Gdy napatrzyliśmy się do zawrotów głowy, pojechaliśmy na marinę, jak Tim nazywał miejską przystań. Jachtów było co prawda niewiele ale było to miejsce z rodzaju tych, z których moglibyśmy w ogóle nie wychodzić. Uwielbiam statki i wszystko to, co pływa po wodzie. Ta godzinna przeprawa promem z Calais do Dover mogłaby trwać trzy razy dłużej i nie miałbym wcale pretensji. Szkoda tylko, że wszystkie jachty były zacumowane, jednak zimą mało kto żegluje.
– A co to za statek, tam? – zapytałem widząc kolosalną bryłę na drugim brzegu.
– A to jest Queen Mary 2, kiedyś największy statek świata, teraz to jest muzeum. Zdziwisz się, ale zaprojektował go ten sam inżynier, który zaprojektował ten most, na którym byliśmy, nazywał się Isambard Kingdom Brunel. Chcesz zobaczyć?
Durne pytanie, oczywiście, że chciałem. Siedzieliśmy tam prawie dwie godziny, bo wszystko chciałem dokładnie obejrzeć. Znajomość takich szczegółów często przydaje się w modelarstwie. Zrobiłem masę zdjęć komórką Tima. Na koniec kupowaliśmy pamiątki w małym sklepiku na pokładzie. Mieli fajny model Queen Mary do sklejania, taki w dużej skali, z dużą liczbą szczegółów. Popatrzyłem na cenę – kosztował trzydzieści funtów! Na tutejsze warunki to masa forsy, można za to przeżyć tydzień. Tak bardzo chciałem go mieć... Rozczarowany odłożyłem go na półkę. Kiedy mnie będzie na to stać? Nawet jeśli przyjadę tu latem, o czym dziś już rozmawialiśmy, to zdobyć trzysta złotych będzie potwornie ciężko. Zwłaszcza że jest tyle innych fajnych rzeczy, które tutaj bym sobie kupił.
– Poczekaj, jeszcze polecę się wysikać – poprosił Tim, kiedy już opuściliśmy pokład statku-muzeum. To wcześniej nie miał na to czasu? Powoli robiło się ciemno, as jeszcze mieliśmy zrobić zakupy na kilka dni, bo według prognozy pogody miało padać, a ponadto nie wiedzieliśmy, kiedy spodziewać się rodziców. Sami na ten temat się nie wypowiadali, widocznie chcieli nam zrobić niespodziankę a jeszcze bardziej prawdopodobne, że po prostu sprawdzić, czy nie przychodzą nam do głowy jakieś głupoty. Poza tym nie wiadomo, kiedy młodego wypiszą ze szpitala. Tim wrócił po krótkim czasie i poszliśmy zrobić resztę zakupów.
Rodzice wrócili i zastali nas oczywiście na wygłupach. Ponieważ to był ostatni dzień karnawału, zrobiliśmy sobie bal na ostatki. Miało być z piwem, ale kto nam sprzeda? Podobno w Anglii przestrzegają tego jeszcze bardziej niż w Polsce. Dlatego tylko łyknęliśmy sobie trochę koniaku, który znaleźliśmy w barku, miejmy nadzieję, że ciocia Lila się nie pokapuje, w końcu nie wypiliśmy jej do dna. Jakie szczęście, że Tim schował tę flaszkę zanim rodzice wparowali do pokoju. Wparowali to chyba najlepsze słowo, bo zauważyliśmy ich dopiero jak tańczyli koło nas. Trochę się obawiałem, że zacznie się gadanie i opieprz, ale nic takiego nie nastąpiło, zachowywali się tak, jakby wrócili ze spaceru w parku miejskim. Tylko Sam rzucał jakieś uwagi, ale Tim uspokoił go szybko.
– Maciek, list do ciebie – zawołała pani Lila sprzed drzwi. W Anglii nie mają skrzynek pocztowych jak w Polsce, pocztę wrzuca się przez szczelinę w drzwiach wejściowych.
