Okazja czyni złodzieja.
Pod koniec pierwszego roku studiów wybrałem się na weekend do Wrocławia. Chciałem w końcu zobaczyć słynne krasnale. Zarezerwowałem miejsce w hostelu, kupiłem bilet i w drogę. Sam. Bez Eweliny (o niej innym razem), która wiecznie by się zastanawiała, jak przekonać tatę. Bzykała się ze mną dwa lata, po kryjomu, ale nie miała odwagi otwarcie przeciwstawić się ojcu. Żeby ją w końcu traktował jak wolnego człowieka. Miałem tej uległości po dziurki w nosie.
Wieczorem napisałem do niej, że jestem w akademiku, uczę się do kolokwium, tęsknię bardzo i życzę powodzenia na egzaminie. Po niedzieli Ewelina podchodziła do kolejnej części matury. Odpowiedziała, że też tęskni i kocha. Że chciałaby leżeć ze mną. Nade mną, pode mną i obok mnie. Że usta ją swędzą. Że czeka z niecierpliwością, aż będzie mogła znowu poczuć mój smak. W sobotę, sama w pościeli, była bardzo rozmowna.
Jednocześnie wschłuchiwałem się w głosy za ścianą. Dwie dziewczyny ewidentnie zakłócały ciszę nocną. Rozmawiały o czymś bardzo wesołym, przynajmniej dla nich. Ich wysokie głosy przenikały bez trudu przez cienką ścianę z tynku, farby i być może cegieł. Przesłona zniekształcała jedynie słowa do niepoznania. Beztroski dziewczęcy śmiech tunelował za to zupełnie niezmieniony. Starałem się domyślić, co je tak mocno bawiło i jak wyglądały. Nosiłem się z myślą, by iść do nich, postawić ultimatum, że albo pozamykają buzie, albo zaproszą mnie do środka i pośmiejemy się razem.
Wtem za ścianą ucichło. Spojrzałem na zegarek: jedenasta. Pora siusiu i spać. Zostawiłem włączony laptop i poszedłem do łazienki. Wracając, na korytarzu ujrzałem kobiecą sylwetkę z krótkimi gęstymi włosami i w białym t-shircie zachodzącym na uda. Na plecach napis w kanji. Trzy znaki: usposabiać-układać-radzić sobie, dziewczyna, ogień. Ognista dziewica. Dziewica jak ogień. Zatoczyła łuk. Odbiwszy się od lewej ściany,oparła się o framugę po prawej stronie. Niezdarnie pchnęła uchylone drzwi.
- Ola? – zawołała koleżankę.
Przestawiła nogę przez próg, opierając się o ścianę i klamkę. Była tak pijana, że nie mogła o własnych siłach utrzymać się na nogach. Kolana rozjeżdżały się na boki.
Moją uwagę zwróciło na siebie jednak coś innego. Dziewczyna pomyliła pokoje.
- No, Lubku, raz się żyje! – pomyślałem, a raczej pomyślał wyposzczony kumpel w bokserkach. – Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!
Chwyciłem nieznajomą pod pachy i pomogłem jej dojść do łóżka.
- Ola? It’s your bed, not mine. - powiedziała po angielsku, z japońskim akcentem, z bezdźwięcznym b, l zamiast r, bez zachowania długości sylab.
Położyłem ją na brzuchu i wróciłem do drzwi, czym prędzej przekręcić klucz w zamku.
Usiadłem obok półprzytomnej koleżanki Oli. Błyskawicznie oceniłem sytuację. On ocenił. Testosteron – w górnym przedziale normy. Adrenalina – poziom ostrzegawczy znacznie przekroczony. Szansa na seks – sto procent. Szansa na zgodę partnerki – zero. Ryzyko protestu – pięćdziesiąt procent, przynajmniej w pierwszej fazie. Ryzyko kary – małe. Zależy od tego, co ofiara zapamięta, czy Ola zasnęła, jak długo będzie bezczynnie czekać na powrót pijanej koleżanki. Wybór: zgwałcić natychmiast albo poczekać do rana. Wtedy można by się zapoznać, napić się kefiru, wyleczyć kaca i potem, na trzeźwo, być może, ewentualnie, jeśli dziewczyna nie musi być wierną narzeczonemu...
