Mieszkam w małym apartamentowcu, ot, 8 apartamentów. Jedne mniejsze, inne po 100m2.
Właśnie taki kolos jest tuż obok mojego. W zasadzie drzwi w drzwi. Do niedawna mieszkała tam starsza rodzina, dwa pokolenia, ale żarli się między sobą i chyba postanowili sprzedać mieszkanie i się rozdzielić.
Przez jakiś czas mieszkanie stało puste, taki metraż z takim standardem nie znajduje szybko nabywców.
W sumie mnie to cieszyło, ciszej tak jakoś... No i większy komfort - ich i nasz taras są tak położone, że praktycznie na upartego możemy sobie zajrzeć w okna. Z moją partnerką lubimy chodzić nago, dzieci nie ma w domu, więc dlaczego nie...
Sielanka nie trwała długo jednak - po kilku tygodniach usłyszałem hałas na korytarzu - dyskretny look przez wizjer - oooo, nowi sąsiedzi się wprowadzają.
Przez kilka dni nie było okazji przyuważyć kto to taki, natomiast w garażowcu dało się zauważyć trzy nowe auta. Tak właśnie - trzy. Mini, Focus RS (!!!) oraz Bentley. Jaki Bentley to nie wiem, nie moja liga...
Jednak w końcu minęliśmy się z tym jak mi się wydawało małżeństwem na schodach. On zwyczajny czterdziestoparolatek, ona zgrabna na oko trzydziestka +. Czy miała w sobie coś? Nic co normalnie przykułoby uwagę. Owszem, wysoka, zgrabna, uroda trudna do ocenienia z powodu dość mocnego makijażu i przelotnego mijania się. Włosy starannie upięte. Na pewno zwracająca swoim ubiorem uwagę - szyk i klasa. Pni prawnik? Lekarka z własną praktyką? Cholera wie.
I tak się mijaliśmy, przyglądałem się coraz bardziej i stwierdziłem, że jest naprawdę spoko. Kręcił mnie jej styl ubierania się. Nawet na tarasie nie widziałem jej w porozciąganych ciuchach.
Dodatkowo mocno kręciło mnie to, że po domu chodzi w szpilkach albo co najmniej na obcasach, wolnym, zmysłowym krokiem. Stuk stuk stuk stuk. Chwila przerwy. Znów stuk stuk stuk... Wyobrażałem sobie, że w obcisłej spódnicy i białej obcisłej koszuli, kołyszącym krokiem idzie przed lustro, pochyla się do niego wypinając pośladki i wysuwając dla równowagi jedną nogę przed siebie poprawia makijaż.
Ten makijaż jak to oceniłem na początku nie był wcale taki mocny, po prostu wyraźny. Ewidentnie lubowała się w wyraźnych kolorach, mocna czerwień na ustach, błękit na powiekach... Z czasem zacząłem przez te stuk stuk o niej fantazjować, wyobrażając sobie jej szminkę na moim kutasie.
I tak sobie się mijaliśmy z tygodnia na tydzień, ot zwyczajowe "dzień dobry" i nic poza tym. Tylko zza ściany stuk stuk stuk. No i zauważyłem ze zdziwieniem, że Mini jeździ jej mąż a ona ujeżdża Bentleya. To mi się dodatkowo spodobało.
Pewnego dnia wróciłem z pracy, mojej partnerki jeszcze nie było, miałem ponad 2 godziny dla siebie jak mi się wydawało. Włączyłem muzykę, wszedłem pod prysznic, jaka ulga po całym dniu pracy. Kończyłem, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Dziwne, mieszkam w apartamentowcu, nikt nie ma ot tak dostępu, żadne ulotki ani domokrążcy. OK, musi być coś ważnego, może zalewam kogoś z dołu? Szybko się wytarłem i okręciłem ręcznikiem i szybko poszedłem do drzwi, bo dzwonek się powtórzył.
Na korytarzu stała ona. Jak zwykle elegancka, ale teraz do tego doszło zaskoczenie widokiem nieomal półnagiego kolesia, jeszcze mokrego i w sumie też zaskoczonego, nawet lekko zmieszanego. Różnica która od razu rzuciła mi się w oczy to włosy - w końcu rozpuszczone, opadające falami na ramiona, dłuższe niż mi się wydawało, że ma.
Chwilowa konsternacja minęła i lekko łamiącym się głosem przeprosiła za najście.
- Mam problem, bo w całym mieszkaniu ma prąd tylko nie w kuchni i chciałam poprosić o rzucenie okiem, ale nie chcę przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz, już teraz nie mam nic do roboty.
I od razu mi przemknęło przez myśl jakim jestem chamem że od razu na "ty" przeszedłem. Ona zdawała się nie zwrócić na to uwagi.
- Ale nie chcę robić kłopotu.
- Nie robisz, daj mi chwilę się ogarnąć i podejdę, OK?
- Dobrze, wejdź bez pukania.
"Wejdź bez pukania" wyobraźnia robi sobie ze mnie żarty...
