą się w górę i w dół.
Bea przekrzywiła głowę, widelec w jej ręku dyndał wahadło zegara, cyk, cyk, cyk. Włosy opadły na prawe ramię, w jej oczach pojawiły się iskierki a na ustach zatańczył lekki uśmiech.
- O tak, piwo to będzie to - lubię się z nią droczyć, jest inteligentna i wie w którym kościele dzwonią.
- Oczywiście - podjęła grę - i golonka.
- O matko, podnieciłem się - zażartowałem, nie jadam golonki i nie pijam piwa, gustuję ze względu na kondycję w innych trunkach, mniej objętościowo ale lepiej jakościowo.
Beata przestała dręczyć moją łydkę, poprawiła się na krześle.
- Dobra, dojadaj i spadamy.
Kończąc posiłek, już w milczeniu, przyglądałem się jej. Próbowałem porównać ją z Iwoną. Obie zgrabne i ładne, lecz jednocześnie jakże inne.
Bea jest starsza od Iwony, figura ciut gorsza, choć ciągle też atrakcyjna. Ale Iwona nie musiała nic tuszować, za to moja kobieta czasem narzeka "a w tej bluzce mam fałdkę, a w tych spodniach mam dużą dupę". No ma, może nie dużą, ale większą niż modelki z wybiegu Victorias Secret. Ale póki co wszystko w granicy określanej jako "zgrabna". Twarz - moja partnerka ma taką klasyczną, słowiańską urodę. Ładna, ale żeby powiedzieć, że piękna? No nie. Iwona podobnie, tylko typ urody inny, taki może lekko śródziemnomorski. Ciemne brwi, bardziej wydatne usta, wąski nos. No i kolczyki - Iwona zauważyłem, że lubi duże, Bea nie przepada jak coś jej z ucha dynda. Włosy - tu bezapelacyjnie wygrywa Iwona, długie, zawsze elegancko upięte, prościutkie. Beata ma krótsze, tuż za ramiona, ciemniejsze i lekko falujące. Zawsze puszczone luzem, nie lubi upinać. Za to jeśli chodzi o twarz - Bea wygrywa z większością kobiet na tym globie w jednej kwestii - ma przepiękne wielkie oczy, urzekające swoim ogromem i kształtem nawet bez makijażu.
Jak powiedziała tak zrobiliśmy, uregulowałem rachunek i do domu.
Wchodząc po schodach spojrzałem trochę innym okiem na nią. Znów próbowałem porównać ją z Iwoną, ten ponętny diabełek ciągle siedział mi w głowie, za mocno chyba. Nie mogę narzekać, moja kobieta jest zgrabna, nawet nie idąc na szpilkach. Ale styl chodzenia nawet nie ma startu do kołyszących się bioder Iwony, do jej stawiania stóp jedna za drugą w jednej linii. Okazuje się, że mając dobre auto, któremu niczego nie brakuje zawsze można mieć lepsze.
Dochodząc do naszych drzwi usłyszałem z dołu trzaśnięcie drzwi garażowca i stuk stuk stuk. Znowu Iwona, musiała skądś wracać. Z jednej strony zatęskniłem za jej widokiem, choć widziałem ją ledwie 3 godziny temu. I tak pragnąłem poznać powód tej "oziębłości" wcześniej. Z drugiej strony jakoś nie paliłem się do spotkania "ja-Iwona-Beata-Radek", nawet na schodach.
Może lepiej, że się nie spotkaliśmy? Zamknąłem za sobą drzwi mieszkania, celowo przedłużałem pobyt w przedpokoju, żeby za drzwiami usłyszeć stuk-stuk.
- Chcesz kawę? - usłyszałem
- Nie dzięki, nie mam miejsca po obiedzie.
- Ja sobie zrobię.
Beata poszła do sypialni i po chwili wróciła przebrana w koszulkę i spodenki.
- Idę pod prysznic, nie zdążyłem wcześniej.
- Ok, baw się dobrze - zaśmiała się.
- Skoro nalegasz - pociągnąłem po niej wzrokiem - tylko daj się przyjrzeć, żebym miał do czego się bawić.