- Zaczynaj, Lubku! Zawsze możesz przestać, jak cię zacznie męczyć moralność. Ona nie będzie niczego pamiętać. Jest pijana! Zaczyna chrapać. – Ten w bokserkach znalazł odpowiedni argument.
- Ola? You’re strong. – wybełkotała Azjatka, gdy położyłem ręce na jej karku, by przez moment pomasować i sprawdzić reakcję na dotyk.
- Yes. – odpowiedziałem bezczelnie.
Gdyby się zorientowała, że Ola mówi męskim głosem, gdyby na mnie spojrzała, powiedziała „nie”, „no”, albo „iie”, zostawiłbym ją w spokoju. Nie wyraziła jednak protestu w żadnym języku, Mruknęła jedynie:
- Mm.
Za ścianą nadal cicho. Ruszyłem do boju. Obróciłem ofiarę na plecy, przełożyłem jej ręce nad głowę, i położyłem się na nią. Nim się zorientowała, że nie jestem Olą, zdążyłem już rozgościć się między jej nogami, penisem niczym taranem uderzałem w szczelinę, jeszcze schowaną pod majtkami. Władzę nade mną oddałem instynktowi.
- Najpierw przygwoździć! Wbić gwóźdź! Unieruchomić gwoździem! Przybić! Zniewolić! – darł się kapral penis, motywując organizm.
- Who are you? Where am I? Oh, no!
Przykryłem jej twarz poduszką. Trzymając mocno lewą ręką za oba nadgarstki, prawą złapałem za kolano.
Pociągnąłem do góry, ustawiając szparę centralnie na wprost tarana.
- Be quiet. – rozkazałem cicho.
Ścisnąłem ją za pośladek. Pociągnąłem za majtki.
- Stop! Please! – Poduszka szybko ześliznęła się z jej twarzy. I dobrze. Nie zamierzałem przecież jej udusić.
- No. – powiedziałem krótko, nie przestając napierać na zagłębienie w kroczu.
Niemniej prośbę spełniłem. Puściłem nadgarstki. Zszedłem z dziewczyny, kładąc się obok niej. Dyszeliśmy oboje ciężko, niemiarowo.
- Who are you? – spytała z ulgą.
- Lubek. What’s your name?
- Fujiko. – Imię japońskie.
- I will have sex with you. – oznajmiłem rzeczowo.
- What?
- I want you.
Nie czekając na kolejny wyraz zdziwienia tudzież protestu, zatkałem jej usta. Złapałem za majtki i zacząłem ściągać. Odpowiedziała chaotycznym wymachiwaniem rękami i nogami. Odsłonić biodra było całkiem łatwo. Zsunąć gatki poniżej pośladków również nie przysporzyło większych trudności. Wiedziałem, że i przez kolana da się je przesadzić. Że to tylko kwestia czasu. Bałem się za to krzyków. Wołania o pomoc.
- Be quiet! O.k.? – wypuściłem majtki z garści.
- Yy. – kiwnęła głową.
Walka wyczerpywała nas oboje, ale dziewczynę znacznie prędzej. Dyszała alkoholem.
- Be quiet, now, please! Fujuko, calm down, please! - Całkowicie uwolniłem jej ręce. Pogłaskałem po czole.
Przyjrzałem się buzi. W mroku trudno było dojrzeć szczegóły; laptop dawno już przeszedł w stan hibernacji, jedyne źródło światła znajdowało się za oknem. Zobaczyłem tylko, że twarz miała szeroką, wyraźnie zaznaczone kości policzkowe, mały podbródek. Wąskie oczy, wydatne brwi i grube, mięsiste usta. Kuszące. Gdyby nie odór wódki, idealne do całowania...
