Witam was serdecznie.
Chciał bym wam przedstawić problem bo nie wiem jak go rozwiązać, tak wiem że to nie forum psychiatrów i psychologów ale może mi coś doradzicie ponieważ każdy ma/miał swoje problemy.
Otóż od pewnego czasu można powiedzieć pół roku, na niczym mi nie zależy, nie mam radości z życia, nie wiem co ze sobą poczynić. Myślałem że jak znajdę sobie dziewczynę wszystko wróci do normy, minęły 2 miesiące a ja nadal nie mam pociechy z tego. Rozmowa ze mną kończy się najczęściej kłótnią. Za miesiąc mam mature, a że z matmy mi nie idzie to będzie ciężko ale ja nie wiem czemu kompletnie się tym nie przejmuje. Wiem że moge nie zdać ale nie potrafie się zmobilizować. Pasji nie mam wcale... Zacząłem sięgać po używki.
Zdanie innych przeciwne do mojego wywiera we mnie złość... Wiem że robię źlę ale nie potrafię się zmienić... Kompletnie nie wiem co ze sobą poczynić. Nie wyobrażam sobie mojego życia np. za najbliższy miesiąc. Dodam że zazdroszczę ludzią których widzę że idą na spacer, że właśnie potrafią robić takie normalne rzeczy.
Czasami wydaje mi się że mam objawy depresji. Strasznie nie lubię przebywać w moim domu, chciał bym już się wyprowadzić i rozpocząć swoje życie... dobija mnie sytuacja w domu. Gdy tylko przechodzę próg już mi się wszystkiego odechciewa. Sądzę że i sytuacja domowa ma wielki wpływ na moje uczucie bezsilności do wszystkiego. Strasznie moi domownicy są nastawieni przeciwko mnie mojej siostrze przepisali samochod i działkę a mi nic. Gdy chce gdzieś pojechać to muszę prosić kolegów pomimo tego że samochód stoi a ja mam prawo jazdy, może to ta sytuacja mnie dołuje że poniżają mnie w domu? [
[Mam 20 lat i jestem bardzo szanowany w środowisku moich znajomych i nie jestem raczej typem popychadła a bardziej przywódczy a nie radze sobie w domu z rodziną]
Dodam że z ojcem nie mam dobrego kontkatu a on często sięga po alkohol, z mamą jest ok, ale też ma o wszystko pretensje. Jestem jedyną osobą w rodzinie która kończy szkołę średnią <nie licząć mgr mojej mamy> ale oni i tak uważają mnie za śmiecia, czasami wydaje mi się że chcieli by żebym chodził do pracy po szkole O_o. Wracając że szkoły ok.14.45 powiedzmy jestem 10 minut przed wszystkimi a oni wchodzą i gadają że znów nic nie zrobiłem. Dodam iż moją jedyną nadzieją jest religia... ponieważ na nikim innym nie mogę polegać. :/
Chciał bym wam przedstawić problem bo nie wiem jak go rozwiązać, tak wiem że to nie forum psychiatrów i psychologów ale może mi coś doradzicie ponieważ każdy ma/miał swoje problemy.
Otóż od pewnego czasu można powiedzieć pół roku, na niczym mi nie zależy, nie mam radości z życia, nie wiem co ze sobą poczynić. Myślałem że jak znajdę sobie dziewczynę wszystko wróci do normy, minęły 2 miesiące a ja nadal nie mam pociechy z tego. Rozmowa ze mną kończy się najczęściej kłótnią. Za miesiąc mam mature, a że z matmy mi nie idzie to będzie ciężko ale ja nie wiem czemu kompletnie się tym nie przejmuje. Wiem że moge nie zdać ale nie potrafie się zmobilizować. Pasji nie mam wcale... Zacząłem sięgać po używki.
Zdanie innych przeciwne do mojego wywiera we mnie złość... Wiem że robię źlę ale nie potrafię się zmienić... Kompletnie nie wiem co ze sobą poczynić. Nie wyobrażam sobie mojego życia np. za najbliższy miesiąc. Dodam że zazdroszczę ludzią których widzę że idą na spacer, że właśnie potrafią robić takie normalne rzeczy.
Czasami wydaje mi się że mam objawy depresji. Strasznie nie lubię przebywać w moim domu, chciał bym już się wyprowadzić i rozpocząć swoje życie... dobija mnie sytuacja w domu. Gdy tylko przechodzę próg już mi się wszystkiego odechciewa. Sądzę że i sytuacja domowa ma wielki wpływ na moje uczucie bezsilności do wszystkiego. Strasznie moi domownicy są nastawieni przeciwko mnie mojej siostrze przepisali samochod i działkę a mi nic. Gdy chce gdzieś pojechać to muszę prosić kolegów pomimo tego że samochód stoi a ja mam prawo jazdy, może to ta sytuacja mnie dołuje że poniżają mnie w domu? [
[Mam 20 lat i jestem bardzo szanowany w środowisku moich znajomych i nie jestem raczej typem popychadła a bardziej przywódczy a nie radze sobie w domu z rodziną]
Dodam że z ojcem nie mam dobrego kontkatu a on często sięga po alkohol, z mamą jest ok, ale też ma o wszystko pretensje. Jestem jedyną osobą w rodzinie która kończy szkołę średnią <nie licząć mgr mojej mamy> ale oni i tak uważają mnie za śmiecia, czasami wydaje mi się że chcieli by żebym chodził do pracy po szkole O_o. Wracając że szkoły ok.14.45 powiedzmy jestem 10 minut przed wszystkimi a oni wchodzą i gadają że znów nic nie zrobiłem. Dodam iż moją jedyną nadzieją jest religia... ponieważ na nikim innym nie mogę polegać. :/
Skomentuj