Część 1.
Janet spojżała na zegarek. Dochodziła piętnasta. Dawno nie czuła się jak teraz, ale nie potrafiłaby
tego określić. Ostatni raz takie motyle w podbrzuszu miała ponad dwa lata temu. To była chyba pierwsza
randka z Rickiem. Pomyślała przez chwilę o nim. Już prawie rok nie są razem. Pamięta jego ostatnie słowa
gdy odchodził: Jesteś zupełnie porąbana. Rick był drugą osobą przed którą Janet się otworzyła. Wiedział
o niej prawie tyle co jej najlepsza przyjaciółka Mia. Pracowały razem. To od niej Janet dostała adres.
Właśnie na niego patrzyła. Był zapisany na małej kartce papieru leżącej na biurku. Spojżała na Mię
siedzącą naprzeciw. Ta się do niej uśmiechnęła.
- Jeszcze godzina i weekend. Sama nie wiem jak przeżyłam ten tydzień. Masz jakieś plany?
- Siedzenie przed telewizorem. Co może robić singielka? Ale dzisiaj tam idę.
Janet spojżała w dół na kartkę. Mia się ożywiła.
- No co ty? ... Jednak się zdecydowałaś. Przyjdź do nas w sobotę. Adam wyjeżdża w delegację i będę sama.
Opowiesz jak było.
- Ok. Może przyjdę. Tylko tobie się mogę wygadać. Wyjdę chyba wcześniej.
Janet wstała, podobnie jak Mia. Ucałowały się. Janet wzięła torebkę i ruszyła do wind.
- Boisz się? - rzuciła na odchodne Mia.
- Nie wiem. Chyba trochę tak.
Drzwi windy zamknęły się za Janet. Wychodząc z bucynku czuła się coraz dziwniej. Skręciła w prawo,
przeciwnie niż każdego dnia wracając do domu. Postanowiła pójść pieszo. To było około piętnastu minut.
Minęła dwie przecznice. Bogaty świat dość szybko zmieniał się w dzielnicę nędzy. Skręciła w lewo, potem
znów w prawo. Chodnik nie był tu już taki równy, więc musiała uważać stawiając kroki w wysokich
szpilkach. Przeczytała nazwę ulicy na rogu obskórnego budynku. To już tu. Skręciła. Cały czas nie była
pewna czy się boi czy jest podniecona. Zapewne to co czuła było kombinacją obu po trochu. Ulica w którą
skręciła była bez wylotu. Nie było praktycznie żadnego ruchu ani przechodniów. Mimo palącego
letniego słońca, zostawiającego głębokie cienie, było tu jakoś mroczno. Pod obskórnymi ścianami
stały przepełnione i cuchnące śmietniki, poobstawiane dookoła kartonami. Janet szłą niepewnie
rozglądając się dookoła. Czuła się jakby była obserwowana, choć wiedziała że tak nie jest. Czytała numery
na budynkach. Osiemdziesiąt jeden, dwa, trzy. Coraz bliżej było do betonowego muru zamykającego
ulicę. Jest. Osiemdziesiąt pięć. Ostatnie małe metalowe drzwi. Były niskie i osadzone w murze z odchodzącym
tynkiem. Nad drzwiami jedna żarówka bez oprawy. Wyglądało jak wejście do komórki. Stanęła i patrzyła.
Drzwi były niższe od niej. Janet miała metr osiemdziesiąt pięć na na szpilkach prezentowała się bardzo
okazale również za sprawą szczupłej sylwetki. Nie była ładna ale i nie brzydka. Lubiła swoją twarz i
wiedziała, że facetom nieraz się podoba. Pociągła twarz, piegi i rude lekko falujące włosy były
wystarczająco rzadkim połączeniem, żeby zanleźć niejednego adoratora. Ale Janet nie była obecnie
zainteresowana stałym partnerem. Jedyne czego pragnęła to zaspokoić swoje mroczne pragnienia.