- Where is Ola?
- Not in here. – uśmiechnąłem się, wcale nie fałszywie. – In her room.
Normalny gwałciciel załatwiłby sprawę, bijąc po twarzy, miażdżąc sutek. Zadałby ból, poniżył, zastraszył i wszedł w dziewuchę bez ceregielenia. A mnie się zbierało na sentymenty i gierki.
- Frajer, nie gwałciciel! – burzył się ten na dole, żądny kopulacji.
- Where?
- Don’t scream now, please! – poprosiłem tonem negującym możliwość sprzeciwu.
Nie kneblowałem ust. Mogła krzyknąć. Gwałciciel z prawdziwego zdarzenia nie pozwoliłby sobie na takie ryzyko, ale mnie było wszystko jedno. Zresztą, kto ze śpiących w hostelu przejąłby się pojedynczym krzykiem? Pijana Ola? Zdjąłem majtki Fujiko. Jej nieporadne wierzganie w niczym nie przeszkodziło.
- Who are you? – spytała sennie. Nagle stała się spokojna. Świadomość ulatywała przez półzamknięte oczy.
- Pora działać! – powiedział kumpel moimi ustami, domagając się wyjścia z bokserek.
- You are nice, Fujiko. – Obnażyłem się przed dziewczyną.
- Oh, no! Please, don’t do it! – ożywiła się znowu. Zaprotestowała, bez wyraźnego przekonania.
Klęknąłem przed nią. Rozsunąłem nogi, Pochyliłem się, umieszczając rękę przy jej boku. Spojrzałem na nią z góry, pożądliwie.
- No! Don’t do it! – nagle Fujiko ogarnęła panika.
Zaczęła się wierzgać, odpychać rękami i nogami. Natychmiast opadłem na nią. Przygniotłem tułów lewym przedramieniem. Prawą ręką nacisnąłem na kolano, przyciskając je do łóżka. Fujiko nie dała za wygraną. Szarpała się. Przez chwilę walczyła, przerażona. Bez nadziei na zwycięstwo. Trudno bronić dostępu do krocza, leżąc w rozkroku. Oboje wiedzieliśmy, że wynik zmagania był przesądzony.
- Now, honey! – jęknąłem, wcisnąwszy członek między fałdy jej kobiecości.
- Haaa. – bezdźwięcznym wypuściła powietrze przez szeroko otwarte usta.
Wszedłem w nią, głęboko. Wcisnąłem się w ciasny tunel. Poczułem, jak jego ściany rozkosznie napierają na mnie.
- Fantastic! – Poruszyłem odrobinę wstecz i pchnąłem z powrotem. – You’re the best, Fujiko!
- Aai! Ai! – odpowiedziały mi głośne piśnięcia.
Zacząłem tłoczyć. Wysuwać się prawie w całości i zanurzać się w pochwę. Przerwałem, dopiero gdy mięśnie brzucha kłującym bólem dały znać o zmęczeniu. Fujiko od dawna już nie piszczała. „Ai” zastąpiły nieme „ha”, wydobywające się głęboko z gardła.
- How do you feel, Fujiko?
- Good.
Po kilku minutach seksu wydała mi się zupełnie trzeźwa.
- May I put your leg on my arm? – spytałem, czy możemy zmienić pozycję.
- I don’t know.
Wyszedłem z niej na chwilę.
- Aai! – pisnęła jak na początku, tylko ciszej.
- Everything all right?
- Yes… It hurts a little.
- Should we stop now, Fujiko?
Na wszelki wypadek wprowadziłem członek z powrotem do pochwy.
- No. – Uśmiechnęła się.
Zacząłem tłoczyć od nowa.