– List? Do mnie tutaj? A kto niby miałby mój adres? Poza tym kto dzisiaj pisze listy? Wszystko załatwia się przez snapchata i e-mail, nawet poczciwych esemesów wysyła się coraz mniej. Ale adres na kopercie był wyraźny i trudno mówić o pomyłce. Koperta była sztywna, pewnie w środku jest kawałek jakiegoś kartonu. Rozdarłem kopertę, w środku była kartka z serduszkiem i dwoma misiami. "Od kogoś, kto cię bardzo kocha, Walentynki 2018". Nie musiałem nawet kombinować, kto mi to wysłał, natomiast jak ja się odwdzięczę? Zupełnie zapomniałem o walentynkach, do tej pory to święto nie było mi potrzebne i śmiałem się ze wszystkich, którzy bawią się tego dnia w wysyłanie pocztówek. I jak mam za to podziękować? Trzeba dziękować czy udawać, że nic się nie stało? W końcu w tej zabawie chodzi chyba o to, żeby zrobić to anonimowo i żeby to adresat miał zagwozdkę, prawda? Postanowiłem więc wyprzeć się wszystkiego a Tim o nic nie pytał, co mi bardzo odpowiadało.
– Gdzie idziecie? – zapytałem patrząc na Tima i mojego ojca przepasanych niebieskimi ręcznikami kąpielowymi.
– Do sauny.
W tym domu oprócz zwykłej łazienki była sauna. Tim opowiadał, że matka kupiła ją razem z domem od poprzednika, a jej były właściciel nie zdemontował jej, a tylko dorzucił cenę do budynku, zresztą ponoć tanio wyszło. Jednak wiadomość, że będą tata i Tim zaalarmowała mnie. Tego się po nim nie spodziewałem! Jeśli ojciec ze mną zrobił taką rzecz, to aż strach pomyśleć, co tam będzie wyprawiał z Timem. Dla niego chwycenie Timowego prosiaczka nie będzie stanowiło żadnego problemu. I że on się na to zgodził... A jeśli nie miał wyjścia i ojciec go czymś zaszantażował? Dobrze, ale czym?
– Idę z wami – zdecydowałem.
– Nic podobnego – wyprowadził mnie z błędu ojciec. – Masz ręce w gipsie.
– No i co to ma do rzeczy? – zdziwiłem się.
– Ma. Przecież wiesz, że skóra się poci, a pot się rozkłada. Jeśli masz na skórze jakieś zadrażnienie, rozdrapanie, krostę, czy w coś podobnego, to pot się rozłoży i może dojść do zakażenia, bo przecież bakterie uwielbiają takie środowisko.
Brzmiało to przekonująco, a ja nie chciałem już na nic chorować i nie planuję na najbliższe dziesięć lat. Dobrze, tylko co ni będą wyprawiać w środku i jak to skontrolować? Wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Tim podnieci się gołym facetem, ojciec to zauważy, a że jest starszy to wykorzysta. Coś trzeba wymyślić, tylko co? Podpatrywać się nie dało, sauna miała co prawda dziurkę od klucza, ale bez prześwitu. Dało się co prawda podsłuchiwać i najbliższe dwadzieścia minut, z przerwami na to, kiedy mi nogi ścierpły, przesiedziałem z uchem przy dziurce. Niewiele słyszałem. Sapać i owszem sapali, ale właśnie tak, jak się sapie, kiedy człowiek za bardzo się spoci lub zmęczy. Gdy wychodzili pod prysznic, szybko opuściłem łazienkę i patrzyłem przez szparę w drzwiach, którą przezornie zostawiłem. Ojcu wisiał prawidłowo, natomiast prosiaczek Tima był lekko powiększony, ale również zwisał. Co tam się działo?
Przez resztę popołudnia nie odzywałem się do Tima i udawałem, że czytam. To znaczy czytałem, ale... no właśnie. Albo bawiłem się z Samem, właśnie na złość Timowi, który ma z nim ciche dni z wiadomego powodu. Wieczorem z innymi oglądałem film, lecz raz po raz posyłałem Timowi wściekłe spojrzenia. Ładne walentynki, psiakrew. W myślach odwlekałem ten moment, kiedy znajdziemy się w łóżku. Tęskniłem co prawda za magiczną ręką Tima, ale czułem się zdradzony i oszukany. Jednak niczego nie da się prokrastynować (ładne słowo, prawda?) w nieskończoność mi w końcu znaleźliśmy się obaj w łóżku. Gdy Tim usiłował głaskać mi brzuch, zaprotestowałem.