Ugasić ten ogień płonący w jej wnętrzu.
Uniosła dłoń i po chwili zawahania zapukała w metalowe drzwi wystukując odpowiedni rytm.
Czekała dwie minuty i gdy miała ponowić hasło, drzwi zgrzytnęły i zobaczyła w nich łysego mężczyznę.
Patrzył na nią badawczo. Był przypakowany i wydawało się, że niski, ale Janet zorientowała się szybko,
że stoi na stopniach schodów, które tuż za drzwiami stromo schodziły w dół. Mężczyzna patrzył i
nic nie mówił. Janet postanowiła zacząć.
- Jestem od Alicji.
Mężczyzna nie odpowiedział. Odwrócił się i zszedłw dół. Janet schyliła się pod drzwiami, żeby nie
uderzyć główą i znalazła się w środku. Było mroczno i śmierdziało stęchlizną. Byli w komórkach.
Wiszące pod sufitem żarówki dawały słabe światło. Szła powoli za mężczyzną mijając pajęczyny.
Nad ich głowami ciągnęły się rury. Janer poczuła chłód na gołych ramionach. Miała na sobie
intensywnie czerwoną sukienkę na ramiączkach, kończącą się w okolicy kolan. Niewielkie piersi
obejmowal stanik widoczny pod sukienką. Pokonali dwa zakręty wąskiego korytarza schylając się co
jakiś czas pod niskimi grodziami. Mężczyzna zatrzymał się przy drzwiach i przesunął dużą zasuwę.
Zrobił dla Janet miejsce, żeby mogła wejść do środka.
- Czekaj tutaj.
Odszedł korytarzem zostawiając ją samą. W niewielkim pomieszczeniu było mroczno. Na środku
wisiała mała żarówka. Oprócz jedynych drzwi, i niewielkiego stołka na środku w kwadratowej
komórce nie było nic. Podłoga trzy na trzy metry była betonowa. Janet weszła i usiadła. Czuła
się wyjątkowo nieswojo. Jakby czekała na ważny egzamin. Kroki mężczyzny ucichły i teraz słyszała
bicie swojego serca. Waliło mocno i pompowało szybko krew. Czuła pulsowanie w skroniach.
Siedziała długo, ale nie potrafiła określić ile konkretnie czasu upłynęło od przyjścia.
Podrywała się z każdym dźwiękiem, ale wszystkie do tej pory były fałszywymi alarmami. Nikt do
niej nie przyszedł. Czy to możliwe, żeby o niej zapomnieli? Wstała i wychyliła główę na korytarz.
Było cicho i pusto. Wyszła. Po chwili wahania ruszyła w prawo.
- Halo? - nawoływała co jakiś czas. - Jest tu ktoś?
Mijała rzędy zamkniętych drzwi. Minęła dwa zakręty. Doszła do końca i nic. Ślepy zaułek. Zawróciła.
Gdy dotarła do swojej komórki okazało się, że nie jest sama. Wysoki mężczyzna, dość przystojny
i ubrany w elegancki garnitur wskazał jej na stołek. Usiadła. Nie odzywał się. Chodził powoli wokół
niej potęgując napięcie i niepewność w kobiecie. W ręku trzymał długi czarny przedmiot wyglądający
na pierwszy rzut oka jak policyjna gumowa pałka. Janet czuła, że jej oddech przyspiesza, a serce
podchodzi do gardła. Przyglądał się jej w milczeniu, a ona ośmialała się spojżeć tylko gdy była pewna
że na nią nie patrzy. Miał grube rysy twarzy. Był bardzo spokojny i budził duży respekt samym wyglądem.
Chciała poznać jego głos i miała nadzieję, że zaraz coś powie. Nie wiedziała, czy powinna się odezwać
pierwsza. Postanowiła tego nie robić. Mężczyzna stanął przed nią. Przeciągnął pałką po jej udzie po
czym wsunął ją między jej kolana. Im pałka szła dalej tym bardziej Janet rozsuwała a gdy sukienka
zaczęła przeszkaszać Janet podciągnęła ją w górę. Koronkowe majteczki były mokre i prześwitywały.