Poszła do siebie a ja trochę zgłupiałem, bo zajarzyłem, że wygląda dokładnie tak jak to sobie wyobrażałem gdy robiła stuk stuk - wąska spódnica do kolan, jasna obcisła koszula, szpilki. No i te rozpuszczone włosy...
Poczułem, że pod ręcznikiem zaczyna coś się odbywać, rozgoniłem kosmate myśli i zabrałem się za ubieranie.
Dla porządku zanim wszedłem do niej jednak zapukałem, odczekałem kilka sekund i wszedłem. Wyszła mi z salonu (salonu? to stodoła jest...) naprzeciw. Ubranie te samo, przynajmniej z zewnątrz. Ale moje bystre zboczone oko wyłapało świeżą dawkę makijażu, zwłaszcza czerwonej, wilgotnej szminki.
- To w czym problem?
- Może zacznijmy jeszcze raz - Iwona jestem.
Hmmm, Iwona. Nie kojarzy mi się jakoś spektakularnie, ale niech jej będzie.
- Miło, Michał. Przepraszam, że od razu przeszedłem na "ty".
- No coś Ty, jesteśmy w podobnym wieku.
Schlebiła mi, bo wydaje mi się, że jestem starszy od niej o kilka lat, albo ona się tak dobrze konserwuje.
- Ale nie powinienem tak od razu na "ty" wyjeżdżać.
- Daj spokój nic się nie stało. Ale fajnie, że są jeszcze dżentelmeni, którzy wiedzą o co chodzi.
- E tam, coś moim rodzicom udało się wpoić Michałkowi.
- Napijesz się czegoś?
- Jak masz to sok jabłkowy.
- Mam, chodź do kuchni, zresztą tam jest problem.
Kilka kilometrów i kilkanaście "stuk stuk" później doszliśmy do "aneksu" kuchennego, który jakby go odgrodzić ścianą od salonu mógłby robić za małą kawalerkę. Ona faktycznie chodziła tak jak sobie to wyobrażałem. Dostojny kołyszący krok, biodra płynnie prawo-lewo, stopa za stopą. Jak modelka na wybiegu. Ciśnienie się lekko podniosło.
Dostałem sok i zabrałem się za oględziny.
Faktycznie - wszędzie wokół był prąd, ale w kuchni nie.
- Gdzie masz tablicę z bezpiecznikami?
Iwona wybałuszyła oczy.
- Co mam?
- No taką skrzynkę gdzie schodzi się cała elektryka i są tam bezpieczniki.
- A nie mam pojęcia, możesz się rozejrzeć?
- Dobra, poszukajmy.
Oczywiście zacząłem szukać tam, gdzie zazwyczaj są takie rzeczy, czyli koło szachtu wod-kan. Ale przy okazji zlustrowałem sobie apartament. No mój jakiś ostatni nie jest, ale tan to była klasa wyżej. Piękne panele, meble widać, że nie robione po taniości, wszystko ze smakiem, utrzymane w jasnych kolorach. Jedyne ciemne akcenty to były czarno-białe zdjęcia. A to kobieta na koniu, a to kobieta na molo w jakimś egzotycznym miejscu. Zaraz zaraz... Dotarło do mnie, że to przecież Iwona! Pięknie zrobione, wykadrowane zdjęcia.
Znalazłem skrzynkę, zajrzałem, nic - wszystkie bezpieczniki w górze, prawidłowo.
- Wiesz co, to na pewno nie bezpieczniki.
- O rany, i co teraz?
- Nie wiem jak tu była kładziona elektryka, trudno powiedzieć.
- To może daj spokój, Radek zadzwoni po elektryka jak wróci?
- Radek? A, mąż?
- No... niezupełnie mąż.
Zanim zdążyłem się ugryźć w jęzor palnąłem:
- Jak nie mąż to kto?
- Mieszkamy razem, ot i to wszystko.
Zaskoczyła mnie, raz, że powiedziała to na smutno, dwa, że mogła zamknąć temat mówiąc, że np. jest partnerem. I tyle.
- Dobra, będę uciekał, przykro że nie pomogłem.
- A nie chcesz pogadać, mijamy się tylko na schodach, a jesteśmy sąsiadami.
Jednocześnie zaczęła iść w głąb salonu stronę beżowej skórzanej sofy, jakby decyzja, że zostanę była już przesądzona. Rany boskie, jak wstęp do pornosa, a niech tam, może się ziści?
- Jasne, mam jeszcze sporo czasu zanim moja partnerka wróci.
- Partnerka, czyli wy też nie?
- No nie, papierek nam niepotrzebny.
Iwona usiadła na sofie, jaka gracja, wskazując mi jednocześnie dłonią moje miejsce. Nie za daleko, ale też nie za blisko. Rzuciłem okiem na palce - no z pewnością jej manikiurzystka nie cierpi biedy, zrobienie takich pazurków musi kosztować.
- U mnie jest trochę inaczej, na początku myślałam tak jak ty, ale z czasem to minęło i układ u nas już jest zupełnie inny. Mieszkamy z Radkiem, pokazujemy się wśród ludzi, uśmiechamy do siebie, ale to już nie to...
