W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Przygody Roberta

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • vedonek
    Świętoszek
    • May 2012
    • 34

    #16
    - Wpuść mnie, proszę! – Powiedziałem w końcu na ucho.
    Na reakcje nie musiałem czekać. Rozsunęła nieco nogi, ciut bardziej wypięła pupę w moją stronę, a ręką, która trzymała mnie za członka, nakierowała go na swoją dziurkę.
    - Tylko nie kończ w środku. – Ostrzegła. Choć oboje wiedzieliśmy, że nie daje to zbyt dobrej gwarancji. Teraz jednak nie było czasu na rozsądne myślenie. Trzeba było działać. A ja chciałem działać. Oparła się szeroko rękami o ściankę kabiny, wypięła się jeszcze mocniej, starając się rozluźnić i ułatwić mi wejście. Ja chwyciłem ją nad biodrami i powoli zacząłem się wsuwać do środka. Słyszałem jak dyszy… Było bardzo przyjemnie, ciepła woda spływająca po naszych ciałach, tylko potęgowała nasze doznania. Aśka z każdym ruchem, coraz śmielej nabijała się na mnie, utwierdzając mnie w przekonaniu, że jest gotowa na pełną penetracje, na ostrzejszą jazdę. Jedną ręką przywarłem do jej łechtaczki, masując ją dość nieporadnymi ruchami. Trudno bowiem było skupić się na jej cipce trzymając ją z przodu, a nabijając od tyłu. Jednocześnie z tą pieszczotą przyspieszyłem swoje ruchy. Dziewczyna tylko przesuwała ręce po ściance kabiny, poddając się zupełnie coraz mocniejszym doznaniom.
    - Szybciej. – Usłyszałem ku mojemu zdziwieniu.
    Chwyciłem ją więc po raz kolejny obiema rękami za biodra i zacząłem ją pieprzyć ile tylko miałem sił. Słyszałem jej coraz głośniejsze jęki, które po chwili przerodziły się w krzyki. Miałem tylko nadzieje, że nikt nie wejdzie do budynku, bo te z dodaniem klaszczącego dźwięku zdecydowanie były dość jednoznacznym dowodem na to, co się tu właśnie odbywało. Byłem już blisko strzału. Nagle jej ciało wygięło się mocno w moją stronę, a z jej ust wydobyło się przeciągłe westchnięcie. Doszła nieco prędzej niż się spodziewałem.
    Wysunęła się ze mnie szybkim ruchem, odwróciła się w moją stronę, kucnęła i dokończyła „mnie ręką”. Po chwili mój życiodajny płyn został wyrzucony na zewnątrz wprost na jej piersi, a ona znów z przyjemnością przyglądała się temu zjawisku. Trudno było mi utrzymać równowagę, o mało, co się nie poślizgnąłem na śliskich, białych kafelkach.
    Umyliśmy jeszcze sobie wzajemnie głowy, spłukaliśmy nasze ciała z resztek piany i byliśmy gotowi do powrotu.
    - O nie… - Rzuciłem zirytowany po wyjściu z kabiny.
    - Co jest?
    - Moje rzeczy. Całe mokre. Rzuciłem je wcześniej bezmyślnie na podłogę.
    - Owiniesz się w ręcznik – Powiedziała, sięgając mi jeden z dwóch przyniesionych ode mnie z namiotu. Miała więcej oleju w głowie, kładąc je ze swoimi rzeczami na parapecie.
    - Mógłbyś nie mówić o niczym Paulinie? – Zapytała nagle.
    Popatrzyłem na nią i kiwnąłem potakująco. Aśka chyba jednak czuła, że należy mi się wyjaśnienie.
    - Nie chcę, żeby widziała, że u Ciebie byłam. Nie chcę żeby była na mnie zła.
    - W porządku. Nie powiem.
    Podeszła do mnie do mnie blisko. Pocałowała w policzek
    - Powtórzymy to jak się nadarzy okazja? – Szepnęła mi do ucha. Jej głos był tak stymulujący, że pewnie mógłbym zrobić to z nią nawet za chwilę.
    - Już nie mogę się doczekać. – Odpowiedziałem.
    Aśka wyszła pierwsza. Oczywiście było jeszcze kilka pocałunków na pożegnanie.
    Wyszedłem chwilę po niej, owinięty jedynie w ręcznik, trzymając mokre rzeczy i kosmetyczkę. Kiedy wszedłem do namiotu, od razu rzuciłem się na mój miękki śpiworek, zasnąłem niemal natychmiast.


    - Hej…
    - Hej!...
    Znajomy głos wyrwał mnie ze snu… krótkiego snu. Ile mogło minąć czasu? Miałem wrażenie, że nie do końca wyschła mi głowa, więc nie mogło minąć więcej niż kilkanaście minut. Poczułem wilgotne włosy muskające moją twarz. Po chwili znowu ten wołający do mnie głos.
    - Hej… obudź się.
    Zaraz!?! Paulina? Pomyślałem z niemałym przerażeniem, otwierając szeroko oczy.
    Tak to była ona, pochylała się nad moją twarzą z rozbrajającym uśmiechem i niemal anielskim spojrzeniem. Jej bielutkie zęby prawie raziły po oczach.
    - Paulina? Co ty tu robisz? Która jest godzina? – Wymamrotałem.
    - Musiałam przyjść. Dałam ciała wczoraj, przez to nie mieliśmy potem czasu dla siebie. Jestem więc teraz. – Ostatnie zdanie wypowiedziała niemal z dumą.
    - Aha… - Odpowiedziałem dość niepewnie. Miałem mętlik w głowie. Cholera, dopiero co uprawiałem seks z jej przyjaciółką!
    - Chyba nie jesteś na mnie zły o wczoraj, co? Wynagrodzę ci to. – Jej mina, kiedy to mówiła była taka słodka, że nie miałem serca wspomnieć jej o moim chwilowym rozczarowaniu (chwilowym, bo szybko zatartym przez Aśkę).
    - Zresztą widzę, że nie jesteś. – Dodała jeszcze.
    Podniosłem lekko głowę, spojrzałem w dół żeby się upewnić, że mi się nie zdaję. No tak… ręcznika już na sobie nie miałem, a mój odkryty kutas, stał sobie w najlepsze. Nie dziwota, że to ją zachęciło do obudzenia mnie z błogiego snu. W dodatku była przecież przekonana, że ta noc była dla mnie kompletnie nieudana. Zanim cokolwiek zdążyłem odpowiedzieć, jej język znalazł się w moich ustach, a jej ręka na moim członku. Otworzyłem nieco szerzej oczy ze zdumienia, ale przyjemne mrowienie na południu nie pozwoliło mi przerwać tej praktyki.
    Jestem męską dziwką. Pomyślałem, oddając jej pocałunek, a ręką przyciągając jej ciało do siebie. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, że nie miała już na sobie ubrania. Przyszła tu więc całkiem pewna siebie, doskonale wiedząc, że moja odmowa w ogóle nie wchodzi w rachubę. Tak… Zdecydowanie byłem w tym momencie męską dziwką.

    Nie przestając mnie całować, usiadła na mnie okrakiem. Po chwili wyprostowała się, prężąc przede mną swoje piersi. Były opalone, choć miały delikatnie jaśniejszą skórę niż reszta ciała. Spowodowane było to zapewne noszeniem bikini, co zresztą zdradzały ślady po paseczkach. Musiała jednak chodzić na solarium, w celu wyrównywania opalenizny, bo ta różnica nie była aż tak widoczna jak nierzadko ma to miejsce u niektórych dziewczyn. No chyba, że opalała się od czasu do czasu nago.
    Dłonie położyła mi na klatce, pocierając delikatnie. Jej krągłe, choć nieco odchylone do zewnątrz piersi delikatnie kołysały się w rytm jej prowizorycznego masażu. Miała dość ciemne sterczące sutki, na dość sporych brodawkach. Wrażenie było nieco hipnotyzujące. Trudno było oderwać wzrok. Jej włosy oplatały twarz, tworząc wokół niej aurę tajemniczości, wyglądała niesamowicie ponętnie. Patrzyła na mnie spod byka, obserwując jak ją pożeram wzrokiem, jak przebiegam oczami po jej twarzy, piersiach, po zdradzającym wysportowanie, lekko umięśnionym brzuchu, jak próbuje dostrzec to, co skrywa nieco niżej. Pech jednak, chciał, że między jej udami sterczał mój penis zasłaniając mi widok.

    Skomentuj

    • vedonek
      Świętoszek
      • May 2012
      • 34

      #17
      Położyłem dłonie na jej nogach, gładząc ich przybrązowioną skórę, ciesząc się jej gładkością. Trwaliśmy tak chwile w milczeniu, jednak mój coraz bardziej pulsujący przyjaciel domagał się czegoś więcej niż kontakt wzrokowy. Usiadłem, odgarnąłem jej włosy do tyłu, tak żeby odsłonić twarz. Znów ją pocałowałem. Sięgnąłem po jedną z ostatnich prezerwatyw, jaką miałem w namiocie i po oderwaniu ust od dziewczyny rozdarłem opakowanie.
      - Mogę ja? – Zapytała nagle Paula.
      Nie odpowiedziałem. Podałem jej tylko zwiniętą gumkę pozwalając jej zacząć zabawę.
      Sprawnym ruchem ściągnęła mi napletek do samego dołu, zacisnęła u nasady, sprawiając, że mój żołądź przebrał na chwile barwy bardzo ciemnej czerwieni. Drugą ręką zaczęła nakładać gumę. Przyglądałem się jak to robi, nie odzywając się ani na moment. Choć w pewnym momencie do głowy wpadła mi sugestia, że mogła być nieco delikatniejsza.
      Po chwili zwilżyła sobie palce w buzi, przeciągnęła kilka razy po swojej szparce, zagłębiając je kilka razy w środku. Nawet nie zdążyłem się zorientować, kiedy się na mnie nabiła. Po prostu w pewnym momencie, poczułem przeszywający ucisk, wymieszany przejściem przez moje ciało serii dreszczy. Jednym energicznym ruchem sprawiła, że byłem w jej ciasnym, otulającym środku. Zauważyłem tylko lekki grymas na jej twarzy, ale to był raczej grymas zadowolenia niż bólu. Kiedy już się nieco zadomowiła na moim przyjacielu, zaczęła się coraz bardziej energicznie poruszać. Odepchnęła mnie z pozycji półsiedzącej, tak, że padłem na plecy. Obserwowałem jedynie jak po mnie radośnie skacze, jak rytmicznie nabija się na mój pal. Jej piersi rozkosznie podskakiwały, a brzuch napinał się pod wpływem narastającej przyjemności.
      - Dotykaj mnie – Cichutko wyjęczała.
      Byłem tak zaskoczony obrotem spraw, że nawet nie zdążyłem zareagować na ten nagły początek. Jej prośba na szczęście szybko otrzeźwiła mój umysł. Po chwili jedną ręką pocierałem jej łechtaczkę, a drugą rozkoszowałem się miękkością piersi i twardością sutków.
      Wiedziałem, że żeby sprawić jej satysfakcję, musiałem wznieść się na wyżyny, czułem bowiem, że po wcześniejszych igraszkach mogę za długo nie wytrzymać i przedwcześnie wystrzelić. Zdaje się, że mój penis, oraz dłonie wywiązywały się dobrze ze swojej roboty. Dziewczyna delikatnie postękiwała, a z wyrazu jej twarzy widać było, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
      Znów usiadłem, pocałowałem ją, zwolniła ruchy. Powoli wysunąłem się z niej.
      - Co robisz…? – Zapytała nieco zaskoczona.
      - Cii – Uciszyłem ją. Musiałem z niej wyjść, bo za chwile odjechałbym do „krainy dreszczowców”
      Chwyciłem ją w pasie i zsadziłem z siebie. Tym razem to ja pchnąłem ją ku podłożu, rozszerzając jej uda. Uśmiechnęła się radośnie, po raz kolejny prezentując piękne, białe zęby. To był dobry ruch, mogłem na chwile ochłonąć, a przy okazji nacieszyć się widokiem jej całego ciała. Obserwowałem jej reakcje, jak niecierpliwie wyczekuje mojego następnego ruchu, widziałem jej piersi, wcześniej kołyszące się, a teraz zastygłe w bezruchu, ukrywające swoje rozmiary pod wpływem pozycji horyzontalnej. Miała rozkoszną cipeczkę, wyglądającą jak mała bułeczka. Tuż nad nią był paseczek przystrzyżonych włosów łonowych, szerokości gdzieś dwóch-trzech centymetrów. Całość wyglądała estetycznie i niezwykle apetycznie.
      Przywarłem ustami do jej guziczka i zacząłem go pieścić językiem. Widziałem kątem oka jak odchyliła głowę do tyłu i rozkoszowała się tym doświadczeniem.
      - O Kuuurwa… – Cicho przeklęła z przypływu wrażeń. Ręce przywarły jej do podłoża i zaczęła nimi lekko o nie uderzać, jakby nie chciała dać się okiełznać nadchodzącej rozkoszy.
      Zrozumiałem, że musze zwolnić i skoncentrować się na mniej czułym punkcie.
      Wsunąłem więc języczek do dziurki, nie zdążyłem jednak zrobić zbyt wielu ruchów, gdyż silne pociągnięcie za włosy przyciągnęło moją głowę znów nad łechtaczkę.
      - O taaaak… tuutaj… - Jęknęła, kiedy znów przywarłem do niej w tym punkcie.
      Stałem się tak jakby niewolnikiem jej rozkoszy. Trzymała mnie za włosy i nie pozwalała się nigdzie ruszyć. Ręką sięgnąłem jej piersi, żeby jeszcze dodatkowo zintensyfikować doznania. Znowu wbiła ręce w podłoże. To była moja szansa. Mogłem bez utarty garści włosów oderwać od niej i dokończyć to, co zaczęliśmy już wcześniej.
      Sprawnym ruchem przesunąłem się do góry jedną ręką naprowadzając członek do jej przyjaznego otworka.
      Nie protestowała. Spojrzała tylko na mnie jakby przyjemność sprawiło jej to, że byłem już niecierpliwy. Cudownie było znów być w jej rozkosznie cieplutkim wnętrzu.
      - Szybko – Wyjąkała.
      Przyspieszyłem. Ale nie za bardzo. Nie chciałem pobudzić ludzi w okolicznych namiotach.
      Rżnij mnie! – Dodała, jakby błagając o większą intensywność.
      Przystawiłem głowę do jej ucha.
      - Rżnę Cię! – Powiedziałem, nie wierząc własnym uszom. Co we mnie wstąpiło? Myślałem.
      - Rżnij mnie mocniej. – Znowu powiedziała. Tak mnie to kręciło, że po chwili poczułem jak na moim ciele napinają się wszystkie mięśnie. Pchnąłem ją jeszcze mocniej, jeszcze intensywniej, zanurzając członek po sam koniec. Miałem nadzieje, że kilka delikatnych klaśnięć nie wzbudzi niczyich podejrzeń.
      Z ust Pauliny wydobył się przeciągły cichy pomruk, tłumiony wszelkimi sposobami, uwidaczniając wyraźny grymas na jej twarzy. Paulina szczytowała razem ze mną, Czułem jak jej pochwa zaciska się na moim penisie, jakby chciała go wessać do środka. Przywarłem do niej z całej siły wyrzucając do wnętrza gumki resztki spermy, która została mi z tej nocy.

      Leżeliśmy obok siebie łapiąc oddech, zupełnie nadzy, pozbawieni resztek wstydu. Byliśmy jednak zadowoleni. Kto by w końcu nie był?
      Paulina po chwili usiadła, nałożyła czarną koszulkę i wciągnęła niebieskie dżinsy. Popatrzyła na mnie.
      - Nie mogę zostać, Aśka może się obudzić. A nie chcę żeby wiedziała. Nie powiesz jej, prawda? – Powiedziała pochylając się nade mną.
      - Nie powiem. – Odpowiedziałem. Bo niby, co innego miałem odpowiedzieć. Po wcześniejszej prośbie Aśki, mogłem zresztą spodziewać się takiego pytania.
      Pocałowała mnie. Nie omieszkałem przejechać dłońmi po jej pięknych piersiach, które rozkosznie wisiały tuż nade mną, skryte jedynie za cienkim materiałem koszulki. Wyszła

      Leżałem, chwile rozmyślając. Znów miałem mętlik w głowie. Trudno mi było poznać moje własne oblicze. Wydawało mi się, że stawałem się obcy dla samego siebie. Jakby jakaś zewnętrzna siła kierowała moimi poczynaniami. A to przecież jeszcze nie koniec! Okazji należało spodziewać się znacznie więcej…
      Po chwili poczułem niemałe przerażenie. Na tym obozie są przecież trzy kobiety, które chcą ze mną sypiać… w tym dwie z nich są najlepszymi przyjaciółkami.
      W co ja się wpakowałem?

      Skomentuj

      • vedonek
        Świętoszek
        • May 2012
        • 34

        #18
        Część 6
        Mówią, że od przybytku głowa nie boli. Mnie jednak trudno było uwierzyć w to powiedzenie… A przynamniej w momencie, w którym się właśnie znajdowałem. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to istna sielanka. Trzy piękne dziewczyny, które w każdej chwili są gotowe wskoczyć mi do łóżka, chętne spełnić każdą fantazję.
        Kłopot jednak w tym żeby one wzajemnie się o sobie nie dowiedziały. A to, biorąc pod uwagę miejsce, w którym się znajdowaliśmy było bardzo trudne do realizacji. Zarówno Paulina jak i Aśka nie chciały abym powiedział tej drugiej, o tej pierwszej. Więc zapewne w swoim towarzystwie też będą udawać, że do niczego nie doszło. Jak więc w tym wypadku doprowadzić do kolejnego spotkania, żeby obyło się bez strachu, że dowie się ta druga? Sytuacja taka jak poprzednio, że jedna z nich przesadzi z używkami i będzie niedysponowana, raczej już się nie powtórzy. Oczekiwanie przez jedną, aż ta druga zaśnie także nie wchodzi w rachubę, bo pewnie obie będą czuwać… Nie będzie więc mowy aby któraś się wymknęła bez wiedzy tej drugiej. Skomplikowane.
        Zostaje Majka, ale jeśli z nią wyjdę do izolatki, a któraś z dziewczyn akurat znajdzie jakiś sposób żeby wpaść do mnie na chwilę, to będzie problem. Będzie trzeba potem się tłumaczyć. To dość ryzykowane, gdyż może nasunąć zbyt dużo niepotrzebnych pytań. Może też oznaczać utarte zaufania i w rezultacie zamknąć mi drogę do którejś z nich (jeśli nie do obu). Pewnie, że znajdzie się jakaś okazja… Ta jednak zawsze będzie się wiązać z jakimś ryzykiem. A jestem pewien, że nawet, jeśli przemyśle wszystkie możliwe warianty, to zawsze może stać się coś niespodziewanego, co mnie zupełnie zaskoczy.

        Takie właśnie myśli przechodziły mi przez głowę na stołówce, mając przed sobą obie dziewczyny, które zachowywały się bardzo wyzywająco. To jakieś oczka w moim kierunku, to znów nóżka pod stołem... Chyba tylko cudem ich stopy nie natrafiły na siebie, próbując wybadać stan skupienia w moich szortach. Druga sprawa, że jeszcze nigdy tak szybko nie jadłem śniadania. Chciałem po prostu żeby tych okazji na takie spotkanie było jak najmniej
        Kolorytu dodawała Majka, która siedziała gdzieś w głębi za dziewczynami i patrzyła na mnie w ten swój uwodzicielski sposób.

        Po wyjściu na świeże powietrze zacząłem się zastanawiać, co by było gdybym jednak im powiedział? Straciłbym je? Czy może jakoś udałoby się to pogodzić? Choć w sumie wiedziałem, że to bardziej moje nastoletnie marzenie, że dziewczyny się sobą podzielą. Ale czy można mnie za to winić? Pewnie gdyby spytać statystyczną grupę nastolatków czy nie chcieliby, choć raz spróbować z dwiema dziewczynami naraz, to chyba mało byłoby negatywnych odpowiedzi. Osobiście uważam, że odpowiedzi na „nie”, nie udzieliłby nikt.
        Nie mogłem na to nic poradzić, że takie myśli krążyły mi po głowie.
        Dopiero dźwięk komórki przywrócił mnie do rzeczywistości. Wiadomość tekstowa była co najmniej zaskakująca:
        „Przyjdź do mnie do pokoju, reszta ma teraz jakieś zebranie, a ja nie muszę na nim być. Pospiesz się”
        No i tyle, jeśli chodzi o moją trwogę odnośnie braku seksu. Bezpieczna okazja znalazła się szybciej niż mogłem się spodziewać. Szybko pofrunąłem do namiotu po prezerwatywę. Wiedziałem, że jakieś powinny jeszcze zostać.
        Jak się okazało, zostały dwie, wziąłem też miętową gumę do żucia. Co prawda po przebudzeniu myłem zęby, ale śniadanie swoje czasem robi. Wiedziałem, że i tak się jej pozbędę przed wejściem do Mai. Na piętro udało mi się dostać bez wpadnięcia po drodze na dziewczyny. Gdyby tak się stało pewnie ciężko byłby mi się od nich oderwać. Straciłbym mnóstwo czasu.

        5 minut. Tyle Maja musiała czekać od wysłania SMS’a żeby usłyszeć pukanie do swych drzwi. Zapukałem oczywiście pięć razy. Nawet nie patrzyła czy to ja. Otworzyła szybko drzwi, wciągając mnie do środka. Szybkie przekluczenie zamka, po czym obrót i już stała twarzą do mnie. Była w szlafroku. Domyślałem się, że tylko w szlafroku
        Podeszła bliżej, chwyciła mnie za rękę. Znów spojrzała na mnie w ten swój kosmiczny sposób. Podeszła jeszcze bliżej, zbliżyła się swoimi ustami do moich ust. Pochyliłem się, żeby nie musiała stawać na palcach. Pocałowała mnie. Drugą ręka objęła mnie za szyje. Przyciągnęła jeszcze mocniej do siebie. To było przywitanie, jakbyśmy widzieli się pierwszy raz po długiej podróży. Objąłem ją w talii, przyciskając jej brzuch do mojego. Całowaliśmy się bardzo intensywnie.
        Wszystkie moje wcześniejsze rozterki odleciały gdzieś daleko. Poczułem coś w rodzaju ulgi, jakby spadł z moich barków wielki ciężar. Czułem się po prostu dobrze, cieszył mnie dotyk jej ciała, jej pocałunki i to, że znów za chwile odlecimy z tego miejsca.
        Nagle Maja nieco szarpnęła mnie za kark, podciągnęła się i wskoczyła na mnie, zapierając się udami o moje biodra. Oczywiście natychmiast chwyciłem ją za pupę żeby ułatwić jej ten dość niespodziewany manewr. Jej usta nadal łapczywie wpijały się w moje.
        Ruszyliśmy w kierunku łóżka.
        - Zaskoczony? – spytała, odrywając się na chwile ode mnie.
        - Trochę – odpowiedziałem podchodząc do łóżka.
        - Ale chyba szczęśliwy, co? – jej pytanie było idealnym przykładem retorycznego.
        Posadziłem ją na krawędzi łóżka. Szlafrok nieco się rozluźnił, teraz pewnym było już, że ciało Mai jest nagie.
        Nie zdążyłem jednak się napatrzeć, bo pociągnęła mnie za sobą, przyciskając moja twarz do siebie. Kontynuowaliśmy więc nasz pocałunek, tyle że teraz w pozycji horyzontalnej. Dziewczyna sprawiała wrażenie nienasyconej, co zresztą ani trochę mi nie przeszkadzało. Jej Ręce nie próżnowały, gdyż po chwili poczułem jak moja koszulka zaczyna podchodzić do góry. Chciała mnie jak najszybciej uwolnić od zbędnego ubrania. Kiedy oderwałem się od niej, żeby przeciągnąć koszulkę przez głowę, spojrzałem chwilę w jej oczy. Jej wzrok mówił wszystko. Było w nim wielkie pożądanie, fascynacja, potrzeba bliskości, wszytko może nieco wymieszane z nutką niecierpliwości. Wiedziałem, że nie ma co tutaj przesadzać z długością gry wstępnej. Rozchyliłem jej szlafrok tak, że odsłonił jej wszystkie tajemnice i zacząłem się przesuwać w dół obsypując czułymi pocałunkami. Nie spieszyłem się, chciałem żeby jej niecierpliwość wzrosła. Chciałem się z nią nieco podrażnić. Przy okazji też mogłem na chwilę skoncentrować się na jej wspaniałych półkulach. Znowu przeszła mnie myśl, że kobiece piersi nigdy mi się nie znudzą. Ta wspaniała miękkość, delikatność skóry, szybko twardniejące sutki. No delicje. Kiedy ją tak całowałem, widziałem kątem oka jak patrzyła na mnie tym swoim błędnym wzrokiem. Te kilka chwil pieszczot, sprawiło jej już sporo radości. Przesunąłem się w dół, kilka pocałunków w brzuszek i po chwili moja podróż po ciele dziewczyny dobiegła końca. Teraz byłem przy jej magicznym skarbie. W takich chwilach mogłem zrozumieć, dlaczego Parys zaryzykował wielką wojnę, aby tylko być blisko swojej Heleny. Choć może porównanie było nieco na wyrost…
        Natychmiast przywarłem do muszelki dziewczyny, mojej Heleny (będąc tu z nią tez przecież sporo ryzykowaliśmy). Była już tak wilgotna, że właściwie nie musiałem jej za bardzo pobudzać. Ale chciałem dać jej troszkę przyjemności w ten sposób. Wiedziałem, że to lubiła. Zresztą jak tylko przywarłem do jej łechtaczki, poczułem jej ręce na swojej głowie, które zachęcały mnie do kontynuacji. Mój języczek i usta na zmianę ssały i lizały magiczny punkcik dziewczyny, co doprowadzało ją do drżenia ciała. Szczególnie, kiedy ssałem, jej reakcje były wyraźniej odczuwalne. Po chwili nawet zaczęła w coś walić ręką z rozkoszy. Choć ten odgłos mi jakoś nie pasował, coś nie grało. Oderwałem się lekko, choć było ciężko, z uwagi na ręce Mai niepozwalające mi na wiele.
        - To ty tak stukasz? – powiedziałem, ale chyba nie zabrzmiało to zbyt wyraźnie.
        - Nie, jeszcze nie, kontynuuj! – wysyczała.
        Chyba mnie nie zrozumiała. Ale zaraz!! Przecież ona trzyma obie ręce na mojej głowie, nogi ma rozłożone… To nie było pukanie wywołane przez nią. Ktoś chyba puka do drzwi!!!
        - Maja! Ktoś chyba puka do drzwi! – oderwałem się od niej wyraźnie i powiedziałem dość dosadnie ściszonym głosem.
        Nagle poczułem się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, Maja chyba czuła podobnie. Nastąpił szybki powrót do rzeczywistości. Teraz było to wyraźnie słychać. Puk, puk puk, jak z horroru.
        - Cholera! - wydyszała ze strachem w oczach. - Szybko! Musisz się gdzieś schować!
        - Gdzie? - byłem zdezorientowany.
        - Yyy... Szybko na balkon. Bierz rzeczy! Tylko się nie wychylaj. Ktokolwiek to jest, spławię go szybko.
        Natychmiast ruszyłem w stronę balkonowych drzwi. Maja szła tuż za mną, aby je przymknąć od środka. Pukanie nie ustępowało.
        Mimo zakazu, kukałem przez szybę drzwi, aby zobaczyć jak wygląda sytuacja. Drzwi wejściowe miałem niemal na wprost, więc mój widok był całkiem dobry.
        Maja nałożyła szlafrok, przeczesała palcami włosy, szybkie spojrzenie w lustro i ruszyła do wejścia.
        To, co wydarzyło się po otwarciu drzwi, kompletnie mnie zaskoczyło. Pojawił się w nich jakiś mężczyzna, blondyn, prawie głowę wyższy od Mai. Był więc mniej więcej mojego wzrostu, może ciut wyższy. Byłem pewien, że nie widziałem go tu wcześniej. Co jednak najistotniejsze Maja rzuciła mu się na szyję, obdarowując go pocałunkami!
        Nie trudno było się domyślić, że to jej chłopak, o którym wspominała wcześniej. Pewnie wpadł z niezapowiedzianą wizytą.
        Byłem wściekły, a jednocześnie poczułem jakby nutkę zazdrości. Przecież ona teraz miała być moja do jasnej cholery! Nic jednak nie mogłem zrobić. Mogłem się tylko przyglądać, jak przesuwają się w głąb pokoju, jak on nogą zatrzaskuje za sobą drzwi, jak po chwili ściąga z niej szlafrok, czyniąc ją zupełnie nagą. Przyglądałem się tej scenie z niemałym przerażaniem. Wiedziałem jednak, że mnie nie zauważy. Kto by w końcu rozglądał się po pokoju, gdyby miał przed sobą tak zjawiskową kobietę? Przez moment wydawało mi się jakby Maja chciała zaprotestować, że nie teraz. Koleś niestety nie ustępował. Dopadł do jej ciała i zaczął ją całować. Słyszałem nawet jak mówi: "No przecież wiem jak bardzo lubisz to robić po prysznicu" Widział, że jeszcze ma wilgotne włosy, no i w końcu była przecież w szlafroku. Kolejne zdanie doszło do mych uszu: "Zresztą, widzę, że już jesteś cała mokra tutaj" Mówiąc to spojrzał w kierunku jej cipki.
        0statnio edytowany przez vedonek; 03-06-12, 18:29.

