Forum czytam od bardzo dawna, a teraz nadszedł czas, żeby coś napisać
Ona i ja po 20 lat, prawie 2 lata razem. Dogadujemy się bardzo dobrze od samego początku, nie było jakichś większych kłótni (no, może jedna scena zazdrości), uwielbiamy spędzać ze sobą czas, nudy raczej nigdy nie ma, no wszystko jest idealnie z jednym "ale", seksem...
O ile na początku było świetnie: sama z siebie zaczęła zaspokajać mnie ustami - nawet ją o to nie prosiłem (co prawda nie umiała tego za bardzo robić, ale dałem jej wskazówki co i jak i było świetnie), potem powolutku ja zacząłem ją w ten sposób zaspokajać, co też nie było łatwe, bo dla niej to wszystko było nowe, potem przyszedł czas na pierwszy raz (ona dziewica, ja miałem malutkie doświadczenie), potem przez następne 2-3 miesiące w miarę regularnie uprawialiśmy seks (powoli zaczynało jej być dobrze, bo na początku to były nawet łzy z bólu) i nagle bum - dostała w kwietniu jakiegoś zakażenia pochwy. Najpierw nie chciała iść do ginekologa, bo mówiła, że samo przejdzie. Pogadaliśmy i wydawało mi się, że ją przekonałem żeby poszła, ale jakoś nigdy nie było jej po drodze (przez całe wakacje). Wzięła się w garść jakoś dopiero we wrześniu. Jedna kuracja, druga, trzecia, czwarta - ona nadal do dnia dzisiejszego mówi, że ta infekcja wciąż tam jest (jakieś białe upławy czy coś). Oczywiście od kwietnia zero seksu. Jej to widocznie nie przeszkadza (brak seksu, bo na tą infekcję to cały czas narzeka). No a ja już wytrzymać nie mogę. Jeszcze by było spoko, gdyby ona wykazywała jakieś zainteresowanie moimi potrzebami, ale wg mnie ona ma je w dupie. Rozmawialiśmy na ten temat nie raz i nie dwa i ona twierdzi, że najtrudniej jej zacząć robić loda, bo nie lubi zapachu spermy. Ale jak już zacznie to jest ok. Tylko że teraz żeby do tego loda doszło to ja muszę oczywiście ją o to poprosić, co i tak nie daje pewności, że to zrobi, bo "nie ma na to ochoty..". A jak zacznie robić po mojej prośbie to i tak nie jest zbyt fajnie, bo w głowie mi siedzi, że robi to z przymusu... Z mojej perspektywy wygląda to tak jakbym jej w ogóle nie pociągał. Bo jakiekolwiek pocałunki to też muszę ja zaczynać. Dla niej aktualnie buzi na dzień dobry i do widzenia starcza...
Co robić? Jak ją nastawić na odpowiedni "tor"? Kocham ją strasznie i gdyby nie te problemy z jej seksualnością, to byłoby świetnie..
Ona i ja po 20 lat, prawie 2 lata razem. Dogadujemy się bardzo dobrze od samego początku, nie było jakichś większych kłótni (no, może jedna scena zazdrości), uwielbiamy spędzać ze sobą czas, nudy raczej nigdy nie ma, no wszystko jest idealnie z jednym "ale", seksem...
O ile na początku było świetnie: sama z siebie zaczęła zaspokajać mnie ustami - nawet ją o to nie prosiłem (co prawda nie umiała tego za bardzo robić, ale dałem jej wskazówki co i jak i było świetnie), potem powolutku ja zacząłem ją w ten sposób zaspokajać, co też nie było łatwe, bo dla niej to wszystko było nowe, potem przyszedł czas na pierwszy raz (ona dziewica, ja miałem malutkie doświadczenie), potem przez następne 2-3 miesiące w miarę regularnie uprawialiśmy seks (powoli zaczynało jej być dobrze, bo na początku to były nawet łzy z bólu) i nagle bum - dostała w kwietniu jakiegoś zakażenia pochwy. Najpierw nie chciała iść do ginekologa, bo mówiła, że samo przejdzie. Pogadaliśmy i wydawało mi się, że ją przekonałem żeby poszła, ale jakoś nigdy nie było jej po drodze (przez całe wakacje). Wzięła się w garść jakoś dopiero we wrześniu. Jedna kuracja, druga, trzecia, czwarta - ona nadal do dnia dzisiejszego mówi, że ta infekcja wciąż tam jest (jakieś białe upławy czy coś). Oczywiście od kwietnia zero seksu. Jej to widocznie nie przeszkadza (brak seksu, bo na tą infekcję to cały czas narzeka). No a ja już wytrzymać nie mogę. Jeszcze by było spoko, gdyby ona wykazywała jakieś zainteresowanie moimi potrzebami, ale wg mnie ona ma je w dupie. Rozmawialiśmy na ten temat nie raz i nie dwa i ona twierdzi, że najtrudniej jej zacząć robić loda, bo nie lubi zapachu spermy. Ale jak już zacznie to jest ok. Tylko że teraz żeby do tego loda doszło to ja muszę oczywiście ją o to poprosić, co i tak nie daje pewności, że to zrobi, bo "nie ma na to ochoty..". A jak zacznie robić po mojej prośbie to i tak nie jest zbyt fajnie, bo w głowie mi siedzi, że robi to z przymusu... Z mojej perspektywy wygląda to tak jakbym jej w ogóle nie pociągał. Bo jakiekolwiek pocałunki to też muszę ja zaczynać. Dla niej aktualnie buzi na dzień dobry i do widzenia starcza...
Co robić? Jak ją nastawić na odpowiedni "tor"? Kocham ją strasznie i gdyby nie te problemy z jej seksualnością, to byłoby świetnie..
Skomentuj