Błoto było straszliwe, zarówno na chodniku, jak i na parkingu pod szkołą. Marlena starała się stawiać stopy ostrożnie, żeby* nie ochlapać sobie kozaków, rajstop i płaszczyka. Umówili się tam, gdzie ostatnio, kilkadziesiąt metrów od gabinetu okulistycznego. Tym razem jednak okazało się, że siostra ze szwagrem muszą wcześniej wrócić do Piły. Miało to poważny minus - trzeba było wracać do domu pociągiem, a połączenia kolejowe z Poznaniem nie porażały częstotliwością. Ale sytuacja miała także poważny plus - mogła spotkać się z Pawłem dłużej, niż za pierwszym razem. Może dlatego była mniej zestresowana, niż dwa miesiące temu? Marlena rozejrzała się wokół. Cały parking był zastawiony autami, ale nigdzie nie było widać granatowego opla. Już miała zadzwonić do Pawła, ale zobaczyła, że samochód w bocznej uliczce daje znać światłami. Kobieta machnęła ręką, żeby podjechał po nią. Przecież nie będzie się przedzierała przez zabłocone wertepy. Tak, niewątpliwe praca służb porządkowych w tej okolicy pozostawiała wiele do życzenia.
Paweł odpalił silnik i powoli ruszył w kierunku kobiecej postaci w szarym płaszczyku. O mały włos nie ochlapał Marleny, kiedy koło zapadło się w sporej kałuży. Zahamował tuż obok i wysiadł, zamiast otwierać drzwi od wewnątrz. W kilku krokach obszedł samochód. Poczuł, że przemakają mu buty, ale chciał jak najszybciej poczuć swoją przyjaciółkę blisko siebie. Objął ją w pasie i pocałował w policzek. Usztywniła się. Paweł z przyjemnością poczuł ten sam słodki zapach kosmetyków i kobiecej skóry, który tak bardzo spodobał mu się, kiedy wreszcie poznał Marlenę “na żywo”.
- Przestań, jeszcze ktoś zobaczy.
- Siostra z mężem jeszcze są?
- Nie, ale nie wiadomo kto się patrzy. Nie można tak na widoku.
- No coooo… Ciepłe powitanie znajomych, Nic zdrożnego - mężczyzna uśmiechnął się szelmowsko.
- Taaaaa. Jasne, I co jeszcze? Szybki numerek na masce? - Marlena odparowała zgryźliwie.
Paweł wzruszył ramionami i otworzył drzwi astry. Kobieta odwróciła się i pochyliła, żeby wejść do środka i nie pobrudzić się. Mężczyzna z przyjemnością patrzył na spory tyłek wsiadającej. Przełknął ślinę, zamknął drzwi pasażerki i powędrował na drugą stronę samochodu. Ciężko mu się wsiadało za kierownicę z pęczniejącą erekcją w spodniach.
Marlena umościła się wygodnie w fotelu. Paweł nagrzał wewnątrz na maksa. Rozpięła płaszcz i chwyciła za pas, przeprowadziła go pod lewą piersią. Zahaczyła o miseczkę i to jej uświadomiło, że stwardniały sutki. Nie lubiła miękkich staników, wybierała zawsze pełne. Czuła się wtedy bardziej komfortowo, bo inaczej miała wrażenie, że ludzie się gapią na jej cycuchy. Paweł długo przekonywał, żeby specjalnie na kolejną “randkę” ubrała miękki stanik z koronki. Odmawiała stanowczo. Jednak pewnego dnia dostała powiadomienie, że w paczkomacie koło biura czeka przesyłka. W środku był piękny stanik z czarnej koronki. Nie miała innego wyjścia - ubrała dzisiaj ten biustonosz pomimo wszystkich swoich oporów i obaw. I skutki niestety były opłakane. Każdy, kto spojrzałby na Marlenę, dostrzegłby pod bluzeczką antenki przyjemności. Kobieta w myślach dziękowała Bogu, że dopiero teraz się uaktywniły. Na szczęście podczas wizyty okulistycznej pozostawały grzeczne. Były aktualnie bardzo wrażliwe na dotyk. Sztywne jak dwa kołeczki pod jedwabną bluzeczką przepychały się niegrzecznie przez koronkę. Każde poruszenie się w fotelu ocierało nią brodawki i powodowało* narastające coraz bardziej podniecenie. Marlena z przerażeniem pomyślała, że w majtkach buzuje gorąco. Kto by pomyślał, że zaraz na początku spotkania będzie tak bardzo pobudzona?
