Czy ktoś odpowie na to moje wołanie na pustyni?, kto doprowadził do tego kredytowego szaleństwa?
Collapse
X
-
To truly love someone is to strive for reconquering what has already been conquered.
Regulamin Forum. -
Z życia wzięte wiem to od koleżanki która pracuje na stacji benzynowej. podjeżdza extra bryka i - "poprosze gazu za 20 zł. portfele nie wziąłem ze sobą." kolezanka- "ale nalewamy gazu od 10 litrów..." klient szuka drobniaków po aucie i kieszeniach i dopiero tankujeSkomentuj
-
Z tego co obserwowałem to duża część ludzi z budowy i bycia inwestorem przez 1..X lat robi dobre hobby i zaspokajanie wolnego czasu A, że to hobby i te fikuśne firaneczki są za bankowe (jeszcze) to przyjdzie kiedyś za to zapłacić i to całkiem słono (podwójnie).
Nie jestem anty kredytowy ale kredyty to dobry pomysł jak się dobrze zarabia lub wie, że w niedalekiej przyszłości dostanie się dość mocny zastrzyk gotówki. Bo inaczej to kicha, często wysokość raty to 30-40% budżetu domowego... odkładanie kapitału kosztem wegetacji paroletniej dla kupy betonu ze zbrojeniem?
Bez sensu imho. Spokoju, ciepła trzeba szukać w sobie i w bliskich, reszta rzecz nabyta0statnio edytowany przez anduk; 10-01-11, 22:53.If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.Skomentuj
-
Ostatnio analizowałem, że na budowę nowego domu (działka, chałupa, wyposażenie, waciki ) to trzeba mieć 1000000 PLN (milion złotych ) skąd wziąć taką gotówkę???If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.Skomentuj
-
To znaczy np. podłogi w panelach zamiast w desce barlineckiej
W zasadzie łatwo obracać takimi kwotami... wirtualnie Tu milion, tu pół, domy na Zakhyntos... idę sprawdzić wyniki lotto.If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.Skomentuj
-
Skąd szaleństwo? Na moje oko...
Powodem podstawowym jest obecna pogoń za kasą, rozwój gospodarczy i społeczny. Jak już pisałam w temacie "kupić czy wynająć", dzisiejsza receptą na szczęście jest posiadanie. Ludzie w młodym wieku chcą mieć jak najwięcej, dużo zarabiać i oczywiście są skłonni do poświęceń by to osiągać. Gros z nich nie ma żadnego zabezpieczenia na starcie, żadnego wkładu własnego, żadnych oszczędności - więc pozostają im kredyty hipoteczne na budowę domu lub mieszkanie. Dla takich ludzi wynajmowanie jest stratą pieniędzy, bo przecież pakują kasę w "nie swoje". Nie wiem skąd to powszechne przekonanie o tym, że jak spłacają kredyt, to mieszkanie jest już ich. O prawie własności do takiego mieszkania już jednak dyskutowaliśmy i zdania są podzielone. Ludzie MAJĄ , czują się pewnie, bezpiecznie, wysoka rata za kredyt staje się sprawa trzeciorzędną. Na kredyt jest lepsze, od wynajmowanego - taki pokutuje pogląd.
Co za tym idzie, całe szaleństwo podsyca dostępność kredytów, spowodowana sporą konkurencją, co jest efektem prywatyzacji, otwarcia granic, wolnego rynku. W kredytach można przebierać, banki prześcigają się w promocjach i korzystnych ofertach. W mediach jesteśmy bombardowani tymi ofertami. Przedstawia się tam model idealnej rodziny, człowieka sukcesu i receptę na szczęście, którą jest właśnie kredyt hipoteczny. Nie masz mieszkania czy domu - nie możesz być szczęśliwy, takie mniej więcej jest przesłanie. Łatwość dostępu do informacji pogłębia to zjawisko - teraz można wszystko zrobić w modelu direct, przez internet: kilkanaście banków w jednym miejscu, zdolność kredytowa od ręki, wybór ofert pasujący do predyspozycji. Wyrastają wśród nas ludzie, którzy już nie myślą o przyszłości i starcie jak o tym, że muszą swoje odpierdzieć, ale że im się należy - najlepiej od ręki i oni sobie to wszystko załatwią online. Nie trzeba nawet ruszac dupy z domu, by załatwić sobie kredyt - wszystko załatwi doradca, pośrednik i kurier (przez internet, telefon, przychodząc do domu).
