Kochani, widziałam o czym pisaliście kilka stron temu w oftopie - temat depresji mnie bardzo interesuje, ale nie chciałabym tego wątku ciągnąć pomiędzy luźnymi rozmowami "o niczym", a po drugie - nie chcę żeby zniknął, dlatego postanowiłam zainicjować go tutaj i potraktować z należytą powagą.
Ja nie mam zdiagnozowanej depresji, ale lekarz ogólny wysłał mnie do psychiatry. Na razie robię badania z poziomu dolegliwości fizycznych (hormony, tarczyca, cukrzyca etc), ale COVID popsuł mi szyki i na chwilę musiałam przerwać, żeby dojść do siebie. Jak wykluczę możliwości od strony fizycznej, to wezmę się za stronę psychiczną.
Szukam sposobów jak radzić sobie z takimi zaburzeniami nastroju.
U mnie to się zaczęło w momencie, gdy już nie dało się większej ilości stresu we mnie wepchnąć i trafiłam do szpitala. Znacie to uczucie, kiedy wydaje Wam się, że dźwigacie ciężar wszystkich dookoła a o sobie całkowicie zapomnieliście? Przychodzi dzień, kiedy balon pęka bo pojawia się sprawa, która już się nie mieści i dokonuje się eksplozja. Dostałam takiego ataku paniki, że świat skurczył mi się do małej kropki na horyzoncie a ciśnienie skoczyło poza skalę. Zaoszczędzę Wam opowieści na ten temat, traumatycznie do przeżyłam.
Od tamtej pory gasłam powoli. Po roku uświadomiłam sobie, że jestem w miejscu, z którego już sama nie wyjdę. Dlatego chciałabym poznać Wasze sposoby na radzenie sobie z depresją. Jak radzicie sobie z bezsennością, stanami lękowymi, atakami paniki, poczuciem ogólnej beznadziei i absolutną niechęcią do życia oraz spadkiem libido?
Na tą chwilę zauważyłam, że wyraźnym czynnikiem wpływającym na poprawę nastroju jest aktywność fizyczna. Jest tylko jeden problem - by się do niej zmusić, trzeba wykonać ten milowy krok, włożyć adidasy i wyjść z domu.
Dla mnie, jako niegdyś osoby erotycznie nastawionej do świata, tryskającej energią i entuzjazmem, obecny stan to jak śmierć. Gdzieś tam wewnątrz jednak czuję determinację, by coś z tym zrobić.
Ja nie mam zdiagnozowanej depresji, ale lekarz ogólny wysłał mnie do psychiatry. Na razie robię badania z poziomu dolegliwości fizycznych (hormony, tarczyca, cukrzyca etc), ale COVID popsuł mi szyki i na chwilę musiałam przerwać, żeby dojść do siebie. Jak wykluczę możliwości od strony fizycznej, to wezmę się za stronę psychiczną.
Szukam sposobów jak radzić sobie z takimi zaburzeniami nastroju.
U mnie to się zaczęło w momencie, gdy już nie dało się większej ilości stresu we mnie wepchnąć i trafiłam do szpitala. Znacie to uczucie, kiedy wydaje Wam się, że dźwigacie ciężar wszystkich dookoła a o sobie całkowicie zapomnieliście? Przychodzi dzień, kiedy balon pęka bo pojawia się sprawa, która już się nie mieści i dokonuje się eksplozja. Dostałam takiego ataku paniki, że świat skurczył mi się do małej kropki na horyzoncie a ciśnienie skoczyło poza skalę. Zaoszczędzę Wam opowieści na ten temat, traumatycznie do przeżyłam.
Od tamtej pory gasłam powoli. Po roku uświadomiłam sobie, że jestem w miejscu, z którego już sama nie wyjdę. Dlatego chciałabym poznać Wasze sposoby na radzenie sobie z depresją. Jak radzicie sobie z bezsennością, stanami lękowymi, atakami paniki, poczuciem ogólnej beznadziei i absolutną niechęcią do życia oraz spadkiem libido?
Na tą chwilę zauważyłam, że wyraźnym czynnikiem wpływającym na poprawę nastroju jest aktywność fizyczna. Jest tylko jeden problem - by się do niej zmusić, trzeba wykonać ten milowy krok, włożyć adidasy i wyjść z domu.
Dla mnie, jako niegdyś osoby erotycznie nastawionej do świata, tryskającej energią i entuzjazmem, obecny stan to jak śmierć. Gdzieś tam wewnątrz jednak czuję determinację, by coś z tym zrobić.
Skomentuj