Ten plik pochodzi z ośrodka Gniazdo - Opowiadania Erotyczne, pod adresem http://www.opowiadania.org
Autor: Aicha & Michał
Tytuł: (Nie)złe zachowanie
W ciepłe dni Monika lubiła pójść sobie do ogrodu botanicznego,
gdzie w harmonii odgłosów natury mogła w spokoju czytać swoje
ulubione książki o miłości. Zagłębiała się tam w przygody
bohaterów powieści i ich sercowe perypetie nasycone umiarkowanym
erotyzmem. Czasem płakała nad losami zakochanych, czasem
ekscytowała się łóżkowymi scenami, wyobrażając sobie samą siebie na
miejscu namiętnych bohaterek.
Miała swoją ulubioną ławkę i przesiadywała na niej często wczesnym
przedpołudniem, ponieważ w tych godzinach nikt tutaj zazwyczaj nie
przychodził. Ławka stała w bocznej, urokliwej alejce parku,
cofnięta nieco dzięki małej zatoczce osłoniętej z trzech stron
gęstymi krzewami.
W ten poniedziałek było bardzo ciepło, a i książka, którą Monika
dzisiaj czytała, była gorącej treści. Traktowała o kobiecie, która
w łóżku wymieniała mężczyzn jak rękawiczki oraz, co było
najbardziej ekscytujące, nie gardziła też kobietami. Taką książkę
mogła czytać tylko w samotności, żeby nikt przypadkiem nie mógł
jej zajrzeć przez ramię. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby ktoś z
domowników nagle odkrył, o czym czyta dobrze ułożona dziewczynka z
przykładnego domu.
Chwilami książka opisywała dalej posunięte sytuacje i mówiła o
takich detalach, że Monika zaczynała czuć wilgoć w pewnym miejscu
i nie mogła odpędzić myśli, aby dotknąć się tam. Poczucie, że jest
sama jedna w tym ogrodzie, prowokowało ją do sięgania ręką pod
krótką dżinsową spódniczkę. Przykładała wtedy rękę do swojej
szparki przez majteczki i lekko ją masowała.
Kiedy kolejny podniecający fragment opowieści skłonił ją do
odłożenia na chwilę książki, żeby właśnie trochę się podotykać,
poszła jeszcze dalej w swym zapamiętaniu i rozchyliwszy mocniej
kolana włożyła od góry rękę za swoje figi, żeby sprawdzić, co tam
się naprawdę dzieje. Stwierdziwszy z pewnym zadowoleniem, że do
bardzo mokrego środka wchodzą jej swobodnie dwa a nawet trzy
paluszki, pomyślała, że dobrze byłoby zrobić sobie cichutki orgazm.
I wtedy w oddali wyczuła jakiś ruch. Natychmiast wyszarpnęła rękę
z majtek, złączyła kolana i spojrzała przed siebie. Piętnaście
metrów dalej, przy sąsiedniej alejce, na jedynej widocznej z tego
miejsca ławce, przodem do niej siedziała młoda kobieta w jasnych
tweedowych spodniach i założywszy nogę na nogę paliła papierosa.
Puszczając kłęby szarego dymu przyglądała się koronom drzew.
Monika miała kilka pytań w głowie. Czy ta kobieta długo już tu
siedzi i czy mogła stamtąd widzieć jej zbyt rozchylone nogi. No,
ładnie!
Oczywiście, że mogła. Prawdę mówiąc mogła ją nawet od kilku minut
obserwować. Trzeba więc wiać stąd czym prędzej. Czuła, że
czerwieni się na twarzy.
Z drugiej jednak strony, kobieta mogła jej wcale nie zauważyć. Być
może interesuje ją tylko przyroda, drzewa, ptaki... Równie dobrze
mogła przyjechać do tego miasta z daleka, więc i tak nigdy więcej się
nie zobaczą ponownie... Może zaraz sobie pójdzie?
Po kilku minutach Monika uspokoiła się zupełnie. Pomógł jej powrót
do fascynującej lektury. Tymczasem słońce przesunęło się na
bezchmurnym niebie i krzewy zacieniły już jej ławkę, natomiast
miejsce, gdzie siedziała nieznajoma, znalazło się w zasięgu jego
ciepłych promieni.
Jakaś drobna rzecz spadła z góry i stuknęła o drewno ławki. Monika
spojrzała do góry zastanawiając się, co też może spadać z drzew
ponad nią przy tak lekkim powiewie wiatru. Nie znajdując jednak
wyjaśnienia, powróciła do czytania. Następna drobna rzecz spadła
jej na otwartą książkę. Był to maleńki szary kamyk. Taki, jakich
miliony znajduje się w żwirowej alejce pod nogami. Wtedy doszło
do niej, że ktoś rzuca w nią tymi drobnymi kamyczkami. Ona...? Ta
kobieta...? Podniosła głowę i wydawało jej się, że siedząca
naprzeciwko kobieta przypalając sobie kolejnego papierosa patrzy
na nią znacząco. A może jej się zdaje tylko...
Czytanie nie szło jej już tak dobrze, bo powracała do niej myśl o
tej kobiecie. Podrywa ją, czy co...? Obiecała więc sobie, że
przeczyta tylko rozdział do końca i pójdzie do domu na obiad.
