Witam.
To pierwszy mój post, jednak forum znam od lat i nastał ten czas, że niestety muszę Was poprosić o możliwie obiektywną ocenę mojej sytuacji.
Samemu ciężko jest to zrobić.
Także witam serdecznie;] i z góry dziękuję za opinie.
Będzie długo, gdyż jest to niezbędne byście mieli wszystkie możliwe informacje do jak najbardziej precyzyjnej opinii. Mam nadzieję, że wytrwacie i jednak spróbujecie powiedzieć, jak to wygląda z waszej perspektywy.
Niedługo będę musiał porozmawiać z dziewczyną, z którą jestem od prawie 3 lat. Nie wiem, czy czyta forum, czy nie, ale jeżeli tak, to może i lepiej, bo łatwiej jest coś dokładnie opisać, niż w emocjach powiedzieć.
Mamy po 20 – kilka lat. Obydwoje po studiach. Było dobrze. Bardzo dobrze. Rozmawialiśmy ze sobą, wspólnie spędzaliśmy czas, realizowaliśmy swoje plany (bywało lepiej i gorzej, ale jednak zawsze „do przodu”). Codzienne życie.
Opiszę trochę nasze osoby, by łatwiej było Wam nabrać szerszej perspektywy.
Mogłem robić całkiem przyzwoitą karierę w pewnym sektorze publicznym. Na wysokim stanowisku, zaraz po studiach. Zrezygnowałem – nie dla niej, nie dla rodziców (wszyscy byli przeciwko) – za młodego o tym marzyłem, a zderzając się i sprawdzając, jak to wygląda w rzeczywistości – stwierdziłem, że praca ta nie da mi satysfakcji, której w życiu szukam. Ot cały powód. Partnerkę poznałem zaraz przed decyzją o rezygnacji ze studiów (ściślej mówiąc, ostatniego półrocza 5 letnich studiów) ale podejrzewam, że to nie jest istotne). Później próbowałem różnych, mniej i bardziej przyjaznych prac szukając własnej drogi i tego co chce robić.
Od 3 miesięcy jestem bezrobotny. Robię kursy zawodowe w pewnym fachu, by wyjechać i w tym zawodzie dostać pracę za granicą.Pozwoli mi to mieć czas i pieniądze na realizację innych, ważniejszych dla mnie planów/marzeń, mając dochodową i pewną alternatywę na wypadek niepowodzenia – które absolutnie mi nie przeszkadza (nie boję się porażki, należę do ludzi, którzy po prostu nie chcą niczego żałować).
3 miesiące temu i ja i ona wyjechaliśmy do innych krajów. Ona pracować na produkcji w jednym z bardziej popularnych krajów, gdzie łatwo o taką pracę (żaden język obcy nie jest wymagany).
Ja do kraju, gdzie mój bardzo dobry angielski zupełnie nie wystarcza (i nawet o tymczasową pracę na produkcji ciężko, pomimo masy wysyłanych CV). Tak jak pisałem, w między czasie robię kursy, by nie „zapieprzać” fizycznie do czasu, aż uzbieram na swoje inne plany i będę mógł je zrealizować. Też w między czasie nauczyłem się podstaw rodowitego jeżyka tego kraju i większość dni właśnie na naukę języka przeznaczam.
Plan był tak, że znajdę pracę, ściągnę ją i ona zacznie się uczyć języka i pracować. Chcieliśmy w kraju w którym ja próbuję, bo są duże wyższe zarobki i mamy tam znajomych. Partnerka pracuje w innym, bo mam większe szanse coś znaleźć w końcu i ją ściągnąć niż odwrotnie. W między czasie miała do wyboru albo zostać w Polsce albo dorobić za granicą - tymczasowo.
Srry za „Yodę” w niektórych zdaniach, ale jestem przemęczony i nie chce mi się poprawiać tekstu.
Tak apropo – to pierwsza sytuacja w życiu, gdzie mam kłopoty z nastrojem/snem.
