Hej. Jestem bardzo zmieszany i chciałbym się was doradzić. Będzie długo.
Mam (albo może miałem) przyjaciela od jakichś 15 lat, nazwijmy go P.
P jakieś 4 lata temu poznał N na portalu randkowym, zaczęli się spotykać i skończyło się na związku który trwał ~3lata. Dlaczego zerwali spytacie? Podczas gdy P był daleko, w innym kraju, N przez jakiś zbieg okoliczności napisał do mnie na tym samym portalu (nie wiedział że jestem przyjacielem jego chłopaka) Powiedziałem o wszystkim P, no i zerwali praktycznie z dnia na dzień. Żadnego utrzymywania kontaktu przez 2 lata nie było między nimi.
Tak oto minęły sobie 2 lata. Nie utrzymywałem za bardzo kontaktu z N, ot czasem jakiś telefon, raczej nie było żadnego zainteresowania.
Z początkiem tego roku N zaprosił mnie do siebie i się zaczęło..
Spodobaliśmy się sobie i dość intensywnie rozwijaliśmy naszą znajomość przez ostatni rok, to był na prawdę fajnie spędzony czas. P o niczym nie wiedział, jedynie że czasem widuję się z N, nie wydaje mi się że podejrzewał, do pewnego momentu. N nie chciał żebym powiedział P o naszej znajomości, ja wolałem odwrotnie ale ostatecznie przystałem na propozycje N.
Całkiem niedawno P przyjechał na trochę do miasta i namówiłem N żeby się spotkali i wyjaśnili sprawy. Spotkali się, pogadali i nic więcej. Po jakimś czasie sam powiedziałem P że spotykam się z jego byłym. Był zdruzgotany. Dzięki niezdanym egzaminom P wrócił na dobre do miasta i zaczął interesować się znów N. Umówili się na spotkanie żeby poważnie porozmawiać, nie powiem byłem mega zazdrosny. Przegadali pół nocy, a ja odchodziłem od zmysłów.., choć N zapewniał mnie że nie chce wrócić do P, że mogę być spokojny. Niestety to spotkanie nie przebiegło to tak łatwo.. P stwierdził że uczucie do N dalej pozostało, że on go dalej kocha i chciałby do niego wrócić. Od tego momentu dział się koszmar. Oboje byliśmy o siebie zazdrośni, nawet ja mimo zapewnień N bałem się że go stracę, że dawne uczucie wróci i znów będą razem. N powtarzał że ze względu na stare czasy, nie chcę zupełnie odrzucić byłego, że można mieć przyjacielskie relacje, tym bardziej że to był jego pierwszy związek. Oboje z P się nawzajem nakręcaliśmy i analizowaliśmy co N mówił nam z osobna. P też mówił mi że N daje mu jakieś subtelne znaki w stylu "Nie wszystkie drzwi są zamknięte (puszczenie oczka". Nie powiem bardzo mnie to zmieszało, który z nich nie był ze mną szczery?
2 dni temu P uznał że już dłużej tego nie zniesie, że ma dość tego stresu i zrywa ze nami kontakt na jakiś czas. W praktyce wyglądało to tak że zablokował mnie na wszystkim co się da natomiast nie zablokował N na jego prośbę, że chce z nim utrzymać kontakt. Piszą trochę ze sobą, może jedna rozmowa na dzień. Trochę mnie to niepokoi. Czy to w ogólne normalne żeby okazywać takie zainteresowanie byłemu? N tłumaczy się że P jest młody, bardzo to przeżywa i nie chce go zostawić zupełnie samego. Może i jest tak, nie wiem. My też nie jesteśmy w związku per se. Spotykamy się, poznajemy, N mówi że jest zaangażowany ale nie chcę tego nazywać związkiem, trudno się nie zgodzić z nim.
Lekko mnie to drażni że gdzieś tam z boku majaczy P. Może za bardzo przesadzam?
Co do P, to ma do mnie żal ze nie powiedziałem mu wcześniej o tej sprawie, na początku. Nie winie go za to. Dam mu czas, może kiedyś będzie mógł się do mnie odezwać, nie chciałbym też stracić przyjaciela na zawsze. Osobiście też nie wiedziałem że tak to się potoczy, że się zakocham, nie planowałem tego. Tak po prostu się stało, pojawiło się uczucie.
Jeśli ktoś dotrwał do końca to chętnie poznam jego opinię. Czy mam powód by być podejrzliwym czy nawet zazdrosnym? Czy to normalne w ogóle żeby "czuwać" na osobą z którą się nie jest?