Znów zaskoczyła mnie otwartością, niestety okraszoną sarnimi oczami (dopiero teraz się przyjrzałem i zanotowałem jakie one są piękne...) oraz takim specyficznym bólem w głosie.
- A może napijesz się czegoś mocniejszego? Bo ja sobie naleję, zresztą już coś tam wypiłam zanim przyszedłeś.
- Hmmm, innym razem, jak Beata wyczuje, że coś piłem będzie się dopytywać gdzie i z kim. Ale ty się nie krępuj.
- No to co, powiesz jej.
- No wiesz, jesteśmy bardzo otwarci ale mogłaby być zazdrosna.
- No, jesteście - zachichotała Iwona a w jej oczach błysnęła iskra.
- O co ci chodzi?
- Nic nic. Mój Radek nawet jakbym potargana do domu wróciła to by nie zauważył.
- Ja bym zauważył. A jeśli mogę spytać to czym się zajmujecie?
- Mamy kancelarię prawną. To znaczy w sumie on ma, ja mu pomagam. I dlatego nie bardzo mogę odejść, wszystko jest na niego, ja w zasadzie nic nie mam.
Pomyślałem sobie "i dobrze ci tak, takie trochę *****two, jestem z nim dla kasy".
- No to niekomfortowa sytuacja, faktycznie. U nas jest prościej, apartament jest mój, ona ma mały domek. Będziemy chcieli się rozejść, to każde odejdzie w swoją stronę i już.
- A chcecie się rozejść?
- A niby dlaczego? Pasujemy do siebie, mamy podobne charaktery, upodobania, a w seksie to przez całe życie nie miałem lepszej partnerki.
Iwona ponownie uzupełniła swój kieliszek. Zaczęła taż bawić się włosami a nogi wyciągnęła przed siebie. Łał. Teraz byłem już mocno nakręcony.
- No wiem przecież.
- Coooo????
- No dobra, powiem ci. Jak macie uchylone okno to was doskonale słychać.
- O matko, przepraszam.
- Daj spokój, zazdroszczę wam tego. My z Radkiem to już rzadko, ot tak na odstresowanie czasem. A ja to lubię.
- Ale w czym problem, jesteś bardzo atrakcyjna.
Iwona poczerwieniała, nie wiem czy od komplementu czy wina, ale widać było że sprawiłem jej przyjemność.
- To małe miasto, mógłby się dowiedzieć.
- No w sumie fa...
Tyle tylko zdążyłem powiedzieć, bo nagle przysunęła się do mnie a jej dłoń spoczęła na moim udzie.
- Co chciałeś powiedzieć?
- Że w sumie fakt z tym małym miastem i wszyscy się znają.
- Nie wszyscy, my się nie znamy. To znaczy teraz już tak, ale jeszcze pół godziny temu nie.
Jej dłoń nie napotkawszy oporu zaczęła przesuwać się w stronę krocza. A mój mózg osiągnął 120% normy prędkości przetrawiania informacji i generowania możliwych scenariuszy.
- A te zdjęcia to ty jesteś - palnąłem.
- Ja. Ale te są grzeczne, chcesz zobaczyć takie mniej grzeczne?
Zaczął z niej wychodzić diabełek.
- To ty masz coś niegrzecznego? Nawet auto masz grzeczne, Bentley. A twój Radek ma fajne zabawki.
- Bentley jest do pracy. A ten focus to nie jego, ja nim jeżdżę, on się boi.
- Łoooo, no to kiedyś musisz mnie zabrać na przejażdżkę.
- Odważny jesteś, grubo nim jeżdżę. To chodź.
Zrzuciła szpilki (szkoda!) ale to nie odbiło się zbytnio na jej zgrabności. Poszła w głąb mieszkania, a ja jak cielak za nią.
Stanęła przed drzwiami.
- To jest sypialnia, nikt tu nie ma wstępu.
- No to może nie, daj spokój...
- No co ty, chodź, nie robimy nic złego.
Ale ton tego co mówiła wręcz krzyczał "chcę innego faceta i to już!!!".
Weszła do sypialni a ja za nią. Piękny jak i reszta mieszkania.
Centralne miejsce zajmowało łoże. Jeszcze jak wysokiego nie widziałem. A na ścianach wisiały akty Iwony. Akty to mało powiedziane, to było wręcz soft porno. Pozbawiona jakiegokolwiek odzienia poza szpilkami i biżuterią. Iwona tyłem na kolanach. Iwona siedząca przodem na podłodze atelier, z rozstawionymi nogami i lizakiem w ustach.
Na tym drugim widać było doskonale jej cipkę - elegancko przystrzyżona z pozostawionym pionowym paseczkiem.
Zrobiło mi się sucho w ustach i ciasno w spodniach.
- No w sumie nie wiem co mam powiedzieć.
- A co masz mówić? Podobają ci się?
- Zdjęcia? Średnio, ale fotografowany obiekt bardzo - zażartowałem.
- No weź, nikt przed tobą tu tych zdjęć nie widział.