- Ach! Aach! Aaach! – dziewczyna po każdym pchnięciu wydawała coraz dłuższe jęknięcie.
Przyspieszyłem. Odpowiedziała piskliwie:
- Ai! Ai! Ai!
- Let’count, Fujiko! One, two three…
- Aai! Aai! Aai!
Po dwudziestu pięciu mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Opadłem na Fujiko całym ciężarem ciała.
- Aaach! Ai! Aaai! – Delikatne skurcze tunelu, które oplotły mnie jak dziesiątki pętelek, świadczyły o jednym: zgwałcona dziewczyna, chcąc, czy nie chcąc, czuła się dobrze.
- I haven’t come yet. – szepnąłem i nie wychodząc z Fujiko, obróciłem nas o sto osiemdziesiąt stopni.
- What now? – spytała cicho, znalazłszy się na górze.
- Sit on me, please! I wanna see your body.
Posłuchała. Siły miała naprawdę niewiele, ale wystarczyło, by zdjąć t-shirt i poruszyć się na mnie jak kowboj.
Gdy się po chwili zakołysała, tracąc równowagę, błyskawicznie objąłem ją w talii, nie dopuszczając do upadku. Fujiko instynktownie oparła się stopami daleko za moimi biodrami.
- Thank you. What is your name? – poprosiła, żebym przypomniał, jak mam na imię. Uśmiechała się przy tym uroczo. Świadoma w jak tragi-komicznej sytuacji się znalazła.
Nie wiedziała tylko, że znajdowała się w moim pokoju. Wciąż zdawało jej się, że byliśmy na łóżku Oli. Tłumaczyła sobie, że koleżanka podstępnie zwabiła ją do nieznanego miasta, obiecując ciekawą architekturę i tysiąc lat historii Europy w pigułce, upiła i sprzedała jakiemuś zwyrodnialcowi. Który okazał się miłym człowiekiem. A wymuszony seks z nim, gwałt, wcale nie był tak straszny, jak powinien. Zamiast próbować zabić sukinsyna, pytała się, jak ma na imię, suwała się po jego penisie. Nie dlatego, że ją zmuszał, tylko dlatego, że chciała.
- Lubek. You’re beautiful, Fujiko. – Podobały mi się jej piersi. Dość duże jak na Azjatkę. W jej wypadku stereotyp, że rasa żółta dorasta najwyżej do rozmiaru A, nijak się nie potwierdził. Pocałowałem ją w usta.
- What do you want now, Lubek? – spytała, gdy rozłączyliśmy usta. Wygląd warg nie kłamał. Była słodka.
- I wanna make love to you… Does it still hurt, Fujiko?
Dopiero w tym momencie zrodziło się we mnie pytanie, co właściwie mogło ją boleć. Bo przecież nie błona dziewicza. W Japonii, czytałem, już dwunastolatki mają „to” za sobą. Nie mogłem wykluczyć, że wiek Fujiko opisywały cyfry jeden i dwa, w paszport nie zaglądałem, ale raczej w odwrotnej kolejności.
- A little bit. It is much worse when I have my period. So, don’t worry, Lubek. – Poruszyła biodrami. Zamknęła oczy i zaczęła na mnie podskakiwać.
- I’ll be coming, Fujiko! – ostrzegłem. Broniłem się przed wytryskiem wszystkimi siłami. Dociskając biodra dziewczyny do siebie, próbowałem spowolnić jej ruchy i osłabić siłę, z jaką się na mnie nabijała, ale dłużej już nie mogłem wytrzymać.
Wreszcie przed samym finałem przewróciłem ją na plecy. Wbiłem się i trysnąłem.
- Ooch, Fujiko! I want you for ever. – jęknąłem, spełniony.
- Ai! Aai! Aaai! Haaa… – Także Fujiko na brak doznań nie mogła narzekać.
Trzy oddechy później zasnęła. Mając mnie w środku. Zmógł ją wysiłek fizyczny i alkohol.