Wtedy kolejny kamyk musnął ją po nosie, po czym wpadł jej za
bluzkę i zatrzymał się na górnej krawędzi stanika tuż koło
ramiączka.
Nieco zbulwersowana tą bezczelnością dziewczyna złapała wreszcie
swoją vis a vis na tym, jak podnosi z ziemi drobne kamyczki i
gromadzi w przymkniętej dłoni. Tym razem kobieta wyraźnie puściła
do niej oko. Co jest grane? Przecież Monika na pewno jej nie zna
Czego ona może chcieć? Lesbijka?... Postanowiła na razie nie zwracać
na nią uwagi. Udawała, że czyta dalej książkę.
Ponieważ od dłuższego czasu przestały do niej dolatywać kamyczki,
Monika ostrożnie podniosła wzrok i popatrzyła w dal. Momentalnie
jednak opuściła oczy w dół. Zarejestrowany przez mgnienie oka
obraz przedstawiał kobietę siedzącą w rozkroku i trzymającą rękę w
rozpiętych od góry spodniach. To niemożliwe...! Chyba jej się
zdawało... Ostrożnie spojrzała jeszcze raz i pozwoliła sobie
zatrzymać wzrok nieco dłużej na tym kadrze. Nie inaczej: kobieta
właśnie tak siedziała. Monika zauważyła jednoznaczny ruch jej ręki
pod materiałem. Tak! Nieznajoma onanizowała się tam na ławce i
bezczelnie patrzyła się w kierunku Moniki. Co za świnia!
Początkowo oburzenie było tak wielkie, że dziewczyna znów
postanowiła zabierać się stąd, a po drodze przechodząc obok tej
świntuchy powiedzieć do niej kilka słów na temat jej nieprzyzwoitego
zachowania. To jest poniżej krytyki. Zboczona baba! Za chwilę
jednak pomyślała, że nie będzie z tego powodu robiła żadnej afery,
tylko nie będzie zwracać na nią uwagi po prostu. Jednak była
jeszcze inna przyczyna, że nie zamknęła książki i nie poszła stąd.
Była... bardzo ciekawa, co może się jeszcze wydarzyć. Powróciła
więc do czytania, a raczej do udawania, że czyta, bo od pewnego
momentu całą sobą skupiona była na obecności tej nienormalnej kobiety.
Bała się patrzeć w tamtym kierunku, ponieważ nie chciałaby, aby
tamta pomyślała sobie, że... no, właśnie. Wolała nie kończyć tej
myśli. I tak, szybko mijał czas. Wreszcie Monika odważyła się
znowu bardzo ostrożnie popatrzeć w tamtym kierunku, niby to
patrząc w zupełnie innym Kobieta miała znowu założoną nogę na
nogę i paliła kolejnego papierosa. Z pewną ulgą, ale też i sporą
dozą niedosytu, Monika próbowała czytać dalej.
Przez kilka, może kilkanaście minut udawało jej się nawet rozumieć
czytane zdania, gdy nagle, zupełnie blisko usłyszała chrzęst
kroków po żwirowej alejce. Ktoś zbliżał się powoli w jej kierunku.
Nie unosząc głowy spojrzała przed siebie. Ławka naprzeciw była pusta.
Wkrótce ponad stronicami książki zobaczyła spiczaste beżowe
pantofle na wysokim obcasie i rozszerzane kremowe spodnie. Nie
śmiała podnieść głowy. Widziała tylko, jak spodnie w butach
podeszły do ławki i usiadły z jej lewej strony. Nie wie do dziś,
dlaczego nie mogła podnieść głowy i spojrzeć na tę kobietę.
Napięcie było tak wielkie, że Monika na dłuższy czas przestała
oddychać. Patrzyła wciąż w jeden wydrukowany wyraz na otwartej
stronie i zupełnie nie wiedziała, jak ma się teraz zachować.
Poczuła zapach perfum.
Tymczasem nieznajoma usadowiwszy się wygodnie na ławce rozstawiła nogi
szeroko i tak jak wtedy, tak i teraz rozpięła spodnie i włożyła sobie
tam rękę. Monika kątem oka widziała górny brzeg
białych koronkowych majtek i poruszającą się pod nimi dłoń.
Absolutnie nie mogła pojąć, dlaczego jeszcze stąd nie poszła.
Dlaczego pozwala tej zboczonej babie robić przy niej takie rzeczy?
Co ma jej powiedzieć? Ponieważ nie znalazła na te pytania
odpowiedzi, doszła do jedynego słusznego wniosku, że sama chyba
też jest zboczona. Odkryła, że ta niesamowicie ordynarna sytuacja
zaczyna ją podniecać.
Gdy kobieta położyła swoją dłoń na jej dłoni, Monika ze
zniecierpliwieniem wyzwoliła się spod tego dotknięcia. Lecz gdy po
raz drugi poczuła ciepłe dotknięcie obcej ręki, nie cofnęła już
swojej. Nieznajoma chwyciła jej przegub, przyciągnęła go do siebie
i położyła jej dłoń na gołym fragmencie swojego ciała, a Monika
poczuła pod palcami gorący i miękki brzuch. Stawiała lekki opór, kiedy
współtowarzyszka parkowej przygody wsuwała jej dłoń w swoje
majtki. Patrząc wciąż w otwartą książkę wyczuła pod palcami
najpierw szorstkość włosów łonowych, a za moment popychana w dół ręka
natrafiła na miękkie i chłodne od wilgoci wargi sromu. Naciskane z
góry palce weszły do mokrego wnętrza i wtedy Monika przestała
kontrolować swój oddech. Stał się słyszalny i drżący.