– Ale o co ci chodzi? – prawie krzyknął i bałem się, że Sam usłyszy. – O tę saunę z wujkiem?
– Właśnie o tę saunę. Coście tam robili?
– Pociliśmy się – odparł lakonicznie Tim.
– Coś jeszcze? – napierałem.
– Nic, a co?
– Ojciec ci nic nie nakazał, na nic nie naciskał?
– Nacisnął mi na nogę, jeśli o to chodzi, podczas wstawania. A tak nawet mnie nie dotknął – odpowiadał spokojnie Tim.
– To po co tam poszliście razem?
– Bo zgadaliśmy się, że twój tata nie umie brać sauny. A to naprawdę trzeba umieć. Opowiadał, że był w hotelu i później cały dzień źle się czuł. Nic dziwnego, jak siedział czterdzieści minut i non stop polewał kamienie wodą, cały czas na najwyższej półce? To się zupełnie nie tak robi. Poza tym ta konkretna sauna ma swoje humory i lepiej, by nie korzystał z niej ktoś, kto jej nie zna. Na przykład termometr pokazuje złą temperaturę...
– To znaczy, że nie robiliście nic? – nie wiem czy bardziej się cieszyłem, czy rozczarowałem, bo byłem przecież przygotowany na najgorsze.
– Nawet jeślibyśmy chcieli cokolwiek zrobić, co nie jest w tym przypadku możliwe, to przecież nie w saunie, jeśli nie chcesz wykorkować na serce. Tam po prostu nie ma warunków... A właśnie, dlaczego podejrzewasz ojca o coś złego? – zapytał. – Czyżby...?
Chcąc i ten ciężar zrzucić z serca, opowiedziałem mu ze szczegółami co się stało poprzedniego wieczora zanim się poznaliśmy. Słuchał uważnie i nie przerywał mi aż do ostatniego słowa.
– Może to i dziwne – powiedział – ale przecież dzięki temu się poznaliśmy, prawda?
Nie bym aż takim optymistą, on jednak widział to zupełnie inaczej.
Inaczej sam by cię karmił aż do końca. A tak zorientował się, że potrzebujesz towarzystwa i pozwolił nam się spotkać. Ja idę jeszcze dalej, sądzę, że liczył na to, że załatwimy to jakoś między sobą. I wiele się nie pomylił.
Nie pozostało mi nic innego jak wynagrodzić Timowi niesłuszne posądzenie. Do tej pory broniłem mu tego. Wstydziłem się po prostu, wydawało mi się to krępujące. Owszem, pozwoliłem mu na trochę i spodobało mi się to, zwłaszcza kiedy to miejsce pokrywało się mleczkiem od Tima. Na więcej jednak nie miał pozwolenia i doskonale o tym wiedział. Próbował też palcem, ale wolę jednak, jak używa w tym celu prosiaczka.
– Tim
– Mhhhm? – odpowiedział.
– Dzięki za tę kartkę, przepraszam, że ode mnie nic nie dostałeś.
– Nie ma sprawy – zgodził się wspaniałomyślnie Tim. – Przecież to żadna tragedia.
– Ale też chciałbym, żebyś dostał coś ode mnie, prawda?
– Dość już dostałem – odpowiedział. – Mam to, czego chciałem najbardziej i to mi wystarczy.
– Chciałeś jeszcze coś zrobić, pamiętasz? I to wcale nie tak dawno – przypomniałem mu.
Nie od razu zajarzył, zrozumiał dopiero po kilkunastu sekundach.
– Naprawdę się zgadzasz? – niedowierzał.
– Spróbuj?
Leżeliśmy już po ścisłym miłosnym zwarciu, ale wiadomość doszła do prosiaczka błyskawicznie, bo wykazał się niesamowitym refleksem. PO chwili leżałem na brzuchu a Tim przygotowywał to miejsce. Gładził je delikatnie palcami wysmarowanymi oliwką, a ciarki przechodziły mi przez plecy. A później to wrażenie, że coś w tym miejscu porusza się w złą stronę, pozostanie za mną na całe życie.