Janet goliła rude kłaczki zostawiając nad sromem tylko małą wyspę.
- Dlaczego chcesz tu przychodzić? - spytał w końcu.
Janet z przyjemnością odkryła, że ma basowy miły głos, który z jednej strony ją uspokajał, ale z drugiej
sprawiał, że przechodziły ją dreszcze. Był zbyt opanowany.
- Taka już jestem. Potrzebuję silnej męskiej ręki. Pozwolisz mi?
- Sama zdecydujesz. Będę cię bił i poniżał ale bez seksu. Odpowiada ci to?
- Tak. - odpowiedziała lekko zawiedziona. - Ale nie musimy tego ustalać. W każdej chwili możesz ze mną
zrobić co chcesz.
- Połóż się brzuchem na stołku. Nogi szeroko.
Janet wstała.
- Mam zdjąć majtki? - spytała cichym smutnym głosem.
Wyglądała jak osoba mająca się za chwilę rozpłakać, ale we wnętrzu wszystko aż buzowało i gotowało się,
cipka ociekała sokami a w brzuchu latały motyle. "Ale ja jestem popieprzona" - pomyślała o sobie.
Nic dziwnego, że Rick mnie zostawił, gdy pierwszy raz poprosiłam go, żeby mnie pobił. Inne kobiety
tuż po czterdziestce teraz wysyłają do szkoły nastoletnie dzieci i dbają o domowe ognisko. A ja, porąbana
singielka tułam się od związku do związku i walczę z namiętnościami.
Przełożyła się przez stołek i wypięła pupę. Zacisnęła zęby w oczekiwaniu aż pierwsza guma
zostawi czerwony ślad na pośladkach. I stało się. Zabolało jak cholera. Janet nie powstrzymała krzyku.
Spod powieki wypłynęła łza. Pośladki piekły jak przypalane ogniem. Podkuliła się, ale po chwili znów
wystawiła pupę do kolejnego ciosu. Drugi zabolał jeszcze bardziej. Janet krzyknęła głośno i teraz już
szlochała. Makijaż spływał z twarzy wraz ze łzami. Dostała dziesięć gum. Pupa zobiła się
granatowo-czerwona.
- Wystarczy. Usiądź. - powiedział tym niskim i spokojnym głosem, bez cienia emocji.
Nie było to łatwe, ale Janet posadziła palące pośladki na stołku. Stanął przy niej. Pogładził ją po twarzy
i głaskał włosy.
- Już dobrze Janet. Byłaś dzielna. Chcę się dowiedzieć wiecej o tobie. Jesteś z kimś?
- Nie. - odpowiedziała chlipiąc i wciągając nosem.
Podał jej chusteczki.
- Od roku nie jestem z moim partnerem. Mieszkam teraz sama. Chyba cię to nie dziwi? Niedawno skończyłam
czterdzieści lat, ale narazie nie zakładam rodziny. Jeśli się zgodzisz, będę do ciebie przychodzić.
- Gdzie pracujesz?
- W firmie. Niedaleko. Jestem sekretarką. Razem ze mną pracuje Mia od której mam twój adres. Mia zna Alicję.
- Zrobimy tak Janet. Zastanów się jeszcze. Powiedzmy, że dasz mi odpowiedź za tydzień. Po porstu
przyjdź o tej samej porze jeśli się zdecydujesz. Chyba że masz inne plany.
- Nie, żadnych. I już jestem zdecydowana. Będę napewno.
- Do dobrze, ale rozważ to jeszcze. Będziesz tu torturowana i będzie naprawdę bolało. Jeśli się zjawisz,
poznasz za tydzień inne pomieszczenia, a mamy ich tu dużo. Dzisiaj musisz już iść. Chodź, odprowadzę
cię do drzwi.
