Opowiadanie napisał/a Labia z serwisu Dobra erotyka -sis.
HEP! hep...hep...hep... - głośne czknięcie odbiło się echem spadając w dół pustej klatki schodowej. W nocnej ciszy zabrzmiało donośnie jak odbijająca się od stopni kamienna kula. Spojrzałem z niedowierzaniem na drobną, uczepioną mojego ramienia postać, która w tej chwili uśmiechnęła się szeroko, z wyraźnym trudem wyostrzając wzrok na mojej osobie.
Czy to możliwe aby ta niepozorna osóbka mogła wydać z siebie takie... coś???
- Pyjacka cz...kawka! - powiedziała sporo za głośno i parsknęła nieskrępowanym śmiechem, jakby odpowiadając na postawione przeze mnie w myślach pytanie.
Przyspieszyłem kroku.
Muszę dowlec te “zwłoki” na górę zanim wszystkich obudzi.
Drugie “HEP” wstrząsnęło kamienicą na półpiętrze, trzecie złapało nas już pod drzwiami.
Mam cichą nadzieję, że nie rzuci tu pawia... Jak można się tak upodlić? - pytałem naiwnie, dobrze znając odpowiedź.
Przekręciłem klucz w zamku i nacisnąłem klamkę. Wpadliśmy do małego przedpokoju zatrzymując się na przeciwległej ścianie. Widziałem jak kolejne czknięcie przygotowuje się do desperackiego skoku w ciszę... Rzuciłem się do drzwi aby odciąć mu drogę na zewnątrz.
Uff – zdążyłem.
Nie zdążyłem za to podtrzymać bezwładnego ciała, które nadspodziewanie miękko osunęło się na dywan.
Westchnąłem uśmiechając się pobłażliwie.
Ania leżała na boku z podkurczonymi nogami moszcząc się w połach rozpiętego płaszcza. Niestety mimo jej usilnych prób sztywny dywan nie dawał się uformować w poduszkę, przez co głowa zwisała żałośnie wykrzywiona na bok. Była tak zabawna, bezbronna i... seksowna. Uświadomiłem to sobie w pełni patrząc na jej krótką czarną sukienkę, opięte czarnymi pończochami szczupłe uda i apetyczny rowek powstały teraz pomiędzy niewielkimi, jędrnymi piersiami. Ich krągłe kształty rysujące się wyraźnie w nieskromnym wycięciu dekoltu na dłużej przykuły moją uwagę.
Hmmm, tak niewiele brakuje by zza stanika wychynęły ciemne aureolki sutków...
Ale właściwie dlaczego ciemne? Może są jasne, różowe?
Raczej nie, biorąc pod uwagę dość ciemną karnację, piwne oczy, orzechowe włosy...
Ale kto by wierzył w kobiecy kolor włosów??? Może pierwotnie były blond?
Sztuczna inteligencja? Nie możliwe... raczej. Pasują mi do niej ciemne. Wiem jak to sprawdzić!...
Bezczelny sukinsynu! Nawet o tym nie myśl...
Kurcze, co się ze mną dzieje? Moje myśli są jak... Maks – pies sąsiadki, który z wywieszonym ozorem próbuje każdemu zgwałcić nogawkę.
Wyobraziłem sobie rudego kundla z pierwszego piętra i moje emocje nieco ostygły.
No dobra, trzeba ją położyć do łóżka. Jak wygląda moja sypialnia?
Trochę zapuszczona. Góra suchego, nieposkładanego prania piętrzy się na środku materaca.
Muszę zawinąć ciuchy w kapę i gdzieś je upchnąć.
Ale ONA nie może tu leżeć na podłodze.
Spojrzałem w stronę stojących w salonie, rozłożystych foteli.
Tam! - zakomenderowałem.
Byłem dumny, że mój umysł pracuje tak sprawnie mimo wlanych w siebie procentów.