– Nie boli? – szepnął mi prosto w ucho, kiedy był już w samym środku. Owszem, bolało, ale nie chciałem go zniechęcać. Należy mu się. Początek był ciężki, ale w miarę jak się rozkręcał, zaczynało mi być bardzo przyjemnie. Tak zupełnie inaczej. Byłem rozczarowany, kiedy trzeba było kończyć. Wbrew moim obawom nie wydarzyło się nic nieprzewidzianego, co osłabiłoby wrażenia z tego momentu.
– Kocham cię... – szepnął mi do ucha Tim.
Pożegnanie było mniej łzawe, niż się tego spodziewałem, w końcu zobaczymy się za miesiąc w Polsce, a i rodzice planowali nam już wspólne wakacje. Biorąc pod uwagę, że w Anglii zaczynają się one w połowie lipca i tak jak w Polsce trwają do pierwszego września, za dużo czasu dla siebie nie będziemy mieć. Już kierowaliśmy się do autobusu na terminal na lotnisku, kiedy Tim przypomniał sobie o czymś.
– Poczekajcie – rzucił i szybko pobiegł do domu. Po chwili wrócił z dużym pudłem.
– Czegoś chyba zapomniałeś – powiedział wciskając mi duże pudło. Nie sądzę, bym cokolwiek zapomniał, choć kto wie? Dostałem od Tima sporo jego rzeczy, z których on już wyrósł a ja będę je nosił z dziką przyjemnością i wrzucałem je dość bezładnie do plecaka, może rzeczywiście coś się zawieruszyło? Na razie jednak nie było czasu na oglądanie, bo uściskom nie było końca a ojciec prawie oficjalnie całował się z ciotką Lilą. Zdaje się, że nie tylko my będziemy tęsknić do Wielkanocy.
– Żeby tylko nie było nadbagażu – biadolił ojciec. – Kto za to zapłaci?
Pakunek otworzyłem dopiero w moim pokoju w Poznaniu. Był to ten model Queen Mary, który tak mi się podobał. W środku znalazłem oprócz części również zdjęcie Tima, na którym z drugiej strony było napisane "Nie zapomnij mnie umieścić na pokładzie".
– A co to za statek, tam? – zapytałem widząc kolosalną bryłę na drugim brzegu.
– A to jest Queen Mary 2, kiedyś największy statek świata, teraz to jest muzeum. Zdziwisz się, ale zaprojektował go ten sam inżynier, który zaprojektował ten most, na którym byliśmy, nazywał się Isambard Kingdom Brunel. Chcesz zobaczyć?
Durne pytanie, oczywiście, że chciałem. Siedzieliśmy tam prawie dwie godziny, bo wszystko chciałem dokładnie obejrzeć. Znajomość takich szczegółów często przydaje się w modelarstwie. Zrobiłem masę zdjęć komórką Tima. Na koniec kupowaliśmy pamiątki w małym sklepiku na pokładzie. Mieli fajny model Queen Mary do sklejania, taki w dużej skali, z dużą liczbą szczegółów. Popatrzyłem na cenę – kosztował trzydzieści funtów! Na tutejsze warunki to masa forsy, można za to przeżyć tydzień. Tak bardzo chciałem go mieć... Rozczarowany odłożyłem go na półkę. Kiedy mnie będzie na to stać? Nawet jeśli przyjadę tu latem, o czym dziś już rozmawialiśmy, to zdobyć trzysta złotych będzie potwornie ciężko. Zwłaszcza że jest tyle innych fajnych rzeczy, które tutaj bym sobie kupił.
– Poczekaj, jeszcze polecę się wysikać – poprosił Tim, kiedy już opuściliśmy pokład statku-muzeum. To wcześniej nie miał na to czasu? Powoli robiło się ciemno, as jeszcze mieliśmy zrobić zakupy na kilka dni, bo według prognozy pogody miało padać, a ponadto nie wiedzieliśmy, kiedy spodziewać się rodziców. Sami na ten temat się nie wypowiadali, widocznie chcieli nam zrobić niespodziankę a jeszcze bardziej prawdopodobne, że po prostu sprawdzić, czy nie przychodzą nam do głowy jakieś głupoty. Poza tym nie wiadomo, kiedy młodego wypiszą ze szpitala. Tim wrócił po krótkim czasie i poszliśmy zrobić resztę zakupów.