        Skomentuj

        • vedonek
          Świętoszek
          • May 2012
          • 34

          #19
          Pewnie, że była tam mokra. W końcu ja ją do tego doprowadziłem. Nie mogłem przestać myśleć o tym, że przerwał nam naszą zabawę.
          Trwało to chwilę, ale dziewczyna w końcu uległa. Koleś ściągnął swój t-shirt, opuścił krótkie dżinsowe spodenki i właściwie był już gotowy.
          Najpierw przywarł ustami do jej muszelki. Przyssał się jak pijawka.
          Ciekawe czy mu smakuje pomieszana z moją śliną. Pomyślałem tylko.
          Maja podniosła się na łokciach i obserwowała jak jej facet się nią zajmuje. Spojrzała też na mnie. Wiedziała, że patrzę. Nic jednak nie mogła mi zrobić. Musiała przed nim udawać, że wszystko gra, że są tu sami i bezpieczni.
          Najgorsze chyba, że ta cała sytuacja sprawiała, że byłem cały czas sztywny. Patrząc jak Majka się wygina pod wpływem pieszczot niespodziewanego gościa, po prostu nie mogłem się opanować. W dodatku w pewnym momencie włożyła sobie palec do ust i patrzyła na mnie w taki sposób, że nie pozostawało mi nic innego jak tylko uwolnić go ze spodenek i zrobić swoje. Poza tym, chciałem żeby to widziała, może żeby choć trochę pożałowała, że to ja nie jestem na jego miejscu.
          Kiedy tylko zobaczyła, że zaczynam się masturbować, uśmiechnęła się zalotnie w moim kierunku. Zupełnie jakby jeszcze bardziej podkręciło ją to, że patrzę i w dodatku, że mnie to kręci. Koleś tymczasem odwrócony tyłem do mnie, nadal błądził między jej nogami. Widać, że chłopina bardzo się stara, kto wie może nawet był w tym dobry. W końcu na pewno był bardziej doświadczony ode mnie w tych sprawach.
          Po chwili wstał z kolan i wszedł biodrami między jej uda. Musiał być bardzo niecierpliwy, bo minetka nie trwała długo
          Zaczęło się. Wystartował ostro. To były szybkie i jednocześnie zdecydowane ruchy. Drzwi od balkonu były zamknięte, to jednak lufcik w oknie powodował, że doskonale było słychać jak ich ciała „klaskają” o siebie.
          Widać, że facet był wysportowany, miał ciało atlety, wyraźnie zarysowane mięsnie, ale jednocześnie nie był napompowany jak niektórzy bywalcy siłowni. Po prostu widać było, że uprawianie sportu, czy regularna siłownia nie są mu obce.
          Trochę śmiesznie było patrzeć na innego gościa uprawiającego seks. Wiadomo, czasem zdarzało mi się oglądać pornosy, ale jednak teraz była to nieco inna sytuacja. Działo się to przecież na żywo tuż przed moimi oczami, nie było udawania i sztuczności. Jednak przede wszystkim najgorszą różnicą było to, że facet posuwał kobietę, która na dziś była przeznaczona dla mnie. To było dość trudne do zaakceptowania. Ale cóż ja biedny mogłem zrobić? Mogłem tylko patrzeć i czekać aż zakończą. Trudno było jednak przewidzieć, kiedy to się stanie.

          Obserwując, zacząłem się zastanawiać gdzie w tym wszystkim jest moje miejsce. Zacząłem się zastanawiać, czy trwanie w dotychczasowych relacjach z Mają, ma sens. Właściwie im dłużej na nich patrzyłem, tym bardziej byłem przekonany, że trzeba ten epizod zakończyć.
          Po chwili Maja coś powiedziała do swojego kochanka. Musiała to być propozycja zmiany pozycji, bo po chwili koleś z niej wyszedł i położył się na plecach. Pokierowała go tak, że czubek jego głowy był zwrócony mniej więcej w moim kierunku.
          Kiedy był już gotowy, usiadła na niego i zaczęła go ujeżdżać. Była bardzo dzika. Jej włosy już nieco podeschnięte, napuszyły się pod wpływem gwałtownych ruchów głową. Jej piersi falowały pod dyktando jej ruchów. Czasem tylko więzione były ręką blondyna.
          Nadal na mnie spoglądała, powodując, że ciśnienie ze mnie nie schodziło. Zacząłem przyspieszać swoją ręką, czując, że za chwile strzelę. W oczach wyobraźni widziałem ją. To ja byłem na jego miejscu, to ja dotykałem jej wspaniałych piersi, to na mnie rozkosznie podskakiwała.
          Kiedy poczułem pierwszą falę wytrysku, po prostu skierowałem członka na barierki balkonu i pozwoliłem żeby reszta działa się sama. Zamknąłem oczy, a moim ciałem wstrząsnął nagły skurcz. Po chwili na ściankach balkonu było widać kilka białych plam, leniwie spływających w dół pod wpływem grawitacji.
          Odwróciłem się do szyby okna, uśmiechając się porozumiewawczo do Mai. Ona odwzajemniła mi uśmiech. Po chwili i oni kończyli. Nie wiem czy udało im się dojść równo czy nie. Nawet mnie to nie obchodziło.
          Miałem ochotę stamtąd jak najszybciej wyjść. Niestety byłem więźniem, byłem skazany na oczekiwanie, aż panu blondynowi odechce się seksu. Na razie musiałem się schować i nie pokazywać, gdyż koleś zaczął krzątać się po pokoju.

          Kiedy w pewnym momencie podszedł do drzwi i chwycił klamkę, czułem jak czas nagle zwalnia swoje tempo, a serducho mało nie wyskoczyło mi z klatki. Na szczęście Maja szybko zorientowała sie w sytuacji i zajęła go ciekawszymi rzeczami niż podziwianie hotelowych widoków. Choć z dwojga złego, nie wiem czy nie wolałbym żeby wyszedł się ze mną przywitać. Zrobili to jeszcze raz. Tym razem spokojniej, na misjonarza.
          Tym razem już nie za bardzo miałem ochotę patrzeć na całą akcję. Kiedy wreszcie skończyli, poszli wziąć prysznic. Skwapliwie skorzystałem z tej okazji żeby się wymknąć. Na szczęście byli tak sobą zajęci, że nie usłyszeli jak czmycham tuż obok uchylnych drzwi łazienki.
          Znów byłem wolnym człowiekiem. Co prawda w niewoli trwałem mniej więcej godzinę, to jednak wydawało mi się, że wszystko trwało znacznie, znacznie dłużej. Poza tym niedobrze mi się robiło jak tylko pomyślałem, czego musiałem być świadkiem.

          Postanowiłem iść się przespać. Mieliśmy czas wolny z uwagi na to, że wychowawcy pozwolili nam wypocząć po wczorajszej zabawie. Wielu skarżyło się na zakwasy po wielogodzinnym tańcowaniu i na zwyczajne niewsypanie, czy zmęczenie. Zgadywałem też, że nie jedna osoba miała po prostu kaca.
          O hotelowej przygodzie starałem się nie myśleć. Nie było sensu. Musiałem całą sprawę uznać za zamkniętą. Koniec z beztroskim seksie z Mają. No, bo niby jak? Teraz był u niej facet, więc nawet jakbym nie miał oporów moralnych, to pozostaje przeszkoda w postaci umięśnionego blondyna.
          Pozostało zastanowić się jak rozwiązać sprawę z Aśką i Pauliną. Ale stwierdziłem, że pomyśle o tym po obiedzie. Teraz czas żeby się przespać. Byłem zmęczony… głównie psychicznie. Zasnąłem dość szybko. To nie był jednak spokojny sen.

          Skomentuj

          • vedonek
            Świętoszek
            • May 2012
            • 34

            #20
            Nie wiem, co mi się śniło, ale z pewnością nie były to miłe rzeczy. Czasem tak chyba po prostu jest, że coś się śni, a po przebudzeniu nie potrafisz sprecyzować, o co chodziło. Te wszystkie stresujące sytuacje i myśli chyba skumulowały się w mojej głowie i właśnie w taki sposób dały o sobie znać.
            Czułem się jeszcze bardziej zmęczony niż przed zaśnięciem.
            W skrzynce odbiorczej mojego telefonu, czekały na mnie dwie wiadomości.
            Pierwsza od Mai:
            „Wybacz, nie miałem pojęcia, że przyjedzie tu mój chłopak. Jak stwierdził, chciał mi zrobić niespodziankę. Nie wiem jeszcze jak długo tu zabawi.. Na razie musimy utrzymać dystans. Postaram ci się to jakoś wynagrodzić:*”
            Miałem mieszane uczucia. Natychmiast skasowałem wiadomość.
            Druga od Aśki:
            „Tak słodko spałeś, że nie miałyśmy serca Cię budzić. Po obiedzie idziesz z nami do miasta na małe zakupy i zwiedzanie? Co ty na to? Do zobaczenia na stołówce.”
            Czemu nie? Pomyślałem.

            Kiedy zjawiłem się na obiedzie, dziewczyny już siedziały przy stole. Po nałożeniu sobie jedzenia, usiadłem tak, żeby obie nie mogły się do mnie dobierać. Musiałem uniknąć sytuacji ze śniadania. W ten sposób od czasu do czasu czułem jedynie stopę Pauliny, która siedziała bliżej mnie. Starałem się na to nie zwracać większej uwagi, z rzadka posyłając jej tylko porozumiewawcze spojrzenia.
            Podczas posiłku ustaliliśmy szczegóły wyjścia do miasta. Okazało się, że zgłosiła się większa grupa, która wyruszy po obiedzie pod czujnym okiem dwóch wychowawców.
            W planie było kilka sklepów, McDonalds, może jakiś hipermarket. Wychowawcy chcieli też nam pokazać jakiś pomnik upamiętniający żołnierzy walczących tu w czasie drugiej wojny światowej.

            Przez całą wycieczkę dziewczyny trzymały się blisko mnie, co wśród moich dwóch kolegów z klasy, którzy także znaleźli się w tej grupie, wywołało niemałe zdziwienie. Tym bardziej, że obie niemal ostentacyjnie pokazywały, że bardzo mnie lubią. To mi się rzucały na szyje, to wskakiwały na barana. Wygłupialiśmy się całą drogę. Obie były ubrane bardzo ponętnie, ich ubrania podkreślały ich doskonałe kształty. Aśka miała żółte krótkie spodenki i czarną koszulkę na wąskich naramkach. Rozpuszczone włosy i delikatny makijaż podkreślał jej dziewczęcą urodę. Paulina miała białą spódniczkę nieco powyżej kolan i błękitny obcisły bezrękawnik z dość głębokim dekoltem. Włosy miała spięte tą swoją słonecznikową klamrą. Wyglądały pięknie i uroczo, nie dziwne więc, że zwracały na siebie uwagę.

            Ogólnie jednak podczas naszej wyprawy nic szczególnego się nie wydarzyło. Każdy zrobił swoje zakupy (nie zapomniałem oczywiście o zabezpieczeniu, zresztą jak się później okazało dziewczyny też o tym nie zapomniały), byliśmy też coś zjeść, obejrzeliśmy ten pomnik i zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć. W ten oto sposób minęło nam kilka godzin.
            Z powrotem na miejscu byliśmy ok. dziewiętnastej. Załapaliśmy się jeszcze na kolacje. Z czego jednak nie wszyscy skorzystali. Nawet ja nie byłem specjalnie głodny. Wziąłem jednak kilka rzeczy na później. Następnie rozeszliśmy się każdy do siebie. Ja po kilkugodzinnym łażeniu, miałem ochotę odpocząć. Dziewczyny także poszły do siebie do namiotu. Z tego co mówiły chcą się nieco ogarnąć i poleżeć.


            Kiedy się trochę odchłodziłem w jeziorze, poszedłem pod szybki prysznic. Myślałem, że zaraz po nim będę mógł się na chwilę zdrzemnąć, zanim zdecyduję, co dalej. Nie mogłem jednak zasnąć. Myśli znów zaczęły mi się kłębić w głowie. Poranne wydarzenia uderzyły we mnie ze zdwojoną mocą.
            Założyłem dżinsy, co pomimo gorąca miało mnie chronić przed komarami i zapinaną koszule z krótkim rękawem. Postanowiłem się przejść na spacer.
            Słońce było już coraz niżej nad horyzontem. Było tuż przed dwudziestą pierwszą, więc noc zbliżała się wielkimi krokami.
            Obszedłem cały kampus, zapuszczając się w końcu poza jego obszar. Wszedłem do pobliskiego lasku, który oddzielał dwa nadjeziorne kompleksy. Ścieżka, którą szedłem, prowadziła do pobliskich domków kampingowych. Ludzie często korzystali z niej, gdy jedna z plaż była zbyt zatłoczona i po prostu przechodzili nią z jednej na drugą.
            Podczas drogi znów zacząłem myśleć nad swoją sytuacją. Majkę już właściwie miałem załatwioną, wiedziałem, że póki jest tu jej facet, opcja jest dla mnie zamknięta. Zostały dziewczyny. Trudno mi było jednak obmyślić plan postępowania. Czułem się niezręcznie będąc z jedną, okłamując jednocześnie drugą. Co będzie, jeśli Aśka dowie się o Paulinie i odwrotnie. Bałem się momentu, gdy jedna z nich podejdzie do mnie sama i zacznie się kleić. Co wtedy powiem? Jak się zachowam? Powiedzieć prawdę, czy brnąć w kłamstwo i liczyć, że jakoś się uda? Przecież ja nie umiem kłamać!

            Kiedy Słońce dotknęło już tafli jeziora, dotarłem na skraj kompleksu kilkudziesięciu domków. Były ustawione w czterech rzędach, różniły się kolorami, a także niektóre wielkością. Sezon był w pełni, także widać było wielu kręcących się tu ludzi. Na pierwszy plan rzucało się jednak wielkie ognisko i biesiadujących wokół niego ludzi. Było ich kilkudziesięciu i trudno było ich na szybko zliczyć. Widać, że impreza była solidnie zakrapiana. Ludzie śpiewali, tańczyli i śmiali się w niebogłosy. To było zaraźliwe. Patrząc jak dobrze się bawią, pojawił mi się uśmiech na twarzy. Od razu humor się poprawił, zrobiło się tak jakoś lżej na duszy. Poza tym w oko wpadła mi panna grająca na gitarze. Czarne długie włosy, kapelusz na głowie. Twarzy dokładnie nie widziałem, ale wyglądała na młodą, ładną dziewczynę. Najśmieszniejsze było jednak to, że na werandzie jednego z domków, jakaś para oddawała się cielesnym uciechom, nieświadoma tego, że są obserwowani. Nie sądzili przecież, że ktoś zajdzie ich od tyłu. Prawie wszyscy z kampingu byli przecież przy ogniu. A może po prostu mieli w sobie coś z ekshibicjonistów? Nie przyglądałem się jednak zbyt długo, bo dosyć już miałem oglądania jak inni ludzie uprawiają seks. Pomyślałem jednak, że takim to dobrze…
            Zaczęło się robić coraz ciemniej. Postanowiłem więc wracać. Pomyślałem, że raz można tu wpaść w ciągu dnia, może akurat pozna się kogoś ciekawego. Zobaczymy.


            Kiedy wróciłem na nasz kompleks, nadal nie miałem ochoty spać. Postanowiłem położyć się na plaży, pozbierać myśli. Było już całkiem ciemno. Kilkanaście minut temu minęła dwudziesta druga.
            Niebo było krystalicznie czyste. Żadnej chmurki, nawet najmniejszego obłoczka. Można było spokojnie w myślach wykreślać gwiazdozbiory. Zawsze najłatwiej znaleźć Wielki Wóz a po nim Mały Wóz. Dalej Gwiazda polarna, czyli prawdziwy przyjaciel dla wielu dawnych żeglarzy. Szkoda, że nie może mi wskazać kierunku, w którym mam podążać.
            Szum jeziora był niemal hipnotyzujący, można było poczuć się prawie jak na środku oceanu, na wielkim statku, który dryfuje w nieznane rejony.
            Na niebie nagle pojawiła się spadająca gwiazda. Może to zwiastun tego, że wszystko jakoś się ułoży? Trzeba tylko pomyśleć życzenie…
            - Ufff… Wszędzie Cię szukałam.
            Moich uszu dobiegł zatroskany głos Aśki. Odwróciłem się jedynie żeby upewnić, że mi się nie zdawało.
            - Co tu tak sam leżysz? – kontynuowała.
            - A tak sobie leże i gapie się w niebo – odparłem bez większego namysłu.
            - Mogę ci potowarzyszyć? – zapytała z nutką niepewności.
            Wskazałem jej ręką miejsce koło siebie. Ani trochę mnie nie zdziwiło, że położyła się najbliżej mnie jak się tylko da. Dotykaliśmy się biodrami, na moim ramieniu opadło kilka kosmyków włosów. Miała na sobie kwiecistą, przewiewną sukienkę.
            - Już myślałam, że nas unikasz… Że mnie unikasz – powiedziała ze smutkiem.
            - Nie, no coś ty. Potrzebowałem po prostu trochę ciszy i spokoju.
            - Coś Cię gryzie?
            - Aaa. To w sumie nic szczególnego. Poza tym, czasem tak już mam, że leże i gapie się w niebo. Lubię to.
            - Acha.
            Aśka chyba nie za bardzo wiedziała, co powiedzieć. Domyślałem się, że chce zacząć jakiś temat, ale za bardzo nie wiedziała jak. Postanowiłem jej to ułatwić. Nie chciałem też, żeby nie poczuła się niemile widziana
            - Powiedz. A czemu właściwie mnie tak szukałyście, co?
            - A tak wiesz… Tak zniknąłeś nagle z pola widzenia. Twój telefon milczał. Zastanawiałam się, co się stało… poza tym… - urwała, jakby się zastanawiając czy kontynuować - … chciałam się z tobą zobaczyć, no wiesz…
            - Wiem. Telefon zostawiłem wyłączony w namiocie… Słuchaj, nie chcę żebyś pomyślała, że coś jest nie tak po wczorajszym. Było naprawdę super i chcę żebyś to wiedziała.
            - Wyczuwam jakieś „ale”
            - Taaa – westchnąłem – czuje się trochę niekomfortowo.
            - To znaczy?
            - Ok. Powiem prosto z mostu. Wyczuwam, że Paulinie także nie jestem obojętny. Trochę mi głupio, że mogę stanąć pomiędzy wami – zacząłem ostrożnie.
            - Coś ty! – parsknęła śmiechem – Na pewno Cię polubiła. Ale daj spokój, ona ma chłopaka i na pewno go nie zostawi – Mówiła to nadal chichocząc – Nie mówiła ci?
            Poczułem się niezwykle malutki. Kiwnąłem głową z pomrukiem, że nie. Aśka tymczasem kontynuowała.
            - …Ona teraz tak się tylko wygłupia. Lubi po prostu podrywać facetów. Teraz ma luz, bo jest daleko od niego i pozwala sobie na więcej.
            - Też masz faceta prawda?
            Nagle mnie to uderzyło.
            Zamilkła. Taka reakcja mi wystarczyła.
            Co się do cholery dzieje z tym światem? Czy wszyscy ludzie na około oszukują swoich partnerów? Korzystają z chwili wolności? Brakowało mi słów.
            - Jesteś o to zły? Chyba nie myślałeś…
            - Nie, pewnie, że nie myślałem. Nie jestem naiwny – przerwałem jej.
            Usiadłem.
            - Widzę, że jesteś zły.
            - Wiesz… W takich chwilach po prostu tracę wiarę w ludzi. Czy jestem zły? Raczej rozczarowany.
            - Wybacz, że ci nie powiedziałam wcześniej.
            - Nie musisz przepraszać. W sumie to jak się okazuje, ja nie jestem lepszy.
            - Też masz dziewczynę? – zrobiła wielkie oczy jakby się nie spodziewała się, że taki grzeczniutki chłopak jak ja mógłby oszukać kogokolwiek. Także usiadła.
            - Nie, nie mam… - zawahałem się czy powiedzieć prawdę, ale po chwili stwierdziłem, że już mi wszystko jedno - Przespałem się także z Pauliną.
            - Aa. To wiem. Powiedziała mi.
            - Powiedziała ci? – zdębiałem.
            - Zawsze mi się chwali jak zaliczy jakieś fajnego gościa.
            - Ale sama mi mówiła żebym ci niczego nie pisnął.
            - Ona tak zawsze ma. Ale potem aż cała się trzęsie i musi się wygadać. Pochwalić się. Poza tym, lubi wywoływać we mnie zazdrość. Wiedziała, że ja też miałam na Ciebie ochotę

            Skomentuj

            • vedonek
              Świętoszek
              • May 2012
              • 34

              #21
              - A ty jej powiedziałaś, że my…?
              - Nie.
              - A ty nie jesteś o to zła, że ja nią…?
              - Wiesz jak mi powiedziała to nie było mi wesoło. Ale potem przemyślałam sprawę i stwierdziłam, że to i tak niczego nie zmienia. Przyjechałam tu na wakacje. Zabawić się.
              - Ja chyba jestem z innego świata jednak.
              - Eee tam, ja widzę, że wcale aż tak się od nas nie różnisz.
              - Może… Tyle, że ja tego wszystkiego nie planowałem. Przyjechałem tu z myślą, że będę się śmiertelnie nudził i czekał na powrót do domu, do swoich spraw.
              - Musisz wyluzować. Słuchaj, masz teraz wakacje. Wykorzystaj to, baw się. Co? Nie podobało ci się wczoraj?
              - Podobało.
              Aśka usiadła na mnie okrakiem. Lekko się przytuliła. Nie protestowałem.
              - Jeśli cie to pocieszy. Mój facet też mnie zdradza. Dlatego ja nie mam zbyte wielkich skrupułów.
              - Dlaczego więc go nie zostawisz?
              - Choćby, dlatego żeby inni faceci dali mi na razie spokój. Póki jestem z tym, z którym jestem, żaden nie odważy się do mnie podejść tam gdzie mieszkam. Sama decyduje jak mam ochotę na kogoś. Poza tym na razie mi tak wygodnie. Zostawię go jak zajdzie taka potrzeba.
              - Wiesz tak słucham tego, co mówisz i nie wierzę własnym uszom. Wczoraj wydawałaś mi się taka niewinna, delikatna.
              - Nie wiesz, że każda kobieta potrafi być wspaniałą aktorką. Jakbym od razu odkryła wszystkie karty, to byś nawet na mnie nie spojrzał. Może nawet byś się zraził.
              Miała rację. Ta jej niewinność chyba mnie urzekła najbardziej. Chociaż mogłem się domyślać, że coś nie gra. W końcu, która grzeczniutka dziewczyna poszłaby by na całość od razu w pierwszą noc… i to pod namiotem. Jestem jednak naiwny.
              - Coś w tym jest – odburknąłem jedynie.
              Nastała chwila ciszy. Czas na szybkie pozbieranie myśli.
              - To wytoczyliśmy ciężkie działa, co? – w końcu rzuciła.
              - No trochę.
              Pocałowała mnie.
              - Nie martw się. Przynajmniej będziesz miał miłe wspomnienia z tego obozu.
              - W sumie masz racje… Wiesz to nie jest tak, że ja myślałem, że coś między nami będzie. Wiem przecież, że po wszystkim się rozjedziemy w swoje strony… W sumie sam nie wiem o co mi chodzi… - byłem trochę skołowany.
              - Może o to, że przestałeś panować nad sytuacją.
              To było szczere, a jednocześnie bolesne. Ale jak szybko przeanalizowałem sytuację, to faktycznie coś w tym było. W końcu zanim się nie dowiedziałem tych wszystkich nieoczekiwanych rzeczy, to przecież ja sam miałem decydować, kiedy co i jak. Teraz jednak już wiem, że nie było, o czym. Wszelkie decyzje zostały podjęte przez dziewczyny. Ja byłem tylko marionetką. Z drugiej strony, co traciłem? Nic. Przynajmniej nie musiałem dokonywać wyborów i sam tłumaczyć się z tego, że przecież tak naprawdę nie myślę o tym wszystkim na poważnie.
              - Może – odpowiedziałem jedynie.
              Nie chciałem już o tym więcej gadać. Przytuliłem się do niej i zrobiło mi się jakoś tak lepiej. Co miałem w końcu do stracenia? Miałem do wyboru, albo dobrze się bawić z dziewczynami, albo snuć się bez celu przez resztę biwaku. Wybór był dla mnie oczywisty. Zwłaszcza, że polubiłem uroki seksu…
              Wbiłem się w jej usta, choćby po to żeby pokazać, jakie jest moje aktualne stanowisko. Nie opierała się, a nawet jeszcze bardziej przylgnęła do mnie swoim ciałem. Kiedy czułem na swojej klatce jej piersi, byłem absolutnie przekonany do słuszności swojego postępowania. Zdaje się, że moją myślą przewodnią tego obozu będzie, „co mam do stracenia?”.
              - Może pójdziemy do namiotu? – powiedziała odrywając się na chwilę od mnie.
              Kiwnąłem tylko głową porozumiewawczo.