Taaak, ja zawsze byłem “trzeźwy jak świnia” podczas gdy moi kompani od kieliszka wpadali pod stół zrywając film. Widać, taka już uroda mojego metabolizmu.
Zdjąłem kurtkę. Przyklęknąłem koło Ani.
- Chodź księżniczko – powiedziałem nie łudząc się ani przez moment, że wstanie. Wsunąłem jedną rękę pod jej pachę, drugą pod kolana i dźwignąłem drobne ciałko do góry, równocześnie starając się wyplątać ją z obszernego płaszcza. Udało się. Będąc już w moich ramionach “denatka” nagle otwarła oczy.
- Baaardzo ci sieńkuję, sze tak o mnie dbasz... Nie wiem so bym bez sssciebie zrobiła – wybełkotała z trudem i zarzuciła mi ręce na szyję. Ten wzruszający akt pijackiej wylewności wyczerpał ją widać doszczętnie, gdyż już chwilę później leżała bezwładnie, zdeponowana w skórzanym fotelu. Ja w tym czasie przystąpiłem do „odgruzowywania” sypialni.
Sprzątając pospiesznie, cofnąłem się myślami do wydarzeń sprzed kilku godzin.
Zaraz, jak ja się w to właściwie wpakowałem? W naszej zgranej paczce, tego dnia tylko Ania i ja byliśmy bez pary. Ona bo właśnie pokłóciła się z Piotrem, ja bo... wiadomo, wieczny singiel. Jakoś tak w naturalny sposób siedliśmy w pubie obok siebie. Zatańczyliśmy parę kawałków, a potem wzięło nas na rozmowy o życiu i relacjach damsko-męskich. Kolejna butelka czerwonego, półwytrawnego i nasze poglądy zaczęły się krystalizować. Świetnie się nam gadało. Obaliliśmy jeszcze macedońskie półsłodkie. Nawet nie zauważyłem kiedy ubyło kilka znajomych par. Dopiero Maciek sprowadził mnie na Ziemię poklepując po plecach i mówiąc.
- Bywaj stary. My już spadamy. Miłej zabawy.
Wtedy dopiero spojrzałem na zegarek. Było po drugiej. Jedna para zasnęła w tańcu, kiwając się nieznacznie na parkiecie. Kilka osób ziewało ukradkiem, schowanych za kuflami. Na nas też był już czas. Wstaliśmy, żeby pójść do szatni. Moja towarzyszka miała wyraźne kłopoty z utrzymaniem obranego kursu. Zamówiłem taksówkę. Ania zaintonowała coś z repertuaru swojej ulubionej Katie Melua. Już wtedy ciężko było złapać z nią kontakt. W taksówce odpadła całkowicie, nucąc tylko bełkotliwie pod nosem. Chciałem odstawić ją do jej mieszkania ale... nie znałem adresu, a Ania chwilowo zapomniała co to „mieszkanie”... Postanowiłem szybko, że jedziemy do mnie. Od taksówki do bramy było już prawie "wleczone”. Dobrze, że jest taka leciutka i mogłem poradzić sobie bez większego problemu...
Ok! - łóżko gotowe.
Kiedy nie więcej niż pięć minut później wróciłem do salonu Anka leżała w fotelu tak jak ją zostawiłem... no, prawie tak samo. Jej ciało zsunęło się trochę a odchylona poprzednio do tyłu głowa opadła teraz na piersi. Ręce dyndały po bokach rozpięte na poduchach oparcia. Lekko zgięte w kolanach nogi rozsunęły się szeroko, a stopy wykręciły się śmiesznie do środka wsparte na długich obcasach szpilek. Sukienka podjechała prawie do bioder, odsłaniając ściągacze samonośnych pończoch i pozwalając zapoznać się ze szczegółami wzoru koronkowych majteczek. Widok ten sprawił, że na moment przystanąłem pozwalając moim myślom nieco się “skundlić”.