- To czym sobie zasłużyłem?
- W sumie nie wiem. Ale będę z tobą szczera - często jak jestem sama i słyszę jak się kochacie to siadam przy oknie i wyobrażam sobie, że to mnie kochasz.
- Tylko wyobrażasz?
- No nie tylko, paluszki idą w ruch.
Teraz już wiedziałem, że nie wiem co musiałbym zepsuć, żeby nie dała się przelecieć. Kutasa miałem twardego jak dawno nie miałem, myśli galopowały, a Iwona była jeszcze bardziej pąsowa niż do tej pory.
- A chcesz się ze mną kochać - spytałem.
- Nie. Chcę, żebyś mnie zerżnął tak jak czasami rżniesz swoją kobietę. Słyszę jak to robisz i chcę tak.
Fakt faktem czasem z moją partnerką się kocham, ale czasem po prostu ona chce, żeby ją zerżnąć, po prostu to lubi. Chce mi się oddać w 100% i nie oczekuje rewanżu.
- Jesteś pewna? - spytałem jednocześnie odbierając jej kieliszek i napierając na nią lekko ciałem.
- Tak. Ale nie tutaj. W sypialni nie chcę. Sypialnia jest dla niego.
OK, niech jej będzie, te mieszkanie ma duuuuży potencjał poza sypialnią.
Zbliżyłem swoją twarz do jej, brak szpilek spowodował, że pozostając zgrabna zrobiła się filigranowa. Wyszeptałem:
- Niech będzie, ale ja też mam warunki.
- Jakie? - spytała z lekkim lękiem.
- Nic takiego. Założysz szpilki i poprawisz szminkę na ustach. Kręci mnie to.
Pocałowałem lekko Iwonę w usta a ona z westchnieniem odwzajemniła pocałunek. Spojrzała mi w oczy jak dawno nikt nie patrzył. Jej wzrok krzyczał "chcę, chcę, chcę!!!".
Wziąłem Iwonę za rękę i poprowadziłem z powrotem do salonu na sofę. Usadłem i pociągnąłem ją na siebie. Walczyła z wąską spódnicą, aż w końcu podciągnęła ją wysoko. A mi stanął jeszcze bardziej chyba bo zobaczyłem przepiękne majteczki z bordowej koronki i zmysłowy tatuaż na udzie.
- Dziara u tak eleganckiej kobiety? - zażartowałem.
- To tylko fasada, tęsknię za odrobiną szaleństwa.
- No to zaszalejmy, idź poprawić usta. I nie zapomnij butów.
Wzięła grzecznie szpilki w ręce, puściła oko i chciała odejść, ale złapałem ją za dłoń. Zaskoczona się zatrzymała stojąc przede mną w rozkroku. Moje palce odchyliły skrawek jej majtek i moje palce poczuły gorąco i wilgotno. Zaskoczyło ją to trochę ale za chwilę to ja byłem zaskoczony, bo ona się wręcz na palce nadziała. Zabrałem dłoń.
- Leć. Jak wrócisz ja będę gotowy.
Iwona zniknęła w łazience a ja zrzuciłem z siebie ubranie, rozsiadłem się na sofie i zastanawiałem się co zrobić, żeby za szybko nie wystrzelić.
W końcu Iwona wyszła z łazienki. Nago. O matko i córko. Widać, że nigdy dzieci nie miała. Płaski brzuch, jędrne piersi, szczupłe nogi, długa szyja, pięknie wymalowane błyszczącą pomadką usta. O bogowie.
Zrobiłe trzy kroki w moją stronę, ale ją powstrzymałem.
- Nie, nie, nie. Idź powoli, tak jak zwykle chodzisz po domu. Słyszę to i fantazjuję, nie psuj tego.
- Co fantazjujesz?
- Że idziesz powoli do lustra, wypinasz się i poprawiasz makijaż?
- O tak?
Odwróciła się do mnie tyłem ukazując jeszcze jeden tatuaż na lewej łopatce, podeszła do ściany i udając, że się maluje wypięła tyłeczek w moją stronę. Wysokie czerwone szpilki wydłużały jej nogi do niebotycznych wartości. Dokładnie tak to sobie wyobrażałem, ale nie miałem w najśmielszych snach pojęcia, że ona jest tak zgrabna. Aż prosiło się podejść i posiąść. Ale nie tak chciałem.
- Wystarczy tego, chodź do mnie, ale zmysłowo, nie mamy całego dnia.
W tym momencie dotarło do mnie, że wyszedłem z domu zostawiając drzwi otwarte a moja partnerka niedługo miała wrócić. Która godzina? Jest zegar na ścianie, ok, mam godzinę, może niecałą.
Iwona odwróciła się do mnie i zaczęła się zbliżać. Ale nie tak jak chciałem. Opadła na kolana. Długie włosy opadły na podłogę a ona zaczęła pomału iść do mnie na czworakach.
- Na co czekasz, zabawiaj się swoim kutasem - rozkazała.
- Ej, to ja miałem dyktować warunki.