- Ała! - wyszeptała nieznajoma i zaczęła rytmicznie poruszać
biodrami, prawą ręką przytrzymując się Moniki odsłoniętego kolana.
Dziewczyna sama zaczęła poruszać palcami w szparce nieznajomej
zdając sobie sprawę, że po raz pierwszy w życiu dotyka tam inną
kobietę. Niesamowity był fakt, że to poruszanie palcami sprawiało
komuś widoczną przyjemność. Dopiero gdy książka spadła jej z kolan
ma ziemię, odważyła się pierwszy raz spojrzeć w twarz kobiety.
Zobaczyła wtedy niezwykłe jasnoniebieskie przymrużone oczy,
haczykowaty nos z rozwartymi nozdrzami i pełne, wykrzywione w
rozpustnym grymasie usta. Zauważyła jeszcze prawie czarne, krótko
obcięte włosy i kilka małych srebrnych kolczyków w małżowinach
uszu. Kiedy oczy dwu kobiet spotkały się na moment, nieznajoma
rozchyliła uszminkowane wargi i mrugnąwszy znacząco okiem
zatrzepotała wysuniętym lekko językiem.
Zanim Monika zdołała wyjaśnić sobie znaczenie tego gestu, kobieta
przyciągnęła ją do siebie i wpiła się wargami w usta dziewczyny.
Kiedy przerwały soczysty pocałunek, obie zaczerpnęły tylko
powietrza i znów złączyły usta razem. Monika zdążyła jeszcze
odnotować, że ten pocałunek nawet trochę nie był podobny do
pocałunku z Waldkiem na klatce schodowej w zeszłym roku.
Nieznajoma miała długi, mięsisty, chropowaty język i tym językiem
wchodziła bardzo głęboko w jej buzię. Monika miała wrażenie, że za
chwilę poliże jej gardło. Używała też obficie śliny, co czyniło te
pocałunki bardziej nieprzyzwoitymi. Repertuar miała wyjątkowy, ale
najbardziej Monikę podniecało wkładanie usztywnionego i
wyprostowanego języka posuwistymi ruchami, co kojarzyło jej się ze
stosunkiem. Nadmiar śliny wyciekał jej wtedy po brodzie i gdy
łapała oddech, nie zdołała uniknąć krótkich siorbnięć.
Momenty te czyniły to zdarzenie tak niemoralnym, że Monice
przypomniały się sceny z jakiegoś obrzydliwego filmu
pornograficznego, który kiedyś pokazała jej koleżanka. Wtedy,
kiedy patrzyła, robiło jej się niedobrze. Teraz wszystko, co robi
ta baba, podnieca ją. Pomyślała o sobie, że jest złą dziewczynką.
Ręka nieznajomej powędrowała między nogi złej dziewczynki, palce
sprawnie wtargnęły pod materiał majtek, ściągnęły go mocno z obu
stron w wąski pasek i pociągnęły do góry. Materiał wpił się w
Moniki szparkę krojąc ją na pół. Nieznajoma jednocześnie przerwała
lizanie jej buzi i obserwowała teraz uważnie je twarz. To
spotęgowało jeszcze bardziej rozpustny nastrój dziewczyny.
Odważyła się spojrzeć w jasnoniebieskie oczy swojej dręczycielki.
Chciała coś powiedzieć, ale wszystko co udało jej się z siebie
wydobyć, to było nieporadne, lekko przeciągnięte "Oooj!"
Odciągnąwszy na bok krok majtek nieznajoma zagłębiła nieco
środkowy palec w pochwie Moniki i kciukiem namacała wybrzuszenie z
łechtaczką. Dziewczyna znowu jęknęła.
- Pokaż piersi! - nieznajoma beznamiętnym tonem z lekką chrypką w
głosie odezwała sie pierwszy raz.
Jedną ręką zsunęła jej ramiączko trykotowej bluzeczki, drugą
sięgnęła za stanik i wyjęła z miseczki niedużą bielejącą
trójeczkę. Oparłszy przedramię na Moniki obojczyku dłonią uciskała
jej prawy cycuszek. Kciukiem i wskazującym palcem masowała
odstającą brodawkę w taki sposób, jakby regulowała radio
potencjometrem lub delikatnie ale z premedytacją pstrykała w sutek
tymi samymi palcami sprawdzając jakby, czy jeszcze rośnie i
twardnieje.
Lewa jej ręka powróciła do czekającej otwartej szparki między
Moniki nogami. Pochyliła głowę i uważnie przyglądała się swoim
penetracjom w najintymniejszym miejscu dziewczyny. Rozchylała srom
na boki, żeby zajrzeć do środka, maczała palce we wnętrzu, żeby
ocenić szerokość pochwy, gorącą, śliską wydzielinę przenosiła na
łechtaczkę i z wyczuciem trzepotała nią na wszystkie strony przy
pomocy całej dłoni.
Monika była tak pochłonięta przeżywaniem tej sytuacji, że niemal
straciła kontakt z otoczeniem. Dopiero szelest wdrapującej się na
pobliskie drzewo wiewiórki przywrócił jej przytomność umysłu.