Świdrowałem wzrokiem małe dziurki tkaniny kierowany męską naturą badacza.
Kurcze, stąd kiepsko widać. Trzeba podejść bliżej...
Kucnąłem aby zdjąć niewygodne szpilki i "przy okazji”, "mimochodem” rzucić okiem między rozchylone uda.
Świnia!
Eeee tam, od razu świnia. Może to niezbyt eleganckie, ale... gdybym nie popatrzył, nigdy bym sobie tego nie darował.
A więc jednak jest prawdziwą brunetką! - pomyślałem z satysfakcją, dumny ze swojego odkrycia. Przebijający spod ażurowego materiału paseczek włosków nie pozostawiał co do tego cienia wątpliwości.
Ładna fryzurka, taka jak lubię.
Ania poruszyła się nieznacznie, wyrywając mnie gwałtownie z zadumy nad pięknem kobiecej anatomii. Poczułem się nieswojo.
Poplułeś się chłopie. Dobrze, że jęzor nie wysunął ci się lubieżnie – zażartowałem ze swojej samczej chwili słabości.
Pochyliłem się. Chciałem delikatnie “zarzucić” ciało mojej uroczej pijaczki na ramię, ale po chwili zastanowienia zdecydowałem, że lepiej będzie nie uciskać w ten sposób jej brzucha. Znów więc wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę sypialni. Wciągnąłem głęboko powietrze napawając się delikatną, cytrusowo-trawiastą nutą jej perfum. Wyczułem też dym z papierosów i opary alkoholu, które jednak tym razem nie wydały mi się tak niemiłe jak zwykle. To pewnie kilka godzin spędzonych w pubie oraz moje własne przesiąknięte dymem ubranie znieczuliło mnie na te zapachy. Ułożyłem Anię w świeżo przebranej pościeli i stanąłem urzeczony estetyką przypadkowo stworzonej kompozycji. Białe prześcieradło pocięte wzorem czarnych, splątanych linii stanowiło tło dla smukłej, czarnej plamy jej ciała. Rozpuszczone włosy ułożyły się na poduszce w szeroki wachlarz, tworząc wokół buzi strzępiastą aureolę. Na twarzy o łagodnych, delikatnych rysach wyraźnie odcinały się ciemne brwi, gęste długie rzęsy i pełne, zmysłowe usta. Stanowiła w tej chwili ikonę kobiecego piękna.
Pozwoliłem ponieść się artystycznym uczuciom by za chwilę już poczuć ciągnący mnie ku ziemi balast wątpliwości czysto praktycznych.
Może zdjąć tą sukienkę? Jest taka obcisła... chyba nie za wygodna do spania. No i pomięła by się okropnie.
Ale wtedy Ania zostanie w samej bieliźnie. Nie będzie jej głupio jak się tak obudzi?
Hmm, a niby czemu. Widziałem ją kilkakrotnie na plaży w kostiumie kąpielowym – to prawie to samo.
Nie chciałem przyznać się przed sobą, że był jeszcze jeden powód przemawiający za zdjęciem małej czarnej. Po prostu... marzyłem o tym. Marzyłem, żeby rozpiąć długi, biegnący z tyłu zamek, zsunąć cieniutkie ramiączka, odsłonić doskonale gładkie plecy... Nawet nie wiem kiedy moje ręce zaczęły realizować projekcje umysłu. Malutki suwak sunął w zagłębieniu kręgosłupa na wysokości talii. Bezszelestnie, powoli zbliżał się do pośladków gdzie miał końcową stację. W powstałej szczelinie ukazał się biegnący w poprzek pasek stanika. Dwie małe haftki prosiły się o rozpięcie...
Dość tego!
Tak, ta kobieta jest piękna, ale ma też kilka wad. Konkretnie dwie niezwykle istotne wady. Po pierwsze, jest zalana w trupa. Po drugie, to dziewczyna Piotra... twojego przyjaciela Piotra. Łapy przy sobie. Ściągaj tą sukienkę i koniec przedstawienia - przywołałem się do porządku.