Rodzice wrócili i zastali nas oczywiście na wygłupach. Ponieważ to był ostatni dzień karnawału, zrobiliśmy sobie bal na ostatki. Miało być z piwem, ale kto nam sprzeda? Podobno w Anglii przestrzegają tego jeszcze bardziej niż w Polsce. Dlatego tylko łyknęliśmy sobie trochę koniaku, który znaleźliśmy w barku, miejmy nadzieję, że ciocia Lila się nie pokapuje, w końcu nie wypiliśmy jej do dna. Jakie szczęście, że Tim schował tę flaszkę zanim rodzice wparowali do pokoju. Wparowali to chyba najlepsze słowo, bo zauważyliśmy ich dopiero jak tańczyli koło nas. Trochę się obawiałem, że zacznie się gadanie i opieprz, ale nic takiego nie nastąpiło, zachowywali się tak, jakby wrócili ze spaceru w parku miejskim. Tylko Sam rzucał jakieś uwagi, ale Tim uspokoił go szybko.
– Maciek, list do ciebie – zawołała pani Lila sprzed drzwi. W Anglii nie mają skrzynek pocztowych jak w Polsce, pocztę wrzuca się przez szczelinę w drzwiach wejściowych.
– List? Do mnie tutaj? A kto niby miałby mój adres? Poza tym kto dzisiaj pisze listy? Wszystko załatwia się przez snapchata i e-mail, nawet poczciwych esemesów wysyła się coraz mniej. Ale adres na kopercie był wyraźny i trudno mówić o pomyłce. Koperta była sztywna, pewnie w środku jest kawałek jakiegoś kartonu. Rozdarłem kopertę, w środku była kartka z serduszkiem i dwoma misiami. "Od kogoś, kto cię bardzo kocha, Walentynki 2018". Nie musiałem nawet kombinować, kto mi to wysłał, natomiast jak ja się odwdzięczę? Zupełnie zapomniałem o walentynkach, do tej pory to święto nie było mi potrzebne i śmiałem się ze wszystkich, którzy bawią się tego dnia w wysyłanie pocztówek. I jak mam za to podziękować? Trzeba dziękować czy udawać, że nic się nie stało? W końcu w tej zabawie chodzi chyba o to, żeby zrobić to anonimowo i żeby to adresat miał zagwozdkę, prawda? Postanowiłem więc wyprzeć się wszystkiego a Tim o nic nie pytał, co mi bardzo odpowiadało.
– Gdzie idziecie? – zapytałem patrząc na Tima i mojego ojca przepasanych niebieskimi ręcznikami kąpielowymi.
– Do sauny.
W tym domu oprócz zwykłej łazienki była sauna. Tim opowiadał, że matka kupiła ją razem z domem od poprzednika, a jej były właściciel nie zdemontował jej, a tylko dorzucił cenę do budynku, zresztą ponoć tanio wyszło. Jednak wiadomość, że będą tata i Tim zaalarmowała mnie. Tego się po nim nie spodziewałem! Jeśli ojciec ze mną zrobił taką rzecz, to aż strach pomyśleć, co tam będzie wyprawiał z Timem. Dla niego chwycenie Timowego prosiaczka nie będzie stanowiło żadnego problemu. I że on się na to zgodził... A jeśli nie miał wyjścia i ojciec go czymś zaszantażował? Dobrze, ale czym?
– Idę z wami – zdecydowałem.
– Nic podobnego – wyprowadził mnie z błędu ojciec. – Masz ręce w gipsie.
– No i co to ma do rzeczy? – zdziwiłem się.
– Ma. Przecież wiesz, że skóra się poci, a pot się rozkłada. Jeśli masz na skórze jakieś zadrażnienie, rozdrapanie, krostę, czy w coś podobnego, to pot się rozłoży i może dojść do zakażenia, bo przecież bakterie uwielbiają takie środowisko.