Zaczęła najpierw nieśmiało, potem coraz bardziej stanowczo bronić
się i wyswobadzać od natarczywych rąk nieznajomej. Wreszcie wzięła
się w garść i odezwała się najbardziej stanowczo, jak umiała.
- Nie możemy tego robić... Może nas ktoś zobaczyć... Aresztują
nas...
- Nie pieprz! - odpowiedziała nieznajoma. - Nikt cię nie zobaczy.
A jak cię zobaczy, to będzie miał ubaw. Przecież robiłaś sobie
dobrze, jak siedziałaś tu sama i nie przejmowałaś się, że cię
widzę...
- Muszę już iść do domu. Naprawdę! - Monika mówiła pospiesznie,
poprawiając na sobie bieliznę i ubranie.
- Hej! Przecież lubisz to. Zrób to ze mną albo będziesz sama
później się brandzlować. - uśmiechnęła się do niej i pocałowała
ją znowu.
Monika wstała z ławki na dygocących nogach i rozejrzała się dokoła
ponad krzewami. Rzeczywiście nikogo nie zobaczyła. Uspokoiła się
więc nieco i znowu pozwoliła się dotykać. Nieznajoma siedząc na ławce
ustawiła ją sobie przodem między swoimi kolanami i sięgnęła jej do
bioder pod spódnicą. Jednym mocnym pociągnięciem zsunęła jej
majtki aż do butów. Monika znowu poczuła się bezbronna i drżąc z
niepokoju poddała się wprawnemu obmacywaniu.
Tym razem było jeszcze bardziej niemoralnie, bo nieznajoma włożyła
jej kciuk do pochwy, a środkowym palcem naciskała na wejście do
pupy. Drugą ręką podniosła jej spódnicę do góry i w chwilę
później, ten sam miękki i chropowaty język Monika poczuła na
łechtaczce. Znowu świat jej zawirował.
- Stań na ławce! - poradziła jej nieznajoma. - Będziesz mogła
patrzeć, czy ktoś przypadkiem nie idzie.
Monika chaotycznie wyzwoliła się z majtek, przeszkadzających jej
przy kostkach i czując się kompletną ladacznicą wdrapała się na
ławkę. W ten sposób jej odkryte łono znalazło się ponad głową
nieznajomej. Rozejrzała się wokół ponad krzewami i upewniwszy się,
że jest bezpiecznie oczekiwała dalszych pieszczot.
Nieznajoma zadarła głowę do góry i rozpoczęła swoją wirtuozerię.
Włożyła Monice dwa palce do pochwy i kręcąc nimi wewnątrz
zagłębiała je rytmicznie. Monika nie mogąc utrzymać równowagi na
trzęsących się z podniecenia nogach jedną ręką przytrzymała się
ramienia nieznajomej i jedną stopę postawiła na oparciu ławki. Na
zmianę to kciuk, to język drażnił jej łechtaczkę. Czuła się jak
gwałcona dziwka i robiło jej się coraz przyjemniej. Sama
przytrzymywała sobie spódniczkę wyżej, żeby patrzeć na ten
nieprawdopodobny akt perwersji, a niekontrolowane skurcze mięśni
brzucha i pośladków przydawały jej jeszcze rozkoszy. Wreszcie przy
akompaniamencie tłumionych okrzyków poczuła przetaczający się
przez nią całą wściekły orgazm.
W kulminacyjnym przedłużającym się spazmie zamknęła oczy i
przycisnęła swój krok do twarzy nieznajomej obejmując ręką jej
głowę. Na wewnętrznej powierzchni sromu czuła przesuwające się
kształty brody, nosa i ust.
Otworzyła oczy i wyczerpana usiadła opuściwszy nogi z ławki na
ziemię. Nieznajoma objęła ją ramieniem i zapytała:
- Często miewasz takie odloty?
- Nigdy w takich okolicznościach - odpowiedziała Monika wstydliwie
i dodała zbliżając swoje usta do ucha towarzyszki:
- Chciałabym teraz odwzajemnić się...
To nie była kurtuazja. Chciała naprawdę. Powstało w niej dziwne
uczucie do tej kobiety. Chciała być przy niej, nie opuszczać jej i
być na jej skinienie. Chciała zobaczyć jej nagie ciało, przytulić
się do niej, poczuć jej ciepło, zapach i gładkość skóry. Czuła się
przy niej bezpiecznie i nie chciałaby się z nią rozstawać. A nade
wszystko chciałaby doświadczyć teraz j e j odlotu.
Nieznajoma wstała z ławki, bezceremonialnie opuściła spodnie razem
z majtkami, odwróciła się tyłem do Moniki i wsparłszy się dłońmi o
brzeg ławki wypięła tyłek w jej kierunku. Mokry srom zabłyszczał
zawiłym wzorem brązowych warg. Wraz z małym pomarszczonym
otworkiem ponad nim poruszał się miarowo wśród obfitego ciemnego
zarostu.
- Liż mnie mała! - zaproponowała i zastygła tak wyczekując.
Monika położyła dłonie na jej pośladkach i rysującą się czerwoną
szparkę kciukami obu rąk rozszerzyła maksymalnie. Tym razem
perspektywa dalszego świntuszenia wywoływała w niej niepohamowaną
ekscytację...