Pasażerka poprawiła poły płaszcza, przykrywając piersi. Pochyliła się i kliknęła klamrą pasów.
- To gdzie jedziemy? - uśmiechnęła się do swoich kosmatych myśli?
- Tutaj niedaleko na Malcie są fajne ścieżki spacerowe. Jest kameralny parking niedaleko wejścia do ZOO. Ustawimy się tam i zobaczymy, czy można się przejść bez tonięcia w błocie - mężczyzna popatrzył na eleganckie buty pasażerki. Włączył radio. Zaczęła sączyć się charakterystyczna muzyka. Tak, powtarzał, że lubi Sade, za której piosenkami* Marlena nie przepadała.
- To jazda, panie gazda - Marlena mrugnęła okiem i poprawiła krawędź brązowej, ołówkowej spódnicy. Coś za daleko podjechała nad kolano. Nie dość, że stanik przeszkadza, to jeszcze reszta garderoby robi psikusy.
Paweł odpalił silnik i ruszył, mało dyskretnie zerknął na kolana opięte grafitową lycrą. Niesforna spódniczka znowu je odsłoniła.
Paweł wjechał na leśny parking na Krańcowej, naprzeciwko zjazdu do trybun toru regatowego. Latem* byłby problem ze znalezieniem miejsca, ale teraz stał tylko jeden zaparkowany samochód. Jakaś biała, wyglądająca na opuszczoną furgonetka. Mężczyzna objechał parking w kółko i ustawił się przodem do niewidocznego z tego miejsca jeziora.
Zimowe popołudnie było szare, w zasadzie na dworze już niemal zupełnie się ściemniło. Jednak z parkingu* widać było latarnie przy ulicy i z kompleksu maltańskiego. Powierzchnia parkingu była utwardzona betonową kratką, ale zachęcała do spacerów równie mocno, co późnozimowa szaruga. Czyli warunki do wyjścia poza samochód były atrakcyjne wyłącznie dla masochistów meteorologicznych.
- Serio chcesz spacerować - Marlena kiwnęła głową za przednią szybę, w kierunku pozostawionych przez opla kolein.
- Sama wiesz co chcę - Paweł oblizał suche usta.
- Tak, dobrać się do mojego tyłka - kobieta parsknęła.
- No, gdyby tylko warunki były bardziej dogodne…
- Dzisiaj nie mam okresu - kobieta zmrużyła oczy,
- Nie podpuszczaj mnie. Wiem, że nie lubisz szybkiego tempa - Paweł wyłączył silnik i przesunął swój fotel w tył. - Ale pocałunki podczas naszego pierwszego spotkania zawróciły mi w głowie…
Marlena skinęła lekko głową. Popatrzyła w półmrok za autem. Tak, podczas pierwszego spotkania okoliczności były bardziej dogodne pod względem trzymania na wodzy swoich emocji i pragnień. Jasne - przy swoim temperamencie także podczas okresu miewała ochotę na seks. Jednak nie lubiła przechodzić wtedy z myśli do czynów. A stres związany z pierwszym kontaktem wywoływał w niej bardziej ochotę do nerwowego śmiechu, niż do migdalenia się. A teraz? Co tu dużo mówić. Organizm nakręcony był cyklem w zupełnie innym kierunku. Marlena miała dzisiaj szczyt dni płodnych i czuła się maksymalnie nabuzowana. Ta krótka dwuznaczna rozmowa i stanik drażniący piersi podczas jazdy na parking jeszcze bardziej pobudziły łono do gotowości. Tak, miała majtki pełne miłosnego kisielu.*
W spontanicznym odruchu pochyliła się w stronę kierowcy. Paweł czekał już na nią i przyjął jej pocałunek ze sporym entuzjazmem. Tak, Marlena zamierzała pokazać, że ten ponoć oszałamiający pocałunek z pierwszego spotkania, to tylko niewielki przedsmak wrażeń, jakie mogły spotkać kochanka in spe.
