Witam wszystkich. Robiąc bilans życia przy jeszcze trzydziestych którychś urodzinach, obróciłem oko mej jaźni (żart dla miłośników Diuny) na lata poprzednie. Zastanowiłem się jak bardzo błądziłem przez spory okres mego życia chcąc wzbudzić zainteresowanie u płci przeciwnej. Wiele z mych spostrzeżeń było błędnych, wiele rad osób trzecich bezwartościowych, wiele staroświeckich zasad nieaktualnych. Efekt: brak wyników i morze.... wódki przelane. Jest to bolączka chyba większości ludzkości: chcemy czegoś, ale efekty mizerne i.... no właśnie. Czy na pewnym etapie swojego życia narodziła się u Was niechęć, lub nawet nienawiść do płci przeciwnej? Jak się to zaczęło i jak finalnie się skończyło?
Czas pogardy, czyli historia frustracji.
Collapse
X
-
Tagi: Brak
-
Po dwóch, bardzo ciężkich, toksycznych związkach i jeszcze cięższych rozstaniach po prostu nie chciałam z nikim być. Było mi bardzo dobrze samej i miałam ogólne zniechęcenie do zwiazków. Przestałam wierzyć w miłość i to, że ludzie potrafią być wierni, uczciwi i lojalni, a zwiazki mogą być długotrwałe i pozbawione zdrad, kłamstw czy innego gówna.
Nie pałałam jednak nienawiścią do facetów i nie łaziłam po forum, ani nie gadałam wśród znajomych, że faceci to zdradliwe, fałszywe świnie, lecące na to, czy tamto, a każda kobieta myśląca inaczej to idiotka.
Dlatego pisanie czegoś takiego, a niestety takie gadanie przeważa u płci męskiej uważam za głupie, gówniarskie i niedojrzałe.
Przez te 17lat jak tutaj jestem i ogólnie w życiu, pieprzenie o tym, że każda kobieta to suka, każda zdradza i leci na kasę widziałam i słyszałam pierdylion razy. I o ile jakieś urazy rozumiem to uogólnianie na temat czegokolwiek, wg mnie to zło. I nie ma znaczenia czy dotyczy to mężczyzn czy kobiet. -
W pełni rozumiem. Dla tego założyłem wątek. Bo odruch jest częsty, ale zrozumienie przyczyn swojej frustracji może zażegnać ten odruch nienawiści. Prawda nas wyzwoli. Jesteśmy jacy jesteśmy, różnimy się. Te różnice są piękne, ale często nieporozumienie może sprawiać ból. Warto zastanowić się nad tym zamiast walczyć z całym światem.Skomentuj
-
Nie, u mnie taka nienawiść się nie narodziła, mimo paru nieprzyjemnych przeżyć i rozstań. Taka nienawiść przysłania trzeźwą ocenę sytuacji. Absolutnie zgadzam się z Astrają - uogólnianie jest złe. A jeszcze gorsze jest jakiekolwiek obarczanie nowo poznanej osoby "przewinieniami" innej. Jeśli chcesz odnieść sukces w tej materii, do każdej nowej relacji musisz podchodzić jakby na świeżo, na nowo, jak niemowlak w tej dziedzinie. Oczywiście nie da się wszystkiego wymazać, ale każda osoba zasługuje na pełny pakiet zaufania na start. Bez względu na to, co było.
Ja też miałam trudne doświadczenia, kilka wpadek takich, że jak teraz na nie patrzę, to wstydzę się za siebie, ale mimo wszystko za każdym kolejnym razem zaczynałam pełna otwartości i kredytu zaufania. Kto chciał, to brał, kto nie, to nie. Ale dzięki temu ostatecznie udało się i wszystko zwróciło się z nawiązką.
Ja też jakoś sobie nie wyobrażam, że miałabym mieć awersję do płci przeciwnej czy nieprzeciwnej. To by oznaczało, że mogę być tylko sama ze sobą, a tego bym nie chciała. Poza tym warto też zajrzeć w głąb siebie i zacząć od siebie. Czasem bardzo skupiamy się na tym, że inni zrobili coś nie tak, źle się zachowali, źle doradzili... A okazuje się, że sami nie jesteśmy ideałami.Skomentuj
-
Ja mam nieco podobnie, ale też nieco inaczej.