Pod koniec pierwszego roku studiów wybrałem się na weekend do Wrocławia. Chciałem w końcu zobaczyć słynne krasnale. Zarezerwowałem miejsce w hostelu, kupiłem bilet i w drogę. Sam. Bez Eweliny (o niej innym razem), która wiecznie by się zastanawiała, jak przekonać tatę. Bzykała się ze mną dwa lata, po kryjomu, ale nie miała odwagi otwarcie przeciwstawić się ojcu. Żeby ją w końcu traktował jak wolnego człowieka. Miałem tej uległości po dziurki w nosie.
Wieczorem napisałem do niej, że jestem w akademiku, uczę się do kolokwium, tęsknię bardzo i życzę powodzenia na egzaminie. Po niedzieli Ewelina podchodziła do kolejnej części matury. Odpowiedziała, że też tęskni i kocha. Że chciałaby leżeć ze mną. Nade mną, pode mną i obok mnie. Że usta ją swędzą. Że czeka z niecierpliwością, aż będzie mogła znowu poczuć mój smak. W sobotę, sama w pościeli, była bardzo rozmowna.
Jednocześnie wschłuchiwałem się w głosy za ścianą. Dwie dziewczyny ewidentnie zakłócały ciszę nocną. Rozmawiały o czymś bardzo wesołym, przynajmniej dla nich. Ich wysokie głosy przenikały bez trudu przez cienką ścianę z tynku, farby i być może cegieł. Przesłona zniekształcała jedynie słowa do niepoznania. Beztroski dziewczęcy śmiech tunelował za to zupełnie niezmieniony. Starałem się domyślić, co je tak mocno bawiło i jak wyglądały. Nosiłem się z myślą, by iść do nich, postawić ultimatum, że albo pozamykają buzie, albo zaproszą mnie do środka i pośmiejemy się razem.
Wtem za ścianą ucichło. Spojrzałem na zegarek: jedenasta. Pora siusiu i spać. Zostawiłem włączony laptop i poszedłem do łazienki. Wracając, na korytarzu ujrzałem kobiecą sylwetkę z krótkimi gęstymi włosami i w białym t-shircie zachodzącym na uda. Na plecach napis w kanji. Trzy znaki: usposabiać-układać-radzić sobie, dziewczyna, ogień. Ognista dziewica. Dziewica jak ogień. Zatoczyła łuk. Odbiwszy się od lewej ściany,oparła się o framugę po prawej stronie. Niezdarnie pchnęła uchylone drzwi.
- Ola? – zawołała koleżankę.
Przestawiła nogę przez próg, opierając się o ścianę i klamkę. Była tak pijana, że nie mogła o własnych siłach utrzymać się na nogach. Kolana rozjeżdżały się na boki.
Moją uwagę zwróciło na siebie jednak coś innego. Dziewczyna pomyliła pokoje.
- No, Lubku, raz się żyje! – pomyślałem, a raczej pomyślał wyposzczony kumpel w bokserkach. – Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!
Chwyciłem nieznajomą pod pachy i pomogłem jej dojść do łóżka.
- Ola? It’s your bed, not mine. - powiedziała po angielsku, z japońskim akcentem, z bezdźwięcznym b, l zamiast r, bez zachowania długości sylab.
Położyłem ją na brzuchu i wróciłem do drzwi, czym prędzej przekręcić klucz w zamku.
Usiadłem obok półprzytomnej koleżanki Oli. Błyskawicznie oceniłem sytuację. On ocenił. Testosteron – w górnym przedziale normy. Adrenalina – poziom ostrzegawczy znacznie przekroczony. Szansa na seks – sto procent. Szansa na zgodę partnerki – zero. Ryzyko protestu – pięćdziesiąt procent, przynajmniej w pierwszej fazie. Ryzyko kary – małe. Zależy od tego, co ofiara zapamięta, czy Ola zasnęła, jak długo będzie bezczynnie czekać na powrót pijanej koleżanki. Wybór: zgwałcić natychmiast albo poczekać do rana. Wtedy można by się zapoznać, napić się kefiru, wyleczyć kaca i potem, na trzeźwo, być może, ewentualnie, jeśli dziewczyna nie musi być wierną narzeczonemu...