Mam (albo może miałem) przyjaciela od jakichś 15 lat, nazwijmy go P.
P jakieś 4 lata temu poznał N na portalu randkowym, zaczęli się spotykać i skończyło się na związku który trwał ~3lata. Dlaczego zerwali spytacie? Podczas gdy P był daleko, w innym kraju, N przez jakiś zbieg okoliczności napisał do mnie na tym samym portalu (nie wiedział że jestem przyjacielem jego chłopaka) Powiedziałem o wszystkim P, no i zerwali praktycznie z dnia na dzień. Żadnego utrzymywania kontaktu przez 2 lata nie było między nimi.
Tak oto minęły sobie 2 lata. Nie utrzymywałem za bardzo kontaktu z N, ot czasem jakiś telefon, raczej nie było żadnego zainteresowania.
Z początkiem tego roku N zaprosił mnie do siebie i się zaczęło..
Spodobaliśmy się sobie i dość intensywnie rozwijaliśmy naszą znajomość przez ostatni rok, to był na prawdę fajnie spędzony czas. P o niczym nie wiedział, jedynie że czasem widuję się z N, nie wydaje mi się że podejrzewał, do pewnego momentu. N nie chciał żebym powiedział P o naszej znajomości, ja wolałem odwrotnie ale ostatecznie przystałem na propozycje N.
Całkiem niedawno P przyjechał na trochę do miasta i namówiłem N żeby się spotkali i wyjaśnili sprawy. Spotkali się, pogadali i nic więcej. Po jakimś czasie sam powiedziałem P że spotykam się z jego byłym. Był zdruzgotany. Dzięki niezdanym egzaminom P wrócił na dobre do miasta i zaczął interesować się znów N. Umówili się na spotkanie żeby poważnie porozmawiać, nie powiem byłem mega zazdrosny. Przegadali pół nocy, a ja odchodziłem od zmysłów.., choć N zapewniał mnie że nie chce wrócić do P, że mogę być spokojny. Niestety to spotkanie nie przebiegło to tak łatwo.. P stwierdził że uczucie do N dalej pozostało, że on go dalej kocha i chciałby do niego wrócić. Od tego momentu dział się koszmar. Oboje byliśmy o siebie zazdrośni, nawet ja mimo zapewnień N bałem się że go stracę, że dawne uczucie wróci i znów będą razem. N powtarzał że ze względu na stare czasy, nie chcę zupełnie odrzucić byłego, że można mieć przyjacielskie relacje, tym bardziej że to był jego pierwszy związek. Oboje z P się nawzajem nakręcaliśmy i analizowaliśmy co N mówił nam z osobna. P też mówił mi że N daje mu jakieś subtelne znaki w stylu "Nie wszystkie drzwi są zamknięte (puszczenie oczka". Nie powiem bardzo mnie to zmieszało, który z nich nie był ze mną szczery?
2 dni temu P uznał że już dłużej tego nie zniesie, że ma dość tego stresu i zrywa ze nami kontakt na jakiś czas. W praktyce wyglądało to tak że zablokował mnie na wszystkim co się da natomiast nie zablokował N na jego prośbę, że chce z nim utrzymać kontakt. Piszą trochę ze sobą, może jedna rozmowa na dzień. Trochę mnie to niepokoi. Czy to w ogólne normalne żeby okazywać takie zainteresowanie byłemu? N tłumaczy się że P jest młody, bardzo to przeżywa i nie chce go zostawić zupełnie samego. Może i jest tak, nie wiem. My też nie jesteśmy w związku per se. Spotykamy się, poznajemy, N mówi że jest zaangażowany ale nie chcę tego nazywać związkiem, trudno się nie zgodzić z nim.
Lekko mnie to drażni że gdzieś tam z boku majaczy P. Może za bardzo przesadzam?
Co do P, to ma do mnie żal ze nie powiedziałem mu wcześniej o tej sprawie, na początku. Nie winie go za to. Dam mu czas, może kiedyś będzie mógł się do mnie odezwać, nie chciałbym też stracić przyjaciela na zawsze. Osobiście też nie wiedziałem że tak to się potoczy, że się zakocham, nie planowałem tego. Tak po prostu się stało, pojawiło się uczucie.
Jeśli ktoś dotrwał do końca to chętnie poznam jego opinię. Czy mam powód by być podejrzliwym czy nawet zazdrosnym? Czy to normalne w ogóle żeby "czuwać" na osobą z którą się nie jest?
Skomentuj