Witam. Na forum jestem całkowicie nowa, więc na początku przedstawię się. Kaśka, w tym roku skończę 18 lat.
Z moim chłopakiem jestem już od ponad ośmiu miesięcy. Wcześniej byłam z nim pół roku - coś nie wyszło, pokłóciliśmy się, ale jak widać uczucie jest silniejsze, niż jakiekolwiek konflikty - zeszliśmy się.
Postaram się mój problem opisać tak dokładnie, jak tylko będę w stanie. Przeszukałam internet, forum (ale podobnego przypadku nie znalazłam).
Przełomowa noc, sam na sam z Kubą (19 l.). Zaczęło się naprawdę pięknie! Zaznaczam, że jestem dziewicą. Niczego nie planowaliśmy, wszystko bardzo szybko brnęło do przodu. Nim się zorientowałam, leżałam już całkiem naga u boku lubego. Trochę skrępowana, ale bardzo szczęśliwa! I w tym momencie zaczynają się schodki, które w naszym związku (przynajmniej z mojego punktu widzenia) sporo namieszały.
Dosłownie na minutkę wypuściłam jego twardego penisa z dłoni, pragnąc namiętnego pocałunku. A kiedy znowu złapałam go w dłoń... kapeć! Jakub wydawał się być niewzruszony, starał się pobudzić go ręcznie. Po mozolnych próbach, nie wyszło. Zaproponował więc, bym pomogła ustnie. Miałam przed tym bardzo duże opory! Powtórzę - jestem dziewicą i brak mi doświadczenia. Kocham swojego mężczyznę i chciałam, by było mu dobrze. Po chwili namysłu zeszłam do odpowiedniego poziomu i bez zbędnych ceregieli wzięłam go do ust. Owszem, stresowałam się, a jednocześnie pilnowałam, by jakoś sobie ze wszystkim poradzić. Za każdym razem, kiedy brałam go głębiej, podbrzusze partnera mocno się napinało (byliśmy więc blisko). Jakub przerwał i znowu próbował ręcznie. Dalej nic. Co prawda trochę powędrował do góry, ale nie na tyle, by mógł we mnie wejść.
Kolejny problem - prezerwatywa. Ledwo ją założył. Postanowiliśmy nie przejmować się i próbować dalej. Starał się wejść, ocierał, pieścił. Nic z tego. Po piętnastu minutach było po wszystkim - Jakub mocno zażenowany przeprosił i stwierdził, że nie da rady, ale nigdy wcześniej coś podobnego nie miało miejsca!
Uśmiechnęłam się, ucałowałam, przytuliłam i zapewniłam, że nic wielkiego nie miało miejsca. Bo to prawda!
Myślałam, że wszystko wróci do normy, że spróbujemy jeszcze raz. Minęły ponad 4 miesiące. Temat pt. "seks" nie istnieje. Nie rozmawiamy, nie próbujemy. Nie jest tak samo. Wcześniej mogłam liczyć na choć małe pieszczoty, np. piersi. Ale nic z tego! Czuję się tak, jakbym była z dziesięciolatkiem: buziaki, tulenie - OK. Ale nic poza tym.
Nigdy nie spodziewałam się, że to potoczy się w taki sposób. Ciągle myślę o seksie. Może przesadzam... Ale po prostu mam na niego ochotę! Starałam się delikatnie dać mu to do zrozumienia.
Kiedy było blisko i pobudziłam go na tyle, że członek był gotowy, ktoś nam przerwał.
Od tej pory? Zero. Zero tematu, zero większych czułości. Jakub wydaje się być głuchy na moje wołanie. Tak bardzo go pragnę! Czuję się sfrustrowana. Nie wiem, jak sobie z tym radzić. Masturbacja nie wystarcza.
Czuję się winna... Czy powinnam? Powinnam tak naciskać? Od jakiegoś czasu zupełnie przestałam starać się o zbliżenie. Ale jemu wszystko jedno. Jest tak, jak było. Chyba nie potrafi zrozumieć, o co mi chodzi, jak się czuję. Próbuję przełamać się, by sprawę postawić w rozmowie jasno. Jestem z natury nieśmiała i przychodzi mi to ciężko. Dbam o siebie, robię wszystko, by podobać się mojemu partnerowi. Pociągam go (zapewnia mnie o tym), on pociąga mnie. Jest zazdrosny, ale mimo to... boi się seksu? Nie dąży do tego? Nie stara się? Wydawało mi się, że mężczyźni w tym wieku nie powinni mieć z TYMI SPRAWAMI problemu.
Więc czy wina leży po mojej stronie...? Może to za wcześnie? Zamknął się po nieudanej nocy? Proszę o pomoc doświadczonych forumowiczów!