Również mam za sobą kilka związków, lepszych, gorszych, chorych... nigdy nie byłam skłonna do nienawiści, nawet skrzywdzona wielokrotnie. Zawsze szukałam zrozumienia, siebie i innych, ale często wymagało to czasu.
Nue ukrywam jednak, że do każdej nowej relacji podchodzę ostrożnie. Staram się być otwarta, ale nie daję nigdy pełnego kredytu zaufania. Z czasem może on urosnąć, być może znajdę osobę, która zyska 100%.
Uważam też, że naprawdę rzadko może zaistnieć sytuacja, kiedy winą można obarczać tylko jedną stronę.
Nie generalizowalam, że mam dość na zawsze. Po prostu dawałam sobie czas. Logiczne dla mnie było, że po zakończeniu każdej relacji, zwłaszcza skomplikowanej, z dłuższą historią, nie powinno się rzucać od razu dalej. Mogłabym też, nawet nie celowo, skrzywdzić kogoś jeszcze.Kobiece ciało jest jak skrzypce i tylko prawdziwy wirtuoz potrafi na nim zagrać.Skomentuj
-
Po każdej ekstremie potrzebowałem terapii. Ja w wersji zdrowej kwalifikuję się do leczenia, a co dopiero chory na tak wyniszczające choróbska jak uczucia wyższe?
To tak pół-żartem, pół-serio. Nie, nie umiem nienawidzić. Kobiety w to wliczając. Gardzić za to - już tak. Jestem również zwolennikiem teorii, że jeśli coś się kończy, to się kończy i już. I nie ma powrotu, trzeba przyjąć na siebie konsekwencje własnych wyborów, niekoniecznie przy tym pogodzić się z nimi ale wyciągnąć z wszelkich porażek wnioski na przyszłość.
Są chwile, kiedy strasznie żałuję, że porzuciłem po części swój wrodzony egoizm, niemniej jestem też przekonany, że efekt finalny był tego jednak wart.
To truly love someone is to strive for reconquering what has already been conquered.
Regulamin Forum.Skomentuj
-
Jestem tak empatyczną i pełną wyrozumiałości na ludzi osobą, że trudno mi się postawić w roli nienawidzącej kogokolwiek.
Ja to prędzej siebie znienawidzę niż drugiego człowiekaSkomentuj
-
Ło panie...
Całe moje wczesnodorosłe życie było usiane hejtem na kobiety.
Złe wzorce, albo brak takowych, zero życiowej wiedzy jak te tematy działają naprawdę (w porównaniu do np. książek czy filmów), do tego zero autorefleksji że to we mnie jest problem a nie w nich...
Było tego od cholery. nie powiem, że znormalniałem, bo proces jest w toku i czasami mi stare schizy wracają, ale w porównaniu do tego co było dekadę temu to jest niebo a ziemia, więc uważam to za taki swój prywatny mały sukces.Lepiej więc być samemu niż z kimś, (...) kto jest namiastką czy też czymś w tym rodzaju.
— Marek HłaskoSkomentuj
-
U mnie z uczuciami było trochę jak u Goethego. Te największe miłości skazane były na porażkę.
Z porażkami radziłam sobie różnie, ale najczęściej wpadałam w spiralę flirtu, romansów i uwodzenia oraz relacji bez zobowiązań. Niechęć i nienawiść raczej nie - miałam bardzo wysokie libido i z egoistycznych pobudek nie mogłam sobie pozwolić na takie emocje bo musiałabym bzykać się z kobietami Poza tym, mimo, że jak wielu z nas, cierpiałam z miłości, to zawsze byłam pozytywnie nastawiona.