“Ściągaj” - łatwo powiedzieć. Ale w górę czy w dół? Normalnie pewnie w górę, przez głowę, ale zważywszy na sytuację prościej byłoby w dół – wystarczyłoby lekko unieść nogi. ...A więc w dół.
Opięty na pośladkach materiał stawiał opór, ale pociągając na przemian z lewej i prawej udało mi się w końcu pokonać najszersze miejsce bioder. Dalej sukienka poddała się już moim dłoniom bez walki. Rzuciłem szybkie spojrzenie na odsłonięty brzuch i... w głowie zakręciło się od rudo-kosmatych myśli. Małe, czarne stringi zsunęły się prawie całkowicie! Mój wzrok delikatnie musnął odsłoniętą czuprynkę, a następnie wsunął się miękko pod luźne odstające od ciała majteczki. Zagłębiał się najdalej jak mógł... w swej bezkarności pieścił delikatną skórę kobiecych warg, wyczytywał ich najmniejsze zmarszczki i nierówności... zmysłowo masował, przebiegając wzdłuż wyzierającej spod koronek szparki.
I co narobiłeś?! Zakryj ją! Już!!!
Co za męka! To naciąganie majtek, które chciałoby się zerwać jednym ruchem. To “niedotykanie”, które pragnęłoby się zmienić w ognistą pieszczotę.
To... to jest po prostu ponad ludzkie... no dobrze - męskie siły!
Gotowe – trójkąt splecionych ze sobą różyczek, który miałem teraz tuż przed sobą z powrotem przysłonił ażurowym wzorem lekko wypukły wzgórek. Mała, ponętna, różowa fałdka skóry kryjąca najdelikatniejsze skarby nadal jednak pozostawała wyraźnie widoczna. Poprawiłem dwa biegnące do tyłu cienkie paski koronki, lekko pociągając je w górę bioder. Wyobraziłem sobie jak dopasowują się do krągłości pupy i jak trzeci napięty paseczek znika zagłębiając się miedzy pośladkami. Wyłowiłem unoszący się w powietrzu, ledwo wyczuwalny zapach – kobiecy, erotyczny, zniewalający!
– Mmmmmm.
Poddawałem się masochistycznym torturom. Rozpalałem swoje zmysły wiedząc, że tego pożaru nie uda się szybko ugasić, a już na pewno nie w najbardziej oczekiwany przeze mnie sposób. Wykorzystanie kobiety znajdującej się w takim stanie w ogóle nie wchodziło w rachubę.
Będę się tlił godzinami – przepowiedziałem w proroczym natchnieniu.
Ale pocałunek? Jeden pocałunek to przecież nic takiego! To nie wykorzystanie. Powiedzmy, że to taki kumplowski “uścisk” na dobranoc. Tylko jeden mały, niewinny buziaczek... w usta. Musi być w usta! - po takim śpi się najlepiej.
Wyglądało na to, że moja koleżanka, której przed chwilą zdjąłem sukienkę nie potrzebowała dodatkowych środków nasennych. Spała jak zabita bezwolnie poddając się wszelkim moim, niezbyt zresztą delikatnym poczynaniom. Całus nie mógł jej obudzić. Przysiadłem na skraju łóżka. Pochyliłem się powoli, zabijając w sobie resztki przyzwoitości. Droga do jej ust trwała wieczność. Poczułem ciepło oddechu a zaraz potem miękki dotyk warg. Przez krótką chwilę ich obezwładniający czar sączył się we mnie jak obietnica nieziemskiej rozkoszy. Z największym trudem wyprostowałem się - transfer przyjemnych impulsów został przerwany.
- Dobranoc – wyszeptałem przykrywając Anię cieplutką kołdrą.
Szybko wstałem i wyszedłem, gasząc za sobą światło.