              Poszliśmy do namiotu dziewczyn. Stwierdziliśmy, że tak będzie bezpieczniej. Raz, że było to dalej od wychowawców, a dwa, że nie było Pauliny, która poszła na jakąś mini imprezę pod inny namiot. Aśka stwierdziła, że jak będzie pijana to i tak prędzej pójdzie do mnie niż do siebie.

              Już wchodząc do namiotu, łapczywie się obściskiwaliśmy. Najgorsze jest to, że musieliśmy być cicho, żeby nikt nas nie usłyszał. Co prawda był ogólny zgiełk, wytworzony przez resztę obozowiczów, którzy ze względu na dość wczesną porę jeszcze nie spali (tym bardziej, że wielu z nich po dyskotece spało w dzień), to jednak wiadomo było, że na krzyczenie nie mogliśmy sobie pozwolić.
              - Musimy być cicho - wyszeptała.
              - Wiem.
              Padliśmy na ziemie. Aśka wykorzystała upadek, szybko wchodząc na mnie, siadając okrakiem. Chyba włączyła jej się potrzeba dominacji, bo przecież już na plaży przybrała taką pozycję. Zaczęła mnie masować po klatce. Patrzyła na mnie, jakby chciała wybadać, czy mam jeszcze jakieś wątpliwości. Postanowiłem zachować bierność. Byłem ciekawy jak postanowi to rozegrać.
              Zaczęła mi rozpinać guziki koszuli. Robiła to powoli, cały czas na mnie patrząc. Jednocześnie wykonywała delikatne ruchy biodrami drażniąc moje krocze. Ciśnienie rosło we mnie coraz bardziej, byłem całkowicie do jej dyspozycji. Po chwili szybkim ruchem, chwytając za dolną krawędź ściągnęła przez głowę swoją kwiecistą, luźną sukienkę. Moim oczom ukazało się półnagie ciało dziewczyny. Miała na sobie jeszcze dwuczęściowy strój kąpielowy. Tym razem inny niż wtedy jak się poznaliśmy. Ten, miał kolor błękitu w ciepły słoneczny dzień i miał charakterystyczne wiązane sznurki. Wystarczyło jedno pociągnięcie, aby uwolnić piersi dziewczyny od tego niepotrzebnego w tym momencie skrawka materiału. A ponieważ lubiłem na nie patrzeć, nie chciałem czekać zbyt długo, aby móc cieszyć się ich widokiem.
              Aśka cały czas masowała mnie delikatnie po klatce, przez co jej piersi poprzez ruchy rąk rozkosznie się kiwały, stykając się od czasu do czasu jedna z drugą. Ręce trzymałem na jej biodrach, zawijając sobie na palce sznurki od dolnej części stroju. Czekając na odpowiedni moment, aby je pociągnąć i rozwiązać.
              Po chwili Aśka pochyliła się nade mną i dała mi namiętnego buziaka. Zsuwając się powoli w dół, muskała ustami moją klatkę, sutki. Im dalej jej biodra odsuwały się od mnie, tym bardziej sznurki od kostiumu napinały się. Z każdym centymetrem czułem w rękach jak węzeł puszcza. Po chwili poczułem całkowity luz. Majtki dziewczyny znalazły się w moich rękach. Nie widziałem jednak wiele, bo przed oczami miałem jej głowę, która była już w okolicach brzucha. Poczułem jej język w pępku, po chwili kolejne pocałunki. Nie minęło kilka sekund, a guzik w moich dżinsach został odpięty. Po chwili ten, któremu rano niedane było zagłębić się w ciasnym wnętrzu, stał w pełnej gotowości. Aśka natychmiast ściągnęła mi napletek i przywarła ustami do żołędzi. Przeszedł mnie delikatny dreszcz. Czułem jak języczkiem drażni mi wędzidełko, lub jak rozkosznie przejeżdża nim po całej długości penisa. Zamknąłem oczy i chłonąłem każdą jej pieszczotę. Miałem wrażenie, że dopiero teraz ma zamiar pokazać mi cały kunszt w tej dziedzinie, teraz, kiedy już ujawniła, że wcale nie jest taka cichutka, skromna i nieśmiała. Jej usta, co rusz ssały główkę, doprowadzając mnie do stanu, w którym ciężko było wytrzymać bez jęknięcia. A przecież nie chcieliśmy wszystkim wkoło zdradzić, co tak naprawdę dzieje się w naszym namiocie. Kiedy na chwilę otworzyłem oczy i zobaczyłem jak jej usta zaciskają się na moim członku, nie mogłem wyjść z podziwu jak wspaniale jej to wychodzi. Patrzyłem na jej usta, jak przesuwają się w górę i w dół, powoli, z należytą delikatnością. I ten jej język… kręcący rozkoszne kółeczka, gdy była na szczycie mojego twardego fallusa. Zupełnie jak Maja w jedną z poprzednich nocy. Mój oddech stał się bardzo niespokojny, zacząłem drżeć z niewiarygodnego podniecenia. Poczuła to, bo jedna ręką głaskała mnie po brzuchu.
              W końcu przestała. Odetchnąłem na chwile. Po chwili szybkim ruchem wyciągnęła z torebki prezerwatywę i nałożyła mi ją.
              - Jesteś gotów? – zapytała.
              To było raczej pytanie retoryczne, mimo to odpowiedziałem.
              - Jak cholera!
              Przesuwając ręce znów na moją klatkę, zaczęła się na mnie powoli zagłębiać.
              O tak… Na to czekałem cały dzień. Wspaniale było znów wypełniać jej wnętrze. Zaczęła się powoli poruszać, tak żeby nie robić niepotrzebnego hałasu. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym w takim momencie nie zająłbym się je piersiami, które nawoływały mnie swoimi ciemnobrązowymi sutkami. Szkoda, że namiocie mieliśmy tak mało światła. Jedyne jego źródło to jakaś latarnia uliczna świecą gdzieś nieopodal.
              - Lubisz to? – zapytała z zawadiackim uśmiechem.
              Pokiwałem głową, odwzajemniając jej radość. Słowna odpowiedź była zbędna.
              Jej bioderka od czasu do czasu na chwile przyspieszały, ale jak tylko wiązało się to z ze zwiększoną ilością zbyt głośnych dźwięków, zwalniały. Po chwili nastąpił świetny moment, Aśka siadając na mnie całym ciężarem ciała, zaczęła kręcić pupą okrężne ruchy, zupełnie jakby chciała się nabić najmocniej jak tylko się da. Czułem jak ją wypełniam, jak się wwiercam coraz głębiej. Każdy milimetr mojego penisa był otulony przez jej cieplutkie wnętrze. Trochę żałowałem, że mam nałożoną gumę, gdyż wrażenia mogłyby być jeszcze lepiej odczuwalne gdybym jej nie miał. Po chwili znów wróciła do poprzedniego ruchu, znów zaczęła mnie ujeżdżać, tyle, że tym razem połączyła to właśnie z takim okrężnym ruchem. W ten sposób potęgowaliśmy wzajemnie swoje doznania, gdyż każdy fragment jej dziurki był bardzo dokładnie penetrowany.
              Byłem pełen podziwu. Żeby wykonywać takie ruchy musiała mieć bardzo mocne mięsnie brzucha i ud. Powoli zacząłem odjeżdżać. Trudno już mi było utrzymać emocje na wodzy. Narastająca euforia sprawiała, że trudno było mi utrzymać w miarę spokojny oddech. Trudno było nie wydobywać z siebie jakichkolwiek dźwięków. Musiałem usiąść. Musiałem uspokoić się na chwilę w jej ramionach. Przytuliłem się do niej, ona mocno objęła mnie na plecach, jeszcze bardziej się do mnie dociskając. Wykonywaliśmy tylko niewielkie ruchy naszymi biodrami, rytmicznie napierając na siebie i tak już mocno ściśnięte ciała. Aśka też była już coraz bliżej.
              - Długo już nie wytrzymam. Nie wiem czy dam rade skończyć po cichu – szepnęła mi do ucha, po czym zaczęła mnie po nim lizać.
              Zupełnie w tym momencie zwariowałem.
              Nagle, kilka namiotów dalej, rozśpiewało się chóralne STO LAT!
              To był ten moment. Wiedziałem, że lepszego nie będzie. Jak pięknie, że akurat ktoś ma dziś urodziny.
              Szybkim ruchem chwyciłem Aśkę i położyłem ją na plecach. Jej nogi było rozłożone, tak szeroko, że musiała uginać je w kolanach, żeby nie dotykać ścianek namiotu.
              Zanim zacząłem się niej poruszać, Aśka przyciągnęła moją głowę do siebie.
              - A teraz zerżnij mnie! Pokaż, co potrafisz!– Powiedziała, przygryzając mi ucho.
              To mnie podjarało jeszcze bardziej. Ile tylko miałem sił zacząłem ją posuwać. Tak, posuwać. Nie mogłem sobie w tej chwili wyobrazić innego słowa.
              - Co tak słabo? Mam zadzwonić po swojego chłopaka żeby ci pokazał jak to się robi?
              Kiedy usłyszałem te słowa poczułem jak dodatkowe siły wstępują w mój organizm.
              Całkiem blisko było słychać wesołe NIECH ŻYJE NAM…
              Ja tymczasem rozpocząłem swoje królewskie rżnięcie. Chyba jeszcze nigdy nie włożyłem w to tyle wysiłku, co właśnie teraz. Moje mięśnie były napięte i twarde jak skała, moje ruchy niezwykle dynamiczne, głębokie. Na szczęście Aśka położyła na swój brzuch jakąś koszulkę, więc nieco zminimalizowaliśmy klaszczący odgłos.
              „niech jej gwiazdka pomyślności…” kontynuowali imprezowicze z boku. Ktoś tam musiał chyba za dużo wypić, ale reszta natychmiast się przyłączyła.
              Byłem już na skraju orgazmu, na chwile otworzyłem oczy i dopiero teraz to zauważyłem i usłyszałem. Aśka była w całkowitej ekstazie. Oczy miała prawie wywrócone do góry nogami, no w każdym razie tak, że widać jej było prawie same białka, a jej oddech był taki jęczący, że widziałem już, co się z nią dzieje. Widząc to, ogarnęło mnie jeszcze większe podniecenie. Wystrzeliłem z niewygodną mocą, ledwo powstrzymując się od krzyku. Po chwili zacząłem zwalniać swoje ruchy. Czułem jak nawzajem pulsowaliśmy tam na dole. Zastygłem w niej, rozkoszując się jak się na mnie zaciska, oddając ostatnie kropli mojego życiodajnego, lepkiego płynu. Cieszyłem się jej głębokim oddechem.
              Gdzieś z boku rozległy się brawa po skończonej urodzinowej piosence. Słysząc te wiwaty, czułem się jak zwycięzca olimpiady, jakby te oklaski były dla mnie za wykonaniu dobrej roboty.

              Zsunąłem się z Aśki, aby móc pozwolić jej odetchnąć. Oboje próbowaliśmy uspokoić oddechy.
              - Należały ci się te oklaski – powiedziała po chwili śmiejąc się.
              Uśmiechnąłem się tylko.
              - To było… to było.. Łaaał!
              Aśka nie mogła znaleźć słów.
              - Dawno już tak nie miałam! Jeszcze cała dygoczę.
              Aśka ułożyła się na boku wtulając głowę w mój bark. Pocałowałem ją w czoło.
              - Co ci odwaliło z tym chłopakiem? – spytałem
              - A tak wiesz… Chciałam cię trochę podkręcić. Nie martw się, on nawet się nie zbliżył do sprawienia, choć połowy przyjemności, jaką ty mi dajesz.
              - Heh. Miło słyszeć.
              - Mieliśmy farta z tymi urodzinami, co? Myślisz, że ktoś się połapał?
              - Szczerze? Nawet mnie to nie interesuje.
              - Racja – powiedziała. – Lepiej coś wrzućmy na siebie, jakby ktoś okazał się zbyt wścibski.

              Aśka nałożyła na swoje boskie, nagie ciało swoją sukienkę. A ja wsunąłem dżinsy i koszulkę.

              - Co ty na to, żeby przejść się na molo? Może jak nikogo nie będzie, to podwinę dla ciebie sukienkę i po cichutku pobawimy się jeszcze w pozycje siedzącej, co?
              - Nie widzę przeszkód – oznajmiłem.

              To była kolejna, długa noc. Na szczęście dyżur miał Warszawiak, więc mieliśmy trochę luzu. Wiedzieliśmy przecież, że będzie zajęty przez jakiś czas w izolatce z moją wychowawczynią.
              Molo było zupełnie puste, sięgało dość daleko w głąb jeziora, więc z brzegu trudno było dostrzec, co dokładnie dzieje się na jego końcu. Bo przecież, co w tym dziwnego, że dziewczyna siedzi sobie na kolanach faceta i obejmuje go w radosnym uścisku. Nasze śmiechy, chichy i może nieco nadmierne kołysanie się, chyba nie zwróciły niczyjej większej uwagi.

              Skomentuj

              • vedonek
                Świętoszek
                • May 2012
                • 34

                #22
                Część 7
                Pod namiotami istnieje pewna prawidłowość, która niestety nie jest zbyt korzystna dla tych, którzy lubią dłużej sobie pospać. Polega ona na tym, że każdy kładzie się spać, o której chce, a wstaje razem ze wszystkimi. Sprawa wygląda prosto. Ludzie się budzą, zaczynają się krzątać pomiędzy namiotami, to zahaczą linkę, która nim wstrząśnie, to się ktoś potknie, to ktoś coś z hukiem upuści. Jak ktoś ma lekki sen, nie ma opcji, że pośpi sobie w takich warunkach zbyt długo. Tu niestety nie jest jak w domu, że ściany niwelują wszelkie odgłosy, tu dokładnie słychać każdą rozmowę, każde poranne pierdnięcie.

                Nie zdziwiłem się więc, że po raz kolejny się nie wyspałem. Zdziwiło mnie za to, co innego.
                Kiedy otworzyłem oczy i powoli już przestawałem się użalać nad swoim porannym losem, zobaczyłem nie tą osobę, którą spodziewałem się ujrzeć! Obok mnie leżała Paulina. Była, co prawda odwrócona do mnie tyłem, ale bez trudu poznałem dziewczynę po jej ciemniejszych włosach. Szybko sobie przeleciałem w myślach końcówkę wczorajszej (a właściwie dzisiejszej, bo było już po północy) nocy z Aśką. Wróciliśmy z molo dość późno, choć nie zwracaliśmy za bardzo uwagę na godzinę. Tak jak przewidywała Aśka, w moim namiocie była już Paulina, która spała jak suseł i z pewnością nie można było nazwać jej trzeźwą (w środku była istna gorzelnia). Poszliśmy więc do namiotu dziewczyn i tam po prostu usnęliśmy. Musiałem być tak zmęczony, że nie usłyszałem jak Paula wgramoliła się rano do środka.
                Kiedy światło przestało mnie już razić, uniosłem się lekko na łokciach i rozejrzałem się po namiocie. Okazało się, że Aśka leżała tuż za Pauliną. Ta więc musiała się po prostu wcisnąć między nas, kiedy wróciła. Jednak najbardziej zaintrygowało mnie to, że dziewczyny słodko sobie spały, przytulone do siebie, jak świeżo upieczone małżeństwo.
                Żadna siła nie mogła mnie powstrzymać od nieczystych myśli.
                Stwierdziłem jednak, że próba dobierania się do nich w tej sytuacji będzie już ostrym przegięciem. Poleżałem więc jeszcze chwilę i stwierdziłem, że za chwilę będzie trzeba wracać do siebie.
                Dziewczyny wyglądały cudnie jak dwa aniołki. Aśka leżała na plecach, ubrana w spodenki z mięciutkiego materiału (miałem okazję go w nocy testować) i w białej koszulce na naramkach, a Paulina leżała bokiem zwrócona do niej, głowę miała prawie przy policzku koleżanki, jedną rękę gdzieś nad głową, a drugą zarzuconą na jej brzuchu. Miała na sobie białą koszulkę o kilka numerów za dużą. Kiedy jeszcze tak patrzyłem na nie przed wyjściem, do głowy wpadła mi szatańska myśl. Mały dowcip przecież jeszcze nikomu nie zaszkodził.
                Chwyciłem ostrożnie rękę Pauli, którą miała na brzuchu i ostrożnie pokierowałem ją w stronę spodenek Aśki. Teraz najtrudniejsze. Drugą ręką lekko uniosłem materiał do góry i wsunąłem dłoń pod spód. Ręka Pauliny była zupełnie bezwładna, alkohol zrobił swoje. Rozszerzyłem nieco nogi Asi, tak żeby zwiedzające jej krocze paluszki, miały jak najwięcej swobody. Udało mi się to tak poustawiać, że ręka Pauliny dotykała wszystko to, co właściwie sam chętnie bym teraz dotknął. Misja wykonana. Teraz trzeba było się wymknąć tak, żeby nikt mnie nie zauważył. A ludzie już się nieźle kręcili, więc wcale nie było to takie proste i oczywiste. Wychyliłem lekko głowę z namiotu, rozejrzałem się i przy nadarzającej się okazji wyskoczyłem na zewnątrz, idąc jak gdyby nigdy nic w stronę swojego lokum.

                Kiedy doszedłem do namiotu wziąłem czyste rzeczy, przybory do kąpieli i pobiegłem pod prysznic. Letnia woda spełniła swoją rolę i orzeźwiła mnie w ten kolejny, ciężki poranek. Tylko przez moment dopadło mnie wspomnienie wspólnego prysznica z Asią. Ubrałem się spokojnie, bez pośpiechu, umyłem jeszcze zęby i powoli zacząłem się kierować w stronę swojego namiotu.
                Widziałem, że coraz więcej ludzi się kręci. Kiedy doszedłem do swojej siedziby, okazało się, że do zbiórki zostało już niewiele czasu. Postanowiłem pójść zbudzić dziewczyny i przy okazji sprawdzić jak tam wyszedł mój dowcip.

                Kiedy ostrożnie, po cichu wszedłem do ich namiotu, stało się coś, czego się nie spodziewałem. To znaczy nie raz zdarzyło mi się o tym ostatnio myśleć, ale to, że zobaczę taką sytuację na własne oczy wydawało się właściwie nierealne.
                Dziewczyny będąc jakby w amoku całowały się delikatnie. Miały zamknięte oczy, Aśka nie leżała już na plecach, ale była lekko przechylona ku Paulinie. Muskały się ustami i języczkami, ale było to tak subtelne, że aż trudno mi było w to uwierzyć. Większym zaskoczeniem było jednak to, że ręka Pauliny nadal była w majtkach Aśki. Tyle, że w odróżnieniu od wcześniejszej sytuacji, teraz ta dłoń wcale nie była taka wiotka. Paluszki dziewczyny zataczały wyraźne kręgi pod materiałem spodenek. Dziewczyny sprawiały wrażenie jakby nie były świadome, co ze sobą robią. Czy to możliwe? Czy możliwe, że się do końca nie obudziły i w półśnie zaczęły się do siebie dobierać?
                Jak zareagować?
                Okazało się, że nie muszę reagować. Po chwili, nieopodal rozległ się gwizdek rozpoczynający zbiórkę.
                Dziewczyny momentalnie otworzyły oczy. Ręka Pauli była nadal w majtkach koleżanki. Spojrzały na siebie, po chwili na mnie kucającego przy wejściu, jeszcze raz na siebie. Jakby dopiero teraz zrozumiały, co się tak naprawdę przez ostatnią chwilę działo.
                Momentalnie odskoczyły od siebie z krzykiem, jakby ktoś im polał ciała wrzątkiem. Krzyk był krótki, ale cholernie głośny i piskliwy. Całość połączona z grymasem obrzydzenia na twarzy.
                - Co ty…? – zaczęła Asia.
                - Chyba, co ty…??? – odpowiedziała pytaniem, z jeszcze większym oburzeniem.
                - Gdzieś ty mi wkładała te łapska??
                Paula w tym momencie przysunęła palce do nosa i wciągnęła powietrze. Kiedy poczuła charakterystyczny zapach cipki, wyraźnie się skrzywiła.
                - Ja nie wiem… jak to się stało – powiedziała zdezorientowana.
                Ja wiedziałem. W duchu umierałem ze śmiechu. Teraz jednak tylko przyglądałem się całej scenie z chitraśnym uśmieszkiem. Nie przypuszczałem, że mój dowcip przekształci się w taką scenę.
                - Ty zboczucho!
                - A kto mnie zaczął całować?? – odparowała Paula.
                - Myślałam, że to on! Że to jego ręka! - Aśka zwróciła się w moją stronę.
                - Ja właśnie przed momentem tu wszedłem zawołać was na zbiórkę – broniłem się.
                Choć w sumie nie miałem przed czym.
                - Coś mi nie pasowało, było jakoś tak zbyt delikatnie. Ale jestem tak niewyspana, że nawet nie miałam siły tego wszystkiego dokładnie ogarnąć – Aśka zaczęła analizować.
                - Nie wiem jak to się stało, skąd ta ręka…? – Paulina nadal nie mogła uwierzyć w to, co zrobiła.
                - Dziewczyny, chodźcie na zbiórkę. Potem będziecie rozgryzać zagadkę swojej orientacji
                - Spadaj, ja nie jestem lesbą!

                Po chwili, dziewczyny się pozbierały i ruszyliśmy na zbiórkę. Po drodze wciąż powracały do przygody sprzed kilku minut, rzucając wciąż wzajemne oskarżenia.
                Miałem niezły ubaw.

                Zbiórka przebiegła standardowo. Sprawdzono obecność i ogłoszono, że po obiedzie dla chętnych jest wycieczka do pobliskiego miasteczka. Tamtejsza straż pożarna ma okrągłą rocznicę powstania i z tej okazji urządzany jest wielki festyn. Atrakcjami mają być koncerty lokalnych zespołów, pokazy strażackie i jakieś konkursy.
                Już wiedziałem, że zostanę tutaj. Wole się wygrzać tu nad jeziorem niż być na tym festynie. Może i sama perspektywa posłuchania lokalnych zespołów nie była zła… ale jakoś wolałem pokręcić się tutaj. Może to będzie dobra okazja żeby zobaczyć, co jest na tej plaży obok?

                Na śniadaniu dziewczyny zasugerowały, że fajnie by było wypożyczyć jakąś łódkę, lub rower wodny i trochę popływać przed obiadem. Pomysł mi się spodobał, zwłaszcza, że przyda mi się trochę aktywności fizycznej, innej niż nocne seksualne maratony.
                Co ciekawe, teraz dziewczyny dały mi spokój z nóżkami pod stołem. Były chyba tak zajęte analizowaniem tego, co się stało przed zbiórką, że chwilowo igraszki nie były im w głowie.
                0statnio edytowany przez vedonek; 03-06-12, 18:29.

                Skomentuj

                • vedonek
                  Świętoszek
                  • May 2012
                  • 34

                  #23
                  Punkt wydawania sprzętu do pływania był umiejscowiony mniej więcej prostopadle do hotelu. Był to szereg kilku budynków o wyglądzie garaży. Wszystkie szerokie drzwi były otwarte na oścież, a ze środka wystawały łódki, kajaki i rowery wodne. Wypożyczyć także można było motorówkę do nart wodnych a także skutery. My jednak nie mieliśmy pozwolenia na tą dość niebezpieczną rozrywkę. Przyznać jednak trzeba, że przyjemnie się patrzyło na te lepsze zabawki.
                  Wybraliśmy największy rower wodny, jaki był dostępny. Było na nim sporo miejsca, bo oprócz dwóch miejsc do *****owania, były jeszcze miejsca do posiedzenia. Ogólnie chyba optymalny wybór, bo można było spokojnie we trójkę na nim spędzić czas.

                  Pogoda tego dnia była idealna, zresztą jak każdego poprzedniego. Trzeba było przyznać, że pod tym względem trafiliśmy z wyjazdem idealnie. W dodatku nic nie wskazywało na to, że aura ma się jakoś diametralnie zmienić. Było piękne słońce, na niebie pojawiło się ledwie kilka małych chmurek, które w żaden sposób nie zagrażały jego długim przysłonięciem. Wiał delikatny wiaterek, dzięki któremu było bardzo przyjemnie i gorączka nie dawała się tak we znaki.

