Witam wszystkich, zarejestrowałem się 'trochę czasu temu', jednak dopiero dzisiaj odważyłem się napisać. Delikatny problem- oczekuję od wypowiadających się zrozumienia a nie kpin...
Na początku zaznaczę: nie jestem pewien, czy to dobry dział. Konkrety...
Mam 15 lat, moja dziewczyna 16. Ja zaliczyłem 4 lata patologii w szkole, co zmusiło mnie do zmiany gimnazjum- na te gimnazjum, w którym ją poznałem; jej też nie szczędzono. Oboje wyszliśmy na prostą, ironia losu- gdyby nie moja szkolna 'przygoda' z bydłem, nie poznałbym tej mojej 'drugiej połowy' (ta, 15 lat i coś takiego pisze... no cóż, jak już ciągniemy ten nasz wspólny "wózek" 9 miesięcy to chyba można tak napisać?...). Otóż: ona jest twarda. Nie lubi okazywać uczuć, jest wyczulona na krytykę swoich ułomności (np. problem z "matematyką"- o ile sam przedmiot to dla nas oboje pryszcz o tyle nauczycielka... Powiem tak, zgnoić i pokazać jakim to tępym śmieciem jesteś to ona potrafi, niewiele po za tym...), można zauważyć u niej pewne objawy egoistości, wiele osób uważa, że ma serce z kamienia i zamyka się na siebie... Niestety, ja również to zaobserwowałem. Czemu więc "wytrzymuję" to? Ponieważ ona ma problem. Rozumiem to i nie potępiam jej za to, jaką jest, jednak chcę jej pomóc- jednak ona... nie przyjmuje mojej pomocy... (ta "twardość" i chęć pokazania, że potrafi sobie w życiu poradzić). Bezpośrednie spotkanie z psychologiem nie w chodzi w grę (czyt.: wizyta u lekarza) - będę więc niewyobrażalnie zobowiązany, jeżeli ktoś z Was... jeżeli ktoś z Was powiem mi, co mam robić. Jak się zachować, jak z nią rozmawiać o tematach w/w (w kwestii rozmowy na inne tematy- wiemy o sobie doszczętnie WSZYSTKO, więc kontakt mamy bardziej niż dobry)... innymi słowy- jak jej pomóc? Ona nie chce się "zmieniać wewnętrznie", cechy charakteru itp. nie wchodzą więc w rachubę- ale bez tego jej nie pomogę, to właśnie próbuję uczynić, pokazać jej, że nie wszyscy są źli a ja... a ja idę z nią do liceum (za rok), poznałem jej rodziców (nie piszę tego po to, by się chwalić...) i chcę by miała we mnie oparcie, by, gdy ma poważny problem, umiała się wypłakać, by nie trzymała tego wszystkiego w sobie, by wiedziała, że jej zawsze pomogę. Jasne, czasem coś wydrukuję, czasem coś wytłumaczę- ale przecież nie o to chodzi.
Na zakończenie- mi zależy na niej, jej zależy na mnie. To troszkę jak w małżeństwie, tyle, że my się dopiero kształtujemy i nie mamy co się nawet porównywać... Tak więc BARDZO proszę o pomoc. Z góry dziękuję...
EDIT: Nie jestem pewien, czy powinienem pisać o tym... Boję się, że ktoś sie dowie, kim jestem lub, co gorsza- kim jest moja dziewczyna. Pod udzieleniu odpowiedzi może ktoś mi napisze, co gwarantuje, że nikt się nie dowie, kim jestem? To podpada pod lekką paranoją- nie poradzę, stan mojego zdrowia psychicznego wymaga podreperowania (nie, nie straciłem zmysłów, patologia mnie tak "óżondziła")
Na początku zaznaczę: nie jestem pewien, czy to dobry dział. Konkrety...
Mam 15 lat, moja dziewczyna 16. Ja zaliczyłem 4 lata patologii w szkole, co zmusiło mnie do zmiany gimnazjum- na te gimnazjum, w którym ją poznałem; jej też nie szczędzono. Oboje wyszliśmy na prostą, ironia losu- gdyby nie moja szkolna 'przygoda' z bydłem, nie poznałbym tej mojej 'drugiej połowy' (ta, 15 lat i coś takiego pisze... no cóż, jak już ciągniemy ten nasz wspólny "wózek" 9 miesięcy to chyba można tak napisać?...). Otóż: ona jest twarda. Nie lubi okazywać uczuć, jest wyczulona na krytykę swoich ułomności (np. problem z "matematyką"- o ile sam przedmiot to dla nas oboje pryszcz o tyle nauczycielka... Powiem tak, zgnoić i pokazać jakim to tępym śmieciem jesteś to ona potrafi, niewiele po za tym...), można zauważyć u niej pewne objawy egoistości, wiele osób uważa, że ma serce z kamienia i zamyka się na siebie... Niestety, ja również to zaobserwowałem. Czemu więc "wytrzymuję" to? Ponieważ ona ma problem. Rozumiem to i nie potępiam jej za to, jaką jest, jednak chcę jej pomóc- jednak ona... nie przyjmuje mojej pomocy... (ta "twardość" i chęć pokazania, że potrafi sobie w życiu poradzić). Bezpośrednie spotkanie z psychologiem nie w chodzi w grę (czyt.: wizyta u lekarza) - będę więc niewyobrażalnie zobowiązany, jeżeli ktoś z Was... jeżeli ktoś z Was powiem mi, co mam robić. Jak się zachować, jak z nią rozmawiać o tematach w/w (w kwestii rozmowy na inne tematy- wiemy o sobie doszczętnie WSZYSTKO, więc kontakt mamy bardziej niż dobry)... innymi słowy- jak jej pomóc? Ona nie chce się "zmieniać wewnętrznie", cechy charakteru itp. nie wchodzą więc w rachubę- ale bez tego jej nie pomogę, to właśnie próbuję uczynić, pokazać jej, że nie wszyscy są źli a ja... a ja idę z nią do liceum (za rok), poznałem jej rodziców (nie piszę tego po to, by się chwalić...) i chcę by miała we mnie oparcie, by, gdy ma poważny problem, umiała się wypłakać, by nie trzymała tego wszystkiego w sobie, by wiedziała, że jej zawsze pomogę. Jasne, czasem coś wydrukuję, czasem coś wytłumaczę- ale przecież nie o to chodzi.
Na zakończenie- mi zależy na niej, jej zależy na mnie. To troszkę jak w małżeństwie, tyle, że my się dopiero kształtujemy i nie mamy co się nawet porównywać... Tak więc BARDZO proszę o pomoc. Z góry dziękuję...
EDIT: Nie jestem pewien, czy powinienem pisać o tym... Boję się, że ktoś sie dowie, kim jestem lub, co gorsza- kim jest moja dziewczyna. Pod udzieleniu odpowiedzi może ktoś mi napisze, co gwarantuje, że nikt się nie dowie, kim jestem? To podpada pod lekką paranoją- nie poradzę, stan mojego zdrowia psychicznego wymaga podreperowania (nie, nie straciłem zmysłów, patologia mnie tak "óżondziła")
Skomentuj