A tu macie malutki sequel do części pierwszej... w przeciwieństwie do Spotkania numer 1, drugie nie było jeszcze nigdzie opublikowane
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
... w środku było strasznie głośno. Kaskady światła spływały z kilkudziesięciu ruchomych kolorowych żarówek, dym papierosowy układał się w całą miriadę fantazyjnych wzorów. Hałas był natrętny, kłuł zmysły niczym wibrujący dźwięk atakującej osy.
Jak w każdą sobotę, wewnątrz bawiła się cała masa żądnych wrażeń ludzi. Multum ust, oczu, piersi i rąk, wirujących na szklanym parkiecie. Pod nim zaś, po drugiej stronie weneckiego lustra - była sala, o którzej szarzy imprezowicze nie mieli nawet pojęcia. Siedział tam właściciel klubu z kilkoma najbliższymi przyjaciółmi; widoki były całkiem ciekawe: przezroczysty sufit stanowił źródło doskonałej rozrywki, jako że wśród młodych nosicielek krótkich spódniczek tego lata zapanowała moda na brak bielizny. Biorąc pod uwagę świeżość ciał 'młodej krwi', zgromadzone na dole VIP-y bawiły się doskonale. Dla dziewczyn nie było żadnego stresu, w końcu żadna nie wiedziała o obecności swoich 'obserwatorów'. Zabawa rozkręcała się w najlepsze, barmani uwijali się jak w ukropie, spełniając zachcianki stałych bywalców 'Jupitera', z kilku stolików, przy których siedzieli faceci pogrążeni w cotygodniowych debatach o kobietach i sensie egzystencji szarego połykacza piwa co chwila dobiegały salwy gwałtownego śmiechu. Impreza jak każda, ludzie jednak ubóstwiali specyficzny klimat lokalu na peryferiach Trójmiasta - niektórzy do tego stopnia, że dojeżdżali dobre kilkadziesiąt kilometrów aby w towarzystwie tłumu roześmianych i luzujących osób wypić kilka szklanic zimnego piwa lub wsunąć w siebie kilka kolorowych drinków. Tu nie było się małą, szarą ludzką molekułą tłumu - w 'Jupiterze' gromadziła się co tydzień wielka, wybuchowa mieszanka oryginałów - tutaj każdy z gości reprezentował swoją osobą coś innego, nurt muzyczny, styl ubierania się czy nawet orientację seksualną. Można tu było trafić na każdego.
Przy jednym ze stolików, na skórzanej kanapie, siedzieli oni. Dwójka ludzi, zapatrzonych w siebie i popijających piwo z butelek. Łączyło ich wiele, dzieliło - co zaskakujące - jeszcze więcej, oboje byli jednak dla siebie stworzeni - radość biła z ich oczu, kiedy prowadzili ożywioną rozmowę, kiedy wspólnie sięgali po kufle, ich palce stykały się, szukały wzajemnego dotyku. Oboje byli zupełnie zwyczajnymi ludźmi - nie należeli do osób wybitnie atrakcyjnych. Mieli jednak w sobie coś, co przyciągało uwagę: ona miała w oczach wabik, z powodu którego niemal każdy mężczyzna w jednej chwili pragnął rzucić w zapomnienie całe swoje życie i iść za nią, choćby na drugi koniec świata. On - czarował swoimi ustami i oczami, o których sam twierdził, że w poprzednim wcieleniu należały do samego diabła. Śmiała się głośno i perliście z żartów, które on opowiadał, gryząc go w ucho kiedy nachylał się w jej stronę aby wysłuchać tego co ma mu do powiedzenia. Wyglądała na bardzo szczęśliwą, nawet pomimo swojego wieku - była znacznie starsza od większości imprezowiczów, od niego - również. Nie sprawiał jednak wrażenia, jakoby ów fakt mu w jakikolwiek sposób przeszkadzał...
Ludzie dookoła patrzyli na nich z zainteresowaniem, w końcu niecodziennie trafiał się widok pary ludzi, między którymi szły tak wyraźne skry - ale oni nie całowali się, nie obściskiwali - sprawiali wrażenie bardzo zaangażowanych w rozmowę. Gładziła go po głowie i przegryzała delikatnie dolną wargę, gdy on uwodził ją swoim zabójczym uśmiechem...
