Co do tych skutków ubocznych to większość z nich można wytłumaczyć jedną przyczyną - niewłaściwie dobranym preparatem.
Niektóre ze skutków mogły akurat być zjawiskiem, które pojawiłoby się również bez stosowania hormonów ale nastawienie pacjentki spowodowało, że przypisała je pigułkom np. duży przyrost wagi - no sorry ale pigułki nie mają nawet 2 kalorii (czyli jak Tic-tac) - to kobieta zaczyna więcej jeść i zaczyna tyć.
takie ankiety mają zawsze jeden poważny minus - populacja badana jest wyselekcjonowaną grupą (niereprezentatywną) a na dodatek dość ograniczoną liczbowo. Co za tym idzie - na jej podstawie można potwierdzić, które z opisanych w ulotce działań ubocznych wystąpiły (ewentualnie które najczęściej) ale statystyka dotycząca braku/obecności skutków ubocznych jest zawsze obarczona dużym błędem statystycznym.
Także nie opieram się na statystykach, po prostu widzę, że sporo kobiet odczuwa widoczne pogorszenie się stanu zdrowia po zażywaniu antykoncepcji hormonalnej.
Przeciez kobieta sama może poprosić o badania , które umożliwią dokladne dopasowanie tabletek do organizmu, czy sie myle?
Ja biorę tabletki od 5 lat i nie mialam zadnych skutków ubocznych, a wrecz widze same plusy zabezpieczania sie w ten sposób . Tyle, ze jak sie ktoś uprze, ze czegos brac nie bedzie, to żadne słowa nie pomogą, wiec nie widze sensu rozpisywania sie na temat ww plusow brania tabletek.
Natomiast jak się ktoś uprze... Faktycznie, nawet gdyby do moich drzwi zastukało dziesięć tysięcy kobiet i swoim życiem świadczyło, że po tabletkach czują się jak nowo narodzone, to nie zaczęłabym ich brać, bo ja mogę znaleźć dziesięć tysięcy kobiet, które po tabletkach się czują sto razy gorzej.
Co mnie natomiast najbardziej denerwuje - może nie do końca w temat, ale muszę to z siebie wyrzucić - czytam właśnie sobie przeróżne fora, nieraz przewija się temat antykoncepcji. I o ile rozumiem, gdy kobieta z pełną świadomością ryzyka bierze tabletki, bo uważa, że będzie to dla niej korzystne to nie ma problemu. Ale ile razy czytam, że kobieta ma wątpliwości, ale jej partner ją 'zmusza', bo mu się nie widzi gumek zakładać, to mi się nóż w kieszeni otwiera. Hormony to nie witaminy, branie ich to zwyczajne igranie z własnym zdrowiem, a nuż się uda, nie wiem jak można z uporem maniaka namawiać nieprzekonaną kobietę do ich zażywania. Kobietę, o której zdrowie teoretycznie powinno się dbać najbardziej, a nie o własną wygodę.
No ale mówię to z pozycji przeciwniczki pigułek i do pewnego stopnia feministki, więc...
Skomentuj