- Już podyktowałeś, buty i szminka, teraz ja.
Właśnie taki kolos jest tuż obok mojego. W zasadzie drzwi w drzwi. Do niedawna mieszkała tam starsza rodzina, dwa pokolenia, ale żarli się między sobą i chyba postanowili sprzedać mieszkanie i się rozdzielić.
Przez jakiś czas mieszkanie stało puste, taki metraż z takim standardem nie znajduje szybko nabywców.
W sumie mnie to cieszyło, ciszej tak jakoś... No i większy komfort - ich i nasz taras są tak położone, że praktycznie na upartego możemy sobie zajrzeć w okna. Z moją partnerką lubimy chodzić nago, dzieci nie ma w domu, więc dlaczego nie...
Sielanka nie trwała długo jednak - po kilku tygodniach usłyszałem hałas na korytarzu - dyskretny look przez wizjer - oooo, nowi sąsiedzi się wprowadzają.
Przez kilka dni nie było okazji przyuważyć kto to taki, natomiast w garażowcu dało się zauważyć trzy nowe auta. Tak właśnie - trzy. Mini, Focus RS (!!!) oraz Bentley. Jaki Bentley to nie wiem, nie moja liga...
Jednak w końcu minęliśmy się z tym jak mi się wydawało małżeństwem na schodach. On zwyczajny czterdziestoparolatek, ona zgrabna na oko trzydziestka +. Czy miała w sobie coś? Nic co normalnie przykułoby uwagę. Owszem, wysoka, zgrabna, uroda trudna do ocenienia z powodu dość mocnego makijażu i przelotnego mijania się. Włosy starannie upięte. Na pewno zwracająca swoim ubiorem uwagę - szyk i klasa. Pni prawnik? Lekarka z własną praktyką? Cholera wie.
I tak się mijaliśmy, przyglądałem się coraz bardziej i stwierdziłem, że jest naprawdę spoko. Kręcił mnie jej styl ubierania się. Nawet na tarasie nie widziałem jej w porozciąganych ciuchach.
Dodatkowo mocno kręciło mnie to, że po domu chodzi w szpilkach albo co najmniej na obcasach, wolnym, zmysłowym krokiem. Stuk stuk stuk stuk. Chwila przerwy. Znów stuk stuk stuk... Wyobrażałem sobie, że w obcisłej spódnicy i białej obcisłej koszuli, kołyszącym krokiem idzie przed lustro, pochyla się do niego wypinając pośladki i wysuwając dla równowagi jedną nogę przed siebie poprawia makijaż.
Ten makijaż jak to oceniłem na początku nie był wcale taki mocny, po prostu wyraźny. Ewidentnie lubowała się w wyraźnych kolorach, mocna czerwień na ustach, błękit na powiekach... Z czasem zacząłem przez te stuk stuk o niej fantazjować, wyobrażając sobie jej szminkę na moim kutasie.
I tak sobie się mijaliśmy z tygodnia na tydzień, ot zwyczajowe "dzień dobry" i nic poza tym. Tylko zza ściany stuk stuk stuk. No i zauważyłem ze zdziwieniem, że Mini jeździ jej mąż a ona ujeżdża Bentleya. To mi się dodatkowo spodobało.
Pewnego dnia wróciłem z pracy, mojej partnerki jeszcze nie było, miałem ponad 2 godziny dla siebie jak mi się wydawało. Włączyłem muzykę, wszedłem pod prysznic, jaka ulga po całym dniu pracy. Kończyłem, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Dziwne, mieszkam w apartamentowcu, nikt nie ma ot tak dostępu, żadne ulotki ani domokrążcy. OK, musi być coś ważnego, może zalewam kogoś z dołu? Szybko się wytarłem i okręciłem ręcznikiem i szybko poszedłem do drzwi, bo dzwonek się powtórzył.
Na korytarzu stała ona. Jak zwykle elegancka, ale teraz do tego doszło zaskoczenie widokiem nieomal półnagiego kolesia, jeszcze mokrego i w sumie też zaskoczonego, nawet lekko zmieszanego. Różnica która od razu rzuciła mi się w oczy to włosy - w końcu rozpuszczone, opadające falami na ramiona, dłuższe niż mi się wydawało, że ma.
Chwilowa konsternacja minęła i lekko łamiącym się głosem przeprosiła za najście.
- Mam problem, bo w całym mieszkaniu ma prąd tylko nie w kuchni i chciałam poprosić o rzucenie okiem, ale nie chcę przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz, już teraz nie mam nic do roboty.
I od razu mi przemknęło przez myśl jakim jestem chamem że od razu na "ty" przeszedłem. Ona zdawała się nie zwrócić na to uwagi.
- Ale nie chcę robić kłopotu.
- Nie robisz, daj mi chwilę się ogarnąć i podejdę, OK?
- Dobrze, wejdź bez pukania.
"Wejdź bez pukania" wyobraźnia robi sobie ze mnie żarty...