O budowaniu więzi przypominamy sobie zbyt późno, kiedy się okazuje, że świst własnego pędu w pogodni za "szczęściem" nas przegonił.
Nie jestem przeciwna kredytom, ale zaczęłam od nich życie, ciągle wychodzę na prostą i jestem niemal na finiszu. Wizja kredytu hipotecznego w tej chwili, odmawiania sobie radochy z rzeczy drobnych lecz gotówkożernych, jest dla mnie nie do przełknięcia. Mam to szczęście, że nauczyłam się żyć na miarę swoich możliwości, ale nie rezygnuję z wyznaczania sobie celów - nie są to jednak RZECZY. Kiedyś marzył mi się piękny wielki dom z ogrodem, na który musiałabym się pewnie zadłużyć na 40 lat - ale w ciągu jednego miesiąca okazało się, że nie będę miała ani z kim w nim zamieszkać, ani też komu go zostawić.Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
-
O ja *******e ale dyskurs.
Kto nakręcił? A nakręciły to minone czasy gdy nic nie było i atawistyczna potrzeba posiadania, która towarzyszy homo sapiens od kiedy zlazł z drzewa. A to że niektórzy nie wyobrażają sobie związku z jednym partnerem przez całe życie to podzwonne chęci posiadania. Żeby jak najwięcej dup - wacków zaloczyć i nachapać się po uszy. A kolesiom w białych kołnieżykach i czerwonych szeleczkach w to graj. Są jelenie więc rozpoczynamy łowy. Dajemy kredyty pod zastaw. Nagle wszystko stało się osiągalne i ceny poszybowały w ****u wysoko. no i mamy kredyty na pół wieku. W sumie to sami jesteśmy sobie winni. Żeby nie nasza nienasycona i niczym nieuzasadniona chęć posiadania to by tego nie było. Zadajmy sobie pytanie czy faktycznie te cudeńka są nam potrzebne? Czy muszę mieć wannę zbiczami wodnnymi i duperelami zamiast zwykłej? Czy komurka z bajerami i wodotryskiem jestmi do życia niezbędna. Czy telewizor wielkości ściany jest mi na prawdę potrzebny. Czy terenowa fura na rajd Paryż - Dakar nadająca się potrzeban mi jest na codzienny dojazd 3km do pracy w mieście? Itd, itp. Czy nam to jest potrzebne?Skomentuj
-
Napisał ChristopheroKto doprowadził do tego ****a szaleństwa?
Komu zależało na tym po*******onym korkociągu?
Napisał ChristopheroCzy ktoś jeszcze buduje dom kopiąc fundamenty łopatą i z rodziną robiąc więźbę?
Czy ktoś jeszcze z wójkiem, teściem i szwagrem miesza w betoniarce beton na płytę czy maltę do pustaków?
Napisał ChristopheroGdzie podziała się logika, zdrowy rozsądek w momencie porywania się na słońce i kredyt, który zamrozi nas lub udupi na resztę życia, nie dając żadnej perspektywy albo alternatywy w przypadku utraty pracy, zdrowia, szczęścia, dochodów i innych nieprzewidzianych zmian w ciągu 35 lat.
Napisał ChristopheroPrzy okazji budowy domu często też owocem jest rozpad pożycia małżeńskiego, lub też rozwody lub w najlepszym przypadku spadek tego czegoś co nazwę więzią... dziwne, ale jednak spotkałem się z tym już kilkakrotnie.
Chris, po pierwsze, szkoda zdrowia na malkontenctwo. ;-)Skomentuj
-
Dlatego ja idę tylko do dzianego z własnym domemSkomentuj
-
Dlatego ja idę tylko do dzianego z własnym domem
Ja pozostanę przy ambicjach posiadania własnego zabezpieczenia (bo na razie na ambicjach się kończy, ale mam jeszcze trochę czasu .... jak sądzę).Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuliSkomentuj
-
No cóż zachciało się kapitalizmu to teraz są efekty. Za dzisiaj konsumowane dobra będą płacić nasze dzieci i wnuki. taki jest ten system, system życia na kredyt.Skomentuj
-
Napisał pablo6989Ostatnio analizowałem, że na budowę nowego domu (działka, chałupa, wyposażenie, waciki ) to trzeba mieć 1000000 PLN (milion złotych ) skąd wziąć taką gotówkę???
