Żeby nie było, że plagiatuję - opowiadanie wrzuciłem już kiedyś na o2. Ale jest pod tym samym nickiem, więc ...
Tak czy owak - jestem w trakcie kończenia sequela, więc o ile będziecie chcieli...
---
Wnętrze baru było barwy grafitu; z kilku małych lamp umieszczonych pod sufitem leniwie sączyło się światło, pełzające odblaskiem po lśniących ścianach.Na prawo od wejścia był bar - właściciel właśnie nalewał kolejny kufel jakiemuś ubranemu w czarny garnitur facetowi. Widać było na pierwszy rzut oka, iż delikwent ma już dość - bełkotał coś niezrozumiale a krawat wiszący na jego szyi wyglądał niczym rozpaczliwie ratujący się przed upadkiem w przepaść nieszczęśnik, kurczowo rzymający się jedną z rąk skalnej ściany. Obok niego, na przysuniętych do kontuaru stołkach siedziało jeszcze kilka osób - jakiś ubrany w skórę wąsaty rockers, popijający spienione ciemne piwo, dwóch biznesmenów szczebioczących jakimś specyficznym niezrozumiałym dla tubylców żargonem. I ona. Z oczami zatopionymi w stojącą na ladzie szklankę z pomarańczowym drinkiem. Jej turkusowe oczy nie miały praktycznie żadnego wyrazu - siedziała z założoną nogą na nogę ze znudzonym wzrokiem, wbitym we własne szklane odbicie.
Z głośników dobiegał "Scenariusz dla moich sąsiadów" Myslovitz...
...
Nikt nie zauważył jego wejścia, w końcu nie był nikim szczególnym. Nie wyróżniał się spośród tłumu, nie miał na sobie niczego co wpadało w oko - ot, jasne jeansy i jakaś koszula w kratę, niedbale wciśnięta za pasek. Wszedł i rozejrzał się. Godzina była jeszcze wczesna, poza tym tego dnia Lech grał ważny mecz, więc większość płci męskiej była albo na meczu albo w domu przed telewizorami. Tego dnia w całym Poznaniu dominującym kolorem był niebieski - nie tylko ze względu na wszechobecnych zażartych fanów "Kolejorza" ale zwiększoną liczbę gliniarzy patrolujących ulice. Większość stolików była zatem wolna, postanowił zatem podejść do baru. Bywał tu coraz rzadziej, ale nadal darzył lokal jakimś szczególnym sentymentem. Lubił tu siedzieć, znał się po już dość dobrze z barmanem, więc jak tylko usiadł i wyciągnął rękę, znalazł się w niej kufel Fortuny. Wymienili uśmiechy. - Dzisiaj nie oglądasz? - Nie, mam dość - odpowiedział natychmiast. - Mam ochotę się zalać. - Jakiś powód? - Eee... kolejny dzień życia szarego obywatela. Nagle poczuł na głowie dotyk, ale nie odwrócił twarzy tylko siedział dalej. Barman puścił do niego oko. Z głośników dobiegł miękki głos Pattona, śpiewającego "Evidence".
---
Ktoś miękko gładził go po włosach. Dotyk był przyjemny, wyczuł delikatny zapach Le Sanguine, zamknął oczy i zamruczał. Uwielbiał elektryzujący dotyk kobiecych palców - w pewnej chwili jeden z nich znalazł się na jego wargach i zaczął się z nimi drażnić. Miał wrażliwe usta, więc połaskotany lekko wzdrygnął się. Koniuszek długiego, polakierowanego na czerwono paznokcia jeździł w górę i w dół. Nie wytrzymał i obrócił się w jej stronę. Zobaczył rozszerzone z ekscytacji oczy. Wielokrotnie czytał o feromonach, ale żeby aż tak... zdał sobie sprawę, że ona stoi za nim. Wężowym ruchem zgrabnych nóg okręciła się i usiadła mu na kolanach. Ciepło jej ciała... przed jego ustami pojawiła się jej szyja, zupełnie jakby wskazywała mu, co ma robić. Kiedy jego oddech zaczął powoli pieścić jej skórę, rozchyliła karminowe wargi, wypuszczając z nich cichutkie westchnienie. Ich oddechy przyspieszyły - czuł gorąco jej skóry, gdy przytuliła się mocno do jego policzka. Nie zauważył jej dłoni, dopiero gdy niemal przylegał wargami do jej szyi, zorientował się, że jej palce gmerają przy guzikach jego koszuli. Otworzył oczy. Rockers wpatrywał się w nich z oczami wielkości talerzy, wszyscy inni, z barmanem włącznie, również gapili się z gębami otwartymi na oścież. Poczuł się troszkę dziwnie w roli ekshibicjonisty z przypadku, poczerwieniał na twarzy. Ona już rozpinała kolejny z guzików. Jej pochylona lekko głowa i wargi zdradzały jej zamiary. Chwycił ją lekko za włosy. Jego głos był chrapliwy.