Jestem osobą w stosunku do innych zachowawczą. Nie pokazuję specjalnie emocji na zewnątrz. Na pierwszy rzut oka, chyba trochę oschłą.Nie mam w stylu mówić dużo i rozmawiać godzinami. Chodzę uśmiechnięty, ale w taki stonowany sposób (ludzie odbierają mnie pozytywnie – tak przynajmniej mi się wydaje, mam też sporo przyjaciół, więc też chyba tak jest).
Partnerka pod względem charakteru jest inna. Też uśmiechnięta, ale w taki głośny i przyjazny sposób. Wszyscy, zawsze w okół ją lubią. Typ osoby, której nie da się nie lubić, głośna (ale nie agresywnie), wygadana. W związku, to ja głównie jestem od słuchania, a nie od mówienia (mi to pasuje - temperamenty;p), jeżeli chodzi o codzienne rozmowy, a nie podejmowanie decyzji, bo to z reguły, ostatecznie, do mnie należało (ale nigdy nie lekceważyłem jej zdania) . Drobna dziewczyna z bardzo miłą aparycją. Jest też BARDZO wrażliwa i emocjonalna (tu się najbardziej różnimy – ja nie jestem wrażliwy w takim ogólnym znaczeniu – dla niej tak, dla reszty osób – nie).
Ja jestem w Polsce od 3 tygodni (święta i po nowym roku kursy). Dziewczyna przyjechała niecały tydzień temu. Na 2 tygodnie (ja też dlatego przedłużam troche swój pobyt).
I oto, gdzie ja widzę, albo wydaje mi się, że widzę problemy:
1. Do dnia wyjazdu, dzień w dzień, to ona codziennie potrzebowała tego, by ją przytulać, być blisko (trochę przeżyła w życiu i staram się naprawiać jej samoocenę przez wsparcie – czułe na tyle, ile mogę się przemóc w mojej powściągliwej charakterystyce ;p, lepiej to wyrażam niż na początku związku.) Może wydawać się Wam to nieistotne, ale 15 min wieczornego i rannego przytulania (dosłownie 15 min) to dla mnie było BARDZO dużo, nie potrzebuje tyle, przynajmniej ja. Robiłem to jednak z przyjemnością dla niej. To nie kłopot. Kłopot pojawił się po przyjezdzie. Słowem ANI razu nie przytuliła się do mnie po powrocie z własnej „chęci”. Jak się zobaczyliśmy po miesiącach, to tak jakby nagle przestała tego potrzebować. Wszystkie zbliżenia (narazie mówie o przytuleniu, dotknięciu siebie) były zapoczątkowane przeze mnie. Co uwierzcie – zawsze było głównie na odwrót (tak 75 do 25%). Zmiana o 180 stopni.
2. Sex? Brak. Raz jak się upiła na swoim przyjęciu powitalnym.Nie wiem nawet czy to liczyć. Oczywiście ja to zapoczątkowałem. Teraz mija praktycznie tydzień. Próbowałem 4 razy „ się zbliżyć” – zawsze z mniej lub bardziej błahym powodem nie miała ochoty. Dbam o siebie, praktycznie codziennie trenuje. Nie mam żadnego problem z atrakcyjnością, czy powodzeniem u Pań. Żigolakiem nie jestem, ale w tej sferze czuję się pewnie, więc powód, że nie jestem dla niej atrakcyjny prawdopodobnie odpada. Mam nadzieję, że nie brzmi to tragicznie narcystycznie. Teraz już nie proponuje, bo czuję się jakbym żebrał o sex – paskudne uczucie, a nie będę się poniżał (w swoich oczach). Wcześniej nie robiliśmy tego codziennie. 3-4 razy w tygodniu.
Rozumiem też jeżeli jest się razem na codzień, że czasem potrzeba jakieś romantyczności (która ciężko mi przychodzi jak już wiecie), ale po miesiącach nie widzenia się?
Chyba wystarczy sam tego fakt, żeby się chciało w zdrowym związku...
