Tak sobie myślę, czytam i chyba nie umiem odpowiedzieć na te pytanie. Nie widzę jakiejś szczególnej zależności między technikami stosowanymi przez partnerów, a moim dochodzeniem. Czasem niby podobny facet, podobne gabaryty, podobne ruchy, a jednak zupełnie różny seks.
To zawsze jest wzajemna nauka siebie, zawsze jest inaczej. Dla mnie każdy kolejny seks z danym partnerem, w miarę jego poznawania, jest coraz lepszy (chociaż to trochę jak u Gaussa, z czasem potrafi entuzjazm opaść, jeśli jest na jedno kopyto).
Ważniejsze chyba dla mnie jest to, co mam w głowie i to, jak partner nakręci mnie przed - nie to, jak mocno pchnie i pod jakim kątem.
Chociaż jedno mogę powiedzieć na pewno - potrzebuję w miarę jednostajnego (lub jednostajnie przyspieszającego) tempa, nie lubię, jak facet dekoncentruje mnie i siebie i zwalnia, by pieścić łechtaczkę czy piersi. Wolę jednostajność niż ekstrasy.
To zawsze jest wzajemna nauka siebie, zawsze jest inaczej. Dla mnie każdy kolejny seks z danym partnerem, w miarę jego poznawania, jest coraz lepszy (chociaż to trochę jak u Gaussa, z czasem potrafi entuzjazm opaść, jeśli jest na jedno kopyto).
Ważniejsze chyba dla mnie jest to, co mam w głowie i to, jak partner nakręci mnie przed - nie to, jak mocno pchnie i pod jakim kątem.
Chociaż jedno mogę powiedzieć na pewno - potrzebuję w miarę jednostajnego (lub jednostajnie przyspieszającego) tempa, nie lubię, jak facet dekoncentruje mnie i siebie i zwalnia, by pieścić łechtaczkę czy piersi. Wolę jednostajność niż ekstrasy.
Skomentuj