Paweł był lekko zaskoczony inicjatywą Marleny, ale nie dał po sobie poznać. Kiedy przechyliła się do pocałunku bez namysłu wcałował się w jej usta. Tak jak za pierwszym razem. Delikatnie, usta i język tylko subtelnie zaczęły odwieczny taniec namiętności. Nie zwlekając wsunął prawą dłoń pod połę płaszczyka, na kobiecą talię. Zsunął na biodro opięte elastyczną tkaniną spódniczki sunął w kierunku kolana, a potem w górę i w głąb, na pupę. Zacisnął na pośladku dłoń. Marlena jęknęła. Mężczyzna nie skończył jeszcze wstępnego rekonesansu jej krągłości. Ręka powędrowała w górę i objęła przez bluzeczkę stanik. Paweł niemal krzyknął z radości, czując twardy kołeczek brodawki. Zamknął na nim wszystkie palce i uścisnął, jakby miał zerwać polny kwiat. Kobieta tym razem jęknęła głośniej. Palce pocierały sutek drażniąc koronką znacznie intensywniej, niż podczas jazdy na parking. Paweł ujął tym razem ciężką pierś pełną dłonią i powoli masował. Tym razem jęknięcie zamknął w pocałunku z wysuniętym językiem. Francuski pocałunek rozwijał się i roznamiętniał pobudzany pieszczotą biustu.
Nagle dłoń oderwała się od piersi i skierowała ku guziczkom bluzki. Marlena nerwowo zerknęła ku ulicy, ale przestrzeń byłą zupełnie wymarła. “Raz kozie śmierć” - pomyślała. Zamknęła oczy i odchyliła się w oparciu. Paweł pogratulował sobie w myślach, ze już wcześniej ustawił fotel dla pasażerki w dogodnej pozycji,
Bluzeczka była już rozpięta aż po spódnicę. Jeden ruch dłoni i także dół wysunął się na zewnątrz i także najniższe guziczki opuściły swoje dziurki. Paweł napawał się widokiem piersi, które wcześniej widział tylko na niegrzecznych zdjęciach od Marleny. I tego było mu mało. Zsunął ramiączka stanika, żeby odsłonić biust z koronki. Wiedział, ze kobieta ma kompleksy na ich punkcie, mniejsze tylko chyba od kompleksów na punkcie dużej pupy i krągłych bioder. Czyli tego, co zachwycało go aż po wrzenie lawy w podbrzuszu. Miseczki stanika zsunęły się, odsłaniając duże, jasnoróżowe krążki z zawadiacko sterczącymi w górę brodawkami. Tak, były dokładnie takie, jakie zapamiętał ze zdjęć. Kuszące, świeże i delikatne na pierwszy rzut oka. Mimo ciepła wewnątrz auta wyglądały, jakby mróz pobudził je do maksymalnej twardości. Paweł pochylił głowę i nie spiesząc się przeciągnął językiem po lewym sutku. Marlena przygryzła wargę. Kolejnym długi liźnięciem mężczyzna obdarzył prawy sutek. Zaraz potem wrócił do prawej piersi i zaczął ssać brodawkę mocno i zarazem z wyczucie. Smoktał ją rytmicznie, raz za razem. Z kolei lewa pierś dostała się we władanie opuszków palców, które masowały mokry od śliny paliczek i zataczały kółka dookoła różowej aureoli.
Paweł odpalił silnik i powoli ruszył w kierunku kobiecej postaci w szarym płaszczyku. O mały włos nie ochlapał Marleny, kiedy koło zapadło się w sporej kałuży. Zahamował tuż obok i wysiadł, zamiast otwierać drzwi od wewnątrz. W kilku krokach obszedł samochód. Poczuł, że przemakają mu buty, ale chciał jak najszybciej poczuć swoją przyjaciółkę blisko siebie. Objął ją w pasie i pocałował w policzek. Usztywniła się. Paweł z przyjemnością poczuł ten sam słodki zapach kosmetyków i kobiecej skóry, który tak bardzo spodobał mu się, kiedy wreszcie poznał Marlenę “na żywo”.
- Przestań, jeszcze ktoś zobaczy.
- Siostra z mężem jeszcze są?
- Nie, ale nie wiadomo kto się patrzy. Nie można tak na widoku.
- No coooo… Ciepłe powitanie znajomych, Nic zdrożnego - mężczyzna uśmiechnął się szelmowsko.
- Taaaaa. Jasne, I co jeszcze? Szybki numerek na masce? - Marlena odparowała zgryźliwie.
Paweł wzruszył ramionami i otworzył drzwi astry. Kobieta odwróciła się i pochyliła, żeby wejść do środka i nie pobrudzić się. Mężczyzna z przyjemnością patrzył na spory tyłek wsiadającej. Przełknął ślinę, zamknął drzwi pasażerki i powędrował na drugą stronę samochodu. Ciężko mu się wsiadało za kierownicę z pęczniejącą erekcją w spodniach.
