Cześć, napisałem kiedyś swoje wspomnienie, a osoby, które je przeczytały, uznały, że będzie tu pasować. Także wrzucam jako opowiadanie. Historia prawdziwa.
Chętnie otrzymam feedback za debiut, miłej lektury.
Za dzieciaka zawsze byłem rozzłoszczony, że urodziłem się na jesieni, i nie było pogody do organizowania urodzin z kolegami na dworze, a trzeba było siedzieć w pomieszczeniu. Wraz z rosnącą liczbą przeżytych „jesieni”, rosła moja niechęć do obchodzenia tego „święta”. Nie lubię składania życzeń, czuję się wtedy skrępowany, jakby wszyscy gratulowali mi, że się urodziłem. Jakbym miał na to wpływ. Wtedy nadszedł ten dzień, 24 urodziny. Nawet niepełna liczba, wydawałoby się, że dzień będzie jak każdy inny (oczywiście, urodzinowy), delikatne spotkanie w gronie znajomych i wieczorny seans pośród stron dla dorosłych. Miało być jednak inaczej.
Odezwała się do mnie koleżanka, z którą po raz pierwszy robiłem naprawdę niesamowite rzeczy. Nie straciliśmy ze sobą dziewictwa, po prostu była pierwszą kobietą, z którą tak świetnie się uzupełnialiśmy, rozumieliśmy. Mieliśmy podobne potrzeby, polubiliśmy intensywne doznania tak bardzo, że zaczęliśmy bawić się w Pana i Suczkę. Regularnie jednak spotykaliśmy się tylko na samym początku znajomości, później raz na jakiś czas łapaliśmy kontakt, i lądowaliśmy, czy to w łóżku, czy to w aucie, lub w jeszcze innym ciekawym miejscu, robiąc rzeczy tak sprośne, że na samą myśl dostawałem dreszczy, a mój penis mimowolnie rozpychał się w spodniach.
Malutka, bo tak ją będę nazywał, faktycznie wzrostem nie wystrzeliła zbyt wysoko. Metr pięćdziesiąt w kapeluszu, dosłownie. Ja sam mam lekko ponad 180cm, więc proporcje całkiem niezłe, zwłaszcza przy okazji pełnej dominacji z mojej strony. Wzrost to jedno, inna sprawa to figura. Nie miała figury modelki, wręcz przeciwnie, duży tyłek, duże piersi i szerokie biodra, ale miała w sobie coś pikantnego, jakby świadomość własnego seksapilu dodawała jej dużo pewności siebie. Plus oczywiście, jak wspomniałem, pomagał na pewno fakt bycia świadomym własnych potrzeb i znajomość reakcji swojego ciała na różne bodźce. Z twarzy jak dziecinka, choć była zaledwie pół roku młodsza, cukierkowy uśmiech i 120% zaangażowania w sprawach łóżkowych. To wszystko sprawiało, że za każdym razem byłem na nią nieziemsko nakręcony.
Po krótkiej, kurtuazyjnej rozmowie wyszło, że oboje będziemy tego wieczoru na mieście, ja ze swoimi znajomymi, ona ze swoimi, i w sumie to fajnie by było się zobaczyć po takim czasie (od ostatniego spotkania minęło jakieś pół roku). Grzecznie się zgodziłem, nie oczekując, że wieczór przerodzi się w orgię pożądania, wręcz przeciwnie, raczej spodziewałem się krótkiego złapania się na mieście, zapalenia wspólnej fajki, no, ewentualnie krótka chwila na wspominki.