Autor: Aicha & Michał
Tytuł: (Nie)złe zachowanie
W ciepłe dni Monika lubiła pójść sobie do ogrodu botanicznego,
gdzie w harmonii odgłosów natury mogła w spokoju czytać swoje
ulubione książki o miłości. Zagłębiała się tam w przygody
bohaterów powieści i ich sercowe perypetie nasycone umiarkowanym
erotyzmem. Czasem płakała nad losami zakochanych, czasem
ekscytowała się łóżkowymi scenami, wyobrażając sobie samą siebie na
miejscu namiętnych bohaterek.
Miała swoją ulubioną ławkę i przesiadywała na niej często wczesnym
przedpołudniem, ponieważ w tych godzinach nikt tutaj zazwyczaj nie
przychodził. Ławka stała w bocznej, urokliwej alejce parku,
cofnięta nieco dzięki małej zatoczce osłoniętej z trzech stron
gęstymi krzewami.
W ten poniedziałek było bardzo ciepło, a i książka, którą Monika
dzisiaj czytała, była gorącej treści. Traktowała o kobiecie, która
w łóżku wymieniała mężczyzn jak rękawiczki oraz, co było
najbardziej ekscytujące, nie gardziła też kobietami. Taką książkę
mogła czytać tylko w samotności, żeby nikt przypadkiem nie mógł
jej zajrzeć przez ramię. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby ktoś z
domowników nagle odkrył, o czym czyta dobrze ułożona dziewczynka z
przykładnego domu.
Chwilami książka opisywała dalej posunięte sytuacje i mówiła o
takich detalach, że Monika zaczynała czuć wilgoć w pewnym miejscu
i nie mogła odpędzić myśli, aby dotknąć się tam. Poczucie, że jest
sama jedna w tym ogrodzie, prowokowało ją do sięgania ręką pod
krótką dżinsową spódniczkę. Przykładała wtedy rękę do swojej
szparki przez majteczki i lekko ją masowała.
Kiedy kolejny podniecający fragment opowieści skłonił ją do
odłożenia na chwilę książki, żeby właśnie trochę się podotykać,
poszła jeszcze dalej w swym zapamiętaniu i rozchyliwszy mocniej
kolana włożyła od góry rękę za swoje figi, żeby sprawdzić, co tam
się naprawdę dzieje. Stwierdziwszy z pewnym zadowoleniem, że do
bardzo mokrego środka wchodzą jej swobodnie dwa a nawet trzy
paluszki, pomyślała, że dobrze byłoby zrobić sobie cichutki orgazm.
I wtedy w oddali wyczuła jakiś ruch. Natychmiast wyszarpnęła rękę
z majtek, złączyła kolana i spojrzała przed siebie. Piętnaście
metrów dalej, przy sąsiedniej alejce, na jedynej widocznej z tego
miejsca ławce, przodem do niej siedziała młoda kobieta w jasnych
tweedowych spodniach i założywszy nogę na nogę paliła papierosa.
Puszczając kłęby szarego dymu przyglądała się koronom drzew.
Monika miała kilka pytań w głowie. Czy ta kobieta długo już tu
siedzi i czy mogła stamtąd widzieć jej zbyt rozchylone nogi. No,
ładnie!
Oczywiście, że mogła. Prawdę mówiąc mogła ją nawet od kilku minut
obserwować. Trzeba więc wiać stąd czym prędzej. Czuła, że
czerwieni się na twarzy.
Z drugiej jednak strony, kobieta mogła jej wcale nie zauważyć. Być
może interesuje ją tylko przyroda, drzewa, ptaki... Równie dobrze
mogła przyjechać do tego miasta z daleka, więc i tak nigdy więcej się
nie zobaczą ponownie... Może zaraz sobie pójdzie?
Po kilku minutach Monika uspokoiła się zupełnie. Pomógł jej powrót
do fascynującej lektury. Tymczasem słońce przesunęło się na
bezchmurnym niebie i krzewy zacieniły już jej ławkę, natomiast
miejsce, gdzie siedziała nieznajoma, znalazło się w zasięgu jego
ciepłych promieni.
Jakaś drobna rzecz spadła z góry i stuknęła o drewno ławki. Monika
spojrzała do góry zastanawiając się, co też może spadać z drzew
ponad nią przy tak lekkim powiewie wiatru. Nie znajdując jednak
wyjaśnienia, powróciła do czytania. Następna drobna rzecz spadła
jej na otwartą książkę. Był to maleńki szary kamyk. Taki, jakich
miliony znajduje się w żwirowej alejce pod nogami. Wtedy doszło
do niej, że ktoś rzuca w nią tymi drobnymi kamyczkami. Ona...? Ta
kobieta...? Podniosła głowę i wydawało jej się, że siedząca
naprzeciwko kobieta przypalając sobie kolejnego papierosa patrzy
na nią znacząco. A może jej się zdaje tylko...
Czytanie nie szło jej już tak dobrze, bo powracała do niej myśl o
tej kobiecie. Podrywa ją, czy co...? Obiecała więc sobie, że
przeczyta tylko rozdział do końca i pójdzie do domu na obiad.
Wtedy kolejny kamyk musnął ją po nosie, po czym wpadł jej za
bluzkę i zatrzymał się na górnej krawędzi stanika tuż koło
ramiączka.