3. Nie patrzy na mnie. Może nie jest to powód nad wyraz zauważalny dla każdego. Jednak zawieszanie wzroku, przeciągły uśmiech, taka radość, która była wcześniej w oczach patrząc na siebie nawzajem – nie istnieje. Nie będę o tym rozpisywał, bo trzeba wiedzieć o co chodzi. Pewnie niektórzy wiedzą ;p.
4. Wiem, że ma kolegów i koleżanki za granicą. Zawsze miało sporo znajomych (facetów tez). Nie jestem typem zazdrośnika. Ktoś mnie zdradzi – kop w dupe i wiem, że znajde bardziej wartościową osobę, dlatego nie mam pretensji o posiadanie kolegów, a nie można być z kimś i mu nie ufać. Jednak, jak pytam czy z kimś rozmawia z pracy (po przyjezdzie – przez te kilka dni), to odpowiedziała, ze nie. Po 3 pierwszych punktach zacząłem nabierać wątpliwości, więc spojrzałem na listę połączeń i okazało się, że jednak z kimś rozmawia (są połączenia). Z kimś o płci męskiej. Nie było dużo połączeń. Jednak sam fakt...
5. Jestem bezrobotny. Nie mam teraz pieniędzy (nie mam stresu, by pracować za 1300 zł i spokojnie mogę kursy dokończyć i szukać pracy za granicą, bo rodzice mi teraz pomagają – jej pieniędzy nie wydaję). I nie mógł bym proponować wyjazdu na weekend za jej pieniądze - gdyby zaproponowała, bo nie odmówiłbym, bo zawsze mieliśmy jeden portfel. W ciągu niecałych 2 tygodni, które mamy dla siebie – 2 dni spędziła juz u koleżanki (nawet teraz jej nie ma, o 23 20) i jedzie też z nią na weekend do innego miasta.
Lubie balować z przyjaciółmi. Jednak ja bym nigdy nei zrobił tak, ze mając dla siebie tak mało czasu, jade z kumplem na weekend do innego miasta, gdy dróga półowka specjalnie zoorganizowała czas, by być ze mną. Wcześniej w szczery sposób tęskniła jak nie wracałem o 20 do domu. Pracowałem kiedyś od 7 do 23 czasami. Przez to od jakeigoś czasu zastanawiam się, czy oprócz tego, że śpimy w jednym łóżku - czy cos nas może jeszcze zbliżyć jak było wcześniej.
To co widzę to zmiana w stosunku do mojej osoby. Duża zmiana.
Czy ona ma jakieś problemy? Mówi, że nie. Jej rodziców też dobrze znam, więc praktycznie na pewno nie ma kłopotów. Z pracy jest zadwolona. Ze znajomych tam również. Pieniądze zarabia przyzwoite.
Ja jestem zdezorientowany. Mógłbym być teoretycznie na to ślepy.Wiem, że dużo ludzi potrafi żyć obok siebie razem mieszkając, ale ja tak nie chcę. Czasami troche rozmawiamy. Niby się do mnie od czasu do czasu uśmiechnie.Ale to dalej nie to.
Nie chodzi mi o motylki, które są przez pierwsze kilka miesięcy. Chodzi o nagłą zmianę, która nastąpiła przez te kilka miesięcy. Zbyt duża na „od tak sobie”. Coś się zmieniło. Albo coś się stało.
Nie wiem co.
Nie wiem czy zaufać swoim przeczuciom, bo dowodów żadnych nie mam. Nie wiem, jak to rozegrać, bo zaznaczam, że nie ejstem w momencie, gdzie myślę że mnie zdradziła fizycznie (dla mnie całowanie z kimś innym to już fakt, który eliminuje związek z taką osobą, która to zrobiła – ona o tym wie).
Chcę poprawić naszą sytuację, jeżeli niczego nie zrobiła.
Jak to rozegrać?
Czy waszym zdaniem mogło mi się to tylko uroić?
Dziękuję, jeżeli ktoś dotrwał.