HEP! hep...hep...hep... - głośne czknięcie odbiło się echem spadając w dół pustej klatki schodowej. W nocnej ciszy zabrzmiało donośnie jak odbijająca się od stopni kamienna kula. Spojrzałem z niedowierzaniem na drobną, uczepioną mojego ramienia postać, która w tej chwili uśmiechnęła się szeroko, z wyraźnym trudem wyostrzając wzrok na mojej osobie.
Czy to możliwe aby ta niepozorna osóbka mogła wydać z siebie takie... coś???
- Pyjacka cz...kawka! - powiedziała sporo za głośno i parsknęła nieskrępowanym śmiechem, jakby odpowiadając na postawione przeze mnie w myślach pytanie.
Przyspieszyłem kroku.
Muszę dowlec te “zwłoki” na górę zanim wszystkich obudzi.
Drugie “HEP” wstrząsnęło kamienicą na półpiętrze, trzecie złapało nas już pod drzwiami.
Mam cichą nadzieję, że nie rzuci tu pawia... Jak można się tak upodlić? - pytałem naiwnie, dobrze znając odpowiedź.
Przekręciłem klucz w zamku i nacisnąłem klamkę. Wpadliśmy do małego przedpokoju zatrzymując się na przeciwległej ścianie. Widziałem jak kolejne czknięcie przygotowuje się do desperackiego skoku w ciszę... Rzuciłem się do drzwi aby odciąć mu drogę na zewnątrz.
Uff – zdążyłem.
Nie zdążyłem za to podtrzymać bezwładnego ciała, które nadspodziewanie miękko osunęło się na dywan.
Westchnąłem uśmiechając się pobłażliwie.
Ania leżała na boku z podkurczonymi nogami moszcząc się w połach rozpiętego płaszcza. Niestety mimo jej usilnych prób sztywny dywan nie dawał się uformować w poduszkę, przez co głowa zwisała żałośnie wykrzywiona na bok. Była tak zabawna, bezbronna i... seksowna. Uświadomiłem to sobie w pełni patrząc na jej krótką czarną sukienkę, opięte czarnymi pończochami szczupłe uda i apetyczny rowek powstały teraz pomiędzy niewielkimi, jędrnymi piersiami. Ich krągłe kształty rysujące się wyraźnie w nieskromnym wycięciu dekoltu na dłużej przykuły moją uwagę.
Hmmm, tak niewiele brakuje by zza stanika wychynęły ciemne aureolki sutków...
Ale właściwie dlaczego ciemne? Może są jasne, różowe?
Raczej nie, biorąc pod uwagę dość ciemną karnację, piwne oczy, orzechowe włosy...
Ale kto by wierzył w kobiecy kolor włosów??? Może pierwotnie były blond?
Sztuczna inteligencja? Nie możliwe... raczej. Pasują mi do niej ciemne. Wiem jak to sprawdzić!...
Bezczelny sukinsynu! Nawet o tym nie myśl...
Kurcze, co się ze mną dzieje? Moje myśli są jak... Maks – pies sąsiadki, który z wywieszonym ozorem próbuje każdemu zgwałcić nogawkę.
Wyobraziłem sobie rudego kundla z pierwszego piętra i moje emocje nieco ostygły.
No dobra, trzeba ją położyć do łóżka. Jak wygląda moja sypialnia?
Trochę zapuszczona. Góra suchego, nieposkładanego prania piętrzy się na środku materaca.
Muszę zawinąć ciuchy w kapę i gdzieś je upchnąć.
Ale ONA nie może tu leżeć na podłodze.
Spojrzałem w stronę stojących w salonie, rozłożystych foteli.
Tam! - zakomenderowałem.
Byłem dumny, że mój umysł pracuje tak sprawnie mimo wlanych w siebie procentów.
