Nie bardzo potrafię określić w sobie wartość (dodatnią, ujemną) wielu cech. Napiszę o takich, które się wysuwają na prowadzenie, a każdy uznaje je wg swojej oceny za wady lub zalety.
Jestem cholernie zorganizowana, totalny fetysz kontroli nad sytuacją, osoby roztrzepane mnie drażnią. Niektórzy twierdzą, że mój emocjonalny bałagan zastępuję porządkiem życiowym/otaczającego mnie świata. Prawdopodobnie też dlatego orgazmy osiągam tylko z facetami silnie związanymi ze mną uczuciowo (przy czym te uczucia mogą być różne).
To co w sobie cenię i czym staram się zarażać innych, to raczej brak radykalnych postaw - widzę szarości, wiele kolorów, niewiele rzeczy jest dla mnie po prostu czarne lub białe.
I coś czego nie umiem nazwać - ale to rodzaj braku zniewolenia. Nie czuję się więźniem przedmiotów, zachowań, relacji, ludzi. Za to z emocjami jest gorzej - tej sztuki, by nie dać się im zniewolić, jeszcze nie opanowałam.
Można się ze mną czuć dobrze, bo nie mam skłonności do maruderstwa, czarnowidzenia, za to czasami nie panuję nad językiem - mogę (nawet bardzo świadomie) sprawić przykrość (niemniej uważam, że terapie szokowe są niezbędne).
Zdecydowanie wadą jest w moim przypadku niskie samoocenianie się pod każdym względem. Często określam się osobą, która na nic nie zasługuje - bez znaczenia co to jest, do komplementów podchodzę z kpiną lub rewerwą, do docenienia z ogromnym dystansem - tak , jakby mi się nie należało.
Jestem cholernie zorganizowana, totalny fetysz kontroli nad sytuacją, osoby roztrzepane mnie drażnią. Niektórzy twierdzą, że mój emocjonalny bałagan zastępuję porządkiem życiowym/otaczającego mnie świata. Prawdopodobnie też dlatego orgazmy osiągam tylko z facetami silnie związanymi ze mną uczuciowo (przy czym te uczucia mogą być różne).
To co w sobie cenię i czym staram się zarażać innych, to raczej brak radykalnych postaw - widzę szarości, wiele kolorów, niewiele rzeczy jest dla mnie po prostu czarne lub białe.
I coś czego nie umiem nazwać - ale to rodzaj braku zniewolenia. Nie czuję się więźniem przedmiotów, zachowań, relacji, ludzi. Za to z emocjami jest gorzej - tej sztuki, by nie dać się im zniewolić, jeszcze nie opanowałam.
Można się ze mną czuć dobrze, bo nie mam skłonności do maruderstwa, czarnowidzenia, za to czasami nie panuję nad językiem - mogę (nawet bardzo świadomie) sprawić przykrość (niemniej uważam, że terapie szokowe są niezbędne).
Zdecydowanie wadą jest w moim przypadku niskie samoocenianie się pod każdym względem. Często określam się osobą, która na nic nie zasługuje - bez znaczenia co to jest, do komplementów podchodzę z kpiną lub rewerwą, do docenienia z ogromnym dystansem - tak , jakby mi się nie należało.
Skomentuj