Witam. Przepraszam, że pytam. Ten temat już pewnie wiele razy był, pewnie zaśmiecam znowu forum, ale naprawdę nie mam głowy by szukać czy taki post już był czy nie. Więc jeśli moderator ma trochę serca, niech nie wyrzuca mojego wątku i okaże trochę litości.
Wczoraj moja żona przyznała się, że mnie zdradziła. Cały świat przewrócił mi się na głowę. Nie wiem co mam dalej z sobą zrobić. Nie potrafię żyć z tą myślą. Rozważam nawet opcje samobójstwa....
Nie daję rady dalej żyć. Wiem, że to wszystko jest na świeżo i że może czas leczy rany, ale ja jednak nie będę do końca życia potrafił żyć z tą myślą. Nie umiem, nie potrafię ! Koniec.
A tak ją kochałem (ona mnie niby też) jak nikogo innego przedtem i wiem, że już nie pokocham, nawet nie chcę. Byłem przy niej kiedy przechodziła przez trudne chwile, gdy nie jeden facet by ją zostawił i się poddał. Ale nie ja. Przetrwałem to wszystko z miłości a ta miłość zafundowała mi na koniec coś takiego. Wczorajszy dzień był dla najgorszy w życiu. Czułem się gorzej niż na pogrzebie własnej babci, gdy usłyszałem co ona ma mi do powiedzenia. W sumie to nadal tak się czuję. Przez to straciłem kontrolę nad swoim życiem.
Są jakieś metody by powrócić do normalnego funkcjonowania kiedy nie trzęsą się ręce, nie wali serce i nie czuć strachu. Czuję, że stąpam po cienkiej linie, która zaraz pęknie a ja spadnę do wielkiego kanionu straceńców. Czuję, iż stoję już jedną nogą w grobie.
Pomóżcie proszę....
Wczoraj moja żona przyznała się, że mnie zdradziła. Cały świat przewrócił mi się na głowę. Nie wiem co mam dalej z sobą zrobić. Nie potrafię żyć z tą myślą. Rozważam nawet opcje samobójstwa....
Nie daję rady dalej żyć. Wiem, że to wszystko jest na świeżo i że może czas leczy rany, ale ja jednak nie będę do końca życia potrafił żyć z tą myślą. Nie umiem, nie potrafię ! Koniec.
A tak ją kochałem (ona mnie niby też) jak nikogo innego przedtem i wiem, że już nie pokocham, nawet nie chcę. Byłem przy niej kiedy przechodziła przez trudne chwile, gdy nie jeden facet by ją zostawił i się poddał. Ale nie ja. Przetrwałem to wszystko z miłości a ta miłość zafundowała mi na koniec coś takiego. Wczorajszy dzień był dla najgorszy w życiu. Czułem się gorzej niż na pogrzebie własnej babci, gdy usłyszałem co ona ma mi do powiedzenia. W sumie to nadal tak się czuję. Przez to straciłem kontrolę nad swoim życiem.
Są jakieś metody by powrócić do normalnego funkcjonowania kiedy nie trzęsą się ręce, nie wali serce i nie czuć strachu. Czuję, że stąpam po cienkiej linie, która zaraz pęknie a ja spadnę do wielkiego kanionu straceńców. Czuję, iż stoję już jedną nogą w grobie.
Pomóżcie proszę....
Skomentuj