Pierwszy post na forum, postaram się lakonicznie wyjaśnić sprawę.
Mam 18 lat, od ok. sześciu się masturbuję (często dzień po dniu), od niecałego miesiąca współżyję. Mój problem polega na tym, że nie mogę szczytować podczas seksu.
Niemal nie czuję partnerki i nie wiem, czy to jest kwestia mojego penisa, jej pochwy, czy po prostu gumki, która bezpośrednio dzieli te dwa organy podczas tarcia , chociaż gumy wybieramy zawsze jak najcieńsze i najściślej przylegające do penisa. Od razu dopowiem, że stosunek bez jej użycia nie wchodzi w grę ze względu na partnerkę.
Znamiennym jest chyba fakt, że do tej pory wszystkie szczyty w moim życiu zawdzięczałem głowie - jak chyba większość słabo doświadczonych mężczyzn. Nie rozstaję się z pornografią, a fantazje, tzw. pamięciówki, towarzyszą mi nawet podczas fellatio. No i właśnie - mogę swobodnie dojść przy "lodziku", bowiem zwyczajnie wyobrażam sobie w jego trakcie różne niedwuznaczności. Tymczasem stosunek pozostaje na tyle absorbujący fizycznie i psychicznie, że zwyczajnie nie mogę się skupić na wyobrażeniach i często - przyznaję - zdarza mi się "podczas" myśleć o zupełnie niezwiązanych z łóżkiem rzeczach.
Wobec tego długość stosunku nie zależy ode mnie, ale od wytrzymałości partnerki - wychodzę z niej, niezaspokojony i zażenowany w duchu, gdy widzę, że ma zwyczajnie dość. Następnie ona zazwyczaj kończy sprawę świetnym (jak zwykle w jej wykonaniu) lodem.
Jest dla mnie jeszcze nadzieja?
Mam 18 lat, od ok. sześciu się masturbuję (często dzień po dniu), od niecałego miesiąca współżyję. Mój problem polega na tym, że nie mogę szczytować podczas seksu.
Niemal nie czuję partnerki i nie wiem, czy to jest kwestia mojego penisa, jej pochwy, czy po prostu gumki, która bezpośrednio dzieli te dwa organy podczas tarcia , chociaż gumy wybieramy zawsze jak najcieńsze i najściślej przylegające do penisa. Od razu dopowiem, że stosunek bez jej użycia nie wchodzi w grę ze względu na partnerkę.
Znamiennym jest chyba fakt, że do tej pory wszystkie szczyty w moim życiu zawdzięczałem głowie - jak chyba większość słabo doświadczonych mężczyzn. Nie rozstaję się z pornografią, a fantazje, tzw. pamięciówki, towarzyszą mi nawet podczas fellatio. No i właśnie - mogę swobodnie dojść przy "lodziku", bowiem zwyczajnie wyobrażam sobie w jego trakcie różne niedwuznaczności. Tymczasem stosunek pozostaje na tyle absorbujący fizycznie i psychicznie, że zwyczajnie nie mogę się skupić na wyobrażeniach i często - przyznaję - zdarza mi się "podczas" myśleć o zupełnie niezwiązanych z łóżkiem rzeczach.
Wobec tego długość stosunku nie zależy ode mnie, ale od wytrzymałości partnerki - wychodzę z niej, niezaspokojony i zażenowany w duchu, gdy widzę, że ma zwyczajnie dość. Następnie ona zazwyczaj kończy sprawę świetnym (jak zwykle w jej wykonaniu) lodem.
Jest dla mnie jeszcze nadzieja?
Skomentuj