                  Najpierw za sterami usiadałem ja z Aśką, Paulina usiadła za nami na czymś w rodzaju kwadratowej ławki, z miejscem na nogi w środku (było to coś na kształt piaskownicy, tyle, że oczywiście proporcjonalnie mniejsze). Koło niej zresztą było tyle miejsca, że spokojnie zmieściłoby się tam kilka osób. Jedno w każdym razie było pewne – mogliśmy w każdej chwili odpocząć od *****owania i usiąść koło niej.
                  Od powierzchni wody czuć było przyjemny chłód, który wyraźnie kontrastował się z coraz mocniej grzejącym porannym słońcem. Dla mnie to była całkiem niezła okazja, żeby się trochę opalić, bowiem dotychczas paradowałem zazwyczaj w koszulkach, lub koszulach. Teraz miałem na sobie jedynie krótkie spodenki, pewnym było więc, że nie wrócę bledszy z tej rowerowej "przejażdżki". W sumie całkiem blady to też nie byłem, ale jednak do dziewczyn, które opalały się tu codziennie było mi dość daleko.
                  Z każdą chwilą oddalaliśmy się od brzegu. Ludzie na plaży robili się coraz mniejsi i właściwie trudno było kogokolwiek rozpoznać.
                  - Kto mi posmaruje plecy? - odezwała się z tyłu Paulina.
                  - Poczekaj. Odpłyniemy trochę dalej i zaraz tam sobie wszyscy siądziemy - odpowiedziała jej koleżanka.
                  - Jak daleko chcecie płynąć? - znów spytała.
                  - A co chcesz żeby się na Ciebie gapili z brzegu?
                  Paulina na odpowiedź Aśki burknęła tylko coś pod nosem i już się więcej nie odezwała.
                  Ja również nie odzywałem się zbyt wiele. Przebierałem po prostu nogami, byle by po prostu dalej płynąć. Dziewczyny wydawały się lekko podenerwowane po poranku i lepiej było teraz nie wchodzić pomiędzy nie.
                  W końcu odpłynęliśmy na tyle daleko, że z trudno było cokolwiek dostrzec na brzegu. W dodatku płynęliśmy po skosie, dzięki czemu częściowo zasłaniały nas rosnące niedaleko plaży trzciny.
                  Aśka nagle zeszła ze swojego miejsca i usiadła koło Pauli.
                  - Chodź tu do nas. Trzeba odpocząć.
                  - Wreszcie. – powiedziałem, choć bardziej do siebie niż do dziewczyn.
                  - Chodź. Posmarujemy Cię, bo za chwilę będziesz czerwony jak burak.
                  Usiadłem pomiędzy dziewczynami tak, że jedna była przede mną, a jedna za mną. Aśka, którą miałem za plecami, wyjęła z torebki jakiś krem i wycisnęła mi nieco na plecy i podała tubkę Pauli. Po chwili czułem już koliste ruchy na moim rozgrzanym ciele. Było to nawet całkiem przyjemne, poczułem chłód, który zdecydowanie ulżył moim plecom.
                  Paulina tymczasem smarowała samą siebie. Ja oczywiście przyglądałem się jak masuje swoje jędrne ciało. Jak przejeżdża sobie dłońmi po niezakrytych przez materiał częściach piersi. Chyba nawet nie zauważyła, że się na nią gapię, tak była zafrapowana swoim zajęciem.
                  - Teraz z przodu. Sam się posmarujesz, czy mam kontynuować? – zapytała Aśka.
                  - Z przodu ja smaruje. Spadaj! – oburzyła się Paula.
                  - Ja zaczęłam, ja kończę.
                  - Ale sama mówiłaś „chodź, posmarujemy Cię”, więc teraz moja kolej.
                  Paulina wycisnęła krem na dłoń i zaczęła mi smarować klatkę, brzuch i Ramiona. Czułem się trochę dziwnie będąc świadkiem tego rodzaju wzajemnych zaczepek, ale z drugiej strony było to także dość budujące. Wiadomo, każdy facet lubi jak dziewczyny starają się o jego względy.
                  Paula podczas smarowania nie omieszkała puścić do mnie kilka razy oczko, czy zalotny uśmiech. Inna sprawa, że jej ręce czasem zapędzały się za bardzo ku dołowi… Ale starałem się to przemilczeć.
                  - To co? Której mam posmarować plecki?
                  - Mi – odezwały się obie chóralnie.
                  Zaproponowałem żebyśmy ustawili się tak żeby obie były do mnie tyłem, przez co będę mógł je smarować równocześnie. Nie ma to jak pokojowe rozwiązanie problemu. Dziewczyny nie protestowały.

                  Wycisnąłem biały krem na obie dziewczyny, Trudno mi było uciec od skojarzeń białej mazi na ich plecach, ale starałem się powstrzymywać od komentarzy.
                  Zacząłem je smarować kolistymi ruchami. Przyznam, że znacznie przyjemniej było mi masować dziewczyny, niż być masowany przez nie. Ich ciała były takie delikatne i miękkie. Wpatrywałem się w nie z wielką przyjemnością, w myślach liczyłem pieprzyki. Aśka, która miała nieco jaśniejszą karnację miała ich odrobinę więcej. Ale bynajmniej nie było to jakąś negatywną sprawą. Zawsze uważałem, że pieprzyki, czy piegi są sexy.
                  Moje ręce oczywiście także były dość niegrzeczne i zapuszczały się często poza obszar pleców, muskając to pupę, to piersi z boku.
                  - Od tych strojów będziecie mieć białe ślady. Powinnyście je zdjąć – powiedziałem, choć oczywiście bez przekonania, że to w jakikolwiek sposób może zadziałać.
                  Ku mojemu zaskoczeniu Aśka dwoma szybkimi ruchami pozbyła się góry stroju.
                  - Co robisz? – spytała Paulina.
                  - Jak to, co? Przecież widziałaś mnie nago, on też. Więc czego mam się wstydzić?
                  W tym momencie aż mnie zatkało, choć jej wytłumaczenie było przecież logiczne. Jak widać, dziewczyny musiały już sobie wszystko wcześniej wyjaśnić. Akurat skończyłem smarować.
                  - Gotowe – oznajmiłem.
                  - To teraz jeszcze mi popraw z przodu – powiedziała Aśka odwracając się do mnie prężąc swoje piękne piersi. Trochę mnie zamurowało, ale nie było czasu na myślenie.
                  Natychmiast wycisnąłem trochę kremu w dłoń i zacząłem wcierać go we wspaniałe półkule koleżanki. Wciąż nie mogłem nadziwić się ich jędrnością, delikatnością. Aż miałem ochotę wziąć jednego do buzi i possać przez chwile. Nie powiem żeby mnie to nie ruszyło, bo krew dość szybko się we mnie wzburzyła. Aśka zresztą nie omieszkała skomentować mojego krótkiego masażu.
                  - Dobra starczy, bo zaraz nam tu wybuchniesz – dziewczyny parsknęły śmiechem.
                  Po chwili Paulina także pozbyła się góry stroju. Jej nieco mniejsze piersi także prosiły o nakremowanie. Oczywiście nie protestowałem i natychmiast zabrałem się do dzieła.
                  Paulina jednak ułożyła się inaczej, usiadła tyłem do mnie, opierając się plecami o mój tors. Sama wycisnęła krem na moją dłoń i przycisnęła ją do swojej piersi.
                  - Jak już mamy zachowywać się tak swobodnie to niech przynajmniej skorzystają na tym moje cycki. W końcu co mi tam…
                  Co więc miałem zrobić? Przyznam, że trochę głupio mi było, raz, że dziwnie tak masować jedną, gdy druga siedzi z boku i patrzy a dwa, że byłem coraz bardziej podniecony.

                  Słońce dawało po głowie, w dodatku w środku buzowały hormony sprawiając, że było mi gorąco jak diabli. Piersiami Pauli zająłem się równie kompleksowo, co Aśki. Wcierałem krem powoli i delikatnie, idąc od zewnątrz piersi kończąc na sutkach. Moje koliste ruchy sprawiały jej dużo frajdy, bo była w iście szampańskim nastroju, wciąż chichotała i ogólnie wydawała się być w dobrym humorze. Jej piersi pięknie błyszczały od wcieranej białej mazi. Przyszła mi nawet taka myśl, że stwórca, jeśli rzeczywiście istnieje, to powinien dostać nagrodę za stworzenie ciała kobiety. Cóż za wspaniały pomysł! Osobiście mogę ją wręczyć.
                  Po chwili siedzieliśmy już każdy na swojej części „piaskownicy”. Ja siedziałem naprzeciwko Aśki, a Paulina po mojej lewej stronie tak, że przód roweru miała za plecami. Dziewczyny pięknie prężyły piersi do słońca, chcąc wyrównać opaleniznę.
                  Mówiliśmy dość niewiele. Tylko pojedyncze zdania. Bardziej skupialiśmy się na tym, co nas otaczało. Łapaliśmy każdy podmuch wiatru, który pozwalał przetrwać na tym palącym słońcu, słuchaliśmy szumu jeziora i odgłosów ptaków. Podobało mi się. Można było się wyciszyć i uspokoić. Wszelkich wrażeń miałem już na tym obozie pod dostatkiem.
                  W pewnym momencie, dłuższą ciszę przerwała Aśka.
                  - Wiecie? To jest niesprawiedliwe.
                  - Co? Spytaliśmy z Paulą niemal jednocześnie.
                  - No my pozbyłyśmy się góry stroju, a ty nic nie zdjąłeś.
                  - No ale ja mam tylko spodenki. Mam siedzieć nago?
                  - Mi by to nie przeszkadzało.
                  Aśka nie miała dziś zahamowań
                  - Mi w sumie też nie – wtórowała jej Paula.
                  - Wy nie jesteście nagie, macie dół stroju.
                  - A co wstydzisz się nas? – Tym razem Paula. Wyraźnie podchwyciła temat.
                  - Nie, ale…
                  Przerwała mi Aśka.
                  - A może nie chcesz żebyśmy widziały jak działają na ciebie nasze cycki?
                  Mówiąc to chwyciła swoje piersi w obie dłonie i rytmicznie nimi potrząsnęła.
                  Tu mnie miały. Wciąż mi stał. Nic nie mogłem na to poradzić. Nawet myśli o wędkowaniu nie pomagały, bo co opuściłem wzrok na jedną z dziewczyn to oczami wyobraźni brałem je w namiocie… obie.
                  Po chwili namysłu stwierdziłem jednak, że właściwie nic ryzykuje. A może akurat dziewczyny na tyle się rozochocą, że prędzej czy później uda się pobawić we trójkę?
                  Wstałem i już chwytałem za spodenki, aby je opuścić w dół, kiedy stało się coś nieoczekiwanego.
                  - Ktoś płynie w naszą stronę kajakami – powiedziała Paula.
                  Po chwili wciągnęła z torebki małą lornetkę i spojrzała.
                  - Są z naszego obozu. Kojarzę ich.
                  - Pokaż - wziąłem lornetkę od Pauli (skąd ona do cholery ma lornetkę?). – To są Łukasz i Marcin, ci, którzy robili nam zdjęcia podczas zawodów na plaży.
                  - Są spoko?
                  - Wiesz są z mojej klasy. Ogólnie są w porządku. Nie gadam jednak wiele z nimi. Mają mnie raczej za sztywniaka, co siedzi nad książkami, albo ćwiczy na instrumencie.
                  - Za takiego Cię mają? – spytała ze zdziwieniem Paula.
                  - No tak. Zresztą chyba słusznie. Bo ja faktycznie uczę się całkiem nieźle, swoje instrumenty lubię. Na imprezy, dyskoteki, czy grille u znajomych to nie chodzę, a jak już to bardzo rzadko. Mają mnie więc za sztywniaka. W sumie uważam to za dość logiczne. Ale nie dbam o to, co o mnie myślą.
                  - Może poprawimy twoje notowania u kolegów? – Rzuciła nagle Aśka.
                  - Co masz na myśli? – spytałem.
                  - Nie założymy góry od stroju. Niech sobie chłopaki popatrzą chwile. Zobaczysz, że już nigdy nie będą uważali Cię za jakiegoś nerda.
                  - Ale mi to nie przeszkadza.
                  - Ale mi tak. Choć co prawda jesteś sztywny, ale nie w taki sposób jak myślą twój kumple – odpowiedziała spoglądając na moje spodenki.
                  - To, co Paula? Zostajemy, tak? Zaraz tu będą.
                  - Niech ci będzie – odpowiedziała, ale wyraźnie bez przekonania.
                  Nie mogłem w to uwierzyć. Ale szczerze mówiąc sam byłem ciekaw reakcji chłopaków.
                  Zbliżali się dość szybko. Byli może jakieś 100 metrów od nas. Z pewnością już zaczęli się zastanawiać nad górą stroju dziewczyn. Kiedy byli już dostatecznie blisko, nagle otworzyli szeroko usta i przestali wiosłować. Śmiesznie to wyglądało zwłaszcza, że zrobili to równocześnie. Oczu tak szeroko otwartych tez chyba już dawno nie mieli. Zwłaszcza, że byli miłośnikami marihuany.
                  Dziewczyny odezwały się pierwsze.
                  - Hej chłopaki! Co was tu sprowadza?
                  Łukasz, który był śmiesznie czerwony od nieumiejętnego opalania spoglądał to na jedną, to na drugą dziewczynę. Po chwili jednak jakby się opamiętał i spojrzał na mnie. Spod jego kędzierzawej czupryny spłynęła kropelka potu.
                  - Pani Zawadzka powiedziała żebyście nie odpływali zbyt daleko.
                  Na to odezwała się Aśka.
                  - Spokojnie. Na razie się dobrze bawimy. Jak nam się znudzi to wrócimy. Powiedzcie pani, że niedługo przypłyniemy gdyby coś marudziła.
                  Chłopacy tylko kiwnęli głowami, przełykając przy okazji ślinę. Głos Aśki był tak hipnotyzujący, że nie dziwie się im, że nieco powariowali.
                  - Macie może coś do picia? Bo my zapomniałyśmy wziąć. – Odezwała się nagle Paula. Co spotkało się z niemal złowieszczym spojrzeniem Asi.
                  - Co ty robisz? – syknęła cicho.
                  - No co?
                  - Ja mam! – krzyknął Marcin.
                  Miał krótko obcięte ciemne włosy, ciemne okulary, opalony był na brązowo w przeciwieństwie do kolegi.
                  Po tym jak się odezwał, starał się podpłynąć do naszego roweru jak najbliżej. Paula przesiadła się na drugą stronę tak, że była teraz na jego tylniej części.
                  Mina podającego Marcina, kiedy Paula wychylała się w jego stronę, aby sięgnąć napój była bezcenna. Jego oczy z każdym centymetrem bliżej robiły się coraz większe.
                  - Możesz wziąć cały – Marcin z wielkim trudem wydobył z siebie dźwięki.
                  Paula chwyciła cytrynową IceTea i szybko wróciła na swoje miejsce.
                  - Dzięki!
                  - Nie ma sprawy – odpowiedział wniebowzięty chłopak.
                  Po chwili oboje odpłynęli odwracając się jeszcze kilka razy w naszą stronę. Byłem ciekaw, co to będzie jak wrócimy na brzeg
                  - nie boicie się, że oni teraz będą o tym gadać?
                  - Mnie to nie rusza – powiedziała Aśka.
                  - Nie będą gadać – stanowczo dodała Paula.
                  - Skąd wiesz – zapytałem
                  - Kiedy podawał mi picie, dałam mu pewną karteczkę.
                  - Co na niej było?
                  Aśka była zdumiona
                  - Że mają nic nie gadać a może poznamy się bliżej. Byliście tym wszystkim tak zafrapowani, że nawet nie zauważyliście jak pisałam.
                  - I co zamierzasz teraz? Masz zamiar się z nim spotykać?
                  Tym razem Aśka była już oburzona.
                  - No, co? Ktoś mi musi w końcu kupić coś do picia czy palenia. Został nam jeszcze ponad tydzień obozu. Nikt nie powiedział, że będę z nim sypiać.
                  - Mnie nie prosiłaś żebym ci cokolwiek kupował a sypiasz ze mną…
                  - O proszę, komu się bezpośredniość włączyła. Szybko się uczysz... Wiesz ja nie chce od Ciebie takich rzeczy, bo wiem, że sam nie palisz ani nie pijesz.
                  - Więc ze mną to tylko seks, tak? – udawałem oburzenie.
                  - No cos ty! Przecież były jeszcze budowle z piasku, potańcówka, wycieczka i teraz rower wodny.
                  To była piękna ironia.
                  Było mi tak naprawdę wszystko jedno. Po tym jak się dowiedziałem, że dziewczyny mają swoich chłopaków a tu są tylko dla zabawy, to przestałem się kierować etyką. Najważniejsze było dla mnie to, że je polubiłem i zamierzałem spędzać z nimi czas do końca tego wyjazdu. Jak to się wszystko potoczy, zobaczymy.
                  Tymczasem Łukasz i Marcin zniknęli już naszego pola widzenia.

                  Skomentuj

                  • vedonek
                    Świętoszek
                    • May 2012
                    • 34

                    #24
                    - To, na czym stanęliśmy zanim przypłynęli chłopacy? – zapytała z zalotnym spojrzeniem Aśka.
                    - Zdaje się, że ktoś miał ściągnąć spodenki – odpowiedziała Paulina.
                    - Ale co ja będę z tego miał? – zapytałem.
                    - Ty to od razu byś coś chciał! Oburzyła się Paula.
                    - Może coś wymyślimy – dodała Aśka puszczając oko do koleżanki.
                    - A niech wam będzie.
                    Wstałem i opuściłem spodenki w dół. Cała sytuacja podnieciła mnie na tyle poważnie, że mój członek z nieco nabrzmiałego zamienił się po chwili w twardą skałę.
                    - Zadowolone? – zapytałem z udawanym wyrzutem.
                    Siadając przy okazji wyciągnąłem stopy z opuszczonych nogawek.
                    - Jasne, że zadowolone. Ładnie sterczy.
                    Jak tak siedziałem penis niemal dotykał mi pępka. Gdyby mógł sterczeć bardziej pionowo z pewnością tak by się stało.
                    - Jezus Maria. Gdzie takich jak wy się hoduje? - powiedziała Aśka patrząc na fallusa.
                    Paulina tylko parsknęła śmiechem.
                    - Nie podoba się? – Zapytałem.
                    - Nigdy wcześniej nie widziałam aż takiego… na żywo… A trochę już widziałam.
                    - Ja widziałam. Może nawet większego – pochwaliła się Paulina
                    - Gdzie?
                    - Pamiętasz tego Ernesta, co do nas podbijał na moich urodzinach?
                    - Nie zrobiłaś tego!!!
                    - Obciągnęłam mu tylko. Po jednym strzale nie był jednak w stanie kontynuować zbyt szybko a potem się tak spił, że nie dał rady nic zrobić.
                    - Nie chwaliłaś się wcześniej.
                    - Nie było czym. Podszedł do mnie jak byłam sama w pokoju. Chciałam go spławić, bo mi się nieszczególnie podobał. Wyciągnął jednak tego swojego drąga i moja ciekawość zwyciężyła.
                    - Że tak się wtrącę. Czuje się niezręcznie, gdy komentujecie tu mojego lub jakiegokolwiek innego członka – powiedziałem żartem.
                    - Powinieneś być dumny.
                    - Dajcie spokój czy to ma aż takie znaczenie?
                    - Jasne że ma. Co prawda jak byś miał jeszcze większego jak ci w pornosach, to pewnie bym się bała, że mnie rozerwiesz. Ale twój jest taki, jak dla mnie w sam raz, jest duży, ale nie jakiś tam ogromny. Po prostu czujesz to w sobie, wypełnia Cie idealnie. Nie wiem jak ci to wytłumaczyć. Musiałbyś być kobietą i to poczuć. Ja w każdym razie czuje różnice jak jestem z facetem z mniejszym i większym sprzętem.
                    - Wiadomo, że się czuje różnicę – wtrąciła się Aśka – ale w sumie jak facet ma mniejszego, ale zna się na rzeczy to też może być dobrze. A facet z dużym drągiem, którego nie wie jak używać to też jest do niczego.
                    - Zawsze możesz go położyć na plecach i sobie sama poskakać.
                    - To nie to samo – Ja lubię jak w łóżku jest harmonia, współpraca. Każdy ma się starać. A jak facet fiutem nie umie, niech chociaż dobrze potrafi wylizać.
                    - Jedyny minus dużego to, że czasem boli.
                    - Jak facet ma dużego to po prostu trzeba delikatnie zacząć, rozluźnić się, a potem już jest obłęd.
                    - W sumie fakt.
                    - Boże, jakie wy jesteście okropne. Ja nie wierze własnym uszom – przerwałem im dyskusję.
                    - No, co? Po tym, co przeszliśmy istnieje jeszcze jakieś tabu między nami?
                    - Chyba o to chodzi, że z nikim nigdy nie rozmawiałem tak otwarcie o tego typu sprawach.
                    - A czego tu się wstydzić, czy bać? Przecież spaliśmy ze sobą, robiliśmy rzeczy, na które nie decyduje się wiele par z długoletnim stażem. Jakim cudem oburza Cie rozmowa o męskich członkach?
                    - Rozmawiałyście o tym? W sensie mówiłyście sobie wzajemnie jak my…
                    - Tak naprawdę powiedziałyśmy sobie wszystko dopiero dziś – powiedziała Paula – choć ja Aśce przyznałam się już wcześniej.
                    - I nie macie do mnie żadnego żalu, że…
                    - Daj spokój – odezwała się Aśka – rozmawialiśmy o tym ostatnio. To tylko zabawa. Obie tak to traktujemy i ty też tak to traktuj.
                    - Wiecie… mnie i tak trudno to zrozumieć. Jesteście takie otwarte, wyzwolone.
                    - Słuchaj tu nie ma, co rozumieć. Z Aśką stwierdziłyśmy, że mamy jedno życie. Chcemy dobrze wspominać naszą młodość. Nie jesteśmy nierozsądne. Zabezpieczamy się, zawsze mamy gumki. Jak mamy płodne nie pozwalamy kończyć w środku. I mimo że wiem, że nie daje to stuprocentowej pewności to i tak mnie to nie powstrzymuje. Co? Mam siedzieć całymi dniami jak jakaś zakonnica i zastanawiać się, co by było gdyby? Chcę to przeżyć a nie o tym myśleć.
                    - Brzmi sensownie – odpowiedziałem, choć w środku miałem pewne wątpliwości, co do takiego rozumowania.
                    - A rozmowy to tylko rozmowy. Na razie i tak jesteśmy delikatne. A uwierz mi, potrafimy być o wiele bardziej zboczone – powiedziała Paulina z wyraźnym uśmiechem.
                    - Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić.
                    Niemal natychmiast jak wypowiedziałem te słowa stopa Aśki, która była naprzeciwko mnie dotknęła mojego krocza.
                    - Teraz ci łatwiej? – spytała zalotnie.
                    Nabrałem powietrza i tylko potakująco kiwnąłem głową.
                    Paula, która siedziała z boku, przysunęła się bliżej. Po chwili jej ręka obejmowała już sprzęt kierując go tak, żeby ocierał się o stopę Aśki. Przesuwała go po palcach dziewczyny, które odskakiwały jeden po drugim. Po chwili zrobiła kilka ruchów góra-dół, po czym spojrzała mi głęboko w oczy.
                    - Jeszcze nie wiesz, do czego jesteśmy zdolne.
                    Paula puściła mnie i na chwile przysiadła do Asi szepcząc jej coś do ucha. Ta otworzyła tylko szerzej oczy i coś jej po chwili odpowiedziała. Po chwili obie wzruszyły ramionami i na klęczkach podeszły do mnie.
                    Pomyślałem tylko „O Boże, to się zaraz stanie!” Nie mogłem uwierzyć w rozwój wypadków na tym rowerze.
                    Dziewczyny rozchyliły mi szerzej nogi, po czym obie przystawiły głowę do mojego członka. Przybrałem odpowiednio na wpół siedzącą pozycję i czekałem na ciąg dalszy.
                    - Musimy ci coś powiedzieć. Ale musisz nam obiecać, że nie będzie między nami żadnych tajemnic, tabu i tak dalej – powiedziała Paula.
                    - Obiecuje! – odpowiedziałem.
                    A niby, co innego miałem w takiej sytuacji odpowiedzieć?
                    - To, co widziałeś rano. No wiesz jak my…
                    - No wiem – przerwałem jej.
                    - No więc. Zdarzało nam już to się wcześniej
                    - Co? Że się całowałyście w amoku?
                    - No właśnie nie. My wiedziałyśmy, że to my. No wiesz, eksperymentowałyśmy już kiedyś. Zanim miałyśmy pierwszych chłopaków. No wiesz, uczyłyśmy się całować, byłyśmy ciekawe jak wyglądają nasze cipki. Rozumiesz prawda? Czasem tak po prostu to samo wychodzi. Od czasu do czasu baraszkujemy sobie tak dla zabawy.
                    Przełknąłem ślinę. Pomyślałem tylko, że ja nigdy nie porównywałem z kolegami swojego Wacka, ani tym bardziej się nimi nie całowałem.
                    - Czyli chcecie powiedzieć, że te wasze poranne wrzaski, zdziwienie, a potem kłótnia, to było tylko odstawianie szopki?
                    - No tak jakby. No wiesz. Bałyśmy się, że to by mogło być dla Ciebie zbyt wiele.
                    Westchnąłem tylko z nieco piskliwym odgłosem.
                    - No, ale wracając do tematu, chodzi o to, żeby Cię nie zdziwiło, że nie mamy żadnych oporów żeby zrobić to, co zaraz zrobimy. Bo wiesz. Dobrze się znamy. Nie ma tabu. Rozumiesz?
                    Znów tylko pokiwałem głową, że tak.
                    - Poza tym jesteśmy ciekawe jak będzie – dokończyła Aśka.
                    Po chwili jej usta były już na moim żołędziu. Niemal natychmiast po niej, Paula przywarła do boku członka liżąc go po długości. Żałowałem tylko, że na tym cholernym rowerze nie ma więcej miejsca. Ciekawe było to, że nie mogłem się skoncentrować na tym, co która dziewczyna dokładnie robi. Czułem usta obu, a jednocześnie czułem przyjemność na całym ciele. To chyba przez to, że od samego początku byłem sztywny i teraz wreszcie przyszedł czas na rozładowanie tego okropnego napięcia.
                    - Otwórz oczy!
                    - Co? – zapytałem wyrwany z przyjemnego letargu.
                    - Masz na nas patrzeć! – powiedziała Aśka.
                    Teraz dziewczyny były ustawione tak, że obie przesuwały ustami po moim penisie. Jedna z jednej strony, druga z drugiej. Gdyby wyciągnąć członka z pomiędzy nich ich usta by się spotkały i uwięzły w gorącym pocałunku. Jakież to było uczucie, kiedy przyssawały się na chwile do jego boków, koncentrując się na główce. Niesamowite było to, że jak dochodziły do żołędzia to czasem ich usta i języki się spotykały. Było to zdecydowanie celowe działanie. Finałem tej części ich „prezentu” za zdjęcie spodenek był namiętny pocałunek dziewczyn, gdy zsunęły usta z mojego penisa
                    Po zakończeniu tego soczystego buziaka, Aśka wzięła go całego do ust i miarowo zaczęła się zagłębiać. Musiałem przyznać, że miała całkiem pojemne gardło. Co prawda nie wchodził cały, a przy końcu się lekko krztusiła, ale i tak było to całkiem imponujące.
                    - Zawsze chciałam spróbować jak głęboko dam radę – skwitowała swój wyczyn.
                    - Ja też chcę.
                    Po chwili Paulina przystąpiła do dzieła. Wyglądało to tak jakby to były zawody, bo ta jakby za wszelką cenę chciała „łyknąć” więcej. Po kilku krztuśnych próbach złapała odpowiedni rytm i szło jej całkiem nieźle. Czułem jak mój członek wchodził w gardło, było wyraźnie ciaśniej. W tym miejscu go jeszcze nie było. Po chwili Paula chwyciła mnie za tyłek i docisnęła się z całej siły. Śmiało mogłem ją okrzyknąć zwyciężczynią zawodów. Wszedł cały.
                    - Ty obciągaro! – Aśka nie kryła podziwu.
                    Po chwili znów obie zabrały się do dzieła. Aśka dłonią zaczęła drażnić moje jądra, co tylko podkręcało atmosferę. Byłem coraz bliżej. Ssące dziewczyny wykonywały fantastyczną robotę.
                    - Zaraz dojdę! – krzyknąłem, gdy tylko poczułem, że zbliża się strzał.
                    Paula natychmiast odsunęła Aśkę, wzięła go do buzi zaczęła szybko i miarowo poruszać głową, po czym znów zatopiła się w nim po całości. Nadszedł orgazm. Paula czuła, kiedy to nadeszło i tylko przycisnęła się znów mocniej. Jakby poprzednio tylko sprawdzała czy to jest możliwe. Kolejne spazmy przechodziły przez moje ciało. O mało nie straciłem równowagi na tym cholernie śliskim rowerze wodnym.
                    Aśka tylko z boku patrzyła z podziwem.
                    - Nieźle.
                    Na moim ciele pojawiły się kropelki potu. Czułem się spełniony. Choć jednocześnie dziwnie się czułem z tym, że ja miałem orgazm a dziewczyny nie.
                    Paula spokojnie przełknęła, a po chwili chwyciła cytrynową IceTea i wzięła kilka łyków.
                    - Wiedziałam, że się przyda – powiedziała tylko.