Marlena umościła się wygodnie w fotelu. Paweł nagrzał wewnątrz na maksa. Rozpięła płaszcz i chwyciła za pas, przeprowadziła go pod lewą piersią. Zahaczyła o miseczkę i to jej uświadomiło, że stwardniały sutki. Nie lubiła miękkich staników, wybierała zawsze pełne. Czuła się wtedy bardziej komfortowo, bo inaczej miała wrażenie, że ludzie się gapią na jej cycuchy. Paweł długo przekonywał, żeby specjalnie na kolejną “randkę” ubrała miękki stanik z koronki. Odmawiała stanowczo. Jednak pewnego dnia dostała powiadomienie, że w paczkomacie koło biura czeka przesyłka. W środku był piękny stanik z czarnej koronki. Nie miała innego wyjścia - ubrała dzisiaj ten biustonosz pomimo wszystkich swoich oporów i obaw. I skutki niestety były opłakane. Każdy, kto spojrzałby na Marlenę, dostrzegłby pod bluzeczką antenki przyjemności. Kobieta w myślach dziękowała Bogu, że dopiero teraz się uaktywniły. Na szczęście podczas wizyty okulistycznej pozostawały grzeczne. Były aktualnie bardzo wrażliwe na dotyk. Sztywne jak dwa kołeczki pod jedwabną bluzeczką przepychały się niegrzecznie przez koronkę. Każde poruszenie się w fotelu ocierało nią brodawki i powodowało* narastające coraz bardziej podniecenie. Marlena z przerażeniem pomyślała, że w majtkach buzuje gorąco. Kto by pomyślał, że zaraz na początku spotkania będzie tak bardzo pobudzona?
Pasażerka poprawiła poły płaszcza, przykrywając piersi. Pochyliła się i kliknęła klamrą pasów.
- To gdzie jedziemy? - uśmiechnęła się do swoich kosmatych myśli?
- Tutaj niedaleko na Malcie są fajne ścieżki spacerowe. Jest kameralny parking niedaleko wejścia do ZOO. Ustawimy się tam i zobaczymy, czy można się przejść bez tonięcia w błocie - mężczyzna popatrzył na eleganckie buty pasażerki. Włączył radio. Zaczęła sączyć się charakterystyczna muzyka. Tak, powtarzał, że lubi Sade, za której piosenkami* Marlena nie przepadała.
- To jazda, panie gazda - Marlena mrugnęła okiem i poprawiła krawędź brązowej, ołówkowej spódnicy. Coś za daleko podjechała nad kolano. Nie dość, że stanik przeszkadza, to jeszcze reszta garderoby robi psikusy.
Paweł odpalił silnik i ruszył, mało dyskretnie zerknął na kolana opięte grafitową lycrą. Niesforna spódniczka znowu je odsłoniła.
Paweł wjechał na leśny parking na Krańcowej, naprzeciwko zjazdu do trybun toru regatowego. Latem* byłby problem ze znalezieniem miejsca, ale teraz stał tylko jeden zaparkowany samochód. Jakaś biała, wyglądająca na opuszczoną furgonetka. Mężczyzna objechał parking w kółko i ustawił się przodem do niewidocznego z tego miejsca jeziora.
Zimowe popołudnie było szare, w zasadzie na dworze już niemal zupełnie się ściemniło. Jednak z parkingu* widać było latarnie przy ulicy i z kompleksu maltańskiego. Powierzchnia parkingu była utwardzona betonową kratką, ale zachęcała do spacerów równie mocno, co późnozimowa szaruga. Czyli warunki do wyjścia poza samochód były atrakcyjne wyłącznie dla masochistów meteorologicznych.
- Serio chcesz spacerować - Marlena kiwnęła głową za przednią szybę, w kierunku pozostawionych przez opla kolein.
- Sama wiesz co chcę - Paweł oblizał suche usta.
- Tak, dobrać się do mojego tyłka - kobieta parsknęła.