- Zaczynaj, Lubku! Zawsze możesz przestać, jak cię zacznie męczyć moralność. Ona nie będzie niczego pamiętać. Jest pijana! Zaczyna chrapać. – Ten w bokserkach znalazł odpowiedni argument.
- Ola? You’re strong. – wybełkotała Azjatka, gdy położyłem ręce na jej karku, by przez moment pomasować i sprawdzić reakcję na dotyk.
- Yes. – odpowiedziałem bezczelnie.
Gdyby się zorientowała, że Ola mówi męskim głosem, gdyby na mnie spojrzała, powiedziała „nie”, „no”, albo „iie”, zostawiłbym ją w spokoju. Nie wyraziła jednak protestu w żadnym języku, Mruknęła jedynie:
- Mm.
Za ścianą nadal cicho. Ruszyłem do boju. Obróciłem ofiarę na plecy, przełożyłem jej ręce nad głowę, i położyłem się na nią. Nim się zorientowała, że nie jestem Olą, zdążyłem już rozgościć się między jej nogami, penisem niczym taranem uderzałem w szczelinę, jeszcze schowaną pod majtkami. Władzę nade mną oddałem instynktowi.
- Najpierw przygwoździć! Wbić gwóźdź! Unieruchomić gwoździem! Przybić! Zniewolić! – darł się kapral penis, motywując organizm.
- Who are you? Where am I? Oh, no!
Przykryłem jej twarz poduszką. Trzymając mocno lewą ręką za oba nadgarstki, prawą złapałem za kolano.
Pociągnąłem do góry, ustawiając szparę centralnie na wprost tarana.
- Be quiet. – rozkazałem cicho.
Ścisnąłem ją za pośladek. Pociągnąłem za majtki.
- Stop! Please! – Poduszka szybko ześliznęła się z jej twarzy. I dobrze. Nie zamierzałem przecież jej udusić.
- No. – powiedziałem krótko, nie przestając napierać na zagłębienie w kroczu.
Niemniej prośbę spełniłem. Puściłem nadgarstki. Zszedłem z dziewczyny, kładąc się obok niej. Dyszeliśmy oboje ciężko, niemiarowo.
- Who are you? – spytała z ulgą.
- Lubek. What’s your name?
- Fujiko. – Imię japońskie.
- I will have sex with you. – oznajmiłem rzeczowo.
- What?
- I want you.
Nie czekając na kolejny wyraz zdziwienia tudzież protestu, zatkałem jej usta. Złapałem za majtki i zacząłem ściągać. Odpowiedziała chaotycznym wymachiwaniem rękami i nogami. Odsłonić biodra było całkiem łatwo. Zsunąć gatki poniżej pośladków również nie przysporzyło większych trudności. Wiedziałem, że i przez kolana da się je przesadzić. Że to tylko kwestia czasu. Bałem się za to krzyków. Wołania o pomoc.
- Be quiet! O.k.? – wypuściłem majtki z garści.
- Yy. – kiwnęła głową.
Walka wyczerpywała nas oboje, ale dziewczynę znacznie prędzej. Dyszała alkoholem.
- Be quiet, now, please! Fujuko, calm down, please! - Całkowicie uwolniłem jej ręce. Pogłaskałem po czole.
Przyjrzałem się buzi. W mroku trudno było dojrzeć szczegóły; laptop dawno już przeszedł w stan hibernacji, jedyne źródło światła znajdowało się za oknem. Zobaczyłem tylko, że twarz miała szeroką, wyraźnie zaznaczone kości policzkowe, mały podbródek. Wąskie oczy, wydatne brwi i grube, mięsiste usta. Kuszące. Gdyby nie odór wódki, idealne do całowania...