                    Kiedy nieco ochłonęliśmy z bądź, co bądź dość nieoczekiwanej przygody, postanowiliśmy wracać na plażę. Do obiadu już niedaleko. A trochę nam zajmie sam powrót.
                    Dziewczyny namawiały mnie abym się niczym nie przejmował i że jak tylko mi coś po głowie chodzi to mam im powiedzieć. Trudno mi było jednak tak prosto z mostu zapytać czy zgodzą się na trójkącik. Stwierdziłem, że trzeba zastosować metodę małych kroczków. Jeśli będziemy rozmawiać na różne sprośne tematy może samo wyjdzie?
                    W drodze powrotnej *****owałem ja z Paulą. Aśka siedziała sobie z tyłu.

                    - Mogę o coś spytać? – powiedziałem w końcu.
                    - No wal…
                    - Ile miałyście lat jak… no wiecie. Wasz pierwszy raz.
                    - A po co ci to wiedzieć? – Spytała Aśka.
                    - Tak z ciekawości. Zresztą same mnie przed chwilą namawiałyście do tego typu rozmów. Ja np. swój pierwszy raz miałem w tym roku. Tak naprawdę, przed wami byłem tylko z jedną kobietą.
                    - Ja miałam czternaście lat. Mój pierwszy raz był z moim kuzynem – zaskoczyła Paula.
                    - Z kuzynem? – byłem zdumiony.
                    - Jesteśmy równolatkami. No wiesz rodzice od dziecka kładli nas w jednym pokoju jak były jakieś zjazdy rodzinne. Właśnie podczas jednego z takich to się stało. Rodzice jak zwykle o pewnej stałej porze kazali nam już iść do siebie spać. Tamtej nocy była straszna burza. Bałam się tych grzmotów i błysków, więc wślizgnęłam mu się pod kołdrę. Przy nim było mi raźniej. Przytuliłam się do niego i jakoś tak samo wyszło. Nasz ręce zaczęły błądzić i stało się. Dopiero jakiś czas później dowiedziałam się, jaka byłam głupia. Nie mięliśmy żadnego zabezpieczenia, a nie orientowałam się zbyt dokładnie, kiedy mam płodne a kiedy nie. To prawdziwy cud, że nie zaszłam wtedy w ciąże. Zrobiliśmy to trzy razy. Nic mnie nie bolało. Krwi prawie nie było. Tylko trochę na początku. Spodobało mi się od samego początku, jak tylko mi włożył. Miałam wtedy nawet orgazm, co podobno nie często się zdarza za pierwszym razem. Najśmieszniejsze było to, że jak był następny zjazd już położyli nas w osobnych pokojach. Podobno, dlatego że kuzyna złapali na masturbowaniu się. Nigdy tego nie powtórzyliśmy. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
                    Odchrząknąłem
                    - Nie. Powiedziałaś więcej niż się spodziewałem.
                    - A ty Aśka?
                    - Ja ze swoim chłopakiem. To było tuz przed piętnastymi urodzinami. Chciałam po prostu spróbować. Wkradłam mu się w nocy do pokoju przez okno. On akurat był w łazience. Rozebrałam się i schowałam do szafy, chciałem go zaskoczyć, zrobić niespodziankę. Wiedziałam, że jego rodziców nie ma w domu. Byli na jakiejś dużej imprezie firmowej jego ojca. Kiedy się położył, ukradkiem weszłam do jego łóżka i zaczęłam się dobierać do jego pidżamy. Szybko zorientował się, że to ja. Nie było jakoś szczególnie dobrze. Ale sentyment mam. Bardzo wtedy tego chciałam i cieszyłam się, że mam to już za sobą. W końcu za chwilę miałam już mieć piętnaście lat. Ile miałam czekać?
                    - A ty jak?
                    - Nie uwierzycie.
                    - Wypróbuj nas.
                    - Ale nikomu nie powiecie? To ważne.
                    Dziewczyny przyłożyły dłoń do piersi.
                    - Zrobiłem to kilka dni temu z panią Mają z Warszawy, tą stażystką.
                    Oczy dziewczyn omal nie wyszły im z orbit.
                    - Opowiadaj!
                    Na opowieści o początku obozu i o tym jak to się wszystko potoczyło, minęła nam droga powrotna do brzegu. Miałem wielkie oczekiwania, co do reszty tego dnia. Jeszcze wtedy nie wiedziałem jak moje oczekiwania miną się z rzeczywistością.

                    Skomentuj

                    • vedonek
                      Świętoszek
                      • May 2012
                      • 34

                      #25
                      Część 8
                      Kiedy wszystko idzie po naszej myśli, nasze oczekiwania rosną, wyobrażamy sobie, że jeśli tak dalej pójdzie, dojdziemy do upragnionego celu. Każdy człowiek posiada swoje wielkie nadzieje, swoje cele. Dla jednych może to być odnalezienie wielkiej miłości, dla innych może to być zarobienie dużej ilości pieniędzy, czy np. wyzdrowienie z poważnej choroby. Ja miałem nieco mniej ambitny plan - miałem ochotę doprowadzić do trójkąta z „moimi” dziewczynami. Z wielkimi nadziejami często jednak bywa tak, że kończą się na marzeniach. Wtedy ze swoich ambicji można albo zrezygnować… albo odłożyć je na nieco później.

                      Właśnie o tej drugiej możliwości pomyślałem, gdy na obiedzie gruchnęła bardzo nieprzyjemna dla mnie informacja.

                      Po wycieczce na rowerze wodnym kierowaliśmy się z dziewczynami w stronę stołówki. To była niesamowita wyprawa, po której nadal buzowały w nas hormony. Nasze rozmowy stały się już całkiem frywolne i jak tylko nie było nikogo w zasięgu słuchu, pozwalaliśmy sobie na naprawdę ostre odzywki. Zresztą, już podczas powrotu rowerem, poleciało kilka pikantnych historyjek. Aśka była na tyle podniecona, że kiedy płynęliśmy do brzegu nie miała już żadnych zahamowań i z rozkoszą oddawała się masturbacji. Nie było między nami absolutnie żadnego tabu. Była przy tym na tyle sprośna, że czasem wołała mnie, żebym się na chwilę odwrócił i popatrzył jak to robi (z czego oczywiście skwapliwie korzystałem). Odchylała majtki na bok i masowała swoją wygoloną myszkę. Patrzyła mi wtedy głęboko w oczy i rozkoszowała się moją miną, moim spojrzeniem, wlepionym w koliste ruchy jej dłoni, które przesuwały się po różowych płatkach. Czasami paluszek zatonął w środku, czasem powędrował w kierunku łechtaczki. Wiedziała, że mam ochotę na nią wskoczyć i zająć miejsce tej dłoni. Niestety zbliżaliśmy się do brzegu i nie mogliśmy sobie pozwolić na takie numery. Poza tym dziewczyny były ciekawe szczegółów spotkań z Mają, o których im opowiadałem, więc musiałem pozostać skupiony. W każdym razie powrót był całkiem fajnym przedstawieniem.

                      Po dotarciu na miejsce i nałożeniu sobie jedzenia, ruszyliśmy do stolika. Oczywiście gdzieś w narożniku sali, tak, aby było małe prawdopodobieństwo, że ktoś się do nas dosiądzie.
                      Właśnie wtedy do moich zmysłów doszedł pierwszy sygnał ostrzegawczy. Moment, który sprawia, że wiadomo, że za chwile coś pójdzie nie tak. W naszym kierunku niebezpiecznie zbliżał się opiekun grupy dziewczyn. W pierwszej chwili pomyślałem, że dobrze przynajmniej, że nasza jędza tu nie idzie. Ale po chwili pożałowałem takiego myślenia.
                      Ku naszej rozpaczy, około czterdziestoletni, szczupły, łysiejący mężczyzna z charakterystyczną bródką, przysiadł się do nas. Gdy tylko na nas spojrzał, czułem, że wydarzy się coś, z czego nie będziemy zadowoleni.
                      - No cześć dziewczyny, kolego – odezwał się nauczyciel.
                      - Dzień Dobry – odpowiedzieliśmy chóralnie.
                      - Widzę, że spędzacie dużo czasu w swoim towarzystwie.
                      Uśmiechnęliśmy się tylko.
                      - Mam nadzieje – zwrócił się do dziewczyn – że nie macie złego wpływu na kolegę? Słyszałem od jego wychowawczyni, że to prawdziwy wzór.
                      - Ależ oczywiście, że nie. To właśnie odwrotnie. Robert ma dobry wpływ na nas – powiedziała Aśka.
                      Paulina uśmiechnęła się pod nosem.
                      - Nie wątpię. Ale ja w sumie w innej sprawie.
                      - Słuchamy.
                      - Słyszałyście, że dziś jest wycieczka na festyn? – zwrócił się do dziewczyn.
                      - Tak.
                      - A więc wpisałem was na listę.
                      - Ale my nie chcemy jechać! Dlaczego pan nas wpisał? – zaprotestowała Paulina.
                      Ja nieco zbladłem.
                      - Chcę mieć was na oku. Narozrabiałyście na początku. Potraktujcie to, jako nauczkę.
                      - Ale już przecież wystartowałyśmy w konkursie na plaży!
                      - Uważacie, że to była wystarczająca kara? Jeśli w ogóle można nazwać to karą… Jak zaobserwowałem, bawiłyście się całkiem nieźle. A kto wie, może się wam i tym razem spodoba?
                      - Ale…
                      - Żadnego „ale”! Decyzja zapadła. Jedziecie.
                      Dziewczyny nieco spuściły głowę. Chyba nie tylko ja miałem pewne oczekiwania, co do tego popołudnia.
                      - Robert, jedziesz z nami? – zapytała Paula.
                      - Niestety – wtrącił się wychowawca – Nie ma już miejsc w autobusie. Za późno.
                      Tym razem, to ja spuściłem głowę. A miało być tak pięknie… we trójkę…

                      Obiad dokończyliśmy niemal w milczeniu. Łysy belfer sprawiał wrażenie zadowolonego z siebie, że popsuł nasze plany.
                      Zbiórka na wycieczkę miała odbyć się pół godziny po obiedzie, więc czasu nie było zupełnie na nic. Dziewczyny ledwo zdążą przygotować się na wyjazd.

                      Byłem zły. Próbowałem nawet interweniować u Zawadzkiej. Miałem nadzieje, że może znalazłoby się jakieś miejsce. Niestety, nic z tego. Zresztą, po krótkiej wymianie zdań, żałowałem, że w ogóle do niej podszedłem. Odniosłem nawet wrażenie, że nauczyciele starają się nas zwyczajnie rozdzielić. Czyżby coś podejrzewali?
                      Małym plusem było to, że moja wychowawczyni także wyjeżdżała. Choć było to raczej marne pocieszenie. W dodatku okazało się, że także Maja jest wśród pasażerów.
                      Szanse na popołudniowy seks zmalały do zera.
                      Co prawda na obozie były inne dziewczyny, ale próba bliższej znajomości z kolejną, byłaby już ostrym przegięciem. Poza tym, wprowadzałoby to dodatkowe komplikacje. Inna sprawa, że wcale nie musiało mi się udać którąkolwiek poderwać.

                      Kiedy dziewczyny podeszły do mojego namiotu tuż przed odjazdem, były wyraźnie niezadowolone.
                      - Przyszłyśmy ci powiedzieć „cześć” zanim ruszymy – odezwała się pierwsza Asia.
                      Westchnąłem tylko, spoglądając na nie wzrokiem zbitego psa.
                      - Smutno ci? – zapytała Paula.
                      Pytanie było retoryczne.
                      - Nie martw się. Nam też. Inaczej sobie wyobrażałyśmy to popołudnie.
                      - No, ja też.
                      - Ale nie martw się. Jakoś to nadrobimy – pocieszała Asia zbliżając się do mnie.
                      - Mam nadzieję – odpowiedziałem.
                      - Nie musisz mieć nadziei. Możesz mieć pewność – powiedziała z uśmiechem.
                      Po czym przytuliła się do mnie. Miło było utonąć w jej objęciu. Przycisnęła się do mnie na tyle mocno, że poczułem przyjemną miękkość jej piersi i w sumie jakoś tak lżej zrobiło mi się na duszy.
                      Po chwili cofnęła twarz do tyłu, tak, że mogła spojrzeć mi w oczy. Nie wiem dokładnie, co można wyczytać z kobiecych oczu, ale miałem wrażenie, że jej wzrok tchnął we mnie odrobinę optymizmu. Pocałowała mnie. A ja nie miałem zamiaru rezygnować choćby z tej małej chwili przyjemności. Gdy Jej aksamitne usta złączyły się z moimi, przypomniałem sobie w tym momencie poranny, delikatny pocałunek dziewczyn, kiedy wydawało mi się, że robią to jakby przez sen. Starałem się też tak teraz działać. Byłem subtelny i delikatny, choć w pewnym momencie przyssałem się lekko do jej dolnej wargi. Był to jedynie taki przerywnik, ale spodobało jej się, bo po chwili ona zrewanżowała się podobnym ruchem. Od siebie jednak dodała lekkie muśniecie językiem. Było to dosłownie muśnięcie, jednak bardzo odczuwalne i niezwykle stymulujące.
                      - Ej! Ja też chcę! – przerwała nam Paula.
                      Aśka jedynie uśmiechnęła się lekceważąco i kontynuowała.
                      Paula jednak nie rezygnowała. Rozsunęła nas po chwili i sama stanęła naprzeciwko mnie. Nie miałem innego wyjścia jak tylko przyciągnąć ją do siebie i także pocałować.
                      Musiałem przyznać, że obie dziewczyny były w tym wspaniałe. Pocałunki były niezwykle przyjemne.
                      - Szybko się uczy, nie?
                      - No.
                      Dziewczyny skomentowały moje oralne postępy.
                      Po chwili jednak musiały zbierać się na zbiórkę. Trudno było się z tym pogodzić, ale nie było wyjścia. Wychowawcom lepiej za skórę nie zachodzić. To mogłoby tylko pogorszyć sprawę.

                      Dopiero, kiedy dziewczyny odeszły zauważyłem Łukasza i Marcina z wytrzeszczonymi oczami. Pomyślałem tylko, że jeśli nie zmienili o mnie zdania po spotkaniu na jeziorze, to po obejrzeniu jak całuje się z obiema dziewczynami, zrobią to na pewno.
                      Nie było jednak czasu na wymianę zdań pomiędzy nami, gdyż oni także musieli podążać w stronę zbiórki. Widziałem jednak ich miny i tak naprawdę wystarczyło mi to za komentarz. Na ich twarzach było zdziwienie i podziw wymieszane z nutką zazdrości. Tak przynajmniej to odbierałem. Patrząc na nich, odczuwałem jakiś dziwny rodzaj satysfakcji. Może Asia miała rację? Może dobrze, że zaczną myśleć o mnie poważniej, w końcu ile można uchodzić za kujona, wiecznie siedzącego w książkach?

                      Kiedy w końcu zobaczyłem odjeżdżający autobus poczułem dziwną pustkę. Były tam przecież wszystkie osoby, dzięki którym ten wyjazd zmienił się w zupełnie nieoczekiwaną bajkę.

                      Usiadłem sobie w wejściu namiotu, wyciągnąłem gitarę i zacząłem grać. To mnie zawsze uspokajało. Zamykałem oczy i coś tam sobie brzdąkałem. Wtedy mogłem znaleźć się w dowolnym miejscu, gdzie tylko chciałem. Na chwile mogłem zapomnieć o rozczarowaniu tego popołudnia. Zostało jeszcze kilka dni do końca wycieczki, więc w sumie nie było czym się denerwować. Wiedziałem, że spędzę z dziewczynami jeszcze wiele ciekawych chwil.

                      Pomyśleć, że jeszcze tydzień temu nawet nie myślałem specjalnie o seksie. Tyle było dla mnie ważniejszych spraw, tyle ciekawszych, wydawałoby się doznań. Gdyby ktoś przed przyjazdem tutaj powiedziałby mi, że nie będę miał ochoty wracać do domu, kazałbym mu popukać się w głowę.
                      Inna sprawa, że to niesłychane jak wyzbyłem się wszelkich skrupułów. Zupełnie przestałem myśleć racjonalnie. Jak to w ogóle możliwe, że dałem się uwikłać w przygodę z trzema kobietami, gdzie jedna jest ładnych kilka lat starsza? Trochę przerażało mnie to, że seks stał się celem samym w sobie, że łapałem się na myślach, w których odgrywał on kluczową rolę. Oczywiście lubiłem dziewczyny, to nie ulegało żadnej wątpliwości, ale po tym jak one ustosunkowały się do naszych wzajemnych relacji, zupełnie przestałem się przejmować konsekwencjami naszych poczynań. Nie obchodziło mnie już, co sobie będą myśleć, ani czy ich przypadkiem nie zranię. Przecież wtedy same będą sobie winne. Same wybrały taką drogę i w dodatku mnie na nią wciągnęły. Tu, przy okazji wyszła moja podatność na pokusy. Poza tym, jak mógłbym je zranić? Trudno chyba o bardziej zdeprawowane nastolatki.
                      W tak krótkim czasie wydarzyło się tyle nieoczekiwanych rzeczy. Wydawało mi się to niesłychane. Kto by mi w to uwierzył? Ja sam mam z tym problem.
                      Ciekawe, co jeszcze czeka mnie na tej wycieczce?

                      Trzeba było jednak wymyśleć coś, żeby sie nie nudzić przez resztę dnia. Nie mogłem wiecznie użalać się nad sobą, czy analizować swojej sytuacji. Owszem, zmieniłem się na tym obozie, ale przecież wszystko wróci do normy, kiedy wrócę do domu.
                      Postanowiłem wziąć gitarę i przejść się na drugą plażę, tą, na której byłem wczoraj. Ciekawiło mnie jak wygląda krajobraz po imprezie, której byłem świadkiem.

                      Ubrałem luźne, dżinsowe szorty i jasnopomarańczową koszulkę bez rękawów, zarzuciłem pokrowiec na plecy i wyruszyłem.
                      Na niebie pojawiło się kilka niewielkich chmurek, ale w żaden sposób nie wpływały one na temperaturę. Nawet, jeśli któraś z nich przysłoniła słońce, to na krótko. O deszczu, czy choćby mżawce, można było jedynie pomarzyć.

                      Droga przez lasek minęła mi nieco szybciej niż poprzedniego dnia. Wtedy miałem więcej na głowie, szedłem znacznie wolniej, przez co mogłem sobie wszystko spokojnie przeanalizować. Doszedłem do wniosku, że wszystkie moje przemyślenia i tak okazały się zbędne. Wszystko potoczyło się zupełnie nieoczekiwanie. To był zresztą kolejny dowód na to, że nie ma co tutaj planować, trzeba po prostu działać. W końcu, co może się wydarzyć? Gdyby nakryli mnie na jakimś gorącym uczynku, najwyżej mnie wywalą z obozu i wrócę wcześniej do domu. Jasne, lepiej być ostrożnym, ale na pewno nie będę sobie odmawiał przyjemności, tylko ze względu na obawę przed przyłapaniem.

                      Kiedy doszedłem na drugi kompleks, aż wytrzeszczyłem oczy ze zdumienia. To był krajobraz niemal jak po wojnie. Wszędzie było mnóstwo śmieci, poprzewracane niektóre ławki, sporo pobitego szkła. Jakbym uważniej przyjrzał się podłożu, mógłbym nawet określić wczorajsze menu. Krótko mówiąc, nieźle musieli wczoraj zaszaleć. Aż dziwne, że o tej porze nie było tu żywego ducha.

                      Nagle moją uwagę, przykuła niesamowita piękność, leżąca na jednej z ławek. Była to stara gitara firmy „Defil” polskiej produkcji, czasem zwana „delfinem”. Egzemplarz, który tam leżał był dość charakterystyczny – miał bowiem pudło w kształcie typowej gruszki z wyraźnymi wcięciem w „talii”, które jest bardziej charakterystyczne dla gitary klasycznej, oraz wąski gryf, typowy dla akustyka. Oficjalnie była uznawana za gitarę akustyczną, także ze względu na założone metalowe struny.
                      Kiedy jednak podszedłem bliżej, okazało się, że nie miała standardowych strun metalowych, ale nylonowe (czyli takie jakie są w klasycznych). Takie struny dają „cieplejsze” brzmienie i są łatwiejsze dla początkujących (mniej bolą paluchy).

                      Nie mogłem się powstrzymać, musiałem usiąść i chwycić ją w ręce. Na zewnątrz nie było ani jednej osoby, więc nawet gdybym chciał, to i tak nie miałbym kogo spytać o pozwolenie. Gitara była bardzo wiekowa, z pewnością starsza ode mnie. Widać było, że wiele przeszła, miała sporo rys, małe pęknięcie na pudle, poprzecierany gryf i już nieco dobite progi. Struny wyglądały na dość świeżo założone. Chwyciłem pierwszy lepszy akord i przejechałem dłonią. Gitara nawet stroiła i brzmiała bardzo ładnie.
                      Zdjąłem swój pokrowiec i oparłem o ławkę, żeby nie przeszkadzał. Zamknąłem oczy i zacząłem sobie coś przygrywać, nucąc melodię pod nosem. Podstawowe akordy brzmiały na niej w miarę czysto, natomiast na wyższych progach, gitara już wyraźnie nie stroiła. Wiek ma tu swoje prawa. Nie przejmowałem się tym jednak i po prostu grałem.