Z toalety wyszedł jakiś gość. Zobaczywszy ich razem, rozdziawił w szoku usta i upuścił swoją szklankę. Prysnęło rozbite szkło, na podłodze wykwitła plama.
...
Dziwnie mu się prowadziło, gdy w żyłach huczała mieszanina adrenaliny i alkoholu. Z ledwością trzymał dłonie na kierownicy, kiedy końcówki jej palców radziły sobie z suwakiem jego spodni. Szybko sforsowała ostatnią przeszkodę w postaci ciemnoszarych bokserek i ujęła go w dłoń. Chciał zaprotestować, ale gorący dotyk aksamitnych warg kompletnie odebrał mu chęć stawiania oporu, pragnął aby wzięła go jeszcze głębiej i głębiej - jej usta zamknęły się na jego czubeczku, język zataczał koła wokół końcówki. Wypuściła go na chwilkę z ust z cichym mlaśnięciem - aby objąć zupełnie już oswobodzonego całą dłonią. Zaczęła go masować, czując jak zmienia konsystencję i osiąga należytą twardość. Znowu mruczał - w jego żyły wstępowała nowa fala gorącej krwi, wlewała się w ręce. Kiedy drapała go końcówkami paznokci po całej długości, był już bliski utraty zmysłów, z jego ust wydobywały się głośne jęki. Przesuwała dłonią w górę i w dół a potem znowu wprowadziła do swoich ust. Jego ciałem wstrząsały lekkie spazmy, wygiął gwałtownie głowę do tyłu i usłyszał chrzęst własnych kręgów. Coraz szybciej... czuł że oczy zachodzą mu mgłą, jego nogi sztywniały a po całej szerokości brzucha rozlewało się błogie ciepło. Ssała go z pochyloną głową, zdejmując ustami delikatny naskórek główki, pieszcząc końcem szalejącego języka jego wędzidełko. Teraz już nawet nie jęczał, był prawie na granicy krzyku. Nagle spazm, jeszcze jeden, czuła że jego główka pęcznieje jej w ustach, chciał wyjąć go z jej ust, nie pozwoliła mu na to - mocniej przycisnęła własną głowę i za chwilę już drgał, pompując w nią życiodajny płyn. Ssała jego czubeczek, przyprawiając go o rozkoszne dreszcze. Nie mógł już więcej, ale ona ciągle trzymała go w ustach i pozbawiała życia. Zadrgał bardzo mocno, naciskając gwałtownie ***** gazu i jednocześnie puszczając kierownicę. Mało brakowało, żeby samochód gwałtownie zjechał na pobocze, ale w ostatniej chwili skręcił, wyprowadzając go z powrotem na trasę. Czuł się pozbawiony wszelkiej energii, nagle zachciało mu się strasznie spać, zdobył się na spojrzenie w jej stronę. Jej oczy płonęły wyzywająco, uśmiechała się. Jej wargi lśniły od jego nasienia.
Jego siły powoli wracały - aż osiągnęły normalny poziom gdy dojechali do jego domu.
---
Kiedy niósł ją w ramionach, całowała go żarliwie po szyi. Nie oglądał się za siebie, ale czuł, że zostawiają za sobą gorący ślad oddechów. Uciskał dłońmi jej pragnące ciało, wiedząc że pod sukienką jest cała mokra i lepka. Uklęknął kiedy stanął przed drzwiami, sadowiąc ją sobie na prawym kolanie, lewą ręką wyjął z kieszeni jeansów klucze i drżąc cały włożył go i przekręcił. Drzwi otworzyły się pod naciskiem klamki, nie dbał już o nic więcej, nie było nawet czasu wyjmować klucza - kopnięciem uderzył drzwi za nim, przymykając je jedynie - nie zwracał jednak na to uwagi.