- Burak - skonstatowała.
- Głupia **** - rzuciłem tonem brytyjskiego lorda, po czym zamaszyście odwróciłem się w kierunku łazienki udając focha i poczułem uderzenie poduszki z sofy w plecy.
- Mało, że głupia to i agresywna - mruknąłem na tyle głośno aby mieć pewność, że usłyszała. W samą porę, bo ledwie skończyłem mówić express do kawy zaczął swoje głośne harce.
Nie zaszczyciłem jej spojrzeniem, jeśli coś odpowiedziała to express skutecznie ją zagłuszył.
Zrzuciłem z ulgą ubranie i wszedłem pod prysznic. Szybko się umyłem a potem przełączyłem wodę na deszczownicę, ustawiłem temperaturę i stałem oparty o ścianę z zamkniętymi oczami wyobrażając sobie, że stoję w deszczu w gorący dzień w jakiejś małej wiosce nad morzem w Tajlandii. Słońce na horyzoncie zaczęło przebijać się przez chmury pięknie oświetlając pobliską wyspę, w całości pokrytą zielenią.
Zatopiłem się w tym widoku, nawet nie usłyszałem, ze ktoś wchodzi do łazienki, nie usłyszałem otwieranych drzwi kabiny.
Poczułem za to dłoń muskającą mojego członka. Drgnąłem i otworzyłem oczy. Stała przede mną zupełnie naga, z lekkim uśmiechem. Mój członek zniknął w jej dłoni, reakcja była zupełnie inna niż na dotyk Iwony. Rósł w dłoni pomału, coraz bardziej wypełniając ją twardością. Zaczęła go pieścić tak jak lubię, trzymając z góry, poruszając nim na przemian lekko i ściskając u nasady mocno.
- I co, bawisz się dobrze?
- Bawiłem się, dopóki nie przyszłaś - pocałowałem ją w usta a strugi wody z mojej głowy pociekły na jej piersi. Wzdrygnęła się.
- Brrr, co taka chłodna?
- W sam raz, jak deszczyk w Tajlandii.
- Weź nie przypominaj, do tej pory **** mnie boli.
- Fajnie było - skłamałem. Wówczas wprowadzałem ją dopiero w arkana seksu, była niedoświadczona, nie wiedziała ani tego czego chce, ani co gorsza tego czego ja chcę. Prawie nie wychodziliśmy z hotelowego łóżka, ale umówmy się - mogłem tam lepiej spędzić czas.
- No, fajnie - zgodziła się, ciekawe, czy też uważała, że mogło być lepiej.
Postanowiłem nie ciągnąć tematu Tajlandii i podniosłem trochę temperaturę wody. Jej ręka nie przestawała wodzić po moim kutasie a jej piersi lekko się uniosły a sutki stwardniały.
- Tak lepiej?
- Znacznie - mówiąc to wpakowała się do kabiny i zamknęła za sobą szklane drzwi.
Wpiła się w moje usta dzieląc się ze mną posmakiem kawy. Sięgnąłem jedną ręką do jej twarzy lekko dyktując styl pocałunku, druga ręka powędrowała na jej pośladek. No tu muszę dać jej jednak puchar zwycięzcy - tyłem ma lekko większy, ale za to jaki jędrny. W strugach ciepłej wody mogłem prześlizgiwać się po jej skórze, lekko ugniatać pośladek przyciągając jednocześnie ją do siebie.
- To jak, pomóc ci się odprężyć? - zadała retoryczne pytanie.
- Już pomagasz - odpowiedziałem. Mój kutas jakby na potwierdzenie osiągnął powiedzmy dziewięćdziesiąt procent swojej twardości. Szybko zrewidowałem skalę twardości, jaką jest w stanie osiągnąć moje przyrodzenie. No, ok, te "dziewięćdziesiąt" jest w porządku. Sto procent to jak jestem mocno pobudzony. A z Iwoną osiągnąłem bez problemu sto dziesięć. Wcześniej taki poziom udało się wykrzesać pewnej divie, ale to jak już kiedyś wspomniałem - temat na zupełnie inną opowieść. Ogólnie sto dziesięć to taka rzadkość, że uznaję to za ewenement, niewarty umieszczania na skali.