Z serdecznymi pozdrowieniami, wasza Kacha!
Z moim chłopakiem jestem już od ponad ośmiu miesięcy. Wcześniej byłam z nim pół roku - coś nie wyszło, pokłóciliśmy się, ale jak widać uczucie jest silniejsze, niż jakiekolwiek konflikty - zeszliśmy się.
Postaram się mój problem opisać tak dokładnie, jak tylko będę w stanie. Przeszukałam internet, forum (ale podobnego przypadku nie znalazłam).
Przełomowa noc, sam na sam z Kubą (19 l.). Zaczęło się naprawdę pięknie! Zaznaczam, że jestem dziewicą. Niczego nie planowaliśmy, wszystko bardzo szybko brnęło do przodu. Nim się zorientowałam, leżałam już całkiem naga u boku lubego. Trochę skrępowana, ale bardzo szczęśliwa! I w tym momencie zaczynają się schodki, które w naszym związku (przynajmniej z mojego punktu widzenia) sporo namieszały.
Dosłownie na minutkę wypuściłam jego twardego penisa z dłoni, pragnąc namiętnego pocałunku. A kiedy znowu złapałam go w dłoń... kapeć! Jakub wydawał się być niewzruszony, starał się pobudzić go ręcznie. Po mozolnych próbach, nie wyszło. Zaproponował więc, bym pomogła ustnie. Miałam przed tym bardzo duże opory! Powtórzę - jestem dziewicą i brak mi doświadczenia. Kocham swojego mężczyznę i chciałam, by było mu dobrze. Po chwili namysłu zeszłam do odpowiedniego poziomu i bez zbędnych ceregieli wzięłam go do ust. Owszem, stresowałam się, a jednocześnie pilnowałam, by jakoś sobie ze wszystkim poradzić. Za każdym razem, kiedy brałam go głębiej, podbrzusze partnera mocno się napinało (byliśmy więc blisko). Jakub przerwał i znowu próbował ręcznie. Dalej nic. Co prawda trochę powędrował do góry, ale nie na tyle, by mógł we mnie wejść.
Kolejny problem - prezerwatywa. Ledwo ją założył. Postanowiliśmy nie przejmować się i próbować dalej. Starał się wejść, ocierał, pieścił. Nic z tego. Po piętnastu minutach było po wszystkim - Jakub mocno zażenowany przeprosił i stwierdził, że nie da rady, ale nigdy wcześniej coś podobnego nie miało miejsca!
Uśmiechnęłam się, ucałowałam, przytuliłam i zapewniłam, że nic wielkiego nie miało miejsca. Bo to prawda!
Myślałam, że wszystko wróci do normy, że spróbujemy jeszcze raz. Minęły ponad 4 miesiące. Temat pt. "seks" nie istnieje. Nie rozmawiamy, nie próbujemy. Nie jest tak samo. Wcześniej mogłam liczyć na choć małe pieszczoty, np. piersi. Ale nic z tego! Czuję się tak, jakbym była z dziesięciolatkiem: buziaki, tulenie - OK. Ale nic poza tym.
Nigdy nie spodziewałam się, że to potoczy się w taki sposób. Ciągle myślę o seksie. Może przesadzam... Ale po prostu mam na niego ochotę! Starałam się delikatnie dać mu to do zrozumienia.
Kiedy było blisko i pobudziłam go na tyle, że członek był gotowy, ktoś nam przerwał.
Od tej pory? Zero. Zero tematu, zero większych czułości. Jakub wydaje się być głuchy na moje wołanie. Tak bardzo go pragnę! Czuję się sfrustrowana. Nie wiem, jak sobie z tym radzić. Masturbacja nie wystarcza.
Czuję się winna... Czy powinnam? Powinnam tak naciskać? Od jakiegoś czasu zupełnie przestałam starać się o zbliżenie. Ale jemu wszystko jedno. Jest tak, jak było. Chyba nie potrafi zrozumieć, o co mi chodzi, jak się czuję. Próbuję przełamać się, by sprawę postawić w rozmowie jasno. Jestem z natury nieśmiała i przychodzi mi to ciężko. Dbam o siebie, robię wszystko, by podobać się mojemu partnerowi. Pociągam go (zapewnia mnie o tym), on pociąga mnie. Jest zazdrosny, ale mimo to... boi się seksu? Nie dąży do tego? Nie stara się? Wydawało mi się, że mężczyźni w tym wieku nie powinni mieć z TYMI SPRAWAMI problemu.
Więc czy wina leży po mojej stronie...? Może to za wcześnie? Zamknął się po nieudanej nocy? Proszę o pomoc doświadczonych forumowiczów!
Z serdecznymi pozdrowieniami, wasza Kacha!
Skomentuj