...
Dotyk satynowej pościeli ziębił. Jej skóra cała nagle krzyknęła, gdy rzucił ją na chłodną pościel. Prawie zerwał z niej sukienkę i buty na obcasie. Drżała, kiedy rozpinał guziki jej bluzki. Uniosła się lekko, pozwalając mu ją z siebie zdjąć, jednocześnie pozbawiając go koszuli. Został tylko w samych spodniach, zamknął ją w swoich ramionach. Przez materiał czuła, że znowu jest gotowy. Leżała zatem bierna, pozwalając mu się pieścić. Zadrgała, gdy jego dłonie rozchylały jej uda. Miała tam jedynie wąski paseczek - gorąco parowało z niego, gdy klęczał przed nią, zafascynowany jej widokiem. Otrząsnął się jednak zanim zimno ponownie dotarło do jej skóry. Niżował głową, aż dotknął jej tajemnego miejsca. Westchnęła głośno, podkurczając nogi w kolanach i dając mu jeszcze większy dostęp do siebie. Jego język krążył wokół jej warg sromowych aby po chwili zanurzyć się w jej sokach i rozpoczął sambę. Głaskała go po głowie, mruczał coraz głośniej, delektując się smakiem jej kobiecości. Ona również wzdychała, próbowała bezwolnie zaciskać uda, jednak jego mocne dłonie poradziły sobie z tym bez większego oporu. Ogarniające ją ciepło było takie gwałtowne... w jej głowie eksplodowała czerwona kula, straciła czucie w dłoniach, cała skóra płonęła. On nie przestawał, karmiąc się jej rozkoszą. Teraz pracował już nie tylko językiem, ale dłońmi, którymi pieścił jej biodra. I głową, którą przesuwał w górę i w dół. W pewnej chwili zapomniał się i zaczął delikatnie kąsać jej łechtaczkę, nie wytrzymała. Jej westchnienia przeszły w głośne wzdychanie, aby za chwilę metamorfować w krzyk. Przycisnął jej nogi jeszcze mocniej i naparł na nią całą twarzą. Jej ostry zapach podziałał na niego jak narkotyk, nie był w stanie się opamiętać. Kiedy szczytowała po raz pierwszy, nawet tego nie zauważył, zatopiony w niej po ostatnią granicę własnej świadomości, jego język znał już drogę i złapał właściwy rytm. W chwilę później doszła drugi raz a potem trzeci, który uwieńczyła głośnym krzyknięciem. Jego głowa znalazła się nagle w okolicy jej ust, oplotła go ramionami i przycisnęła do siebie. Poczuła na jego wargach swoją własną lepkość a on czuł delikatny posmaczek swojego nektaru. Całowali się długo, przepełnieni namiętnością, która nijak nie chciała z nich ujść. Pchnął mocno. Dopiero teraz zorientowała się, że całując jej usta ujął siebie w dłoń i skierował do jej wnętrza. Zdała sobie sprawę co planował dopiero gdy już znalazł się w jej środku. Otoczyła go ciepłem, zakładając nogi na jego biodra. Była tam już tak wilgotna, również od jego śliny, że już za drugim pchnięciem dotarł prawie do końca. Poczuła, jak jej pierścienie ustępują pod jego naporem. Chciała coraz więcej i więcej. Z jego czoła spadła na jej usta kropla jego potu. Był słony i smakował pożądaniem... Był w niej coraz głębiej, penetrował jej grotę z coraz większą zapamiętałością. Poczuła, jak jej własne mięśnie napinają się wszystkie, wiedziała, że on również był już blisko. Wykrzyczała jego imię w spazmach rozkoszy, czując jak i on szczytuje w jej środku, rozlewając się we wnętrzu ciepłą strugą.
...
Leżeli tak razem, wtuleni w siebie, stygnąc. Scałował jej z oczu ostatnie ślady rozkoszy, po czym przytulił się jeszcze mocniej. "Ale numer, kochanie - dawno nie mieliśmy takiej jazdy..." - wymruczał. Ona nie powiedziała nic, ale jej oczy całe się śmiały. Uniosła leniwie dłoń, na której pobłyskiwała obrączka - dostała ją od niego na ich ślubie. On roześmiał się i ich palce się splotły. On również miał na palcu obrączkę...