Janet ledwo wstała. Pomógł jej trochę.
- Napewno nie chcesz się we mnie zaspokoić? - spytała. - Wyruchaj mnie. Proszę.
- Zaczynasz mi się podobać Janet. Ledwo siedzisz, a chcesz dalej wypinać pupę. Uwierz mi, że do tego
jeszcze bardzo daleka droga. I będziesz musiała sobie zasłużyć. Przychodzi tu wiele kobiet, są już długo
a jeszcze mi nawet nie lizały.
Weszli po drabinie i wyszli na zewnątrz. Robiło już się ciemno. Żarówka nad drzwiami paliła się i oświetlała
brudny zakątek.
- Przyjdę. Zobaczysz.
- Czekam.
W sobotę rano Janet ledwo się ruszała. Utykając poszła do kuchni i zrobiła kawę. Spojżała w lustro
stojąc tyłem. Pośladki były sine i granatowe. Przypomniała sobie o zaproszeniu Mii. Zadzwoniła do przyjaciółki,
że nie da rady. Mia postanowiła, że to ona przyjedzie. Janet bardzo chciała porozmawiać z Alicją, która już ma
sporo za sobą. Nie znała jej osobiście. Mia była ich wspólną znajomą i obiecała, że zabierze ją po drodze. Alicja
zgodziła się spotkać z Janet. Przyjechały w południe. Alicja była niską brunetką o szerokich biodrach i ładnej,
okrągłej buzi.
- Miło spotkać kogoś takiego jak ja. Alicja.
- Janet. Wejdźcie. Herbatę?
Usiadły a Janet się położyła. Chwilowo nie najlepiej jej szło siedzenie. Pękała z ciekawości, więc szybko zdała
relację ze spotkania z tajemniczym dżentelmenem i zaczęła wypytywać Alicję.
- Zdecydowałaś już, że bawisz się dalej? - spytała Alicja.
- Tak. Pójdę tam znów w piątek. Jak to jest za drugim razem.
- Poznasz Roberta. Jest tam komś w rodzaju lekarza. Tak na niego mówią. Chodzi w białym kitlu i ze stetoskopem.
Trafisz do gabinetu na stół.
- Brzmi dziwnie. O co chodzi z tym stołem?
Alicja wycągnęła język. Teraz do Janet dotarło. Wcześniej przez chwilę wydawało się jej, że Alicja ma w języku
kolczyk, ale to nie było to. W języku miała założone metalowe oczko jak w butach. Wyciągnęła pierś i pokazała,
że w sutku ma takie samo.
- Też ci takie założą. To jeszcze nie wszystko. Chcesz coś jeszcze zobaczyć?
Całe wargi zromowe zewnętrzne, wewnętrzne i łecztaczka były podziurawione oczkami. Janet była pod wrażeniem.
- Boli zakładanie tego?
- Jak cholera. Długo będziesz spuchnięta, ale ich to nie obchodzi.
- Mogę cię jeszcze o coś zapytać Alicjo? Czy on to z tobą robi?
Alicja zaprzeczyła.
- Czekam i może już niedługo. Gdy tylko zdam egzamin.
- Egzamin?
- Wszystkiego się dowiesz. Wybacz ale nie wolno mi powiedzieć ci za dużo. Dowiesz się co to jest egzamin, i po co
te otwory w ciele. Poznasz też inne dziewczyny.
Janet nie spodziewała się, że jest więcej takich świrusek jak one. Trochę bała się przekłuwania, ale nie zmieniła
zdania. Była dalej zdecydowana co do swoich planów na przyszły piątek. Chciała kontynuować też znajomość
z Alicją i wymieniać doświadczenia.
- Miałabyś ochotę czasem wyskoczyć na piwko i pogadać? - spytała odprowadzając koleżanki do drzwi.
- Jasne, czemu nie.