Tak też zrobiliśmy. Każdy bawił się w swoim towarzystwie, choć w międzyczasie wymienialiśmy się smsami, żeby sprawdzić, czy druga strona wciąż pamięta o spotkaniu. Siłą przyjętych procentów, w pewnym momencie nasze wiadomości zaczęły być lekko zabarwione erotyzmem, delikatne podteksty czy sugestie powodowały ciągły, niekontrolowany przeze mnie wzwód. A przecież jeszcze się nawet nie widzieliśmy. Chyba właśnie od tego momentu moja podświadomość zaczęła podsuwać mi pomysł, aby poprowadzić to spotkanie, w stronę konkretnego przerżnięcia mojej Malutkiej koleżanki. W końcu, zmęczony kolejnymi szklaneczkami whiskey, napisałem koło drugiej w nocy smsa, że za 15 minut wychodzę, więc teraz albo nigdy. Podszedłem więc na fontannę z lwem, w centrum naszego miasta, i czekałem czy zjawi się tutaj, tak jak obiecywała kilka godzin wcześniej. Nie byłem już w stanie myśleć o niczym innym, niż o zabraniu jej ze sobą do mieszkania, i grzeszeniu z nią przez pozostałe nam do rana godziny. Po 20 minutach spóźnienia, w końcu zobaczyłem ją idącą w oddali, choć jeszcze bez szczegółów. Dopiero gdy znalazła się bliżej, dostrzegłem w co była ubrana, i jak dobrze wyglądała po takiej przerwie. Czarna sukienka z dużym dekoltem, odsłaniającym 3/4 jej ogromnych piersi, które ja i mój przyjaciel w spodniach znaliśmy tak dobrze. Do tego czerwona marynarka, która idealnie zgrywała się z kolorem szminki na ustach. Pomyślałem, że wiele bym dał, żeby ta szminka zostawiła mokry, czerwony ślad na moim kutasie. Długie włosy sięgające do pasa, wzrok już lekko rozmyty przez alkohol i piękny, szeroki uśmiech, gdy się przytuliliśmy na przywitanie. Grzecznie przeprosiła za spóźnienie, tłumacząc się, że koleżanki próbowały ją jeszcze chwilę zatrzymać na imprezie. W tym momencie mój mózg dostał impuls, skoro urwała się i nie powiedziała im, że wróci, to znaczy, że jest okazja aby przerodzić swój chytry plan w rzeczywistość. Staliśmy tak przy tej fontannie, rozmawialiśmy o wszystkim, co się zmieniło w naszych życiorysach przez ostatnie pół roku. Kiedy już zeszliśmy z bieżących tematów, wróciliśmy do gierek słownych nasączonych erotyzmem, i w tym momencie żadne z nas nie miało już złudzeń, jak ta noc się skończy. Wspomniała, że przebiła sobie sutki, ma w nich dwa kolczyki, i wtedy wstąpił we mnie zwierzęcy instynkt. Nie wiem, czy było to spowodowane historią z sutkami, czy po prostu mój organizm domagał się wykonania następnego kroku, po prostu poczułem, że trzeba pójść do przodu. Złapałem ją w pasie, przysunąłem do siebie i pocałowałem. Nie protestowała, wręcz przeciwnie, odwzajemniła pocałunek, jakby nasza półroczna przerwa w ogóle nie miała miejsca. Jakbyśmy tydzień temu spotkali się, a ten nocny wypad był po prostu kolejnym rozdziałem, w bardzo niegrzecznie napisanej książce. Wsunąłem swoją rękę pod sukienkę, i zacząłem ugniatać jej krąglutki tyłeczek. Znów nie zaprotestowała, a wręcz uniosła kieckę ciut wyżej, w taki sposób, że ewentualni przechodnie widzieliby go, w niemal całej okazałości. Przejechałem delikatnie palcami wzdłuż jej cipki, żeby sprawdzić jak bardzo jest nakręcona, i nie zawiodłem się. Stringi miała całkiem wilgotne, jej soczki już właściwie się przelewały, a wąska stróżka spływała leniwie po wewnętrznej stronie uda. Więcej nie było mi trzeba. Przestałem ją całować i zaproponowałem, żebyśmy wzięli taksówkę. Znów nie protestowała, grzeczna dziewczynka.
Podeszliśmy więc do postoju, który na szczęście był po drugiej stronie małego parku, przy wspomnianej fontannie. Wsiedliśmy do pierwszej z brzegu, i ruszyliśmy w podróż z przemiłym starszym panem. Przemiłym, bo właściwie się do nas nie odzywał. Siedzieliśmy na tylnej kanapie objęci, w taki sposób, że mogłem złapać ręką za pierś, a kierowca niczego nie zauważył. W połowie trasy zapytał tylko, czy mógłby zjechać na stację, bo musi zatankować. Zgodziliśmy się, choć to zawsze kolejne minuty niecierpliwego oczekiwania na radosny finał. Starszy Pan wysiadł zatankować, a potem poszedł zapłacić. W tym czasie Malutka, już bez mojej ręki pod sukienką, zaczęła jeździć dłonią po zgrubieniu na moich spodniach. Boże, jakie to było przyjemne, w tamtym momencie modliłem się w duchu tylko o to, żeby je zdjąć, i żeby mogła się nim zająć, bez przeszkód w postaci materiału. Ruszyliśmy w dalszą drogę, a ona nie przestawała masować mi kutasa. Jakby kręciło ją to, że pół metra od nas siedzi obcy mężczyzna, który mógł usłyszeć moje mruczenie, lub zobaczyć ruszającą się dłoń w okolicy krocza. Nie zobaczył, lub nie chciał zobaczyć, a gdy wysiadaliśmy pod blokiem, tylko lekko się uśmiechnął.