Nieco zbulwersowana tą bezczelnością dziewczyna złapała wreszcie
swoją vis a vis na tym, jak podnosi z ziemi drobne kamyczki i
gromadzi w przymkniętej dłoni. Tym razem kobieta wyraźnie puściła
do niej oko. Co jest grane? Przecież Monika na pewno jej nie zna
Czego ona może chcieć? Lesbijka?... Postanowiła na razie nie zwracać
na nią uwagi. Udawała, że czyta dalej książkę.
Ponieważ od dłuższego czasu przestały do niej dolatywać kamyczki,
Monika ostrożnie podniosła wzrok i popatrzyła w dal. Momentalnie
jednak opuściła oczy w dół. Zarejestrowany przez mgnienie oka
obraz przedstawiał kobietę siedzącą w rozkroku i trzymającą rękę w
rozpiętych od góry spodniach. To niemożliwe...! Chyba jej się
zdawało... Ostrożnie spojrzała jeszcze raz i pozwoliła sobie
zatrzymać wzrok nieco dłużej na tym kadrze. Nie inaczej: kobieta
właśnie tak siedziała. Monika zauważyła jednoznaczny ruch jej ręki
pod materiałem. Tak! Nieznajoma onanizowała się tam na ławce i
bezczelnie patrzyła się w kierunku Moniki. Co za świnia!
Początkowo oburzenie było tak wielkie, że dziewczyna znów
postanowiła zabierać się stąd, a po drodze przechodząc obok tej
świntuchy powiedzieć do niej kilka słów na temat jej nieprzyzwoitego
zachowania. To jest poniżej krytyki. Zboczona baba! Za chwilę
jednak pomyślała, że nie będzie z tego powodu robiła żadnej afery,
tylko nie będzie zwracać na nią uwagi po prostu. Jednak była
jeszcze inna przyczyna, że nie zamknęła książki i nie poszła stąd.
Była... bardzo ciekawa, co może się jeszcze wydarzyć. Powróciła
więc do czytania, a raczej do udawania, że czyta, bo od pewnego
momentu całą sobą skupiona była na obecności tej nienormalnej kobiety.
Bała się patrzeć w tamtym kierunku, ponieważ nie chciałaby, aby
tamta pomyślała sobie, że... no, właśnie. Wolała nie kończyć tej
myśli. I tak, szybko mijał czas. Wreszcie Monika odważyła się
znowu bardzo ostrożnie popatrzeć w tamtym kierunku, niby to
patrząc w zupełnie innym Kobieta miała znowu założoną nogę na
nogę i paliła kolejnego papierosa. Z pewną ulgą, ale też i sporą
dozą niedosytu, Monika próbowała czytać dalej.
Przez kilka, może kilkanaście minut udawało jej się nawet rozumieć
czytane zdania, gdy nagle, zupełnie blisko usłyszała chrzęst
kroków po żwirowej alejce. Ktoś zbliżał się powoli w jej kierunku.
Nie unosząc głowy spojrzała przed siebie. Ławka naprzeciw była pusta.
Wkrótce ponad stronicami książki zobaczyła spiczaste beżowe
pantofle na wysokim obcasie i rozszerzane kremowe spodnie. Nie
śmiała podnieść głowy. Widziała tylko, jak spodnie w butach
podeszły do ławki i usiadły z jej lewej strony. Nie wie do dziś,
dlaczego nie mogła podnieść głowy i spojrzeć na tę kobietę.
Napięcie było tak wielkie, że Monika na dłuższy czas przestała
oddychać. Patrzyła wciąż w jeden wydrukowany wyraz na otwartej
stronie i zupełnie nie wiedziała, jak ma się teraz zachować.
Poczuła zapach perfum.
Tymczasem nieznajoma usadowiwszy się wygodnie na ławce rozstawiła nogi
szeroko i tak jak wtedy, tak i teraz rozpięła spodnie i włożyła sobie
tam rękę. Monika kątem oka widziała górny brzeg
białych koronkowych majtek i poruszającą się pod nimi dłoń.
Absolutnie nie mogła pojąć, dlaczego jeszcze stąd nie poszła.
Dlaczego pozwala tej zboczonej babie robić przy niej takie rzeczy?
Co ma jej powiedzieć? Ponieważ nie znalazła na te pytania
odpowiedzi, doszła do jedynego słusznego wniosku, że sama chyba
też jest zboczona. Odkryła, że ta niesamowicie ordynarna sytuacja
zaczyna ją podniecać.
Gdy kobieta położyła swoją dłoń na jej dłoni, Monika ze
zniecierpliwieniem wyzwoliła się spod tego dotknięcia. Lecz gdy po
raz drugi poczuła ciepłe dotknięcie obcej ręki, nie cofnęła już
swojej. Nieznajoma chwyciła jej przegub, przyciągnęła go do siebie
i położyła jej dłoń na gołym fragmencie swojego ciała, a Monika
poczuła pod palcami gorący i miękki brzuch. Stawiała lekki opór, kiedy
współtowarzyszka parkowej przygody wsuwała jej dłoń w swoje
majtki. Patrząc wciąż w otwartą książkę wyczuła pod palcami
najpierw szorstkość włosów łonowych, a za moment popychana w dół ręka
natrafiła na miękkie i chłodne od wilgoci wargi sromu. Naciskane z
góry palce weszły do mokrego wnętrza i wtedy Monika przestała
kontrolować swój oddech. Stał się słyszalny i drżący.