Poszła do siebie a ja trochę zgłupiałem, bo zajarzyłem, że wygląda dokładnie tak jak to sobie wyobrażałem gdy robiła stuk stuk - wąska spódnica do kolan, jasna obcisła koszula, szpilki. No i te rozpuszczone włosy...
Poczułem, że pod ręcznikiem zaczyna coś się odbywać, rozgoniłem kosmate myśli i zabrałem się za ubieranie.
Dla porządku zanim wszedłem do niej jednak zapukałem, odczekałem kilka sekund i wszedłem. Wyszła mi z salonu (salonu? to stodoła jest...) naprzeciw. Ubranie te samo, przynajmniej z zewnątrz. Ale moje bystre zboczone oko wyłapało świeżą dawkę makijażu, zwłaszcza czerwonej, wilgotnej szminki.
- To w czym problem?
- Może zacznijmy jeszcze raz - Iwona jestem.
Hmmm, Iwona. Nie kojarzy mi się jakoś spektakularnie, ale niech jej będzie.
- Miło, Michał. Przepraszam, że od razu przeszedłem na "ty".
- No coś Ty, jesteśmy w podobnym wieku.
Schlebiła mi, bo wydaje mi się, że jestem starszy od niej o kilka lat, albo ona się tak dobrze konserwuje.
- Ale nie powinienem tak od razu na "ty" wyjeżdżać.
- Daj spokój nic się nie stało. Ale fajnie, że są jeszcze dżentelmeni, którzy wiedzą o co chodzi.
- E tam, coś moim rodzicom udało się wpoić Michałkowi.
- Napijesz się czegoś?
- Jak masz to sok jabłkowy.
- Mam, chodź do kuchni, zresztą tam jest problem.
Kilka kilometrów i kilkanaście "stuk stuk" później doszliśmy do "aneksu" kuchennego, który jakby go odgrodzić ścianą od salonu mógłby robić za małą kawalerkę. Ona faktycznie chodziła tak jak sobie to wyobrażałem. Dostojny kołyszący krok, biodra płynnie prawo-lewo, stopa za stopą. Jak modelka na wybiegu. Ciśnienie się lekko podniosło.
Dostałem sok i zabrałem się za oględziny.
Faktycznie - wszędzie wokół był prąd, ale w kuchni nie.
- Gdzie masz tablicę z bezpiecznikami?
Iwona wybałuszyła oczy.
- Co mam?
- No taką skrzynkę gdzie schodzi się cała elektryka i są tam bezpieczniki.
- A nie mam pojęcia, możesz się rozejrzeć?
- Dobra, poszukajmy.
Oczywiście zacząłem szukać tam, gdzie zazwyczaj są takie rzeczy, czyli koło szachtu wod-kan. Ale przy okazji zlustrowałem sobie apartament. No mój jakiś ostatni nie jest, ale tan to była klasa wyżej. Piękne panele, meble widać, że nie robione po taniości, wszystko ze smakiem, utrzymane w jasnych kolorach. Jedyne ciemne akcenty to były czarno-białe zdjęcia. A to kobieta na koniu, a to kobieta na molo w jakimś egzotycznym miejscu. Zaraz zaraz... Dotarło do mnie, że to przecież Iwona! Pięknie zrobione, wykadrowane zdjęcia.
Znalazłem skrzynkę, zajrzałem, nic - wszystkie bezpieczniki w górze, prawidłowo.
- Wiesz co, to na pewno nie bezpieczniki.
- O rany, i co teraz?
- Nie wiem jak tu była kładziona elektryka, trudno powiedzieć.
- To może daj spokój, Radek zadzwoni po elektryka jak wróci?
- Radek? A, mąż?
- No... niezupełnie mąż.
Zanim zdążyłem się ugryźć w jęzor palnąłem:
- Jak nie mąż to kto?
- Mieszkamy razem, ot i to wszystko.
Zaskoczyła mnie, raz, że powiedziała to na smutno, dwa, że mogła zamknąć temat mówiąc, że np. jest partnerem. I tyle.
- Dobra, będę uciekał, przykro że nie pomogłem.
- A nie chcesz pogadać, mijamy się tylko na schodach, a jesteśmy sąsiadami.
Jednocześnie zaczęła iść w głąb salonu stronę beżowej skórzanej sofy, jakby decyzja, że zostanę była już przesądzona. Rany boskie, jak wstęp do pornosa, a niech tam, może się ziści?
- Jasne, mam jeszcze sporo czasu zanim moja partnerka wróci.
- Partnerka, czyli wy też nie?
- No nie, papierek nam niepotrzebny.
Iwona usiadła na sofie, jaka gracja, wskazując mi jednocześnie dłonią moje miejsce. Nie za daleko, ale też nie za blisko. Rzuciłem okiem na palce - no z pewnością jej manikiurzystka nie cierpi biedy, zrobienie takich pazurków musi kosztować.
- U mnie jest trochę inaczej, na początku myślałam tak jak ty, ale z czasem to minęło i układ u nas już jest zupełnie inny. Mieszkamy z Radkiem, pokazujemy się wśród ludzi, uśmiechamy do siebie, ale to już nie to...