W tle leciała przeróbka "Tainted Love" Inspiral Carpets - lekko punkowy kawałek, klimatami przypominający INXS w najlepszym okresie swojej kariery. Drapieżny głos wokalisty atakował zmysły. Jego wargi musnęły jej podbródek, miękko zawadziły o koniuszek nosa. Zaczęli grę, taniec ich warg przybierał na sile, gdy jej jaskrawoczerwone paznokcie owinęły się wokół jego karku. Zatopieni w eksplodującym karminie rozkoszy, zapomnieli o otaczających ich ludziach. Gdy czubki jego palców wśliznęły się pod zatrzask jej stanika, odrzuciła głowę, jej długie włosy rozsypały się w falującym oceanie. Musiała mu jakoś przerwać, choć na chwilę, złapać oddech - Boże, przecież tu jest pełno innych! - myśl ukłuła ją nagle... po chwili jednak zniknęła gdzieś, pośród krwistych kółek w jej głowie, kiedy zrobiło się jej ciepło tak, że skóra zaczęła ją parzyć. Zanurkowała w tą otchłań. Zanurzyła się aż po koniuszki palców, poczuła jak wszystkie jej mięśnie napinają się nagle. On doskonale wiedział, pochylił się do jej ucha i wyszeptał jej dwa słowa. Drżąc, jej dłoń pojechała w dół, zahaczając o prawą pierś, to wszechogarniające gorąco... zsunęła się jeszcze niżej, zaczepiając o pasek spodni... wsunęła się do środka niczym wąż. Spojrzała na niego - oblizywał soczyste usta w oczekiwaniu, tak jak czynią to niektóre drapieżne zwierzęta. Kiedy jej dłoń uniosła się, na jej palcu lśniła odrobina jej kobiecości. Mimo dymu papierosowego, jego nozdrza złapały tą woń od razu. Rozchylił lekko wargi, pozwalaląc wsunąć sobie pomiędzy nie sam koniuszek palca. Zasmakował jej delikatnie, jednocześnie upajając się jej zapachem, teraz tak bliskim... wiedziała, że ma potężną erekcję.
Całowali się, wracając pieszo do domu, przystając co chwila. Mroźne październikowe powietrze kłuło boleśnie, ale żadne z nich nie zwracało na ten fakt uwagi. Zatrzymywali się, wtulając swoje twarze w siebie. Ona upajała się dotykiem jego ust, on co chwila uciekał głową na bok, jej włosy jeszcze pachniały brzoskwiniowym szamponem... mijali po drodze spóźnionych samotnych imprezowiczów, którzy oglądali się za nimi z rozwartymi ze zdziwienia ustami.
Otworzyła drzwi...
CDN?
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
... w środku było strasznie głośno. Kaskady światła spływały z kilkudziesięciu ruchomych kolorowych żarówek, dym papierosowy układał się w całą miriadę fantazyjnych wzorów. Hałas był natrętny, kłuł zmysły niczym wibrujący dźwięk atakującej osy.
Jak w każdą sobotę, wewnątrz bawiła się cała masa żądnych wrażeń ludzi. Multum ust, oczu, piersi i rąk, wirujących na szklanym parkiecie. Pod nim zaś, po drugiej stronie weneckiego lustra - była sala, o którzej szarzy imprezowicze nie mieli nawet pojęcia. Siedział tam właściciel klubu z kilkoma najbliższymi przyjaciółmi; widoki były całkiem ciekawe: przezroczysty sufit stanowił źródło doskonałej rozrywki, jako że wśród młodych nosicielek krótkich spódniczek tego lata zapanowała moda na brak bielizny. Biorąc pod uwagę świeżość ciał 'młodej krwi', zgromadzone na dole VIP-y bawiły się doskonale. Dla dziewczyn nie było żadnego stresu, w końcu żadna nie wiedziała o obecności swoich 'obserwatorów'. Zabawa rozkręcała się w najlepsze, barmani uwijali się jak w ukropie, spełniając zachcianki stałych bywalców 'Jupitera', z kilku stolików, przy których siedzieli faceci pogrążeni w cotygodniowych debatach o kobietach i sensie egzystencji szarego połykacza piwa co chwila dobiegały salwy gwałtownego śmiechu. Impreza jak każda, ludzie jednak ubóstwiali specyficzny klimat lokalu na peryferiach Trójmiasta - niektórzy do tego stopnia, że dojeżdżali dobre kilkadziesiąt kilometrów aby w towarzystwie tłumu roześmianych i luzujących osób wypić kilka szklanic zimnego piwa lub wsunąć w siebie kilka kolorowych drinków. Tu nie było się małą, szarą ludzką molekułą tłumu - w 'Jupiterze' gromadziła się co tydzień wielka, wybuchowa mieszanka oryginałów - tutaj każdy z gości reprezentował swoją osobą coś innego, nurt muzyczny, styl ubierania się czy nawet orientację seksualną. Można tu było trafić na każdego.