- Ała! - wyszeptała nieznajoma i zaczęła rytmicznie poruszać
biodrami, prawą ręką przytrzymując się Moniki odsłoniętego kolana.
Dziewczyna sama zaczęła poruszać palcami w szparce nieznajomej
zdając sobie sprawę, że po raz pierwszy w życiu dotyka tam inną
kobietę. Niesamowity był fakt, że to poruszanie palcami sprawiało
komuś widoczną przyjemność. Dopiero gdy książka spadła jej z kolan
ma ziemię, odważyła się pierwszy raz spojrzeć w twarz kobiety.
Zobaczyła wtedy niezwykłe jasnoniebieskie przymrużone oczy,
haczykowaty nos z rozwartymi nozdrzami i pełne, wykrzywione w
rozpustnym grymasie usta. Zauważyła jeszcze prawie czarne, krótko
obcięte włosy i kilka małych srebrnych kolczyków w małżowinach
uszu. Kiedy oczy dwu kobiet spotkały się na moment, nieznajoma
rozchyliła uszminkowane wargi i mrugnąwszy znacząco okiem
zatrzepotała wysuniętym lekko językiem.
Zanim Monika zdołała wyjaśnić sobie znaczenie tego gestu, kobieta
przyciągnęła ją do siebie i wpiła się wargami w usta dziewczyny.
Kiedy przerwały soczysty pocałunek, obie zaczerpnęły tylko
powietrza i znów złączyły usta razem. Monika zdążyła jeszcze
odnotować, że ten pocałunek nawet trochę nie był podobny do
pocałunku z Waldkiem na klatce schodowej w zeszłym roku.
Nieznajoma miała długi, mięsisty, chropowaty język i tym językiem
wchodziła bardzo głęboko w jej buzię. Monika miała wrażenie, że za
chwilę poliże jej gardło. Używała też obficie śliny, co czyniło te
pocałunki bardziej nieprzyzwoitymi. Repertuar miała wyjątkowy, ale
najbardziej Monikę podniecało wkładanie usztywnionego i
wyprostowanego języka posuwistymi ruchami, co kojarzyło jej się ze
stosunkiem. Nadmiar śliny wyciekał jej wtedy po brodzie i gdy
łapała oddech, nie zdołała uniknąć krótkich siorbnięć.
Momenty te czyniły to zdarzenie tak niemoralnym, że Monice
przypomniały się sceny z jakiegoś obrzydliwego filmu
pornograficznego, który kiedyś pokazała jej koleżanka. Wtedy,
kiedy patrzyła, robiło jej się niedobrze. Teraz wszystko, co robi
ta baba, podnieca ją. Pomyślała o sobie, że jest złą dziewczynką.
Ręka nieznajomej powędrowała między nogi złej dziewczynki, palce
sprawnie wtargnęły pod materiał majtek, ściągnęły go mocno z obu
stron w wąski pasek i pociągnęły do góry. Materiał wpił się w
Moniki szparkę krojąc ją na pół. Nieznajoma jednocześnie przerwała
lizanie jej buzi i obserwowała teraz uważnie je twarz. To
spotęgowało jeszcze bardziej rozpustny nastrój dziewczyny.
Odważyła się spojrzeć w jasnoniebieskie oczy swojej dręczycielki.
Chciała coś powiedzieć, ale wszystko co udało jej się z siebie
wydobyć, to było nieporadne, lekko przeciągnięte "Oooj!"
Odciągnąwszy na bok krok majtek nieznajoma zagłębiła nieco
środkowy palec w pochwie Moniki i kciukiem namacała wybrzuszenie z
łechtaczką. Dziewczyna znowu jęknęła.
- Pokaż piersi! - nieznajoma beznamiętnym tonem z lekką chrypką w
głosie odezwała sie pierwszy raz.
Jedną ręką zsunęła jej ramiączko trykotowej bluzeczki, drugą
sięgnęła za stanik i wyjęła z miseczki niedużą bielejącą
trójeczkę. Oparłszy przedramię na Moniki obojczyku dłonią uciskała
jej prawy cycuszek. Kciukiem i wskazującym palcem masowała
odstającą brodawkę w taki sposób, jakby regulowała radio
potencjometrem lub delikatnie ale z premedytacją pstrykała w sutek
tymi samymi palcami sprawdzając jakby, czy jeszcze rośnie i
twardnieje.
Lewa jej ręka powróciła do czekającej otwartej szparki między
Moniki nogami. Pochyliła głowę i uważnie przyglądała się swoim
penetracjom w najintymniejszym miejscu dziewczyny. Rozchylała srom
na boki, żeby zajrzeć do środka, maczała palce we wnętrzu, żeby
ocenić szerokość pochwy, gorącą, śliską wydzielinę przenosiła na
łechtaczkę i z wyczuciem trzepotała nią na wszystkie strony przy
pomocy całej dłoni.
Monika była tak pochłonięta przeżywaniem tej sytuacji, że niemal
straciła kontakt z otoczeniem. Dopiero szelest wdrapującej się na
pobliskie drzewo wiewiórki przywrócił jej przytomność umysłu.