- Where is Ola?
- Not in here. – uśmiechnąłem się, wcale nie fałszywie. – In her room.
Normalny gwałciciel załatwiłby sprawę, bijąc po twarzy, miażdżąc sutek. Zadałby ból, poniżył, zastraszył i wszedł w dziewuchę bez ceregielenia. A mnie się zbierało na sentymenty i gierki.
- Frajer, nie gwałciciel! – burzył się ten na dole, żądny kopulacji.
- Where?
- Don’t scream now, please! – poprosiłem tonem negującym możliwość sprzeciwu.
Nie kneblowałem ust. Mogła krzyknąć. Gwałciciel z prawdziwego zdarzenia nie pozwoliłby sobie na takie ryzyko, ale mnie było wszystko jedno. Zresztą, kto ze śpiących w hostelu przejąłby się pojedynczym krzykiem? Pijana Ola? Zdjąłem majtki Fujiko. Jej nieporadne wierzganie w niczym nie przeszkodziło.
- Who are you? – spytała sennie. Nagle stała się spokojna. Świadomość ulatywała przez półzamknięte oczy.
- Pora działać! – powiedział kumpel moimi ustami, domagając się wyjścia z bokserek.
- You are nice, Fujiko. – Obnażyłem się przed dziewczyną.
- Oh, no! Please, don’t do it! – ożywiła się znowu. Zaprotestowała, bez wyraźnego przekonania.
Klęknąłem przed nią. Rozsunąłem nogi, Pochyliłem się, umieszczając rękę przy jej boku. Spojrzałem na nią z góry, pożądliwie.
- No! Don’t do it! – nagle Fujiko ogarnęła panika.
Zaczęła się wierzgać, odpychać rękami i nogami. Natychmiast opadłem na nią. Przygniotłem tułów lewym przedramieniem. Prawą ręką nacisnąłem na kolano, przyciskając je do łóżka. Fujiko nie dała za wygraną. Szarpała się. Przez chwilę walczyła, przerażona. Bez nadziei na zwycięstwo. Trudno bronić dostępu do krocza, leżąc w rozkroku. Oboje wiedzieliśmy, że wynik zmagania był przesądzony.
- Now, honey! – jęknąłem, wcisnąwszy członek między fałdy jej kobiecości.
- Haaa. – bezdźwięcznym wypuściła powietrze przez szeroko otwarte usta.
Wszedłem w nią, głęboko. Wcisnąłem się w ciasny tunel. Poczułem, jak jego ściany rozkosznie napierają na mnie.
- Fantastic! – Poruszyłem odrobinę wstecz i pchnąłem z powrotem. – You’re the best, Fujiko!
- Aai! Ai! – odpowiedziały mi głośne piśnięcia.
Zacząłem tłoczyć. Wysuwać się prawie w całości i zanurzać się w pochwę. Przerwałem, dopiero gdy mięśnie brzucha kłującym bólem dały znać o zmęczeniu. Fujiko od dawna już nie piszczała. „Ai” zastąpiły nieme „ha”, wydobywające się głęboko z gardła.
- How do you feel, Fujiko?
- Good.
Po kilku minutach seksu wydała mi się zupełnie trzeźwa.
- May I put your leg on my arm? – spytałem, czy możemy zmienić pozycję.
- I don’t know.
Wyszedłem z niej na chwilę.
- Aai! – pisnęła jak na początku, tylko ciszej.
- Everything all right?
- Yes… It hurts a little.
- Should we stop now, Fujiko?
Na wszelki wypadek wprowadziłem członek z powrotem do pochwy.
- No. – Uśmiechnęła się.
Zacząłem tłoczyć od nowa.
- Ach! Aach! Aaach! – dziewczyna po każdym pchnięciu wydawała coraz dłuższe jęknięcie.