Pozdrawiam
To pierwszy mój post, jednak forum znam od lat i nastał ten czas, że niestety muszę Was poprosić o możliwie obiektywną ocenę mojej sytuacji.
Samemu ciężko jest to zrobić.
Także witam serdecznie;] i z góry dziękuję za opinie.
Będzie długo, gdyż jest to niezbędne byście mieli wszystkie możliwe informacje do jak najbardziej precyzyjnej opinii. Mam nadzieję, że wytrwacie i jednak spróbujecie powiedzieć, jak to wygląda z waszej perspektywy.
Niedługo będę musiał porozmawiać z dziewczyną, z którą jestem od prawie 3 lat. Nie wiem, czy czyta forum, czy nie, ale jeżeli tak, to może i lepiej, bo łatwiej jest coś dokładnie opisać, niż w emocjach powiedzieć.
Mamy po 20 – kilka lat. Obydwoje po studiach. Było dobrze. Bardzo dobrze. Rozmawialiśmy ze sobą, wspólnie spędzaliśmy czas, realizowaliśmy swoje plany (bywało lepiej i gorzej, ale jednak zawsze „do przodu”). Codzienne życie.
Opiszę trochę nasze osoby, by łatwiej było Wam nabrać szerszej perspektywy.
Mogłem robić całkiem przyzwoitą karierę w pewnym sektorze publicznym. Na wysokim stanowisku, zaraz po studiach. Zrezygnowałem – nie dla niej, nie dla rodziców (wszyscy byli przeciwko) – za młodego o tym marzyłem, a zderzając się i sprawdzając, jak to wygląda w rzeczywistości – stwierdziłem, że praca ta nie da mi satysfakcji, której w życiu szukam. Ot cały powód. Partnerkę poznałem zaraz przed decyzją o rezygnacji ze studiów (ściślej mówiąc, ostatniego półrocza 5 letnich studiów) ale podejrzewam, że to nie jest istotne). Później próbowałem różnych, mniej i bardziej przyjaznych prac szukając własnej drogi i tego co chce robić.
Od 3 miesięcy jestem bezrobotny. Robię kursy zawodowe w pewnym fachu, by wyjechać i w tym zawodzie dostać pracę za granicą.Pozwoli mi to mieć czas i pieniądze na realizację innych, ważniejszych dla mnie planów/marzeń, mając dochodową i pewną alternatywę na wypadek niepowodzenia – które absolutnie mi nie przeszkadza (nie boję się porażki, należę do ludzi, którzy po prostu nie chcą niczego żałować).
3 miesiące temu i ja i ona wyjechaliśmy do innych krajów. Ona pracować na produkcji w jednym z bardziej popularnych krajów, gdzie łatwo o taką pracę (żaden język obcy nie jest wymagany).
Ja do kraju, gdzie mój bardzo dobry angielski zupełnie nie wystarcza (i nawet o tymczasową pracę na produkcji ciężko, pomimo masy wysyłanych CV). Tak jak pisałem, w między czasie robię kursy, by nie „zapieprzać” fizycznie do czasu, aż uzbieram na swoje inne plany i będę mógł je zrealizować. Też w między czasie nauczyłem się podstaw rodowitego jeżyka tego kraju i większość dni właśnie na naukę języka przeznaczam.
Plan był tak, że znajdę pracę, ściągnę ją i ona zacznie się uczyć języka i pracować. Chcieliśmy w kraju w którym ja próbuję, bo są duże wyższe zarobki i mamy tam znajomych. Partnerka pracuje w innym, bo mam większe szanse coś znaleźć w końcu i ją ściągnąć niż odwrotnie. W między czasie miała do wyboru albo zostać w Polsce albo dorobić za granicą - tymczasowo.
Srry za „Yodę” w niektórych zdaniach, ale jestem przemęczony i nie chce mi się poprawiać tekstu.
Tak apropo – to pierwsza sytuacja w życiu, gdzie mam kłopoty z nastrojem/snem.
