Dzień dobry!
Potrzebuję pomocy, gdyż znalazłam się w bardzo dziwnej dla mnie sytuacji i mając tak olbrzymi mętlik w głowie nie wiem co robić dalej.
Dwa miesiące temu poznałam mężczyznę, wpadliśmy na siebie wcześniej, jednak nasza 'znajomość' ograniczała się wówczas do patrzenia się na siebie. W końcu on zrobił pierwszy krok i od tego momentu zaczęliśmy spędzać ze sobą bardzo dużo czasu. Poznawaliśmy się, ja na nic nie nalegałam (wiedziałam, że jest po rozstaniu), nie chciałam aby ta relacja rozwijała się w jakimś zawrotnym tempie. Pierwszy miesiąc układało się nam bardzo dobrze. On zachowywał się wręcz jak idealny mężczyzna z komedii romantycznej, a ten nadmiar słodyczy i czułości był dla mnie szokiem. Przywiązałam się do niego, choć nie zapierał mi tchu w piersi, było mi przy nim po prostu dobrze.
Nowy rok zaczął się dla mnie źle. I źle też zaczęło być między nami. Po moim tygodniowym służbowym wyjeździe wróciłam do zupełnie innego człowieka. Oschłego, wiecznie skrzywionego, unikającego spotkań. Gdy przyparłam go do muru wyjaśnił mi, że ma problemy w pracy, żebym dała mu chwile. I tak też zrobiłam. Chwila ta trwała dwa tygodnie. W tym czasie widzieliśmy się, ale były to raczej spotkania "przy okazji". Ja zaczęłam zastanawiać się nad zakończeniem tej znajomości, ponieważ wiele mnie kosztowało jego dziwne zachowanie. Chciałam odebrać od niego swoje rzeczy i zacząć się wycofywać, ale on się na to nie zgadzał, a gdy czuł już że się oddalam robił się ponownie czuły i kochany. Zachowywał się jak osoba dwubiegunowa. Jeden dzień wszystko było dobrze, a drugiego był wstrętny. Bardzo mnie to męczyło.
Czara goryczy przelała się jednak w ubiegłym tygodniu. Codzienne kłótnie i przepraszanie, widok jego nabzdyczonej miny, opryskliwe zachowanie (za które po chwili przepraszał). Postanowiłam to zakończyć, gdyż zaczęłam się przy nim źle czuć, trzy minuty w jego obecności psuły mi nastrój na cały dzień.
Teraz jednak zaczęłam się zastanawiać, czy to może moja wina, bo nie byłam dla niego oparciem i czy dalej utrzymywać tą znajomość czekając na lepsze chwile.
Potrzebuję pomocy, gdyż znalazłam się w bardzo dziwnej dla mnie sytuacji i mając tak olbrzymi mętlik w głowie nie wiem co robić dalej.
Dwa miesiące temu poznałam mężczyznę, wpadliśmy na siebie wcześniej, jednak nasza 'znajomość' ograniczała się wówczas do patrzenia się na siebie. W końcu on zrobił pierwszy krok i od tego momentu zaczęliśmy spędzać ze sobą bardzo dużo czasu. Poznawaliśmy się, ja na nic nie nalegałam (wiedziałam, że jest po rozstaniu), nie chciałam aby ta relacja rozwijała się w jakimś zawrotnym tempie. Pierwszy miesiąc układało się nam bardzo dobrze. On zachowywał się wręcz jak idealny mężczyzna z komedii romantycznej, a ten nadmiar słodyczy i czułości był dla mnie szokiem. Przywiązałam się do niego, choć nie zapierał mi tchu w piersi, było mi przy nim po prostu dobrze.
Nowy rok zaczął się dla mnie źle. I źle też zaczęło być między nami. Po moim tygodniowym służbowym wyjeździe wróciłam do zupełnie innego człowieka. Oschłego, wiecznie skrzywionego, unikającego spotkań. Gdy przyparłam go do muru wyjaśnił mi, że ma problemy w pracy, żebym dała mu chwile. I tak też zrobiłam. Chwila ta trwała dwa tygodnie. W tym czasie widzieliśmy się, ale były to raczej spotkania "przy okazji". Ja zaczęłam zastanawiać się nad zakończeniem tej znajomości, ponieważ wiele mnie kosztowało jego dziwne zachowanie. Chciałam odebrać od niego swoje rzeczy i zacząć się wycofywać, ale on się na to nie zgadzał, a gdy czuł już że się oddalam robił się ponownie czuły i kochany. Zachowywał się jak osoba dwubiegunowa. Jeden dzień wszystko było dobrze, a drugiego był wstrętny. Bardzo mnie to męczyło.
Czara goryczy przelała się jednak w ubiegłym tygodniu. Codzienne kłótnie i przepraszanie, widok jego nabzdyczonej miny, opryskliwe zachowanie (za które po chwili przepraszał). Postanowiłam to zakończyć, gdyż zaczęłam się przy nim źle czuć, trzy minuty w jego obecności psuły mi nastrój na cały dzień.
Teraz jednak zaczęłam się zastanawiać, czy to może moja wina, bo nie byłam dla niego oparciem i czy dalej utrzymywać tą znajomość czekając na lepsze chwile.
Skomentuj