Taaak, ja zawsze byłem “trzeźwy jak świnia” podczas gdy moi kompani od kieliszka wpadali pod stół zrywając film. Widać, taka już uroda mojego metabolizmu.
Zdjąłem kurtkę. Przyklęknąłem koło Ani.
- Chodź księżniczko – powiedziałem nie łudząc się ani przez moment, że wstanie. Wsunąłem jedną rękę pod jej pachę, drugą pod kolana i dźwignąłem drobne ciałko do góry, równocześnie starając się wyplątać ją z obszernego płaszcza. Udało się. Będąc już w moich ramionach “denatka” nagle otwarła oczy.
- Baaardzo ci sieńkuję, sze tak o mnie dbasz... Nie wiem so bym bez sssciebie zrobiła – wybełkotała z trudem i zarzuciła mi ręce na szyję. Ten wzruszający akt pijackiej wylewności wyczerpał ją widać doszczętnie, gdyż już chwilę później leżała bezwładnie, zdeponowana w skórzanym fotelu. Ja w tym czasie przystąpiłem do „odgruzowywania” sypialni.
Sprzątając pospiesznie, cofnąłem się myślami do wydarzeń sprzed kilku godzin.
Zaraz, jak ja się w to właściwie wpakowałem? W naszej zgranej paczce, tego dnia tylko Ania i ja byliśmy bez pary. Ona bo właśnie pokłóciła się z Piotrem, ja bo... wiadomo, wieczny singiel. Jakoś tak w naturalny sposób siedliśmy w pubie obok siebie. Zatańczyliśmy parę kawałków, a potem wzięło nas na rozmowy o życiu i relacjach damsko-męskich. Kolejna butelka czerwonego, półwytrawnego i nasze poglądy zaczęły się krystalizować. Świetnie się nam gadało. Obaliliśmy jeszcze macedońskie półsłodkie. Nawet nie zauważyłem kiedy ubyło kilka znajomych par. Dopiero Maciek sprowadził mnie na Ziemię poklepując po plecach i mówiąc.
- Bywaj stary. My już spadamy. Miłej zabawy.
Wtedy dopiero spojrzałem na zegarek. Było po drugiej. Jedna para zasnęła w tańcu, kiwając się nieznacznie na parkiecie. Kilka osób ziewało ukradkiem, schowanych za kuflami. Na nas też był już czas. Wstaliśmy, żeby pójść do szatni. Moja towarzyszka miała wyraźne kłopoty z utrzymaniem obranego kursu. Zamówiłem taksówkę. Ania zaintonowała coś z repertuaru swojej ulubionej Katie Melua. Już wtedy ciężko było złapać z nią kontakt. W taksówce odpadła całkowicie, nucąc tylko bełkotliwie pod nosem. Chciałem odstawić ją do jej mieszkania ale... nie znałem adresu, a Ania chwilowo zapomniała co to „mieszkanie”... Postanowiłem szybko, że jedziemy do mnie. Od taksówki do bramy było już prawie "wleczone”. Dobrze, że jest taka leciutka i mogłem poradzić sobie bez większego problemu...
Ok! - łóżko gotowe.
Kiedy nie więcej niż pięć minut później wróciłem do salonu Anka leżała w fotelu tak jak ją zostawiłem... no, prawie tak samo. Jej ciało zsunęło się trochę a odchylona poprzednio do tyłu głowa opadła teraz na piersi. Ręce dyndały po bokach rozpięte na poduchach oparcia. Lekko zgięte w kolanach nogi rozsunęły się szeroko, a stopy wykręciły się śmiesznie do środka wsparte na długich obcasach szpilek. Sukienka podjechała prawie do bioder, odsłaniając ściągacze samonośnych pończoch i pozwalając zapoznać się ze szczegółami wzoru koronkowych majteczek. Widok ten sprawił, że na moment przystanąłem pozwalając moim myślom nieco się “skundlić”.
Świdrowałem wzrokiem małe dziurki tkaniny kierowany męską naturą badacza.
