W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Zdrada vs zaufanie

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • YoungStallion
    Perwers
    • Jul 2005
    • 1184

    Zdrada vs zaufanie

    Zastanawia mnie jeden fakt- sporo ludzi twierdzi, iż nie mogliby tworzyć związku bez całkowitego zaufania do partnera.

    To zaufanie pojawia się często w kontekście zdrady a przecież może dotyczyć czegoś zupełnie innego np:

    1. Facet bierze pieniądze z wspólnego konta, które miały być przeznaczone na rachunki i stawia je na zakładach sportowych/ kobieta wydaje znacznie więcej na pierdoły niż było to ustalone-
    generalnie budżet jest nadszarpnięty.

    2. Nasz partner obiecał nam przestać palić trawkę a mimo to potajemnie robi to dalej.

    3. Mąż idzie na striptease a miał iść grać w karty z kolegami/ żona zamiast iść na kawę idzie na męski stiptease.

    itd.

    We wszystkich tych przypadkach zaufanie zostało nadszaprnięte bo partner nas okłamał jednak mimo tego mało kto pomyślałby wtedy od razu o zakończeniu związku.

    Zdradzając (powiedzmy bez romansu, bez zdrady emocjonalnej) jesteśmy zazwyczaj mocno wkurzeni i częściej skłonni rozstania niż po powyższych i im podobnych "wykroczeniach". Dlaczego zdrada jest tym "przestępstwem" nawet jeśli sercem jesteśmy ze swoją ukochaną osobą a ciałem czasem z innymi?

    Czy istnieje zaufanie i zaufanie?

    Czy tak naprawdę jest to utrata zaufania czy może złość na siebie, zastanawianie nad swoimi brakami, czy jeszcze zazdrość tłumaczona tak znamienną utratą zaufania?
    "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
    Stanisław Lem
  • Hagath
    Emerytowany PornoGraf
    • Feb 2009
    • 1769

    #2
    Napisał YoungStallion

    1. Facet bierze pieniądze z wspólnego konta, które miały być przeznaczone na rachunki i stawia je na zakładach sportowych/ kobieta wydaje znacznie więcej na pierdoły niż było to ustalone-
    generalnie budżet jest nadszarpnięty.

    2. Nasz partner obiecał nam przestać palić trawkę a mimo to potajemnie robi to dalej.

    3. Mąż idzie na striptease a miał iść grać w karty z kolegami/ żona zamiast iść na kawę idzie na męski stiptease.
    1. Leci na zbity pysk i nie słucham wyjaśnień. Bo po pierwsze już mnie jeden palant robił na kasę, po drugie, byłam światkiem cierpienia żony hazardzisty. Ktoś, kto ma takie podejście do pieniędzy, najwidoczniej reprezentuje światopogląd zbyt oddalony od mojego, bym mogła tworzyć z nim związek. I to się tyczy wszelkiego nadszarpywania wspólnego budżetu po kryjomu.

    2. Z osobą palącą papierosy, zioło, zażywającą inne dragi czy nadużywającą alkoholu prawdopodobnie w ogóle bym się nie związała, albo zerwała po dowiedzeniu się o jego słabościach. Nie chcę słuchać obietnic, że rzuci nałóg, bo jeśli robi to dla mnie, a nie dla siebie, to i tak gówno z tego wyjdzie.

    3. Gdyby wydało się raz, wytłumaczyłabym, że nie musi się przede mną kryć. Gdyby uparcie jednak to ukrywał, mimo świadomości, że nie musi, wystawiłabym go za drzwi. Przerabiałam już ludzi, którzy lubią kłamać dla samego kłamania, choć nie mają w tym interesu. Parszywy gatunek.
    The Bitch is back.

    Skomentuj

    • Rojza Genendel

      Pani od biologii
      • May 2005
      • 7704

      #3
      Napisał YoungStallion
      We wszystkich tych przypadkach zaufanie zostało nadszaprnięte bo partner nas okłamał jednak mimo tego mało kto pomyślałby wtedy od razu o zakończeniu związku.
      No, niezupełnie. Dla mnie lojalność i szczerość to podstawa. Nie mam zaufania do ludzi którzy kłamią. Ktoś kto skłamie w drobnej sprawie może skłamać w kazdej innej.
      Drugą równie beznadziejną rzeczą jest składanie obietnic bez pokrycia. Taka osoba również nie jest godna zaufania, gdyż najzwyczajniej w świecie nie można na niej polegać.
      Zdrada... dla mnie polega na tym,że zawodzisz zaufanie partnera: łamiesz dane słowo, oszukujesz, okłamujesz, wyjawiasz jego sekrety, psujesz jego pracę i opinię, oczerniasz go wobec innych, traktujesz go niepoważnie, nie szanujesz, wyśmiewasz, ponizasz... i działasz na jego niekorzyść. To jest zdrada, to jest nielojalność, to sprawia że takiemu człowiekowi juz nie ufam.
      Obecnie funkcjonuje na ateista.pl

      Skomentuj

      • Jeronimo_
        Erotoman
        • Feb 2010
        • 393

        #4
        A ja z kolei zgodzę się z autorem, moim zdaniem jest granica po, której sprawy są na tyle poważne, że można je nazwać zdradą. Akurat przytoczył takie przykłady, a nie inne dla mnie może nieco nadszarpnięta, ale norma. Hagath właściwie postawiła się w opozycji do wszystkich co mnie nie dziwi, ale uświadamia, że z osobą o tak mocnym kręgosłupie moralnym nigdy nie mógłbym się związać, bo szczerze mógłbym zrobić każdą z wymienionych przez autora rzeczy. I można, by mnie zostawić za nawet takie coś. wydaje mi się, że nie ma ludzi bez winy, więc osądzanie po czymś takim nie może kończyć związku. Miłość do drugiej osoby, to chyba coś więcej niż parę złotych, czy okazjonalne okazanie słabości. Oczywiście, nie popieram nałogów czy innych patologii, ale widzę różnicę między przykładami, a patologią. Dla mnie zdrada to coś, co jest wymierzone świadomie bądź nieświadomie, ale przeciwko nam. Cała reszta nie.
        "purposelessness is my purpose"

        Skomentuj

        • Nolaan

          #5
          Jeśli idzie o mnie to zgadzam się z Rojzą. jej tok myślenia zbiega się z moim w kwesti zdrady, braku zaufania itp. Podziwiam twarde poglądy Hagath, widać że się z nią życie nie pieściło skoro myśli tak jak myśli. Ale ja mam trochę szerszy zakres tolerancji. Czyli nie wywaliłbym za drzwi po pierwszy takim wyskoku, tylko gdzieś za drugim/trzecim Jedno czego bym nie darował to kłamstwo. Na temat naszego związku, jej uczuć... Jeśli wyszłoby że była ze mną choć nie chciała i przez to np. skoczyła w bok, to adios seniorita bez prawa powrotu.

          Skomentuj

          Working...