Chętnie otrzymam feedback za debiut, miłej lektury.
Za dzieciaka zawsze byłem rozzłoszczony, że urodziłem się na jesieni, i nie było pogody do organizowania urodzin z kolegami na dworze, a trzeba było siedzieć w pomieszczeniu. Wraz z rosnącą liczbą przeżytych „jesieni”, rosła moja niechęć do obchodzenia tego „święta”. Nie lubię składania życzeń, czuję się wtedy skrępowany, jakby wszyscy gratulowali mi, że się urodziłem. Jakbym miał na to wpływ. Wtedy nadszedł ten dzień, 24 urodziny. Nawet niepełna liczba, wydawałoby się, że dzień będzie jak każdy inny (oczywiście, urodzinowy), delikatne spotkanie w gronie znajomych i wieczorny seans pośród stron dla dorosłych. Miało być jednak inaczej.
Odezwała się do mnie koleżanka, z którą po raz pierwszy robiłem naprawdę niesamowite rzeczy. Nie straciliśmy ze sobą dziewictwa, po prostu była pierwszą kobietą, z którą tak świetnie się uzupełnialiśmy, rozumieliśmy. Mieliśmy podobne potrzeby, polubiliśmy intensywne doznania tak bardzo, że zaczęliśmy bawić się w Pana i Suczkę. Regularnie jednak spotykaliśmy się tylko na samym początku znajomości, później raz na jakiś czas łapaliśmy kontakt, i lądowaliśmy, czy to w łóżku, czy to w aucie, lub w jeszcze innym ciekawym miejscu, robiąc rzeczy tak sprośne, że na samą myśl dostawałem dreszczy, a mój penis mimowolnie rozpychał się w spodniach.
Malutka, bo tak ją będę nazywał, faktycznie wzrostem nie wystrzeliła zbyt wysoko. Metr pięćdziesiąt w kapeluszu, dosłownie. Ja sam mam lekko ponad 180cm, więc proporcje całkiem niezłe, zwłaszcza przy okazji pełnej dominacji z mojej strony. Wzrost to jedno, inna sprawa to figura. Nie miała figury modelki, wręcz przeciwnie, duży tyłek, duże piersi i szerokie biodra, ale miała w sobie coś pikantnego, jakby świadomość własnego seksapilu dodawała jej dużo pewności siebie. Plus oczywiście, jak wspomniałem, pomagał na pewno fakt bycia świadomym własnych potrzeb i znajomość reakcji swojego ciała na różne bodźce. Z twarzy jak dziecinka, choć była zaledwie pół roku młodsza, cukierkowy uśmiech i 120% zaangażowania w sprawach łóżkowych. To wszystko sprawiało, że za każdym razem byłem na nią nieziemsko nakręcony.
Po krótkiej, kurtuazyjnej rozmowie wyszło, że oboje będziemy tego wieczoru na mieście, ja ze swoimi znajomymi, ona ze swoimi, i w sumie to fajnie by było się zobaczyć po takim czasie (od ostatniego spotkania minęło jakieś pół roku). Grzecznie się zgodziłem, nie oczekując, że wieczór przerodzi się w orgię pożądania, wręcz przeciwnie, raczej spodziewałem się krótkiego złapania się na mieście, zapalenia wspólnej fajki, no, ewentualnie krótka chwila na wspominki.