Jestem osobą w stosunku do innych zachowawczą. Nie pokazuję specjalnie emocji na zewnątrz. Na pierwszy rzut oka, chyba trochę oschłą.Nie mam w stylu mówić dużo i rozmawiać godzinami. Chodzę uśmiechnięty, ale w taki stonowany sposób (ludzie odbierają mnie pozytywnie – tak przynajmniej mi się wydaje, mam też sporo przyjaciół, więc też chyba tak jest).
Partnerka pod względem charakteru jest inna. Też uśmiechnięta, ale w taki głośny i przyjazny sposób. Wszyscy, zawsze w okół ją lubią. Typ osoby, której nie da się nie lubić, głośna (ale nie agresywnie), wygadana. W związku, to ja głównie jestem od słuchania, a nie od mówienia (mi to pasuje - temperamenty;p), jeżeli chodzi o codzienne rozmowy, a nie podejmowanie decyzji, bo to z reguły, ostatecznie, do mnie należało (ale nigdy nie lekceważyłem jej zdania) . Drobna dziewczyna z bardzo miłą aparycją. Jest też BARDZO wrażliwa i emocjonalna (tu się najbardziej różnimy – ja nie jestem wrażliwy w takim ogólnym znaczeniu – dla niej tak, dla reszty osób – nie).
Ja jestem w Polsce od 3 tygodni (święta i po nowym roku kursy). Dziewczyna przyjechała niecały tydzień temu. Na 2 tygodnie (ja też dlatego przedłużam troche swój pobyt).
I oto, gdzie ja widzę, albo wydaje mi się, że widzę problemy:
1. Do dnia wyjazdu, dzień w dzień, to ona codziennie potrzebowała tego, by ją przytulać, być blisko (trochę przeżyła w życiu i staram się naprawiać jej samoocenę przez wsparcie – czułe na tyle, ile mogę się przemóc w mojej powściągliwej charakterystyce ;p, lepiej to wyrażam niż na początku związku.) Może wydawać się Wam to nieistotne, ale 15 min wieczornego i rannego przytulania (dosłownie 15 min) to dla mnie było BARDZO dużo, nie potrzebuje tyle, przynajmniej ja. Robiłem to jednak z przyjemnością dla niej. To nie kłopot. Kłopot pojawił się po przyjezdzie. Słowem ANI razu nie przytuliła się do mnie po powrocie z własnej „chęci”. Jak się zobaczyliśmy po miesiącach, to tak jakby nagle przestała tego potrzebować. Wszystkie zbliżenia (narazie mówie o przytuleniu, dotknięciu siebie) były zapoczątkowane przeze mnie. Co uwierzcie – zawsze było głównie na odwrót (tak 75 do 25%). Zmiana o 180 stopni.
2. Sex? Brak. Raz jak się upiła na swoim przyjęciu powitalnym.Nie wiem nawet czy to liczyć. Oczywiście ja to zapoczątkowałem. Teraz mija praktycznie tydzień. Próbowałem 4 razy „ się zbliżyć” – zawsze z mniej lub bardziej błahym powodem nie miała ochoty. Dbam o siebie, praktycznie codziennie trenuje. Nie mam żadnego problem z atrakcyjnością, czy powodzeniem u Pań. Żigolakiem nie jestem, ale w tej sferze czuję się pewnie, więc powód, że nie jestem dla niej atrakcyjny prawdopodobnie odpada. Mam nadzieję, że nie brzmi to tragicznie narcystycznie. Teraz już nie proponuje, bo czuję się jakbym żebrał o sex – paskudne uczucie, a nie będę się poniżał (w swoich oczach). Wcześniej nie robiliśmy tego codziennie. 3-4 razy w tygodniu.
Rozumiem też jeżeli jest się razem na codzień, że czasem potrzeba jakieś romantyczności (która ciężko mi przychodzi jak już wiecie), ale po miesiącach nie widzenia się?
Chyba wystarczy sam tego fakt, żeby się chciało w zdrowym związku...