Tak czy owak - jestem w trakcie kończenia sequela, więc o ile będziecie chcieli...
---
Wnętrze baru było barwy grafitu; z kilku małych lamp umieszczonych pod sufitem leniwie sączyło się światło, pełzające odblaskiem po lśniących ścianach.Na prawo od wejścia był bar - właściciel właśnie nalewał kolejny kufel jakiemuś ubranemu w czarny garnitur facetowi. Widać było na pierwszy rzut oka, iż delikwent ma już dość - bełkotał coś niezrozumiale a krawat wiszący na jego szyi wyglądał niczym rozpaczliwie ratujący się przed upadkiem w przepaść nieszczęśnik, kurczowo rzymający się jedną z rąk skalnej ściany. Obok niego, na przysuniętych do kontuaru stołkach siedziało jeszcze kilka osób - jakiś ubrany w skórę wąsaty rockers, popijający spienione ciemne piwo, dwóch biznesmenów szczebioczących jakimś specyficznym niezrozumiałym dla tubylców żargonem. I ona. Z oczami zatopionymi w stojącą na ladzie szklankę z pomarańczowym drinkiem. Jej turkusowe oczy nie miały praktycznie żadnego wyrazu - siedziała z założoną nogą na nogę ze znudzonym wzrokiem, wbitym we własne szklane odbicie.
Z głośników dobiegał "Scenariusz dla moich sąsiadów" Myslovitz...
...
Nikt nie zauważył jego wejścia, w końcu nie był nikim szczególnym. Nie wyróżniał się spośród tłumu, nie miał na sobie niczego co wpadało w oko - ot, jasne jeansy i jakaś koszula w kratę, niedbale wciśnięta za pasek. Wszedł i rozejrzał się. Godzina była jeszcze wczesna, poza tym tego dnia Lech grał ważny mecz, więc większość płci męskiej była albo na meczu albo w domu przed telewizorami. Tego dnia w całym Poznaniu dominującym kolorem był niebieski - nie tylko ze względu na wszechobecnych zażartych fanów "Kolejorza" ale zwiększoną liczbę gliniarzy patrolujących ulice. Większość stolików była zatem wolna, postanowił zatem podejść do baru. Bywał tu coraz rzadziej, ale nadal darzył lokal jakimś szczególnym sentymentem. Lubił tu siedzieć, znał się po już dość dobrze z barmanem, więc jak tylko usiadł i wyciągnął rękę, znalazł się w niej kufel Fortuny. Wymienili uśmiechy. - Dzisiaj nie oglądasz? - Nie, mam dość - odpowiedział natychmiast. - Mam ochotę się zalać. - Jakiś powód? - Eee... kolejny dzień życia szarego obywatela. Nagle poczuł na głowie dotyk, ale nie odwrócił twarzy tylko siedział dalej. Barman puścił do niego oko. Z głośników dobiegł miękki głos Pattona, śpiewającego "Evidence".
---
Ktoś miękko gładził go po włosach. Dotyk był przyjemny, wyczuł delikatny zapach Le Sanguine, zamknął oczy i zamruczał. Uwielbiał elektryzujący dotyk kobiecych palców - w pewnej chwili jeden z nich znalazł się na jego wargach i zaczął się z nimi drażnić. Miał wrażliwe usta, więc połaskotany lekko wzdrygnął się. Koniuszek długiego, polakierowanego na czerwono paznokcia jeździł w górę i w dół. Nie wytrzymał i obrócił się w jej stronę. Zobaczył rozszerzone z ekscytacji oczy. Wielokrotnie czytał o feromonach, ale żeby aż tak... zdał sobie sprawę, że ona stoi za nim. Wężowym ruchem zgrabnych nóg okręciła się i usiadła mu na kolanach. Ciepło jej ciała... przed jego ustami pojawiła się jej szyja, zupełnie jakby wskazywała mu, co ma robić. Kiedy jego oddech zaczął powoli pieścić jej skórę, rozchyliła karminowe wargi, wypuszczając z nich cichutkie westchnienie. Ich oddechy przyspieszyły - czuł gorąco jej skóry, gdy przytuliła się mocno do jego policzka. Nie zauważył jej dłoni, dopiero gdy niemal przylegał wargami do jej szyi, zorientował się, że jej palce gmerają przy guzikach jego koszuli. Otworzył oczy. Rockers wpatrywał się w nich z oczami wielkości talerzy, wszyscy inni, z barmanem włącznie, również gapili się z gębami otwartymi na oścież. Poczuł się troszkę dziwnie w roli ekshibicjonisty z przypadku, poczerwieniał na twarzy. Ona już rozpinała kolejny z guzików. Jej pochylona lekko głowa i wargi zdradzały jej zamiary. Chwycił ją lekko za włosy. Jego głos był chrapliwy.