                      Nie wiem ile czasu minęło, może pięć, może dziesięć minut. Na chwilę zamilkłem, przestałem grać i otworzyłem oczy. Ku mojemu zdziwieniu, spostrzegłem, że tuż przede mną siedzi na ziemi kilka osób i się przysłuc***e.
                      - Dlaczego przestałeś? – odezwała się siedząca tuż przede mną, drobna blondynka.
                      - Właśnie! Graj dalej! – dodał siedzący obok niej, chłopak w kowbojskim kapeluszu.
                      Zmieszałem się.
                      - Przepraszam, że tak bez pytania wziąłem… - zacząłem się dość nieporadnie tłumaczyć, przerwała mi jednak dziewczyna siedząca z boku.
                      - Nic się nie stało. Dobrze grasz, więc zostaje ci wybaczone.
                      To była chyba właścicielka gitary, którą widziałem wczoraj. Poznałem ją po trzymanym w ręku kapeluszu i po ogólnych rysach twarzy. Dziś miała jednak wyraźnie kręcone, bujne włosy, a wczoraj wydawało mi się, że były proste.
                      - Może ktoś pogra coś ze mną? Mam tu także swoją gitarę.
                      Nie zastanawiając się, instrument chwycił koleś siedzący obok blondynki, ten w kapeluszu.
                      No i zaczęliśmy. Zawsze najlepiej grać stare, polskie standardy, które wszyscy znają. Koleś grał akordami, ja starałem się ubarwić jego grę jakimiś wstawkami czy solówką. Wokół nas zbierało się coraz więcej ludzi. Wielu z nich śpiewało i atmosfera zrobiła się bardzo przyjemna. Niektórzy ludzie siadali sobie na ziemi po turecku, inni zajmowali wolne ławki, niektórzy mieli porozkładane koce. Wokół nas było co najmniej dwadzieścia osób. Czułem się trochę jak na jakimś hipisowskim zlocie, gdzie otaczają mnie „dzieci kwiaty”, którym wszystko jedno gdzie się znajdują. Ważna była atmosfera i wzajemny szacunek. Widać było, że ludzie się dobrze znają, kilka osób obejmowało się za plecy, tworząc kołyszący się, śpiewający mur. Generalnie, wszyscy mieli uśmiech na twarzy, mimo że widać było po niektórych oznaki wczorajszej imprezy.
                      Najbardziej moją uwagę zwróciła brunetka w kręconych włosach, domniemana właścicielka gitary. Wyglądała naprawdę zjawiskowo. Miała ubraną kwiecistą, zwiewną sukienkę z odkrytymi ramionami. Jej okulary przeciwsłoneczne typu lenonki, które miała założone, jeszcze bardziej powodowały wrażenie cofnięcia się w czasie. Najbardziej jednak uwagę przykuwały jej kręcone włosy, które były bardzo bujne i gęste, sięgały za ramiona. Miała też delikatną opaleniznę. Widać było, że nie przesadzała z leżeniem na słońcu.
                      Zresztą, ładnych dziewczyn było tu sporo. Nie łatwo było się skoncentrować na graniu.
                      0statnio edytowany przez vedonek; 03-06-12, 18:30.

                      Skomentuj

                      • vedonek
                        Świętoszek
                        • May 2012
                        • 34

                        #26
                        Nagle rozległ się dźwięk klaksonu
                        - Przyjechała dostawa! – krzyknął ktoś z tłumu słuchających naszego grania.
                        Kilka osób zerwało się na nogi i podbiegło do podjeżdżającego samochodu.
                        Przestaliśmy grać.
                        Ja tymczasem, postanowiłem odezwać się do tajemniczej dziewczyny w lenonkach.
                        - Może teraz ty pograsz?
                        - Chciałabym, ale niestety nie umiem – odpowiedziała, co zabrzmiało dla mnie dość zaskakująco.
                        - Myślałem, że to twoja gitara.
                        - Nie, to mojej siostry.
                        - Siostry? Która to twoja siostra?
                        - Nie ma jej tutaj. Zdaje się, że po wczorajszym, jeszcze śpi w domku.
                        - Wczoraj tutaj przechodziłem i widziałem jak dziewczyna bardzo podobna do Ciebie, gra na tej gitarze. To mogła być ona? – zapytałem.
                        - Na pewno. Inne dziewczyny tu nie potrafią grać. Moja siostra jest dość podobna do mnie, tyle, że ma proste włosy.
                        No i zagadka się rozwiązała.

                        Rozmowa się zaczęła jakoś kleić. Zaczęła mnie pytać między innymi, od kiedy gram, jak długo tu pobędę itp. Nic szczególnego, ale w sumie, o czym mają rozmawiać dwie osoby, które właściwie ledwie się znają? Przy okazji okazało się, że Ewa, bo tak miała na imię, mieszka ledwie 30 km od mojego miasta. Oczywiście, kiedy to ustaliśmy, musiało paść najbardziej banalne w takich sytuacjach powiedzenie „jaki ten świat mały”

                        W międzyczasie chłopacy rozładowali samochód. Byłem zszokowany zawartością tylnich siedzeń i bagażnika. To nie było tak, że każdy sobie zamówił po kilka piwek – z samochodu wyszło kilka skrzynek z piwami oraz żeby nie było monotonnie, znalazła się także skrzynka (sic!) wódki.
                        To musieli być studenci i to w dodatku, raczej niebiedni studenci. Bo z samochodu wyszło jeszcze trochę jadła i kilkadziesiąt napojów bezalkoholowych – typu coca cola, sprite, czy naturalne soki owocowe. Jednym słowem zanosiło się na to, że po wczorajszym, nikt tu nie zamierza odpoczywać.
                        W dodatku żadna z osób, nie zamierzała czekać na jakąś późniejsza godzinę, o której zwykle rozpoczyna się jakiekolwiek imprezy. Butelki piwa natychmiast zostały rozdane wśród wszystkich obecnych. W pewnym momencie także do mnie podszedł koleś z piwem.
                        - Nie dzięki, ja raczej nie pije – powiedziałem.
                        - Stary nie żartuj. Chcesz mieć siły na śpiewy, musisz wypić.
                        - Ale…
                        - Grałeś na naszej gitarze, musisz wypić nasze piwo – odezwała się Ewa, która już raczyła się złocistym napojem.
                        W sumie było strasznie gorąco, słońce grzało niemiłosiernie. Piwko dla orzeźwienia mi chyba nie zaszkodzi. A jak wrócę do swojego kampusu, to już na pewno nie będzie nic ode mnie czuć.
                        - Dzięki – powiedziałem odbierając zieloną butelkę.

                        Zdarzało mi się już pić piwo. Ale nigdy w jakichś wielkich ilościach. Czasem wujek poczęstował mnie jednym jak byliśmy na rybach, czasem gdzieś na jakimś grillu zdarzyło się łyknąć, ale generalnie nigdy nie piłem zbyt wiele. Smak piwa też nie był dla mnie jakoś wyjątkowo przyjemny.

                        Kiedy wziąłem pierwszy łyk, byłem lekko zaskoczony, że aż tak mi smakuje. W ten straszny upał prawdopodobnie każdy napój byłby jak ambrozja. Piwo było przyjemnie chłodne i nawet jego gorzkawy smak wydał mi się całkiem niezły. Po kilku łykach aż westchnąłem z zadowoleniem. Kto wie? Może do piwa po prostu trzeba dojrzeć?

                        Z boku ktoś wziął się za rozpalanie ogniska, jakaś inna osoba czyściła ruszt, który można było wstawić nad żar. Szykowała się grillowa uczta.
                        Byłem zdumiony jak szybko grupa kilka lat starszych studentów (trudno mi było powiedzieć czy zdawali sobie sprawę z naszej różnicy wieku), przyjęła mnie w swoje szeregi. Absolutnie nie czułem się wśród nich obco. Ludzie do mnie podchodzili, zagadywali o granie i śpiewanie, niektórzy nawet robili sobie ze mną zdjęcia na pamiątkę. Chociaż w sumie dziś, kiedy właściwie każdy może sobie pozwolić na aparat cyfrowy, wielka ilość zdjęć nie dziwi. Pomyśleć, że kiedyś ludzie mieli aparaty na kliszę, gdzie było ok. trzydzieści zdjęć do zrobienia. Mało, kto wtedy sobie pozwalał na pstrykanie bez zastanowienia. Dziś jest to na porządku dziennym. Najśmieszniejsze jest to, że moi rodzice tęsknią za tamtą formą fotografii, uważając, że teraz jest tego stanowczo zbyt dużo i nie ma już takiej frajdy jak kiedyś. Poza tym, większość zdjęć i tak nie przedstawia odpowiedniej wartości, a te naprawdę dobre, często giną w gąszczu tych nijakich i słabych. Ja w sumie zawsze byłem sceptycznie nastawiony do zdjęć, jako formy pamiątki np. z wakacji. Uważałem, że jeżeli coś jest warte zapamiętania, to zostanie w głowie. Nigdy nie miałem potrzeby dzielenia się tego rodzaju wspomnieniami z innymi. Odrębną sprawą jest fotografia artystyczna. Co prawda nie zajmowałem się nią, ale często podziwiałem prace innych.

                        Tymczasem, moje pierwsze piwo miało się ku końcowi. Zrobiło mi się całkiem przyjemnie. Co prawda nieco przeszkadzało rażące słońce, ale dzięki wesołej atmosferze, można było o nim na jakiś czas zapomnieć. Zewsząd sypały się sprośne żarty, sporo aluzji i niewybrednych komentarzy. Niektórzy komentowali wydarzenia poprzedniej nocy. Np. jeden chłopak zasnął w ubikacji tuląc się do sedesu, a pewna dziewczyna zdążyła się jedynie sama rozebrać, po czym padła plackiem na łóżko i na waleta, w rozkroku spała do rana. Jej szczęście, że dzieliła pokój ze swoimi koleżankami (które były tak zalane, że nawet nie pomyślały żeby ją czymś zakryć) i tylko pech sprawił, że zobaczył ją jej starszy brat, wpadając w pośpiechu po tabletkę na kaca. Podobno było przy tym trochę przeraźliwego krzyku. Aż sam miałem ochotę opowiedzieć im kilka moich przygód… wolałem jednak trzymać gębę na kłódkę.
                        Nie wiem czy by mi uwierzyli w całujące się, biseksualne dziewczyny, napaloną stażystkę, czy chociażby w moją wredną wychowawczynię, bzykającą się z belfrem z Warszawy.

                        Czas leciał, kończyłem drugie piwo. Coraz lepszy kontakt łapałem z Ewą, która wciąż siedziała z boku. Było nas coraz więcej, pojawiła się też siostra Ewy, Marta. Ale nie wyglądała na będącą w formie. Zresztą, już na samo wejście oznajmiła wszystkim, że „nigdy jeszcze się tak nie schlała jak wczoraj”. Widocznie, kiedy wczoraj widziałem ja grającą, dopiero zaczynała się wkręcać w zabawę.

                        Piwo, które przywieźli chłopacy znikało w zastraszającym tempie. Właściwie cały czas ktoś podchodził do bagażnika i wyciągał kolejną butelkę. Także mnie trafiła się trzecia. Nie miałem nic do gadania, po prostu postawiono przede mną butelkę, mówiąc „Pij!”
                        Więc piłem.
                        Robiło mi się coraz bardziej gorąco…

                        *
                        *
                        - On chyba już nie ogarnia! – usłyszałem jakby gdzieś z oddali.
                        *
                        - masz piękny uśmiech.
                        *
                        *
                        Coś wiruje.
                        *
                        - nie mam siły wstać
                        - Pomożecie mu?
                        *
                        Musze siku.. Co się dzieje?
                        *
                        *
                        - Oooo jak dobrze!
                        *
                        *

                        Kiedy otworzyłem oczy, zorientowałem się, ze leżę w zupełnie obcym miejscu. Pokój, w którym się znajdowałem miał zasłonięte okna, przez co w pokoju było ciemnopomarańczowo (ze względu na kolor zasłon). Pierwsze, co sobie uzmysłowiłem to, że głowa mi pulsuje.
                        - O jjesu… - wybełkotałem.
                        Kiedy w końcu wyostrzył mi się wzrok, zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Próbowałem sobie przypomnieć wydarzenia tego popołudnia. Siedziałem ze studentami, piłem piwo, rozmowy, śmiechy, Ewa… Co się stało do jasnej cholery?
                        Nagle dobiegł mnie znajomy głos.
                        - W końcu się obudziłeś.
                        To była Ewa. Siedziała na drugim końcu pokoju, przeglądając jakąś gazetę.
                        - Co się stało?
                        - Nie pamiętasz?
                        - Pamiętam jak siedzieliśmy na zewnątrz.
                        - Chyba naprawdę rzadko pijesz, co?
                        - No, rzadko.
                        - Wypiłeś trzy piwa i zacząłeś bełkotać. W sumie nie dziwne, na takim słońcu nie jeden szybko wymięka.
                        Usiadłem. Zakręciło mi się w głowie. Byłem przykryty jakimś prześcieradłem. Nagle zorientowałem się, że mam opuszczone spodnie, a mój penis stoi na baczność.
                        - Yyyyy… - zgłupiałem totalnie.
                        Ewa zauważyła moje zmieszanie.
                        - Kiedy Cię tu przyprowadziliśmy stwierdziłeś że musisz iść się odlać. Chciałeś koniecznie iść sam. Opuściłeś spodnie przy otwartych drzwiach, zrobiłeś swoje, a potem, poczłapałeś do łóżka w zsuniętych portkach i po prostu rzuciłeś się na nie. Musiałam Cię przykryć czymś, bo sam rozumiesz – mówiąc to skinęła głową w kierunku mojego krocza.
                        - O kurcze! … Przepraszam – zdołałem wydusić z siebie.
                        - Nic się nie stało, gorsze rzeczy tu się działy. Jak żyjesz?
                        - Trochę głowa mi pulsuje.
                        - Weź sobie chłodny prysznic, lepiej się poczujesz – zasugerowała.
                        - Dobry pomysł.
                        - Poza tym, przy okazji zejdzie z Ciebie ciśnienie – uśmiechnęła się zalotnie.

                        Postanowiłem skorzystać z propozycji. Ewa była tak miła, że nawet dała mi ręcznik. Po paru minutach stałem już w strugach chłodnej wody. Najpierw był szok, ale po chwili zrobiło się całkiem przyjemnie. Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Upiłem się! Jak to się mogło stać? Nie tak miało wyglądać to popołudnie. Miałem poznać nowych ludzi, zdobyć ich sympatię, a nie narazić się na śmieszność. I jeszcze Ewa… ehh taka piękna dziewczyna, a ja dałem taką plamę. Czułem się trochę głupio, że tak się obnażyłem… ale z drugiej strony… czego tu się wstydzić? Przy okazji byłem też ciekawy, co jeszcze zrobiłem, lub powiedziałem, a czego nie pamiętam.
                        Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z zabawnej sytuacji. Kto by pomyślał, że najpierw prześpię się z kobietą, a dopiero potem upije się do nieprzytomności? Zazwyczaj ludzie mają najpierw kontakt z alkoholem, a potem z seksem.

                        Kiedy wyszedłem spod prysznica, Ewy nie było w pokoju. Usiadłem na łóżku w ręczniku i starałem się nieco ochłonąć, może coś sobie przypomnieć. Niestety. To była czarna dziura.
                        - Widzę, że już czujesz się lepiej – z krótkiego zamyślenia wyrwał mnie głos Ewy, która wyszła z innego pokoju.
                        - Tak, lepiej. Dzięki.
                        Swoją drogą zaciekawiła mnie pewna rzecz.
                        - A tak w ogóle, czemu nie kontynuujesz z nimi imprezy? Słychać, że coś tam się jeszcze dzieje.
                        - Byłam u nich przed chwilą. Ale mam już dosyć zabawy. Poza tym teraz chłopacy wyruszyli pieszo po dostawę, a reszta jest w trakcie jedzenia.
                        - Wszystko wypili?
                        - Jeszcze nie, ale wolą iść teraz, bo potem może to być niemożliwe do wykonania.
                        - No tak.
                        - Poza tym musiałam tu zaglądać i patrzeć, co się z Tobą dzieje.
                        - Przepraszam, że narobiłem problemu.
                        - Spokojnie, to było nawet zabawne… i interesujące.
                        Byłem okryty tylko ręcznikiem i łatwo było zauważyć, że Ewa krąży po mnie wzrokiem. Sam nie wiedziałem, co o tym myśleć. Ciekawe, co jej chodziło po głowie. Nie mogłem przestać opędzić się od myśli, że zżera ją ciekawość, że na nią działam. Postanowiłem ją wypróbować.
                        - Musze się ubrać – popatrzyłem na nią dając jej do zrozumienia, że potrzebuję chwili prywatności.
                        - No co ty… Chyba nie uważasz, że możesz mnie jeszcze czymś zaskoczyć?
                        To był dla mnie dość jasny sygnał, że mogę sobie na coś niecoś pozwolić. W sumie, co się stanie jak nałożę szorty przy niej?

                        Nagle zmroził mnie blady strach! Popatrzyłem na zegar wiszący tuż nad nią. Było po dwudziestej pierwszej! Oznaczało to, że mam przechlapane u wychowawców! Na pewno się zorientowali się, że mnie nie ma!

                        Skomentuj

                        • vedonek
                          Świętoszek
                          • May 2012
                          • 34

                          #27
                          - czy ten zegar dobrze chodzi?
                          Ewa się odwróciła. Popatrzyła na zegar, sięgnęła po komórkę.
                          - Według mojego telefonu, spóźnia się o kilka minut.
                          Wiesz może, gdzie położyłem mój telefon.
                          - Tak mam go tutaj.
                          - Pokaż.
                          Dziesięć SMS’ów i ponad dwadzieścia nieodebranych połączeń. Pisały, dziewczyny, jeden kumpel z klasy, Maja oraz moja wychowawczyni. Oni także wydzwaniali. Wszystkie wiadomości o podobnej treści: „Gdzie jesteś? Wszyscy Cię szukają!” Cholera… niepotrzebne wyciszyłem dzwonki…
                          Napisałem tylko Mai, że „nic mi nie jest, będę wkrótce”, żeby się nie martwili.
                          - Co się stało? – zapytała lekko skołowana Ewa, widząc moje zdenerwowanie.
                          - Miałem być już dawno na tamtym kampusie!
                          - Ale…
                          Przerwałem jej
                          - Słuchaj, ja jestem na kolonii z liceum… nie powinienem się oddalać bez wiedzy opiekunów grupy.
                          - Myślałam, że jesteś studentem.
                          - Kłopot w tym, że jeszcze nie.
                          - Ale jesteś pełnoletni?
                          Popatrzyłem na nią jedynie wymownym wzrokiem.
                          - Słuchaj, teraz to nie ma znaczenia. Musze tam zaraz iść, ale boje się, że wyczują ode mnie alkohol. Już zdążyłem tam lekko podpaść i lepiej żeby nie dokładać sobie pijaństwa do „CV”
                          Ewa podeszła do mnie blisko.
                          - Chuchnij.
                          - Co?
                          - No chuchnij, przekonajmy się czy od Ciebie coś czuć. Bardziej i tak nie jestem w stanie ci pomóc.
                          Podszedłem do niej dość blisko, byłem bez koszulki, w pasie nadal byłem przewiązany ręcznikiem. Chuchnąłem.
                          To było jak grom z jasnego nieba! Jakąś sekundę, po tym jak wydmuchnąłem z siebie powietrze, Ewa łapczywie przyssała się do moich ust. Natychmiast poczułem truskawkowy smak jej warg. Bardzo przyjemny smak. Powrót na mój kampus nagle wydał mi się sprawą tak błahą i mało istotną, jak pogoda, która była rok temu o tej porze.
                          Chwyciłem ją na wysokości bioder i nadal całując, pokierowałem w stronę ściany. Kiedy Ewa poczuła mój ruch, sama pociągnęła mnie w swoją stronę. Ze sporym impetem uderzyliśmy o twardą ścianę starego domku. Ewa chwyciła mnie za policzki i nadal intensywnie mnie całowała. Chwyciłem ją za pupę i podniosłem do góry. Nogami oplotła mnie na wysokości pośladków, jedną ręką szybko zsunęła ze mnie ręcznik, czyniąc mnie gotowym. Na sobie miała tą swoją kolorową sukienkę, co sprawiało, że dostęp do jej różowego skarbu był łatwy. Po chwili zorientowałem się, że nie ma na sobie majtek. Pomyślałem tylko, że sukienki, to całkiem praktyczna część garderoby. Szczególnie, kiedy się ma nagłą ochotę…
                          - Znajdziesz dla mnie jeszcze chwilę, za nim wyjdziesz? – powiedziała szeptem do ucha.
                          - Znajdę nawet dwie – odpowiedziałem.
                          Kilkoma sprawnymi ruchami dłoni naprowadziła mnie do upragnionego celu.
                          - Tylko zacznij spokojnie – zastrzegła.
                          Zgodnie z jej życzeniem, zacząłem wchodzić w nią powoli. Czułem na początku wyraźny opór, jakby nie była jeszcze dostatecznie rozluźniona.
                          - O Tak… – wymruczała – Czekałam na to już od kilku dni.
                          - Dni?
                          - Nieważne. Przyspieszaj, ale z wyczuciem.
                          Z jej ust wychodziły coraz wyraźniejsze jęki, powodowane coraz głębszą penetracją i coraz większym tempem. Byliśmy jak rozpędzająca się lokomotywa. Najpierw powoli, powoli i z każdym ruchem coraz szybciej. Ewa przy każdym moim pchnięciu uderzała o ścianę powodując charakterystyczny dudniący dźwięk. Dobrze, że na dworze była dość głośna muzyka, przynajmniej nikt nas nie usłyszy. Choć w sumie nie obchodziło mnie czy ktoś wejdzie i nas przyłapie na gorącym uczynku, liczyła się chwila. Muszę też przyznać, że było w tym coś podniecającego, elektryzującego.
                          - Mocniej! – szepnęła zdecydowanym tonem.
                          Jak widać, Ewa z każdym ruchem się rozkręcała. W pewnym momencie była już zupełnie rozluźniona i mogłem władać swoim orężem bez obawy, że sprawie jej ból. Jednocześnie była przyjemnie ciasna, jakby specjalnie pode mnie dopasowana. Nie umiałem tego zdefiniować, ale czułem różnicę, pomiędzy nią a Mają, czy dziewczynami. Na jej polecenie moje ruchy stały się bardziej zdecydowane, bardziej władcze.
                          Ewa była rozkoszna, rękami oplotła moje barki, trzymając mnie kurczowo, żebyśmy nie wypadli z utworzonej konfiguracji. Jednocześnie topiłem się w jej wspaniałych lokach, które pięknie pachniały, co tylko jeszcze bardziej mnie nakręcało.
                          Żałowałem jedynie, że nadal miała na sobie sukienkę. Co prawda nie przeszkadzała ona w naszych igraszkach, ale jednak świadomość, że pod nią skrywa się piękne ciało, była bardzo kusząca. Niestety nie mogłem jej teraz ściągnąć, gdyż musiałbym przerwać na chwilę, a na to nie chciałem sobie w pozwolić. Kontynuowałem więc poruszając się w niej miarowo i jednocześnie zdecydowanie. Mój penis zatapiał się już na maksymalną głębokość, co sprawiało mi wielką rozkosz. Zresztą, wiedziałem, że jej także. Słysząc jej oddech, wiedziałem jak bardzo na nią działam, wiedziałem, że zmierzamy w odpowiednim kierunku. W dodatku jej nieco uwięzione pod sukienką piersi, ocierały się o mój tors pobudzając moją wyobraźnie. Boże, jak ja bym chciał mieć ją nagą!
                          Byliśmy już naprawdę blisko. Jęki Ewy stawały się coraz bardziej głębokie, co oznaczało, że powoli zbliżamy się do Edenu. Intensywność, z jaką to robiliśmy i możliwość tego, że w każdej chwili ktoś może wejść i nas nakryć, były niezwykle stymulujące. Zresztą, podobnie było z Mają, kiedy byliśmy w ubikacji podczas seansu filmowego. Orgazm osiągnęliśmy wtedy znaczniej szybciej niż zwykle.
                          - Nie przestawaj! Aaaach – moja nowa kochanka nie pozwalała mi gubić rytmu.
                          Nie miałem oczywiście takiego zamiaru. To był znak, że Ewa była już na skraju. Wiedziałem, że za chwile stanie się to, co jest kwintesencją seksu, jego wisienką na torcie.
                          Przyspieszyłem moje ruchy, co spowodowało, że jej jęki stały się niemal krzykiem. Widziałem jak stara się panować nad sobą, żeby całkowicie nie wybuchnąć. W pewnym momencie schowała twarz w miejscu, gdzie mój bark łączy się z szyją i stłumiła krzyk. Jej ciało zaczęło drżeć, ogarnęły ją niekontrolowane spastyczne ruchy. Także byłem już na granicy.
                          - Kończ w środku – powiedziała resztkami sił.
                          Jej ciało nadal było jakby poza kontrolą. Przechodziły ją kolejne skurcze, czułem jak jej szparka zaciska się na moim członku. W końcu nadszedł ten moment! Wystrzeliłem! Nie byłem do tej pory pewien jak kobiety odczuwają wytrysk w środku. Teraz jednak po reakcji Ewy znalazłem odpowiedź. Jej wyraźne westchnięcie, oraz przyciśnięcie mnie do siebie było dość jasnym sygnałem. Spowalniałem swoje ruchy, wyrzucając z siebie kolejne krople życiodajnego płynu. Po chwili mocny uścisk rąk dziewczyny się rozluźnił. Wysuwając się ze mnie stanęła na nogi. Przystawiła swoją twarz do mojej, tak, że stykaliśmy się czołami i nosami. Wzajemnie łapaliśmy wzrokiem nasze spojrzenia, szukając spokojnego oddechu. Nagle poczułem jak chwyciła mnie dłonią za sterczącego jeszcze członka i przeciągnęła po nim kilka razy tak, jakby chciała mu podziękować za dobrze wykonaną robotę. To było coś w rodzaju głaskania. Cholernie przyjemnego głaskania.
                          W pewnym momencie uśmiechnęła się dość głośno.
                          - Co? - Zapytałem.
                          - Nic – śmiała się dalej – Ubierz się lepiej.
                          Podszedłem po spodenki, które leżały gdzieś koło łóżka.
                          Kiedy na nią spojrzałem, widziałem jak po jej udach spływają białe strużki mojego nasienia. Musze przyznać, że ten widok niesamowicie mnie podkręcił. Wciąż czułem się nabuzowany, ale wiedziałem, że muszę wracać.
                          - To było… dość niespodziewane – starałem się zacząć konwersację.
                          Widząc jej piękne ciało, wlepione we mnie oczy, trudno mi było się skoncentrować na jakiejś konkretnej rozmowie. Stała w tej swojej kwiecistej, pomiętej sukience, włosy w lekkim nieładzie opadały jej na twarz, co dodawało jej aury tajemniczości. Wyglądała niesamowicie seksownie.
                          - Zamierzasz to teraz analizować?
                          - Nie – Odpowiedziałem.
                          Trochę zbiła mnie z tropu.
                          Po chwili ciszy sama przemówiła.
                          - Chyba mnie nie pozwiesz za wykorzystanie nieletniego, co? – powiedziała nieco ironicznie.
                          Zaśmiałem się.
                          - Chyba nie. Choć w sumie, nie jestem pewien, co prawo mówi o takich przypadkach.
                          - Też nie jest to moją mocną stroną. Słuchaj, ale już na poważnie… To było faktycznie dość niespodziewane. Choć nie powiem, że o tym nie myślałam podczas siedzenia na zewnątrz…
                          - Yyyyy – wybełkotałem.
                          - Wiesz… jesteś dość kuszący. Zawsze kręcili mnie chłopacy z gitarą.
                          Co się powinno mówić w takich sytuacjach? Bo chyba nie „dziękuje”. Czułem się dość niezręcznie. Ale jednocześnie, miło.
                          Rozłożyłem bezradnie ręce w promiennym uśmiechu. Nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
                          - Mam nadzieje, że nie uważasz mnie za jakąś…
                          - Ależ jasne, że nie – nie pozwoliłem jej dokończyć – ja już tak po prostu działam na kobiety – dodałem, po raz kolejny posyłając uśmiech.
                          - Powiem ci, że jestem tu już od kilku dni. Przyjechaliśmy tu z całą paczką, kilkanaście osób. Tu się skumaliśmy z innymi ludźmi i zrobiło się nas całkiem sporo. Chciałam tu wypocząć z moim facetem, zrelaksować się. Miałam nadzieje, że po sesji w końcu będziemy mieli trochę czasu do siebie, rozumiesz? A on przez cały ten pobyt, jest zalany w trupa i zamiast romantycznego wyjazdu mam tylko zwłoki chłopaka i raczej ponury nastrój.
                          W momencie wspomnienia o chłopaku o mało się nie przewróciłem. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy kiedykolwiek będę uprawiał seks z kobietą, która nie jest wplątana w jakiś związek? Choć jej opowieść nieco usprawiedliwiała jej postępowanie. Nie mogłem jednak teraz dokładnie tego przeanalizować, gdyż Ewa kontynuowała.
                          - Miałam cholerne ciśnienie, wiesz? Miałam taką ochotę, że musiałam się na Ciebie rzucić. Niech ten **** żałuje, co go ominęło.
                          - ****? – zdębiałem.
                          Czyżby zrobiła to w przypływie swego rodzaju zemsty?
                          - No gdyby Ciebie ostentacyjnie olewała dziewczyna, gdyby ważniejsi byli kumple, nie wkurzyłbyś się?
                          - No, pewnie tak.
                          - No właśnie. Ja mam już dość. Teraz już mu nie będę psuć wyjazdu, ale jak wrócimy do siebie, to z nim kończę.
                          - Nie dziwię się – powiedziałem tylko.
                          Za bardzo nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Zresztą, chyba zauważyła moje zmieszanie.
                          - Wybacz, że tak ci teraz ględzę i opowiadam o swoich problemach. Musiałam jednak komuś powiedzieć, wydusić to z siebie.
                          - Spokojnie, nic się nie stało. Rozumiem Cię i współczuje. Ale z drugiej strony… gdyby nie był taki, jaki jest, to nie mielibyśmy… no wiesz, naszej chwili.
                          Uśmiechnęła się.
                          - Dziękuje ci. Wiesz? Podobało mi się… nawet bardzo. Nawet nie wiesz jak mi brakowało takiej odrobiny szaleństwa.
                          - Mnie też się bardzo podobało.
                          Podeszła do mnie i pocałowała. Tym razem trwaliśmy w tym pocałunku, był znacznie spokojniejszy, stonowany. Odrywając od siebie usta spojrzeliśmy sobie znów głęboko w oczy.
                          - Słuchaj? Może to powtórzymy? Mówiłeś, że zostajesz jeszcze kilka dni.
                          - Jak tylko nie przywiążą mnie do łańcucha za dzisiejsze spóźnienie, to będzie dobrze.
                          - No tak. Zapomniałam, że możesz mieć problem z opiekunami.
                          - Jakoś się wykręcę z tego.
                          - Oby. Tak w ogóle miałam sprawdzić, czy czuć od Ciebie alkohol.
                          - I jak?
                          - Czekaj, sprawdzę jeszcze raz, bo wtedy coś mnie rozkojarzyło – powiedziała z uśmiechem.
                          Znów mnie pocałowała. Co za kobieta! Byłem pod ogromnym wrażeniem! Jej chłopak to jakiś kretyn, że woli się zalewać w trupa z kumplami… albo skrytogej.
                          - Niestety trochę czuć. Może szybko coś zjesz, potem guma miętowa i może nieco to wszystko się zakamufluje.
                          - W sumie zjadłbym coś. Tam i tak nic mi nie dadzą o tej porze.