Janet spojżała na zegarek. Dochodziła piętnasta. Dawno nie czuła się jak teraz, ale nie potrafiłaby
tego określić. Ostatni raz takie motyle w podbrzuszu miała ponad dwa lata temu. To była chyba pierwsza
randka z Rickiem. Pomyślała przez chwilę o nim. Już prawie rok nie są razem. Pamięta jego ostatnie słowa
gdy odchodził: Jesteś zupełnie porąbana. Rick był drugą osobą przed którą Janet się otworzyła. Wiedział
o niej prawie tyle co jej najlepsza przyjaciółka Mia. Pracowały razem. To od niej Janet dostała adres.
Właśnie na niego patrzyła. Był zapisany na małej kartce papieru leżącej na biurku. Spojżała na Mię
siedzącą naprzeciw. Ta się do niej uśmiechnęła.
- Jeszcze godzina i weekend. Sama nie wiem jak przeżyłam ten tydzień. Masz jakieś plany?
- Siedzenie przed telewizorem. Co może robić singielka? Ale dzisiaj tam idę.
Janet spojżała w dół na kartkę. Mia się ożywiła.
- No co ty? ... Jednak się zdecydowałaś. Przyjdź do nas w sobotę. Adam wyjeżdża w delegację i będę sama.
Opowiesz jak było.
- Ok. Może przyjdę. Tylko tobie się mogę wygadać. Wyjdę chyba wcześniej.
Janet wstała, podobnie jak Mia. Ucałowały się. Janet wzięła torebkę i ruszyła do wind.
- Boisz się? - rzuciła na odchodne Mia.
- Nie wiem. Chyba trochę tak.
Drzwi windy zamknęły się za Janet. Wychodząc z bucynku czuła się coraz dziwniej. Skręciła w prawo,
przeciwnie niż każdego dnia wracając do domu. Postanowiła pójść pieszo. To było około piętnastu minut.
Minęła dwie przecznice. Bogaty świat dość szybko zmieniał się w dzielnicę nędzy. Skręciła w lewo, potem
znów w prawo. Chodnik nie był tu już taki równy, więc musiała uważać stawiając kroki w wysokich
szpilkach. Przeczytała nazwę ulicy na rogu obskórnego budynku. To już tu. Skręciła. Cały czas nie była
pewna czy się boi czy jest podniecona. Zapewne to co czuła było kombinacją obu po trochu. Ulica w którą
skręciła była bez wylotu. Nie było praktycznie żadnego ruchu ani przechodniów. Mimo palącego
letniego słońca, zostawiającego głębokie cienie, było tu jakoś mroczno. Pod obskórnymi ścianami
stały przepełnione i cuchnące śmietniki, poobstawiane dookoła kartonami. Janet szłą niepewnie
rozglądając się dookoła. Czuła się jakby była obserwowana, choć wiedziała że tak nie jest. Czytała numery
na budynkach. Osiemdziesiąt jeden, dwa, trzy. Coraz bliżej było do betonowego muru zamykającego
ulicę. Jest. Osiemdziesiąt pięć. Ostatnie małe metalowe drzwi. Były niskie i osadzone w murze z odchodzącym
tynkiem. Nad drzwiami jedna żarówka bez oprawy. Wyglądało jak wejście do komórki. Stanęła i patrzyła.
Drzwi były niższe od niej. Janet miała metr osiemdziesiąt pięć na na szpilkach prezentowała się bardzo
okazale również za sprawą szczupłej sylwetki. Nie była ładna ale i nie brzydka. Lubiła swoją twarz i
wiedziała, że facetom nieraz się podoba. Pociągła twarz, piegi i rude lekko falujące włosy były
wystarczająco rzadkim połączeniem, żeby zanleźć niejednego adoratora. Ale Janet nie była obecnie
zainteresowana stałym partnerem. Jedyne czego pragnęła to zaspokoić swoje mroczne pragnienia.