Zwłaszcza jak się zarabia przed trzydziestką max 3500 brutto...
Może mnie ktoś z Was oświeci?
Pozdro
opłaty przy zakupie 5 tys ponad,
Dom planuję zbudować za 100 tys. sam ze znajomymi i rodziną.
Da się...
tyle że problem jest jeden....
wszyscy mówią że się nie da.
Budowałem też mały domek, wszyscy mówią że musiał kosztować ze 25 tys a kosztował mnie ze 3..4 tys.
a więc wszystko się da...
jest jeszcze jedne niuans.. trzeba dość dobrze znać się na materiałach technologiach i nie dać się ****ć frajerom budowlańcom i fachowcom.... a najlepiej samemu.
------------------
Poszedłbym dalej - czy ktoś jeszcze mieszka w szałasie? Postęp cywilizacyjny - brzmi znajomo? Za co te pustaki? Tak samo budowało się za kredyt, tak samo dom był niewykończony, ............to aż żal dupę ściskał, tak było z****ne.
wiesz że to demagogia, podpieranie się rozwojem cywilizacyjnym. Czy aby napewno idziemy do przodu? a może ****a w bok??
Ano pustaki to się kolego robiło samemu! sprzedał wujo zimioki i kupił cymentu i piochu i czegoś tam i robiło się na podwórku. Drzewa pojechał i kupił od sąsiada za normalne pieniądze itd... dało się.
Teraz się nie da bo wszystko zostało zamienione na pieniądz... wszysto można kupić i sprzedać.
A ja się pytam, kiedy ludzie będą mieli choćby podstawową wiedzę na temat kredytów i finansów w ogóle? Kiedy dla przecięnego Dupaczewskiego będzie oczywistą oczywistością, że kredyty się ubezpiecza, najczęściej obowiązkowo, że kredyty się przewalutowuje, konsoliduje, przenosi? ....
Tralala bardzo pięknie.
Powiedz to chłopakowi zarabiającemu 2200 który ma ratę 1600 i żonę chciwą sukę i buciczki musi kupić nowe... to dobre dla gościa co zarabia dychę na dzieńdobry.
Dobrze też wiesz że większość kredytów to mają właśnie ci ****a mali z zasranymi dochodami.. o jakich ubezpieczeniach mówisz? za co? to tj w rolnictwie... dopłaty 200 zł do ha a nawóz kosztuje 1000 zł.
daj spokój.
Narodziny wspólnego dziecka równie często w efekcie powodują rozpad pożycia. Spotkałem się z tym nie raz. Czyli co? Lepiej dzieci nie mieć?
Chris, po pierwsze, szkoda zdrowia na malkontenctwo. ;-)
to nie malkontenctwo a realne widzenie świata.0statnio edytowany przez Christophero; 12-01-11, 12:30.Skomentuj
-
Mała uwaga.
Budowanie domu ze znajomymi i rodziną, nawet jeśli umieją budować (co jest rzadkie), pomimo obniżonego kosztu budowy, nie zawsze musi się opłacić.
Moi znajomi (małżeństwo) niedawno budowali dom i finansowali go na bieżąco - to jest, za dużo nie mieli odłożone, ale akurat im projekt wyszedł, co przełożyło się na przychody rzędu 100 tys. zł/m.
Jako że budowali dom za mniej więcej milion (ziemię już mieli), to po 13 miesiącach nie dość że mieli dom, to mieli jeszcze 300 tys nadwyżki.
Oczywiście, gdyby w tym czasie budowali dom (a sądzę że by zeszło znacznie dłużej), to może i wybudowali by go taniej, ale straciliby zysk z pracy w tamtym czasie, który jak widać jest niebagatelny.
Nie jest to jednak przypadek typowy.A hard man is good to findSkomentuj
-
Napisał pablo6989A moze są fakty o kktórych nie mowisz.. np. dostęp do b. tanich materiałów, jakieś kruczki prawne czy może jakieś niuanse o ktore nie każdemu by odpowiadały (nietypowa lokalizacja, jakiś element nielegalności ) ?
Z tymi budowlańcami to prawda. Ale nie każdy zna się na budowlance. Nie każdy też ma czas doglądać budowy (praca na etacie, dzieci, etc...)
