Jestem z nim od czterech lat. I żaden chłopak nie całował tak kiepsko. Tego oczywiście mu nie powiedziałam i nie powiem. Znajomych się nie poradzę: przecież go znają, nie zrobię mu takiego świństwa, by ktokolwiek, kto choć trochę go kojarzy miał podejrzenie, że w czymś się nie sprawdza. Zastanawiałam się czy to nie ze mną jest problem: być może, ale sama nie umiem znaleźć przyczyny. Ale jak przypomniałam sobie jak to było z innymi - przy odrobinie zaangażowania samym pocałunkiem w usta mogliśmy sprawić, że robiłam się wilgotna.
Nie założyłam wątku po to, by się użalać, czy ponarzekać na niego, chcę poprosić o pomoc i dobre rady.
Postaram się konkretnie opisać co mi się nie podoba.
1. Mam wrażenie, że on sam tego nie lubi. Jakby robił to tylko ze względu na mnie, a jemu samemu nie sprawiało przyjemności. Nic dziwnego. Tak jak jest przyjemność sprawia mi tylko szybki całus.
2. Ślina. Po pocałunku, który w założeniu ma być chyba namiętny, jestem zaśliniona od nasady nosa (dolnej) po brodę. Fuj. Żeby nie psuć nastroju odwracam głowę lub sama zaczynam całować go np. w szyję.
3. On chyba nie do końca wie co robić z językiem. Na szczęście nie wpycha mi go w gardło, ale najczęściej włoży mi go w usta i... leży.
4. Napina wargi. Mocno je przyciska do moich. To mogłoby chyba być miłe po długim, "miękkim" pocałunku, ale w takiej sytuacji niestety nie jest.
Podsumowując: Robi to trochę za mocno i chyba nie specjalnie wie jak to zrobić, by było fajnie. Ja ze swojej strony chciałabym żeby on sam to polubił. Próbowałam mu pokazywać (oczywiście nie w stylu "robisz to źle, spróbuj tak..." tylko "a co Ty na to gdyby tak to zrobić..."), ale z mizernym skutkiem. Kiedy tylko sama zaczynam go całować on i tak zaczyna po swojemu.
Na dobrą sprawę rzadko całujemy się kiedy nie mamy ochoty na seks. Ja się zniechęciłam, a on nigdy chyba tego nie potrzebował. I tak jakoś ni z tego ni z owego znowu mnie wzięło. Chciałabym nauczyć go czerpać z tego przyjemność, nie tylko dawać.
Nie założyłam wątku po to, by się użalać, czy ponarzekać na niego, chcę poprosić o pomoc i dobre rady.
Postaram się konkretnie opisać co mi się nie podoba.
1. Mam wrażenie, że on sam tego nie lubi. Jakby robił to tylko ze względu na mnie, a jemu samemu nie sprawiało przyjemności. Nic dziwnego. Tak jak jest przyjemność sprawia mi tylko szybki całus.
2. Ślina. Po pocałunku, który w założeniu ma być chyba namiętny, jestem zaśliniona od nasady nosa (dolnej) po brodę. Fuj. Żeby nie psuć nastroju odwracam głowę lub sama zaczynam całować go np. w szyję.
3. On chyba nie do końca wie co robić z językiem. Na szczęście nie wpycha mi go w gardło, ale najczęściej włoży mi go w usta i... leży.
4. Napina wargi. Mocno je przyciska do moich. To mogłoby chyba być miłe po długim, "miękkim" pocałunku, ale w takiej sytuacji niestety nie jest.
Podsumowując: Robi to trochę za mocno i chyba nie specjalnie wie jak to zrobić, by było fajnie. Ja ze swojej strony chciałabym żeby on sam to polubił. Próbowałam mu pokazywać (oczywiście nie w stylu "robisz to źle, spróbuj tak..." tylko "a co Ty na to gdyby tak to zrobić..."), ale z mizernym skutkiem. Kiedy tylko sama zaczynam go całować on i tak zaczyna po swojemu.
Na dobrą sprawę rzadko całujemy się kiedy nie mamy ochoty na seks. Ja się zniechęciłam, a on nigdy chyba tego nie potrzebował. I tak jakoś ni z tego ni z owego znowu mnie wzięło. Chciałabym nauczyć go czerpać z tego przyjemność, nie tylko dawać.
Skomentuj