Bea odsunęła się trochę i sięgnęła po żel pod prysznic. Teatralnie podniosła go wysoko, na wysokość oczu i wycisnęła z tej wysokości prosto na stojącego penisa. Zimny żel spowodował odruchowe drgnięcie, ale to było bardzo przyjemne. Teraz jej ruchy na członku odczuwałem zupełnie inaczej, ślisko prawie jak w cipce. Chciała odstawić butelkę z żelem, ale ją jej zabrałem. Wycisnąłem sobie sporo żelu na dłoń i odstawiłem pojemnik. Roztarłem lepką substancję na obu dłoniach i zająłem się jej piersiami. Lubię je. Spore, ale jeszcze nie wiszące. Piękne sutki natychmiast zareagowały stając i twardniejąc jeszcze bardziej. Lubię jak Beata zakłada bluzkę z dekoltem a pod nią stanik lekko ściskający piersi. Nie ma faceta, który by nie spojrzał, a mi to schlebia. Wiem, że często jest obiektem pożądania innych facetów, to naprawdę seksowna kobieta. Jedyny mankament w jej piersiach to spore obwódki sutków. Wolę takie malutkie, Iwona ma właśnie takie, ale piersi ogólnie też ma mniejsze.
Ręka na moim członku zaczęła poruszać się szybciej i zaciskać mocniej. W rewanżu jedną ręką dalej pieściłem jej piersi a drugą opłukałem z piany i wpakowałem bezceremonialnie między jej uda. Od razu poczułem wilgoć cipki i delikatność skóry. Ona nie toleruje zbędnego owłosienia, może być tylko na głowie. A na punkcie golenia cipki to ma dosłownie fioła. A mi się to podoba, nie znoszę zarośniętych, aż dziw bierze że kilkadziesiąt lat temu to była norma.
Wodziłem palcami po jej wargach sromowych i nabrzmiałej łechtaczce, spływające strugi wody potęgowały jej przyjemność. Zamknęła oczy, oparła się na mnie i rozstawiła nogi ułatwiając mi dostęp. Zatopiłem palce w jej kwiatku, westchnęła z rozkoszy i uwiesiła się na mnie jeszcze bardziej lekko mi utrudniając dostęp, ale dałem radę i moje palce nie opuściły aksamitnego wnętrza. Dopasowałem ruchy ręki do tempa z jakim masowała mi członka. Zwiększała tempo, powoli ale wyraźnie przestawała nad tym panować.
- Ej, kochanie, kto tu kogo miał odprężać - odsunąłem się lekko i zabrałem rękę.
- No tak - pocałowała mnie z językiem, posmak kawy już zniknął - a na co mój ogier ma ochotę?
- Miałaś tak nie mówić, to głupie.
- No dobrze, mój pan, może być?
- Niech będzie. A co zaproponujesz?
Kochanka bez słowa kucnęła a ja przygotowałem się na orala, skierowałem wylot deszczownicy lekko na bok, aby się nie utopiła, ale ona plan miała inny. Ponownie polała żelem opłukanego już członka, rozsmarowała dokładnie wszystko i wpakowała go sobie między piersi. Ugiąłem lekko kolana, bo w tej pozycji byłem jednak za wysoko a ona objęła dłońmi swoje piersi i splotła palce, tak aby uwięzić między nimi błyszczące przyrodzenie.
- O tak, maleńka - wyszeptałem, mój szept był ledwo słyszalny w szumie wody.
- Yhym, lubisz to?
- Jasne, masz świetne cycki i delikatną skórę - zacząłem odruchowo posuwać jej piersi. Spoglądała w górę swoimi wielkimi oczami, z tej perspektywy wydawały się jeszcze większe, dodatkowo podkreślone makijażem, którego jeszcze nie zmyła. Oczy wpatrywały się we mnie z oddaniem i pożądaniem jednocześnie.