Brzmiało to przekonująco, a ja nie chciałem już na nic chorować i nie planuję na najbliższe dziesięć lat. Dobrze, tylko co ni będą wyprawiać w środku i jak to skontrolować? Wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Tim podnieci się gołym facetem, ojciec to zauważy, a że jest starszy to wykorzysta. Coś trzeba wymyślić, tylko co? Podpatrywać się nie dało, sauna miała co prawda dziurkę od klucza, ale bez prześwitu. Dało się co prawda podsłuchiwać i najbliższe dwadzieścia minut, z przerwami na to, kiedy mi nogi ścierpły, przesiedziałem z uchem przy dziurce. Niewiele słyszałem. Sapać i owszem sapali, ale właśnie tak, jak się sapie, kiedy człowiek za bardzo się spoci lub zmęczy. Gdy wychodzili pod prysznic, szybko opuściłem łazienkę i patrzyłem przez szparę w drzwiach, którą przezornie zostawiłem. Ojcu wisiał prawidłowo, natomiast prosiaczek Tima był lekko powiększony, ale również zwisał. Co tam się działo?
Przez resztę popołudnia nie odzywałem się do Tima i udawałem, że czytam. To znaczy czytałem, ale... no właśnie. Albo bawiłem się z Samem, właśnie na złość Timowi, który ma z nim ciche dni z wiadomego powodu. Wieczorem z innymi oglądałem film, lecz raz po raz posyłałem Timowi wściekłe spojrzenia. Ładne walentynki, psiakrew. W myślach odwlekałem ten moment, kiedy znajdziemy się w łóżku. Tęskniłem co prawda za magiczną ręką Tima, ale czułem się zdradzony i oszukany. Jednak niczego nie da się prokrastynować (ładne słowo, prawda?) w nieskończoność mi w końcu znaleźliśmy się obaj w łóżku. Gdy Tim usiłował głaskać mi brzuch, zaprotestowałem.
– Ale o co ci chodzi? – prawie krzyknął i bałem się, że Sam usłyszy. – O tę saunę z wujkiem?
– Właśnie o tę saunę. Coście tam robili?
– Pociliśmy się – odparł lakonicznie Tim.
– Coś jeszcze? – napierałem.
– Nic, a co?
– Ojciec ci nic nie nakazał, na nic nie naciskał?
– Nacisnął mi na nogę, jeśli o to chodzi, podczas wstawania. A tak nawet mnie nie dotknął – odpowiadał spokojnie Tim.
– To po co tam poszliście razem?
– Bo zgadaliśmy się, że twój tata nie umie brać sauny. A to naprawdę trzeba umieć. Opowiadał, że był w hotelu i później cały dzień źle się czuł. Nic dziwnego, jak siedział czterdzieści minut i non stop polewał kamienie wodą, cały czas na najwyższej półce? To się zupełnie nie tak robi. Poza tym ta konkretna sauna ma swoje humory i lepiej, by nie korzystał z niej ktoś, kto jej nie zna. Na przykład termometr pokazuje złą temperaturę...
– To znaczy, że nie robiliście nic? – nie wiem czy bardziej się cieszyłem, czy rozczarowałem, bo byłem przecież przygotowany na najgorsze.
– Nawet jeślibyśmy chcieli cokolwiek zrobić, co nie jest w tym przypadku możliwe, to przecież nie w saunie, jeśli nie chcesz wykorkować na serce. Tam po prostu nie ma warunków... A właśnie, dlaczego podejrzewasz ojca o coś złego? – zapytał. – Czyżby...?
Chcąc i ten ciężar zrzucić z serca, opowiedziałem mu ze szczegółami co się stało poprzedniego wieczora zanim się poznaliśmy. Słuchał uważnie i nie przerywał mi aż do ostatniego słowa.
– Może to i dziwne – powiedział – ale przecież dzięki temu się poznaliśmy, prawda?
Nie bym aż takim optymistą, on jednak widział to zupełnie inaczej.