Ugasić ten ogień płonący w jej wnętrzu.
Uniosła dłoń i po chwili zawahania zapukała w metalowe drzwi wystukując odpowiedni rytm.
Czekała dwie minuty i gdy miała ponowić hasło, drzwi zgrzytnęły i zobaczyła w nich łysego mężczyznę.
Patrzył na nią badawczo. Był przypakowany i wydawało się, że niski, ale Janet zorientowała się szybko,
że stoi na stopniach schodów, które tuż za drzwiami stromo schodziły w dół. Mężczyzna patrzył i
nic nie mówił. Janet postanowiła zacząć.
- Jestem od Alicji.
Mężczyzna nie odpowiedział. Odwrócił się i zszedłw dół. Janet schyliła się pod drzwiami, żeby nie
uderzyć główą i znalazła się w środku. Było mroczno i śmierdziało stęchlizną. Byli w komórkach.
Wiszące pod sufitem żarówki dawały słabe światło. Szła powoli za mężczyzną mijając pajęczyny.
Nad ich głowami ciągnęły się rury. Janer poczuła chłód na gołych ramionach. Miała na sobie
intensywnie czerwoną sukienkę na ramiączkach, kończącą się w okolicy kolan. Niewielkie piersi
obejmowal stanik widoczny pod sukienką. Pokonali dwa zakręty wąskiego korytarza schylając się co
jakiś czas pod niskimi grodziami. Mężczyzna zatrzymał się przy drzwiach i przesunął dużą zasuwę.
Zrobił dla Janet miejsce, żeby mogła wejść do środka.
- Czekaj tutaj.
Odszedł korytarzem zostawiając ją samą. W niewielkim pomieszczeniu było mroczno. Na środku
wisiała mała żarówka. Oprócz jedynych drzwi, i niewielkiego stołka na środku w kwadratowej
komórce nie było nic. Podłoga trzy na trzy metry była betonowa. Janet weszła i usiadła. Czuła
się wyjątkowo nieswojo. Jakby czekała na ważny egzamin. Kroki mężczyzny ucichły i teraz słyszała
bicie swojego serca. Waliło mocno i pompowało szybko krew. Czuła pulsowanie w skroniach.
Siedziała długo, ale nie potrafiła określić ile konkretnie czasu upłynęło od przyjścia.
Podrywała się z każdym dźwiękiem, ale wszystkie do tej pory były fałszywymi alarmami. Nikt do
niej nie przyszedł. Czy to możliwe, żeby o niej zapomnieli? Wstała i wychyliła główę na korytarz.
Było cicho i pusto. Wyszła. Po chwili wahania ruszyła w prawo.
- Halo? - nawoływała co jakiś czas. - Jest tu ktoś?
Mijała rzędy zamkniętych drzwi. Minęła dwa zakręty. Doszła do końca i nic. Ślepy zaułek. Zawróciła.
Gdy dotarła do swojej komórki okazało się, że nie jest sama. Wysoki mężczyzna, dość przystojny
i ubrany w elegancki garnitur wskazał jej na stołek. Usiadła. Nie odzywał się. Chodził powoli wokół
niej potęgując napięcie i niepewność w kobiecie. W ręku trzymał długi czarny przedmiot wyglądający
na pierwszy rzut oka jak policyjna gumowa pałka. Janet czuła, że jej oddech przyspiesza, a serce
podchodzi do gardła. Przyglądał się jej w milczeniu, a ona ośmialała się spojżeć tylko gdy była pewna
że na nią nie patrzy. Miał grube rysy twarzy. Był bardzo spokojny i budził duży respekt samym wyglądem.
Chciała poznać jego głos i miała nadzieję, że zaraz coś powie. Nie wiedziała, czy powinna się odezwać
pierwsza. Postanowiła tego nie robić. Mężczyzna stanął przed nią. Przeciągnął pałką po jej udzie po
czym wsunął ją między jej kolana. Im pałka szła dalej tym bardziej Janet rozsuwała a gdy sukienka
zaczęła przeszkaszać Janet podciągnęła ją w górę. Koronkowe majteczki były mokre i prześwitywały.