Znów zaskoczyła mnie otwartością, niestety okraszoną sarnimi oczami (dopiero teraz się przyjrzałem i zanotowałem jakie one są piękne...) oraz takim specyficznym bólem w głosie.
- A może napijesz się czegoś mocniejszego? Bo ja sobie naleję, zresztą już coś tam wypiłam zanim przyszedłeś.
- Hmmm, innym razem, jak Beata wyczuje, że coś piłem będzie się dopytywać gdzie i z kim. Ale ty się nie krępuj.
- No to co, powiesz jej.
- No wiesz, jesteśmy bardzo otwarci ale mogłaby być zazdrosna.
- No, jesteście - zachichotała Iwona a w jej oczach błysnęła iskra.
- O co ci chodzi?
- Nic nic. Mój Radek nawet jakbym potargana do domu wróciła to by nie zauważył.
- Ja bym zauważył. A jeśli mogę spytać to czym się zajmujecie?
- Mamy kancelarię prawną. To znaczy w sumie on ma, ja mu pomagam. I dlatego nie bardzo mogę odejść, wszystko jest na niego, ja w zasadzie nic nie mam.
Pomyślałem sobie "i dobrze ci tak, takie trochę *****two, jestem z nim dla kasy".
- No to niekomfortowa sytuacja, faktycznie. U nas jest prościej, apartament jest mój, ona ma mały domek. Będziemy chcieli się rozejść, to każde odejdzie w swoją stronę i już.
- A chcecie się rozejść?
- A niby dlaczego? Pasujemy do siebie, mamy podobne charaktery, upodobania, a w seksie to przez całe życie nie miałem lepszej partnerki.
Iwona ponownie uzupełniła swój kieliszek. Zaczęła taż bawić się włosami a nogi wyciągnęła przed siebie. Łał. Teraz byłem już mocno nakręcony.
- No wiem przecież.
- Coooo????
- No dobra, powiem ci. Jak macie uchylone okno to was doskonale słychać.
- O matko, przepraszam.
- Daj spokój, zazdroszczę wam tego. My z Radkiem to już rzadko, ot tak na odstresowanie czasem. A ja to lubię.
- Ale w czym problem, jesteś bardzo atrakcyjna.
Iwona poczerwieniała, nie wiem czy od komplementu czy wina, ale widać było że sprawiłem jej przyjemność.
- To małe miasto, mógłby się dowiedzieć.
- No w sumie fa...
Tyle tylko zdążyłem powiedzieć, bo nagle przysunęła się do mnie a jej dłoń spoczęła na moim udzie.
- Co chciałeś powiedzieć?
- Że w sumie fakt z tym małym miastem i wszyscy się znają.
- Nie wszyscy, my się nie znamy. To znaczy teraz już tak, ale jeszcze pół godziny temu nie.
Jej dłoń nie napotkawszy oporu zaczęła przesuwać się w stronę krocza. A mój mózg osiągnął 120% normy prędkości przetrawiania informacji i generowania możliwych scenariuszy.
- A te zdjęcia to ty jesteś - palnąłem.
- Ja. Ale te są grzeczne, chcesz zobaczyć takie mniej grzeczne?
Zaczął z niej wychodzić diabełek.
- To ty masz coś niegrzecznego? Nawet auto masz grzeczne, Bentley. A twój Radek ma fajne zabawki.
- Bentley jest do pracy. A ten focus to nie jego, ja nim jeżdżę, on się boi.
- Łoooo, no to kiedyś musisz mnie zabrać na przejażdżkę.
- Odważny jesteś, grubo nim jeżdżę. To chodź.
Zrzuciła szpilki (szkoda!) ale to nie odbiło się zbytnio na jej zgrabności. Poszła w głąb mieszkania, a ja jak cielak za nią.
Stanęła przed drzwiami.
- To jest sypialnia, nikt tu nie ma wstępu.
- No to może nie, daj spokój...
- No co ty, chodź, nie robimy nic złego.
Ale ton tego co mówiła wręcz krzyczał "chcę innego faceta i to już!!!".
Weszła do sypialni a ja za nią. Piękny jak i reszta mieszkania.
Centralne miejsce zajmowało łoże. Jeszcze jak wysokiego nie widziałem. A na ścianach wisiały akty Iwony. Akty to mało powiedziane, to było wręcz soft porno. Pozbawiona jakiegokolwiek odzienia poza szpilkami i biżuterią. Iwona tyłem na kolanach. Iwona siedząca przodem na podłodze atelier, z rozstawionymi nogami i lizakiem w ustach.
Na tym drugim widać było doskonale jej cipkę - elegancko przystrzyżona z pozostawionym pionowym paseczkiem.
Zrobiło mi się sucho w ustach i ciasno w spodniach.
- No w sumie nie wiem co mam powiedzieć.
- A co masz mówić? Podobają ci się?
- Zdjęcia? Średnio, ale fotografowany obiekt bardzo - zażartowałem.
- No weź, nikt przed tobą tu tych zdjęć nie widział.
- To czym sobie zasłużyłem?