Zaczęła najpierw nieśmiało, potem coraz bardziej stanowczo bronić
się i wyswobadzać od natarczywych rąk nieznajomej. Wreszcie wzięła
się w garść i odezwała się najbardziej stanowczo, jak umiała.
- Nie możemy tego robić... Może nas ktoś zobaczyć... Aresztują
nas...
- Nie pieprz! - odpowiedziała nieznajoma. - Nikt cię nie zobaczy.
A jak cię zobaczy, to będzie miał ubaw. Przecież robiłaś sobie
dobrze, jak siedziałaś tu sama i nie przejmowałaś się, że cię
widzę...
- Muszę już iść do domu. Naprawdę! - Monika mówiła pospiesznie,
poprawiając na sobie bieliznę i ubranie.
- Hej! Przecież lubisz to. Zrób to ze mną albo będziesz sama
później się brandzlować. - uśmiechnęła się do niej i pocałowała
ją znowu.
Monika wstała z ławki na dygocących nogach i rozejrzała się dokoła
ponad krzewami. Rzeczywiście nikogo nie zobaczyła. Uspokoiła się
więc nieco i znowu pozwoliła się dotykać. Nieznajoma siedząc na ławce
ustawiła ją sobie przodem między swoimi kolanami i sięgnęła jej do
bioder pod spódnicą. Jednym mocnym pociągnięciem zsunęła jej
majtki aż do butów. Monika znowu poczuła się bezbronna i drżąc z
niepokoju poddała się wprawnemu obmacywaniu.
Tym razem było jeszcze bardziej niemoralnie, bo nieznajoma włożyła
jej kciuk do pochwy, a środkowym palcem naciskała na wejście do
pupy. Drugą ręką podniosła jej spódnicę do góry i w chwilę
później, ten sam miękki i chropowaty język Monika poczuła na
łechtaczce. Znowu świat jej zawirował.
- Stań na ławce! - poradziła jej nieznajoma. - Będziesz mogła
patrzeć, czy ktoś przypadkiem nie idzie.
Monika chaotycznie wyzwoliła się z majtek, przeszkadzających jej
przy kostkach i czując się kompletną ladacznicą wdrapała się na
ławkę. W ten sposób jej odkryte łono znalazło się ponad głową
nieznajomej. Rozejrzała się wokół ponad krzewami i upewniwszy się,
że jest bezpiecznie oczekiwała dalszych pieszczot.
Nieznajoma zadarła głowę do góry i rozpoczęła swoją wirtuozerię.
Włożyła Monice dwa palce do pochwy i kręcąc nimi wewnątrz
zagłębiała je rytmicznie. Monika nie mogąc utrzymać równowagi na
trzęsących się z podniecenia nogach jedną ręką przytrzymała się
ramienia nieznajomej i jedną stopę postawiła na oparciu ławki. Na
zmianę to kciuk, to język drażnił jej łechtaczkę. Czuła się jak
gwałcona dziwka i robiło jej się coraz przyjemniej. Sama
przytrzymywała sobie spódniczkę wyżej, żeby patrzeć na ten
nieprawdopodobny akt perwersji, a niekontrolowane skurcze mięśni
brzucha i pośladków przydawały jej jeszcze rozkoszy. Wreszcie przy
akompaniamencie tłumionych okrzyków poczuła przetaczający się
przez nią całą wściekły orgazm.
W kulminacyjnym przedłużającym się spazmie zamknęła oczy i
przycisnęła swój krok do twarzy nieznajomej obejmując ręką jej
głowę. Na wewnętrznej powierzchni sromu czuła przesuwające się
kształty brody, nosa i ust.
Otworzyła oczy i wyczerpana usiadła opuściwszy nogi z ławki na
ziemię. Nieznajoma objęła ją ramieniem i zapytała:
- Często miewasz takie odloty?
- Nigdy w takich okolicznościach - odpowiedziała Monika wstydliwie
i dodała zbliżając swoje usta do ucha towarzyszki:
- Chciałabym teraz odwzajemnić się...
To nie była kurtuazja. Chciała naprawdę. Powstało w niej dziwne
uczucie do tej kobiety. Chciała być przy niej, nie opuszczać jej i
być na jej skinienie. Chciała zobaczyć jej nagie ciało, przytulić
się do niej, poczuć jej ciepło, zapach i gładkość skóry. Czuła się
przy niej bezpiecznie i nie chciałaby się z nią rozstawać. A nade
wszystko chciałaby doświadczyć teraz j e j odlotu.
Nieznajoma wstała z ławki, bezceremonialnie opuściła spodnie razem
z majtkami, odwróciła się tyłem do Moniki i wsparłszy się dłońmi o
brzeg ławki wypięła tyłek w jej kierunku. Mokry srom zabłyszczał
zawiłym wzorem brązowych warg. Wraz z małym pomarszczonym
otworkiem ponad nim poruszał się miarowo wśród obfitego ciemnego
zarostu.
- Liż mnie mała! - zaproponowała i zastygła tak wyczekując.
Monika położyła dłonie na jej pośladkach i rysującą się czerwoną
szparkę kciukami obu rąk rozszerzyła maksymalnie. Tym razem
perspektywa dalszego świntuszenia wywoływała w niej niepohamowaną
ekscytację...
Skomentuj