Janet goliła rude kłaczki zostawiając nad sromem tylko małą wyspę.
- Dlaczego chcesz tu przychodzić? - spytał w końcu.
Janet z przyjemnością odkryła, że ma basowy miły głos, który z jednej strony ją uspokajał, ale z drugiej
sprawiał, że przechodziły ją dreszcze. Był zbyt opanowany.
- Taka już jestem. Potrzebuję silnej męskiej ręki. Pozwolisz mi?
- Sama zdecydujesz. Będę cię bił i poniżał ale bez seksu. Odpowiada ci to?
- Tak. - odpowiedziała lekko zawiedziona. - Ale nie musimy tego ustalać. W każdej chwili możesz ze mną
zrobić co chcesz.
- Połóż się brzuchem na stołku. Nogi szeroko.
Janet wstała.
- Mam zdjąć majtki? - spytała cichym smutnym głosem.
Wyglądała jak osoba mająca się za chwilę rozpłakać, ale we wnętrzu wszystko aż buzowało i gotowało się,
cipka ociekała sokami a w brzuchu latały motyle. "Ale ja jestem popieprzona" - pomyślała o sobie.
Nic dziwnego, że Rick mnie zostawił, gdy pierwszy raz poprosiłam go, żeby mnie pobił. Inne kobiety
tuż po czterdziestce teraz wysyłają do szkoły nastoletnie dzieci i dbają o domowe ognisko. A ja, porąbana
singielka tułam się od związku do związku i walczę z namiętnościami.
Przełożyła się przez stołek i wypięła pupę. Zacisnęła zęby w oczekiwaniu aż pierwsza guma
zostawi czerwony ślad na pośladkach. I stało się. Zabolało jak cholera. Janet nie powstrzymała krzyku.
Spod powieki wypłynęła łza. Pośladki piekły jak przypalane ogniem. Podkuliła się, ale po chwili znów
wystawiła pupę do kolejnego ciosu. Drugi zabolał jeszcze bardziej. Janet krzyknęła głośno i teraz już
szlochała. Makijaż spływał z twarzy wraz ze łzami. Dostała dziesięć gum. Pupa zobiła się
granatowo-czerwona.
- Wystarczy. Usiądź. - powiedział tym niskim i spokojnym głosem, bez cienia emocji.
Nie było to łatwe, ale Janet posadziła palące pośladki na stołku. Stanął przy niej. Pogładził ją po twarzy
i głaskał włosy.
- Już dobrze Janet. Byłaś dzielna. Chcę się dowiedzieć wiecej o tobie. Jesteś z kimś?
- Nie. - odpowiedziała chlipiąc i wciągając nosem.
Podał jej chusteczki.
- Od roku nie jestem z moim partnerem. Mieszkam teraz sama. Chyba cię to nie dziwi? Niedawno skończyłam
czterdzieści lat, ale narazie nie zakładam rodziny. Jeśli się zgodzisz, będę do ciebie przychodzić.
- Gdzie pracujesz?
- W firmie. Niedaleko. Jestem sekretarką. Razem ze mną pracuje Mia od której mam twój adres. Mia zna Alicję.
- Zrobimy tak Janet. Zastanów się jeszcze. Powiedzmy, że dasz mi odpowiedź za tydzień. Po porstu
przyjdź o tej samej porze jeśli się zdecydujesz. Chyba że masz inne plany.
- Nie, żadnych. I już jestem zdecydowana. Będę napewno.
- Do dobrze, ale rozważ to jeszcze. Będziesz tu torturowana i będzie naprawdę bolało. Jeśli się zjawisz,
poznasz za tydzień inne pomieszczenia, a mamy ich tu dużo. Dzisiaj musisz już iść. Chodź, odprowadzę
cię do drzwi.
