Ja tylko tak sobie filozofuję-teoretyzuję. Na zasadzie 'Co by było gdyby...'. I wydaje mi się dość oczywiste że wyjazd +/- pareset kilometrów zmniejszy szansę wtopy. Zmniejszy, nie zlikwiduje...
Tutaj trochę cynizmu - kiedyś zastanawiałem się nad podejściem Polaków do spraw zawodowych i doszedłem do wniosku że dla typowego Polaka praca nie jest częścią życia, ale raczej są to dwie rozłączne, odrębne i pozostające ze sobą w nieusuwalnym konflikcie sfery. 'Praca' to smutna konieczność umożliwiająca zdobycie pieniędzy na 'życie' - przede wszystkim rodzinę, także zainteresowania, podróże etc. Ma to rozmaite konsekwencje - Polakowi bardzo łatwo przychodzi mieć w pracy 'wy...ne na wszystko', łatwo akceptuje też rozmaite patologiczne sytuacje, mobbingi czy takie tam (bo największym problemem jest już sam fakt konieczności pracy i w sumie nie ma znaczenia czy jest tam fajna atmosfera czy nie - nawet fajna 'praca' z fajną atmosferą pozostaje smutną koniecznością, wynikającą z konieczności zarobienia pieniędzy na 'życie'). Z takim podejściem nie będzie problemu uznać prostytucję za 'pracę', nie mającą absolutnie nic wspólnego z wychowaniem dzieci (bo to jest część 'życia' po pracy). Ba, Polak nie ma problemu aby łączyć religię z podejściem 'Kościół Kościołem a żyć trzeba'.
Tutaj trochę cynizmu - kiedyś zastanawiałem się nad podejściem Polaków do spraw zawodowych i doszedłem do wniosku że dla typowego Polaka praca nie jest częścią życia, ale raczej są to dwie rozłączne, odrębne i pozostające ze sobą w nieusuwalnym konflikcie sfery. 'Praca' to smutna konieczność umożliwiająca zdobycie pieniędzy na 'życie' - przede wszystkim rodzinę, także zainteresowania, podróże etc. Ma to rozmaite konsekwencje - Polakowi bardzo łatwo przychodzi mieć w pracy 'wy...ne na wszystko', łatwo akceptuje też rozmaite patologiczne sytuacje, mobbingi czy takie tam (bo największym problemem jest już sam fakt konieczności pracy i w sumie nie ma znaczenia czy jest tam fajna atmosfera czy nie - nawet fajna 'praca' z fajną atmosferą pozostaje smutną koniecznością, wynikającą z konieczności zarobienia pieniędzy na 'życie'). Z takim podejściem nie będzie problemu uznać prostytucję za 'pracę', nie mającą absolutnie nic wspólnego z wychowaniem dzieci (bo to jest część 'życia' po pracy). Ba, Polak nie ma problemu aby łączyć religię z podejściem 'Kościół Kościołem a żyć trzeba'.
Skomentuj