Kurcze, stąd kiepsko widać. Trzeba podejść bliżej...
Kucnąłem aby zdjąć niewygodne szpilki i "przy okazji”, "mimochodem” rzucić okiem między rozchylone uda.
Świnia!
Eeee tam, od razu świnia. Może to niezbyt eleganckie, ale... gdybym nie popatrzył, nigdy bym sobie tego nie darował.
A więc jednak jest prawdziwą brunetką! - pomyślałem z satysfakcją, dumny ze swojego odkrycia. Przebijający spod ażurowego materiału paseczek włosków nie pozostawiał co do tego cienia wątpliwości.
Ładna fryzurka, taka jak lubię.
Ania poruszyła się nieznacznie, wyrywając mnie gwałtownie z zadumy nad pięknem kobiecej anatomii. Poczułem się nieswojo.
Poplułeś się chłopie. Dobrze, że jęzor nie wysunął ci się lubieżnie – zażartowałem ze swojej samczej chwili słabości.
Pochyliłem się. Chciałem delikatnie “zarzucić” ciało mojej uroczej pijaczki na ramię, ale po chwili zastanowienia zdecydowałem, że lepiej będzie nie uciskać w ten sposób jej brzucha. Znów więc wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę sypialni. Wciągnąłem głęboko powietrze napawając się delikatną, cytrusowo-trawiastą nutą jej perfum. Wyczułem też dym z papierosów i opary alkoholu, które jednak tym razem nie wydały mi się tak niemiłe jak zwykle. To pewnie kilka godzin spędzonych w pubie oraz moje własne przesiąknięte dymem ubranie znieczuliło mnie na te zapachy. Ułożyłem Anię w świeżo przebranej pościeli i stanąłem urzeczony estetyką przypadkowo stworzonej kompozycji. Białe prześcieradło pocięte wzorem czarnych, splątanych linii stanowiło tło dla smukłej, czarnej plamy jej ciała. Rozpuszczone włosy ułożyły się na poduszce w szeroki wachlarz, tworząc wokół buzi strzępiastą aureolę. Na twarzy o łagodnych, delikatnych rysach wyraźnie odcinały się ciemne brwi, gęste długie rzęsy i pełne, zmysłowe usta. Stanowiła w tej chwili ikonę kobiecego piękna.
Pozwoliłem ponieść się artystycznym uczuciom by za chwilę już poczuć ciągnący mnie ku ziemi balast wątpliwości czysto praktycznych.
Może zdjąć tą sukienkę? Jest taka obcisła... chyba nie za wygodna do spania. No i pomięła by się okropnie.
Ale wtedy Ania zostanie w samej bieliźnie. Nie będzie jej głupio jak się tak obudzi?
Hmm, a niby czemu. Widziałem ją kilkakrotnie na plaży w kostiumie kąpielowym – to prawie to samo.
Nie chciałem przyznać się przed sobą, że był jeszcze jeden powód przemawiający za zdjęciem małej czarnej. Po prostu... marzyłem o tym. Marzyłem, żeby rozpiąć długi, biegnący z tyłu zamek, zsunąć cieniutkie ramiączka, odsłonić doskonale gładkie plecy... Nawet nie wiem kiedy moje ręce zaczęły realizować projekcje umysłu. Malutki suwak sunął w zagłębieniu kręgosłupa na wysokości talii. Bezszelestnie, powoli zbliżał się do pośladków gdzie miał końcową stację. W powstałej szczelinie ukazał się biegnący w poprzek pasek stanika. Dwie małe haftki prosiły się o rozpięcie...
Dość tego!
Tak, ta kobieta jest piękna, ale ma też kilka wad. Konkretnie dwie niezwykle istotne wady. Po pierwsze, jest zalana w trupa. Po drugie, to dziewczyna Piotra... twojego przyjaciela Piotra. Łapy przy sobie. Ściągaj tą sukienkę i koniec przedstawienia - przywołałem się do porządku.