Przy jednym ze stolików, na skórzanej kanapie, siedzieli oni. Dwójka ludzi, zapatrzonych w siebie i popijających piwo z butelek. Łączyło ich wiele, dzieliło - co zaskakujące - jeszcze więcej, oboje byli jednak dla siebie stworzeni - radość biła z ich oczu, kiedy prowadzili ożywioną rozmowę, kiedy wspólnie sięgali po kufle, ich palce stykały się, szukały wzajemnego dotyku. Oboje byli zupełnie zwyczajnymi ludźmi - nie należeli do osób wybitnie atrakcyjnych. Mieli jednak w sobie coś, co przyciągało uwagę: ona miała w oczach wabik, z powodu którego niemal każdy mężczyzna w jednej chwili pragnął rzucić w zapomnienie całe swoje życie i iść za nią, choćby na drugi koniec świata. On - czarował swoimi ustami i oczami, o których sam twierdził, że w poprzednim wcieleniu należały do samego diabła. Śmiała się głośno i perliście z żartów, które on opowiadał, gryząc go w ucho kiedy nachylał się w jej stronę aby wysłuchać tego co ma mu do powiedzenia. Wyglądała na bardzo szczęśliwą, nawet pomimo swojego wieku - była znacznie starsza od większości imprezowiczów, od niego - również. Nie sprawiał jednak wrażenia, jakoby ów fakt mu w jakikolwiek sposób przeszkadzał...
Ludzie dookoła patrzyli na nich z zainteresowaniem, w końcu niecodziennie trafiał się widok pary ludzi, między którymi szły tak wyraźne skry - ale oni nie całowali się, nie obściskiwali - sprawiali wrażenie bardzo zaangażowanych w rozmowę. Gładziła go po głowie i przegryzała delikatnie dolną wargę, gdy on uwodził ją swoim zabójczym uśmiechem...
W tle leciała przeróbka "Tainted Love" Inspiral Carpets - lekko punkowy kawałek, klimatami przypominający INXS w najlepszym okresie swojej kariery. Drapieżny głos wokalisty atakował zmysły. Jego wargi musnęły jej podbródek, miękko zawadziły o koniuszek nosa. Zaczęli grę, taniec ich warg przybierał na sile, gdy jej jaskrawoczerwone paznokcie owinęły się wokół jego karku. Zatopieni w eksplodującym karminie rozkoszy, zapomnieli o otaczających ich ludziach. Gdy czubki jego palców wśliznęły się pod zatrzask jej stanika, odrzuciła głowę, jej długie włosy rozsypały się w falującym oceanie. Musiała mu jakoś przerwać, choć na chwilę, złapać oddech - Boże, przecież tu jest pełno innych! - myśl ukłuła ją nagle... po chwili jednak zniknęła gdzieś, pośród krwistych kółek w jej głowie, kiedy zrobiło się jej ciepło tak, że skóra zaczęła ją parzyć. Zanurkowała w tą otchłań. Zanurzyła się aż po koniuszki palców, poczuła jak wszystkie jej mięśnie napinają się nagle. On doskonale wiedział, pochylił się do jej ucha i wyszeptał jej dwa słowa. Drżąc, jej dłoń pojechała w dół, zahaczając o prawą pierś, to wszechogarniające gorąco... zsunęła się jeszcze niżej, zaczepiając o pasek spodni... wsunęła się do środka niczym wąż. Spojrzała na niego - oblizywał soczyste usta w oczekiwaniu, tak jak czynią to niektóre drapieżne zwierzęta. Kiedy jej dłoń uniosła się, na jej palcu lśniła odrobina jej kobiecości. Mimo dymu papierosowego, jego nozdrza złapały tą woń od razu. Rozchylił lekko wargi, pozwalaląc wsunąć sobie pomiędzy nie sam koniuszek palca. Zasmakował jej delikatnie, jednocześnie upajając się jej zapachem, teraz tak bliskim... wiedziała, że ma potężną erekcję.
Całowali się, wracając pieszo do domu, przystając co chwila. Mroźne październikowe powietrze kłuło boleśnie, ale żadne z nich nie zwracało na ten fakt uwagi. Zatrzymywali się, wtulając swoje twarze w siebie. Ona upajała się dotykiem jego ust, on co chwila uciekał głową na bok, jej włosy jeszcze pachniały brzoskwiniowym szamponem... mijali po drodze spóźnionych samotnych imprezowiczów, którzy oglądali się za nimi z rozwartymi ze zdziwienia ustami.
Otworzyła drzwi...
CDN?
Skomentuj