Cześć,
z góry zaznaczam, że to wydarzyło się naprawdę. Zacznę od tego że wszystko zaczęło się rok temu, ale jakoś nie miałem komu o tym powiedzieć (miałem 28 lat) . Wszystko zaczęło się od tego że napisałem do przypadkowej dziewczyny z forum (30 lat), od tak żeby sobie pogadać, jak to mam w zwyczaju, ale mniejsza.... Rozmowa kleiła się jak cholera, gadaliśmy o wszystkim i o niczym, po paru dniach gadaliśmy ze sobą przez telefon, by po 2 tygodniach się spotkać przy przysłowiowej "kawce". Tak mijały kolejne tygodnie, byliśmy coraz bardziej ku sobie, zacząłem jej pisać erotyczne opowiadania, ona też mówiła mi co lubi itd., ogólnie mega fajnie. Kolejne spotkania, były już mega otwarte, całowałem ją, masowałem, no i jak można się domyślać wylądowaliśmy w łóżku. Starała się podkreślać, że ona nie jest taka łatwa, ale no wiecie, była mega podniecona moim dotykiem oraz tym jak dbam o to żeby było ciekawie. No i tak już ruszyliśmy na pełnej, nagie fotki (w pracy, po pracy), wysyłanie filmików, seks za każdym razem gdy miała wolne (pracowała na zmiany), ogólnie nie było przed nią żadnego tabu, nakręcałem ją za każdym razem, wprowadzając coś ciekawego, no i tak żyliśmy sobie pół roku, kłóciliśmy się itd., ale było ok, spotykaliśmy się u mnie, a u niej byłem tylko raz, no i tutaj zaczęły się schody. Mianowicie w międzyczasie była w szpitalu, miała operacje, no i jakoś w tym czasie ostro się pokłóciliśmy, no ale jakoś to poszło. Była obolała, więc głównie gadaliśmy, trochę się pieściliśmy itd., nadal była tą osobą, która wcześniej, z jednym mankamentem.... następnego dnia dostałem telefon od jej FACETA, który dowiedział się o tym że spotykamy się, bo ona skrzętnie to przed nim ukrywała. Gość był ciągle oszukiwany, ona kupowała dla mnie nową bieliznę, bawiła się jak nigdy nic, a on żył w błogiej nieświadomości... Co ciekawe, rok po tym zdarzeniu, napisała i facet jej wybaczył, ale mam wrażenie, że zauroczyłem ją na tyle, że znów by go zdradziła.
z góry zaznaczam, że to wydarzyło się naprawdę. Zacznę od tego że wszystko zaczęło się rok temu, ale jakoś nie miałem komu o tym powiedzieć (miałem 28 lat) . Wszystko zaczęło się od tego że napisałem do przypadkowej dziewczyny z forum (30 lat), od tak żeby sobie pogadać, jak to mam w zwyczaju, ale mniejsza.... Rozmowa kleiła się jak cholera, gadaliśmy o wszystkim i o niczym, po paru dniach gadaliśmy ze sobą przez telefon, by po 2 tygodniach się spotkać przy przysłowiowej "kawce". Tak mijały kolejne tygodnie, byliśmy coraz bardziej ku sobie, zacząłem jej pisać erotyczne opowiadania, ona też mówiła mi co lubi itd., ogólnie mega fajnie. Kolejne spotkania, były już mega otwarte, całowałem ją, masowałem, no i jak można się domyślać wylądowaliśmy w łóżku. Starała się podkreślać, że ona nie jest taka łatwa, ale no wiecie, była mega podniecona moim dotykiem oraz tym jak dbam o to żeby było ciekawie. No i tak już ruszyliśmy na pełnej, nagie fotki (w pracy, po pracy), wysyłanie filmików, seks za każdym razem gdy miała wolne (pracowała na zmiany), ogólnie nie było przed nią żadnego tabu, nakręcałem ją za każdym razem, wprowadzając coś ciekawego, no i tak żyliśmy sobie pół roku, kłóciliśmy się itd., ale było ok, spotykaliśmy się u mnie, a u niej byłem tylko raz, no i tutaj zaczęły się schody. Mianowicie w międzyczasie była w szpitalu, miała operacje, no i jakoś w tym czasie ostro się pokłóciliśmy, no ale jakoś to poszło. Była obolała, więc głównie gadaliśmy, trochę się pieściliśmy itd., nadal była tą osobą, która wcześniej, z jednym mankamentem.... następnego dnia dostałem telefon od jej FACETA, który dowiedział się o tym że spotykamy się, bo ona skrzętnie to przed nim ukrywała. Gość był ciągle oszukiwany, ona kupowała dla mnie nową bieliznę, bawiła się jak nigdy nic, a on żył w błogiej nieświadomości... Co ciekawe, rok po tym zdarzeniu, napisała i facet jej wybaczył, ale mam wrażenie, że zauroczyłem ją na tyle, że znów by go zdradziła.
Skomentuj