Janet ledwo wstała. Pomógł jej trochę.
- Napewno nie chcesz się we mnie zaspokoić? - spytała. - Wyruchaj mnie. Proszę.
- Zaczynasz mi się podobać Janet. Ledwo siedzisz, a chcesz dalej wypinać pupę. Uwierz mi, że do tego
jeszcze bardzo daleka droga. I będziesz musiała sobie zasłużyć. Przychodzi tu wiele kobiet, są już długo
a jeszcze mi nawet nie lizały.
Weszli po drabinie i wyszli na zewnątrz. Robiło już się ciemno. Żarówka nad drzwiami paliła się i oświetlała
brudny zakątek.
- Przyjdę. Zobaczysz.
- Czekam.
W sobotę rano Janet ledwo się ruszała. Utykając poszła do kuchni i zrobiła kawę. Spojżała w lustro
stojąc tyłem. Pośladki były sine i granatowe. Przypomniała sobie o zaproszeniu Mii. Zadzwoniła do przyjaciółki,
że nie da rady. Mia postanowiła, że to ona przyjedzie. Janet bardzo chciała porozmawiać z Alicją, która już ma
sporo za sobą. Nie znała jej osobiście. Mia była ich wspólną znajomą i obiecała, że zabierze ją po drodze. Alicja
zgodziła się spotkać z Janet. Przyjechały w południe. Alicja była niską brunetką o szerokich biodrach i ładnej,
okrągłej buzi.
- Miło spotkać kogoś takiego jak ja. Alicja.
- Janet. Wejdźcie. Herbatę?
Usiadły a Janet się położyła. Chwilowo nie najlepiej jej szło siedzenie. Pękała z ciekawości, więc szybko zdała
relację ze spotkania z tajemniczym dżentelmenem i zaczęła wypytywać Alicję.
- Zdecydowałaś już, że bawisz się dalej? - spytała Alicja.
- Tak. Pójdę tam znów w piątek. Jak to jest za drugim razem.
- Poznasz Roberta. Jest tam komś w rodzaju lekarza. Tak na niego mówią. Chodzi w białym kitlu i ze stetoskopem.
Trafisz do gabinetu na stół.
- Brzmi dziwnie. O co chodzi z tym stołem?
Alicja wycągnęła język. Teraz do Janet dotarło. Wcześniej przez chwilę wydawało się jej, że Alicja ma w języku
kolczyk, ale to nie było to. W języku miała założone metalowe oczko jak w butach. Wyciągnęła pierś i pokazała,
że w sutku ma takie samo.
- Też ci takie założą. To jeszcze nie wszystko. Chcesz coś jeszcze zobaczyć?
Całe wargi zromowe zewnętrzne, wewnętrzne i łecztaczka były podziurawione oczkami. Janet była pod wrażeniem.
- Boli zakładanie tego?
- Jak cholera. Długo będziesz spuchnięta, ale ich to nie obchodzi.
- Mogę cię jeszcze o coś zapytać Alicjo? Czy on to z tobą robi?
Alicja zaprzeczyła.
- Czekam i może już niedługo. Gdy tylko zdam egzamin.
- Egzamin?
- Wszystkiego się dowiesz. Wybacz ale nie wolno mi powiedzieć ci za dużo. Dowiesz się co to jest egzamin, i po co
te otwory w ciele. Poznasz też inne dziewczyny.
Janet nie spodziewała się, że jest więcej takich świrusek jak one. Trochę bała się przekłuwania, ale nie zmieniła
zdania. Była dalej zdecydowana co do swoich planów na przyszły piątek. Chciała kontynuować też znajomość
z Alicją i wymieniać doświadczenia.
- Miałabyś ochotę czasem wyskoczyć na piwko i pogadać? - spytała odprowadzając koleżanki do drzwi.
- Jasne, czemu nie.
Skomentuj