- No, gdyby tylko warunki były bardziej dogodne…
- Dzisiaj nie mam okresu - kobieta zmrużyła oczy,
- Nie podpuszczaj mnie. Wiem, że nie lubisz szybkiego tempa - Paweł wyłączył silnik i przesunął swój fotel w tył. - Ale pocałunki podczas naszego pierwszego spotkania zawróciły mi w głowie…
Marlena skinęła lekko głową. Popatrzyła w półmrok za autem. Tak, podczas pierwszego spotkania okoliczności były bardziej dogodne pod względem trzymania na wodzy swoich emocji i pragnień. Jasne - przy swoim temperamencie także podczas okresu miewała ochotę na seks. Jednak nie lubiła przechodzić wtedy z myśli do czynów. A stres związany z pierwszym kontaktem wywoływał w niej bardziej ochotę do nerwowego śmiechu, niż do migdalenia się. A teraz? Co tu dużo mówić. Organizm nakręcony był cyklem w zupełnie innym kierunku. Marlena miała dzisiaj szczyt dni płodnych i czuła się maksymalnie nabuzowana. Ta krótka dwuznaczna rozmowa i stanik drażniący piersi podczas jazdy na parking jeszcze bardziej pobudziły łono do gotowości. Tak, miała majtki pełne miłosnego kisielu.*
W spontanicznym odruchu pochyliła się w stronę kierowcy. Paweł czekał już na nią i przyjął jej pocałunek ze sporym entuzjazmem. Tak, Marlena zamierzała pokazać, że ten ponoć oszałamiający pocałunek z pierwszego spotkania, to tylko niewielki przedsmak wrażeń, jakie mogły spotkać kochanka in spe.
Paweł był lekko zaskoczony inicjatywą Marleny, ale nie dał po sobie poznać. Kiedy przechyliła się do pocałunku bez namysłu wcałował się w jej usta. Tak jak za pierwszym razem. Delikatnie, usta i język tylko subtelnie zaczęły odwieczny taniec namiętności. Nie zwlekając wsunął prawą dłoń pod połę płaszczyka, na kobiecą talię. Zsunął na biodro opięte elastyczną tkaniną spódniczki sunął w kierunku kolana, a potem w górę i w głąb, na pupę. Zacisnął na pośladku dłoń. Marlena jęknęła. Mężczyzna nie skończył jeszcze wstępnego rekonesansu jej krągłości. Ręka powędrowała w górę i objęła przez bluzeczkę stanik. Paweł niemal krzyknął z radości, czując twardy kołeczek brodawki. Zamknął na nim wszystkie palce i uścisnął, jakby miał zerwać polny kwiat. Kobieta tym razem jęknęła głośniej. Palce pocierały sutek drażniąc koronką znacznie intensywniej, niż podczas jazdy na parking. Paweł ujął tym razem ciężką pierś pełną dłonią i powoli masował. Tym razem jęknięcie zamknął w pocałunku z wysuniętym językiem. Francuski pocałunek rozwijał się i roznamiętniał pobudzany pieszczotą biustu.
Nagle dłoń oderwała się od piersi i skierowała ku guziczkom bluzki. Marlena nerwowo zerknęła ku ulicy, ale przestrzeń byłą zupełnie wymarła. “Raz kozie śmierć” - pomyślała. Zamknęła oczy i odchyliła się w oparciu. Paweł pogratulował sobie w myślach, ze już wcześniej ustawił fotel dla pasażerki w dogodnej pozycji,
Bluzeczka była już rozpięta aż po spódnicę. Jeden ruch dłoni i także dół wysunął się na zewnątrz i także najniższe guziczki opuściły swoje dziurki. Paweł napawał się widokiem piersi, które wcześniej widział tylko na niegrzecznych zdjęciach od Marleny. I tego było mu mało. Zsunął ramiączka stanika, żeby odsłonić biust z koronki. Wiedział, ze kobieta ma kompleksy na ich punkcie, mniejsze tylko chyba od kompleksów na punkcie dużej pupy i krągłych bioder. Czyli tego, co zachwycało go aż po wrzenie lawy w podbrzuszu. Miseczki stanika zsunęły się, odsłaniając duże, jasnoróżowe krążki z zawadiacko sterczącymi w górę brodawkami. Tak, były dokładnie takie, jakie zapamiętał ze zdjęć. Kuszące, świeże i delikatne na pierwszy rzut oka. Mimo ciepła wewnątrz auta wyglądały, jakby mróz pobudził je do maksymalnej twardości. Paweł pochylił głowę i nie spiesząc się przeciągnął językiem po lewym sutku. Marlena przygryzła wargę. Kolejnym długi liźnięciem mężczyzna obdarzył prawy sutek. Zaraz potem wrócił do prawej piersi i zaczął ssać brodawkę mocno i zarazem z wyczucie. Smoktał ją rytmicznie, raz za razem. Z kolei lewa pierś dostała się we władanie opuszków palców, które masowały mokry od śliny paliczek i zataczały kółka dookoła różowej aureoli.
Skomentuj