                          Tak jak Ewa zaproponowała, tak zrobiłem. Poczęstowałem się kiełbaską z grilla, chlebem, oraz jakąś sałatką z pomidorów. Ludzie kompletnie nie zwrócili uwagi na mój powrót. Nikt niczego nie podejrzewał. Chłopak, o którym wspomniała dziewczyna, siedział przy innym stole z kilkoma kumplami. Wyglądali na nieźle sponiewieranych. A nie było jeszcze dwudziestej drugiej!

                          Zanim opuściłem szeregi studentów, wymieniłem się numerem telefonu z Ewą i pożegnałem się ze wszystkimi. Drogę powrotną musiałem pokonać biegiem. Na szczęście na dworze było jeszcze w miarę jasno. Cholera, co mam teraz wymyśleć jako wymówkę? Nic mi nie przychodziło do głowy. Chyba zaśnięcie na drugiej plaży pod drzewem i wyciszenie dzwonków w telefonie będzie najlepszym pomysłem. Proste wyjaśnienia są zazwyczaj najskuteczniejsze.
                          Kiedy tylko pojawiłem się na obrzeżach naszego kampusu usłyszałem to, czego najbardziej się obawiałem.
                          - Robert!!!
                          To była moja wychowawczyni. Kiedy podbiegła do mnie, oczy miała czerwone z wściekłości.
                          - Gdzieś ty był? Dlaczego nie dawałeś znaku życia? – darła się.
                          - Proszę pani, ja…
                          - Piłeś!!! – przerwała mi.
                          To mam przerąbane…
                          Poczuła lub zauważyła od razu. Jej oczy stały się jeszcze bardziej czerwone, a na czole pojawiła się pulsująca żyłka. Zaczęła do mnie mówić przez zaciśnięte zęby.
                          - Po każdym mogłabym się tego spodziewać, ale po tobie? Mogłam posłuchać innych wychowawców. Ostrzegali mnie, że coś jest z tobą nie tak. Najpierw nocne wycieczki, potem byłeś wciąż rozkojarzony. Pewnie te dziewczyny Cię zdeprawowały.
                          - One nie mają z dzisiejszym dniem nic wspólnego!
                          - Nie przerywaj mi!
                          - Przepraszam.
                          - W każdym razie, miarka się przebrała. Masz bezwzględny zakaz opuszczania ośrodka, będziesz regularnie sprawdzany czy jesteś tam gdzie powinieneś. Czyli noc w namiocie, dzień blisko namiotu i hotelu. Rozumiemy się?
                          - Tak, proszę pani.
                          Przyjąłem bierną postawę. Nie było sensu negocjować. Nie z nią. To jednak nie był jeszcze koniec.
                          - Także, dzisiejszą noc spędzisz w namiocie, pod okiem dyżurującego dziś wychowawcy.
                          No to pięknie. Nic gorszego już mnie nie mogło spotkać.
                          - Oraz jeszcze jeden wybryk i wracasz do domu.
                          Przełknąłem ślinę.
                          - Wszystko jasne?
                          Kiwnąłem posłusznie głową.
                          - Doprowadź siebie do porządku, bo jesteś przepocony i cuchniesz alkoholem, a potem od razu do namiotu głównego. Masz dwadzieścia minut.

                          No i stało się. Sielanka się skończyła. Koncepcja kolejnych dni tego pięknego wyjazdu właśnie legła w gruzach. Szybko się pozbierałem do kupy, wykąpałem się, przebrałem i byłem gotowy do ruszenia w stronę dużego, bladozielonego namiotu.

                          Gdybym wcześniej wiedział, kto ma w nim dyżur nocny, zupełnie inaczej nastawiłbym się przed wejściem do środka. Nie spodziewałem się, że czekać mnie będzie aż takie piekło.

                          Skomentuj

                          • vedonek
                            Świętoszek
                            • May 2012
                            • 34

                            #28
                            Część 9
                            To niesłychane, jak życie potrafi być zmienne. Gdy o tym myślałem, natychmiast przed oczami stawał mi wykres sinusoidy. Najpierw czułem się źle, że w ogóle musiałem tu przyjechać, potem pojawiła się Maja i wszystko przewróciło się do góry nogami, następnie poznałem kolejne dziewczyny i sprawiły, że zupełnie zapomniałem o swoich dawnych przyzwyczajeniach. Moje życie osiągnęło maksymalny poziom zadowolenia. Lecz, jak to w przypadku sinusoidy bywa, po szczycie musi przyjść dół.

                            Kiedy wychodziłem spod prysznica, czułem się jakbym połknął kowadło. Perspektywa bacznej obserwacji przez nauczycieli do końca wyjazdu nie dawała mi spokoju, niweczyła wszystkie moje plany. Właściwie ciężko było mieć jakiekolwiek oczekiwania, nie wiedziałem przecież jeszcze, jak to wszystko będzie wyglądać w praktyce. Może jak będę się dobrze sprawował przez kolejne dni, to na koniec dostanę trochę luzu?

                            Idąc w kierunku wielkiego, zielonego namiotu, w którym miałem spędzić dzisiejszą noc, czułem na sobie spojrzenia innych obozowiczów. Moje zniknięcie musiało narobić sporego zamieszania. Słyszałem szepty, widziałem dziwne uśmieszki… Jednym słowem byłem na celowniku wszystkich. Cokolwiek bym teraz nie zrobił, to i tak będę na cenzurowanym. Na wycieczce, na której chciałem pozostać anonimowy, stałem się chyba najpopularniejszym jej uczestnikiem.

                            Po drodze zaczepili mnie Łukasz z Marcinem, dodając mi otuchy. Chłopaki przekazali mi, że było niezłe zamieszanie z powodu mojego zniknięcia. Twierdzili, że Zawadzka była tak wściekła jak nigdy. Podobno mówiła, że jak mnie znajdzie, to od razu wyśle do domu. Koniec z jakimikolwiek przywilejami za wcześniejsze szkolne zasługi. Wszystko to brzmiało nie najlepiej. Starając się na szybko przemyśleć całość, wpadłem na pewien pomysł. Postanowiłem podzielić się nim z chłopakami. Byli chyba jedynymi na tym obozie, którzy byli w stanie mi pomóc. Powiedziałem im, że będziemy w kontakcie i dam znać, kiedy mogą mi pomóc wdrożyć plan. Oczywiście uprzedziłem ich, że nikt inny nie może się dowiedzieć.

                            Namiot wychowawców był, w porównaniu do naszych, bardzo dużą konstrukcją o wyglądzie miniaturowego domku (trochę jak duży namiot wojskowy). Składał się z dwóch części, każda wielkości sporego pokoju. Część wejściowa nie miała przedniej „ściany”, przez co nazywana była częścią odkrytą. Tam zawsze siedział dyżurujący wychowawca. Miał swój stolik, krzesła i wszystkie rzeczy które były potrzebne na dyżurze (typu listy obecności, papiery do wypełniania raportów itp.). Można było wejść stamtąd do drugiego pomieszczenia, gdzie z pewnością przyjdzie mi dziś spać.
                            Przy wejściu do namiotu czekało już na mnie czworo naszych opiekunów. Po jednym z każdego miasta, z których tu przyjechaliśmy (w tym oczywiście moja wychowawczyni). Spodziewałem się długiej przemowy.

                            – Robercie – odezwała się Zawadzka – rozmawialiśmy przed chwilą w naszym gronie i ustaliliśmy, że twój wybryk nie może ujść ci płazem. Mimo, że zawsze byłeś jednym z moich najlepszych uczniów, musisz ponieść konsekwencje. Nie może być tak, że oddalasz się z obozowiska bez zgody wychowawcy, nie może być tak, że nie dajesz znaku życia przez kilka godzin. Pamiętaj, że my jesteśmy za ciebie odpowiedzialni, co jednak nie zwalnia cię z obowiązku bycia odpowiedzialnym za samego siebie. Musisz dostosować się do reguł, jakie tu panują, a nie robić, co ci się podoba. Nie bylibyśmy w stanie upilnować was wszystkich, gdyby każdy sobie robił, co chciał. Rozumiesz?
                            – Tak, proszę pani – odpowiedziałem.
                            Cóż za piękna przemowa. Nie wierzyłem własnym uszom. Szkoda, że takim miłym i wyważonym tonem nie mówiła do mnie wcześniej.
                            – Dobrze. Tak jak ci mówiłam wcześniej, dzisiejszą noc spędzisz tu. Będziesz miał okazję przemyśleć swoje zachowanie. Dzisiejszy dyżur będzie pełnić pan Głowacki. Bądź łaskaw zachowywać się, jak na porządnego młodzieńca przystało. Jutro sobie porozmawiamy o twoich niecnych występkach. Dziś jestem zmęczona i nie mam siły na takie rozmowy.
                            „Taa, akurat. Przyznaj się lepiej, że idziesz się pindrzyć przed spotkaniem z Warszawiakiem” – pomyślałem.

                            Po kilkunastu minutach wszyscy wychowawcy rozeszli się by sprawdzić, co porabiają ich owieczki. Zostałem tylko z Głowackim. Był krótko ostrzyżonym wuefistą z delikatnie zarysowanym mięśniem piwnym. Powoli zbliżał się do czterdziestki. Z tego, co słyszałem słynął z twardej ręki. Wiedziałem więc, że będzie mnie troskliwie pilnował.
                            – No to zostaliśmy sami – odezwał się pierwszy.
                            – Na to wygląda – odpowiedziałem.

                            Tak się chyba rozpoczyna rozmowę, gdy nie ma kompletnie o czym gadać.
                            – I co? Warto było szaleć? Wygląda na to, że nie będziesz miał łatwego życia do końca obozu.
                            – Ja bym raczej to wszystko nazwał niefortunnym zbiegiem okoliczności, a nie szaleństwami.
                            – Czyli uważasz, że jesteś bez winy?
                            Nie mogłem liczyć tylko na chłopaków, musiałem mieć w zanadrzu plan B. Postanowiłem więc utwierdzić Głowackiego w przekonaniu, że mój wyskok nie był tak straszny jak się wszystkim nauczycielom wydaje.
                            – Oczywiście, że jakaś tam moja wina jest. Gdybym pilnował czasu i wrócił o odpowiedniej porze, nikt by się nawet nie zorientował, że mnie nie było.
                            – A alkohol? Na tym polu nie masz sobie nic do zarzucenia?
                            – A widzi pan, żebym był pijany? Wróciłem niecałą godzinę temu, sądzi pan, że zdążyłbym przez ten czas wytrzeźwieć?
                            Głowacki na chwilę zaniemówił.
                            – Pani Zawadzka jednak coś od ciebie wyczuła.
                            – Pani Zawadzka jest przewrażliwiona. Ale wie pan, z nią nie będę się kłócił, bo to nie jest kobieta, z którą można negocjować. Nie pozostaje mi teraz nic innego jak tylko się podporządkować.
                            – Myślę, że to będzie najlepsze wyjście.

                            Na tym skończyliśmy rozmowę na temat mojego wyskoku. Najważniejsze, że zasiałem w nim ziarenko niepewności. Kiedy wychowawcy będą decydować o moim losie, może to właśnie Głowacki przyczyni się do złagodzenia mojej kary.
                            Zanim poszedłem spać, rozmawialiśmy jeszcze ponad godzinę na różne tematy. Głównie o muzyce i sporcie. Okazało się, że facet ma całkiem niezły, pokrywający się z moim, muzyczny gust. Jeśli jednak chodziło o kibicowanie ulubionym drużynom, tu już mieliśmy pewne rozbieżności. No, ale w końcu pochodziliśmy z różnych regionów.
                            Miałem wrażenie, że mnie polubił, a to dobrze rokowało.
                            W końcu jednak przyszedł czas, że musiałem przejść do drugiej części namiotu i położyć się spać.

                            W środku czekało na mnie łóżko polowe i dwa koce. Na szczęście wziąłem swój śpiwór, więc koce mogły mi posłużyć jako poduszka. Były nawet całkiem miękkie.
                            Niestety ciężko było mi zasnąć, gdyż mój „anioł stróż” czuwał. Wciąż zaglądał do namiotu, szeleścił odsuwanym materiałem. Strasznie mnie to irytowało, przez co okropnie się męczyłem. Zastanawiałem się po kiego grzyba tak mnie kontrolował? Chyba nie sądził, że wyciągnę zaraz piersióweczkę lub zapalę jointa?

                            W końcu jednak, po mniej więcej dwóch godzinach, udało mi się zasnąć.
                            Przyśniła mi się Ewa. Stała przede mną w tej swojej kolorowej sukience i przywoływała do siebie. Wyglądała tak cudownie… chciałem do niej podejść i zedrzeć z niej ubranie, ale im szybciej starałem się biec w jej kierunku, tym bardziej się oddalała.

                            W środku nocy obudziło mnie jakieś wielkie zamieszanie, słychać było wycie syreny. Kiedy wyjrzałem na zewnątrz okazało się, że w namiocie byli niemal wszyscy wychowawcy żywo o czymś rozmawiający. Wyglądali na bardzo zdenerwowanych. Byłem jeszcze niedobudzony, zdezorientowany i nie wszystko do mnie dochodziło, ale na dźwięk słowa „szpital” poczułem jakby nagle ktoś oblał mnie kubłem zimnej wody.

                            – Przepraszam – powiedziałem.
                            Nikt jednak nie zareagował. Trzeba było głośniej.
                            – Przepraszam, co się stało?
                            Zauważył mnie Warszawiak.
                            – Jeden z twoich kolegów wylądował w szpitalu.
                            – Który? Co się stało?
                            – Nazywa się Czaplicki. Podejrzenie przedawkowania narkotyków.

                            No tak. Po Sewerynie Czaplickim można było spodziewać się wszystkiego. Zawsze lubił używki, wciąż szukał nowych doznań. Wygląda na to, że teraz na obozie, kiedy nie był pod baczną obserwacją rodziców, postanowił zaszaleć bardziej niż zwykle.
                            Po chwili od Mai dowiedziałem się, że któryś z jego kumpli przybiegł jakieś pół godziny temu po Głowackiego. Niezbędna była reanimacja, która na szczęście zakończyła się powodzeniem. Wezwano pogotowie.

                            Właśnie było słychać odjeżdżającą karetkę i oddalający się dźwięk syreny.
                            Głowacki zabrał się z chłopakiem w karetce. Pojechała tam również nasza wychowawczyni. Zdaje się, że przez głupotę mojego znajomego rozmowa z Zawadzką dziś mnie ominie. Choć było to raczej marne pocieszenie.
                            Po chwili kazano mi wrócić na swoje miejsce i spróbować się przespać. Również ci, którzy się przebudzili na dźwięk hałasów, a byli to chyba wszyscy, także zostali pogonieni do siebie.

                            To była straszna noc, znów ciężko mi było zasnąć. Wychowawcy cały czas byli obok i żywo dyskutowali o zaistniałej sytuacji. Czuć było wielkie zdenerwowanie. Wszystko ucichło dopiero po ponad godzinie. W głowie kotłowały mi się myśli, że to może wszystko moja wina. Wszyscy wiedzieli, że Głowacki będzie zajęty pilnowaniem mojej osoby, więc mniej będzie zwracał uwagę na to, co się dzieje naokoło. Niby zdawałem sobie sprawę, że to przypadek i nie powinienem mieć do siebie pretensji, to jednak wyrzuty sumienia same atakowały mój umysł.

                            Dopiero świtem udało mi się zasnąć. Nie nazwałbym tego jednak spokojnym snem. Wciąż się wierciłem, miałem wrażenie, że co chwilę się budzę, jakby ktoś stał nade mną i szeptał coś do ucha. Był to raczej półsen.

                            Kiedy zarządzono poranną pobudkę czułem się nie najlepiej. Byłem bardziej zmęczony, niż wtedy, gdy kładłem się spać. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej przytrafiła mi się równie nieprzyjemna nocka.
                            Wyszedłem z namiotu, ludzie już powoli schodzili się na zbiórkę.
                            Podczas apelu wszyscy byli cichutko jak myszki. Słychać było tylko odczytywane nazwiska i „jestem”, jako potwierdzenie obecności przez ucznia. Wychowawcy nie wracali do nocnych wydarzeń, prosili nas jedynie o rozsądek i o zbytnie nieoddalanie się.

                            Przed śniadaniem postanowiłem podejść do Warszawiaka i zapytać go, co ze mną będzie dalej.
                            – Przepraszam pana.
                            – Słucham.
                            – Pani Zawadzka wspomniała, że dziś porozmawia ze mną na temat wczorajszego incydentu i postanowi, co ze mną dalej. Skoro jej jednak nie ma, to za bardzo nie wiem, co teraz.
                            – Pani Zawadzka spędzi dzisiejszy dzień w szpitalu. Musi zostać z Sewerynem przynajmniej do przyjazdu rodziców chłopaka. A i potem nie sądzę, żeby wróciła. Zjawi się zapewne dopiero na noc.
                            – W takim razie, co ze mną?
                            – Nie wiem. Porozmawiam z drugim wychowawcą z waszej grupy, panem Misiakiem i z panem Głowackim, który pilnował cię dziś w nocy. Wspólnie coś uradzimy. Na pewno nie będziemy tym zawracać głowy pani Zawadzkiej. Tymczasem po prostu bądź na terenie obozu i zachowuj się jak trzeba.
                            – Pan Głowacki już wrócił ze szpitala?
                            – Zapewne wróci wkrótce. Właśnie złożył zeznania na policji i powinien niedługo przyjechać.

                            Na śniadaniu udało mi się usiąść z dala od nauczycieli, na szczęście mnie do siebie nie przyspawali. Miałem więc trochę luzu. Nie musiałem długo czekać, a odnalazły mnie Paulina i Aśka, tym razem przysiadły się z koleżanką.
                            – To jest Gosia – przedstawiła nieznajomą Aśka.

                            Była szczupłą, niewysoką blondynką. Pierwsze, co się rzucało w oczy to piegi wokół nosa. Absolutnie jednak nie można było tego uznać za wadę. Wyglądała przeuroczo. Sprawiała jednak wrażenie dość nieśmiałej.

                            Już na samym początku ustaliliśmy, że nie będziemy rozmawiać na temat Czapli. Chyba wszyscy mieli już powoli dosyć tego zamieszania. Byliśmy zgodni, że cała sytuacja może odbić się negatywnie na dalszej części obozu. Zresztą, jak się szybko okazało, dziewczyny przyszykowały dla mnie znacznie ciekawszy temat.
                            0statnio edytowany przez vedonek; 03-06-12, 18:32.

                            Skomentuj

                            • vedonek
                              Świętoszek
                              • May 2012
                              • 34

                              #29
                              – Jest sprawa – oznajmiła Paulina.
                              – Zamieniam się słuch.
                              Nie wiem czemu, ale od razu przez głowę przeleciały mi grzeszne myśli. Miałem wrażenie, że ma to związek z nową znajomą. Szybko jednak otrzeźwiałem, przypominając sobie o bacznej obserwacji przez wychowawców.

                              Mój delikatny uśmieszek chyba jednak zdradził, co mi się kotłuje w mózgu.
                              – Za dużo sobie nie wyobrażaj – szybko zgasiła mnie Paula zauważając moją minę.
                              – Sytuacja wygląda tak, że musimy liczyć na twoją pełną dyskrecję. Możemy ci zaufać?
                              – Oczywiście. Nie musisz nawet pytać.
                              – Chcemy pomóc Gosi spiknąć się z jedną z osób z naszej grupy. Wymyśliłyśmy, że aby przełamać pierwsze lody zagramy w butelkę.
                              – W butelkę? Czyli jedna osoba kręci butelką i na kogo wypadnie…
                              – Tak, mają się pocałować – dokończyła za mnie Asia.
                              Brzmiało to wyjątkowo dziecinnie, ale postanowiłem wysłuchać, co mają dalej do powiedzenia.
                              – I jaka moja w tym rola?
                              – No, raz, że chcemy żebyś pokręcił z nami, a dwa, że potrzebujemy jeszcze kogoś do zabawy. Pięć osób to za mało. A nie możemy wziąć nikogo z naszych grup.
                              – Dlaczego? – zadałem chyba dość trudne pytanie, bo zapadła cisza.
                              – Bo tu chodzi o dziewczynę… – odezwała się w końcu Gosia.
                              Zdębiałem.
                              – W naszej grupie jest taka jedna, Marita – zaczęła tłumaczyć Paulina – i Gosia myśli, że ona woli dziewczyny. Chcemy wybadać sprawę. Sam rozumiesz. Osoby z naszych klas nie mogą być podczas tej zabawy, bo zaraz by się wszystko wydało. A Gosia nie chce się ujawniać.
                              – Ok. rozumiem. Czyli na razie są cztery dziewczyny i ja. Rozumiem, że lepiej jak będzie bardziej mieszane towarzystwo, czyli dobrze jakbym znalazł chłopaków?
                              – No tak.
                              Na pewno będą zachwyceni, ktokolwiek by to nie był.

                              – Tamta dziewczyna się zgodzi?
                              – Ona spędza ze mną dużo czasu – odezwała się Gosia – ale wiesz, potrzebny jest impuls, pretekst. Niewinna zabawa na pewno pomoże przełamać lody. Ja nie chcę jej przestraszyć jakimś pośpiesznym ruchem.
                              – A co będzie jak ja zakręcę butelką i wypadnie na ciebie lub na tą twoją pannę? Też mam was całować?
                              – Oczywiście. Takie są przecież zasady. Nie umrę, jak raz na jakiś czas pocałuję chłopaka.
                              I w tym momencie mnie to uderzyło.

