Być bi...
Wbrew pozorom to ciekawy temat, bo dotyczy odkrywania samego siebie. Żyjemy w czasach, gdy ludzie mogą bez kompleksów dojść do takiej w właśnie konkluzji - "jestem bi i dobrze mi z tym". Mogą również przyznać się do tego we względnie otwarty sposób. Konsekwencje takiego "coming out" znikome. Niektórzy twierdzą, ze bycie "bi" albo "homo" jest trendy. Trzeba jednak pamiętać o tym, że jest to przywilej naszych czasów. Nasi rodzice i dziadkowie nie mieli takiego komfortu.
Ciekawe jest również to, że w tych sprzyjających tolerancji warunkach, tak wiele osób przyznaje się do tego. Ktoś powinien zweryfikować statystyki, które naginało się dawniej do purytańskiej etyki chrześcijańskiej. Do dziś w mass mediach podaje się wyssane z palca dane odnośnie odsetka mniejszości seksualnych. Potwierdzają je pseudo autorytety w rodzaju Starowicza. Umniejsza się wartość badań badaczy w rodzaju Kinseya bo ich wyniki zagrażają moralności chrześcijańskiej. Jesteśmy manipulowani i o tym nie powinno się zapominać. Miłą niespodzianką są więc szczere wypowiedzi które potwierdzają, że "mniejszość" nie jest tak nieliczna.
I jeszcze coś. Sama po sobie wiem, że dzięki takim wypowiedziom, wielu z nas może od nowa zweryfikować swoja seksualność.
Wbrew pozorom to ciekawy temat, bo dotyczy odkrywania samego siebie. Żyjemy w czasach, gdy ludzie mogą bez kompleksów dojść do takiej w właśnie konkluzji - "jestem bi i dobrze mi z tym". Mogą również przyznać się do tego we względnie otwarty sposób. Konsekwencje takiego "coming out" znikome. Niektórzy twierdzą, ze bycie "bi" albo "homo" jest trendy. Trzeba jednak pamiętać o tym, że jest to przywilej naszych czasów. Nasi rodzice i dziadkowie nie mieli takiego komfortu.
Ciekawe jest również to, że w tych sprzyjających tolerancji warunkach, tak wiele osób przyznaje się do tego. Ktoś powinien zweryfikować statystyki, które naginało się dawniej do purytańskiej etyki chrześcijańskiej. Do dziś w mass mediach podaje się wyssane z palca dane odnośnie odsetka mniejszości seksualnych. Potwierdzają je pseudo autorytety w rodzaju Starowicza. Umniejsza się wartość badań badaczy w rodzaju Kinseya bo ich wyniki zagrażają moralności chrześcijańskiej. Jesteśmy manipulowani i o tym nie powinno się zapominać. Miłą niespodzianką są więc szczere wypowiedzi które potwierdzają, że "mniejszość" nie jest tak nieliczna.
I jeszcze coś. Sama po sobie wiem, że dzięki takim wypowiedziom, wielu z nas może od nowa zweryfikować swoja seksualność.
Skomentuj