Witam!
Po części krótko postaram się naświetlić temat.
Kilka lat wstecz poznałem dziewczynę (6 lat temu),
w sumie widywaliśmy się praktycznie codziennie na stopie koleżeńskiej bez podtekstów.
Po pewnym czasie zaczęła ona zabiegać o moje względy - jednak była w związku (który trwał parę lat?).
Z uwagi na powyższe nie chciałem się w nic ładować i czegokolwiek komplikować
(ona cały czas o mnie zabiegała). Związek swój zakończyła i tak o to zaczęliśmy się spotykać.
Związek nasz trwał krótko - niecały rok, ona go zakończyła w sumie sam nie wiem dlaczego,
stwierdziła "to nie to" (podejrzewam, że pokazał się ktoś inny na horyzoncie, jednak za rękę nie złapałem - nie chciałem snuć teorii).
Przeszliśmy z rozstaniem do porządku dziennego - bez złości, czy większych negatywnych emocji
(choć wiadomo wewnątrz bolało przez jakiś czas),
Moi znajomi cieszyli się, że tak się stało - że ona jest "taka",
"owaka" i "w ogóle" - pozostawiałem to bez komentarza.
Ciągle praktycznie codziennie się widywaliśmy, z początku było to trochę "dziwne" po czasie wszystko znormalniało w 100%.
Po ponad roku czasu od zakończenia naszego związku (ja cały czas byłem sam)
ona weszła w kolejną relację, która trwała ponad rok
(zaręczyła się, ja po drodze miałem do czynienia z dwoma kobietami, jednak spaliło to na wejściu).
Jednak wiem, że on ją zdradził i tak oto się to rozpadło (sama mi powiedziała).
Minął kolejny rok (ona sama, ja sam), zaprosiła mnie na kawę (po 3 latach) - spotkaliśmy się.
Czułem po części o co tutaj chodzi więc unikałem kolejnych spotkań poza tymi "za sprawą" formalnych.
Minął znów prawie rok (4 lata od zakończenia naszego związku), spotkaliśmy się kilka razy,
wylądowaliśmy w łóżku - przyznała bez zawahania, że wie, że wtedy popełniła błąd i chce do mnie wrócić.
Oczywiście sama historia jest trochę bardziej barwna, jednak zastanawiam się czy warto w to brnąć,
po przeczytaniu multum historii na temat rozstań wywnioskowałem,
że mogę być swego rodzaju "bezpiecznym kołem".
Kto wie, ciężko mi to w sumie ocenić, jesteśmy przed 30.
Co o tym myślicie? Dzięki
Po części krótko postaram się naświetlić temat.
Kilka lat wstecz poznałem dziewczynę (6 lat temu),
w sumie widywaliśmy się praktycznie codziennie na stopie koleżeńskiej bez podtekstów.
Po pewnym czasie zaczęła ona zabiegać o moje względy - jednak była w związku (który trwał parę lat?).
Z uwagi na powyższe nie chciałem się w nic ładować i czegokolwiek komplikować
(ona cały czas o mnie zabiegała). Związek swój zakończyła i tak o to zaczęliśmy się spotykać.
Związek nasz trwał krótko - niecały rok, ona go zakończyła w sumie sam nie wiem dlaczego,
stwierdziła "to nie to" (podejrzewam, że pokazał się ktoś inny na horyzoncie, jednak za rękę nie złapałem - nie chciałem snuć teorii).
Przeszliśmy z rozstaniem do porządku dziennego - bez złości, czy większych negatywnych emocji
(choć wiadomo wewnątrz bolało przez jakiś czas),
Moi znajomi cieszyli się, że tak się stało - że ona jest "taka",
"owaka" i "w ogóle" - pozostawiałem to bez komentarza.
Ciągle praktycznie codziennie się widywaliśmy, z początku było to trochę "dziwne" po czasie wszystko znormalniało w 100%.
Po ponad roku czasu od zakończenia naszego związku (ja cały czas byłem sam)
ona weszła w kolejną relację, która trwała ponad rok
(zaręczyła się, ja po drodze miałem do czynienia z dwoma kobietami, jednak spaliło to na wejściu).
Jednak wiem, że on ją zdradził i tak oto się to rozpadło (sama mi powiedziała).
Minął kolejny rok (ona sama, ja sam), zaprosiła mnie na kawę (po 3 latach) - spotkaliśmy się.
Czułem po części o co tutaj chodzi więc unikałem kolejnych spotkań poza tymi "za sprawą" formalnych.
Minął znów prawie rok (4 lata od zakończenia naszego związku), spotkaliśmy się kilka razy,
wylądowaliśmy w łóżku - przyznała bez zawahania, że wie, że wtedy popełniła błąd i chce do mnie wrócić.
Oczywiście sama historia jest trochę bardziej barwna, jednak zastanawiam się czy warto w to brnąć,
po przeczytaniu multum historii na temat rozstań wywnioskowałem,
że mogę być swego rodzaju "bezpiecznym kołem".
Kto wie, ciężko mi to w sumie ocenić, jesteśmy przed 30.
Co o tym myślicie? Dzięki
Skomentuj