Chwilową niechęć do mężczyzn spowodowały inne sytuacje w moim życiu o których na forum już wspominałam, ale to raczej chwilowa wypadkowa zdarzeń a nie jakaś długotrwała emocja.Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
-
W życiu by mi do głowy nie przyszło żeby nienawidzić kobiety hurtem... przy wszystkich moich dziwactwach i niedorobieniach akurat to mi nigdy nie groziło... Zapewne skutek uboczny liberalizmu'Jeszcze nigdy w historii tak wielu nie miało do powiedzenia tak niewiele' (o Internecie znalezione w Internecie)Skomentuj
-
Ja miałam podobnie jak Astraja. Po nieudanej relacji, w którą mocno sie zaangażowałam miałam ponad 3 lata przerwy i nie miałam ochoty na związki ani na jakiekolwiek zbliżenia z mężczyznami. Nie nienawidziłam mężczyzn, nie wylewałam żali, zwyczajnie zamknęłam swoje uczucia i emocje. Czasem wewnątrz pałałam ogromną chęcią zemsty, ale czas i terapia pozwoliły pogodzić się z różnymi wydarzeniami z mojego życia, przepracować swoje błędy i się z tym wszystkim uporać. Teraz wiem czego chcę, znam swoje słabe strony i cały czas uczę sie odbierać sygnały. Jestem ostrożniejsza, ale cieszę się, ze uporałam się z przeszłością.Najbardziej dziwacznym ze wszystkich zboczeń seksualnych jest zachowanie wstrzemięźliwości.
Może nie najładniejsza, ale w łóżku nadrabiam.Skomentuj
-
Nie czułam nienawiści, po zakończeniu związku. Uważam, że czasami lepiej się rozstać niż być z kimś na siłę i wbrew sobie. Oczywiście kompromisy, dialog jest potrzebny. Jednak kiedy nie patrzycie w jednym kierunku, to po co się męczyć.
Ja ogólnie nie jestem dobra w związki po prostu ich nie chcę.
Niedawno gość z którym spotykałam się ostatnio, pytał mojej psiapsi, czemu przestałam odpisywać na jego wiadomości... ona na to: wieeesz jaka jest Yas, ona ceni swoją przestrzeń, potrzebuje 'ciszy', na co on... nooo ale rook?!
Na swoją obronę dodam, że wiadomości od niego to w 99% memy i tik tok - nieśmieszny. Pijany wydzwaniał do mnie w nocy, przyjeżdżał pijany i wydzwaniał domofonem nie mój klimat. Jak mi coś nie gra, nie chcę się z kimś szarpać - odchodzę, wyrosłam z potrzeby naprawiania ludzi i niesienia ich na garbie.
Jak każda zła dziewczynka, mam swojego diabła stróża. Prowadzi mnie za rękę przez labirynty uciech.
...zamiast *******ić się na stole, ludzie narzekają, że stół jest u*******ony...Skomentuj
-
Słuszne podejście. Mam tak samo, jak mi z kimś nie po drodze to nara, bez żalu. I nie wierzę w ten mit o rozstaniowych rozmowach. Been there, done that. To się nigdy nie udaje.Lepiej więc być samemu niż z kimś, (...) kto jest namiastką czy też czymś w tym rodzaju.
— Marek HłaskoSkomentuj
-
Nie, no ja rozmawiam przy rozstaniu. Staram się wyjaśnić dlaczego uważam, że lepiej iść w swoją stronę.
Z tym typkiem, nie byłam w związku, jeździliśmy sobie na rowerach i tyle. To ogólnie dobry człowiek, ale nie dla mnie.
Jak każda zła dziewczynka, mam swojego diabła stróża. Prowadzi mnie za rękę przez labirynty uciech.
...zamiast *******ić się na stole, ludzie narzekają, że stół jest u*******ony...Skomentuj
-
Ja takich rozmów unikam. To się z reguły przeradza w festiwal wyrzutów i obwiniania, a nie o to w tym chodzi.
Preferuję podejście zrywanego plastra - raz a dobrze. Nawet mimo tego, że boli czy cokolwiek. Przeciąganie tego niczego nie zmienia tak czy owak.Lepiej więc być samemu niż z kimś, (...) kto jest namiastką czy też czymś w tym rodzaju.
— Marek HłaskoSkomentuj
Skomentuj