Przyspieszyłem. Odpowiedziała piskliwie:
- Ai! Ai! Ai!
- Let’count, Fujiko! One, two three…
- Aai! Aai! Aai!
Po dwudziestu pięciu mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Opadłem na Fujiko całym ciężarem ciała.
- Aaach! Ai! Aaai! – Delikatne skurcze tunelu, które oplotły mnie jak dziesiątki pętelek, świadczyły o jednym: zgwałcona dziewczyna, chcąc, czy nie chcąc, czuła się dobrze.
- I haven’t come yet. – szepnąłem i nie wychodząc z Fujiko, obróciłem nas o sto osiemdziesiąt stopni.
- What now? – spytała cicho, znalazłszy się na górze.
- Sit on me, please! I wanna see your body.
Posłuchała. Siły miała naprawdę niewiele, ale wystarczyło, by zdjąć t-shirt i poruszyć się na mnie jak kowboj.
Gdy się po chwili zakołysała, tracąc równowagę, błyskawicznie objąłem ją w talii, nie dopuszczając do upadku. Fujiko instynktownie oparła się stopami daleko za moimi biodrami.
- Thank you. What is your name? – poprosiła, żebym przypomniał, jak mam na imię. Uśmiechała się przy tym uroczo. Świadoma w jak tragi-komicznej sytuacji się znalazła.
Nie wiedziała tylko, że znajdowała się w moim pokoju. Wciąż zdawało jej się, że byliśmy na łóżku Oli. Tłumaczyła sobie, że koleżanka podstępnie zwabiła ją do nieznanego miasta, obiecując ciekawą architekturę i tysiąc lat historii Europy w pigułce, upiła i sprzedała jakiemuś zwyrodnialcowi. Który okazał się miłym człowiekiem. A wymuszony seks z nim, gwałt, wcale nie był tak straszny, jak powinien. Zamiast próbować zabić sukinsyna, pytała się, jak ma na imię, suwała się po jego penisie. Nie dlatego, że ją zmuszał, tylko dlatego, że chciała.
- Lubek. You’re beautiful, Fujiko. – Podobały mi się jej piersi. Dość duże jak na Azjatkę. W jej wypadku stereotyp, że rasa żółta dorasta najwyżej do rozmiaru A, nijak się nie potwierdził. Pocałowałem ją w usta.
- What do you want now, Lubek? – spytała, gdy rozłączyliśmy usta. Wygląd warg nie kłamał. Była słodka.
- I wanna make love to you… Does it still hurt, Fujiko?
Dopiero w tym momencie zrodziło się we mnie pytanie, co właściwie mogło ją boleć. Bo przecież nie błona dziewicza. W Japonii, czytałem, już dwunastolatki mają „to” za sobą. Nie mogłem wykluczyć, że wiek Fujiko opisywały cyfry jeden i dwa, w paszport nie zaglądałem, ale raczej w odwrotnej kolejności.
- A little bit. It is much worse when I have my period. So, don’t worry, Lubek. – Poruszyła biodrami. Zamknęła oczy i zaczęła na mnie podskakiwać.
- I’ll be coming, Fujiko! – ostrzegłem. Broniłem się przed wytryskiem wszystkimi siłami. Dociskając biodra dziewczyny do siebie, próbowałem spowolnić jej ruchy i osłabić siłę, z jaką się na mnie nabijała, ale dłużej już nie mogłem wytrzymać.
Wreszcie przed samym finałem przewróciłem ją na plecy. Wbiłem się i trysnąłem.
- Ooch, Fujiko! I want you for ever. – jęknąłem, spełniony.
- Ai! Aai! Aaai! Haaa… – Także Fujiko na brak doznań nie mogła narzekać.
Trzy oddechy później zasnęła. Mając mnie w środku. Zmógł ją wysiłek fizyczny i alkohol.
Skomentuj