- W sumie nie wiem. Ale będę z tobą szczera - często jak jestem sama i słyszę jak się kochacie to siadam przy oknie i wyobrażam sobie, że to mnie kochasz.
- Tylko wyobrażasz?
- No nie tylko, paluszki idą w ruch.
Teraz już wiedziałem, że nie wiem co musiałbym zepsuć, żeby nie dała się przelecieć. Kutasa miałem twardego jak dawno nie miałem, myśli galopowały, a Iwona była jeszcze bardziej pąsowa niż do tej pory.
- A chcesz się ze mną kochać - spytałem.
- Nie. Chcę, żebyś mnie zerżnął tak jak czasami rżniesz swoją kobietę. Słyszę jak to robisz i chcę tak.
Fakt faktem czasem z moją partnerką się kocham, ale czasem po prostu ona chce, żeby ją zerżnąć, po prostu to lubi. Chce mi się oddać w 100% i nie oczekuje rewanżu.
- Jesteś pewna? - spytałem jednocześnie odbierając jej kieliszek i napierając na nią lekko ciałem.
- Tak. Ale nie tutaj. W sypialni nie chcę. Sypialnia jest dla niego.
OK, niech jej będzie, te mieszkanie ma duuuuży potencjał poza sypialnią.
Zbliżyłem swoją twarz do jej, brak szpilek spowodował, że pozostając zgrabna zrobiła się filigranowa. Wyszeptałem:
- Niech będzie, ale ja też mam warunki.
- Jakie? - spytała z lekkim lękiem.
- Nic takiego. Założysz szpilki i poprawisz szminkę na ustach. Kręci mnie to.
Pocałowałem lekko Iwonę w usta a ona z westchnieniem odwzajemniła pocałunek. Spojrzała mi w oczy jak dawno nikt nie patrzył. Jej wzrok krzyczał "chcę, chcę, chcę!!!".
Wziąłem Iwonę za rękę i poprowadziłem z powrotem do salonu na sofę. Usadłem i pociągnąłem ją na siebie. Walczyła z wąską spódnicą, aż w końcu podciągnęła ją wysoko. A mi stanął jeszcze bardziej chyba bo zobaczyłem przepiękne majteczki z bordowej koronki i zmysłowy tatuaż na udzie.
- Dziara u tak eleganckiej kobiety? - zażartowałem.
- To tylko fasada, tęsknię za odrobiną szaleństwa.
- No to zaszalejmy, idź poprawić usta. I nie zapomnij butów.
Wzięła grzecznie szpilki w ręce, puściła oko i chciała odejść, ale złapałem ją za dłoń. Zaskoczona się zatrzymała stojąc przede mną w rozkroku. Moje palce odchyliły skrawek jej majtek i moje palce poczuły gorąco i wilgotno. Zaskoczyło ją to trochę ale za chwilę to ja byłem zaskoczony, bo ona się wręcz na palce nadziała. Zabrałem dłoń.
- Leć. Jak wrócisz ja będę gotowy.
Iwona zniknęła w łazience a ja zrzuciłem z siebie ubranie, rozsiadłem się na sofie i zastanawiałem się co zrobić, żeby za szybko nie wystrzelić.
W końcu Iwona wyszła z łazienki. Nago. O matko i córko. Widać, że nigdy dzieci nie miała. Płaski brzuch, jędrne piersi, szczupłe nogi, długa szyja, pięknie wymalowane błyszczącą pomadką usta. O bogowie.
Zrobiłe trzy kroki w moją stronę, ale ją powstrzymałem.
- Nie, nie, nie. Idź powoli, tak jak zwykle chodzisz po domu. Słyszę to i fantazjuję, nie psuj tego.
- Co fantazjujesz?
- Że idziesz powoli do lustra, wypinasz się i poprawiasz makijaż?
- O tak?
Odwróciła się do mnie tyłem ukazując jeszcze jeden tatuaż na lewej łopatce, podeszła do ściany i udając, że się maluje wypięła tyłeczek w moją stronę. Wysokie czerwone szpilki wydłużały jej nogi do niebotycznych wartości. Dokładnie tak to sobie wyobrażałem, ale nie miałem w najśmielszych snach pojęcia, że ona jest tak zgrabna. Aż prosiło się podejść i posiąść. Ale nie tak chciałem.
- Wystarczy tego, chodź do mnie, ale zmysłowo, nie mamy całego dnia.
W tym momencie dotarło do mnie, że wyszedłem z domu zostawiając drzwi otwarte a moja partnerka niedługo miała wrócić. Która godzina? Jest zegar na ścianie, ok, mam godzinę, może niecałą.
Iwona odwróciła się do mnie i zaczęła się zbliżać. Ale nie tak jak chciałem. Opadła na kolana. Długie włosy opadły na podłogę a ona zaczęła pomału iść do mnie na czworakach.
- Na co czekasz, zabawiaj się swoim kutasem - rozkazała.
- Ej, to ja miałem dyktować warunki.
- Już podyktowałeś, buty i szminka, teraz ja.
Skomentuj