                              – Zaraz, zaraz! A co, jak ja wylosuję faceta? Nie ma mowy, żebym się z którymkolwiek całował!!!
                              – Ja nie mam oporów, żeby pocałować dziewczynę a przecież jestem hetero – natychmiast odezwała się Aśka.
                              – Wy dziewczyny to się całujecie nawet na dzień dobry i na do widzenia. Dla was to prawie normalne.
                              – Nie dramatyzuj. To tylko zabawa. Nikt się nie dowie.
                              – Ja się dowiem! Poza tym sądzisz, że którykolwiek z chłopaków będzie chciał się całować z innym?
                              – No dobra, może wymyślimy jakieś zadanie albo coś innego, jak ktoś się uprze – oznajmiła Paulina.
                              – A gdzie chcecie wszystko zorganizować? Gdzie chcecie zmieścić więcej niż pięć osób?
                              – Gosia ma dość duży namiot. Jakoś się pomieścimy.
                              – A kiedy?
                              – No, tak myślałyśmy, żeby dziś po południu.
                              – Ok. Jest jednak jeszcze jeden problem.
                              – Jaki znowu?
                              – No, mam szlaban za wczorajszą nieobecność. Nie wiem, czy uda mi się być z wami.
                              – Słyszałam, że przez dzisiejsze zamieszanie zostajemy w namiotach, chętni mogą ewentualnie obejrzeć film w sali konferencyjnej. Sądzę więc, że nikt nie będzie cię specjalnie pilnował. Powiesz, że idziesz do innego namiotu i chyba nie będą za tobą łazić.
                              – Nie byłbym taki pewien. Zobaczę, co da się zrobić. Ilu chłopaków mam zorganizować?
                              – Co najmniej dwóch. Mogą być ci od kamery, co się tak ostatnio na nas gapili. Na pewno się zgodzą.
                              – Ok. pogadam z nimi.

                              Byłem pewien, że zgodzą się bez problemu. Bardziej martwiłem się o to, jak to będzie ze mną. Nie pogardziłbym taką butelkową zabawą. Interesująca będzie też inicjacja lesbijki. Najpierw jednak musiała się rozstrzygnąć moja przyszłość. Nie pozostało mi nic innego jak poczekać, aż wróci Głowacki. Byłem jednak dobrej myśli. Po incydencie z Czaplą nie powinien mi robić problemów, zwłaszcza, że dobrze się dogadywaliśmy wieczorem. Misiak z mojej szkoły też powinien być mi przychylny. Uczył mnie historii, zawsze miałem u niego bardzo dobre oceny. No i jako miłośnik muzyki uwielbiał moje szkolne występy, czy to solowo, czy z kolegami z zespołu z tymczasowych projektów.

                              Przedpołudnie okazało się jednak bardziej zaskakujące niż wielu mogło się wydawać. Rzeczywiście, tak jak wspomniały dziewczyny, wszystkie wycieczki zostały odwołane, przez co pozostało nam siedzenie na terenie obozu. Z atrakcji do wyboru były filmy i plaża.

                              Niespodzianką był jednak powrót Głowackiego, który przyjechał w eskorcie policji. Okazało się, że stróże porządku postanowili kompleksowo zbadać sprawę i w tym celu przesłuchać wychowawców, niektórych uczniów, i przede wszystkim przeszukać namioty.
                              Wykonane zostało to o tyle sprytnie, że najpierw wszystkich zebrano na zbiórkę przy hotelu. A dopiero potem oznajmiono nam, że przyjedzie policja z zamiarem przetrząśnięcia namiotów pod kątem zakazanych substancji. Dla mnie było oczywiste, że co najmniej kilka osób zaliczy niezłą wpadkę. Zwłaszcza, że nikt nie mógł wrócić do siebie, żeby zakamuflować to i owo. Na twarzach niektórych z moich rówieśników pojawiły się wyraźne oznaki zdenerwowania, zwłaszcza, kiedy okazało się, że policja ma do dyspozycji specjalnie szkolonego psa.

                              Wszyscy siedzieli jak na szpilkach. Każdy zdawał sobie sprawę, że to może oznaczać koniec obozu. Między nauczycielami można było słyszeć głosy, że wyjazd może zostać skrócony. Pierwsi rodzice już usłyszeli o incydencie i zaczęli wydzwaniać do opiekunów swoich pociech. Atmosfera wyraźnie gęstniała. Ja siedziałem z dziewczynami, w milczeniu obserwowaliśmy jak pies wabiący się Megi wchodzi do poszczególnych namiotów i obwąc***e wnętrze. Dla mnie zwierzak był dobrym znakiem. Przynajmniej nie odkryją prezerwatyw, z których musiałbym się potem tłumaczyć wychowawcom. Towarzyszące mi w obserwacji Aśka i Paula również szczęśliwie nie miały nic w namiocie. Jak się okazało, nie tylko Czapla postanowił w nocy opróżnić swoje zapasy.

                              Wszystko poszło dość sprawnie. Policjanci zatrzymywali się na dłużej jedynie wtedy, gdy Megi coś wywąchała. Wystarczyły mniej więcej dwie godziny, aby pies obszedł około sześćdziesięciu namiotów. Jak się okazało, narkotyki znaleziono w sześciu. W tym trzy z tych namiotów należały do naszej grupy. Wśród znajomych szybko można było się dowiedzieć, że z tych zapasów korzystali nie tylko właściciele. Policjanci zgłosili także osiem przypadków, znalezienia alkoholu. Byliśmy nieletni, musieli o tym powiadomić naszych opiekunów. Rysowała się gruba afera. Wyglądało na to, że moje przewinienie okaże się zaledwie nic nieznaczącą drobnostką w porównaniu z tym, co się właśnie wydarzyło.

                              W międzyczasie zagadnąłem Łukasza i Marcina, których miałem zaprosić do gry w butelkę. Szczęśliwie oni także nie mieli nic podejrzanego w namiocie. Najpierw jednak zapytałem o szczegóły misji, którą im zleciłem wczoraj wieczorem. W nocy co prawda napisali mi esemesa, że wszystko poszło gładko, ale chciałem poznać szczegóły.

                              Kiedy pokazali mi efekty swoich działań, byłem więcej niż zadowolony. Ponieważ jednak sytuacja uległa zmianie i moje kłopoty prawdopodobnie miały zostać przyćmione przez wyskok Czapli, poprosiłem ich, żeby trzymali wszystko w tajemnicy. Wiem, że kusiło ich, żeby się wszystkim podzielić z kumplami, ale miałem skuteczny sposób, aby siedzieli cicho. Tym sposobem było oczywiście włączenie ich do zabawy w butelkę.

                              Wiedziałem doskonale, że po podpłynięciu kajakami do dziewczyn są na nie tak napaleni, że zrobiliby wszystko, aby dołączyć do takiej gry. Nawet chyba nie pomyśleli o możliwości pocałowania chłopaka. Pewnie dojdą do tego wkrótce. Oczywiście nic im nie wspomniałem o wybadaniu pewnej lesbijki. Cóż, nie muszą wiedzieć wszystkiego. Swoją drogą, ciekawe czy podejrzenia Gosi się sprawdzą i faktycznie Marita okaże się, jak to się mówi, kochającą inaczej.

                              Po kolejnej godzinie wszyscy, którzy posiadali narkotyki, zostali odwiezieni na posterunek na przesłuchanie. Wychowawcy „wzięli na warsztat” pozostałych, którzy mieli alkohol, a których nie zabrała policja w związku z dragami. Cała reszta miała luz, z zaznaczeniem, że bezwzględnie nikt nie może opuszczać terenu kampusu (tak wszyscy potocznie określali teren obejmujący obozowisko, plaże i hotel). Wyglądało więc na to, że będziemy mogli zagrać w upragnioną przez dziewczyny butelkę. Zwłaszcza, że wychowawcy będą zajęci analizowaniem zaistniałej sytuacji.

                              Kiedy starałem się ogarnąć wszystkie wydarzenia podszedł do mnie pan Głowacki.
                              – Cześć Robert, mogę na słówko?
                              – Witam. Oczywiście.
                              Kiedy odeszliśmy nieco od reszty, zaczął mówić.
                              – Nieźle się porobiło, co? – wrzucił małą pauzę. Ja w sumie nie wiedziałem co powiedzieć, więc kontynuował – Słuchaj, słyszałem, że jesteś ciekawy co z tobą po wczorajszych wydarzeniach. Domyślasz się pewnie, że w zaistniałej sytuacji nikt nie będzie roztrząsał twojego wczorajszego spóźnienia. Wiem, że jesteś rozsądnym dzieciakiem i nie zrobisz niczego głupiego. Dlatego postanowiliśmy dać ci luz. I tak mamy dziś wystarczająco na głowie. Bądź po prostu tutaj w pobliżu, miej włączony telefon. Oczywiście nasza decyzja nie oznacza, że twoja wychowawczyni nie zechce usłyszeć szczegółowych wyjaśnień. Ale ona zapewne prędko nie wróci, więc… Rozumiesz?
                              – Rozumiem. Niech się pan nie martwi. Posiedzę dziś ze znajomymi tu na terenie obozowiska.
                              – W porządku. Tylko pamiętaj! Żadnych głupstw. Naprawdę na dziś już nam wystarczy.
                              – Nie dziwię się.
                              – Trzymaj się młody.
                              – Do widzenia – odpowiedziałem.

                              Skomentuj

                              • vedonek
                                Świętoszek
                                • May 2012
                                • 34

                                #30
                                – Czego od ciebie chciał?– zapytała Aśka podbiegając zaraz gdy odszedł.
                                Streściłem na szybko naszą rozmowę, kładąc nacisk na to, że najprawdopodobniej nie będą nas jakoś szczególnie kontrolować. Wspólnie uważaliśmy, że żaden z wychowawców nie będzie pod sobą głębszego dołka kopać.
                                – A co z tą grą w butelkę? Jak sądzicie? Jest to ryzykowne?
                                – Myślę, że nie, przecież za siedzenie w namiocie większą grupą nikt nie będzie nas karał – Paula była dość dobrej myśli.
                                – Też tak sądzę. A co z tą dziewczyną? Jest chętna?
                                – Tylko jej wspomniałyśmy, że może sobie zagramy. Po prostu pójdziemy na miejsce i jakoś rozkręcimy atmosferę. Jak zrobi się gorąco, zostawimy dziewczyny same.
                                – A co z tą dziewczyną, z którą mieszka Gosia? Ona coś wie?
                                – Wciąż siedzi u chłopaków w innym namiocie. Zresztą czasem nawet wcale nie przychodzi na noc.
                                – To ładnie.
                                – A co? Myślałeś, że jesteś jedynym na obozie, co sobie porucha? – parsknęła Paula.
                                Nie cierpiałem wyrażenia „ruchać”… Wydawało mi się takie… sam nie wiedziałem jak to nazwać? Prostackie?
                                – Nigdy się nad tym nie zastawiałem – odpowiedziałem tylko.
                                – Przyjdź z chłopakami po obiedzie – zmieniła temat widząc moje zakłopotanie - Jak już wszyscy będą, zaczniemy improwizować. Mamy pewien zarys planu, ale zobaczymy jak pójdzie – odpowiedziała Paula.

                                Po chwili rozeszliśmy się wszyscy do naszych namiotów ocenić sytuację po wtargnięciu policji.
                                Mój namiot okazał się właściwie nienaruszony. Jedynie gitara była przestawiona. Widać było, że zaglądali do futerału. Nie pozostało teraz nic innego jak oczekiwać interesująco zapowiadającego się popołudnia. Zamiast jednak bezczynnie siedzieć w namiocie postanowiłem iść nieco się orzeźwić nad jezioro. W tak upalny dzień była to chyba najprzyjemniejsza forma relaksu. Nawet gitara nie mogła mi dać tyle przyjemności, co letnia woda łagodząca skutki palącego słońca.

                                Kiedy pływałem sobie kilkadziesiąt metrów od brzegu, przez głowę przechodziły mi myśli na temat Czapli. Co mu strzeliło do głowy żeby brać na obóz twardsze prochy? Nie starczyła mu już trawka czy co? Z tego, co usłyszałem od innych wypił sporą ilość alkoholu wciągając w między czasie kilka ścieżek fety. Jego organizm w końcu zaprotestował. Kto wie? Może ta sytuacja otworzy mu umysł i oświeci, że z używkami nie ma żartów. Niby wszystko jest dla ludzi, jak to mówią, ale ja sądzę, że co za dużo to nie zdrowo.

                                Z przemyśleń wyrwała mnie Asia. Podpłynęła do mnie i wybiła lekko z rytmu.
                                – Gdzie masz Paulę? – zapytałem zatrzymując się.
                                – Nie jesteśmy do siebie przyklejone – odpowiedziała.
                                – Bardzo zabawne.
                                – Ona nie umie zbyt dobrze pływać. Zresztą wolała zostać z Gochą i Maritą.
                                Zbliżyła się do mnie i objęła w pasie.
                                – Czyżbym sama już ci nie wystarczała?
                                – Co to za pytanie? Czyżbyś miała niską samoocenę? –spytałem z ironią.
                                Dobrze wiedziałem, że Aśka była pewna swojej kobiecości, tak samo jak byłem pewien, że ona zdaje sobie sprawę, że spokojnie sama poradziłaby sobie z moimi żądzami.

                                W międzyczasie przybliżyliśmy się nieco do brzegu, aby złapać grunt. Również ją objąłem. Wyglądaliśmy teraz jak jakaś zakochana para, która oddaje się czułym igraszkom.
                                Chwyciłem ją za pośladki, ona objęła mnie nogami w pasie, rękami uwieszając się mojej szyi. Miała na sobie krwistoczerwone bikini, które przyciągało wzrok.
                                – To co? Może poćwiczymy przed popołudniowym „butelkowym” spotkaniem.
                                – Sądzisz, że uda nam się na siebie wpaść?
                                – Nie wiem. Dlatego warto zacząć już teraz. Potraktujmy to jako rozgrzewkę.
                                Po czym zamarkowała pocałunek, szybko cofając głowę. Głupi, dałem się nabrać. Kiedy w końcu przestała się ze mnie nabijać, nasze usta złączyły się. W świetle ostatnich nieprzyjemnych wydarzeń, miło było przeżyć coś z goła odmiennego.
                                – Kto wie? Może to nasz jeden z ostatnich dni na tym obozie i zamiast za tydzień to już jutro lub pojutrze będziemy musieli się pakować – powiedziała.

                                Wiedziałem, że miała rację. Trudno było orzec jak długo przyjdzie nam tu zostać.
                                – Sugerujesz coś?
                                – Tak. Sugeruję.
                                – Czyli też uważasz, że powinniśmy wykorzystać ten czas do maksimum?
                                – W rzeczy samej! – Powiedziała z celowo udawanym entuzjazmem – jakbyś czytał w moich myślach!
                                Ach cóż za romantyzm… W czasie proponowania mi ognistego spotkania wyśmiewa się z mojej „błyskotliwości”.
                                – Więc jak? Kiedy już spikniemy ze sobą dziewczyny udamy się w jakieś bezpieczne miejsce?
                                – Coś trzeba będzie pomyśleć.

                                Popływaliśmy jeszcze przez jakiś czas. Miałem wrażenie, że swoimi czułościami i wygłupami nieco za bardzo skupialiśmy na sobie wzrok innych obozowiczów. Aż do obiadu wylegiwaliśmy się na plaży, gdzie dołączyły do nas także pozostałe dziewczyny mające wziąć udział w zabawie. Dowiedzieliśmy się przy okazji, że Czaplickiemu nic nie będzie. Jego organizm podobno zatruł się mieszanką zbyt dużych ilości alkoholu i amfetaminy. Nie chciałem już więcej odnosić się do tych wszystkich plotek i w ogóle do tej sytuacji. Ważne było, że wszystko skończyło się dla niego dobrze. Całą resztą przestałem się już interesować. Wiedziałem, że i tak wersji na temat tego całego zmieszania będzie krążyć więcej. Nie obchodziło mnie, która z nich okaże się prawdziwa.

                                Na stołówce dosiedli się do mnie Łukasz z Marcinem. Byłem pewien, że będą chcieli znać więcej szczegółów na temat naszej zabawy. Miałem z nimi coraz więcej wspólnego na tym obozie. Coś czułem, że nabrali do mnie dość sporego szacunku ze względu na ostatnie wydarzenia.
                                – Mamy do ciebie małe pytanie.
                                – Walcie.
                                – No, bo tak sobie myśleliśmy o tym, co nam mówiłeś o tej całej butelce. Wiesz, nie zrozum nas źle, cieszymy się, że będą dziewczyny, ale co będzie jak wylosujemy siebie nawzajem? – zapytał Marcin marszcząc brwi.
                                – Dokładnie o to samo spytałem dziewczyn, gdy mi to zaproponowały.
                                – I co?
                                – Powiedziały, że postarają się coś wymyślić, żebyśmy mogli tego uniknąć
                                – Całe szczęście. Wszystko jak wszystko, ale na to bym nie przystał. Nawet na was nie mógłbym patrzeć jak to robicie – odpowiedział z ulgą.
                                – A dziewczyny? – zapytał Łukasz.
                                – Co dziewczyny?
                                – No, czy będą się lizać, stary?
                                – Mówiły, że nie będą mieć oporów.
                                – Ha! Genialnie!
                                Oboje wyraźnie się ucieszyli
                                Ach ten polski naród! Lesbijki są cudowne, ale geje już nie koniecznie. Choć był to raczej punkt widzenia męskiej części. No a przynajmniej jej większości.

                                – Pewnie będzie trzeba oddawać fanty, jak nie będę chciał z facetem – zastanawiał się Marcin.
                                – Tylko nie przyjdźcie ubrani na cebulkę – ostrzegłem.
                                – Nie byłby to taki głupi pomysł.
                                – Dajcie spokój! Wyobrażacie sobie coś takiego? Wyglądalibyście idiotycznie, spocilibyście się jak świnie i nikt nie chciałby mieć z wami do czynienia. Poza tym, to ma wyjść naturalnie.

                                Resztę obiadu chłopaki przegadali na temat Czaplickiego (że im się to jeszcze nie znudziło?). Przyspieszyłem spożywanie posiłku i postanowiłem się ulotnić. Umówiliśmy się, że za pół godziny widzimy się przy dużym namiocie Marity.
                                Ten czas przeznaczyłem na szybki prysznic i ogólne ogarnięcie się. Na szczęście wychowawcy wciąż byli zajęci swoimi sprawami, wyglądało więc na to, że nie będą nam zawracać głowy.

                                Kiedy wyszedłem z namiotu od razu zauważyłem chłopaków. Podbiegłem do nich szybko i nie mogłem uwierzyć, co odwalili. Zwykle chodzili w krótkich spodenkach, bez koszulki i w dodatku zwykle na bosaka. Tym razem, „dziwnym trafem”, postanowili założyć koszule z krótkim (na szczęście) rękawem, pamiętając jednak o podkoszulce, krótkie spodenki (byłem pewien, że mieli bieliznę – jak nie dwie pary) no i absolutny hit – czyli skarpetki pod sandały. Geniusze. Gdyby faktycznie doszło do oddawania fantów, to dziewczyny z pewnością by się połapały o co chodzi i obaj zostaliby wyśmiani. Lepiej było im tego oszczędzić.

                                – Dobrze chłopaki, że nie przywieźliście ze sobą szalików i kurtek – zagadnąłem.
                                – Mówisz, że przesadziliśmy?
                                Nie wytrzymałem.
                                – No ****a, panowie! Co ja wam wcześniej mówiłem? Przecież jak one was tak zobaczą w tym upale, to od razu wyśmieją. Zobaczcie, rozejrzyjcie się – pokazałem im ludzi naokoło – widzicie tu kogoś ubranego podobnie do was?
                                Zewsząd otaczały nas dziewczyny w kusych strojach kąpielowych i chłopaki w krótkich spodenkach. Rzadko kto miał na sobie koszulkę.

                                – Ale ty masz koszulkę – zauważył Marcin.
                                Prawie jakby czytał mi w myślach. Skubany.
                                – No tak, ale nie mam do tego koszuli i skarpetek pod sandały.
                                – Ty masz klapki, nie sandały – wtrącił Łukasz.
                                Miałem ochotę mu przywalić. Wymowne spojrzenie na szczęście podziałało.
                                – Dobra, dobra. Czaimy bazę. Zresztą faktycznie już mi się trochę gorąco zrobiło.
                                Zaczęli ściągać nadmiar ubrań. Nie doceniłem ich jednak. Nie mieli jednej podkoszulki, ale po dwie. Nie chciałem już tego komentować.

                                Dziewczyny siedziały już przed namiotem i czekały na nas popijając napoje. Oprócz jeziora był to chyba jedyny skuteczny sposób na walkę z upałem. Nawet schowanie się w pomieszczeniach nie dawało przy takiej pogodzie odczuwalnej ulgi. W dodatku było strasznie parno, co tylko potęgowało nieprzyjemne samopoczucie.

                                – No witajcie chłopaki. Już myślałyśmy, ze stchórzyliście.
                                – Spokojnie, spokojnie. Musieliśmy omówić taktykę – zacząłem z przymrużeniem oka.
                                Żeby dobrym obyczajom stało się zadość przedstawiłem chłopaków Gośce i Maricie (choć sam jej wcześniej nie znałem). Musiałem przyznać, że Gośka miała całkiem niezły gust, jeśli chodzi o dziewczyny. Marita była dość wysoka, szczupła, miała sympatyczną twarz. W oczy rzucały się jej długie brązowe włosy. Na sobie miała błękitny top na cienkich ramiączkach i obcisłe, białe spodenki. Gosia była ubrana podobnie, z tym, że w cieplejszych kolorach. Tworzyło to wyraźny kontrast w porównaniu do Pauli i Aśki, które miały na sobie jedynie bikini i przewiązane chusty na wysokości bioder.

                                Dziewczyny generalnie zdawały się być w dobrych humorach. Rozsiedliśmy się na kocach przed namiotem. Teraz pozostało czekać jak rozwinie się sytuacja.
                                Najpierw jednak wywiązała się między nami niezobowiązująca rozmowa. Dziewczyny chciały wiedzieć, jak chłopakom idzie robienie zdjęć i kręcenie filmów z naszego wyjazdu. Wyglądało, jakby naprawdę były zainteresowane ich pracą. Okazało się, że nasi kronikarze mają całkiem niezły sprzęt, aby później to wszystko sprawnie obrobić. Ja w tych sprawach byłem laikiem, więc nie wchodziłem za bardzo w konwersację. Także niespecjalnie się jej przysłuchiwałem. Wolałem biegać oczami po kuszących ciałach dziewczyn, szczególnie dwóch, które być może będą mogły dać mi później sporo frajdy. Twardo stąpałem po ziemi, więc lesbijki od razu wykluczyłem ze swych niecnych fantazji. Choć nie powiem, z chęcią bym popatrzył.

                                W pewnym momencie odniosłem wrażenie, że dziewczyny po prostu chcą lepiej poznać przyprowadzonych przeze mnie towarzyszy. Myślę, że zdali egzamin całkiem nieźle. Mówili z sensem i na szczęście nie mieli jęzorów wywieszonych do ziemi. Było to godne podziwu, bo mnie do takiego stanu wiele nie brakowało.
                                Kiedy słońce coraz bardziej zaczynało nam się dawać we znaki, Gosia zaproponowała wejście do namiotu. Był przykryty białą narzutą, dzięki czemu gorąco dość skutecznie odbijało się od jego powierzchni. W środku, było nieco duszno, jednak można było odczuć wyraźną różnicę. Zrobiło się przyjemniej.

                                – To co, ludziska? Może zagramy w tę butelkę?
                                W końcu Paulina powiedziała to, co wydawało się w pewnym momencie, nikomu nie chciało przejść przez gardło. To było chyba jedyne wyjście, walnąć prosto z mostu.
                                Wokół pojawiły się uśmiechy i oznaki obojętności. Łukasz jednak nie wytrzymał.
                                – Ja mam takie pytanie.
                                – Słucham.
                                – Co by było, gdybym zakręcił i trafił na Roberta lub Marcina?
                                – A co? Skrycie nigdy nie marzyłeś, żeby pocałować chłopaka?
                                – W życiu!!
                                – Może zadania? – zaproponowała Aśka chcąc odpędzić ewentualny temat homoseksualizmu, przez który Marita z Gośką mogły poczuć się niekomfortowo.
                                – Nie. To się wydaje takie… niezbyt ciekawe – odpowiedziała Paula – lepiej niech coś z siebie zdejmą. W sensie ten, kto zostanie wylosowany.
                                – W sumie może być.
                                – A może po prostu jak ktoś wylosuje osobę tej samej płci, to po prostu pocałuje osobę siedzącą z jej prawej strony? – zapytał Łukasz.
                                Dobrze wiedziałem, że to nie przejdzie. Dziewczyny chciały przecież wybadać Maritę.
                                – Nie ma opcji. To by nie było zabawne – szybko wtrąciła się Gośka.
                                Pozostałe dziewczyny porozumiewawczo potakiwały głowami.
                                – I mamy się rozebrać zupełnie do rosołu jak będziemy mieć wybitnego pecha?
                                – Będziesz miał wybór. Jak zostanie ci ostatnia rzecz, to zawsze możesz polecieć w ślinę z kolegą.
                                Paula miała wyraźną ochotę popatrzeć sobie na nas w całej okazałości.
                                – Powiedzmy, że jak zdejmiecie ostatnią rzecz, to po chwili możecie znów wszystko założyć i potem od nowa. Przypałowo by było, jakby ktoś tu was nakrył na golasa – dorzuciła Gosia.
                                Dziewczyny znów przytaknęły. Ach, ta kobieca solidarność. Choć faktycznie trzeba było przyznać, że było to całkiem rozsądne. Ja w każdym razie nie miałem czego się wstydzić, więc w moim przypadku obyło się bez oporów.
                                – I jeszcze jedno. Nic nie wychodzi poza ten namiot. Wszystko zostaje między nami. Zgoda? – postawiła warunek Paulina.
                                Podejrzewałem, że dziewczyny i tak ustaliły to dużo wcześniej. Oczywiście się zgodziliśmy.
                                Rozsiedliśmy się naprzemiennie, czyli dziewczyna, chłopak, dziewczyna. Jednak, że było nas siedmioro, a dziewczyn było więcej, Marita i Gosia siedziały obok siebie. Ja usiadłem pomiędzy Aśka i Pauliną.
                                – To ja zakręcę pierwsza, żeby wyłonić, kto zaczyna – wyrwała się Paula.
                                – Bez całowania? – spytałem.
                                – Tak będzie sprawiedliwie. Niech los zdecyduje, kto ma zacząć.
                                Nie protestowałem.

                                Skomentuj

                                Working...