Z toalety wyszedł jakiś gość. Zobaczywszy ich razem, rozdziawił w szoku usta i upuścił swoją szklankę. Prysnęło rozbite szkło, na podłodze wykwitła plama.
...
Dziwnie mu się prowadziło, gdy w żyłach huczała mieszanina adrenaliny i alkoholu. Z ledwością trzymał dłonie na kierownicy, kiedy końcówki jej palców radziły sobie z suwakiem jego spodni. Szybko sforsowała ostatnią przeszkodę w postaci ciemnoszarych bokserek i ujęła go w dłoń. Chciał zaprotestować, ale gorący dotyk aksamitnych warg kompletnie odebrał mu chęć stawiania oporu, pragnął aby wzięła go jeszcze głębiej i głębiej - jej usta zamknęły się na jego czubeczku, język zataczał koła wokół końcówki. Wypuściła go na chwilkę z ust z cichym mlaśnięciem - aby objąć zupełnie już oswobodzonego całą dłonią. Zaczęła go masować, czując jak zmienia konsystencję i osiąga należytą twardość. Znowu mruczał - w jego żyły wstępowała nowa fala gorącej krwi, wlewała się w ręce. Kiedy drapała go końcówkami paznokci po całej długości, był już bliski utraty zmysłów, z jego ust wydobywały się głośne jęki. Przesuwała dłonią w górę i w dół a potem znowu wprowadziła do swoich ust. Jego ciałem wstrząsały lekkie spazmy, wygiął gwałtownie głowę do tyłu i usłyszał chrzęst własnych kręgów. Coraz szybciej... czuł że oczy zachodzą mu mgłą, jego nogi sztywniały a po całej szerokości brzucha rozlewało się błogie ciepło. Ssała go z pochyloną głową, zdejmując ustami delikatny naskórek główki, pieszcząc końcem szalejącego języka jego wędzidełko. Teraz już nawet nie jęczał, był prawie na granicy krzyku. Nagle spazm, jeszcze jeden, czuła że jego główka pęcznieje jej w ustach, chciał wyjąć go z jej ust, nie pozwoliła mu na to - mocniej przycisnęła własną głowę i za chwilę już drgał, pompując w nią życiodajny płyn. Ssała jego czubeczek, przyprawiając go o rozkoszne dreszcze. Nie mógł już więcej, ale ona ciągle trzymała go w ustach i pozbawiała życia. Zadrgał bardzo mocno, naciskając gwałtownie ***** gazu i jednocześnie puszczając kierownicę. Mało brakowało, żeby samochód gwałtownie zjechał na pobocze, ale w ostatniej chwili skręcił, wyprowadzając go z powrotem na trasę. Czuł się pozbawiony wszelkiej energii, nagle zachciało mu się strasznie spać, zdobył się na spojrzenie w jej stronę. Jej oczy płonęły wyzywająco, uśmiechała się. Jej wargi lśniły od jego nasienia.
Jego siły powoli wracały - aż osiągnęły normalny poziom gdy dojechali do jego domu.
---
Kiedy niósł ją w ramionach, całowała go żarliwie po szyi. Nie oglądał się za siebie, ale czuł, że zostawiają za sobą gorący ślad oddechów. Uciskał dłońmi jej pragnące ciało, wiedząc że pod sukienką jest cała mokra i lepka. Uklęknął kiedy stanął przed drzwiami, sadowiąc ją sobie na prawym kolanie, lewą ręką wyjął z kieszeni jeansów klucze i drżąc cały włożył go i przekręcił. Drzwi otworzyły się pod naciskiem klamki, nie dbał już o nic więcej, nie było nawet czasu wyjmować klucza - kopnięciem uderzył drzwi za nim, przymykając je jedynie - nie zwracał jednak na to uwagi.