Znajomy mojego ojca, z zawodu inż. budowlany, kupił tanią dzialkę i sam zbudował tanio dom, ale...
1) dzialka jest pod miastem ze 100000 mieszkańcami - czyli na zadupiu.
2) zbudował ten dom będąc 5 lat przed emeryturą - miał wtedy na to czas; mniejsze obciążenie pracą zawodową, dorosłe dzieci, etc.
Pozdro
działka dość wąska stąd cena,
ponadto cierpliwe szukanie owocuje znalezieniem okazji.
Ponadto nie mam apetytu na bógwie co.
Działka 23 minuty z centrum krakowa.
Widok ****a że dech zapiera.
W sąsiedztwie nowe domy, może ze 20 sztuk...
teraz ziemia tam kosztuje 10tys za ar.
Materiały mam ze składu budowlanego,
po tarcicę jedzie się do źródła a więc do górala, albo do tartaku koło krakowa albo do najbliższej wsi koło krakowa.
Jedna dachówka kosztuje 10 zł a inna 55 zł,
więc naprawdę można oszczędzić.
Nie mówię o kupowaniu dziadostwa ale o opamiętaniu się w wyborze z górnej półki...
Kupuję to na co pozwala portfel...
jak na dzień obecny wszyscy się dziwią że tak można..
a no możnaSkomentuj
-
Napisał Christopherowiesz że to demagogia, podpieranie się rozwojem cywilizacyjnym. Czy aby napewno idziemy do przodu? a może ****a w bok??
Napisał Christopherosprzedał wujo zimioki i kupił cymentu i piochu i czegoś tam i robiło się na podwórku.
Napisał ChristopheroTeraz się nie da bo wszystko zostało zamienione na pieniądz... wszysto można kupić i sprzedać.
Napisał ChristopheroTralala bardzo pięknie.
Powiedz to chłopakowi zarabiającemu 2200 który ma ratę 1600 i żonę chciwą sukę i buciczki musi kupić nowe...
Weźmy choćby mój przykład. Sam może nie byłem w tak dramatycznej sytuacji, ale również z trudem wiązaliśmy z narzeczoną (wówczas) koniec z końcem. 1600 na 2 osoby, rata 500. Czynsz, prąd, gaz i ile na życie zostawało, to możesz mniej więcej wykminić. Ale perspektywy były. Żona do pracy poszła, ja pracę zmieniłem, mieszkanie sprzedałem i jeszcze na nim zarobiłem ładnych kilkadziesiąt kawałków. Wziąłem kolejny kredyt, większy, na większe mieszkanie i w dalszym ciągu nie uważam, że jestem jakiś "udupiony" / "zamrożony". Wiem, co z tym kredytem zrobię, czekam tylko na stosowny moment.
Inny przykład - moi dawni sąsiedzi. Za komuny wybudowali dom jednorodzinny na 50-letni kredyt. Wydawać by się mogło, że w****li się jak śliwka w sraczkę. Spłacili kredyt po pięciu latach.
Dziś tak się właśnie kombinuje. Przy okazji trzech transakcji mieszkaniowych nagadałem się z wieloma pośrednikami. Oni znają niemało ludzi, którzy kupili na 30 - 40-letniego hipcia i spłacili kredyt po kilkunastu latach. Tylko ostatnie sieroty płacą ostatnią ratę, będąc na emeryturze. Dziś rządzi pieniądz i kombinuje się pieniądzem, a nie produkcją pustaków w ogrodzie. To jest właśnie, między innymi, postęp cywilizacyjny.
Napisał Christopheroo jakich ubezpieczeniach mówisz? za co?
No i Chris, powiedz, dlaczego Cię tak do****ia ten konsumpcjonizm wkoło? Przecież Ty tak nie robisz, więc powinieneś być szczęśliwy. Powinieneś być tym bardziej happy, bo jak się zdaje, nie masz większej konkurencji w swoich metodach, dzięki czemu dużo łatwiej jest Ci załatwić to i owo niż to drzewiej, za PRL bywało. Bo ja ze spokojem przyjmuję, że Ty, jako inżynier, obsługą betoniarki się parasz. Spoko. Jak lubisz, to luz. A inni wolą inaczej, i po co te nerwy?Skomentuj
Skomentuj