Inaczej sam by cię karmił aż do końca. A tak zorientował się, że potrzebujesz towarzystwa i pozwolił nam się spotkać. Ja idę jeszcze dalej, sądzę, że liczył na to, że załatwimy to jakoś między sobą. I wiele się nie pomylił.
Nie pozostało mi nic innego jak wynagrodzić Timowi niesłuszne posądzenie. Do tej pory broniłem mu tego. Wstydziłem się po prostu, wydawało mi się to krępujące. Owszem, pozwoliłem mu na trochę i spodobało mi się to, zwłaszcza kiedy to miejsce pokrywało się mleczkiem od Tima. Na więcej jednak nie miał pozwolenia i doskonale o tym wiedział. Próbował też palcem, ale wolę jednak, jak używa w tym celu prosiaczka.
– Tim
– Mhhhm? – odpowiedział.
– Dzięki za tę kartkę, przepraszam, że ode mnie nic nie dostałeś.
– Nie ma sprawy – zgodził się wspaniałomyślnie Tim. – Przecież to żadna tragedia.
– Ale też chciałbym, żebyś dostał coś ode mnie, prawda?
– Dość już dostałem – odpowiedział. – Mam to, czego chciałem najbardziej i to mi wystarczy.
– Chciałeś jeszcze coś zrobić, pamiętasz? I to wcale nie tak dawno – przypomniałem mu.
Nie od razu zajarzył, zrozumiał dopiero po kilkunastu sekundach.
– Naprawdę się zgadzasz? – niedowierzał.
– Spróbuj?
Leżeliśmy już po ścisłym miłosnym zwarciu, ale wiadomość doszła do prosiaczka błyskawicznie, bo wykazał się niesamowitym refleksem. PO chwili leżałem na brzuchu a Tim przygotowywał to miejsce. Gładził je delikatnie palcami wysmarowanymi oliwką, a ciarki przechodziły mi przez plecy. A później to wrażenie, że coś w tym miejscu porusza się w złą stronę, pozostanie za mną na całe życie.
– Nie boli? – szepnął mi prosto w ucho, kiedy był już w samym środku. Owszem, bolało, ale nie chciałem go zniechęcać. Należy mu się. Początek był ciężki, ale w miarę jak się rozkręcał, zaczynało mi być bardzo przyjemnie. Tak zupełnie inaczej. Byłem rozczarowany, kiedy trzeba było kończyć. Wbrew moim obawom nie wydarzyło się nic nieprzewidzianego, co osłabiłoby wrażenia z tego momentu.
– Kocham cię... – szepnął mi do ucha Tim.
Pożegnanie było mniej łzawe, niż się tego spodziewałem, w końcu zobaczymy się za miesiąc w Polsce, a i rodzice planowali nam już wspólne wakacje. Biorąc pod uwagę, że w Anglii zaczynają się one w połowie lipca i tak jak w Polsce trwają do pierwszego września, za dużo czasu dla siebie nie będziemy mieć. Już kierowaliśmy się do autobusu na terminal na lotnisku, kiedy Tim przypomniał sobie o czymś.
– Poczekajcie – rzucił i szybko pobiegł do domu. Po chwili wrócił z dużym pudłem.
– Czegoś chyba zapomniałeś – powiedział wciskając mi duże pudło. Nie sądzę, bym cokolwiek zapomniał, choć kto wie? Dostałem od Tima sporo jego rzeczy, z których on już wyrósł a ja będę je nosił z dziką przyjemnością i wrzucałem je dość bezładnie do plecaka, może rzeczywiście coś się zawieruszyło? Na razie jednak nie było czasu na oglądanie, bo uściskom nie było końca a ojciec prawie oficjalnie całował się z ciotką Lilą. Zdaje się, że nie tylko my będziemy tęsknić do Wielkanocy.
– Żeby tylko nie było nadbagażu – biadolił ojciec. – Kto za to zapłaci?
Pakunek otworzyłem dopiero w moim pokoju w Poznaniu. Był to ten model Queen Mary, który tak mi się podobał. W środku znalazłem oprócz części również zdjęcie Tima, na którym z drugiej strony było napisane "Nie zapomnij mnie umieścić na pokładzie".
Skomentuj