- Lubię dotyk twojego twardziela na mojej skórze, jest twardy i gładki jednocześnie - spojrzała w dół i wystawiła język. W ten sposób posuwając jej cycki co pchnięcie żołądź ocierała się o chropowaty język - ale jest twardy - rzuciła na chwilę chowając język.
"Nawet nie wiesz jaki był twardy parę dni temu" przemknęło mi przez myśl.
- Możesz mocniej - przerwała lizanie mojego kutasa, zacisnęła mocniej ręce i znów patrzyła mi w oczy.
Posłuchałem i zacząłem dosłownie rżnąć jej cycki krótkimi mocnymi pchnięciami aż jej głowa zaczęła lekko podskakiwać. Widok jej przeobłędnych oczu oraz kutasa pojawiającego i znikającego w pokrytych już pianą piersiach działał na moje podniecenie bardzo, za bardzo. Wiedziałem, że jak nie przestanę to poza pianą będzie miała na cyckach spermę.
- Kocham cię wiesz - powiedziała nagle i trochę mnie tym z tropu zbiła, upuszczając parę ze zbiornika mojego podniecenia.
Wyswobodziłem kutasa z jej uścisku, wydostał się z głośnym mlaśnięciem. Podniosłem ją do góry.
- Ja ciebie też - pocałowałem ją mocno aby utwierdzić ją w tym co mówię jednocześnie trochę się brzydząc sobą za to, że jej robię takie rzeczy z inną kobietą. Z drugiej strony nic sobie nie przysięgaliśmy i faktycznie ją kocham. Ale za ścianą jest obiekt mojego pożądania.
Czy tylko pożądania? Taki nie do końca jeszcze odkryty ląd bardzo kręcił i nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym uczucia przenieść do mieszkania obok. Było mi dobrze jak jest, jednocześnie nie mogłem wyrugować Iwony z głowy.
Żeby Bea nie zauważyła galopady myśli na mojej twarzy stanowczym ruchem odwróciłem ją twarzą do ściany. Jedną ręką docisnąłem jej ramiona do ściany, drugą przyciągnąłem biodra do siebie. Tak lekko pochylona wyglądała jeszcze seksowniej, jej biodra optycznie się poszerzyły, piękny widok. Drgnęła i stęknęła gdy jej piersi zetknęły się z chłodną ścianą. Przeżyjesz, pomyślałem. Ale żeby nie być tak do końca draniem skierowałem deszczownicę centralnie na jej łopatki, w ten sposób woda spływała po jej plecach, pośladkach i nogach dając uczucie ciepłej błogości. Nabrałem na ręce sporą ilość żelu i zacząłem masować jej pośladki.
Westchnęła głośno, jej skóra fantastycznie błyszczała w świetle halogenów, światło załamywało się na krągłościach jej ciała, dodatkowej pikanterii dodawały dwa małe zagłębienia nad pośladkami, jakie to mają niektóre z kobiet. Wodziłem rękoma po jej skórze, skupiając się głównie na krągłości tyłeczka, ma boski w tej pozycji i tak namydlony.
Opłukałem prawą rękę i dotknąłem jej cipki. Natychmiast stanęła w rozkroku. Odwróciła głowę nie odrywając jednak ramion od ściany. W jej oczach było widać przyzwolenie a nawet nakaz "możesz mnie przelecieć a w zasadzie powinieneś". Dwa razy nie trzeba mnie prosić, przylgnąłem ciałem do jej tyłeczka, stojący kutas wpasował się między jej błyszczące pośladki wystawiając spomiędzy nich główkę. Sięgnąłem do jej cipki od przodu, była bardzo gotowa. Pieściłem palcem jej łechtaczkę, poruszałem członkiem między śliskimi pośladkami obserwując z przyjemnością grymas przyjemności na jej twarzy. Próbowała się tak wykręcić aby na mnie patrzeć, ale niezbyt jej się udawało.
- Wsadź go, proszę - wyrzuciła z siebie napierając jednocześnie tyłkiem na mnie.
Skomentuj