Wiem o tym, że jest tutaj dużo osób z większymi problemami. Jednak uznałem, że może usłyszę od was jakąś dobrą radę. A może tylko chcę żeby ktoś to przeczytał…
W szkole zawsze byłem lubiany przez dziewczyny. Nie byłem jednak w żadnym związku, głównie przez to, że miałem zbyt duże kompleksy (za wysoki, za chudy, ze „zbyt dobrymi” ocenami i nie potrafiący rozmawiać z dziewczynami tak jak niektórzy koledzy). Potrafiłem prowadzić wielogodzinne rozmowy „o niczym”, ale bałem się bardziej rozwinąć znajomości. A rozmowy te były mi bardzo potrzebne – chciałem mieć kogoś bliskiego.
Po maturach zaczęło się to zmieniać, zacząłem ćwiczyć, rozwijać się, wymyśliłem sobie plan na kilka najbliższych lat życia. Niestety pewność siebie była na tym poziomie co zawsze. Nie spotykałem takich dziewczyn jakie w rzeczywistości mi się podobają, a nawet jeśli gdzieś jakąś spotkałem, to moja niska samoocena wszystko psuła. Poznałem kilka, z którymi mogłem długo rozmawiać, ale wystarczały mi jako przyjaciółki, więc miałem problem kiedy one chciały czegoś więcej. Z kilkoma innymi poszedłem do łóżka, czego często później żałowałem i kończyłem te znajomości.
Na początku tych wakacji poznałem dziewczynę, z którą spędziłem najwspanialsze 9 miesięcy swojego życia. Wydawała się spełnieniem marzeń. Przez pół roku rozmawialiśmy na fb albo przez telefon praktycznie ciągle, a przy prawie każdym spotkaniu był długi i namiętny sex (zmęczenie, pms, czy okres to nie był problem). Bardzo dużo o sobie się od niej nauczyłem, jak i zdobyłem dużo umiejętności Jednak czasem dawała mi do zrozumienia, że nie jest gotowa na jeszcze „więcej”. Nigdy nie mówiłem, że chcę więcej. Plany na kilka najbliższych miesięcy były i tak dla mnie świetne.
Ostatnio powiedziała mi, że woli byśmy zrobili sobie przerwę, ponieważ ona się nie zakochała i nie chce mi w przyszłości łamać serca. Mimo, że gdzieś w głębi duszy się tego spodziewałem to zawsze myślałem, że zmieni zdanie.
W miarę szybko się pozbierałem ale zastanawiam się co zrobić z pustką, która po niej pozostała.
Uświadomiłem sobie, że nawet jak uprawiałem sporty to m.in. po to by móc się jej pochwalić. Chciałem, żeby ktoś jeszcze się cieszył z moich sukcesów w szkole, czy w pracy lub pomagał po porażkach. Przestałem marnować czas, miałem ochotę na naukę nowych rzeczy, bo one mogły się ‘nam’ przydać.
Nie chcę wracać do starego trybu życia. Tam nie miałem motywacji. Marnowałem często czas i miałem dużo mniej powodów do radości.
Wydaje mi się, że znowu powinienem wrócić do szukania dziewczyny, bo w związku jest mi dużo lepiej. Teraz już wiem, że szukając partnerki mogę mierzyć bardzo wysoko. Mam nadzieję, że teraz już nie będę miał problemu z kompleksami.
Nie wiem jednak gdzie szukać…
Bo nie tam gdzie kiedyś. Większość znajomych lubi chodzić po klubach, co dla mnie jest całkowicie dyskwalifikujące, na politechnice dziewczyny chyba nie znajdę (ta była ewenementem)…
Myślę tylko o jakichś turystycznych wyjazdach studenckich (góry, żagle, spływy), to ma sens?
W szkole zawsze byłem lubiany przez dziewczyny. Nie byłem jednak w żadnym związku, głównie przez to, że miałem zbyt duże kompleksy (za wysoki, za chudy, ze „zbyt dobrymi” ocenami i nie potrafiący rozmawiać z dziewczynami tak jak niektórzy koledzy). Potrafiłem prowadzić wielogodzinne rozmowy „o niczym”, ale bałem się bardziej rozwinąć znajomości. A rozmowy te były mi bardzo potrzebne – chciałem mieć kogoś bliskiego.
Po maturach zaczęło się to zmieniać, zacząłem ćwiczyć, rozwijać się, wymyśliłem sobie plan na kilka najbliższych lat życia. Niestety pewność siebie była na tym poziomie co zawsze. Nie spotykałem takich dziewczyn jakie w rzeczywistości mi się podobają, a nawet jeśli gdzieś jakąś spotkałem, to moja niska samoocena wszystko psuła. Poznałem kilka, z którymi mogłem długo rozmawiać, ale wystarczały mi jako przyjaciółki, więc miałem problem kiedy one chciały czegoś więcej. Z kilkoma innymi poszedłem do łóżka, czego często później żałowałem i kończyłem te znajomości.
Na początku tych wakacji poznałem dziewczynę, z którą spędziłem najwspanialsze 9 miesięcy swojego życia. Wydawała się spełnieniem marzeń. Przez pół roku rozmawialiśmy na fb albo przez telefon praktycznie ciągle, a przy prawie każdym spotkaniu był długi i namiętny sex (zmęczenie, pms, czy okres to nie był problem). Bardzo dużo o sobie się od niej nauczyłem, jak i zdobyłem dużo umiejętności Jednak czasem dawała mi do zrozumienia, że nie jest gotowa na jeszcze „więcej”. Nigdy nie mówiłem, że chcę więcej. Plany na kilka najbliższych miesięcy były i tak dla mnie świetne.
Ostatnio powiedziała mi, że woli byśmy zrobili sobie przerwę, ponieważ ona się nie zakochała i nie chce mi w przyszłości łamać serca. Mimo, że gdzieś w głębi duszy się tego spodziewałem to zawsze myślałem, że zmieni zdanie.
W miarę szybko się pozbierałem ale zastanawiam się co zrobić z pustką, która po niej pozostała.
Uświadomiłem sobie, że nawet jak uprawiałem sporty to m.in. po to by móc się jej pochwalić. Chciałem, żeby ktoś jeszcze się cieszył z moich sukcesów w szkole, czy w pracy lub pomagał po porażkach. Przestałem marnować czas, miałem ochotę na naukę nowych rzeczy, bo one mogły się ‘nam’ przydać.
Nie chcę wracać do starego trybu życia. Tam nie miałem motywacji. Marnowałem często czas i miałem dużo mniej powodów do radości.
Wydaje mi się, że znowu powinienem wrócić do szukania dziewczyny, bo w związku jest mi dużo lepiej. Teraz już wiem, że szukając partnerki mogę mierzyć bardzo wysoko. Mam nadzieję, że teraz już nie będę miał problemu z kompleksami.
Nie wiem jednak gdzie szukać…
Bo nie tam gdzie kiedyś. Większość znajomych lubi chodzić po klubach, co dla mnie jest całkowicie dyskwalifikujące, na politechnice dziewczyny chyba nie znajdę (ta była ewenementem)…
Myślę tylko o jakichś turystycznych wyjazdach studenckich (góry, żagle, spływy), to ma sens?
Skomentuj