Tak też zrobiliśmy. Każdy bawił się w swoim towarzystwie, choć w międzyczasie wymienialiśmy się smsami, żeby sprawdzić, czy druga strona wciąż pamięta o spotkaniu. Siłą przyjętych procentów, w pewnym momencie nasze wiadomości zaczęły być lekko zabarwione erotyzmem, delikatne podteksty czy sugestie powodowały ciągły, niekontrolowany przeze mnie wzwód. A przecież jeszcze się nawet nie widzieliśmy. Chyba właśnie od tego momentu moja podświadomość zaczęła podsuwać mi pomysł, aby poprowadzić to spotkanie, w stronę konkretnego przerżnięcia mojej Malutkiej koleżanki. W końcu, zmęczony kolejnymi szklaneczkami whiskey, napisałem koło drugiej w nocy smsa, że za 15 minut wychodzę, więc teraz albo nigdy. Podszedłem więc na fontannę z lwem, w centrum naszego miasta, i czekałem czy zjawi się tutaj, tak jak obiecywała kilka godzin wcześniej. Nie byłem już w stanie myśleć o niczym innym, niż o zabraniu jej ze sobą do mieszkania, i grzeszeniu z nią przez pozostałe nam do rana godziny. Po 20 minutach spóźnienia, w końcu zobaczyłem ją idącą w oddali, choć jeszcze bez szczegółów. Dopiero gdy znalazła się bliżej, dostrzegłem w co była ubrana, i jak dobrze wyglądała po takiej przerwie. Czarna sukienka z dużym dekoltem, odsłaniającym 3/4 jej ogromnych piersi, które ja i mój przyjaciel w spodniach znaliśmy tak dobrze. Do tego czerwona marynarka, która idealnie zgrywała się z kolorem szminki na ustach. Pomyślałem, że wiele bym dał, żeby ta szminka zostawiła mokry, czerwony ślad na moim kutasie. Długie włosy sięgające do pasa, wzrok już lekko rozmyty przez alkohol i piękny, szeroki uśmiech, gdy się przytuliliśmy na przywitanie. Grzecznie przeprosiła za spóźnienie, tłumacząc się, że koleżanki próbowały ją jeszcze chwilę zatrzymać na imprezie. W tym momencie mój mózg dostał impuls, skoro urwała się i nie powiedziała im, że wróci, to znaczy, że jest okazja aby przerodzić swój chytry plan w rzeczywistość. Staliśmy tak przy tej fontannie, rozmawialiśmy o wszystkim, co się zmieniło w naszych życiorysach przez ostatnie pół roku. Kiedy już zeszliśmy z bieżących tematów, wróciliśmy do gierek słownych nasączonych erotyzmem, i w tym momencie żadne z nas nie miało już złudzeń, jak ta noc się skończy. Wspomniała, że przebiła sobie sutki, ma w nich dwa kolczyki, i wtedy wstąpił we mnie zwierzęcy instynkt. Nie wiem, czy było to spowodowane historią z sutkami, czy po prostu mój organizm domagał się wykonania następnego kroku, po prostu poczułem, że trzeba pójść do przodu. Złapałem ją w pasie, przysunąłem do siebie i pocałowałem. Nie protestowała, wręcz przeciwnie, odwzajemniła pocałunek, jakby nasza półroczna przerwa w ogóle nie miała miejsca. Jakbyśmy tydzień temu spotkali się, a ten nocny wypad był po prostu kolejnym rozdziałem, w bardzo niegrzecznie napisanej książce. Wsunąłem swoją rękę pod sukienkę, i zacząłem ugniatać jej krąglutki tyłeczek. Znów nie zaprotestowała, a wręcz uniosła kieckę ciut wyżej, w taki sposób, że ewentualni przechodnie widzieliby go, w niemal całej okazałości. Przejechałem delikatnie palcami wzdłuż jej cipki, żeby sprawdzić jak bardzo jest nakręcona, i nie zawiodłem się. Stringi miała całkiem wilgotne, jej soczki już właściwie się przelewały, a wąska stróżka spływała leniwie po wewnętrznej stronie uda. Więcej nie było mi trzeba. Przestałem ją całować i zaproponowałem, żebyśmy wzięli taksówkę. Znów nie protestowała, grzeczna dziewczynka.
Podeszliśmy więc do postoju, który na szczęście był po drugiej stronie małego parku, przy wspomnianej fontannie. Wsiedliśmy do pierwszej z brzegu, i ruszyliśmy w podróż z przemiłym starszym panem. Przemiłym, bo właściwie się do nas nie odzywał. Siedzieliśmy na tylnej kanapie objęci, w taki sposób, że mogłem złapać ręką za pierś, a kierowca niczego nie zauważył. W połowie trasy zapytał tylko, czy mógłby zjechać na stację, bo musi zatankować. Zgodziliśmy się, choć to zawsze kolejne minuty niecierpliwego oczekiwania na radosny finał. Starszy Pan wysiadł zatankować, a potem poszedł zapłacić. W tym czasie Malutka, już bez mojej ręki pod sukienką, zaczęła jeździć dłonią po zgrubieniu na moich spodniach. Boże, jakie to było przyjemne, w tamtym momencie modliłem się w duchu tylko o to, żeby je zdjąć, i żeby mogła się nim zająć, bez przeszkód w postaci materiału. Ruszyliśmy w dalszą drogę, a ona nie przestawała masować mi kutasa. Jakby kręciło ją to, że pół metra od nas siedzi obcy mężczyzna, który mógł usłyszeć moje mruczenie, lub zobaczyć ruszającą się dłoń w okolicy krocza. Nie zobaczył, lub nie chciał zobaczyć, a gdy wysiadaliśmy pod blokiem, tylko lekko się uśmiechnął.
Skomentuj