3. Nie patrzy na mnie. Może nie jest to powód nad wyraz zauważalny dla każdego. Jednak zawieszanie wzroku, przeciągły uśmiech, taka radość, która była wcześniej w oczach patrząc na siebie nawzajem – nie istnieje. Nie będę o tym rozpisywał, bo trzeba wiedzieć o co chodzi. Pewnie niektórzy wiedzą ;p.
4. Wiem, że ma kolegów i koleżanki za granicą. Zawsze miało sporo znajomych (facetów tez). Nie jestem typem zazdrośnika. Ktoś mnie zdradzi – kop w dupe i wiem, że znajde bardziej wartościową osobę, dlatego nie mam pretensji o posiadanie kolegów, a nie można być z kimś i mu nie ufać. Jednak, jak pytam czy z kimś rozmawia z pracy (po przyjezdzie – przez te kilka dni), to odpowiedziała, ze nie. Po 3 pierwszych punktach zacząłem nabierać wątpliwości, więc spojrzałem na listę połączeń i okazało się, że jednak z kimś rozmawia (są połączenia). Z kimś o płci męskiej. Nie było dużo połączeń. Jednak sam fakt...
5. Jestem bezrobotny. Nie mam teraz pieniędzy (nie mam stresu, by pracować za 1300 zł i spokojnie mogę kursy dokończyć i szukać pracy za granicą, bo rodzice mi teraz pomagają – jej pieniędzy nie wydaję). I nie mógł bym proponować wyjazdu na weekend za jej pieniądze - gdyby zaproponowała, bo nie odmówiłbym, bo zawsze mieliśmy jeden portfel. W ciągu niecałych 2 tygodni, które mamy dla siebie – 2 dni spędziła juz u koleżanki (nawet teraz jej nie ma, o 23 20) i jedzie też z nią na weekend do innego miasta.
Lubie balować z przyjaciółmi. Jednak ja bym nigdy nei zrobił tak, ze mając dla siebie tak mało czasu, jade z kumplem na weekend do innego miasta, gdy dróga półowka specjalnie zoorganizowała czas, by być ze mną. Wcześniej w szczery sposób tęskniła jak nie wracałem o 20 do domu. Pracowałem kiedyś od 7 do 23 czasami. Przez to od jakeigoś czasu zastanawiam się, czy oprócz tego, że śpimy w jednym łóżku - czy cos nas może jeszcze zbliżyć jak było wcześniej.
To co widzę to zmiana w stosunku do mojej osoby. Duża zmiana.
Czy ona ma jakieś problemy? Mówi, że nie. Jej rodziców też dobrze znam, więc praktycznie na pewno nie ma kłopotów. Z pracy jest zadwolona. Ze znajomych tam również. Pieniądze zarabia przyzwoite.
Ja jestem zdezorientowany. Mógłbym być teoretycznie na to ślepy.Wiem, że dużo ludzi potrafi żyć obok siebie razem mieszkając, ale ja tak nie chcę. Czasami troche rozmawiamy. Niby się do mnie od czasu do czasu uśmiechnie.Ale to dalej nie to.
Nie chodzi mi o motylki, które są przez pierwsze kilka miesięcy. Chodzi o nagłą zmianę, która nastąpiła przez te kilka miesięcy. Zbyt duża na „od tak sobie”. Coś się zmieniło. Albo coś się stało.
Nie wiem co.
Nie wiem czy zaufać swoim przeczuciom, bo dowodów żadnych nie mam. Nie wiem, jak to rozegrać, bo zaznaczam, że nie ejstem w momencie, gdzie myślę że mnie zdradziła fizycznie (dla mnie całowanie z kimś innym to już fakt, który eliminuje związek z taką osobą, która to zrobiła – ona o tym wie).
Chcę poprawić naszą sytuację, jeżeli niczego nie zrobiła.
Jak to rozegrać?
Czy waszym zdaniem mogło mi się to tylko uroić?
Dziękuję, jeżeli ktoś dotrwał.
Pozdrawiam
Skomentuj