...
Dotyk satynowej pościeli ziębił. Jej skóra cała nagle krzyknęła, gdy rzucił ją na chłodną pościel. Prawie zerwał z niej sukienkę i buty na obcasie. Drżała, kiedy rozpinał guziki jej bluzki. Uniosła się lekko, pozwalając mu ją z siebie zdjąć, jednocześnie pozbawiając go koszuli. Został tylko w samych spodniach, zamknął ją w swoich ramionach. Przez materiał czuła, że znowu jest gotowy. Leżała zatem bierna, pozwalając mu się pieścić. Zadrgała, gdy jego dłonie rozchylały jej uda. Miała tam jedynie wąski paseczek - gorąco parowało z niego, gdy klęczał przed nią, zafascynowany jej widokiem. Otrząsnął się jednak zanim zimno ponownie dotarło do jej skóry. Niżował głową, aż dotknął jej tajemnego miejsca. Westchnęła głośno, podkurczając nogi w kolanach i dając mu jeszcze większy dostęp do siebie. Jego język krążył wokół jej warg sromowych aby po chwili zanurzyć się w jej sokach i rozpoczął sambę. Głaskała go po głowie, mruczał coraz głośniej, delektując się smakiem jej kobiecości. Ona również wzdychała, próbowała bezwolnie zaciskać uda, jednak jego mocne dłonie poradziły sobie z tym bez większego oporu. Ogarniające ją ciepło było takie gwałtowne... w jej głowie eksplodowała czerwona kula, straciła czucie w dłoniach, cała skóra płonęła. On nie przestawał, karmiąc się jej rozkoszą. Teraz pracował już nie tylko językiem, ale dłońmi, którymi pieścił jej biodra. I głową, którą przesuwał w górę i w dół. W pewnej chwili zapomniał się i zaczął delikatnie kąsać jej łechtaczkę, nie wytrzymała. Jej westchnienia przeszły w głośne wzdychanie, aby za chwilę metamorfować w krzyk. Przycisnął jej nogi jeszcze mocniej i naparł na nią całą twarzą. Jej ostry zapach podziałał na niego jak narkotyk, nie był w stanie się opamiętać. Kiedy szczytowała po raz pierwszy, nawet tego nie zauważył, zatopiony w niej po ostatnią granicę własnej świadomości, jego język znał już drogę i złapał właściwy rytm. W chwilę później doszła drugi raz a potem trzeci, który uwieńczyła głośnym krzyknięciem. Jego głowa znalazła się nagle w okolicy jej ust, oplotła go ramionami i przycisnęła do siebie. Poczuła na jego wargach swoją własną lepkość a on czuł delikatny posmaczek swojego nektaru. Całowali się długo, przepełnieni namiętnością, która nijak nie chciała z nich ujść. Pchnął mocno. Dopiero teraz zorientowała się, że całując jej usta ujął siebie w dłoń i skierował do jej wnętrza. Zdała sobie sprawę co planował dopiero gdy już znalazł się w jej środku. Otoczyła go ciepłem, zakładając nogi na jego biodra. Była tam już tak wilgotna, również od jego śliny, że już za drugim pchnięciem dotarł prawie do końca. Poczuła, jak jej pierścienie ustępują pod jego naporem. Chciała coraz więcej i więcej. Z jego czoła spadła na jej usta kropla jego potu. Był słony i smakował pożądaniem... Był w niej coraz głębiej, penetrował jej grotę z coraz większą zapamiętałością. Poczuła, jak jej własne mięśnie napinają się wszystkie, wiedziała, że on również był już blisko. Wykrzyczała jego imię w spazmach rozkoszy, czując jak i on szczytuje w jej środku, rozlewając się we wnętrzu ciepłą strugą.
...
Leżeli tak razem, wtuleni w siebie, stygnąc. Scałował jej z oczu ostatnie ślady rozkoszy, po czym przytulił się jeszcze mocniej. "Ale numer, kochanie - dawno nie mieliśmy takiej jazdy..." - wymruczał. Ona nie powiedziała nic, ale jej oczy całe się śmiały. Uniosła leniwie dłoń, na której pobłyskiwała obrączka - dostała ją od niego na ich ślubie. On roześmiał się i ich palce się splotły. On również miał na palcu obrączkę...
Skomentuj