“Ściągaj” - łatwo powiedzieć. Ale w górę czy w dół? Normalnie pewnie w górę, przez głowę, ale zważywszy na sytuację prościej byłoby w dół – wystarczyłoby lekko unieść nogi. ...A więc w dół.
Opięty na pośladkach materiał stawiał opór, ale pociągając na przemian z lewej i prawej udało mi się w końcu pokonać najszersze miejsce bioder. Dalej sukienka poddała się już moim dłoniom bez walki. Rzuciłem szybkie spojrzenie na odsłonięty brzuch i... w głowie zakręciło się od rudo-kosmatych myśli. Małe, czarne stringi zsunęły się prawie całkowicie! Mój wzrok delikatnie musnął odsłoniętą czuprynkę, a następnie wsunął się miękko pod luźne odstające od ciała majteczki. Zagłębiał się najdalej jak mógł... w swej bezkarności pieścił delikatną skórę kobiecych warg, wyczytywał ich najmniejsze zmarszczki i nierówności... zmysłowo masował, przebiegając wzdłuż wyzierającej spod koronek szparki.
I co narobiłeś?! Zakryj ją! Już!!!
Co za męka! To naciąganie majtek, które chciałoby się zerwać jednym ruchem. To “niedotykanie”, które pragnęłoby się zmienić w ognistą pieszczotę.
To... to jest po prostu ponad ludzkie... no dobrze - męskie siły!
Gotowe – trójkąt splecionych ze sobą różyczek, który miałem teraz tuż przed sobą z powrotem przysłonił ażurowym wzorem lekko wypukły wzgórek. Mała, ponętna, różowa fałdka skóry kryjąca najdelikatniejsze skarby nadal jednak pozostawała wyraźnie widoczna. Poprawiłem dwa biegnące do tyłu cienkie paski koronki, lekko pociągając je w górę bioder. Wyobraziłem sobie jak dopasowują się do krągłości pupy i jak trzeci napięty paseczek znika zagłębiając się miedzy pośladkami. Wyłowiłem unoszący się w powietrzu, ledwo wyczuwalny zapach – kobiecy, erotyczny, zniewalający!
– Mmmmmm.
Poddawałem się masochistycznym torturom. Rozpalałem swoje zmysły wiedząc, że tego pożaru nie uda się szybko ugasić, a już na pewno nie w najbardziej oczekiwany przeze mnie sposób. Wykorzystanie kobiety znajdującej się w takim stanie w ogóle nie wchodziło w rachubę.
Będę się tlił godzinami – przepowiedziałem w proroczym natchnieniu.
Ale pocałunek? Jeden pocałunek to przecież nic takiego! To nie wykorzystanie. Powiedzmy, że to taki kumplowski “uścisk” na dobranoc. Tylko jeden mały, niewinny buziaczek... w usta. Musi być w usta! - po takim śpi się najlepiej.
Wyglądało na to, że moja koleżanka, której przed chwilą zdjąłem sukienkę nie potrzebowała dodatkowych środków nasennych. Spała jak zabita bezwolnie poddając się wszelkim moim, niezbyt zresztą delikatnym poczynaniom. Całus nie mógł jej obudzić. Przysiadłem na skraju łóżka. Pochyliłem się powoli, zabijając w sobie resztki przyzwoitości. Droga do jej ust trwała wieczność. Poczułem ciepło oddechu a zaraz potem miękki dotyk warg. Przez krótką chwilę ich obezwładniający czar sączył się we mnie jak obietnica nieziemskiej rozkoszy. Z największym trudem wyprostowałem się - transfer przyjemnych impulsów został przerwany.
- Dobranoc – wyszeptałem przykrywając Anię cieplutką kołdrą.
Szybko wstałem i wyszedłem, gasząc za sobą światło.
Skomentuj